18.05.2020

Rywal [Kakashi&Guy] dla Ginny

Mija Guya, który opowiada o najnowszym treningu, który wymyślił. Dwieście okrążeń wokół wioski na jednej nodze z zawiązanymi oczami i stoperami w uszach. Bez żadnego bodźca, który mógłby rozpraszać. Maito idzie krok za nim, jak wierny szczeniak.

Ciągle ją widzi. Minęły lata od jej śmierci, mimo to nadal się pojawia. Zawsze, kiedy Chidori trafia w przeciwnika, ten przez ułamek sekundy ma twarz Rin. Nauczył się z tym żyć. Już nie zastyga w miejscu, nie panikuje, tylko wymierza śmiertelny cios i patrzy w jej orzechowe oczy. Kakashi, szepcze martwa dziewczyna, a później znika aż do następnego razu. To kara, którą musi przyjąć. 

Raport złożony u Hokage oznacza koniec dnia. Jego barki są sztywne. Tym razem obciążył swój organizm trochę za mocno, ale długoterminowa, samotna misja nęciła go obietnicą spokoju. Musiał się jej podjąć. Podczas zadań mógł bez ukłucia winy wyłączyć się całkowicie. Nie myśleć o przeszłości i ludziach, poza tymi dwoma sekundami, kiedy pojawiały się jej oczy.

Westchnął rozmasowując prawe ramię. Jutro na pewno to poczuje.

— Wróciłeś! Doskonałe wyczucie czasu Kakashi! 

— Nie dziś.

Mija Guya, który opowiada o najnowszym treningu, który wymyślił. Dwieście okrążeń wokół wioski na jednej nodze z zawiązanymi oczami i stoperami w uszach. Bez żadnego bodźca, który mógłby rozpraszać. Maito idzie krok za nim, jak wierny szczeniak. Kakashi nauczył się, że groźne spojrzenia i cierpkie słowa na niego nie działają. Nie ma niczego, co mogłoby go odgonić.

— Naprawdę nie dziś — szepcze zmęczony. Wchodzi do mieszkania, kiedy słyszy propozycje sparingu.

Zostawia otwarte drzwi. Dobrze wie, że gdyby je zamknął, to Guy znalazłby inną drogę. Uchylone okno w pokoju, świetlik w suficie, który by (znowu) rozbił albo komin.

Nie ma ochoty na prysznic. Może, jeśli nadal miałby na sobie zaschniętą krew, doczłapałby się do łazienki, ale wczorajszej nocy wykąpał się w jeziorze przy granicy z Krajem Herbaty. Myje dłonie (prawą znacznie dokładniej) i rzuca się na twarde łóżko. Równie dobrze mógłby spać na podłodze.

— Czas na sen — mówi.

Nie musi patrzeć, żeby wiedzieć, jak Guy energicznie kiwa głową wraz ze słowami “sen jest źródłem energii”, a jego głos nie milknie. Siedzi na podłodze w sypialni Kakashiego i mówi bez przerwy. O drużynie joninów, do której trafił, jak Asuma próbuje zaprosić Kurenai na randkę, a ona cały czas cierpliwie czekała, chociaż chwilami ma już naprawdę dość. O nowym materiale, z którego wykona swój następny kostium, podobno dużo lepiej przepuszcza powietrze. Po chwili jego słowa zmieniają się w jeden, niewyraźny dźwięk. Kakashi wzdycha rozdrażniony, ale wie, że ten szum jest lepszy od pustki jego mieszkania. W absolutnej ciszy słyszy czasem głosy, które już dawno powinny zamilknąć. 



— Ninjutsu! — krzyczy Guy, a Kakashi nie chce się zgodzić.

Stoją na jednym z pól treningowych. Kolejna potyczka w ich wiecznej rywalizacji. Hatake zastanawia się czasami, dlaczego nadal to ciągnie i nie znajduje odpowiedzi.

— Hokage zabronił ci otwierania bram na obrzeżnych wioski.

Maito śmieje się radośnie. Kakashi widzi jego dłonie, na których są nowsze i starsze oparzenia. Guy nie jest dobry w technikach, ale nigdy nie powiedział, że nie jest w stanie żadnej wykonać.

Brunet przywołuje jutsu katon małych rozmiarów. Coś na poziomie chunina albo przeciętnego jonina. Kakashi potrafił ją stworzyć już jako genin, ale przecież był geniuszem. Doskonałe dziecko, szydzi w myślach głos Obito.

Hatake kontruje atak prostym wodnym jutsu. Guy dyszy ciężko. Włożył w atak niemal całą chakre.  Widać, że mu zależało, ale... Co chciał udowodnić? Naprawdę nie jest typem ninjutsu.

— Jaką chcesz nagrodę? Albo karę dla mnie. No dalej, zniosę wszystko! — Szczery uśmiech rozjaśnił jego twarz. Wiosna młodości, myśli z goryczą.

— Chcę spokoju. Przez tydzień.



Równo po tygodniu Zielona Bestia wraca. Co do godziny. Szczerze mówiąc, to Kakashi ma pewność, że dokładność zgadzała się nawet co do minuty, ale nie pamięta, jaki był wtedy czas.

— Twoja kolej rywalu. Co tym razem? Sparing taijutsu? Wyścig dookoła Konohy? Wspinanie się na Górę Kage z zawiązanymi rękoma?

— Wisimy.

— Ze szczytu przepaści w Lesie Śmierci? — pyta podekscytowany.

— Nie, na tym drzewie. Do góry nogami, bez chakry. Zobaczymy, kto wytrzyma dłużej.

Guy w jednej sekundzie znajduje się na wyznaczonym miejscu, a Kakashi ospale podąża za nim.

Kiedy jest już w pozycji, zamyka oczy i stara się wyłączyć, a paplanina Maito w tym pomaga. Zanim odpłynie dowiaduje się, że Kurenai zrobiła pierwszy krok, dzięki czemu Anko wygrała sto ryo w zakładzie z Genmą.

Nagle wybudza go kobiecy szept. To nie jest głos Rin, poznałby go nawet w piekle. Przed nimi pojawia się brunetka z niebieskimi oczami. Kątem oka widzi, że jego ręka jest cała we krwi.

— Hokage cię wzywa.

Guy zeskakuje i ląduje na ziemi z gracja kota.

— Tym razem wygrałeś Kakashi. Muszę oddać zwycięstwo walkowerem.

— Nie, przełożymy to. Masz obowiązki.

— Człowiek honoru! Niczego innego nie spodziewałem się po moim odwiecznym rywalu!

Dziewczyna kłania mu się na pożegnanie. Chyba widział ją po raz pierwszy w życiu. Dzięki Sharingan ma fotograficzną pamięć, ale nie chce zapamiętywać ludzkich twarzy. Nie potrzebuje tego.

Jego prawa ręka nadal jest czerwona, nieważne ile razy zamruga. Kiedy nie ma już głosu Guya szepty ożywają.



Miesiąc później Kakashi wraca nocą do wioski skąpany we krwi. Trzeci Hokage patrzy na niego wzrokiem starca, który żałuje młodszego pokolenia. Nie chce tego widzieć. Kage rozkazuje, żeby udał się do szpitala i opatrzył rany. Nie ma zamiaru tego robić. Nienawidzi lekarzy.

W jego mieszkaniu pali się światło. Kakashi wzdycha i siada pod oknem z niemym jękiem bólu. Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebuje, jest Guy i jego obawy.

Chce tylko zasnąć. Tak to działa — misja i sen. Więcej nie potrzebuje. To jego rutyna. Wszystko inne jest tylko dodatkiem. Kiedy nie wykonuje zadania pod maską ANBU, śpi w swoim łóżku lub na którymś drzewie (półsnem, gotowy w każdej chwili do akcji), kiedy się budzi idzie do Kage po nowe zadanie. Zawsze ma w czym wybierać, jest ich najlepszym zabójcą.

Zabijesz się, szepcze karcąco Minato-sensei w jego głowie.

To syndrom ocalałego, wyjaśnia Rin.

Serio tego nie widzisz, Bakashi? A podobno jesteś geniuszem, drwi Obito.

Zielona Bestia Konohy zawsze go znajdzie. To przerażające, kiedy Kakashi wie, że Guy nie ma żadnych predyspozycji do tropienia ludzi i kieruje się tylko czystym instynktem.

— Nie chcesz, żeby ktoś na ciebie spojrzał? — pyta wychylając się przez okno mieszkania Hatake.

— To tylko źle wygląda — mówi cicho, bo połamane żebra nie pozwalają mu na wydawanie głośniejszych dźwięków.

— Tak? Więc na pewno masz siły na nasz następny pojedynek! 

Kakashi jęczy. Spróbowałby schować się w domu pod kołdrą, ale nie ma siły wstać. 

— Twoja kolej na wybranie kategorii.

— Nie robiłem tego ostatnio? — pyta sennie.

— Przerwano nam, pamiętasz?

— Ach tak — mówi, ale nie przypomina sobie tego wydarzenia. Czasami myli mu się jawa ze snem. — Kamień-papier-nożyce?

— Doskonały wybór!

Maito nie komentuje, tak jak zazwyczaj, że to nie jest dobre wyzwanie dla jego naładowanego energią młodości ciała. Wyskakuje przez okno i kuca przy swoim rywalu.

— Wybiorę kamień — mówi.

Kakashi marszczy brwi.

— To nie tak działa. Nie możesz powiedzieć, co wybierzesz.

— Zabieg psychologiczny! — krzyczy Guy i wypina pierś dumny ze swojego planu.

Hatake kręci głową. Naprawdę czasami nie potrafi go zrozumieć.

Wybierze kamień, więc Kakashi powinien pokazać papier. Jeśli to rzeczywiście zagranie psychologiczne, to Guy wybierze nożyce, które mają go skontrować, ale jeśli przewidział to także, to pokaże papier.

Kakashi jęknął. Nie miał czystego umysłu. Nawet myślenie sprawiało mu ból. Obraz przed jego odsłoniętym okiem zaczął się rozmywać.

— Raz, dwa, trzy! — odliczał Maito.

Kakashi ułożył palce w kształt nożyc.

— Wygrałem! Przecież mówiłem ci rywalu, co pokażę. Nigdy cię nie okłamie!

Hatake zaśmiał się cicho. Zielona Bestia w pełnej okazałości, pomyślał.

— Maa, przegrałem — mówi, ale w jego głosie nie ma żadnych emocji. — Czego chcesz w nagrodę?

— Masz odejść z ANBU.

Spojrzałby na niego gniewnie, gdyby miał w sobie chociaż trochę siły. Mimo maski na twarzy, to zawsze robiło wrażenie. Wystarczy jedno odsłonięte oko i brew wykrzywiona w grymasie złości.

— Twoje żarty są do niczego.

— To mój warunek — mówi Guy. — Nie pozwolę ci umrzeć w jakimś zapomnianym przez Boga miejscu. Straciłeś dużo Kakashi, ale to nie daje ci prawa, żebyś odebrał mi mojego rywala! Chcesz, żebym zamienił się w ciebie, kiedy nie wrócisz z którejś misji?

Hatake śmieje się cierpko.

— Nigdy nie skończysz jako śmieć, Guy. Nie nadajesz się do tego.

— Jesteś mi jak brat! Nie pozwolę, żebyś się zabił.

— Nie popełnię samobójstwa,

— Właśnie to robisz! To mój warunek. Przegrałeś. Dużo można o tobie powiedzieć, ale jesteś człowiekiem honoru! Przyjmij swoją karę!

— Nigdy nie prosiłem o brata — mówi obserwując jego twarz. Radosne oblicze Guya nigdy nie przygasa, nie zmienia się. Zawsze jest tym samym wulkanem emocji. — Ale tak to chyba działa, prawda? Starsze rodzeństwo nie ma wpływu na pojawienie się młodszego.

— Jestem… Jestem dla ciebie jak młodszy brat?! Kakashi, to takie piękne!

Na twarzy mężczyzny widać łzy wzruszenia. Hatake kiwa głową z rezygnacją. Nigdy go nie zrozumie.

— Pomyśl tylko! Weźmiesz teraz pod skrzydła drużynę, przekażesz młodym ludziom swoje nauki, swoje nindo. To wspaniałe! Za dwa lata, kiedy wypełnię swoją służbę jako jonin, będę mógł także zostać senseiem! Nasze drużyny będą trenować razem, może nawet powstanie druga tak piękna rywalizacja, jak między nami?! Przekażemy właściwe wzorce Kakashi!

— Tak, tak — mruczy pod nosem. 



Nazajutrz uważa to za głupi sen, majaki. Jednak Trzeci Hokage usłyszał już wieści (Zielona Bestia Konohy obudziła go o trzeciej rano) i oficjalnie usunął Kakashiego z listy wojowników ANBU.

— To rozkaz — powiedział.

Kakashi zawsze wykonywał rozkazy, kiedy nie kolidowały z życie innych. Dlatego tak długo chodził na samotne misje. Nie chciał mieć więcej krwi konoszan na rękach.

— To twój ostatni rozkaz jako ANBU, wykonać.



Proszę Gin, skarbie. Przepraszam, wiesz za co xD

Dla Ginny Kurogane

10 komentarzy:

  1. Halo, czemu pod tą cudownością jeszcze nie ma żadnego komentarza, hmmm?
    Jak już pisałam na grupie, śmiałam się do rozpuku przy pomysłach na zakłady, ale ostatecznie ryczałam jak małe dziecko dobre pół godziny. Mogę na palcach dwóch rąk wymienić, co mi się podoba w Naruto - jeden palec zajmuje relacja Maito i Hatake, która, po zapoznaniu historii tego drugiego, okazuje się być jedną z najzdrowszych w jego życiu. Tak, wiem jak stuknięty i irytujący bywa Gai, ale on jedyny naprawdę pomógł Kakashiemu po śmierci wszystkich bliskich mu osób. Pomijając jego zakłady, które nie pozwalały Hatake myśleć o przeszłości, to jeszcze pośrednio pomógł mu wyjść z ANBU, w którym siedział przez Minato i wyszedł, bo staremu Sarutobiemu się przypomniało, że nikt w wiosce nie miał kwalifikacji do trenowania Naruto i Sasuke – dwóch sierot stanowiących dla niej potencjalne zagrożenie… Także tak – gdyby nie naciski Maito oraz sprawa Naruto i Sasuke Kakashi, prędzej czy później, skończyłby martwy. Wracając do partówki – do płaczu doprowadziła mnie dokładność, z jaką oddałaś charaktery postaci – martwy w środku, ciągle nękany przez demony przeszłości Hatake i momentami aż za bardzo żywy, a jednocześnie czujny Maito. Podobało mi się również jak Gai podszedł Kakashiego i ich końcowa rozmowa – „Nigdy nie skończysz jak śmieć. Nie nadajesz się do tego.” całkowicie mnie zniszczyło. Podobnie jak nazwanie Zielonej Bestii (młodszym?) bratem przez Kaszalota, normalnie aż mi się wymsknęło głośne: „Aaaawww…”, ale sposób w jaki to zrobił rozbawił do łez.
    Czemu mam wrażenie, że Gai serio mógłby wbić do Trzeciego o trzeciej nad ranem i poprosić o wykreślenie Kaszalota z listy członków Anbu? Nie, żebym staruchowi współczuła, bo to nieprawda.xD
    Nie wiem, może jestem jakaś głupia, ale nie zrozumiałam sceny z dziewczyną z niebieskimi oczami i krwawiącą ręką Hatake. To było nawiązanie do śmierci Rin? Bo ja to tak odebrałam…
    Komiks to złoto, zawsze bawi tak samo mocno.
    Dziękuję za to cudeńko z całego serduszka.
    Ściskam i całuję w policzek, czekając na następne teksty. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do bezimiennej dziewczyny, to było to nawiązanie do śmierci Rin, masz racje. Przez dłoń Kakashiego, na której cały czas widział jej krew.

      Też uwielbiam jego relacje z Zieloną Bestią. Ten szalony facet uratował Kakashiego przed zatracaniem się całkowicie w przeszłości. Tego właśnie Hatake potrzebował — niespokojnego ducha, którego nie obchodziły odmowy Kakashiego, groźby, irytacja i ignorowanie. Zawsze do niego wracał, zawsze był kiedy tego potrzebował <3 I nawet wtedy, kiedy tego nie chciał xd

      Buziaki~

      Usuń
  2. OKEJ OKEJ
    Mam wenę na czytanko, więc korzystam hihu.

    Zgadzam się z Gin, że to jedna z najzdrowszych relacji w Naruto. Nie zwracałam na nią szczególnej uwagi, przyznajdę, jednak nie mogę powiedzieć, że gdzieś tam jest toksyczność. Przede wszystkim : nikt nikogo tutaj zabić nie próbował, więc spoko.

    Czy mnie rozśmieszyło? No może trochę, ale ja troszkę inaczej do tego podchodzę może. Bardzo to było dla mnie melancholijne. Takie wiesz, nie śmiałam się do rozpuku, ale, jak to pisze się w ff, kąciki moich ust wędrowały lekko ku górze. O właśnie, taka ze mnie poetka.

    Bardzo przykro jest też czytać takie partóweczki. Powody podała Ginny; faktem jest, że gdyby Kakashi został w ANBU, to by się przekręcił. Jednak czy kogoś tutaj winić? Być może cały system Konohy. Rozmawiałyśmy już o tym nie raz i nie dwa. Musiała wybuchnąć Czwarta Wielka Wojna, żeby ktokolwiek pomyślał o dzieciakach, sierotach, PTSD i inncyh takich.
    Oczywiście zapomniałam, że nie powinnam doszukiwać się tak normalnych rzeczy. Absolutnie. Gdzie tam.

    W momencie kiedy Ginny poprosiła o tą jednopartówkę, nawet przez chwilę nie pomyślałam o TAKIM pojedynku. Zielona Bestia, której nigdy za szczególnie inteligentną nie uważałam, nagle wykazała się czymś tak genialnym a jednocześnie banalnym, że złapałam typowe : WTF. W ogóle ich rozmowa była takim punktem, w którym moje serduszko prawie wybuchło przez słodkość tej chwili. Uh, I Love It !

    Buźka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiele można zarzucić systemowi Konohy. Widzę to tak, że nie ograniczają młodych geniuszy — pozwalają im brnąć w świat shinobi i nowe techniki tak wściekle i szybko, jak są tylko w stanie. Jednak nikt nie myśli, że w pewnym momencie należy ich powstrzymać, zanim zatracą się całkowicie. Ale... czy można ich za to winić? To znaczy, oczywiście ubolewam nad Kakashim, Itachim i innymi tragicznymi postaciami, ale z drugiej strony w świcie shinobi chodzi o siłę. Wojownicy muszą być jak najlepsi dla dobra wioski, żeby stanowić zagrożenie dla innych wiosek. Nienawidzę polityki Konohy, ale moim zdaniem to dobre rozwiązanie dla historii. Bo jak to, gdyby nagle zaczęli się interesować samymi ludźmi, jednostkami? To byłoby zbyt cukierkowe, jak na świat zabójców, w którym chodzi przede wszystkim o moc. Nie lubię tego, ale moim zdaniem to lesze rozwiązanie dla serii niż taki wyidealizowany świat.

      Guy popisał się inteligencją, a może po prostu nawet o tym nie myślał i miał farta. Kto wie? Zielona Bestia Konohy jest pełna niespodzianek xd

      Usuń
  3. Każdy z twoich tekstów wywiera na mnie zupełnie inny wpływ.
    Z jednej strony potrafisz pokazać całkiem miły i prozaiczny styl życia Kakashiego - który w dużej mierze opiera się na spóźnialstwie i beztrosce, z drugiej zaś ukazujesz go jako postać tragiczną, jako mężczyznę przepełnionego problemami z którymi nie potrafi sobie poradzić, i wręcz namacalnie przepełnionego samotnością.
    Tutaj kipi z niego gorycz, depresja i całkowite zrezygnowanie z własnego szczęścia.
    Skupia się na tym, co zna - czyli na misjach, na śmierci i technikach. W tym jest najlepszy.
    Gui jest tutaj promyczkiem słońca. Odrobiną jasności w tym całym mroku i smutku, który go otacza.
    I martwi się o niego - widać to szczególnie wyraźnie na ostatnim fragmencie, gdy za pretekstem przegranej karze mu odejść z ANBU, miejsca, które jeszcze bardziej pogłębia jego rozpacz.
    Cieszy mnie, że Zielona Bestia nie jest tutaj kumplem na zasadzie "Stary, przestań być smutny, uśmiechnij się!" czy coś takiego. Robi rzecz kompletnie odwrotną: pomaga Kakashiemu tak, by ten sam ledwo się w tym zorientował.
    Prawdziwy skarb ich znajomości (potocznie zwanej też rywalizacją), który nie pozwolił Hatake całkiem stoczyć się na dno.
    Nie będę już rozpisywać się co do stylu - każdy wie (i ty też wiesz na pewno), że jest on PRZE GE NIAL NY.
    KROPKA.
    :) :) :)
    Czekam na coś weselszego! ♥♥ Chyba jednak przytyrany rzeczywstością Kakashi nie jest tym, czego pragnę xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Stary, przestań być smutny, uśmiechnij się!" — to by było straszne xD Tak jak niektórzy mądrzy mówią "Jak wyjść z depresji? Przestań się smucić" ugh, nope.

      Lubie pisać płaczliwe smęty, zwłaszcza o bohaterach, których kocham
      *gładzi art Kakashiego, oczywiście bez koszuli*
      Achhh, sprawie, że będziesz jeszcze tyle cierpiał w moich tekstach xD

      Coś weselszego już wjechało :D

      Usuń
  4. Gai to takie światełko w mroku dla Kakashiego. Bardzo mi się podobało jak ukazałaś ich relację, wplatając partówkę w starsze czasy Konohy. Tekst pasuje do kanonu w stu procentach :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gai uratował Kakashiego. Nie chcę myśleć gdzie by skończył, gdyby nie ten idiota w zielonym kombinezonie :c

      Usuń
  5. Przepraszam, nie mogę nic napisać przez łzy jakimi się zalewam.

    Ps. Przyznam szczerze, że trochę się bałam klikać w etykietkę "Guy", zwłaszcza jak jeszcze w tytule zobaczyłam Kakasza. Miałam takie "Boże, żeby to nie było jakieś chore gówno" >DD

    OdpowiedzUsuń
  6. zawsze lubiłam ich duet. jakoś tak zawsze chciałam widzieć w kakashim ostatnią komórkę mózgową guya i vice versa. niby można sie umęczyć mając za towarzysza kogoś takiego jak guya, ale jednocześnie idk jak to wytłumaczyć, ale moim zdaniem kakashi naprawdę doceniał ich przyjaźń. tę jego bezpośredniość i pozytywne myślenie nieważne co się działo I TO JAK POMIMO KRĘCENIA DEBILA ON SIĘ MARTWIŁO KAKASHA HHHH
    bardzo zgrabny ficzek, endżojowałam modzno

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!