11.11.2020

I ślubuję Ci... [SasuSaku] dla Sayuri Shirai

Dźwięk otwieranych drzwi oraz szum, towarzyszący wchodzeniu do mieszkania wywabił ją z kuchni. Otwierała już usta chcąc powitać Sasuke gdy ten, przechodząc do wieszaka na ubrania, strącił nogą dużą, klockową wieżę Sarady. Zabawki z rumorem potoczyły się po wszystkich częściach pomieszczenia.



Pierwszy zgrzyt.

— Czy Ty, Sasuke Uchiha bierzesz tę oto Sakurę Haruno za żonę i obiecujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską?

— Tak. 

Słowa przysięgi zabrzmiały uroczyście w umyśle kobiety. Znowu oglądała złoty pierścionek zdobiący jej smukłą dłoń. Dowód ich jedności. Ilekroć któraś z jej wścibskich znajomych z dziecięcych lat spoglądała na połyskujące cudo z zawiścią, Sakura unosiła głowę i uśmiechała się drwiąco, pławiąc się w ogniu spojrzeń zazdrości. 

Od czasu pamiętnego ślubu i hucznego wesela minęło już dobrych kilka lat.  Sasuke wyglądał wtedy nieziemsko w skrojonym, czarnym garniturze szytym na miarę. Na samo wspomnienie męża uśmiech wstąpił na jej wargi.

Uchiha zawsze był przystojnym mężczyzną, ale w tamtym dniu Sakura wręcz nie mogła oddychać z zachwytu nad jego pięknem. Pewności i odwagi dodawał jej fakt, że wszystkie dziewczyny w mieście chciały mieć go dla siebie na wyłączność. A to udało się tylko jej. Sakurze Haruno. 

Sto lat! Sto lat! Niech żyją, żyją Nam!

Głośny śpiew rozchodził się po weselnej sali w akompaniamencie radosnej melodii muzyków. Sakura z Sasuke stali na podeście tuż obok siebie, w dłoniach trzymając i unosząc lampki z szampanem. Ona cała w bieli, roześmiała i promienna, oraz On, poważny i subtelny, z twarzą nie zrażoną żadnym wyrazem. Stał i obserwował nieliczne towarzystwo, które tego dnia przybyło na przyjęcie ich ożenku.

Zaprosili garstkę osób. Najbliższą rodzinę Sakury oraz jej przyjaciółkę Ino. Naruto, druh Sasuke ze szkolnych lat nie zjawił się. Dalej trzymał urazę po tym, jak na jednym ze spotkań Uchiha uwiódł i wykorzystał jego ówczesny obiekt westchnień. Teraz - swoją obecną żonę. Zaowocowało to dzieckiem kształtującym się w jej brzuchu, oraz ślubem, na który nalegali niemal wszyscy - oprócz wspomnianego Uzumakiego.

Trudno. Sasuke nie miał zamiaru płakać nad utraconą, dziecinną znajomością.

Gdy piosenka ucichła skosztowali odrobinę musującego płynu i towarzystwie gromkich braw zeszli ze sceny. Sakura uczepiła się jego ramienia i przylgnęła ściśle do jego boku. Prezentowała się dostatecznie dobrze by móc od dziś nazywać się Panią Uchiha,

— Gdyby twoi rodzice tu byli, Sasuke, na pewno byliby z Ciebie dumni! — Ojciec Sakury, głośny i impulsywny zdecydowanie nie przypadł Sasuke do gustu. Na jego poklepanie po ramieniu wykrzywił się wyraźnie. 

— Przecież wiesz, Kizashi, że jego rodzice nie żyją! — wtrąciła Mebuki, jego pożal się boże żona. Mdła i bez wykształcenia, zwykła prostaczka.

— Jest z domu dziecka. To przecież logiczne! Ale od dzisiaj ma już nowych rodziców! Możesz śmiało mówić do mnie Tato!

Sasuke wolałby nie mówić do niego wcale. 

— Przestań natychmiast — zganiła go małżonka — Wprawiasz Młodych w zakłopotanie.

— Bzdury! Swoją drogą dobrze będzie mieć w rodzinie tak wykształconego człowieka jak Ty, Sasuke. Prawnik aplikujący na prokuratora. Robi wrażenie.

Dłonie Sakury uczepione jego boku ścisnęły się delikatnie by po chwili palcami gładzić jego ramię. Od chwili wypowiedzenia przysięgi kobieta wisiała na nim jak pies szczerząc zęby do każdej kelnerki przechodzącej obok z tacą. 

— Chciałbym zauważyć, że wesele naprawdę najwyższej klasy. — Mebuki pokiwała głową. —Jesteś pewny chłopcze że nie chcesz od nas ani grosza?

Nie dane było zabrzmieć ciszy po tej wypowiedzi, gdy głos Kizashiego znów wypełnił przestrzeń.

— Czy te obrazy pochodzą z twojej kolekcji? Doszły mnie słuchy, że jesteś kolekcjonerem. 

— Początkującym — Sasuke zabrał głos po raz pierwszy, do tej pory tylko wsłuchując się w monolog.

— Ten tutaj. — Starszy mężczyzna wskazał głową na abstrakcyjne dzieło wypełnione szarymi kolorami. — Jest piękny, ale niezbyt pojmuję przesłanie autora. 

—To malarstwo tuszowe. — Sasuke pokiwał lekko głową. — Bieg nierównomiernych linii zaprzecza o jakimkolwiek kształcie i sensie, co przywodzi na myśl wolność i oddanie.

— Moim zdaniem to wyraz górskiego pejzażu — wtrąciła błyskotliwie Sakura. — Spójrzcie na tę grę świateł i kształ. Twórca musiał być naprawdę wrażliwym człowiekiem, tak delikatnie wyrażając obiekt tak potężny jak skała.

— Faktycznie. Tak, teraz to widzę. — Mebuki była zachwycona odkryciem do tego stopnia, że zupełnie nie zauważyła jak jej córka przygarbiła się pod wpływem stalowego spojrzenia swojego świeżo poślubionego małżonka.

— Najdroższa -— wysyczał. — Pozwól na chwilkę.

Ciągnąc ją za dłoń, które teraz niczym w stalowym imadle tkwiło w jego ramieniu zaprowadził ją na korytarz, w miejsce oddalone od obcych spojrzeń. Tam też z pogardą cisnął swoją żoną w kąt. Jej szeroko otwarte, zielone oczy patrzyły nierozumnie gdy niemal zderzyła się z twardą fakturą ściany.

Sasuke zawisł nad nią niczym lodowa góra sięgając po jej ramię i ściskając je mocno. Jego mina wyrażała czystą furię.

— Jako moja żona nie masz prawa kwestionować mojego zdania, czy to jasne!? Zrobiłaś ze mnie durnia i wystawiłaś na pośmiewisko przy rodzinie!

Szarpał ją tak, dopóki całkiem nie uległa jego woli. Z korytarza wyszli razem, trzymając się za ręce. Weselna atmosfera sprawiła, że nikt nie dostrzegł spuszczonych ramion panny młodej. Ani oczu, od czasu do czasu zachodzących łzami. 

To była pierwsza z rys na powierzchni ich nieskazitelnie czystej, wspaniałej relacji którą kreowali wokół siebie ilekroć znajdowali się w tłumie. 



Kolejne pęknięcia.

— Naruto, spóźniłeś się!

— Gomene, Sakura-chan. Były korki na mieście. 

Na stole w pokoju socjalnym szpitala w którym pracowała Sakura stały dwie miski ramenu zakupione na wynos. Usiedli i zaczęli jeść. Uzumaki przynosił lunch nie mniej jak trzy razy w tygodniu; spożywali go razem, coraz częściej pieczętując posiłek milczeniem.

Tym razem Naruto przerwał ciszę. 

— Jak tam Sasuke? — spytał po przełknięciu kęsa makaronu. 

— Dobrze — ucięła, nie zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie podniosła wzroku znad swojej porcji, jedząc mechanicznie, bez opamiętania.

Jej sztywna postawa zmusiła Naruto do przerwania jedzenia. Usiadł prostując plecy.

— Na pewno?

— Tak. O co ci chodzi?! — warknęła. Zielone oczy jaśniały wrogo, gdy tak spoglądała na skonsternowanego chłopaka spod byka. 

— Od kiedy z nim jesteś, w ogóle nie przypominasz dawnej siebie. — Łagodnym tonem powoli starał się przemówić jej do rozsądku – jak dziesiątki razy wcześniej. 

— Jestem z nim szczęśliwa! — krzyknęła.

Wstała gwałtownie szurając wysłużonym krzesłem o posadzkę. Kilka przejść od jednego do drugiego roku nie ukoiło jej złości.

Jak on śmiał! Jak mógł znowu nadstawać na rzetelność jej związku!

— Sasuke dba o mnie i o naszą córkę. Przynosi kwiaty, robi pyszne kolacje. To mąż i ojciec, jakim ty nie będziesz nigdy! — Podeszła do niego, z zapałem łapiąc za materiał jego sportowej bluzy. Chłopak przyjmował jej impulsywność ze spokojem, patrząc z żalem. Lecz nie mówiąc już nic więcej. Szarpnęła nim, nim finalnie odsunęła się z odrazą — Nigdy! 

Już otwierała usta by powiedzieć coś więcej, gdy do sali nieoczekiwanie wkroczył dojrzały mężczyzna ze stetoskopem przewieszonym luźno przez szyję. Miał usta wykrzywione w grymas.

— Pani Uchiha, czy mogłaby Pani założyć pacjentowi kroplówkę bo mimo 10 lat doświadczenia w zawodzie kompletnie nie potrafię tego zrobić!

— Ależ oczywiście. Już idę! — Uśmiechnęła się szeroko podwijając rękawy swojego białego fartucha. Wychodząc posłała Naruto pełne wyższości spojrzenie. — Wybacz, Muszę iść. Moi ludzie mnie potrzebują.

Odeszła nie zauważywszy jak grymas lekarza przerodził się w cichy, szyderczy chichot.

— Widziałeś jak poszła? — zduszony śmiech wyrwał się z ust jednej z kobiet na korytarzu. Naruto słyszał już wiele podobnych, zabarwionych pogardą zdań. Westchnął ciężko, przeczesując dłonią kędzierzawe włosy. Kiedyś wyobrażał to sobie zupełnie inaczej. 

— Nawet nas nie zauważyła — stłamszone, szydercze komentarze wypełniały jego głowę, nie pozwalając odzyskać spokoju. — Schowałaś igły?

— Tak. Wszystkie.

 Szybko przemierzając szpitalny korytarz Sakura nie mogła opędzić się od żalu i złości. Naruto stał na przeszkodzie do jej własnej prawdy. Groził zrujnowaniem wszystkiego. Nadęty dureń!

Prawdą było, że od czasu wyjazdu w tygodniową delegację trzy tygodnie temu Sasuke nie odezwał się ani słowem. Kobieta nie miała pojęcia gdzie był ani co robił. Ale już dawno nauczyła się nie zadawać pytań. Te wyjątkowo go irytowały.



Gorzka rzeczywistość.

Deszcz delikatnie uderzał w szyby pewnego niewielkiego mieszkania na przedmieściach, nadając mu melancholijnego nastroju. Był to jeden z idealnych poranków gdy po domu rozchodzi się zapach świeżo mielonej kawy i zakupionych z piekarni naprzeciwko maślanych bułek. 

Sakura krzątała się po kuchni, nucąc pod nosem zasłyszaną w radiu melodię. Tego dnia wstała bardzo wcześnie, by posprzątać i postarać się o pyszne śniadanie, oraz dopilnować, by wszystko było na swoim miejscu. 

Powoli dochodziła godzina dziewiąta. Na moment wyjrzała na korytarz gdzie Sarada, jej czteroletnia córeczka, grzecznie bawiła się klockami. 

Kobieta odetchnęła cicho i postawiła na środku stołu wypełniony po brzegi talerz kanapek. Strzepnęła dłonią ostatnie nieistniejące okruszki z blatu i wtedy usłyszała przekręcający się zamek w drzwiach. Zdążyła na czas. Na jej usta wkradł się szeroki uśmiech.

Dźwięk otwieranych drzwi oraz szum, towarzyszący wchodzeniu do mieszkania wywabił ją z kuchni.

Otwierała już usta chcąc powitać Sasuke gdy ten, przechodząc do wieszaka na ubrania, strącił nogą dużą, klockową wieżę Sarady. Zabawki z rumorem potoczyły się po wszystkich częściach pomieszczenia.

— Co to za syf! — warknął od razu. — Zabieraj mi to gówno z przedpokoju!

Nie przejmując się smutną miną dziecka, które na stworzenie owej budowli poświęciło wiele czasu, chwycił jeden z klocków i cisnął nim mocno o drzwi dziecięcego pokoju.

Na dźwięk huku Sakura aż poderwała się do góry. Ruch ten zwrócił na nią uwagę małżonka. Sarada cichutko ale szybko zbierała zabawki do rączek. Ani razu nie podniosła głowy.

— Sasuke-kun — zagaiła ciepło Sakura. — Witaj w domu.

— Nie potrafisz dopilnować, żeby jej graty nie panoszyły się po całym mieszkaniu? — niemal splunął, ściągając buty i pozostawiając je w nieładzie. Minął ją bez słowa przywitania, w zamian dawkując stanowcze: — Posprzątaj korytarz. Syf, że aż rzygać się chcę.

— Zrobiłam ci śniadanie — zagaiła, chwytając talerz kanapek i niepewnie krocząc z nim do salonu. Sasuke siedział już na kanapie i luzował krawat.

— Zjadłem na mieście.

— Na mieście? — powtórzyła nierozumnie.

Czujne, czarne oczy spojrzały na nią potępiająco.

— Mam ci się spowiadać z tego co robię?

— Po prostu.. — zagryzła wargę, siadając obok niego. — Nie było cię tak długo, Sasuke-kun. Ja…

— Ciężko pracuje, żeby utrzymać tę cholerną rodzinę! — Jego wybuch był tak niespodziewany, że mała Sarada niefortunnie upuściła wszystkie zebrane dotychczas klocki. To, wraz z hukiem, jeszcze bardziej rozsierdziło głowę rodu. Mocne uderzenie pięścią w kawowy stolik poderwało w powietrze cały talerz kanapek. — Wracam i chciałbym w końcu odpocząć! Tymczasem ty nie potrafisz nawet upilnować jednego gówniarza i pozwalasz mu panoszyć się po moim domu, rozrzucając te pierdolone klocki! I w dodatku masz do mnie pretensje!

Sakura najpierw zbladła, a później podniosła się na równe nogi i dopadając do dziecka, mocno chwyciła dziewczynkę za ramię i pociągnęła ją w stronę jej pokoju.

— Sarada przestań tak hałasować! — krzyknęła, siłą wrzucając drobne, oszołomione ciałko do środka. — Ojciec potrzebuje spokoju! 

Załzawione, ciemne oczka patrzyły ku niej bez słowa, gdy ze złością, gwałtownym ruchem zbierała wszystkie klocki i wrzuciła je do kosza na zabawki.

— I tylko spróbuj znów wyrzucić coś na podłogę, to się doigrasz! — zagroziła, machając palcem, po czym zatrzasnęła za sobą drzwi pozostawiając dziecko same sobie.

Zirytowana, weszła do salonu i zaraz przybrała na twarz łagodny uśmiech. Sasuke siedział na kanapie i tępo wpatrywał się w telewizor. Gdy weszła, jego gniewne spojrzenie przetaksowało jej sylwetkę.

Nieprzyzwyczajona do jego zainteresowania, natychmiast zapomniała o gniewie. Na jej policzki wstąpił delikatny rumieniec.

— Przytyłaś. — Delikatny uśmiech zgasł na jej wargach. — Nigdy nie byłaś pięknością, ale teraz… wyglądasz odrażająco.

Sakura przemilczała fakt, że specjalnie na jego powrót ubrała się w swoje najlepsze ubrania. Spuściła wzrok, jak kajany pies.

—Ty za to prezentujesz się wspaniale — wydukała cicho.

— Wiem o tym. Ktoś musi utrzymywać poziom, żebyś mogła żyć tak, jak żyjesz. — Odwrócił głowę i wtedy jego wzrok padł na coś, czego absolutnie nie powinien był zobaczyć.

Sakura przestraszyła się nie na żarty, gdy w jego rękach znalazł się jej notatnik. Od kilku miesięcy Sakura w tajemnicy oddawała się swojemu hobby, jakim jest szkicowanie — szczególnie ludzi oraz roślin.

Wcześniej, nie miała na to czasu. Wczesna ciąża a później równie wczesny ślub doprowadził do tego, że niewiele w ciągu ostatnich lat miała czasu dla samej siebie. Dawno porzuciła marzenia o karierze lekarki. Z ledwością skończyła szkołę dla pielęgniarek. 

Odkąd stała się żoną Sasuke musiała sprostać wielu wymaganiom. Jej mąż był dobrym człowiekiem, ale miał bardzo słabe nerwy i konserwatywne podejście. Ale na pewno, bardzo kochał całą ich rodzinę. Utrzymywanie dziecka i mieszkania w wielkim mieście jest bardzo kosztowne. Sasuke założył własną kancelarię i żyje w ciągłych rozjazdach, a ona dorabia w szpitalu jako pielęgniarka. Poza 12 godzinnymi zmianami zajmuje się córką i domem. 

— Co to, kurwa, jest? — warknął, z niedowierzaniem przewracając kolejne kartki. Jego oczy stopniowo rozszerzały się a brwi, gniewnie skłaniały ku dołowi.

Na twarz wstępowała furia. Sakura intuicyjnie podniosła się i cofnęła się dwa kroki w tył. 

— M-moje rysunki.

— To JA haruję dzień i noc żebyś miała za co godnie żyć, a ty wydajesz moje pieniądze na taki chłam?! I w dodatku marnujesz na to swój czas?! — Wstał z miejsca, ogarnięty wściekłością drąc zapełnione kartki niemal bez opamiętania.

— Sasuke przepraszam. Ja…

Ale on już, wściekły i rozsierdzony, podążał w jej stronę. Po drodzę chwycił podłóżną rękojeść miecza szermierskiego. Atrybut zajmował dumną pozycję na wytwornym stojaku przy ścianie i był ulubioną zabawką Sasuke. Pozostawiał bardzo małe ślady i był przy tym bardzo bolesny.

Sakura na widok jego broni skurczyła się i automatycznie zasłoniła głowę ramionami. W samą porę. Pierwszy, mocny cios nadszedł z lewego boku, znacząc czerwoną pręgą całe przedramię. Kobieta jęknęła żałośnie.

— Beze mnie byłabyś nikim! — krzyczał, naznaczając ją kolejnym uderzeniem. — Więc nie próbuj robić z siebie i ze mnie pośmiewiska swoimi durnymi bazgrołami! Masz sprzątać, gotować i zajmować się dzieckiem! Zaniedbałaś to!

— Nie! — zawyła, patrząc z trwogą na podłużny przedmiot. Zawisł wysoko w powietrzu, gotowy do następnego uderzenia.

Sakura wiele razy chciała się już tego pozbyć. Za każdym razem jednak, gdy dotykała ulubionej zabawki swojego męża próbując ją wyrzucić bądź ukryć przed jego wzrokiem, odnajdywał ją lub przynosił z powrotem. Każda następująca po tym kara stawała się coraz dotkliwsza.

W końcu pogodziła się z tym, że zmuszona jest żyć i codziennie patrzeć się na rzecz, która sprawiała jej tak wiele cierpienia. Sasuke wymagał, aby dbała o nią i codziennie wycierała z kurzu. Gdy pewnego razu Sarada w zabawie chwyciła za metalowe przedłużenie przesuwając je, Sasuke poświęcił dużo czasu by na swój sposób wytłumaczyć swojej żonie,  dlaczego nie jest to odpowiednia zabawka dla dziecka. Sakura długo ukrywała podłużne rany na rękach pod grubymi swetrami. 

Brak ciosów utrzymywał się na tyle długo, że kobieta naiwnie opuściła ręce, licząc na to, że mąż pozbył się już swojej zabawki. Wtedy miecz przeciął powietrze niczym bat, zatrzymując się na jej policzku, niebezpiecznie blisko oka.

Sakura krzyknęła, upadając na podłogę.

— Moja kochana żono, przecież wiesz, że nie chciałem tego zrobić. — Sasuke delektując się jej upodleniem, delikatnie odłożył lańcę z powrotem na miejsce i podszedł do kulącej się na podłodze kobiety. Powoli objął ją ramionami i czule podciągnął do góry. — Po prostu czasami się zapominasz i wtedy muszę cię naprostować. Prawda? 

Pogładził palcami czerwone linie zdobiące jej skórę. Jego oczy spoglądały na nią ze znajomym blaskiem. Sakura cicho przełknęła ślinę i uśmiechnęła się przez łzy.

— Tak — przyznała cichutko, ciesząc się z atencji którą jej okazywał. Jego powolny dotyk rozgrzewał jej ciało. Niemal zapomniała o bólu znaczącym ją niczym wyparzone piętno.

— Musisz przyznać, że nie potrzebujesz żadnych, głupich malowideł.

— To się więcej nie powtórzy — wyszeptała cichutko.

— Dzisiaj bardzo mnie zdenerwowałaś. Mam stresującą pracą i w dodatku nie mogę odpocząć we własnym domu. — Chwycił ją za łokieć i z wolna poprowadził przez pokój, w stronę sypialni. — Chodź. Przez ciebie i twoje pomysły muszę się teraz zrelaksować.

Zawsze, gdy kończył się nad nią znęcać, zabierał ją do łóżka. Pobudzony przez krzywdę oraz ból, który jej zadawał był gwałtowny, brutalny i pośpieszny. Nie liczył się z jej potrzebami; spełniał tylko swoje.  

Na drugi dzień Sakura była obolała, naznaczona nie tylko podłużnymi pręgami po bacie, ale i siniakami które zostawiły po sobie jego niecierpliwe, silne palce. Rano powitał ją obraz wymiętej pościeli i pustego miejsca obok. Sasuke już nie było. Ale zjawi się.

Dlatego musi dbać o czystość domu i codzienne porcje posiłków. Może Sasuke pojawi się jutro, zaraz po pracy?

Będzie na niego czekać.

Jak zawsze. 






    To był ciężki kawałek chleba, droga SayuriS. Musiałam zaopatrzyć się w serię książek, których z reguły nie czytam ("Za zamkniętymi drzwiami" porwało mnie do reszty...), żeby wczuć się w klimat którego i tak, myślę, nie udało mi się oddać w stu procentach. 
Słaba jestem w dramatach; jeszcze gorzej wychodzi mi budowanie napięcia. Tutaj chciałam stworzyć coś tragicznego - wyszło nieco histerycznie. 
  Wybacz, że musiałaś czekać tak długo. Parodie mogę pisać o każdej porze dnia i nocy - na ciężkie klimaty potrzebuję czasu..
  Nie mniej jednak dzięki Ci za rzucenie tej bomby. Nigdy nie sądziłam, że będę pisać coś podobnego. Jako fanka SasuSaku zakładałam, że będzie to katorga - a jednak wcale nie okazało się to takie złe. 
   Do następnego! 
T. 

14 komentarzy:

  1. Hej, dziękuję za poświęcony czas! :) Zanim napiszę coś więcej, chciałabym tylko upewnić się: jaka to była narracja? Albo czyj POV? Bo to trochę może zmienić odbiór tekstu. ^^ Później pokuszę się o dłuższy komentarz, ale chciałabym mieć jasność w tej kwestii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po wygooglowaniu sobie co POV oznacza (xD) mogę stwierdzić, że pisałam raczej chyląc sie ku Sakurze.
      Narracja jest 3, choć mogłam być nieco stronnicza ;p

      Usuń
    2. Aaaaa, ok. To trochę smutno mi, że nadal nie potrafię określić, co tak naprawdę czuje Sakura. Bo z jednej strony fenomenalnie wstrzeliłaś się w to, o co mi chodziło w przypadku postrzegania Sasuke przez Sakurę, ale z drugiej strony nadal były fragmenty, w których Sakura zauważała jego złe strony. Liczyłam na bezgraniczne uwielbienie pomimo wszystkiego, co jej robił.
      Myślałam, że to będzie zły pomysł, ale ostatecznie najbardziej podobał mi się ten króciutki fragment, w którym Sakura potraktowała Saradę jak śmiecia. Wiesz dlaczego? Bo osoba czytająca tego oneshota może współczuć Sakurze, a nie o to mi chodziło. Chciałam, żeby każdy znienawidził równie mocno Sakurę co Sasuke w tej jednopartówce. Poza tym fragmentem nie dostałam niczego tak mocnego. Nie ma pokazanego wyraźnego pomiatania Naruto, przemocy fizycznej stosowanej wobec wszystkich wokół, a o przyjaciołach, którzy się od niej odwrócili ze względu na jej paskudny charakter, nie ma zbyt wiele pokazanego, więc… no, należałoby jedynie współczuć Sakurze jej głupoty, zbyt mało przestrzeni na negatywne emocje wobec niej.
      Kolejny moment, który mnie zachwycił, to fragment sceny w szpitalu. Tak, czegoś takiego pożądałam!
      O błędach w tekście nie wspomnę, bo nie o to chyba chodzi, ale dodam, że jestem pod wrażeniem zrobionego reaserchu! Serdecznie dziękuję, że poświęciłaś swój czas na zrobienie go!
      Zresztą serdecznie dziękuję, że w ogóle zgodziłaś się zrobić tego oneshota! To chyba (pomimo zbyt małej ilości mocnych fragmentów przy Sakurze) moja ulubiona praca tutaj. ^^
      Powodzenia w dalszej twórczości! :)

      Usuń
    3. Dziękuję za komentarz i do następnego!
      T.
      :)

      Usuń
  2. Jako fanka SasuSaku i nałogowa czytelniczka ficzków o nich nie jest to pierwszy raz, gdy czytam historię, w której Sasuke jest zwykłym draniem, chamem i prostakiem. Może faktycznie miejscami chwilami widać, że nie jest to Twój klimat ale uważam, że całość wyszła bardzo dobrze. Ja się wciągnęłam już od pierwszych chwil!
    Może trochę nie zrozumiałam sceny, w której Sakura jest centrum drwin współpracowników, ale jeżeli dobrze kojarzę była to kwestia zamówienia, które ostatecznie wyszło Ci świetnie!

    Ahhhh nie mogę się doczekać mojego zamówienia!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bolał mnie ten tekst. Kocham Sakurę całym serduchem i zwyczajnie nie lubię czytać o jej cierpieniu. Wiedząc jednak, że Ty też ją lubisz, stwierdziłam, że muszę docenić Twoje poświęcenie.
    Bardzo zgrabny tekst i bardzo bolesny. Aż jakaś gula mi w gardle została. Czekam na dalsze teksty w Twoim wykonaniu :D Podobało mi się przedstawienie rodziców Sakury - wydają się właśnie tacy, zwłaszcza ojciec.
    Ostatnia scena, gdy Sasuke uspokaja Sakurę - mistrzowska. Prawie, że mu uwierzyłam. W tym całym eozgardiaszu emocjonalny, Sakura mi bardzo pasuje na taką uległą i ślepą, a Sasuke już w pierwotnej serii miał zadatki na psychola, więc nic mi nie zgrzyta, choć przedstawia wersję ekstremum. W mojej głowie Sasuke co najwyżej może być obojętny wobec Sakury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę się wybiję z tłumu, ale to żadna nowość - Sakura mnie nie grzeje ani nie ziębi, jest mi obojętna. Jednak uważam, że jest ona bardzo plastyczną postacią, którą można przedstawić na wiele sposobów i głównie dlatego czytam teksty z nią... Tak jak Kropcia, spotkałam się już z motywem wszechmocnego oraz wszechwiedzącego Uchihy, przy którym Sakura tkwi na "dobre i złe", ale dopiero przez Twój tekst oblałam się zimnym potem, jednocześnie drżąc jak osika. Mimo to, przeczytałam do samego końca... Osobiście nie zauważyłam żadnych zgrzytów, ale tak jak napisałam, mocno się wczułam i mogłam je zwyczajnie przegapić. Nie wiem co jeszcze napisać, naprawdę, bo ten tekst był tak boleśnie prawdziwy - ile jest takich rodzin na świecie? Ile żon milczy? Ile mężów owe milczenie wykorzystuje? Wiele, a nikt nie zasługuje na taki los, nawet nasz najgorszy wróg. Wróćmy na chwilę do tekstu - mi również spodobało się przedstawienie rodziców Sakury. Zawsze sobie ich takich wyobrażałam - głośnych i bezpośrednich. Wielkie brawa za research, bez tego nie ma dobrych tekstów. No i gratuluję odwagi, bo sama bym się nie podjęła napisania powyższego tekstu, chociaż gustuję w "ciężkich klimatach." Przepraszam, jeśli ten komentarz jest chaotyczny, ale po prostu nie umiem pozbierać myśli po zaserwowanej bombie. Niemniej również czekam na dalsze teksty w Twoim wykonaniu. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tyle w głowie, że muszę sobie ułożyć cały ten komentarz po kolei.
    Zacznę od tego, że fenomenalnie wyszło ci napięcie w tej jednopartówce. Z każdą kolejną linijką zastanawiałam się; co będzie dalej, do czego posunie się Sasuke, co zrobi Sakura. To dawkowanie emocji; kroczek po kroczku - począwszy od przysięgi małżeńskiej - wprawiło mnie w taki rzeczywiście dramatyczny nastrój (czytałam zamówienie więc wiedziałam na czym oparta ma być fabuła).
    Tekst rzeczywiście jest bardzo bolesny - dla mnie z jednego, prostego względu - takich rodzin niestety jest mnóstwo. I jako pedagog najbardziej oczywiście współczuję zawsze dziecku, bo to ono zawsze będzie ofiarą (w głowie już formuje mi się plan pomocy dla dziecka i jego rodziny oraz wszystkie formy leczenia które mogliby podjąć XD).
    Wiecie, że nie skupiam sie na literówkach czy czymś tam, chyba, że będą to głupie błędy (bo głupota zwyczajnie mnie boli). Nie widzę takowych, więc jest spoko Temcia.
    I cóż. Musze trochę ponarzekać na coś innego.
    Rozumiem, że takie było zamówienie. No wytyczne miałaś takie, jakie miałaś, podjęłaś się tego (czapki z głów) i wyszło ci super.
    Tylko, że ja niestety nie wyczułam tutaj tych charakterów: ani tu Sasuke, ani Sakury. Ani SasuSaku.
    Dla mnie tekst jest genialny, jeśli zamiast tego podstawimy sobie randomowe imiona. Kiedy zostawię oryginał, nie wczuję się w to, nie uwierzę.
    Bo nawet jako zagorzała antyfanka tej pary, nie sądzę, aby to miało jakiekolwiek odzwierciedlenie w ich związku. Ich toksyczność wynika z cholernej obojętności Sasuke i tym, że on nadal żyje przeszłością. Nie widzę go jako męża- tyrana, a tym bardziej ojca - agresora. Mogę wiele mu zarzucić, bo wkurzał mnie w a&m niesamowicie, jednak tutaj - w tej formie - jest całkowicie OC.
    Jeśli chodzi o Sakurę - to mogłam uwierzyć na początku. Wtedy, kiedy jeszcze nie było dziecka na świecie. Mogłabym uwierzyć w ten charakter również pod sam koniec - gdyby nie to, że ma Saradę. Totalnie nie - po prostu. Jej zaślepienie tą miłością nawet w anime miało jakieś granice.
    W mojej głowie ani Sasuke nie jest aż tak pojebany, ani Sakura.
    Buziaaaczki ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście nie lubię przemocy względem kobiet, więc nie jestem jakąś super fanką tego tekstu. To dla mnie zbyt bestialskie, podłe i aż ciężko mi to czytać, ale odnalazłam w tym wszystkim perełkę dla siebie, którą szczerze mam ochotę podkraść. Sasuke uwodzący Sakurę. Ciekawy pomysł. Do tego jeszcze wcześniejszy związek z Uzumakim. Jakoś to na pewno wykorzystam, tylko nie wiem jak :D
    Podsumowując nie była to moja bajka, ale zainspirowała i pobudziła wyobraźnię, więc super <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt, że każdy znalazł coś dla siebie! ♥
      Dzięki mała!

      Usuń
  7. Z jednej strony jestem zła na Sasuke, że pozwalał sobie być oprawcą, chociaż teoretycznie powinien stać na straży prawa. Lecz z drugiej strony podoba mi się ten klimat, złego męża, znudzonego faceta, okrutnego i bezwzględnego psychopaty. (chyba przesadziłam ostatnio z kryminałami -.-)
    W każdym bądź razie ciekawa historia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ciężko mi się to czytało... Bardzo mocny tekst.
    Z tego wszystkiego najbardziej żal mi Sarady. Sakury z jednej strony szkoda, a z drugiej - myślę, że w kanonie nie pozwoliłaby tak sobą pomiatać. No i tak traktować własną córkę, Naruto i resztę. W sumie ciekawe by też było, jakby Sakurze puściły nerwy :D chyba by się pozabijali xd
    Jeszcze nie czytałam historii, gdzie Sasuke AŻ TAK był pojebany xd ale wyszło spoko, jak na taką tematykę.

    OdpowiedzUsuń
  9. OCH, GOSH, GIRL!
    Ty napiszesz chyba wszystko, biję pokłony przed majestatem zakładowego ninjo-prezesa-nożownika (o ile Krropcia podzieli się bronią).

    Zobacz, tyle się zarzekało, że nie będą tego czytać, a wszystkie potulnie komentują. Masz te moc i niezachwiany autorytet xd
    A co do jakiś zgrzytów, to powiem tak. Przy zamówieniach można dodać tyle szczegółów, ile się chce. Nie czytamy w myślach. Poza tym, jeśli ktoś śledzi bloga, to wie jakim jesteś trollem z tymi zamówieniami xD

    Wiesz o mojej antypatii do postaci Sasuke, jednak nie jest to niezdrowy hejt. Widzę jego przywary, ale też przeszłość jaka za nimi stoi. Dlatego tak absolutnie nie podoba mi się wykreowanym w tym fanfiku. Nigdy nie będzie psychopatą. Mogę uwierzyć w fobie społeczną podszytą zimnym usposobieniem albo w chroniczny brak empatii. Więcej nie kupuję.

    Uwaga, teraz fanka Saku pisze o Saku, kryć się. Jej kreacja jest dla mnie przekonująca. Bo chociaż tego nie lubię (chyba najbardziej w tym shipie) jest to, że jest całkowicie uległa względem swojego męża. Jeśli rzeczywiście byłby taki, to Sakura by się na to godziła. Ślepo posłuszna, ślepo zakochana, zawsze gotowa wybaczyć mu wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  10. ............................
    Sasuke zajebać. Wydaje mi się, że jakby już miałby być takim skurwielem i byłby agresorem w związku to pewnie mniej by sie unosił, ale byłby taki... Przerażająco spokojny, miałby w sobie coś bardziej z psychola niż furiata, ale tak czy siak podołałaś. Po tym co czytałam chwile temu nie spodziewałam się takiego viba, ale te nie są mi obce. Dalej kocham 😂

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!