1.02.2021

Lokatorka [ShikaSaku] dla Uchihaseksualna | Występ gościnny Lacerta

Sakurze nie umknęło, że Shikamaru stanął jak słup soli i napiął się niczym struna. Wyciągnął rękę dość sztywno po niewielki liścik, a następnie przełknął ślinę. Atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała. Sakura poczuła się nieswojo, zupełnie jakby stała się świadkiem, czegoś niebywale intymnego.


Widziała w oczach Kakashiego zniecierpliwienie przeplatające się ze  zmęczeniem. Po raz kolejny poszła do biura z zamiarem zapytania się o nowe informacje dotyczące Sasuke. Obecny Hokage niemal przewrócił oczami. Sakura poczuła się zbyta i zupełnie zignorowana.

— Naprawdę żadnych wieści? – spytała z nadzieją w głosie, rozglądając się po pomieszczeniu.

Dookoła było mnóstwo papierów i wręcz niewysłowiony burdel. Hatake zdawał się w ogóle nie przykładać uwagi do porządku. Zupełnie inaczej niż za czasów wspaniałej księżniczki Tsunade. Ona musiała mieć wszystko na swoim miejscu, żeby w ogóle móc funkcjonować. Oczywiście sprawami organizacyjnymi zajmowała się Sakura. Wspominała ten okres z dozą sentymentu.

— Sasuke nie dawał znaku życia. W dalszym ciągu pozostaje zbiegłym ninja, którego poszukują nasze najlepsze odziały ANBU – wyrecytował niczym maszyna jej dawny mistrz. Sakura naprawdę uznała, że ma jej już po dziurki w nosie.

Nic dziwnego. Przychodziła w końcu codziennie. Była dla dawnego senseia niczym natrętny robak. Niby nieszkodliwy, a jednak zakłócający zwyczajowe funkcjonowanie.

— Dziękuję, Kakashi – odpowiedziała, wykonując standardowy ukłon. Dawny mistrz nalegał wręcz, żeby zwracała się do niego po imieniu. Wciąż czuła się z tym dziwnie, nie chciała jednak sprzeciwiać się jego woli. – Jeśli tylko otrzymasz jakieś informacje, proszę, żebyś mi je przekazał – poprosiła zrezygnowana.

Kakashi zlustrował ją uważnie od góry do dołu. Jakby poddawał uczennicę szczegółowej analizie. Sakura poczuła, że zalewa ją uporczywe gorąco. Było w tym geście coś niesamowicie intensywnego i… niestosownego?

Pokręciła nieznacznie głową. Już kompletnie wariowała od tego oczekiwania.

— Oczywiście – obiecał po dłużej chwili, zaczynając przeglądanie jakieś papierów. Na biurku znajdowało się kilka wysokich stosów makulatury. – Shikamaru, chodź tutaj.

Do pomieszczenia wkroczył młody Nara. Skorzystał z „tajnego” tylnego wejścia,  którego Haruno używała wielokrotnie, będąc na posłudze u Piątej.  Shikamaru wydał się Sakurze niesamowicie zmęczony i wypompowany. Jakby zupełnie stracił wszelkie pokłady żywotności. Jego ubranie było całkowicie pogniecione, długi piaskowy płaszcz zwisał smętnie, a pod oczami tkwiły wielkie, sine półkola. Zauważyła również, że nie golił się przez kilka dni. Podszedł do biurka niczym skazaniec zmierzający na egzekucję.

Sakurę mimowolnie zalało współczucie i ogromne pokłady empatii. Jak ona to dobrze znała za czasów Tsunade Senju! Na samo wspomnienie wzdłuż kręgosłupa przeszły ją złowieszcze ciarki. Pomyślała, że Shikamaru i tak ma szczęście – Kakashi Hatake nie posiadał ciężkiej pięści, gotowej przywołać każdego delikwenta do porządku.

— Jest dla ciebie wiadomość od Temari no Sabaku – poinformował obojętnie Kakashi, nie zaszczycając swojego doradcy nawet krótkim spojrzeniem.

Sakurze nie umknęło, że Shikamaru stanął jak słup soli i napiął się niczym struna. Wyciągnął rękę dość sztywno po niewielki liścik, a następnie przełknął ślinę. Atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała. Sakura poczuła się nieswojo, zupełnie jakby stała się świadkiem, czegoś niebywale intymnego.

— Coś jeszcze? – spytał młody Nara z pozoru zwyczajnie i luźno, zerkając na Sakurę kątem oka. Tym bardziej się speszyła.

A może jednak wszystko sobie ubzdurała?

— Właściwie to tak – Hatake westchnął ciężko, wyciągając z bałaganu kolejne dokumenty. – Niedawno otrzymałem kosztorysy dotyczące odbudowy pozostałych czterech wiosek. Chcą się z nami skonsultować odnośnie remontów i ewentualnej współpracy gospodarczej po Czwartej Wielkiej Wojnie. Kirigakure prosi nas wręcz o pomoc finansową. Oczekuję od ciebie rzetelnej analizy oraz skonstruowania korzystnego dla Konohy bilansu. Nie możemy narazić naszego ukochanego domu na straty finansowe, prawda? – Hatake wbił w swojego doradcę stalowy wzrok.

Shikamaru zdawał się Sakurze jeszcze bardziej zapaść w sobie po tych słowach. Mając świadomość, że to tak naprawdę nie są jej interesy, odwróciła się plecami, po czym wyszła z gabinetu Szóstego.

I tak żaden z nich nie zaszczycił jej więcej spojrzeniem.

 

***

Sakura była wyczerpana, podirytowana i na domiar złego piekielnie głodna. Z samego rana poszła do szpitala, gdzie czekało ją istne urwanie głowy. Nie zaistniała sposobność wypicia nawet małej kawy. Ledwo zdążyła się wysikać, a już asystentka Megumi wołała ją na zabiegowy. Mimo tego natychmiast po skończeniu obowiązków udała się do biura Hokage – tam również nie uświadczyła żadnych pozytywnych wiadomości.

Westchnęła ciężko, przemierzając skąpane w zachodzącym słońcu ulice Konohy. Co jakiś czas musiała jednak zwolnić, ponieważ witało się z nią mnóstwo ludzi. Wielu z nich znała z sali przyjęć. Po wojnie kiedy Tsunade wyjechała, Sakura otrzymała „w spadku” szpital. To spowodowało, że chcąc nie chcą wszystkie napotkane twarze zdawały się choć w minimalnym stopniu znajome. Choć płaciła za to ogromną cenę. Całe ciało bolało ją z przepracowania. Niemniej nie zamieniłaby bycia lekarzem na cokolwiek innego. Od kilku lat czuła podskórnie, że wreszcie odnalazła własne miejsce we wszechświecie i coś, w czym stała się naprawdę dobra. Już sam ten fakt rekompensował wszelkie niedogodności i wyrzeczenia związane z wykonywaną profesją.

 Sakura skręcała niemal machinalnie w każdą z uliczek, znając drogę do domu na pamięć. Mimo że mieszkała w kawalerce niecały miesiąc, zdążyła się przywiązać do nowej przystani, w której rozpoczynała dorosłe życie. Blok, w którym mieściło się dziesięć niewielkich mieszkań, wzniesiono kilka miesięcy temu na obrzeżach wioski. Z początku obawiała się, że nic z tego, ale długoletnia znajomość z Naruto oraz Kakashim pozwoliła jej bezproblemowo kupić własne cztery kąty. Dom, w którym do tej pory mieszkała z rodzicami, został sprzedany, a oni sami przeznaczyli zysk, na urządzenie się w całkowicie nowym miejscu. Nie miała o to do nich żalu. Podczas, gdy ona szybko zaklimatyzowała się, jej opiekunowie czuli się tylko coraz bardziej wyobcowani wśród profesjonalnych ninja.

Kiedy znalazła się na swoim rejonie, coś mocno wzbudziło jej niepokój. Ponad budynkami niedaleko unosił się dym. Bardzo dużo dymu. Dostrzegając go, natychmiast zaczęła biec, a dotychczasowe zmęczenie całkowicie ustąpiło miejsca strachowi oraz panice, które napinały mięśnie głęboko pod skórą.

W momencie dotarcia na miejsce zrozumiała, że blok, do którego niedawno się wprowadziła, płonie żywym ogniem. A przynajmniej jedno z mieszkań. Ciężki, duszący dym wydobywał się z mieszkania mieszczącym się pod jej własnym. Ogień nie dość, że zdawał się trawić przystań sąsiada, to dodatkowo wspinał się po elewacji, zaczynając niszczyć jej własny kąt. Dwa okna w kawalerce Sakury pękły i roztrzaskały się, sprawiając, że czad dostawał się do środka naznaczając każdy najdrobniejszy element.

Nie wiedząc co ma o tym myśleć i całkowicie nie kontrolując swoich ludzkich odruchów krzyknęła. Nie spostrzegła nawet, że weszła w tłum gapiów. Każdy z mieszkańców z nieskrywanym zaciekawieniem, obserwował dalszy rozwój wydarzeń.

— Sakura, dziecko drogie – Haruno poczuła, że ktoś ją szarpie energicznie za zapadnięte wówczas ramiona.

Spuściła głowę w dół. To była jej sąsiadka z parteru. Mała, drobna i wyraźnie już wiekowa kobieta. Kiedy Sakura się wprowadziła, ta od razu przyszła do niej z naręczem ciasteczek własnej roboty.

— Pani Hashi – odezwała się słabo, wbijając w sąsiadkę zrozpaczony wzrok. – Co się stało?

Kobieta popatrzyła na nią wyraźnie zatroskana. Sama mieszkając na parterze, raczej nie musiała się o nic martwić. Sakura znów zerknęła na budynek. Lokum starszej pani zdawało się nietknięte. Nie to co u niej. A już tym bardziej u Ichigo.

Wtedy powróciła jej jasność umysłu.

— Czy są jacyś ranni? Co z Ichigo? – spytała, gorączkowo rozglądając się na boki.

Przed blokiem znikąd zmaterializowały się tłumy. Sakura nie miała pojęcia, że wpadła w aż taki letarg. Już teraz grupa ninja używała wodnych jutsu, aby ugasić szybko pożar. Za to Kiba ze swoim Akamaru zdawali się szukać przyczyn nieszczęścia.

— Spokojnie – odparła, głaszcząc ją po ramieniu – Dał radę wybiec o własnych siłach. Mówił, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.

Sakura odetchnęła, ale jednocześnie miała wrażenie, że dzień choć ciężki, dopiero się dla niej zaczyna.

— Dziękuję, pani Hashi. Dziękuję – uśmiechnęła się, przytulając staruszkę życzliwie.

 

***

Nie pozwolili Sakurze wrócić do mieszkania. Ostatecznie nie ustalono przyczyn pożaru. Mógł to być zarówno ogromny błąd lokatora, jak i wada instalacji elektrycznej. Ichigo zapewniał, że czytał książkę w salonie, gdy dym zaczął wydobywać się z kuchni. Policja musiała jednak przeprowadzić dokładniejsze śledztwo. W związku z wszystkimi niewiadomymi, uznano, że… najlepiej będzie ich wyrzucić.

Pamiętała jak przez mgłę, że gorączkowo się awanturowała. Spotkało ją zdecydowanie za dużo nieszczęść dzisiejszego dnia. Gdy sprawa już nieco ucichła, wspięła się sprawnie na pobliskie drzewo, co pozwoliło na ocenę strat. Podłoga w jej lokum stała się czarna, a meble lekko osmolone. Już nie wspominając o smrodzie, przez który się wręcz dusiła, choć przecież nie weszła do środka. Nie chciała wiedzieć, jak tragicznie musiało być w mieszkaniu na dole, gdzie rozegrała się cała masakra.

Zeszła z drzewa na ziemię, mając nogi niczym z waty.

— Pozwolę ci tam wejść, ale tylko na chwilę. Dym będzie unosił się jeszcze długo. Weź najpotrzebniejsze rzeczy: pieniądze, dokumenty. Ciuchów nie. I staraj się nie wdychać tego ciężkiego odoru.

Płakała, gdy zbliżył się do niej Kiba, żeby poinformować o wszystkim. I o ile miała świadomość, że to jego praca, absolutny obowiązek, to walczyła z chęcią walnięcia Inuzuki w twarz. Śmierdział mokrym psem, a poza tym wyjątkowo irytowała ją ta beztroska mina.

Chcąc nie chcąc zrobiła tak jak zalecił. Wzięcie dokumentów wraz z pieniędzmi nie zajęło dużo czasu.

Ale co teraz? Nie miała właściwie gdzie się podziać. Naruto mieszkał już z Hinatą, która trwała w stanie błogosławionym. Sami nie posiadali zbyt dużego mieszkania. Poza tym nie czułaby się dobrze – raczej jak takie piąte koło u wozu.  Sytuacja wyglądała podobnie w przypadku Ino. Niedawno kupiła dom z Saiem, a jej brzuch przypominał ogromną piłkę, zupełnie jakby w środku znajdowały się bliźniaki. Kolejni państwo młodzi.

No ale jak nie u nich to gdzie?

Przeklęła pod nosem. Głód doskwierał Sakurze na tyle mocno, że wariowała. Uznała więc, że najlepiej postawić wszystko na jedną kartę – najeść się i upić w swoim ulubionym lokalu, z pomocą zgarniętych z domu środków. Po pijaku zdecydowanie lepiej się myśli. Zresztą wiedziała już z doświadczenia, że jak sobie chlupnie, to chociaż przestanie się trząść jak osika.

Gorzej już nie będzie. To niemożliwe.

Bar należał do młodego małżeństwa, którzy przyjechali do Konohy zaraz po wojnie. Miejsce było dość małe, a w wystroju minimalistyczne. Sakura jednak zawsze widziała w nim coś uroczego i od pierwszej wizyty pokochała klimat. Z niewielkiego radia zawsze leciała spokojna, nastrojowa muzyczka, a w menu figurowały tradycyjne dania wraz z deserami. Nie brakowało również alkoholu. Po latach spędzonych z Naruto w Ichiraku, czuła już mdłości na sam zapach ramenu. Cieszyła się więc z alternatywy.

Zajęła swój ulubiony stolik tuż się przy oknie, niedaleko radia. Poza tym uwielbiała siedzieć w najdalszym kącie, z którego bez problemu obserwowało się resztę pomieszczenia. Od razu zamówiła ulubioną potrawę oraz alkohol. Dużo alkoholu.

Powstrzymywać się nie zamierzała.

Zjadła ogromną porcję mięsa wraz z ryżem. Następnie wychyliła siedem kolejek sake. Oczywiście cel na dzisiaj był znacznie ambitniejszy. Kiedy jednak zamawiała kolejną porcję procentów, zauważyła, że do baru wchodzi Shikamaru. I może nie zwróciłaby na niego zbytniej uwagi, gdyby nie to, że wyglądał bardzo źle i posępnie.

Usiadł na stołku centralnie przy ladzie. Choć słowo „usiadł” raczej nie pasowało. On na nie upadł. Jakby kompletnie utracił wszystkie siły. Ubranie było bardziej pomięte niż w gabinecie Hokage, a worki pod oczami jeszcze okazalsze. Do tego z jego kitki na czubku głowy, groteskowo wylazło kilka pasm czarnych włosów. Trochę przetłuszczonych ponadto.

Zaobserwowała, że Shikamaru także zamawiał alkohol.

Sakura uśmiechnęła się, porywając ze stolika zamówioną, prawie już dopitą, buteleczkę sake.

— Dla mnie jeszcze raz to samo! – zawołała trochę głośniej niż wypadało, kierując się w stronę lady.

— Sakura? – odezwał się zaskoczony Shikamaru, lustrując jej postać od góry do dołu.

— Można się dosiąść? – spytała dziarsko, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie czekając na odpowiedź, umościła się na stołku obok i przysunęła tak blisko Nary, że zaczęli niemal stykać się ramionami.

— Można – odpowiedział już po fakcie, lekko unosząc kącik ust. Zaraz potem porwał swoją pierwszą kolejkę sake.

Sakura nie miała zamiaru pozostawać w tyle. Zresztą… po takiej ilości alkoholu wszystko już przestało mieć dla niej znaczenie.

— Nie najlepszy dzień, co? – zagaiła, patrząc na niego uważnie. – Kakashi daje w kość? – dopytywała.

— Skąd taki wniosek? – westchnął ciężko.

— Masz minę, którą już wielokrotnie robiłam, gdy rządziła Tsunade – skrzywiła się. – Jakby umarła w tobie jakakolwiek chęć do życia.

Shikamaru prychnął z rozbawienia. W Sakurze wywołało to dość miłe odczucie. Przynajmniej on się dziś rozweseli.

— Wszystko jest na mojej głowie – wyżalił się, wychylając alkohol. – A Kakashi czyta sobie książki i udaje, że coś robi.

— Brzmi znajomo – zgodziła się z nim. – Nie martw się, gorzej już nie będzie – dodała z wyraźną ironią w głosie.

— Tsunade chociaż pracowała w szpitalu – przypomniał. – Można ją jakoś usprawiedliwić, ale Kakashiego? Co on ma niby innego do roboty?

— Czyta – odpowiedziała jak gdyby nigdy nic, wzruszając obojętnie ramionami. – Kto sobie poradzi z tymi obowiązkami lepiej jak nie ty, Shikamaru? – znów zerknęła w stronę przyjaciela, uśmiechając się pokrzepiająco.

 — Może i tak, ale to strasznie upierdliwe – po wypowiedzeniu tych słów napił się sowicie.

— Zgadzam się w zupełności. Cieszę się, że już mnie to nie dotyczy.

— A czego najbardziej nie lubiłaś? – spojrzał na Sakurę z autentycznym zaciekawieniem.

Zastanowiła się przez chwilę pocierając podbródek i wznosząc zamyślone oczy ku górze.

— Chyba… tej dostępności dwadzieścia cztery godziny na dobę – orzekła wreszcie z goryczą.

— To jest strasznie męczące. Do tego Kakashi nie zna się na organizacji. Oczywiście muszę wszystko porządkować i spinać, żeby wiedział co do czego – wyznał zrezygnowany, wpatrując się gdzieś w przestrzeń.

— Tsunade akurat nie miała tego problemu, choć też nieraz musiałam za nią grzebać w papierach. Raz nawet… — Sakura przerwała, spinając się cała. – Jeszcze alkoholu poproszę – krzyknęła w stronę właściciela.

— Co takiego się stało? – dociekał Shikamaru, po raz kolejny zaintrygowany. Pochylił się wręcz niebezpiecznie w stronę Haruno.

– Ale tutaj ciepło – wyartykułowała zamiast odpowiedzi, odpinając górne guziki w swojej czerwonej tunice. – Powinni zainwestować w klimatyzacje, nie uważasz? – spytała, wyraźnie zainteresowana odpowiedzią na to konkretne pytanie.

— Odpowiedz – zignorował całkowicie mężczyzna, wlepiając w nią uważne spojrzenie. – Nie wypada tak nagle przerywać – uśmiechnął się zawadiacko, porywając następną dawkę sake ze śnieżnobiałego blatu. Wpatrywał się w nią z taką intensywnością, że aż spąsowiała niczym głupia niedoświadczona nastolatka.

— Nie mogę – odparowała z wyraźną złością. – Nie powinnam – zawyrokowała, odwzajemniając świrujący wzrok. Miał informować, że jeśli Shikamaru zada pytanie jeszcze raz, to dostanie solidnie w łeb. Aż zatrzęsie się ziemia.

Chyba zrozumiał, bo zapadło między nimi milczenie na dłuższą chwilę. Nie żeby to Sakurze przeszkadzało. Raczej z lubością oglądała się dookoła, zauważając na ścianach obrazy ilustrujące sceny z mitologii, czy wsłuchując się w subtelną muzyczkę, która zawsze koiła jej zszargane nerwy.

 — Chciałbym… – zawahał się przez chwilę, drapiąc tył głowy. – Chciałbym czasem rzucić to wszystko w cholerę – wyznał nagle Nara, przerywając ciszę. Zdawał się wyjątkowo przygnębiony i zmęczony życiem.

Kunoichi aż się wzdrygnęła, do tej pory krążąc po własnych przemyśleniach.

Zamyśliła się na chwilę, słysząc te słowa. Jej mózg powędrował na konkretne tory. Bardzo często miewała podobne myśli, choć osobiście kochała obrany zawód. Jednak człowiek pozostawał tylko człowiekiem. Czuła to w kościach, zwłaszcza po dzisiejszych wydarzeniach. Nagle odniosła wrażenie, że ją mdli. Odstawiła na moment swój przydział sake. Znów poczuła łzy, cisnące się pod powiekami. Ale ona była miękka. To takie upierdliwe. Shikamaru na pewno by tak powiedział, będąc w jej położeniu.

— Co się stało? – zapytał cicho, jakby obawiał się, że ją spłoszy. Samo to skojarzenie wydało się Sakurze absurdalne. Jednak nie odpowiedziała. – Sakura, co się stało? – spytał dobitniej, kładąc nacisk na jej imieniu.

— Nie doszła do was wiadomość o pożarze? – wyartykułowała z nagłą pretensją, patrząc na bruneta szklącymi się oczyma.

Na chwilę zamarł, jednak po chwili zobaczyła na jego twarzy zrozumienie.

— Cholera… mieszkasz tam?

— Mieszkałam – poprawiła gorzko. – Wiesz, może przesadzam, ale nie chcę ani się wpieprzać w związek Ino, ani w małżeństwo Naruto. Jak intruz jakiś. Dobrze wiesz, że każdy spodziewa się dziecka.

W przypływie irytacji i gniewu napiła się ponownie.

— Najbardziej to mnie boli, że mieszkałam tam ledwie miesiąc. A kupiłam tę kawalerkę za własne pieniądze – znów się napiła. – Nie mam już oszczędności.

Shikamaru złapał ją zdecydowanym ruchem za nadgarstek. Było to dość niespodziewane, ale okazało się całkiem przyjemne. Taki nienachlany kontakt z drugim żywym organizmem.

— Starczy – spojrzał na nią z nieukrywaną pretensją. – Albo jeśli chcesz pić więcej, to coś zjedz. Konkretnego – zaznaczył.

Na widok tego stalowego wzroku Shikamaru przeszły ją ciarki. Od razu przypomniał się jej Uzumaki. Blondyn spojrzał tak na nią, gdy wyznała mu fałszywą miłość.  Tym oto sposobem Haruno odniosła wrażenie, jakby kolejny raz przed czymś uciekała. Jak parszywiec. Nienawidziła tego skojarzenia. Nienawidziła mimowolnego powrotu do tej sytuacji.

— Nie będę już piła. Dzięki – oznajmiła kategorycznie, dając znak właścicielowi lokalu. – Poproszę rachunek – krzyknęła, machając ręką.

Wstała na chwiejnych nogach, szukając pieniędzy w kieszeni ciasnych, białych spodni. Kiedy znalazła naręcze banknotów, rzuciła je bezmyślnie na blat, po czym udała się do wyjścia z lokalu. Nie spojrzała na Shikamaru.

Za daleko jednak nie uszła, kiwając się co jakiś czas na prawą stronę. Dodatkowo uznała, że chyba boli ją kolano w prawej nodze i lekko się ugina.

— Dokąd niby pójdziesz? – dotarło do niej niczym echo. Shikamaru wybiegł za nią po zaledwie kilku minutach. – To głupota, cokolwiek zamierzasz.

— Musisz być tak natrętny? – zapytała wściekle. – Już wystarczająco zrobiłeś – odburknęła.

— Dokąd pójdziesz? – powtórzył znów niezrażony, zrównując z nią kroku. Jakby jej nie usłyszał. Albo co gorsza kolejny raz zignorował.

— Nie wiem – powiedziała słabo, zapadając się w sobie. – Czy to ważne? – zerknęła w jego kierunku wyraźnie zagubiona. Odniosła wrażenie, że oczy Shikamaru pod wpływem alkoholu intensywnie błyszczą. Były takie inne, niewinne oraz intrygujące zarazem.

Serio. Musiała się już położyć.

— Proponuje ci wikt i opierunek u mnie. Mieszkam w kawalerce, ale poza kanapą zaopatrzyłem się również w łóżko – spojrzał na nią już bardziej życzliwie. – Starczy miejsca dla nas obojga.

— Nie będę ci przeszkadzać? – zapytała niepewnie. Nigdy nie było między nimi jakieś szczególnie silnej więzi.

— Zwariowałaś? Od śmierci ojca ciągle mieszkam sam. Przyda mi się wreszcie trochę towarzystwa – oznajmił gładko. – Umiesz grać w shogi?

— Umiem – potwierdziła krótko. – Nawet lubię – dodała pijackim czknięciu. Lekko się zachwiała. Znowu.

— To dobrze się składa. Ino czy Choji nigdy za tym nie przepadali – poinformował wyraźnie rozczarowany, dając Haruno podparcie w postaci włożenia jej ręki pod pachę. Sakura ledwo trzymała się na nogach.

Kunoichi nie wiedziała co ją do tego skłoniło, ale po ledwie chwili zgodziła się na propozycję zamieszkania. To pewnie ten nieszczęsny alkohol.

 

***

Niewiele pamiętała na kolejny dzień. W sumie bardzo bolała ją głowa. Z początku nie wiedziała nawet gdzie się znajduje. Wydarzenia z wczoraj, ogromne zmęczenie, a przy tym zaledwie jeden posiłek, popity sporą ilością alkoholu, całkowicie zwaliły ją z nóg. Im dłużej jednak chodziła po salonie w tę i z powrotem, tym jej myśli stawały się bardziej klarowne. Wzięła gorący prysznic, ubrała się, a następnie okazała na tyle bezczelności, że zjadła co nieco z niewielkiej lodówki. Jakież było zaskoczenie Sakury, gdy dopiero po ogarnięciu się, znalazła niewielki liścik. Leżał na stoliku znajdującym się ledwie kilka centymetrów od kanapy, na której przyszło jej spać.

 

Mam nadzieję, że czujesz się dobrze. Wyszedłem do pracy. Zjedz coś wreszcie. Możesz się rozejrzeć, ale nie przestawiaj niczego. Odnajduję się wyłącznie we własnym chaosie. Wszelkie inne kombinacje są okropnie upierdliwe.

Na szafce przy wyjściu są Twoje pieniądze.

Po południu może zagramy?

 

Po przeczytaniu tej wiadomości zerwała się na równe nogi, ruszając pędem w kierunku korytarza. Faktycznie, znalazła tam zwitek banknotów. Wczoraj rzuciła je wszystkie na blat i wyszła. Gdy policzyła fundusze niczego nie brakowało. Nie umiała pohamować zalewającego ją uczucia wdzięczności.

Shikamaru nie dość, że uratował jej majątek, to w dodatku opłacił rachunek.

Dziękuję, Shikamaru powiedziała w myślach, a na jej twarzy wykwitł szczery uśmiech, choć przyjaciel nie mógł go przecież w żaden sposób zobaczyć.

Sakura po krótkiej refleksji postanowiła skorzystać z propozycji gospodarza i rozejrzała się po mieszkaniu. Nie było duże. Salon w którym przyszło jej spać połączono z kuchnią. Do tego mała łazienka, korytarz z mnóstwem gratów niewiadomego przeznaczenia oraz sypialnia Shikamaru robiąca jednocześnie za gabinet. Nic nadzwyczajnego właściwie. To co jednak przyciągało z pewnością uwagę, to metalowa ogromna szafa na dokumenty, która zajmowała całą ścianę w sypialni – miała identyczną w szpitalu. Nie sposób było przegapić również tablicy korkowej, która wisząc dumnie nad biurkiem, zdawała się wręcz tonąć pod mnóstwem karteczek zapisanych dość koślawym, niechlujnym pismem.

Gdy Sakura podeszła bliżej, zorientowała się, że jedna z pinezek przytwierdza do tablicy obszarpany kawałek… zdjęcia? Zmarszczyła brwi, biorąc nieszczęsny śmieć do ręki. Raczej nie dało się nic z  niego wyczytać. Nie myśląc wiele, nachyliła się nad koszem obok biurka z zamiarem wyrzucenia. Wtedy zobaczyła, że w środku spoczywa wiele innych mniejszych bądź nieco większych kawałów poszarpanej fotografii.

Temari? Powiedziała zdziwiona do siebie. Tak, to z pewnością ona pozowała do zdjęcia, którego szczątki Sakura miała teraz przed sobą. Tych charakterystycznych blond kitek oraz wielkiego wachlarza, nie dało się wyprzeć z pamięci.

Nie chcąc być zanadto ciekawska, wyszła z pokoju.

W całym mieszkaniu panowała czystość i nigdzie nie zależał kurz ani brudne naczynia. Mimo tego dookoła znajdowało się mnóstwo pierdółek, ułożonych w niewyjaśnionych dla Sakury kombinacjach. Nie brakowało również ciuchów, poskładanych mniej lub bardziej niedbale we wszystkich pomieszczeniach. Cóż, mieszkanie okazało się takim, jakich wiele w Konoha. Niemniej lenistwo Shikamaru wciąż dawało o sobie znać.

Pamiętając jednak o słowach przyjaciela, zostawiła wszystko na swoim miejscu.

 

***

— Naprawdę nie musiałaś, Sakura – oznajmił zdziwiony Shikamaru, wchodząc do salonu. – Zrobiłaś to wszystko sama? – dodał, rozglądając się dookoła. Szczególną uwagę, zwrócił na stół. Znajdował się na nim trzydaniowy obiad.

— Tak – odparła lekko skrępowana, sama nie wiedząc dlaczego. – Chciałam się odwdzięczyć za gościnę. Mam nadzieję, że jesteś głodny?

Z początku jego twarz nie wyrażała nic poza zaskoczeniem. Jednak po wykonaniu kilku kroków w stronę stołu, uśmiechnął się, a jego oczy przybrały inny, bardziej intrygujący wyraz. Dla Sakury był to dość nietypowy widok. Przywykła do Shikamaru, który raczej nie zaraża optymizmem, a przy tym sprawia wrażenie, jakby nic go nie obchodziło.

— Dziękuję, chętnie zjem – odpowiedział lekko, siadając przy stole. –Przygotowywanie tego wszystkiego musiało być dość upierdliwe.

— Ależ skąd – machnęła ręką również siadając. – Nawet lubię gotować. Tym bardziej, że miałam dzisiaj wolne w szpitalu.

 Siedzieli tak przez dłuższy czas, prowadząc lekką, niezobowiązującą rozmowę. Sakura poczuła po upływie kilku chwil, że schodzi z niej całe napięcie. Shikamaru również wyglądał na wyluzowanego, popijając co jakiś czas zieloną herbatę oraz zerkając na Sakurę znad talerza. Znów trochę ponarzekali na swoje obowiązki, ale miało to zdecydowanie przyjemniejszy wydźwięk niż wczoraj. Parokrotnie niewielkie pomieszczenie wypełnił ich śmiech. Po skończonym posiłku uprzątnęli naczynia wspólnie.

— Było bardzo smaczne, dzięki – uśmiechnął się, wycierając ostatni talerz. – W sumie nikt dawno dla mnie nie gotował – przyznał, drapiąc się z lekkim zakłopotaniem po głowie.  

— Nie ma problemu – odparła. Sakura cieszyła się, że znalazł się ktoś, kto docenił jej starania. Odwiesiła na haczyk niewielki ręczniczek.

Wrócili od razy do salonu, siadając wspólnie na niewielkiej sofie.

— Pewnie jesteś ciekawa, co z twoim mieszkaniem – zmienił nagle temat, patrząc na nią z lekkim uśmiechem. – Na razie trwają ustalenia, co się dokładnie stało. Niemniej zdecydowałem się już sporządzić odpowiednie papiery. Niezależnie od wszystkiego będziesz miała zapewnione odszkodowanie.

— Tak? To wspaniale! – ucieszyła się, nie mogąc powstrzymać radości. Uścisnęła Shikamaru, zanim dotarło do niej, co konkretnie robi. Poczuła, że spiął się nieznacznie, ale trwało to raptem sekundę. Sama odsunęła się od niego już dość niezgrabnie.

Odchrząknęła lekko.

— A co z Sasuke? – słowa te opuściły jej usta zdecydowanie zbyt szybko. Serce znów przyspieszyło tempa.

— Nic. Zupełnie nic – wyartykułował bez emocji. Jego wzrok nagle przygasł. – Sakura, dlaczego ty to sobie właściwie robisz? – spytał jakby w przestrzeń.

Nie zrozumiała. Albo raczej nie chciała rozumieć, co go to właściwie obchodziło. To była wyłącznie jej sprawa. Nikt poza nią nie potrafił pojąć tych uczuć. Poczuła w środku wielkie wzburzenie, choć przecież Shikamaru w żaden sposób jej nie zaatakował. Chyba nawet nie spodziewał się odpowiedzi, ponieważ zobaczyła jak wstaje, żeby założyć swój długi płaszcz.

— Miałeś tak kiedyś, że czułeś się rozerwany w środku na dwie części? – spytała zamiast wybuchu wściekłości, choć jej policzki stały się krwistoczerwone.

Shikamaru spojrzał na nią wnikliwie, przystając.

— Możliwe.

— A czy czułeś, że nie jesteś do końca sobą właśnie przez to?

— Nie.

— To w takim razie mnie nie zrozumiesz.

Między nimi nastała wyjątkowo krępująca cisza. Przynajmniej Sakura tak to odebrała, zapadając się lekko w kanapę. Nie spodziewała się więc, że chwilę później zobaczy twarz Shikamaru. Bardzo blisko swojej. Intensywność jego spojrzenia mogłaby wypalić dziurę na wylot. Odniosła takie wrażenie, a jednak nie wiedzieć czemu, ciało wciąż pozostawało nienaruszone.

— Niezależnie od tego co się w twoim życiu dzieje, zawsze jesteś sobą. W pełni sobą. Nigdy przed tym nie uciekniesz Sakura. Ponadto uzależniając swoje życie od drugiej osoby nie będziesz szczęśliwa. Nigdy. Musisz wydostać się z tej iluzji – zamilkł, nie spuszczając z niej wzroku, jakby chcąc nadać znaczenie własnym słowom. –  Jeśli oczywiście chcesz przetrwać.

Po tej odpowiedzi oddalił się i zostawił ją samą. Wszystko stało się tak szybko, że Sakura miała wątpliwości, czy w ogóle kiedykolwiek zaistniało.

Nigdy już jednak nie zapytała Shikamaru o Sasuke.

 

***

Nie wrócili do tego tematu. Oboje udawali, jakby nic się nie stało. Mieszkali razem, rozmawiali, śmiali się, dzielili domowymi obowiązkami. Sakurę dziwiło, jak szybko nadeszło przyzwyczajenie. Nie krępowała się już wcale mieszkać z nim, choć starała się dać Shikamaru jak najwięcej przestrzeni. Nie zaczepiała go więc, gdy zamykał się w gabinecie.

Zaczęli również razem grać w shogi. A że w domu nie zostawało zbyt wiele przestrzeni użytkowej poza rzeczami pierwszej potrzeby, zawsze rozgrywali pojedynek na dworze. Nawet kilka partii przy wystarczającej ilości chęci oraz czasu. Lubiła grać z Shikamaru, choć rzadko odnosiła zwycięstwo. Stało się tak co prawda parokrotnie, ale Sakura czuła wówczas podskórnie, że Shikamaru daje jej fory. Tym bardziej, gdy lustrował postać swojej przeciwniczki, czekając na kolejny ruch z rosnącym napięciem. Ruch, który udowodni mu, że Haruno dostrzegła jego celowy błąd.

Kiedy Shikamaru grał, aura wokół niego ulegała zmianie. Pozostawał nieustannie skoncentrowany, jakby chodziło o jego własne życie. W momentach gdy łączył palce obu dłoni wyglądał najbardziej intrygująco. Sakura wówczas bezkarnie wpatrywała się w bruneta, mając świadomość, że gdy ten zamyka oczy,  wchodzi do zupełnie nowego świata. Gdy znów otwierał oczy, za każdym razem czuła, jakby powietrze dookoła nich wręcz wibrowało. Sakura stawała się od tego momentu zdominowana, ale ucisk w klatce piersiowej, o dziwo, zawsze wydawał się jej przyjemny, a już z pewnością nieszkodliwy.

Uważne spojrzenie, błysk i ekscytacja w oczach, smukłe palce przesuwające niespiesznie acz zdecydowanie kolejne piony, lekko przyspieszony oddech, mięśnie poruszające się rytmicznie i widocznie zarysowane nawet mimo koszulki. Shikamaru zupełnie przeobrażał się, gdy grał. Na co dzień raczej spokojny i wyważony, w grze stawał się panem sytuacji. Przesądzał o wyniku z każdym kolejnym ruchem, spychając Sakurę pod ścianę. Choćby chciała, nie potrafiła oderwać zafascynowanych oczu.

— Dzisiaj grasz bardzo ostrożnie – stwierdził sucho, marszcząc lekko brwi. – Coś się stało?

Była tak zamyślona, że lekko podskoczyła.

— Nie, nie wyspałam się tylko. Ciężki dyżur – mruknęła cicho, używając pierwszej z brzegu wymówki.

Pokiwał ze zrozumieniem głową. Nawet jeśli zauważył, że przy każdej grze wpatruje się w niego, nigdy tego nie skomentował.

 — Kiedy grasz z bardziej doświadczonym graczem wyłącznie atak ma sens. Istnieje szansa, że dzięki temu go osłabisz. Wtedy będzie można starać się o uzyskanie przewagi. Cofanie się do obrony natomiast, to zawsze przegrana – poinstruował. – A ty znów się bronisz.

Zamrugała kilkokrotnie oczami, wpatrując się w planszę do shogi. Faktycznie, kolejny raz przyjęła nieznośnie bierną pozycję w rozgrywce.

— Musisz walczyć Sakura. Zawsze walczyć – dodał, a ona odniosła wrażenie, że nie miał na myśli wyłącznie gry w shogi. – Tylko wtedy dasz sobie szansę na sprawowanie kontroli.

— Zawsze sądziłam, że Nara unikają walki.

— Błąd. Walczymy, ale jak najmniejszym kosztem.

— Czasem nie da się osiągnąć korzystnego wyniku.

— Da się, tylko trzeba zrozumieć, których pionów nie warto chronić.

Nie odpowiedziała. Między nimi zapadła cisza, która mimo wszystko zdawała się nieść jakieś przesłanie. Kunoichi spojrzała prosto na twarz Shikamaru i pozwoliła sobie na chwilę przystanąć. Odrzucić kotłujące się, natrętnie myśli gdzieś daleko.

Nie wydawał się w ogóle speszony. Zamiast tego również na nią patrzył, całkowicie bez ruchu, choć wiedziała, że oddech ma nieznośnie spokojny.

W przeciwieństwie do niej.

— Skończmy na dziś – zawyrokował Nara. – Często jesteś zmartwiona albo zdenerwowana. To trochę niepokojące.

— Źle się czuję – odburknęła, pomagając zbierać mu piony.

Składali grę w ciszy. Po raz kolejny zdecydowali się wyjść na zewnątrz. Mieli swoje ulubione miejsce w głównym parku Konohy. Mieściło się w nim największe skupisko drzew wiśni, jakie Sakura kiedykolwiek widziała. Oboje znajdowali się w cieniu jednego z nich, na wzniesieniu, z którego rozciągał się widok na domy w dole. Dodatkowo w oddali majaczyła skała z podobiznami Hokage.

Piękna pogoda dopisywała, rozpieszczając konoszan i choć Sakurze nie chciało się grać, to żałowała, że nie będzie już mogła obserwować Shikamaru. Nie zaprotestowała jednak, więc  ruszyli wspólnie w dół wniesienia, wpadając na skąpaną w słońcu polanę. Mimo że słońce zdawało się grzać niemiłosiernie, to tak naprawdę co chwilę wiał orzeźwiający wiatr, zachęcający do pozostania w parku.

— Umiesz odpoczywać? – przerwał ciszę idąc obok niej. – Oczyszczać umysł?

— Dobre pytanie – udała, że się zastanawia. – A co, masz jakieś wskazówki?

— Może…– odparł z tajemniczym uśmieszkiem na ustach. – Ale musisz mi zaufać – dodał, łapiąc ją delikatnie za nadgarstek.

Zaraz się jednak rozmyślił, jakby wycofując z tego gestu. Ręka Sakury bezwolnie opadła wzdłuż tułowia.

To było dość dziwne, ale nie skomentowała.

— Połóż się tutaj – kontynuował. – Na trawie – wraz z tymi słowami sam położył się wśród zieleni i kwiatów,  wyciągając ciało, a następnie zaplatając ręce pod głową.

Stała nad nim chwilę, rzucając na  jego sylwetkę niewielki cień. Już od pierwszych chwil sprawiał wrażenie zrelaksowanego.

— Nigdy tego nie robiłam – zawahała się, wpatrując pytająco w towarzysza.

— Tym bardziej powinnaś w końcu spróbować.

Podchodząc do tego nieco sceptycznie wykonała polecenie. Z początku czuła się bardzo zaniepokojona. Miała wrażenie, że zaraz oblezą ją zewsząd wszystkie możliwe owady tego świata. Nie potrafiła powstrzymać dreszczy. Co jednak wyjątkowo Sakurę zdziwiło, to fakt, że trawa okazała się znacznie miększa niż w jej wyobrażeniach.

— Nie spinaj się tak. Pełen luz. Połóż się tak jak ci wygodnie – usłyszała głos z prawej strony swojej głowy.

Wzięła mocny wdech, zaczynając się niemiłosiernie wiercić. Shikamaru zdawał się jednak wpaść w stan, podczas którego nic go nie drażniło i nie przeszkadzało. Sakura ostatecznie zdecydowała ułożyć na plecach, podłożyć ręce pod głowę oraz skrzyżować nogi w kostkach. Spojrzała niepewnie na Shikamaru.

— I co teraz?

— Zamknij oczy i skup się na tym co czujesz.

— To tyle?

— Aż tyle. Zresztą sama zobaczysz.

Zamknęła oczy zgodnie z zaleceniem. Dziwnie się czuła, niepewnie. Wszystkie zmysły wyostrzyły się w ciągu kilku chwil. Słyszała szelest liści i trawy. Słońce miło grzało jej ciało, ale chłód bijący od ziemi dawał przyjemny kontrast.

— Oddychaj jak najspokojniej – dodał Shikamaru.

Spostrzegła, że leży tuż obok niej. Odezwał się cicho, żeby jej nie wystraszyć, ale ta uwaga pozwoliła jeszcze bardziej się odprężyć. Nie wiedziała, czy jest jej tak gorąco z powodu słońca, czy to Shikamaru generuje tyle ciepła. Niemniej coraz bardziej oddawała się własnym odczuciom i wrażeniom.

Czuła jak bije jej serce, a mięśnie rozluźniają się stopniowo pod wpływem promieni słońca. Wyostrzający się słuch rejestrował każdy najmniejszy powiew rozkosznego wiatru. Gdzieś nad nią szybko przeleciał jakiś owad. Po kilku minutach usłyszała przytłumione głosy ludzi rozmawiających gdzieś w oddali.  A tuż obok niej spokojnie oddychał Shikamaru, co jakiś czas nieznacząco zmieniając pozycję.

Leżeli bez słowa, nie licząc czasu, a Sakura dawno nie czuła się tak zrelaksowana. Gdy promienie zniknęły z jej twarzy, zdecydowała się nieznacznie otworzyć oczy. Dyskretnie spojrzała na Shikamaru. Wyglądał jakby spał.

Uniosła delikatnie kącik ust, zaczynając obserwację białych obłoków, leniwie sunących po błękitnym niebie. Było w tym coś kojącego. Rozłączyła nogi, pozwalając sobie na niewielki rozkrok. Ręką przejechała po nieco wilgotnych źdźbłach trawy. Tak miło łaskotały jej palce. A chmury płynęły nieprzerwanie powolutku, jakby całkowicie oddając się magii chwili.

Chyba w końcu zrozumiała, dlaczego Shikamaru zawsze rozmyślał o chmurach.

 

***

— Nie chciałam wam przeszkadzać, ale muszę przyznać, że wyglądaliście przeuroczo.

— Skończ Ino, pleciesz głupoty.

— Kiedy to naprawdę miły widok.

— Nie zamierzam już dłużej odpowiadać.

— Odkąd spotykasz się z Shikamaru, wreszcie jest w tobie trochę życia.

— Ale kiedy jak się nie spotykam z Shikamaru.

— Ciągle wszyscy widzą was razem.

— Ale to nie tak.

Kiedy Sakura przyszła do pracy, nie podejrzewała, że zostanie wzięta szturmem. Ino była zobowiązana jednak przychodzić na kontrolę raz w miesiącu w związku z ciążą.

Gdy nastał ten dzień, Ino weszła wyprostowana, pełna energii z ogromnym brzuchem, dumnie prezentując go światu. Trochę podejrzliwa, ale wciąż rozanielona i ciekawska Yamanaka rozłożyła się niczym panisko na kozetce, świdrując Sakurę znaczącym spojrzeniem.

Spojrzeniem pragnącym najświeższych informacji.

Gdy Haruno nie zareagowała, ta zalała ją istnym potokiem słów. Nadzieja, że będą to pytania dotyczące dziecka i ciąży, natychmiast umarła. Śmiercią szybką i dla Sakury niesłychanie bolesną.

Teraz męczyła się z dociekliwą przyjaciółką prawie pół godziny, nieprzerwanie badając jej brzuch oraz starając się zachować stoicki spokój.

Sakura, myśl o puszystych, powolnych, kojących chmurach powtarzała sobie w głowie niczym zdarta płyta, co jakiś czas biorąc głębszy oddech.

— Wiesz… Shikamaru to niezłe ciacho – zawyrokowała Ino, patrząc na nią z uśmiechem – Nie musisz się od razu tak wkurzać.

— Wkurzam się, bo wmawiasz mi coś czego nie ma… świnio – podkreśliła specjalnie ostatnie słowo, chcąc ją nieco wkurzyć. – Nic nie mam do urody Shikamaru.

W międzyczasie ręce Sakury pojaśniały zieloną chakrą i położone na brzuchu ciężarnej, pozwoliły oceniać rozwój ciąży. Na szczęście serduszko maluszka biło prawidłowo. Zapisała wynik w karcie.

—   Mieszkacie razem – powiedziała, oznajmiając coś, co wiedzieli już chyba wszyscy w Konoha. – Wiesz, mogłaś zamieszkać u mnie – dodała jakby od niechcenia. – No ale skoro wolałaś Shikamaru, to ja absolutnie nie mam pretensji – uniosła ręce w obronnym geście, choć nie brakowało w nim przerysowanej teatralności.

— Nie chciałam przeszkadzać żadnemu małżeństwu. Posiadam jeszcze trochę taktu. Tyle – Sakura starała się, żeby dla odmiany w jej głosie nie dało usłyszeć się żadnych emocji.

Udawała kogoś całkowicie pochłoniętego obowiązkami. Była naiwna sądząc, że Ino się na to nabierze. Dobrze o tym wiedziała.

— Lubisz Shikamaru? – zapytała nagle blondynka, trochę się jakby uspakajając.

— W Konoha każdy lubi Shikamaru, dziwne pytanie – odparła od razu, wstając jednocześnie z krzesła.

Chciała zrobić Ino zastrzyk. Podeszła więc do szafki z zabezpieczonymi strzykawkami. Kiedy była w pracy i musiała gdzieś iść, lubiła chować dłonie do kieszeni roboczego kitla. Teraz również skorzystała z tej opcji. Nie wiedziała za bardzo, co innego uczynić z rękami, tym bardziej, że Ino wciąż wierciła dziurę w brzuchu.

— Naprawdę się zmieniłaś – powiedziała znowu. – Dla mnie to super.

Sakura nie mogła się odwrócić, zajęta wyjmowaniem strzykawki, czuła jednak, że Ino się uśmiecha. Już nie złośliwie. Nie natrętnie.

— Też się czuję lepiej – odparła wreszcie Sakura. – Ale między nami nie ma nic poza przyjaźnią – podkreśliła.

— Pocałowałaś go?

— Której części wyrażenia „między nami nic nie ma” nie rozumiesz? – spytała zrezygnowana i trochę roztrzęsiona tym pytaniem Haruno.

Sakura się nigdy wcześniej nie całowała. Tym bardziej z Shikamaru. Usta Naruto w chwili ratowania jego życia też raczej nie podchodziły pod tę kategorię.

— Mało jest ludzi, którzy dają sobie przyjemność bez zobowiązań? – odparowała od razu Yamanaka, jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami.

Sakura już zmierzała w jej kierunku na trochę sztywnych nogach ze strzykawką w ręce.

— To witaminy. Dawaj łapę.

Ino wystawiła rękę, niezbyt zainteresowana takimi błahostkami jak witaminy.

— Chcę, żebyś po prostu wreszcie przestała się katować. I była szczęśliwa.

— Ale seks bez zobowiązań? – prychnęła Sakura. – Za kogo ty mnie w ogóle masz? – nie kryła pretensji, choć musiała pozostać spokojna, nie chcąc zrobić przyjaciółce krzywdy.

Gdy zaczęła wtłaczać zawartość, Ino cicho syknęła, marszcząc w skupieniu twarz.

— Za nikogo złego – odparła wreszcie w ogóle niespeszona. – Mam cię za dorosłą kobietę, Sakura. Kobietę, która zasługuje na trochę ciepła.

— Ta jasne.

— No naprawdę. Poza tym ja wspominałam o całowaniu.

— Dobrze wiem o co ci chodziło – prychnęła Sakura.

Cała ta wymiana zdań wydała jej się poniekąd absurdalna. Rozmowy z Yamanaką właśnie takie były. Powinna się już dawno przyzwyczaić.

— Dla Shikamaru pewnie jesteś ładna – ciągnęła temat. – Trochę go znam. Nie zapominaj, kto był z nim tyle lat w drużynie.

— Badania wyszły dobrze. Następny raz, czyli za około miesiąc, widzimy się na sali porodowej. Masz tutaj wszystkie wyniki —  powiedziała bez wyrazu, podając Ino teczkę. – Książkowy przykład zdrowej ciąży. Gratulacje.

Zapadło milczenie. Po minucie wstała, żeby usprzątać stanowisko i zabezpieczyć zużytą strzykawkę. Będzie musiała ją potem wyrzucić do specjalnego opakowania. Schowała żel i wytarła Ino brzuch. Zaraz potem znów wstała.

— Nasz geniusz nie jest brzydki, co?

— Nie jest – Sakura prychnęła rozbawiona, czując, że tego właśnie potrzebuje, aby pozbyć się stresu. – Za to ty jesteś okropna Ino, naprawdę.

— Właśnie za to mnie kochasz – wystawiła zaczepnie język i po krótkiej ciszy dodała – Shikamaru chrapie?

— Wyjdź stąd jak najszybciej albo zdzielę cię teczką – zagroziła, zamachując się w powietrzu. Wiadomo było jednak że udaje. Bardzo lubiła Ino.

 — Tylko spróbuj wielkoczoła. Tylko spróbuj.

 

***

W szpitalu trzy tygodnie później odwiedziła ją Hinata. Była w ósmym miesiącu ciąży. Niestety w przeciwieństwie do Ino, nie tryskała energią i wyglądała na osłabioną. Jej brzuch pozostawał mały. Mimo zaawansowanej ciąży ciało zdawało się niepokojąco wychudzone. Hinata z pewnością straciła na wadze od ostatniego razu. Jej bladość rzucała się w oczu, a choć starała się to zamaskować, mocno dyszała ze zmęczenia, nawet przy zwykłym chodzeniu.

Na wizytę przyprowadził ją Naruto, trzymając zdecydowanie pod rękę. Miał wyraźnie zaniepokojoną minę. Pomagając ukochanej położyć się na kozetce, spojrzał z nadzieją w oczy Sakury, jakby Haruno pozostawała jego ostatnią deską ratunku. Gwarantem szczęśliwego zakończenia.

Sakura czuła, że w środku pęka jej serce. Naruto nie udawał już optymizmu jak kiedyś, za to Hinata posłała jej lekki, kojący uśmiech.

Bez słowa przystąpiła do badań. Zaraz po kontroli, wysłała do ciała przyjaciółki trochę chakry na wzmocnienie, wykonując dwa dość skomplikowane, lecznicze jutsu. Następnie zrobiła trzy zastrzyki z witamin oraz substancji wzmacniających. Na ciało Hinaty wróciły kolory.

Choć na chwilę.

— Dziecko będzie zdrowe – powiedziała niepewnie. – Tak, będzie – zapewniła, choć brzmiała tak jakby chciała przekonać samą siebie.

Naruto ani na chwilę się nie rozpromienił. Wiedział, że Sakura nie może im złożyć takiej obietnicy. Zawsze umiał przejrzeć jej fałsz.

— Hinata. Przyjdź do mnie jutro, dobrze? – spytała z troską, gładząc młodą panią Uzumaki po głowie.

— Coś nie tak z dzieckiem? – spytała słabo. Nie traciła mimo wszystko swojej życzliwości i ciepła.

— Nie, nie – zaprzeczyła spokojnie. – Uważam jednak, że przywitacie się wcześniej z waszym synkiem – przy artykułowaniu tych słów spojrzała również na Naruto. – Może nawet już jutro.

— Jutro? – zszokowany głos Naruto poniósł się po sali – Jak to jutro?

— Zaufaj mi, wiem co robię – zabrzmiała hardo. – Nie pozwolę, aby stało się cokolwiek złego. Wszystko przygotuję. Weźcie po prostu najpotrzebniejsze rzeczy i zjawcie się jutro rano w szpitalu.

— Hinata będzie rodzić?! – krzyknął, a różowowłosa poczuła, jakby pękały jej bębenki. – Ale my nie jesteśmy gotowi!

— Nie macie przygotowanej wyprawki? – spytała rzeczowo Sakura, łapiąc przyjaciółkę za rękę, w celu sprawdzenia pulsu.

Mimo wszystko pozostawał w normie.

— Mamy, ale Hinata miała rodzić za półtora miesiąca. Co się stało? – spojrzał na Sakurę gorączkowo, łapiąc zdecydowanie za rękę.

— Z dzieckiem wszystko w porządku. Powtarzam. Ale dla Hinaty będzie lepiej rodzić jak najszybciej.

Spojrzała na dziewczynę ponownie. Miała przymknięte oczy i oddychała spokojnie. W kąciku jej ust czaił się uśmieszek.

— Kochanie – odezwała się Hinata, zaczynając gładzić Naruto po ręce. – Sakura zawsze wie co robi, zaufaj jej.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki mięśnie Uzumakiego rozluźniły się, a on zaczął spokojniej oddychać. Spojrzał na żonę z takim ogromem miłości, że Sakurze zrobiło się niezręcznie. Na nią nikt nigdy tak nie spojrzał.

Tym bardziej Sasuke.

Nagła myśl o nim, wytrąciła Haruno z równowagi. Sasuke nigdy tak nie patrzył. Nie wspierał. Nie uspokajał. Nie doceniał. Nie było go. Nie interesował się nią ani jej losem. Sakura czuła, jak coś we wnętrzu rozdziera się, pozostawiając bolesne, tkliwe, pokaźne dziury.

Całe życie wierzyła, że Sasuke ożeni się właśnie z nią. Choćby miała na niego czekać do śmierci. Dlaczego więc nagle zwątpiła? Była przecież gotowa na to poświęcenie, a poza tym w temacie Sasuke zawsze pozostawała niezłomna. To było czymś normalnym, że go brakowało. Tym bardziej naturalnym stało się wieczne oczekiwanie na niego. Tkwienie bez ruchu we własnym życiu, zawieszonym jakby w próżni. Żeby tylko jeszcze bardziej się od Sasuke nie oddalić.

Zakończyła badanie. Powtórzyła jeszcze raz wytyczne dotyczące jutra i wręczyła przyjaciołom odpowiednią teczkę. Po raz kolejny uprzątnęła stanowisko, następnie pomagając wstać Hinacie.

— Będzie dobrze – zapewniła Sakura, łapiąc Hinatę za rękę.

— Wiem – odparła z błyskiem w oku dziewczyna. – Jesteś naprawdę kochana.

— Do jutra – zawołał Naruto, już trochę bardziej wesoło niż na początku, uraczając Sakurę jednym ze swoich najcudowniejszych uśmiechów.

Naruto, jej kochany młodszy braciszek. Zawsze gdy o nim myślała, jej serce zalewało przyjemne, kojące ciepło. Gdzieś podskórnie wiedziała, że nie tylko ona tak na niego reaguje. Naruto był słońcem dla Konohy. Tak długo jak Uzumaki będzie błyszczeć, tak długo wioska przetrwa. I będzie potężna.

—  Uściskaj od nas Shikamaru – poprosiła Hinata, krocząc w stronę wyjścia, wsparta dzielnie przez męża.

— Co? – Sakura nagle cała się spięła.

— No przecież wszyscy już wiedzą – Naruto zdawał się przewrócić oczami. – Nie udawaj. Czekaliśmy jak sami coś powiecie, ale skoro nie... – urwał blondas i spojrzał na nią sugestywnie.

— Nie było o czym mówić, bo między nami nic nie ma – burknęła Sakura, opierając ręce na biodrach oraz trochę wysłużonym kitlu. Gdyby nie fakt, że porzuciła bicie Naruto za bycie idiotą gdzieś na etapie jego randek z Hinatą, to teraz dostałby solidne manto.

— No dobra, niech ci będzie – odparł Naruto tonem, jakby ustępował upartemu dziecku.

Jeszcze bardziej ją to zirytowało.

— Gdyby nie Hinata, dostałbyś w głowę – pogroziła mu palcem, słysząc uroczy chichot młodej pani Uzumaki.

Gdy Sakura została sama w sali, opadła ciężko na krzesło obrotowe. Miała już naprawdę po dziurki w nosie tych wszystkich domniemań. Gdzieś tam jednak podskórnie niesamowicie ją to wszystko bawiło i dawało poczucie normalności.

Nikt już nie pytał, jak czuje się w związku z dezercją Sasuke.

 

***

Dyżury bywały niezwykle męczące. Doceniała więc, gdy mogła wreszcie wrócić do kawalerki, żeby wziąć długą kąpiel. Czasem czekał na nią również obiad i genialna kawa, kiedy Shikamaru akurat przebywał w domu. Starała się odwdzięczać tym samym, o ile tylko życie jej na to pozwalało. Zdarzało się jednak, że Shikamaru zapraszał ją na spacer. Wówczas serwował im obu po dango, żeby choć trochę umilić ciężki dzień. Szli wtedy ramię w ramię przez wioskę, nie oglądając się na innych.

  Któregoś razu w celu urozmaicenia przechadzki, gdy raczyli się przekąską, Shikamaru zaproponował pewną zabawę.

— Możemy zadać sobie każde pytanie, ale druga osoba może odpowiedzieć wyłącznie tylko „tak” lub  „nie”. Bez wyjaśnień. Kto się wymiga od odpowiedzi pierwszy, sprząta przez kolejny tydzień.

— Dlaczego akurat taka zabawa? – spytała zaskoczona, jedząc swoje dango.

— A dlaczego nie? – wzruszył ramionami. – Proste, szybkie, nigdy się nie nudzi, no i można się czegoś dowiedzieć.

— Idealna opcja dla leniwych – stwierdziła z przekąsem, zerkając na Shikamaru kątem oka.

— Genialna. – Szedł powoli i spokojnie, jakby głowię nie zaprzątały mu żadne zmartwienia. Sakura często zazdrościła mu takiego podejścia do życia.

— Rodzice zmusili cię do uczenia się w Akademii? – zaczęła Sakura, uznając, że skoro została zaproszona, to równie dobrze może zapytać pierwsza.

— Tak – zaśmiał się krótko, patrząc na nią z udawanym wyrzutem. – Zawsze chciałaś być ninja? – odbił piłeczkę.

— Tak. To prawda, że klan Nara tworzy swoje własne antidota?

— Tak – odparł z lekkim wahaniem, patrząc na nią podejrzliwe. – Kochałaś się kiedyś w Naruto?

Sakura aż przystanęła, prawie zachłystując się patyczkiem od dango.

— NIE – warknęła. – Dałbyś mi receptury na te antidota, jeśli ładnie poproszę?

— Nie – odpowiedział, wystawiając koniuszek języka. Sakura uznała to za całkiem urocze. – Pracujesz teraz nad autorską techniką, Sakura?

— Tak – wyartykułowała zszokowana, zwalniając kroku. – Grzebałeś w moich książkach?

— Tak – spojrzał na nią z cwaniackim uśmiechem. – Tym oto sposobem, straciłaś swoje pytanie. – Uważasz, że nadawałabyś się na Hokage?

— Nie – powiedziała krzywiąc się. – Choć z tobą jako doradcą, każdy by się nadawał – dodała z uśmiechem. – I tak robisz najwięcej rzeczy.

Mijali właśnie sklep z lodami, więc Sakura zarządziła przerwę w zabawie, żeby zaopatrzyć się w kolejne smakołyki. Czuła, że będzie tego jeszcze potrzebować. W środku jakaś urocza babcia wzięła ich za parę i nazwała „słodkimi”. Obydwoje puścili tę uwagę mimo uszu. Po wyjściu na ulice Konohy, każde z dużym lodem w dłoni, wznowili przesłuchania.

— Musiałabym stać się częścią twojego klanu, żeby poznać te receptury? – zapytała smutno, patrząc na Shikamaru z rezygnacją.

— Uczepiłaś się, ale odpowiedź brzmi tak. – ziewnął. – Potrafiłabyś wyjść za  mnie tylko po to, aby je poznać? – widząc, jak bardzo jej zależy nie potrafił zachować powagi.

— Nauka wymaga poświęceń – przyznała z ciężkim westchnieniem, zaraz jednak prychnęła. – Wychodzi na to, że tak – wzięła głębszy oddech. –  Nie chciało ci się wypełniać całego testu pisemnego na egzaminie na chunina, mimo że znałeś wszystkie odpowiedzi?

— Tak – znów się uśmiechnął. – Ty napisałaś cały bez ściągania?

— Tak – przyznała z pewną dumą. Do dziś uważała to za jedno z najbardziej znaczących rzeczy w swoim życiu. – Dalej kochasz Temari?

Przystanął, a jego twarz jakby stężała. Natychmiast spostrzegła, że ukuła go we wrażliwe miejsce. Pożałowała swojej ciekawości.

— Nie – burknął. – Zdecydowanie nie – podkreślił ostatni wyraz. – Chcesz wiedzieć co się stało?

Na początku nie planowała niczego mówić. Kiedy jednak między nimi nastała dłuższa chwila ciszy, zrozumiała, że Shikamaru wykorzystuje swoją okazję na pytanie.

— Tak – wypaliła, Shikamaru i tak wyczułby, że inna odpowiedź oznacza kłamstwo.

— To było raptem kilka randek. Skłamałbym, gdybym powiedział, że się nie wkręciłem. Jednak po czasie Temari tylko na mnie narzekała. Ostatecznie wyjechała do Suny, zrywając jakiekolwiek kontakty. Oficjalnie stała się doradcą swojego brata i teraz nawet nie może opuścić domu.

— Przykro mi – przyznała szczerze Sakura, patrząc na przyjaciela ze współczuciem. Oparła się o niego lekko, tak że od tego momentu stykali się ramionami. Z zadowoleniem zarejestrowała, że jego mięśnie się rozluźniają, a on sam robi się spokojniejszy.

— Nie byliśmy w żadnym związku – zaznaczył. – Wszystko rozpadło się, zanim nastąpił jakikolwiek rozwój wydarzeń. – wzruszył ramionami. – Ty wciąż kochasz Sasuke?

— Sprzątam mieszkanie przez tydzień. Wygrałeś naszą grę – wyznała posępnie, poklepując Shikamaru po ramieniu.

To nie tak, że nie chciała odpowiadać. Jeszcze dwa miesiące wcześniej z pewnością by przytaknęła. Teraz jednak po wszystkim co się w jej życiu działo, naprawdę nie znała odpowiedzi. Pojęła, że dzień zamieszkania z Shikamaru był jednocześnie ostatnim, w którym biegła dowiedzieć się o Uchihę w siedzibie Hokage.

Samego Sasuke widziała ostatni raz trzy lata temu.

 

***

Cesarka oraz wydobycie dziecka inną drogą niż zazwyczaj, nie sprawiły Sakurze najmniejszych problemów. Takich zabiegów przeprowadzało się na świecie wręcz coraz więcej. Śmiertelność kobiet w ciąży spadła niemal do zera, przynajmniej w Konoha, dzięki Sakurze oraz jej dzielnym asystentkom.

Uśmiechnęła się, widząc, że Hinata oraz Naruto doczekali się zdrowego, choć trochę małego chłopczyka. Nazwali go Boruto. On wraz ze swoją matką pozostali w szpitalu jeszcze tydzień, poddani zwyczajowej obserwacji.

Sakura czuła jednak, że musi się odstresować i pomyśleć o czymś innym niż porody – tym bardziej że na dniach  powinna rodzić Ino. Na myśl o tym westchnęła ciężko, całkowicie wyczerpana. Nie powstrzymało jej to jednak, przed udaniem się do biblioteki. W środku nabyła wszystkie możliwe książki o strategiach gry w shogi.

Nie chciała tego z początku przyznać, ale pragnęła ujrzeć zaskoczenie wraz z podziwem na twarzy Shikamaru. Zamiast grać wedle intuicji, zdecydowała się posłuchać mistrzów. Studiowała te książki zawsze, gdy Nary nie było w pobliżu i z rosnącym zadowoleniem zauważyła, jak łatwo przychodzi jej zapamiętanie poszczególnych sekwencji, wraz z całymi mistrzowskimi partiami. Po przestudiowaniu poszczególnych taktyk odgrywała przykładowe partie na planszy, chcąc zakodować w pamięci najlepsze rozwiązania. Gra w shogi dawała zdecydowanie więcej możliwości niż na początku zakładała. Wpadła w taką manię, że studiowała poszczególne posunięcia wraz z atakiem nawet w trakcie robienia sałatki do kolacji.

— Zagramy? – zapytała z chytrym uśmieszkiem, pukając któregoś razu do jego sypialni.

— Pewnie – zgodził się, zamykając książkę. Zawsze się zgadzał. Shogi wydawało się jego głównym sposobem na radzenie sobie z trudami dnia codziennego.

Zagrali. Tym razem w mieszkaniu, przesuwając do ściany stół, najbardziej jak się tylko da.

Gdy zaczynali zaatakowała, przypominając sobie mistrzowskie partie. Zanim poprosiła przyjaciela o rozgrywkę przestudiowała uważnie trzy książki. Nie uważała, żeby Shikamaru nie potrafił tego odeprzeć. Wszak inteligencja, to jego największy atut. Niemniej zaskoczenie malujące się na twarzy Nary oraz całkowity brak gotowości  na jej zdecydowane i przemyślane ruchy, zbiły go nieźle z tropu, przynosząc Haruno niewysłowioną satysfakcję.

Podniósł głowę znad planszy i spojrzał na nią z zawadiackim uśmieszkiem.

— Jesteś niezła, Sakura – stwierdził z błyskiem w oku. – Brawo.

W kilka chwil dopadło ją uciążliwe gorąco.

— Graj – odparła, pozornie ignorując komplement.

— Naprawdę niezła. – Shikamaru zamknął oczy, złączając palce obu dłoni.

Sakura zawsze czekała na to przedstawienie. Wiedziała, że aura po tym geście ulegnie niewyobrażalnej zmianie. Znów zostanie zdominowana. Nie przeszkadzało jej to. Czego by nie mówić, osiągnęła swój główny cel. A wszelka dominacja ze strony Shikamaru nigdy nie zasługiwała na miano toksycznej czy szkodliwej. Wręcz przeciwnie, okazało się to czymś, co niezwykle napędzało Haruno do rozwoju oraz ciągłej nauki.

W momencie gdy byli już przy kończeniu partii i Shikamaru szykował się, aby zgarnąć jej króla, ktoś zadzwonił do drzwi. Oboje byli tak pochłonięci grą, iż biedny Choji stał pod drzwiami dobrych kilka minut, nim dzwonek dotarł do ich uszu.

— Wybaczcie, że wam przeszkadzam – przeprosił zakłopotany Choji. – Rozumiem, że możecie być sobą zajęci, ale Karui bardzo źle się czuje.

Sakura chciała już coś wściekle odparować na sugestię, że byli sobą zajęci, ale powstrzymała się w chwili pomyślenia o Karui.

— Co się dzieje? – spytała rzeczowo Sakura, zachowując stoicki spokój. Z każdą sekundą coraz bardziej wyostrzały się jej zmysły.

— Bez przerwy wymiotuje, jest bardzo wrażliwa na zapachy, boli ją brzuch, zdarzają się zawroty głowy – Choji wyglądał na niesamowicie zmartwionego. – Co powinienem zrobić? – spojrzał na nią wyraźnie zagubiony.

Sakura zerwała się z miejsca w trybie natychmiastowym. Wiedziała najprawdopodobniej co się święci, ale nie chciała udzielać fałszywych informacji przyjacielowi, bez dokonania choćby podstawowego badania.

Do domu państwa Akimichi mieli piętnaście minut piechotą, postanowiła jednak udać się tam biegiem.

Choji oraz Karui brali ślub w podobnym okresie, do nabycia przez Sakurę mieszkania. Gdy wraz z przyjacielem dotarła na miejsce, zauważyła, że jeszcze nie wszystkie rzeczy Karui zostały rozpakowane. Dopadła do niej szybko, każąc spokojnie leżeć na łóżku.

Po dziesięciu minutach miała już pewność.

— Zostaniecie rodzicami – oznajmiła z radością, łapiąc kobietę za rękę. Nie sądziła jednak, że zaraz po tych słowach, usłyszy huk za swoimi plecami.

— No pięknie. Moje upierdliwości – jęknął Shikamaru, używając wszelkich możliwych sił, aby zgarnąć przyjaciela z podłogi. – Mdlenie jest takie kłopotliwe.

 

***

Po szczęśliwym rozwiązaniu Yamanaki, Sakura postanowiła wypożyczyć jeszcze więcej książek uczących sprytnej gry w shogi. Niestety, któregoś razu spotkała się tam z Saiem, który nie omieszkał, sam wypożyczając pozycje o rodzicielstwie, zapytać jej, czy szuka książek o udanym pożyciu w związku.

Na samą myśl o związku z Shikamaru oraz jakimkolwiek pożyciu z Shikamaru, poczuła jak kotłuje się jej w żołądku. Bo oczywiście o młodego Narę chodziło. Ostatkiem sił walczyła, żeby nie wgnieść Saia w ścianę. Bała się jednak, że jeśli zrobi raban, nigdy już nie otrzyma wstępu do biblioteki, a bardzo często do niej uczęszczała, choćby z powodów zawodowych.

Odburknęła więc tylko, żeby zajął się swoimi sprawami i uważał na żonę. Znajdowała się na granicy wytrzymałości, gdy wyznał, że może polecić kilka tytułów, a nawet podrzucić je im do mieszkania w wolnej chwili.

Co by się w życiu Sakury nie działo, shogi sprawiało jej ogromną radość oraz pozwalało na relaks po dniach wypełnionych po brzegi wymagającymi pacjentami. Sakura grała z Shikamaru coraz więcej i przyswajała zadziwiająco dużo nowych informacji. Rozgrywki stawały się coraz większą frajdą dla samego geniusza Konohy, który faktycznie musiał się nagłowić, żeby jakoś ją odeprzeć.

Satysfakcja z takiego obrotu spraw nie mieściła się wręcz w ciele Haruno, ledwo umiała usiedzieć na miejscu, gdy rozgrywali następne, coraz to bardziej skomplikowane partie.

Nie oznacza oczywiście, że tylko grali i dzielili się domowymi obowiązkami. Raz w tygodniu robili sobie wspólną sesję relaksacyjną, kładąc się na trawie i obserwując chmury. Ku zdziwieniu Sakury naprawdę to polubiła. Wychodzili na niezobowiązujące spacery, ignorując zupełnie sugestywne spojrzenia znajomych oraz przyjaciół. Kiedy nie chcieli gotować chórem oznajmiali, że najwyższy czas wyjść do restauracji i posączyć razem sake. Okazało się, że doskonale się rozumieją na płaszczyźnie zawodowej oraz codziennych obowiązków. Rozmawiali, śmiali się, dzielili poglądami. Parę razy jeszcze brali się na przepytki, gdzie odpowiedzią było „tak” bądź „nie” W pewnym momencie Sakura przestała nawet myśleć o własnym mieszkaniu. Sam Shikamaru nigdy nie dał do zrozumienia, że jakkolwiek mu przeszkadza. Wręcz przeciwnie, zdawał się czerpać radość z faktu, że ktoś go rozumie, wspiera oraz dzieli codzienne utrapienia.

Kiedyś wróciła wcześniej z pracy i zastała Shikamaru w kompletnej rozsypce. Siedział na podłodze w salonie, a dookoła niego leżało mnóstwo rozrzuconych papierów. Kiedy ją zobaczył, westchnął ciężko i podrapał się po głowie. Na skutego tego gestu z jego misternej kitki, pouciekało kilka pasm.

— Fakt, że Naruto został ojcem, wszystko komplikuje – odezwał się na przywitanie. – Dopóki szkolił się regularnie na Hokage, miałem chociaż trochę mniej pracy.

— Kakashi się nie poczuwa do roli? – spytała, wchodząc ostrożnie do salonu, aby nie zniszczyć żadnych dokumentów.

Shikamaru nic nie odpowiedział. Zamiast tego spojrzał na nią, jakby postradała wszystkie zmysły. Zaraz potem znów westchnął zrezygnowany, drapiąc się po brodzie. Sakura z niemałym zaskoczeniem spostrzegła, że po raz kolejny zapuszczał zarost. Nawet go lubiła, choć oba wydania Shikamaru coś miały w sobie coś magnetyzującego.

Haruno westchnęła ciężko, klękając po drugiej stronie papierów. Od razu sprawnym ruchem poprawiła podwijającą się czerwoną, tunikę.

— Co robić, żeby ci pomóc? – zapytała dziarsko, nie spuszczając z niego wzroku. Wiedziała, że może to być ciężka przeprawa.

— Okej – obdarzył ją oceniającym spojrzeniem. Na jego twarzy wykwitł delikatny uśmieszek. – Słuchaj uważnie.

Przez następne piętnaście minut tłumaczył jej jak należy posortować dokumenty, a także jakie nadać im oznaczenia oraz priorytet. Pewnie trwałoby to znacznie krócej, gdyby Kakashi całkowicie nie zmienił sposobu kategoryzowania papierów wszelkiej maści, odkąd Tsunade zakończyła swoją kadencję.

— Ten system sortowania jest kompletnie bez sensu. Tsunade miała lepszy – narzekała, czytając nagłówki kolejnych wniosków.

— Mówiłem, że można to zostawić – powiedział wyraźnie zirytowany. – Ale Kakashi się uparł. Przysięgam, jeśli Naruto będzie tak samo upierdliwy i nieznośny za kilkanaście lat, to zwalniam się z posady doradcy – obiecał, oglądając pobieżnie kolejne papierki.

— Tu jest chyba coś do podpisania – stwierdziła Sakura, machając mu przed nosem kilkoma dokumentami.

— To podrzuci się Kakashiemu, żeby wreszcie miał coś do roboty – uznał Nara, machając ręką.

— Masz szczęście, że Kakashi nie ma problemów z alkoholem i hazardem – stwierdziła nagle w przypływie sentymentu. Na chwilę odpłynęła gdzieś myślami – Nieraz zdarzało się, że musiałam zatwierdzać coś za Tsunade i podrabiać jej podpis – wyznała, jednak po wypowiedzeniu ostatniego słowa oraz dostrzegając zaskoczenie na twarzy przyjaciela, zasłoniła usta dłonią.

— To tego nie chciałaś mi powiedzieć, kiedy się upiłaś! – stwierdził triumfalnie Shikamaru.

— Nikomu o tym nie mów! – zawołała wyraźnie speszona. – Nie powinnam w ogóle tego powiedzieć! – dodała, czując pieczenie na policzkach.

— Umiesz podrabiać podpis swojego mistrza? – spytał zaskakująco poważnym tonem. – Zawsze to więcej zrobionej roboty, a Kakashi i tak nie zauważy.

Spojrzała na niego zaskoczona. Dopiero po chwili doszło do niej, że żartował. Zamiast tego uśmiechnął się szeroko.

— Nie – odparła, prychając pod nosem.

— Patrząc na ten pogrom, mam ochotę znów się napić – wyznał, urywając poprzedni temat.

Sakura nie posiadała się ze szczęścia. Tak naprawdę dręczyły ją wyrzuty sumienia z powodu popełnienia tamtych małych grzeszków.

— Rozumiem cię. Spokojnie, od teraz pójdzie szybciej – obiecała, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho.

— Dzięki – odezwał się nagle po chwili cieszy. – Jesteś bardzo pomocna.

Uniosła oczy patrząc na niego  z szerokim uśmiechem. Faktycznie, wyglądał lepiej niż jeszcze chwilę temu, a gdzieś w kącikach ust czaił się uśmieszek.

— Nie ma sprawy – odparła jakby od niechcenia. – Przecież też mi pomagałeś – uśmiechnęła się. – Tak robią przyjaciele.

— No tak – odparł powoli wyraźnie zamyślony. Sakura zauważyła, że przekłada papiery z ręki do ręki bez większego celu. – Zrobię nam kawy, co ty na to? – zaproponował od razu wstając i kierując się w stronę kuchni.

Nie odpowiedziała. Nie musiała. Shikamaru znał ją już na tyle, że wiedział, iż kawy nigdy nie odmówi. Kilka minut później stał już przed nią kubek z parującym napojem. Smoliście wręcz czarna, mocna, z dwoma łyżeczkami cukru. Idealna.

Marudzili wspólnie, racząc się rozluźniającą rozmową w trakcie wykonywania obowiązków. Miłe okazywały się takie chwile. Sakura dostrzegła po któreś z kolei rozmowie, że Shikamaru czuje się raźniej, mogąc komuś ponarzekać. Nie mogła jednak pozbyć się wrażenia, że przyjaciel robi to jakby z przyzwyczajenia. Wiedziała przecież doskonale, że tak naprawdę miała do czynienia z kimś wyjątkowo bystrym.

Kiedy co jakiś podawała mu posortowane pliki papierów, zawsze stykali się palcami. Uznała to za przypadek. Przypadek który w ogóle jej nie wadził. Wręcz przeciwnie – ciepło wraz z równowagą bijące od całej postaci Shikamaru, niezawodnie koiły nerwy.

 

***

Kilka dni później, gdy wróciła do mieszkania po drugiej zmianie, coś wzbudziło w niej niepokój. Kolacja była niezrobiona, mimo że nadeszła kolej Shikamaru. Wszystkie światła okazały się pogaszone, a w mieszkaniu panował większy bałagan niż zwykle. Wiedziała, że Shikamaru był leniem, ale zawsze chociaż odkurzał i zmywał.

Czując narastający stres, postanowiła więc zakraść się do jego sypialni połączonej z gabinetem. Wpierw przystawiła ucho, a gdy nic nie usłyszała, uchyliła lekko drzwi, aby zajrzeć do środka.

Naprzeciwko wejścia znajdowało się okno z niewielkim parapetem. Było teraz otwarte na oścież. Gdy oczy Sakury przyzwyczaiły się do światła emitowanego przez lampkę biurową, spostrzegła, że na parapecie, dość mocno wychylony w stronę podwórza siedzi Shikamaru.

W swoich smukłych, długich palcach dzierżył papierosa, regularnie i mocno zaciągając się dymem. Nigdy nie popierała palenia, lecz musiała przyznać, że dodawało mu to powagi i charakteru. Jego włosy zwyczajowo związane w kitkę, opadały luźno po obu stronach głowy. Sakura z niemałym zaskoczeniem odkryła, że są dłuższe od jej własnych, sięgając nieco poniżej ramion. Nigdy wcześniej nie zobaczyła Shikamaru w podobnym wydaniu.

Każda kolejna sekunda spędzona pod drzwiami, coraz bardziej ją peszyła, a jednak nie potrafiła odwrócić spojrzenia. Rozpuszczone włosy okazały się zaledwie początkiem. Każdy najmniejszy ruch Shikamaru wykonany w stronę okna czy też w celu poprawienia pozycji, uwydatniał starannie wyrzeźbione mięśnie. W momencie, gdy dotarło do niej, że widzi go nago od pasa w górę, musiała zamrugać kilka razy, żeby wykluczyć ewentualne przywidzenia.

Zrozumiała po chwili, że ma on na sobie tylko luźne spodnie, nałożone w dość niedbały sposób i nawet stopy pozostawały bose – jedna oparta o parapet, a druga zwisając swobodnie kilka centymetrów nad podłogą.

Nie wiedziała  na ile czasu zamarła. Chyba nieświadomie otworzyła szerzej drzwi, bo gdy Shikamaru sięgał po butelkę wody, aby napić się po wypalonym papierosie, spojrzał centralnie w jej kierunku.

Podskoczyła wystraszona, nosząc się z zamiarem ucieczki. Nie pomyślała jednak, że to absolutnie bezcelowe.

— Sakura, chodź tutaj – powiedział. Niezmącona dotychczas cisza, uczyniła polecenie wyjątkowo głośnym.

Dziewczyna poczuła, jakby Shikamaru mówił wprost do jej ucha. Nie powinna była tak się mu przypatrywać, wiedziała o tym. Mimo to wrażenie, że coś w niej pękło, rosło z każdą chwilą.

— Sakura – dotarło do niej znów. Był to głos Shikamaru, a mimo to zdawał się inny. Bardziej poważny, niski i wyważony. – Proszę – usłyszała zniecierpliwienie pomieszane z rezygnacją. Gdzieś tam pod spodem dostrzegła smutek.

To kazało kunoichi wrócić do pokoju. Chwyciła drzwi, otwierając je na oścież. Podeszła do przyjaciela na dość niepewnych nogach. Okno wciąż pozostawało otwarte, przez co niemal natychmiast przeszył ją dreszcz. Musiała potrzeć dłońmi ramiona.

Shikamaru zdawał się jednak w ogóle temperatury nie odczuwać.

— Nigdy nie widziałaś nagiego ciała? – spytał, choć słowa te nie wyrażały żadnych konkretnych emocji. Zamiast tego wbił w nią wyczekujące spojrzenie. Uważne i bystre.

— Dobrze wiesz, że jestem lekarzem – odparła, czując się po wypowiedzeniu tego zdania jeszcze bardziej głupio. Wiadomo przecież, że pytanie było czysto retoryczne.

Idiotka.

— Nie powinnam zaglądać do ciebie bez pukania, przepraszam – dodała szybko, chcąc się zrehabilitować. – Chodziło tylko o to. Właściwie nie wiem czemu.

Shikamaru bez słowa zszedł z parapetu, zamykając zarazem okno. Chwilę potem znów na nią spojrzał.

— Za bardzo się wszystkim przejmujesz – stwierdził, jednak na jego twarzy nie pojawił się nawet cień zwyczajowej wesołości. – To cię wyłącznie blokuje.

— Niby przed czym? – dopytała wyraźnie zaskoczona.

— Wszystkim – podkreślił, stając tuż przed nią.

Okazał się wyższy o ponad głowę. Do tego jego wyrzeźbiona klatka piersiowa, dość znacząco rozpraszała jej uwagę. Shikamaru zdawało się to jednak nie przeszkadzać.

— Coś się dzisiaj stało? – zaczęła, chcąc za wszelką cenę wydostać się z transu. – Zaniepokoiłam się widząc mieszkanie w takim stanie – spojrzała na niego ze szczerą troską. – Źle się czujesz?

— Nie – zapewnił, choć w jego głosie wychwyciła zmęczenie. – Mam ci dobre wiadomości do przekazania – stwierdzając to usiadł na łóżku.

Wyraźnie zaciekawiona usadowiła się wygodnie obok.

— Wszystkie formalności zostały już zatwierdzone – zaczął rzeczowym tonem. – Po dokładnych oględzinach, uznano, że możesz wrócić do mieszkania. Nic się nie zawali i nie jest uszkodzone. Panele wraz z tapetami i tynkiem zdarto, zastępując nowymi. Będziesz musiała tylko kupić nowe meble, ale koszty pokryje odszkodowanie. To też już załatwiłem.

Między nimi nastała cisza. Sakura odniosła wrażenie, że się przesłyszała. Ta informacja brzmiała zbyt pięknie, żeby być prawdziwa. Siedziała, czując coraz większy ból policzków. Nie potrafiła się nie uśmiechać. Koczowała u Shikamaru tak długo, że aż straciła nadzieję na własne cztery kąty.

— To wspaniale! – zawołała wreszcie, nie kryjąc wesołości. – I ty to załatwiłeś? – spojrzała na Shikamaru z ogromną wdzięcznością.

— Gdyby nie ja czekałabyś kolejny miesiąc lub więcej na decyzję – poinformował obojętnie. – Wiedziałem jednak, że ci bardzo zależy.

— Dziękuję! – ucieszyła się jeszcze bardziej. – Muszę ci się jakoś odwdzięczyć – dodała nagle, kierując pytający wzrok na bruneta.

Machnął ręką.

— Absolutnie nie masz za co, darujmy sobie – zawyrokował, gapiąc się na przeciwległością ścianę. – Został ci wyłącznie podpis do złożenia, ale tym zajmiemy się jutro.

 Mimo że Sakurę wręcz roznosiła energia, Shikamaru pozostawał nieswój. Zawisło między nimi milczenie, którego żadne z nich nie chciało przerwać. Sama nie wiedziała, czy wszechobecna cisza ją krępuje. Przez kilka następnych minut wciąż kipiała w niej radość, dotycząca rozwiązania sprawy. Uspokoiła się, widząc, że Shikamaru nie podziela tego entuzjazmu.

Znów na niego spojrzała, zaczynając lustrować od góry do dołu. Pragnęła, aby jakikolwiek gest, najmniejsze drżenie mięśnia, wyjawiło, co się tak naprawdę stało. Mieszkali wspólnie prawie trzy miesiące. Sądziła, że dzięki temu zbliżyli się do siebie, a co za tym idzie, takie zwierzenia nie będą problemem.

— Shikamaru – powiedziała nagle wyjątkowo zatroskana, przytulając go mocno i kładąc głowę na piersi, choć dalej pozostawała trochę speszona tak widoczną nagością. – Możesz mi wszystko powiedzieć – zapewniła.

— Sakura — usłyszała nad sobą.

Sposób w jaki wypowiedział jej imię, wywołał przyjemne dreszcze. Zamknęła oczy, nasłuchując bicia jego serca. Poczuła, że Nara ciągnie ją do tyłu, przez co wkrótce leżeli razem w poprzek łóżka. Zaczął gładzić Sakurę po włosach, choć z początku spostrzegła, że robił to z pewnym wahaniem.

Chciała coś powiedzieć. Chciała dociekać. Jednak sposób w jaki zachowywał się dziś Shikamaru, podpowiadał jej, że najlepiej będzie milczeć. Zdarzało im się to już wielokrotnie. Po prostu byli obok, dając sobie nawzajem obecność. Bez zbędnych słów.

Gdy uznała w duchu, że to głaskanie po głowie jest najbardziej przyjemną, czułą i rozgrzewającą serce rzeczą, jakiej doświadczyła od bardzo, bardzo dawna i kiedy wydobyło się z jej ust cichutkie westchnienie aprobaty, Shikamaru zjechał dłonią niżej. Teraz gładził plecy nieznośnie wręcz delikatnie, powolnie i leniwie, zupełnie jakby celebrował ten moment. Sakura poczuła, jak wszystkie mięśnie w ciele rozluźniają się pod wpływem tak subtelnego dotyku. Dreszcze przebiegły wzdłuż całego jej ciała.

Zrozumiała, że chce doświadczyć tego na gołej skórze. Choć pragnęła tę zachciankę jakkolwiek wyrazić, głos na dobre ugrzązł w jej gardle. Nie miała  jednak zamiaru z tym walczyć. Zamiast tego sama zaczęła gładzić brzuch oraz klatkę piersiową Shikamaru. Leniwie. Z czułością. Z celebracją. Nieznośny ucisk w dole brzucha, sprawił, że mimowolnie się spięła.

Nie uszło to jego uwadze. Przestał ją dotykać. Na początku zamierzała wręcz krzyknąć, żeby nie przerywał, ale odniosła wrażenie, że zapomniała w jaki sposób artykułuje się poszczególne słowa. Serce w piersi Sakury waliło niczym oszalałe. Doszło do niej, że przez ten czas wstrzymywała powietrze. Choć nawet przypomnienie sobie o tym na niewiele się zdało. Czuła, że cała pali się od środka, a szybkie, urywane oddechy, to jedyne na co ją stać.

Uniósł się powoli, przez co głowa Haruno zsunęła się z jego klatki piersiowej. Minęło raptem kilka sekund, a już górował nad nią, opierając ręce na łóżku po obu stronach ciała Sakury. Nie wiedziała co Shikamaru za chwilę zrobi, ale chciała dalej go dotykać. I chciała, żeby on dotykał jej.

Patrzyli w swoje oczy. Wzrok bruneta, krył w sobie coś, czego do tej pory nie miała okazji zobaczyć. Nikt wcześniej nie pożerał jej samym ledwie spojrzeniem.

Jakaś wewnętrzna siła kazała Sakurze unieść się delikatnie. Była dzięki temu  jeszcze bliżej jego twarzy. Z jej gardła wydobył się stłumiony jęk, kiedy wreszcie po tym długim, bolesnym wręcz oczekiwaniu poczuła ciepłe usta Shikamaru na swoich lekko rozchylonych, niewinnych. Doświadczenie czegoś tak intensywnego i całkowicie nowego zarazem, sprawiło, że kompletnie straciła dech.

Wplotła jedną rękę we włosy Shikamaru, drugą błądząc chaotycznie po jego ramionach, barkach i plecach. Shikamaru zaś objął ją zdecydowanie w pasie, sprawiając, że od tego momentu nie miała żadnej drogi ucieczki.

Ucieczka była jednak ostatnim, co przyszłoby jej do głowy.

 

***

Świadomość, że oddała swoje dziewictwo Shikamaru, wywołała w niej ogromny szok. Kiedy obudziła się na kolejny dzień, nie potrafiła uwierzyć. Shikamaru, naprawdę? Zawsze przekonywała samą siebie, że jest to coś dostępnego wyłącznie dla Sasuke. Mimo że poprzedniego wieczora postąpiła wedle własnego sumienia, wyraźnie odczuwała, że zwyczajowy porządek rzeczy całkowicie się posypał, pogrążając wszystko chaosie. Nie wiedziała kompletnie jak przywrócić ten porządek. I czy w ogóle chce go odzyskać.

Wzięła szybki, ale gorący prysznic. Następnie przyrządziła sycące śniadanie, podsuwając je Shikamaru pod sam nos. Nara wydawał się rozanielony oraz maksymalnie zrelaksowany, mimo że Sakura tkwiła w samym środku przepaści, która zdawała się wręcz nie posiadać dna. Haruno wciąż spadała, nie wiedząc jakie czeka ją lądowanie.

Gdy siedzieli wspólnie na kanapie w salonie Shikamaru skradł jej jeszcze jeden, niezwykle rozkoszny, pełen pragnienia oraz namiętności pocałunek. Nie umiała się mu oprzeć. Był zbyt namiętny, jego usta zbyt gorące, a umysł Sakury zbyt przytępiony.

— Chcę wrócić do własnego mieszkania – oświadczyła stanowczo po kolejnym pocałunku Shikamaru. – Tęsknię za nim.

Wydawał się zaskoczony i rozczarowany. Na jego twarzy dostrzegła wiele emocji, mimo że trwało to raptem dwie sekundy. Chwilę później na twarzy bruneta pojawiło się pełne zrozumienie. Przyglądał się jej uważnie.

Cieszyła się, że rozumie. Pozostawała w zbyt wielkiej rozsypce, żeby tracić resztki energii na dramaty czy szczegółowe tłumaczenia. Z drugiej strony Shikamaru zawsze kojarzył się Sakurze z harmonią i wyważeniem. Nie dzielił żadnych cech z Sasuke Uchihą.

— Ino stwierdziła, że chciałaby pomocy przy dziecku – poinformowała z pełną powagą Sakura. – Przeprowadzę się na jakiś czas do niej. Dopóki nie zakupię nowych mebli.

— Skoro twierdzisz, że tak będzie lepiej, nie mam zamiaru cię powstrzymywać – uznał chłodno Shikamaru, biorąc łyk herbaty.

— To nie czas na jakiekolwiek poważne deklaracje.

— Nie oczekuję ich od ciebie, Sakura – przyznał z lekkim uśmiechem. – Ale dasz się czasem  zaprosić na shogi? – spojrzał na nią wyczekująco. – Od czasu do czasu?

— Tak – obiecała. – Muszę jednak zrozumieć, których figur nie warto chronić – dodała, obdarzając Shikamaru wzrokiem pełnym zacięcia. – Zamierzam cię wreszcie pokonać. Bez żadnej taryfy ulgowej.

— Będę czekał – odpowiedział. – I tak idzie ci już znacznie lepiej. Liczę, że zaskoczysz mnie po czasie.

— Mam taki zamiar. Do zobaczenia.

Kiedy pół godziny później wychodziła z mieszkania, ciągnąc za sobą torbę na kółkach, Shikamaru stał w progu oparty o framugę. Gdy ostatni raz spojrzała za siebie, właśnie zaciągał się papierosem.

Choć patrzył jak odchodzi, nie powiedział słowa.



Kochana Uchihoseksualna mam nadzieję, że dotarłaś do końca i że Ci się podobało. Starałam się ze wszystkich sił, więc tym bardziej nie mogę się doczekać Twojej opinii. Twoja propozycja na fabułę wyjątkowo przypadła mi do gustu i zainspirowała. Dziękuję <3 Niestety ShikaSaku jako para nie moją jakiś fajnych artów, więc wklejam samego Narę. Ten facet zdecydowanie posiada to "coś", ja się zakochałam przez ten miesiąc ^^


Witam również pozostałych czytelników! Zaczęło się od występu gościnnego, a skończyło na tym, że zostałam oficjalnym członkiem załogi. Jeśli przeczytaliście do końca i się wam podobało, to niezmiernie się cieszę :D Jeśli tylko macie ochotę, napiszcie co sądzicie. Odpowiem na wszystkie komentarze. To pierwszy taki mój tekst, więc wszelkie uwagi mile widziane. Chciałabym tworzyć dla was coraz lepsze zamówienia. Dołożę wszelkich starań, abyście widzieli progres.

25 komentarzy:

  1. Okej.
    CO TO MIAŁO BYĆ
    CO DO ZAPALNICZKI WAFLA
    WATAFAK
    NIE.
    Nie zgadzam się na to.
    Ale dobra, zacznę od początku.
    Kiedy kilka miesięcy temu zadałam reszcie pytanie: hej, kto byłby na tyle głupi, żeby nie zdawać sobie sprawy z tego, że jego relacja z Sakurą wykracza poza przyjaźń, laski odrazu napisały: Shikamaru. Wtedy napaliłam się totalnie, jednak przez kolejne kolejki to zamówienie nie pasowało do preferencji autorek.
    Potem przyszła kolejna kolejka i chciałam coś kanonicznego, jednak kiedy napisałaś: SAKURA i KAŻDY w swoich preferencjach, chciałam wreszcie skorzystać.
    Bardzo się cieszę, że trzymałaś się zaproponowanej przeze mnie propozycji. Przyznam bez bicia - nie tak to sobie wyobrażałam. Nie aż tak dobrze. Wiedziałam, że ciężko nad tym pracujesz, ale wiedziałam też, że ShikaSaku ci się podoba, więc miałam dobre przeczucia. Ty wykroczyłaś poza ten zakres "dobrego".
    Co mi się podoba to to, że tekst jest taki płynny. Nie ma dużych przeskoków, ale nie ma też tego irytującego, wolnego tempa. Podoba mi się to, że nie opisywałaś DOSŁOWNIE KAŻDEJ CHWILI RAZEM XD Te momenty, kiedy Shikamaru i Sakura są razem, to zrozumienie swoich sytuacji, a także ta istota różnica w charakterach to coś, co kształtuje tu ich jako "coś". Bo gdzieś pod koniec myślałam; o hej, zostaną razem w jego mieszkaniu.
    A potem dostałam w łeb. Autentycznie, o wiele mocniej niż od Eleine. JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ?!?!?!?!? NIE MYŚL, ŻE JA TO TAK ZOSTAWIĘ MOJA DROGA.
    Będę chciała drugą część. Od Ciebie.
    Bo okej, podobał mi się cały tekst, tak jak pisałam, te urywki ich wspólnie spędzonego czasu itd. Ale ta ich przedostatnia scena, ten półnagi Shikamaru Z PAPIEROSEM, ta gorąca atmosfera. Przecież ja to oczami wyobraźni już widziałam, aż mi się gorąco zrobiło.
    A POTEM NAGLE BUM BUAHAHAH, NIE TAK SZYBKO DROGA ERI, BO LACIA MA NIESPODZIANKĘ.
    Nie, nie. Oczekuj mojego zamówienia za kilka miesięcy. Wtedy dasz mi drugą część tego cuda.
    Rozdziewiczyłaś ShikaSaku na Zbawieniu. Zrobiłaś to fenomenalnie.
    Ale wszyscy wiedzą, że apetyt potem wzrasta.
    Danke.
    Kocham cię.
    Pozdrawiam i miłej kawusi życze.
    (mam nadzieję że jestem pierwsiejsza niż Krropcia, ten mały kapiszon)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MADARO KOCHANY

      Eri jak ty dobrze oddajesz wszystko co ja odczuwałam w tym zamówieniu! Zamkniemy ją w szafie biurowej i niech pisze kolejną część karmiona tylko białymi żelkami!!!

      Usuń
    2. Podpisuje się pod tym rękami, nogami, cyckami i wszystkim co mam!

      Usuń
    3. Niezmiernie się cieszę Eri, że uważasz mój tekst za dobry, czy nawet wykraczający poza dobry. Twoje słowa jako tej, dla której dedykowana jest ta notka, znaczą dla mnie szczególnie wiele. Wspaniale jest doświadczyć doceniania przez kogoś po ciężkiej pracy. "Podjaranie" tymi opiniami nie mija mi wcale. Jako jedna z autorek "Zbawienia" na Sakurę w zamówieniach będę zgadzała się ZAWSZE z racji moich upodobań, więc wszystkie pairingi z Saku chętnie uczynię swoją "specjalnością" XD Choć oczywiście nie zamykam się na inne propozycje.
      Cieszę się moja droga, że podoba Ci się dobór scen. Tak właśnie starałam się "rozkminić", które będą najodpowiedniejsze, a nie jakieś "zapchaj dziury". Tekst był długi w moich zamierzeniach od samego początku, a ja nie chciałam zanudzać czytelników. Twój pomysł na fabułę, jeszcze raz to podkreślę, był po prostu genialną bazą, pozwalając rozwinąć mi skrzydła.
      Przedostatnia scena, nad którą się tak rozpłynęłaś, jest moją ulubioną, choć w pierwowzorze jej wcale nie było xD Kiepska jestem w opisywaniu zbliżeń, ale któregoś wieczoru mnie zwyczajnie tknęło i uznałam, że dam im trochę tego napięcia, choć za dosadniejszą erotykę raczej się nie wezmę. Miałam przeczucie, że Shikamaru z papierosem, okaże się strzałem w dziesiątkę. Sama też lubię takich gości, choć w ogóle nie palę. Dla Nary palenie jest jednak dość istotne, jak wiemy z kanonu, więc zwyczajnie musiałam to tutaj wrzucić, żeby pełniej nakreślić jego postać :D
      Wiedziałam, że mnie zjedziesz za ten ostatni urywek. Zależało mi jednak, żebyś zapamiętała ten tekst i poczuła przy nim jakieś większe emocje. Cierpienie najłatwiej się koduje w mózgu, przepraszam XD Ja wiem, że Sakura kochająca Sasuke jest wkurwiająca, ale to część jej, więc niewspomnienie o Sasuke i całym tym bagnie przy postaci Sakury, to jak pozbawienie Shikamaru jego spokoju i wyważenia – w skrócie, coś się kurde nie klei.
      Informacja, że tekst był płynny, że się podoba, że chcesz drugiej części, to najlepsze co mogłam przeczytać. Dziękuję raz jeszcze <3 Będę harować jak mała mróweczka!

      Usuń
  2. Uwaga! Komentarz pisany na bieżąco z tekstem!

    Mrrrr. Shika z kilkudniowym zarostem - najlepszy!

    Chociaż czuję się teraz jak Sakura po tym pożarze, to bardzo rozbawił mnie zapach mokrego psa <3

    HAAALOOO, coś ty zrobiła Temari? Albo co ona zrobiła Narze??? Czemu musisz być taka zagadkowa ;(

    Kurczę, jak te wszystkie dialogi są płynne i naturalne! Ja bym chyba osiwiała pisząc ich taką ilość, a Tobie zdaje się nie przynosić to żadnego problemu.

    Jeeejuuu. Jacy wszyscy Ci ich znajomi są upierdliwi. Najgorsze typy! Mówisz im jedno a ci dalej swojej. Nawet jeśli zaraz będą mieli racje, to no- EHHH

    Co oni w tym Konoha dodają do wody, że wszyscy nagle mają dzieci?? No, niby to takie kanoniczne ale o mój Madaro xD

    OMG jaki hot Shika :oo I jaka tępa dzida Sakura. No nie mogę xDDD

    LECIA. JA CIE CHYBA ZATŁUKE
    w takim momencie przerwać?? I to ShikaSaku? I zostawić biednego Shike???

    Dobra, no ale ten. To było takie dobre... uugh. Po początku nie spodziewałam się, że będzie mi się tak dobrze to czytać. Historia pochłonęła mnie bez reszty, a uwierz, mnie ilość stron zawsze przeraża! Ale kurde, te emocje, te dialogi i to, jak idealnie oddałaś charakter Shikamaru - bezcenne!

    Jedyne co mi miejscami przeszkadzało, to wtyka za dużo imienia Sakury w miejsca, gdzie wiemy, że o niej piszesz. ALE za całą korektę, nad którą biedna ślęczałaś ostatnie dni, to kłaniam się w pas! Znalazłam raptem ze dwa błędy.

    Bardzo udany występ gościnny, cudowna para i mega ciekawa historia! Chcę więcej!!!


    Ahhh ten Shika. Rycerz w lśniącej zbroi~~~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty pisałaś na bieżąco z tekstem, więc i ja będę pisała równo z komentarzem, a co :D
      Tak, Shikamaru z zarostem, to zdecydowanie mój typ. Tylko dodaje mu to charakteru i męskości. Zachwycam się również.
      Z tym pożarem, to miałam niezłe przeboje jak go opisać, ale sytuacja jest OPARTA NA FAKTACH – moja przyjaciółka była w identycznej sytuacji co Sakura – musiała się wyprowadzić z chaty na kilka miesięcy, bo jej zaczadziło całe mieszkanie od sąsiada na dole.
      Jakoś tak Kiba zawsze kojarzył mi się z mokrym psem sorry not sorry, ale w końcu ciągle z tymi psami przebywa, więc jakiś zapaszek zapewne się unosi. Tym oto sposobem nie widzę go w roli amanta xD
      Nie chciałam źle przedstawiać Temari, więc ostatecznie nie zrobiłam z tego dramy. Po prostu Shikamaru zawsze się stresował w jej towarzystwie. Tak ja to odbieram. Nara wspomina Sakurze zresztą, że ta wiecznie się na niego złościła i irytowała. Uważam więc za całkiem naturalne jego reakcje na liścik – w końcu nigdy nie wiadomo, co by blondyna mogła napisać. A Shika też nie zaprzecza, że się zaangażował :P Myślę, że tak jest lepiej ^^
      Hahaha, przyjaciele właśnie tacy są, co nie? Ja na pewnym etapie swojego życia spotykałam się z takim dociekaniem notorycznie :D Ale oni chcą dobrze, Sakura w końcu zasługuje na troszkę ciepła, prawda? ^^
      Te ciąże to też dla mnie dziwna sprawa. No ale skoro tak jest w kanonie, to chciałam się jak najbardziej go trzymać. Jakoś tak nie lubię zmieniać, jeśli nie mam wyraźnego sygnału od zamawiającego (co z tego, że to mój pierwszy, ale wiem jak będzie xD). Poza tym uznałam, ze skoro już każdy i tak z brzuchem łaził w tym okresie, to można to wykorzystać do uprzykrzania Sakurze życia.
      Ojjj tak, Shikamaru jest 100% HOT. Żałuję, że jest tak mało Artów z nim, a sama niestety nie powiększe tej puli, bo nie potrafię narysować kompletnie nic. A co do Sakury – jakoś tak chciałam, żeby było w miarę kanonicznie. W kwestii związków Sakurcia jest taką kaleką XD Sasuke musiał się tu pojawić, a ona poza Sasuke nie widzi innych chłopów i jej się psuje radar. No co zrobisz, nic nie zrobisz. Teraz już przynajmniej wie :D
      Musiałam przerwać, choć za to przepraszać nie będę. Trzeba było z jakimś przytupem skończyć. Uwierz, że mi też serce pękło. Ale kocham ten tekst. Takie moje pierwsze dziecko <3
      Dziękuję za pochwalenie płynności, dialogów oraz kreacji Shikamaru. To bardzo dla mnie ważne i budujące. A co do powtarzania imienia Sakury, to postaram się przy kolejnych tekstach, przykładać do tego większą uwagę. Dziękuję za opinię. Wezmę sobie ją do serca. Nic tak bardzo mnie nie uszczęśliwia, jak wasza chęć na kontynuację :D

      Usuń
  3. Choć szczerze nie lubię postaci Sakury, która jest dla mnie po prostu irytująca to przebrnęłam dość gładko przez cały tekst.

    Osobowość i aura Shikamaru mnie wprost urzekła!

    Zawsze w jakimś stopniu ciekawiła mnie jego postać... błyskotliwy, inteligentny, tajemniczy, dojrzały i przystojny oczywiście ^^

    Przedstawiłaś Go fenomenalnie!
    (za co oczywiście jestem Ci wdzięczna, bo ukazać tak fascynujący charakter szczególnie faceta, wbrew pozorom nie jest wcale łatwo)

    Odtworzony Shika w tym opowiadaniu usatysfakcjonował mnie można by rzec... dogłębnie! XDD

    Chwyciłaś moją martwą duszę jak i czarne serce, kocham Cię za to ^^

    Sądzę, że sam Shikamaru Nara czytając osobiście swoje kwestię jak i przedstawienie swojej postaci, byłby szczerze zadowolony, a i kącik ust bez wątpienia niejednokrotnie drgnąłby ku górze XDD

    Również czekam na część drugą zgadzając się, że tego nie można od tak zostawić, bo kropka postawiona na końcu tekstu, wcale nie daje nam zakończenia.

    Ściskam wszystkich cieplutko i czekam na kolejne posty ze zrealizowanymi innymi zamówieniami!

    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że mimo swojej niechęci do Sakury, zachciałaś przeczytać mój debiut na Zbawieniu. To wiele znaczy dla mnie jako autorki. Osobiście bardzo cenię sobie Haruno, ale postaram się nie zamykać w sferze komfortu i podejmować różnych wyzwań. Jeśli spodobało ci się moje opowiadanie, to z radością mogę przyjąć kiedyś Twoje zamówienie :D
      Oj, Shikamaru bałam się najbardziej w tym zamówieniu. O tyle o ile Sakura jest mi bliska z charakteru i sposobu myślenia, o tyle ja i Shikamaru to niebo i ziemia. Tym bardziej uśmiecham się na myśl, że urzekła cię jego kreacja. Przez ten miesiąc bardzo wkręciłam się w tę postać. Mam wrażenie dzięki temu, że „czuję” go bardziej niż wcześniej. Bardzo chciałabym się dowiedzieć co sam Nara by o tym sądził, ale to niestety niemożliwe xD
      Ja też się zakochałam w Shikamaru poprzez stworzenie tej partówki, więc cieszę się, że komuś również się udzieliła moja faza na wychwalanie go, bo teraz czynię to bez przerwy :D
      Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i skomentowanie mojej pracy. Mam nadzieję chwycić Twoje serduszko jeszcze nie raz i nie dwa. Do zobaczenia przy kolejnych zamówieniach. Cieszymy się, że jesteś z nami jako czytelnik Migotko ^^
      Co do drugiej części, to nie wykluczam jej, ale nie chcę też nic obiecywać. Niemniej świadomość, że tak jej chcecie działa bardzo motywująco <3

      Usuń
    2. Lacerta...

      ...uwielbiam mroczne usposobienia, serio!


      Uważam też, że faceci tacy jak Sasuke, Shikamaru, Shino i Sai doskonale by się sprawdzili jako ekipa najlepszych kumpli, których spowija mrok, są inteligentni, błyskotliwi, chłodni i oczywiście przecudni!

      Jeśli będziesz chciała zasięgnąć pomysłu na coś do pisania zawsze możesz się odezwać, mam baaardzoo rozbudowaną wyobraźnię i otwartą głowę ^^

      Naprawdę lubię czytać teksty na tym blogu! <3

      Jestem dumna z Twojego debiutu, buziaki!

      Usuń
  4. Również przybywam z komentarzem.
    Czy pisałam, że płynęłam przez tekst, nie zważając na jakiekolwiek błędy? Pisałam.
    Czy pisałam, że to było takie doooobre? Pisałam.
    Reasumując: Cud, miód, orzeszki, malinki, herbatniki i co tam jeszcze sobie zażyczysz.
    .
    .
    .
    ŻARCIK KOSMONAUCIK!
    Chyba nie myślałaś, że zostawię taki kawał cudeńka bez eseju, prawda?
    Kakashi skojarzył mi się z niezadowoloną z życia sekretarką z podrzędnego biura.xD
    Z drugiej strony troszeczkę go rozumiem – ile razy jeszcze razy by musiał odpowiadać, że nie są mu znane losy Sasuke? Sama na jego miejscu miałabym dość powtarzania tej samej kwestii.
    Uh, pożar mieszkania równa się strata większości dobytku – dobrze, że pieniądze i dokumenty ocalały, ale Sakura to chyba musiała je w sejfie trzymać, bo inaczej spaliłby się jako pierwsze. ^^’
    Kiba i jego zapach mokrego psa zrobiły mi wieczór. <3
    Alkohol dobry na wszelkie troski. Szkoda, że tylko w teorii, gdyż w praktyce jeszcze gorsze cuda i wianki się wyprawiają niż wtedy, kiedy jesteśmy trzeźwi. No, w większości przypadków…
    Narzekanie na wszystko i wszystkich w miejscu publicznym też nie jest najlepszym pomysłem, jednak wyjątkowo u ciebie nie przyniosło kłopotów – ba, Sakura znalazła tymczasowe gniazdko. ^^
    Uwielbiam Shikamaru w połączeniu z Temari, niemniej panna Haruno tak samo pasuje. <3
    Spodobało mi się, że wątek relacji i zerwania z no Sabaku został tak lakonicznie opisany.
    Niby Nara opisał ich historię, ale w drugiej części, na którą również czekam, możesz wstawić jej uzupełnienie w postaci wspomnienia lub opisać dramę z ich udziałem w czasie rzeczywistym…
    Spokojnie, to tylko moje luźne rozważania, nie musisz się niczym sugerować. :D
    Kocham sposób, w jaki opisałaś relacje Sakury z Shikamaru – od przyjaciółki do czegoś więcej.
    Te ich wszystkie wspólne chwile; bardzo poważne i bardzo niepoważne rozmowy, gra w Shogi relaksowanie się pod chmurkami aż w końcu finał dobrze nam wszystkim znany. <3
    Przysięgam, że napięcie między nimi rosło z każdym kolejnym wyrazem; czułam je od samego początku do samego końca, nawet wtedy, jak narzekali na Tsunade oraz Kakashiego.
    Rozwaliło mnie, że każdy – poza Sakurą – się domyślał o co chodzi i próbował – mniej lub bardziej – subtelnie wpłynąć na Haruno. :D
    Pomijając Naruto, to tylko formacja Shika-Ino-Choji prawie doczekała się kolejnego pokolenia.
    Shikamaru, może ty też dołożyłbyś swoją cegiełkę?xD
    KROPA, ODSUŃ SIĘ, JA CHCĘ JĄ ZATŁUC PIERWSZA!!!
    No po prostu… Jak mogłaś zakończyć w takim momencie?!!! I to jeszcze zostawić samego Shikę?!! A ja chciałam oddać ci moją zakładową szafę, żebyś miała gdzie pisać drugą część! :<
    Dobra, zróbmy tak: ty zmienisz zakończenie tej części na weselsze, a ja oddaję ci szafę. ^^
    Okej, na koniec: Gratuluję udanego debiutu i czekam na więcej tekstów spod twoich łapek.
    Ślę całusy i przytulasy. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie rzeczy, które wymieniłaś bardzo lubię, więc jak dla mnie świetny zestaw :D Oczywiście bardzo za ten komentarz dziękuję, tym bardziej gdy wiem, że opowiadanie czytałeś więcej niż raz. Ogromnie mi to pochlebia.
      Generalnie zachowanie Kakashiego wynika poniekąd z zamówienia Eri. Trochę je jeszcze podkręciłam, żeby był lepszy efekt. Poza tym - Kakashi nigdy nie dążył do bycia Hokage, trochę ma to w dupie i widać to nawet w oryginale, więc sobie pofolgowałam. Co jak co, ale wszyscy mają dość biadolenia Sakury o Sasuke, nawet Shikamaru co pokazał w jednej ze scen xD
      Papiery i pieniądze nie spłonęły, bo pożar nie był u Sakury. Był w mieszkaniu pod nią. Bardziej chodziło o to, że wszystko się zaczadziło. Historia oparta na faktach. Moja koleżanka przeżyła to co Sakura z mieszkaniem. Nawet nie wiesz, jak ten dym wsiąka we wszystko.
      Śmierdzenie mokrym psem, to coś co przeżył chyba każdy właściciel psa chociaż raz xD Musiałam tak to napisać.
      Zależało mi na tym, żeby Sakura oraz Shikamaru uszczęszczali do mniej znanego lokalu, właśnie z powodu możliwych plotek, nie posłałam ich do Ichiraku.
      Lubię Temari. Dlatego jest to tak opisane, bez większej dramy. Ale no musiałam ich od siebie oddalić, bo nie chciałam bawić się w jakieś zdrady. Tym bardziej, że to nie w stylu Shikamaru.
      Podoba mi się sugestia od wszystkich, że ma powstać druga część. Chyba będzie trzeba się nad tym zastanowić tak bardziej. Myślę, że dałoby radę coś z tego wycisnąć, a nawet stworzyć jakąś większą akcję ;3
      Podoba mi się tutaj relacja ShikaSaku również. Jestem ostatecznie z siebie zadowolona. Kocham ich i będę ich shipować od czasu napisania tego <3
      Bardzo się cieszę, że Tobie także się spodobało. Chciałam to właśnie przestawić tak powoli, bo ta dwójka w anime - niestety - nie posiada zbyt wielu integracji między sobą. Zrobienie czegoś krótszego, wydawało mi się zbyt sztuczne i na siłę. Ja nie umiem tak jak Sayu xD
      Nie ma zmiany zakończenia i nie będzie. Z niego jestem wyjątkowo zadowolona. Shika nie jest taki biedny w sumie. Mógł się awanturować, ale wolał pozostać przy swoim zwyczajowym przyjmowaniu rzeczywistości taką jaką jest. I za to go kochany przecież :D
      Jak mnie zamknięcie w szafie,to mi zapał wyparuje. Nieładnie tak. Ja chciałam tylko, żebyście zapamiętali ten tekst :(
      Jeszcze raz dziękuję za opinię. Postaram się nie zawieść przy kolejnych zamówieniach. Kochana :D

      Usuń
  5. Cieszę się z Twojego występu gościnnego, ale jeszcze bardziej z tego, że postanowiłaś zostać! Uwierz, przymierzałam się do zadania tego pytania, ale już po nagminnym molestowaniu El o to, pomyślałam “wyluuuzuj Sayu, bo ją przestraszysz i czmychnie jak spłoszona łania czy inne bambi”.


    Moim problemem w długich fiszkach jest to, że ich długość mnie przytłacza. Rozumiem, że historia potrzebuje tła, żeby nie wydawało się, że bohaterowie są zawieszeni w próżni albo bah i kami-sama stworzył ich z niczego xd Niestety niektórzy mają brzydką tendencję do opisywania dosłownie wszystkiego, nawet jaki kolor miały dachówki na sklepie z dango, widziany na siódmym planie przekroju miasta, w którym stoi bohater i to miejsce w żadne sposób nie ma znaczenia dla dalszej fabuły. Wiesz co mam na myśli w swoim pokrętnym spojrzeniu? Że często spotykałam się albo z zerowymi opisami albo przesadzonymi i nadmuchanymi. Przez to omijam zwyczajnie przydługie wywody i skaczę wzrokiem po tekście. Może przez to i ja powoli wchodzę w tą skrajność, dając tylko małe spojrzenie na świat i lecąc zaraz do przeżyć bohaterów, ale to już off-topic, bo zaczynam gadać od rzeczy. Chowając strachu i uprzedzenia, usiadłam i po prostu czytałam. Zdanie po zdaniu, akapit za akapitem. Nawet raz nie zerknęłam na suwak przewijania, żeby zobaczyć w jakim fragmencie tekstu się znajduję, bo mnie po prostu pochłonęło. Nie było tu nic niepotrzebnego. Ba, wszystkie te opisy wydawały się dokładnie przemyślane i wyważone. Akcja była na tyle płynna, że nie czuło się, że to ponad 30 stron. Tak jak przekonałam się do ścian tekstu Temi, tak i Ty walnęłaś mnie w głowę tym one-shotem szepcząc do ucha “nie generalizuj”. Dziękuję, już nie będę xd


    Powiem Ci, że może ja już mam swoje dziwne schemat w głowie, ale ta Sakura wydaje mi się być dość samotna. Tak, ma przyjaciół w wiosce, ale jednak gdzieś między wierszami (nie wiem czy taki był Twój zamysł) wyczytałam osamotnienie. Ma tego Kakashiego, wiadomo jakieś więzi ich łączą, nawetr jesli był dupawym sensei, ale jednak zbywa ją. Ja rozumiem, serio rozumiem, że może mieć już dość wiecznych pytań o Sasuke, kto by nie miał, ale cóż trochę sam sobie na to zapracował. Zważywszy, że w tej historii Uchiha nie jest na wyprawie po wygranej wojnie, a nadal pozostaje zbiegiem, powinien popchnąć Kakashiego do działania. Powinien przeprowadzić jakąś rozmowę z Sakurą. Że to już tyle lat, starania, poświęcenia dla osoby, która tego nie chce, wręcz się broni. Nie jest już dzieckiem przecież. Nie mówię, że zaraz powinien wyjechać z tekstem “zostaw go, mała” tylko, no, podejść do niej bardziej z sercem? Przez ciągłe zbywanie ma sytuacje, jaką ma.

    Później jest Ino. Niby przyjaciółka, śmiechy, żarty, a jednak nie do końca ich reakcja jest tak dobra. Bo ja rozumiem, że Yamanaka jest w ciąży, Saku nie chce się narzucać (do kreacji Saku jeszcze przejdziemy xd), ale to była dość podbramkowa sytuacja. A jednak Haruno miałą z tyłu głowy, że to zbyt duży problem.

    No i Naruto. Jest ta relacja, jest “niemal jak brat”, a jednak podczas ich rozmowy nie widziałam tej zażyłości. Wiem, oczywiście wiem i myślę, że to wspaniale, że główną uwagę skupia na żonie, lata wokół niej. Tylko no, często mam wrażenie, że za bardzo rozdmuchuje się ich relację i nie daje temu żadnego podłoża. Bo w kanonie byli co najwyżej w lepszych chwilach przyjaciółmi, a przez większość czasu dobrymi znajomymi i członkami jednej drużyny. Przepraszam, musiałam to powiedzieć, to rzecz, która za bardzo mnie trzyma i jedyny aspekt one-shota, do którego po chamsku się przyczepie ^^’

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz Sakura. Mam wrażenie, że to czekanie na Sasuke jest kwestią przyzwyczajenia. Może myśli, że jest mu coś winna, kiedy nawet Naruto zmądrzał i zajmuje się sobą. Czeka, wypytuje, ma go stale w głowie. Ale nie widać u niej głębokiego uczucia. I lubię takie przedstawienie jej postaci. Sama często do tego sięgam. Dziewczyna, która tak długo żyła tym uczuciem, że się do niego przyzwyczaiłą i nie pozwala temu odejść.
      Chce być na siłę niezależna, kiedy jest w trudnej sytuacji, ale miałam w głowie “damn, girl, daj sobie pomóc”. Pożar mieszkania to jednak takie wydarzenie, że zostajemy trochę bezbronni, zwłaszcza, kiedy nie ma się już rodzinnego domu. Ogólnie, Konoha ty chuju, gdzie są mieszkania socjalne na nagłe wypadki xD
      Lubię to, że jest dość otwarta, co widać na przykład w scenie patrzenia na chmury. Chociaż sama z siebie by tego nie zrobiła, to jednak dołącza do Shikamaru, chcą sprawdzić co jest w tym takiego wyjątkowego, że Nara często tak robi.

      Shikamaru sam w sobie nigdy nie był jakiś moim topowym boyem. Doceniam jego inteligencje, ale w kanonie nie był dla mnie mega interesujący. Zawsze przeczytam coś dobrego, kiedy dziewczyny mi polecą, ale sama z siebie znalazłam chyba jedne ficzek kiedyś ciekawy i to tyle xd
      Ale lubię go u Ciebie, ma dużo warstw. Na początek chroniczne zmęczenie i niechęć do pracy, coś z czym tak łatwo się utożsamić. Zwłaszcza, kiedy Kakaś jest leniwym fanboyem, czytającym swoje brudne książeczki. No i ta scena z liścikiem od Temari. Nawet jeśli później mówił Sakurze, że to nic poważnego, to pierwszą reakcją nie była taka luźna. Nie wiem tylko czy w napięciu czekała na jej decyzje, czy spiął się tak w obawie, że jednak Sabaku z nim nie skończyła xD

      Przejdźmy teraz do fabuły jako takiej.
      Jak ja lubię, kiedy te wszystkie historie zaczynają się od pijackiej nocy. Wtedy zawsze wydarzy się coś niespodziewanego xD
      Od początku Shikamaru był kochanym goście. W gruncie rzeczy niewiele ich łączyło, ot byli w jednym roczniku. Można powiedzieć, że to Naruto ich spajał. Lubię to jak swobodnie się przy sobie czuli, że łatwo weszli w rutynę bycia współautorami. Wspólne obiadki, gry itp. Za to, miałam ochotę zdzielić wszystkich po mordzie, kiedy wmawiali im domniemany związek. Już nie dlatego, że to byłoby to irytujące gdybym była w ich sytuacji, ale właśnie też przez to, że ona przecież musiała się gdzieś podziać. Później każdy mówił “przecież mogłaś przyjść do mnie”. Tak, tak, tak się zawsze mówi już po fakcie, kiedy sytuacja jest rozwiązana “oj, mogłem ci pomóc przecież”. A spadajcie na drzewo xD

      To, że jedyny Shikamaru zajął się sprawą jej mieszkania mnie rozczuliło. No i znowu mamy wioskę pełną niby przyjaciół, Kakashiego Hokage, Naruto bohatera wioski, którego ludzie szanują i akceptują, a jednak nikt inny się nie pofatygował. I jeszcze raz, rozumiem że mają swoje życia, ale to nie jest jakaś tam drobna przysługa, a sytuacja podbramkowa. Okay, jeszcze Naruto mógł ubzdurać sobie w głowie, że mają ten związek, nawet jeśli jeszcze go nie było, ale Kakashi powinien podwinąć rękawy i wziąć się za sprawę, uh leniwy dupek. Ale dzięki temu mamy możliwość pokazania, że Shika martwi się nasza różową. Przy tej scenie miałam wewnętrzne “awwww”.

      Polubiłam też, kiedy Sakura wypytywała o tajemnice klanu Nara.
      “Musiałabym stać się częścią twojego klanu, żeby poznać te receptury?”
      A Sayu fangirl “girl, just wait” xD
      I słodki Madaro, te wyobraźnię Shikamaru z fajką, bez koszulki przy oknie. No normalnie ślinotok, mniam mniam. To była gorąca scena, nie dziwię się, że Saku uległa. No i jest, wielka chwila, seks wisi w powietrzu, zaraz wielkie wowowo. Czytałam to z myślą “no nie, Lacia, zrobisz to?” :> Ale nie byłam zdziwiona uciętą sceną, nawet trochę tego oczekiwałam xD

      Usuń
    2. Mówisz o kontynuacji i wiem, że masz pomysł i na pewno będę ją czytać z równie wielką fascynacją. Ale sama lubię otwarte zakończenia, z wieloma możliwościami. Dlatego nawet jeśli zdecydowałabyś się zostawić to w takiej formie, będę usatysfakcjonowana.

      Dziękuję Ci za kawał dobrego tekstu. Jak tu nie kochać Shikamaru, kiedy podsuwanie mi pod nos takie cudeńka?


      Musiałam trochę przetrawić ten tekst. Uznała, że skoro poświęciłeś tyle czasu i zaangażowania, to mój powitalny komentarz też powinien mieć parę zdań. Nawet nie wiesz jak się rozczulałam, widząc jaką frajdę masz z tego zamówienia.

      I oficjalnie witam Cię serdecznie na stronie. Już się idealnie wpisujesz w nasz pokręcony skład <3

      Usuń
    3. Również ogromnie cieszę się, że zostałam oraz stałam się częścią tej cudownej grupy. Choć nie ukrywam, że się trochę boję. Z każdym dniem coraz bardziej. Hahaha, chodzi o to, że zamiast się powoli „wyciszać i uspokajać” w związku z tym faktem, to coraz bardziej nie mogę się doczekać kolejnych tekstów, chyba mnie rozumiesz :D
      Dziękuję Ci za napisanie tak długiej opinii, bo jest po prostu przecudowna. Zależało mi bardzo na Twoich słowach. To mega podbudowuje i daje przemyślenia na przyszłość.
      Hmm… tak pomyślałam, że z tym Kakashim może być problem. W ogóle ze wszystkimi tymi znajomymi. Nie będę jednak ukrywać, że taka była od początku koncepcja. Zgadzam się ze Twoimi słowami, że Sakura wydaje się osamotniona. Chciałam się jak najbardziej opierać na kanonie, a różowa – oczywiście subiektywnie – zawsze mi się taka wydawała. Inna, trochę na uboczu, z wiecznymi kompleksami i jakimś takim wewnętrznym poczuciem słabości i braku. Do samego końca serii Sakura mówi, że jest Naruto i Sasuke coś winna. Że to ona ich wreszcie obroni, poczucie mniejszości jest według mnie bardzo u Haruno zaznaczone.
      Jeszcze raz, Kakashi… inaczej interpretujemy już tutaj. Nie sądzę, żeby Hatake czuł się zmotywowany do dalszej walki, gdyby Naruto nie powiodło się nawrócenie Sasuke na wojnie. Uważam wręcz odwrotnie. Kakashiemu przelała się szala goryczy. Zwyczajnie się mu już ulewa. Nie chce być Hokage, marzy mu się emerytura i najchętniej by się zaszył gdzieś daleko. Dlatego wykorzystuje tak Shikamaru chociażby. A może próbował z Sakurą rozmawiać, ale już dawno i to nie odniosło rezultatu? Nie rozpisałam tego wątku aż tak dokładnie, żeby udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
      Uważam, że zachowanie Naruto oraz Ino nie jest do końca złe. Jest niedomyślne, dość proste, ale z pewnością niezłośliwe. Sakura o tę pomoc nawet nie poprosiła. Może to wynikać z jej kompleksów. I jasne, że SAMI mogli jej coś zaproponować i zainteresować się. A jednocześnie Sakura jeszcze tego samego dnia znalazła mieszkanie, więc można dojść do wniosku, że nie ma AŻ takiej tragedii. Ino powiedziała, że Sakura mogłaby zamieszkać u niej. Może i by mogła – gdyby zdecydowała się poprosić o wsparcie. Ale Sakura tego nie robi. Nie daje znaków, że czegoś potrzebuje. Według mnie takie irytujące zachowanie, analizowanie na wyrost oraz mimo wszystko dość nielogiczne postępowanie w pewnych aspektach też jest sporą częścią charakteru Sakury.
      Co do kreacji Sakury jako takiej zniewolonej, przyzwyczajonej, przeżartej „miłością” do Sasuke, to odebrałaś to DOKŁADNIE TAK jak tego chciałam. Uwielbiam taką kreację Haruno i wydaje mi się ona wtedy najbardziej wiarygodna. Uczucie do Sasuke ma w sobie coś niebywale tragicznego. Więzi ją, strasznie blokując.
      Hahaha, mieszkania socjalne w wiosce, która porzuca małe dzieci? Co ćpiesz? Też chcę ten towar xD To absolutnie nie mogłoby mieć miejsca. Nie na tym etapie, nie trzy lata po Czwartej Wojnie.
      SHIKAMARU. O Jezusie, jakie to było wyzwanie dla mnie. Cholerne. Jakby on i ja to totalnie niebo i ziemia. Ale ostatecznie doszłam do wniosku, że uwielbiam go tutaj. Tym bardziej się cieszę, że Ciebie również przekonała taka kreacja. To znaczy, że mi wyszło to, co chciałam zrobić xD Leniwy, mądry, wyważony, spokojny, pomocny i w ogóle no IDEALNY. A jednocześnie mam wrażenie, że ukazałam go takim jakim był w kanonie, jedynie podkreśliłam jego cechy, żeby łatwo je było zauważyć. KAŻDA scena gdzie Shikamaru jest, to scena, z której jestem bardzo dumna i której bym nie zmieniła. Choć…. Opis sexy Shikamaru i TA scena zajęła mi przeszło dwa tygodnie, czyli połowę tego czasu, w którym tworzyłam tekst, ale pykło xD
      Dziękuję za oficjalne przywitanie mnie na Zbawieniu. Jesteś cudowna Mamita <3 Mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej i lepiej ^^

      Usuń
  6. I hate you. I hate you all. Co która wstawi jakiś one shot, to mam ochotę rzucić wszystko i zapierdalać czytać ten paring. Wiem, że będziesz się cieszyła z tego powodu, Laciu. I tak, nie martw się. Jak znajdę coś dobrego to wszystkim wam podrzucę linka.
    Uwielbiam długie ficzki, więc całe te 35 stron było dla mnie chlebem powszednim. Szczerze to było mi nawet mało i z radością czytam, że może być kontynuacja.
    Smutno mi się zrobiło z powodu tego, jak Sakura potraktowana została przez Kakashiego. Rozumiem, że mogła wiele razy do niego przychodzić i męczyć go ciągłym pytaniem, ale takie zachowanie nie jest właściwe. W ogóle w całym tym one shocie polubiłam tylko Sakurę i Shikamaru. Choji i Karui byli w nim za krótko, żeby cokolwiek powiedzieć. Irytowała mnie Ino i Naruto. Ciągle nagabują Sakurę i pytają o relację z Shikamaru. "Mieszkacie razem". No wow. A co miała zrobić, zamieszkać pod mostem? Nikt inny nie zaoferował jej pomocy. Nie dziwię się Sakurze, że zamieszkała u przyjaciela. Na jej miejscu też bym nie chciała zamieszkać z młodym małżeństwem i czuć się jak piąte koło u wozu. Meh, nie lubię ich tutaj. XD
    Rozśmieszyła mnie strasznie reakcja Sakury na leżenie na trawie. "Ale ja nigdy tego nie robiłam" XD. Tak mnie to ubawiło. Jakby do leżenia potrzeba było jakichś umiejętności. ^^
    Jakoś nigdy specjalnie nie zwracałam uwagi na Shikamaru. Owszem, należy do postaci, które bardzo lubię, ale teraz muszę powiedzieć, że po tym one shocie podskoczył przynajmniej o kilka pozycji. :P
    Myślałam, że ucięcie sceny z seksami mnie wkurzy, ale o zgrozo, nie było tak! xd Powiem nawet, że to otwarte zakończenie też mnie nie zdenerwowało. Dobrze, że przeczytałam wcześniej, że może być druga część, bo kurwy by leciały. XD
    Cudnie wyszedł ci debiut na Zbawieniu. Powodzenia w dalszych pracach. Całuski. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ktoś mi pisze, że mnie nienawidzi, to wiem, że odwaliłam dobrą robotę xD Ogromnie cieszę się z powodu tej opinii. Dziękuję za poświęcenie swojego czasu. Oczywiście na każde linki z Twojego polecenia gorąco czekam - zwłaszcza te dotyczące ShikaSaku, bo wciąż unoszę się na fali fangirlu <3
      Super, że szybko i dobrze, czytało Ci się tę ścianę teksu. Dzięki takim opiniom wiem, że warto było troszkę bardziej rozpisać się w tym debiucie. Co do Kakashiego - jego zachowanie również mi się nie podoba xD Ale potrzebowałam go właśnie takim. Chciałam dać jak najwięcej przestrzeni na działanie swojemu kochanemu Shikamaru. Oczywiście to na tej dwójce najbardziej pragnęłam się skoncentrować. Uważam jednak, że kreacja Hatake nie jest tak do końca dziwna i bezzasadna - w tej partówce Sasuke wciąż pozostaje przestępcą. Myślę, że taki rozwój wydarzeń mógł niejako przelać szalę, zmieniając Kakashiego. Jest zmęczony. Być może ma do siebie żal. No i stanowczo nie chce być Hokage, co wiemy nawet z kanonu.
      Co do pozostałych postaci. Może Ino by Sakurze pomogła. Może i Naruto by pomógł, ale jak wiemy, Sakura nawet do nich nie przyszła. Nie winiłabym zbytnio przyjaciół różowej. Pewnie, sami mogli zwrócić się do niej z propozycją pomocy, ale Sakura nawet nie przyszła. Nie powiedziała słowa. Nie chciała się narzucać. Nie chciała być problemem. Niejako się wszyscy rozminęli, a jestem pewna, że Ino czy Naruto nigdy by jej tak naprawdę nie odrzucili. Gdyby coś powiedziała. Poza tym takie tkwienie Sakury na uboczu, wydaje mi się mocno kanoniczne. Haruno się wręcz wtapia w otoczenie. Zazwyczaj nie przyciąga żadnych spojrzeń. Ino błyszczy swoją kobiecością, swoją pewnością siebie. Naruto zachwyca charyzmą. A Sakura po prostu jest.
      Co do tego co Cię rozbawiło - wydaje mi się, że Sakura za bardzo analizuje xD Nawet banalne i proste rzeczy mogą wywołać u niej szereg analiz, jeśli nie jest czegoś pewna. Nawet lubię tę scenę z oglądaniem chmur. Nie napisałam jej do końca na poważnie :D
      Yeah, cieszę się, że Shikamaru znalazł się kilka oczek wyżej. Nawet nie wiesz jak bardzo :D Im więcej Shikamaru tym lepiej, a jakże! Postaram się podtrzymać tę zainteresowanie nim za pomocą kolejnych projektów :D
      Kurde, trochę żałuję, że od początku wiedziałaś o możliwości stworzenia przeze mnie kontynuacji. kontynuacji. Chciałam, żeby się ludzie wkurzali, a tu wtopa. Pozostajesz spokojna, a ja czuję się przez to rozczarowana hahaha xD Tym bardziej, że Ty zawsze się tak fajnie wkurzasz, albo jarasz czymś. Ja to mega lubię i doceniam ^^
      Postaram się w kolejnej części bardziej nakreślić pewne rzeczy i skupić się niejako na nieco innych obszarach. Liczę, że nie zawiodę - jeszcze raz dziękuję :D

      Usuń
  7. Chociaż nie wpadłabym na połączenie ShikaSaku to podoba mi się ten duet i myślę, że poradziłaś sobie znakomicie :)
    Jedynie nie mogę sobie wyobrazić takiej postawy Kakashiego. Lecz w tym opowiadaniu taka kreacja przywódcy do niego pasuje. W końcu to daje większe pole do popisu dla Shikamaru. ^. Chciałabym także, aby wyszła z tego kontynuacja, bo bardzo przyjemnie się to czytało :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za poświęcony czas. Ogromnie cieszy pojawienie się nowej opinii. Mam nadzieję, że kolejne prace również okażą się przyjemne w czytaniu ^^
      Hmmm, jeśli chodzi o Kakashiego to potraktowałam go trochę inaczej niż zazwyczaj się to robi, przyznaję. Jednak chciałam się skupić przede wszystkim na powolnym rozwoju ShikaSaku. Musiałam dać Narze trochę tej przestrzeni, jest tak jak mówisz. Poza tym... wzięłam pod uwagę, że Sasuke w tej partówce wciąż pozostaje przestępcą oraz dezerterem. Nie rozwijałam tego wątku, ale wydaje mi się, że takie potoczenie się spraw, mogło bardzo Kakashiego zmienić. Zawiódł. Jego były uczeń wciąż para się złem, a on sam od początku nie za bardzo chciał zostać Hokage (co pamiętamy z kanonu), a zostaje nim w wyniku niedyspozycji Tsunade. Można wiele rzeczy pomyśleć i wiele rzeczy sobie dopowiedzieć.
      Kolejna część się pojawi, choć nie wiem kiedy. Jestem w trakcie pisania planu fabularnego. Druga część również będzie długa. Może wtedy wówczas się coś wyjaśni, rozwinie i dodam do rozpoczętych wątków coś ciekawego ;)
      Jeszcze raz dziękuję. Zwracam uwagę na wszelkie zastrzeżenia czytelników <3

      Usuń
  8. Jestem cholera!!! Jestem!!!
    * Wbiega przez drzwi w amoku, i zaczyna recytować komentarz w międzyczasie łapiąc głębokie oddechy zmęczonego 2 sekundowym sprintem 23-latka*
    Przeczytałam od razu po dodaniu! Przyrzekam i obiecuje! Na pewno czułaś musisz to przyznać, czułaś tutaj cień mojej obecności! Niewielki, mały i bardzo chwilowy (bo czytam niezmiernie prędko), ale jednak!
    Pierwszą rzeczą która mnie urzekła (a właściwie ostatnią, z logicznego punktu widzenia. Never mind) jest długość! UWIELBIAM TEGO TASIEMCA! Tutaj, na Zbawieniu mało osób pisuje długo.. dlatego... jestem... taka dumna!!! Dumna, że mamy tutaj Ciebie!
    Odkrycie tego roku!
    ... Wracając do opowiadania!
    ShikaSaku nie lubiłam do czasu, aż dziewczyny nie zaczęły tłumaczyć opowiadania z nimi w roli głównej i wtedy... BUM. Poszło jak z rakiety!
    Dlatego te połączenie ich tutaj.. PORRWAAAAŁOOO MNIEEEE!
    Shikamaru jest taki... Typowy! Leniwy, marudny, obojętny, przytłoczony - cudowny!
    Sakura za to - intensywna, trochę pechowa, odrobine naiwna! Zupełnie Jak Ona!
    Wyszło ci bardzo, bardzo kanonicznie (włączając w to nawet starego dziada, oboboka Kakashiego)
    Fajnie, że wplotłaś tu ich exrelacje i zaznaczyłaś, przynajmniej w przypadku Temari, że jest to już rozdział skończony. Sakura musi dojść do tego wniosku z Sasuke sama, a ponieważ jest głupia, pewnie zejdzie jej z tym aż do drugiej części!
    Sposób, w jaki ich uczucie się rozwijało, było to cudownie niespieszne, powolneeee, zwyczajne Żadne strzały kupidyna nie ugodziły ich, gdy patrzyli sobie w chmurki. Działo się to tak neutralnie, że nawet dla mnie, czytelnika - od tak, nagle stało się faktem, że są w sobie zakochani. Mimo tego, że oni sami nie są tego jeszcze świadomi, Ty dałaś nam Czytelnikom kilka poszlak a na koniec dobiłaś (FATALITY) czułym stosunkiem a zaraz po nim... rychłym rozstaniem!!
    KTO
    TAK
    ROBI!!!
    Teraz czekam na part II! Serio. PISZ W PODSKOKACH!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że się tu pojawiłaś :D Oczywiście, że czułam Twoją obecność namacalnie i niemal natychmiast - jestem Ci ogromnie wdzięczna ^^
      Sama miałam sporą frajdę z tworzenia tego tekstu, więc cieszę się, że innym również przypadł do gustu. Starałam się jak najwierniej oddać poszczególne z postaci. Co do długości, to raczej nie potrafię krótko pisać, więc najprawdopodobniej pozostanę na zbawieniu twórcą tasiemców. Może z czasem zasłużę sobie na taki przydomek XD Ale cóż, zobaczymy jak pójdzie z kolejnymi zamówieniami :P
      Shikamaru oraz to całe połączenie z Sakurą, to od stycznia moja ogromna miłość, nie sądzę, żeby to się szybko zmieniło :D Shikamaru wraz z wszelkimi zakamarkami jego osobowości, to moja wielka fascynacja tego roku :D Niestety w kanonie z Sakurą nie mieli zbyt wielu interakcji, więc poczułam się w obowiązku do rozbudowania trochę tej relacji. Tu raczej miniaturka by nie przeszła xD Sama kocham, ubóstwiam wręcz powolne tempo w relacjach, więc pewnie będę was tym męczyć jeszcze nie raz :P
      Oj, wiem, że tak się raczej właśnie robi haha, żeby było co zapamiętywać i nad czym się wkurzać. Nie zaprzeczę, że to zakończenie wywołało triumfalny uśmieszek na mojej twarzy ;) Jestem z tego zakończenia jak i całej pracy zadowolona. Miło, że inni także.
      Co do drugiej części, to pisze się, choć dość... powoli ^^ Nabrałam ogromnej chęci na jakieś inne zamówienie, więc cierpliwie czekam i wierzę, że niebawem czytelnicy Zbawienie dadzą mi następne interesujące wyzwania :D
      Ściskam!

      Usuń
  9. LACERTOOO, po prostu Cię ubóstwiam!
    Jak na debiutowy tekst na blogu, to podziwiam i baardzo nisko się kłaniam. To było zajebiste. Czytało się tak płynnie, lekko, pięknie opisywałaś uczucia, związki między postaciami, fajnie nakreśliłaś historię. Podobało mi się po prostu wszystko. Zabrakło mi jedynie sceny seksu (xD), ale mooooże w drugiej części by była? taak, druga część tego cuda to coś, na co zdecydowanie będę czekać!

    Fajnie, że dołączyłaś do Zbawienia <3
    Z Wami, dziewczyny, każdy crack-ship staje się sensowny XD i za to Was uwielbiam <3

    XOXO,
    Banshee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i poświęcenie swojego cennego czasu <3 Serducho się raduje, gdy dostaje taki feedback. Druga część się już pisze :D Co do sceny seksu.. kurcze, niestety muszę przyznać, że nie czuję się w nich mocna. Mimo to żywię nadzieję, że nigdy Cię nie rozczaruję ^^

      Usuń
  10. Bardzo przyjemne opko. Z jednej strony rozumiem Sakurę i jej ciągłe przywiązanie do Sasuke, ale ja na widok Shikamaru bez koszulki bym się nawet nie zastanawiała xD Heloł.
    Szczerze bardzo lubię ten paring, chociaż jest go tak mało w fandomie. ShikaTema wydaje się tak idealne, że nic innego nie może się przebić. A ty właśnie świetnie ukazałaś podobieństwa między Sakurą i Shikamaru i to że dobrze by się dogadali. 10/10 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję kochana za komentarz. Cudownie się żyje ze świadomością, że komuś podoba to co tworzę. Lokatorka z pewnością zostanie w moim sercu na zawsze. Bardzo lubię ten tekst. Od czasu, gdy go stworzyłam shipuję Shikamaru wyłącznie z Sakurą hahahaha :D
      Oj tak, gdy tworzyłam scenę z roznegliżowanym Shiką, to sama po prostu padłam na łopatki przed monitorem. Żeby się oprzeć czemuś takiemu to serio trzeba by mieć wyjątkowo silną wolę :D
      Mam nadzieję, że spodobają Ci się moje kolejne prace ^^

      Usuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!