6.07.2020

Kurs Samoobrony [HidaSaku] dla Eleine

— To wyjaśnia, dlaczego nie złożył Cię w ofierze — wymamrotał pod nosem. Cisza w przedsionku poniosła echo zdania wprost do jej czujnych uszu.
— Co? — wykrztusiła
— Co? 

    - Przełącz! Przełącz szybko!
    - Co? Co mam przełączyć?
    - Kanał przełącz!
 Temari wyrwała pilota z rąk siedzącej na fotelu, drugiej kobiety, gwałtownie przyciskając odpowiedni przycisk. Już po chwili ekran telewizora wypełniły szybko przemijające obrazy walczących w klatce mężczyzn.
    - Co to za paskudny spot reklamowy?
Młoda dziewczyna zrobiła nietęgą minę i aż ze wstrętem przymknęła oczy, gdy jeden z rywalizujących zawodników zarobił tak mocny cios z pięści, że w zwolnionym tempie pokazano postęp oraz drogę, którą przeszedł po zmasakrowanej twarzy jego złamany nos.
    - Paskudna reklama?! Dziewczyno! - Temari zbliżyła się do urządzenia i wymownym ruchem wskazała na znokautowanego mężczyznę. Właśnie podnosił się z maty - O tym człowieku od kilku dni huczy cały internet. Gdzie ty się podziewałaś przez ten czas?
    - Pierwszy raz go widzę na oczy.
    - Już nie wspominając o tym, że to klasowej sławy zawodnik MMA i generalnie jest o nim GŁOŚNO - Przewróciła oczami - To teraz gościu już całkiem przebił system. Spójrz tylko!
   - Na co? Jak dostaje srogie lanie? - Sakura nie kryła niechęci, gdy z odrazą patrzyła na zakrwawioną, opuchniętą i najwyraźniej pozbawioną jednego zęba twarz boksera, na którą właśnie wykonano zbyt mocne, jej opinią, przybliżenie.
   - Czy Ty musisz być tak obcesowa? Patrz, jak on wygląda! Popatrz w jakim jest stanie! Mimo to nie odklepał ani razu, wziął się w garść i to wygrał, do cholery!!
Blondynka rozentuzjamowała się na tyle, że teraz nic ani nikt nie mógł już jej powstrzymać. Z palącym spojrzeniem obserwowała grę bicepsów na ekranie. Pokazywano najlepsze urywki z wczorajszej walki.
Kobieta o różowych włosach, której ręka wciąż trwała zawieszona w momencie, gdy wciąż trzymała pilota uśmiechnęła się nerwowo.
  Temari uwielbiała sporty, ale najbardziej ze wszystkiego ceniła sobie rywalizację. Wszelkie dyscypliny wymagające przeciwnika znajdującego się twarzą w twarz niesamowicie ją nakręcały. Czasami było to przerażające.
    - TAK JEST! PROSTO W KROCZE!
Nawet bardzo.
   - Czy to nie jest tak, że w pewne miejsca nie można wymierzać ciosów? - zapytała niepewnie, patrząc ponad ramieniem blondynki na zwijającego się z bólu boksera. O dziwo, był to ten sam, któremu wcześniej doszczętnie roztrzaskano nos.
Zdaje się, że po tej walce wiele rzeczy nie będzie już tak proste, jak dotychczas.
   - Nie w tej dyscyplinie. Tutaj wszystkie ciosy są dozwolone.
   - Nie brzmi to zbyt optymistycznie.
   - Prawda?!
Słysząc jej podekscytowany głos, Sakura była pewna, że nie podzielają tej samej mentalności. Z ogromną ulgą przyjęła fakt, że reklama dobiegła do końca i zaraz zmartwiła się nieco, bo znając realia tego kanału, na pewno puszczą ją znów za kilka minut.
   - Walka na skalę światową! - Temari zakręciła się na pięcie i opadła na fotel. Ten sam, na którym siedziała ona. Haruno mruknęła coś pod nosem, gdy waga lokatorki nagle zaczęła jej ciążyć - Hidan jest niesamowity! I naprawdę przystojny.
 Sakura nadal mając przed oczami jego zmasakrowaną twarz, nie mogła się z tym zgodzić.
   - Raczej nie w moim typie.
   - No jasne, że nie. Ty gustujesz w dupkach i cieniasach.
   - Słucham?
   - Ktoś w końcu musiał to powiedzieć.
   - To wciąż lepsze od jakiegoś tępego mięśniaka.
   - I tu Cię mam. Poszperałam trochę o nim na wikipedii, no wiesz, byłam ciekawa jego osiągnięć. Zanim rozpoczął karierę w boksie, pracował w biurze rachunkowym. Gość jest po studiach.
   - Też mi coś - Sakura nie wydawała się przekonana - Wykształcenie wyższe może mieć każdy idiota.
   - Co nie znaczy, że każdy idiota je ma. Z resztą, nie o tym chciałam mówić! - Machnęła ręką, jakby to wszystko było już nieważne - Wiesz jak nazywają go w jego kręgach?
Sakura nic nie odpowiedziała, więc Temari ochoczo znowu zabrała głos.
   - Zawodnik Zombie. A wiesz dlaczego?
   - Bo w środku nie ma nic oprócz przemielonych kości?
   - Nie. - mruknęła sucho - Bo lał się nawet, gdy dostał tak silny łomot, że cały był zabarwiony własną krwią. Połamano mu żebra i wybito rękę ze stawu, a on i tak wstał i rozgromił przeciwnika. Widok był masakryczny. Istna rzeźnia. To było warte wykupienia specjalnego pakietu.
   - Wykupiłaś specjalny pakiet?
Sakura nie powinna być zaskoczona.
Ale była.
   - Oczywiście! Zawsze oglądam gale. A jego walka, była walką wieczoru.
   - Czyli mam rozumieć, że ten facet jest maniakiem, który uwielbia dostawać po mordzie i odpala się dopiero, gdy dostanie tak srogie manto, że z ledwością stoi na nogach?
   - Mówisz o czymś w rodzaju ślepej furii? - Zastanowiła się pokrótce - Tak, to może być prawda.
   - Zgroza. Ten typ nie jest normalny.
   - Powiadają, że jest masochistą.
   - Nie da się z tym nie zgodzić - Ton Sakury mówił Temari, że i bez masowego poparcia rzeszy jego fanów była w stanie wysunąć owy wniosek.
   - Zaczynasz być ironiczna. To czas, żebyś ochłonęła i zrobiła mi herbatę.
   - Niech twój boski zawodnik przyniesie Ci szklankę wody.
   - Skoro już go w to zaangażujesz, to niech jeszcze będzie bez bokserek.
   - Serio chcesz patrzeć na to spustoszenie między jego nogami, po tym, co zobaczyłaś w telewizji?
   - Z przyjemnością. A Ty nie, świętoszku?
   - Nie, dzięki - Sakura skrzywiła się wyraźnie, co nie uszło uwadze przyjaciółki. Kobieta uniosła do góry obie brwi.
   - W sumie masz rację. Zbyt duża dawka przyjemności mogłaby Cię zabić, biedaczka, słabe serce nie przetrwałoby żadnego orgazmu. - Pogłaskała ją palcem po policzku, na co ta z politowaniem odsunęła głowę - To bardzo miłe ze strony Sasuke, że z obawy o twoje niezaprzeczalne dobro ogranicza ci wszelkich rodzajów spełnień. Dla zdrowotności, naturalnie.
   - Ostatni raz powiedziałam ci cokolwiek, co tyczy się moich seksualnych doświadczeń.
   - Seksualnych porażek. Nazywaj rzeczy po imieniu.
 Haruno nic już nie powiedziała. Zrzuciła Temari ze swoich kolan i to finalnie zastąpiło odpowiedź.
    Kilka tygodni później nadeszły urodziny Sakury.
    Wtedy właśnie gorzko pożałowała, że wdała się w jakąkolwiek sportową dyskusję z współlokatorką. Temari wzięła sobie głęboko do serca jej niechęć do sztuk walki i z tego właśnie tytułu wykupiła jej miesięczny pakiet na zajęcia tego właśnie rodzaju.
 Być może miała w tym swój drobny udział także późniejsza dyskusja o zgłębianiu tajników umięśnionych ciał zawodników. A może wydarzenia pewnego poranka, gdy okazało się, że Sakura nie ma pojęcia o jakichkolwiek metodach samoobrony, a jej jedyny sposób na wyjście z opresji to wrzask i zamknięcie oczu.
Możliwe, że biorąc to pod uwagę, Tem wyświadczyła lokatorce przysługę i faktycznie zrobiła to z czystej troski.
    Sakura jednak z kilometra potrafiła wyczuć spisek, szczególnie, gdy knuto przeciwko niej i jej życiowym ideałom. Miała taką zasadę, że z reguły świadomie nie pchała się w sytuację, które mogłyby narazić ją na utratę zdrowia bądź zęba.
Jedno spojrzenie na karnet, który otrzymała (mimo niechęci) wystarczył, by jej uprzedzenie eskalowało do niebotycznego poziomu, który dawno przestał liczyć się w kilometrach zniechęcenia.
   Nazwa “ZombieClub” patrzyła na nią drwiąco z usztywnionej karty członkowskiej.


    Pierwsze zajęcia zbliżały się nieuchronnie; czas nie spowalniał, bez względu na to, jak bardzo pragnęła zagiąć rzeczywistość. Czuła skurcze w brzuchu, oczywisty wynik stresu i zdenerwowania.
Wszystko było tak, jak przed rozpoczęciem pierwszego roku akademickiego. A wręcz gorzej. To było gorsze od egzaminu na prawo jazdy (którego nie zdała), oraz ustnych matur. Gorsze od chwili, gdy niefortunnie przefarbowała się na czerwono (czego konsekwencją pozostał sprany, różowy kolor którym wciąż jaśniała jej głowa. Błędy młodości)
    Idąc w stronę klubu miała przed oczami klarowny obraz wydarzeń który każdorazowo kończył się wezwaniem karetki pogotowia ratunkowego. Natomiast stojąc przed szerokimi drzwiami z jaśniejącym ponad szyldem, już niemal widziała nad sobą światłość bram niebiańskich.
 Odwracała się właśnie by odejść lub uciec, gdy niepostrzeżenie słońce, wraz z resztą świata przysłoniła jej czyjaś postać. Mając przed sobą obraz szerokiej, męskiej piersi i zarazem, w ogóle się tego nie spodziewając, najpierw wydała z siebie kakofonię dźwięków, którym na co dzień posługują się dzikie zwierzęta by dopiero później dobyć swojego ludzkiego głosu.
   Rzuciła spłoszone spojrzenie na twarz mężczyzny, ponurą i szarą, z ciemnymi włosami niedbale rozproszonymi na wietrze i wzrokiem patrzącym czujnie, oceniająco. Będąc sobą, nie mogła się nie wystraszyć.
   - P-Przepraszam! - wystękała, spuszczając wzrok i czym prędzej usiłując wyminąć przechodnia. Wtedy ten nieoczekiwanie odezwał się.
   - Twoje imię?
Na dźwięk głębokiego, szorstkiego głosu zatrzymała się raptownie i nim zdołała to przemyśleć, tępo wyrzuciła:
   - Sakura.
Sekundę później chłostała się w myślach i zastanawiała, jakim cudem dożyła swoich dwudziestych czwartych urodzin. Ten nieznajomy jej mężczyzna wydawał się niebezpieczny i niewątpliwie był silny. A ona z marszu podała mu swoją tożsamość i tylko uprzejme zrządzenie losu sprawiło, że nie wyrecytowała od razu miejsca swojego zamieszkania, pinu do karty oraz, że przy okazji, nie wyspowiadała się mu ze wszystkich swoich grzechów.
Zaczerwieniła się po czubki uszu i zacisnęła usta, z zamiarem nie mówienia już niczego więcej.
   - Idealnie.
      Napotkany brutal uśmiechnął się bez radości, gdy chwycił kompletnie zblazowaną dziewczynę za ramię i siłą bez użycia namiastki siły wciągnął ją do środka budynku, którego (zaraz po nim samym) Sakura obawiała się na chwilę obecną najbardziej.
    Oszołomiona dziewczyna krzyknęła, choć dźwięk ten szybko rozszedł się po pomieszczeniu, w którym się znalazła. Wyglądał na recepcję. Ciemne ściany oraz mroczny klimat tego miejsca potęgowało uczucie paniki, które ogarnęło ją po same czubki uszu.
     To, jak bardzo tajniki samoobrony są jej niezbędne, okazało się dopiero, gdy przemierzając korytarz niemal ciągnięta po podłodze nie miała żadnej sposobności, by się oswobodzić.
Mężczyzna trzymał ją stanowczo i parł do przodu jak rozpędzona cysterna.
     - Wykupująca kartę dziewczyna przestrzegła, że będziesz próbowała zwiać z lekcji oraz, że nie dysponujesz żadnymi sportowymi umiejętnościami. - powiedział, zerkając na wpół żywą ze strachu Sakure kątem oka. Niczym kat, który dogląda swojej przyszłej ofiary. - Nazywam się Kakuzo i jestem managerem Twojego personalnego trenera. Podaj mi swoją kartę członkowską i dowód osobisty.
    Przyswojenie tylu informacji, zrozumienie tego, co powiedział, nadążanie za nim, ciągłe utrzymywanie przytomności i jednoczesne przeszukiwanie torebki celem odnalezienia dokumentów to było zdecydowanie zbyt wiele jak dla jednej, niewielkiej Sakury. Wobec czego skupiła się na utrzymywaniu prostego kroku, gdy nagle pchnął drzwi a przed nimi rozciągnęła się duża, obficie wyposażona sala treningowa.
    Zewsząd rozciągały się worki bokserskie, sprzęt do ćwiczeń oraz ogromne sztangi. Na samym środku, na podwyższeniu znajdował się prawdziwy ring.
Sakura pierwszy raz w życiu widziała to na żywo.
   Nagły ruch w prawym rogu sali zwrócił jej uwagę. Worek bokserski kołysał się jeszcze, gdy ubrany jedynie w krótkie spodenki, umięśniony mężczyzna zrzucając z rąk rękawice kierował się w ich stronę. Pot perlił się na jego skórze, nadając jej blasku.
  Leniwy krok i pół uśmiech zdobiący jego twarz sprawił, że Sakura poczuła niespodziewaną i nagłą suchość w ustach i zarazem mokrość w odmiennym miejscu. Przeczesał ręką wilgotne, szare włosy zaczesując je w tył.
   - Masz ją? - odezwał się, nie kryjąc rozbawienia. Głęboki ton niemal zwalił ją z nóg; Ten cały Kakuzo musiał być na to przygotowany, bo do tej pory jeszcze nie puścił jej ramienia.
   - Ta.
   - Próbowała zwiać?
   - Ta.
   - Goniłeś ją?
   - Nie.
   - Dzięki Jashinowi! Już się bałem, że zrobisz widowisko.
   Kakuzu spojrzał na Hidana, jakby ten w jednej sekundzie zgubił wszystkie swoje (i tak niekompletne) klepki. Już chciał powiedzieć mu, że to nie on w tym duecie nieustannie robi z siebie idiotę i zwraca na siebie uwagę głośnym zachowaniem i wyrachowanymi tekstami, ale powstrzymał się. A raczej został do tego zmuszony, bo różowa istota obok niego wydała z siebie kolejny, dziwny odgłos. Oboje spojrzeli w dół.
  - Cześć. Ty zapewne musisz być Haruno Sakura. - Hidan wyciągnął w jej stronę dłoń. A ona wgapiała się w nią przez kilka sekund, zanim finalnie podała mu swoją. Silny uścisk którym ją obdarzył, niemal poprzestawiał jej kości - Ja nazywam się Hidan i będę twoim osobistym trenerem.
   - Na 10 zajęć - Zaznaczył ponuro Kakuzu - Każda następna będzie dodatkowo płatna.
   - Kakuzo jest moim menagerem i zarazem księgowym. Zajmuje się płatnościami i pełni także rolę seksi recepcjonistki przynajmniej do czasu, aż nie zatrudnimy kogoś kompetentniejszego. - Na dźwięk groźnego warknięcia wspólnika, Hidan posłał Sakurze figlarne oczko. - Może szukasz etatu, laleczko?
   - Potrzebujemy kogoś bardziej komunikatywnego. - Natychmiast skontrował Kakuzo, patrząc na Sakurę z góry i zarazem, całkowicie przekreślając ją pod tym względem. Fakt faktem, od czasu jej uprowadzenia z ulicy dziewczyna nie odezwała się ani razu - nie licząc momentów, gdy jej krtań opuszczały same dziwne oktawy.
Potencjalni klienci na pewno nie dysponują znajomością jej tajemnego języka. Tego był pewien.
    - Kakuzo, możesz nas zostawić?
    - Potrzebuję jej dowodu osobistego i karty członkowskiej. Bez tego nie zaczniecie.
  Bokser spojrzał na Sakurę znacząco a ta wręcz rzuciła się ku wnętrzu torebki, szybko wyciągając z niej niezbędne dokumenty. Podała je mężczyźnie. Burcząc coś pod nosem, brunet oddalił się powoli.
  Teraz zostali sami.
Sakura spojrzała na wysokiego zawodnika nieco speszona. Cisza niemal wrzynała jej się w uszy. Nieracjonalnie zapragnęła, żeby szorstki Kakuzo wrócił i dotrzymywał im towarzystwa swoimi uszczypliwymi uwagami.
   - Obiecuję, że gdy tylko zakończymy cały nasz trening pozwolę Ci położyć Kakuzo na matę i porządnie skopać mu dupę. - Hidan nagle zaśmiał się głośno i swobodnie wyciągając rękę poklepał ją po ramieniu tak mocno, że poczuła się jak gwóźdź wbijany w posadzkę. - Co ty na to, Sakura?
   W zetknięciu z tak bliskim kontaktem i zarazem, mogąc bez przeszkód podziwiać jego przystojną, emanującą męskością twarz o surowych rysach, które teraz łagodził szeroki uśmiech.. Sakura nie mogła się pozbierać.
Mając w pamięci obraz zmasakrowanej, zakrwawionej i zdeformowanej sylwetki którą pokazywano w telewizji, nie była w ogóle przygotowania na to, z czym przyszło jej się mierzyć.
Rozbudzone libido skakało jak na trampolinie, zaznaczając jej policzki ciągłymi uderzeniami gorąca.
   Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Hidan najpewniej odpowiednio zinterpetował jej zaintrygowanie, bowiem w jednej chwili wyprostował się, spinając swoje mięśnie. Chłopięcy uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
   - Na żywo to dopiero jestem efektowny, co nie? - zagaił figlarnie, ociekając pewnością siebie - Jak wrażenia?
    - Jesteś… - wydukała, zwilżając językiem zaschnięte wargi.
    - Niesamowity? Seksowny? Przystojny? Tak, wie..
   - Zagojony - wyrzuciła na bezdechu, obserwując, jak duma spływa z jego miny, ustępując miejsca zdziwieniu.
   - Co?
   - Twoja twarz. - sprostowała - Spodziewałam się, że będziesz miał krzywy nos i niedowład prawej powieki a tymczasem.. cóż… Całkiem nieźle się trzymasz.
 Hidan spoglądał na nią z rosnącym zażenowaniem.
    - Chyba wolę, gdy milczysz.

   - Zaczniemy od podstaw, czyli prawidłowego wymierzania ciosów.
   Mężczyzna, po tym, jak tylko Sakura przebrała się w strój sportowy od razu postawił ją przed największym workiem treningowym jaki tylko istniał na tej planecie. Nim się zorientowała wcisnął jej na dłonie bokserskie rękawice i stanął tuż za nią, tak blisko, że żar jego ciała palił ją w plecy. Zaczerpnęła głębokiego wdechu, gdy jego potężne ramiona objęły jej ręce, układając pod odpowiednim kątem.
Zapach dezodorantu pomieszany z męską wonią odurzył ją i zamroczył, więc w trzech czwartych w ogóle nie pojęła sensu ani znaczenia słów rozlegających się nad jej uchem.
   - …. I w ten sposób wykonujemy uderzenie. Rozumiesz?
   - Tak - Nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała.
   - Wobec czego na mój sygnał zaczynasz.
Z jej piersi niemal wydostał się żałosny jęk, gdy odsunął się na krok pozostawiając ją żałośnie pustą i samotną. Zimne powietrze owiało jej sylwetkę, trzeźwiejąc szalejące zmysły.
Chyba powinna znaleźć sobie chłopaka. Na widok pierwszej lepszej męskiej sylwetki dławi się własną śliną.
  Pokręciła trzeźwiąco głową.
I wykonała zamaszysty rozmiach, uderzając pięścią w worek i poniewczasie zdając sobie sprawę, że ów zaniósł się krzykiem. Spojrzała zdekoncentrowana na obiekt martwy. Była niemal pewna, że nie posiadają żadnych funkcji dźwiękowych.
  - He? - zdziwiła się i w poszukiwaniu odpowiedzi odwróciła w stronę boksera. O dziwo, leżał na ziemi i zwijał się w męczarniach.
  Ruszyła mu z pomocą. Rozłożony na łopatki, kurczowo trzymał się za gardło i na widok jej zmartwionej, pochylającej się sylwetki szeroko otworzył oczy i pełzowato, odsunął się w tył.
   - Co się dzieje? Jesteś na coś chory?! - Panika powoli przejmowała nad nią kontrolę.
Mimo jego sprzeciwu zdołała przedostać się do niego i kucnąć przy jego boku. - Masz jakiś atak?!
 Nagle rozkaszlał się gwałtownie, robiąc minę która świadczyła o wielkim cierpieniu.
  Wydał z siebie jakiś bulgotliwy dźwięk, mogący świadczyć równie dobrze o dławieniu się jak i próbie wołania pomocy. Żadna z opcji nie wydawała się optymistyczna.
Blada ze strachu Sakura, kilkukrotnie zawołała imię Kankuro.
Mężczyzna zjawił się szybciej, niż myślała i, ku jej zaskoczeniu, wcale nie podzielał jej obaw. Stanął w odstępie półtora metra, założył ramiona na piersi i objął ich dwójkę suchym spojrzeniem po czym szorstko obwieścił:
    - Jesteś tu od 5 minut i od razu celujesz w jego słaby punkt. Niezły początek.
    - Słucham?! Nic nie zrobiłam!
   - Uderzyłaś go.
   - Nie!
   - Uhhg… - wybełkotał Hidan
   - Wcale nie! - powtórzyła pewnie, bowiem to co powiedział zabrzmiało jak “Ależ tak”.
   - Łokciem - wymamrotał gardłowo, po raz pierwszy dobywając głosu. Brzmiał chropowato. Ciągle masując się po grdyce, podniósł się powoli. - Uderzyłaś mnie łokciem, gdy brałaś zamach.
   - Sam kazałeś mi uderzyć w worek!
  -  Miałaś zrobić to na mój sygnał! - burknął
  - Ah!
Chyba powiedział coś podobnego. Całkiem o tym zapomniała.
Kankuro oddalił się, kręcąc głową i narzekając na kompletne zmarnowanie czasu. A ona została. Sama jedna, taksowana przez oskarżające spojrzenie Hidana. Zmrużył oczy, jakby mało już była zdenerwowana i wyprostował ramiona wstając. Nagle wyrósł nad nią niczym lodowa góra.
  Sakura przełknęła ślinę i opuściła wzrok. Naszyjnik z kosą wiszący na jego piersi zwrócił jej uwagę. Przedtem, zbyt zafascynowana mięśniami męskiego brzucha zupełnie nie zwróciła na niego uwagi - teraz z braku laku, to właśnie na nim zatrzymała swoje spojrzenie.
   Duża i masywna, z trzema ostrymi zakończeniami i wykończona czerwonym akcentem. Nieoczekiwanie, patrząc na zdobiący go artefakt wystraszyła się.
   - Czy mam potraktować to jako rzucenie wyzwania?
   - Nie! Absolutnie, że nie! - zamachała panicznie rękami - To było niechcący!
   - Ewidentnie pchasz się do walki.
W jego oczach zalśniło coś niebezpiecznego. Sakura cofnęła się instynktownie, Hidan natychmiast podążył jej śladem.
   - To nieprawda.
   - Z przyjemnością skonfrontuję się z Tobą na następnych zajęciach. Tymczasem… - Podszedł do ringu i ściągnął z niego parę trenerskich łap, które nałożył na swoje dłonie. - Będziesz uderzać w moje ręce a ja ocenię, czy robisz to poprawnie. Moja uwaga: nie atakujemy łokciami. Używaj własnych pięści.
Na dźwięk tak jawnej uszczypliwości Sakura z trudem powstrzymała się od wymownej miny. Hidan musiał pojąć, co chodzi jej po głowie bo przykpiewczo uniósł do góry jedną brew po czym wskazał na bokserskie rękawice, które porzuciła gdy ruszyła mu na pomoc. Sakura sięgnęła po nie raczej niechętnie.
   - No już, przestań się ociągać. - ponaglił ją - Mogę cię zapewnić, że lenie dostają tutaj większy wycisk.
 
  Po zakończeniu treningu Sakura kierując się do wyjścia rzuciła Kakuzu krótkie “cześć”. Ten w odpowiedzi spojrzał na nią nieco zdziwiony; tak, jakby jej obecność była zastanawiająca i niepokojąca - a przecież sam ją tutaj wciągnął.
   - Nie jesteś dziewicą, prawda? - zapytał nagle, wpatrując się w nią nienaturalnie intensywnie. Zatrzymała się, nie wiedząc co myśleć o tym irracjonalnym pytaniu.
   - Nie.
Mężczyzna zamyślił się, a na jego lico spłynęła nagła ulga i zrozumienie.
   - To wyjaśnia, dlaczego nie złożył Cię w ofierze. - wymamrotał pod nosem. Cisza w przedsionku poniosła echo zdania wprost do jej czujnych uszu.
   - Co? - wykrztusiła
   - Co? - powiedział natychmiast, patrząc prosto w jej oczy z przerażeniem, którego przez sekundę nie zdołał ukryć. A potem skrył swoją uwagę w stertach dokumentów. - Następny trening pojutrze. Jeśli się spóźnisz albo znów będziesz zwlekać z wejściem do środka, twoje zajęcia zostaną skrócone o zmarnowane minuty.
   - J-Jasne. - Zmiana frontu na tak formalną skrępowała ją do tego stopnia, że podkuliła głowę, wymamrotała ciche słowa pożegnania i wyszła.




Ciąg dalszy nastąpi... ♥

Ps. Czy ktoś wyczuwa tu chemię? Choć trochę? Nie proszę o wiele. Jedna, mała iskra?
BŁAGAM.
Jak dla mnie, susza na pustyni 😂

10 komentarzy:

  1. Ejj, to miał być erotyk, a nie jakaś komedia! Popłakałam się ze śmiechu. XD
    Sakura jest taka nieporadna i niezdarna, że powaliła mnie na łopatki. I ten jej komentarz, że Hidan jest zagojony. Na jego miejscu przywaliłabym sobie takiego solidnego facepalma.
    Prorokuję, że będzie z Saku świetny wojownik. Znokautować genialnego zawodnika już za pierwszym uderzeniem... [gwiżdże z podziwem] no ładnie. Co z tego, że niechcący i przy zamachu... Liczy się efekt, prawda? :)
    Zapowiada się, że z wersji Sakury-sierotki, a nie Sakury-badassa będę bardziej zadowolona, więc nawet jak zamówienie było trochę inne, to bardzo mi się podoba co napisałaś.
    Hmm... chemia raczej jednostronna - od Hidana. Saku to nieogar taki. XD
    Nie mogę się doczekać tej konfrontacji na kolejnych zajęciach. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Pozdrawiam i ślę całuski. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Cię strasznie przepraszam. Po prostu nie umiem inaczej! XD
      Może, gdyby Sakura faktycznie była taką suką pisanie o elektryczności i chemii byłoby o wiele prostsze. Ale wtedy i relacja byłaby na bardziej zaostrzonym poziomie, na który nie wiem, czy moje skromne, dziewicze serce jest gotowe xD
      Może druga część wyjdzie mi bardziej z pazurem. Choć, gdy teraz tak na to patrzę... To będzie chyba przegrana sprawa XD

      Usuń
  2. Oh my my my xD Ja też się popłakałam ze śmiechu xD Najukochańszy moment to ten, w którym Sakura wyrzuca z siebie słowo "zagojony" - no po prostu mistrzostwo!

    No dobra, stwierdzenie o składaniu ofiary też było cudowne xD Nie mogę się doczekać kontynuacji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, oh nie... Miałyście się roztapiać ze słodyczy, napięcia, emocji, gorąca i seksualności. Tymczasem nie wiem czemu, śmiejecie się.
      Cios prosto w klatę.

      Usuń
  3. Próba mikrofonu! Raz dwa raz dwa, czy blogger mnie wpuści?
    Ok... choć początkowo zakrawało to na komedię (zagojony i nokaut - hit!) to ta ostatnia uwaga Kakuzu brzmi trochę niepokojąco O.O Ciekawe, ciekawe jak to będzie dalej ^^ A co do chemii ja bardziej widzę ze strony Sakury, ale za bardzo zmieszana ze strachem i nieogarem. Ej to ona jest z Sasuke czy to było nawiązanie do poprzedniego związku? Zapowiada się interesująco :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam wtrącić gdzieś mojego kochanego Saska.. Tak go tutaj malutko, na tym blogu! ;)

      Dziękuję za miłe słowa! ♥

      Usuń
  4. To miał być erotyk. Dziewczyny uważają to za komedię. Ja zaś uważam, że to jest UROCZE XD no Saku jest tutaj taka słodka, że omg XDDDD
    Generalnie, to uśmiałam się też, ale no XDD
    Czekam na następną część, bo nie ukrywam, że jestem zaintrygowana tym, w jaki sposób to pociągniesz NO I KIEDY BĘDĄ SEKSY HEHE

    OdpowiedzUsuń
  5. To niezły kurs samoobrony, Sakura wymiata :D
    Rozwaliła mnie jej nieporadność i teksty xD
    Narobiłaś mi ochoty na więcej, czekam na następną część :D

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG! Rozmowa dziewczyn na początku była zajebista! Niewymuszenie śmieszna, riposty Saku były takie w punkt i błyskotliwe i w ogóle uhh! Temari 100% pasuje na taką zagorzałą fankę walk, a tekst z byciem bez bokserek złoto.
    A Hidan... Hidan, Hidan, Hidan.... Hidan.
    Ja... Jestem zachwycona. Nie wiem o co kaman tam powyżej, ale reakcje Sakury na Hidana są sto pro thirsty, jest chemia i w ogóle! Klikłam sobie tutaj po tych speszialach halloweenowych z takim, a wbije sobie jeszcze punkcika i czytne coś o Hidanku jak już tak zaczyna mi się podobać i to była najlepsza decyzja w moim życiu, wypierdalam do drugiej części ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!