10.09.2020

Niepewność [Hinata] dla Sharony

 W każdy poranek, wzywana do walki znów i znów.. Boję się. Bo zawsze, gdy brakuje mi tak niewiele. Przegrywam.  

Dlaczego zawsze, gdy brakuje mi tak niewiele… 


Boję się.

Boję się, choć wiem, że jutro znów powitasz mnie, tam gdzie zawsze, szepcząc, jak co dnia słowa pocieszenia. Widok mych sinych ramion przyprawi Cię o dreszcze. 

“Jak oni mogą?” pytasz, lecz nie robisz nic więcej. 

Nie możesz mi pomóc.

A ja… 


Boję się.  

Czy twój żal zdoła przezwyciężyć moje koszmary trwające za dnia, nigdy w nocy. Czy cokolwiek zdoła wyrwać mnie, wyrwać Ciebie z tego szaleństwa. 

Cień mego ojca kroczy za mną nieustannie. 

Przestrzega przed błędem. Chroni od szaleńczej miłości do Ciebie. 

Powietrze pachnie Tobą.

W każdy poranek, wzywana do walki znów i znów.. 


Boję się. 

Bo zawsze, gdy brakuje mi tak niewiele..

Przegrywam.  

Tego dnia witasz mnie na tym samym polu treningowym. Przychodzisz najwcześniej, licząc na to, że i Ja pojawię się nie w porę, dużo przed czasem. 

Uśmiechasz się szeroko. Twój druh Akamaru rzuca się do biegu, szczekając z oddali. Wesołe merdanie ogonem rozwiewa czarne chmury nad moją głową; przyjacielskie liźnięcie po twarzy pomaga zapomnieć, skupić się na tym, by gładzić białą sierść i drapać skórę. 

Kiba zjawia się tuż obok. A ja wstaję. 

Tu i teraz. 

Jesteśmy tu i teraz 

Myślę. 


— Cześć — Zagadujesz, pozostawiając miejsce które ja wypełniam niepewnym skinieniem głowy.

Nie pamiętam, od kiedy zaczęłam cieszyć się na Twój widok. Po prostu, w pewnym momencie stało się to dla mnie jasne; niczym najszczersza oczywistość, pozbawiona skaz i wszelkich wątpliwości.

 Stopniowo, moje oczy zaczęły szukać wyrazów aprobaty na męskiej, roześmianej twarzy, gdy podczas niezliczonych sparingów udawało mi się powalić przeciwnika. Wiedząc, że patrzysz starałam się mocniej.  Twoja uwaga napawała mnie dumą.

— Jak ci minął dzień? — zagajasz przyjaźnie, a ja rzucam krótkie spojrzenie na Twoje ręce wsadzone swobodnie do kieszeni dresów. Irracjonalnie i wbrew wszystkiemu skrycie pragnę, byś kiedyś mnie dotknął. 

A później odsuwam się o krok. Otwartość własnych myśli przeraża mnie i trwoży. Pot perli się na moich dłoniach; chwytam się materiału bluzy, gniotąc w palcach miękki materiał. 

Klan Hyuuga nigdy nie traci kontroli, także, kontroli nad samym sobą. Słowa ojca huczą mi w głowie niczym kościelny dzwon. Próbuję pozbyć się ich krytycznego wydźwięku. Muszę się krzywić, bo Kiba patrzy na mnie z troską. 

— Hinata?

— Myślę o naszym treningu, to wszystko. — Kłamię, a On udaje, jak zawsze, że wierzy w moje zapewnienia. 

Wiatr wzmógł się, potęgując napięcie które tego dnia towarzyszyło naszemu spotkaniu. Oboje, stojąc bez słowa na pustej polanie liczyliśmy grę własnych oddechów. 

Mocny powiew rozsypał dookoła nas tegoroczne liście. Ręką Kiby sięgnęła ponad mną, naciągając mi na głowę obszerny kaptur. Po wszystkim, nie zabrał dłoni, dotarło do mnie, gdy dotyk szorstkich palców powoli otoczył mój policzek. 

Zadzieram wzrok speszona nagłością jego czynu.

A później powoli spuszczam głowę. 

— Nie potrafię dotknąć nieba, Kiba — wyznaję a mój głos miesza się z dudnieniem wiatru. 

Chłopak jeszcze chwilę gładzi moją skórę kciukiem, nim powoli zabiera rękę. Nie odzywa się, nie porusza. Stoi tylko, patrząc jak moja dusza powoli rozdziera się i pęka. Słyszę w uszach rozchodzący się trzask, niczym powoli krusząca się szyba. 

Mimo to pewna jestem, że to rozumiesz.

Bo od zawsze i na zawsze już miłość, oddanie i wiara jest mi...

                                                                                                     zakazana.



\

  Na dziś drobne KibaHina. Mam nadzieję, że się spodoba ♥ 
Kolejne zamówienia w toku. Strzeżcie się. 

4 komentarze:

  1. OKEJ.
    Temirka, to nie jest zarzut do ciebie. Uważam, że Hinatę podsumowałaś idealnie, przynajmniej w moich oczach. Bo cała ta partówka - dzięki temu, że była z perspektywy Hinaty - była po prostu mdła XD
    Być może to moje postrzeganie tego jako całości jest nieco zaburzone przez moją niechęć do tej postaci. Jednak uważam, że jest to mdłe, pozbawione smaku, walki, zaangażowania. Mam wrażenie, że bohaterka nie tyle, co nie może o to zawalczyć - o swoją miłość, oddanie i wiarę - ale po prostu się boi. No i tu jest ten problem: ja mam wrażenie, że Hinata zazwyczaj nie potrafi walczyć o własne szczęście. Zarówno w kanonie, jak i tutaj.
    Tak więc:
    ŚWIETNIE SOBIE PORADZIŁAŚ XD.
    Buźka, czekam z niecierpliwością co tam dalej nam dodasz ^^ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie kupuje postaci Hinaty. Jest nijaka, mdła i wgl bez sensu xD

    Ale klimacik wyszedł Ci jak zawsze pierwsza klasa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też nie urzekła postać Hinaty, może dlatego, że nie przepadam za nią do końca. Ale jednak czytając, dało się wczuć w klimat i poczuć emocje, także jestem na tak :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Meh. Jak to czytałam to kurwicy dostałam. Nie twoja wina, bo mówię tutaj o postaci i kanoniczności Hinaty, co ci dobrze wyszło. Myślę, że dobrze oddałaś odczucia Hinaty, ale z samego względu na temat one shota, nie jestem jego fanką.

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!