— Cóż — powiedział brunet, kładąc głowę na ramieniu blondyna. — Znamy dobrze naszą zgraje kochanych idiotów. Nie byliby sobą gdyby czegoś nie wymyślili.
Gwar biegnący z rynku zagłuszał ich rozmowę, jednak nie zamknęli drzwi. Lampy i duże okna sprawiły, że kwiaciarnia nagrzała się w ciągu dnia.
Inojin nie mógł wybrać paru przypadkowych kwiatów. Rodzinna profesja zobowiązywała go do symboliki. Rubinowe i pomarańczowe fiołki odzwierciedlały miłość i radości, która płynie z tego uczucia. Były dobre na główny element wiązanki. Kolory, choć całkowicie różne, nie gryzły się ze sobą, wyglądały naprawdę dobrze. Dopełnieniem był fioletowy bez z dużymi, zielonymi liśćmi. Skupiska gęstych kwiatów okalały cały bukiet. Mówiły o pierwszej miłości, która połączyła parę młodą. Sądził, że to idealne połączenie.
Jego matka pochwaliła wybór. Jej oczy iskrzyły się szczęściem, kiedy zerkała na spokojnego i małomównego Shikadai. Brunet jakiś czas temu podwinął rękawy czarnej marynarki i znosił donice z roślinami do środka sklepu. Dziś zamykali wcześniej, bo ich rodzice także byli zaproszeni na ślub Iwabee i Miyuki. Nara wyglądał na odprężonego. Ino nawet nie musiała prosić go o pomoc. W przeciągu ostatnich lat nieraz odwiedzał Inojiego, który pomagał w kwiaciarni i wiedział co należy zrobić przed końcem zmiany. Pasował do tego miejsca, był jego nieodłącznym elementem jak czerwone skrzynie na rabaty, które pamiętały dzieciństwo młodego Yamanaka.
Mama podała mu bez słowa gałązkę świeżego, pachnącego bzu. Doskonale wiedział, że jej miejsce to butonierka w marynarce bruneta. Włożył ją tam i dał mu krótki pocałunek, zaledwie niewinne muśnięcie ust.
Ino zniknęła na tyłach sklepu, dając im małą chwilę prywatności. Gderanie matki zawsze go irytowało, ale tym razem pozwolił rodzicielce na małe wariactwa. Jej lśniące, podekscytowane oczy mówiły, że naprawdę cieszy się będąc częścią ich życia. Nie był potworem, żeby to jej odbierać.
— Jak samopoczucie przed pierwszą wspólną imprezą? — zapytał Shikadai, obejmując go od tyłu. Blondyn ostrożnie odłożył wiązankę na beżowy stół roboczy. Nie chciał jej zniszczyć.
— Byliśmy już na mieście jako para więcej niż raz. Chōchō zawsze wyciąga nas do dziwnych knajp. Wszystkiego chce spróbować. Te ostatnie krewetki w czekoladzie… Nie chce sobie tego przypominać.
— No dobrze, więc na pierwszej oficjalnej uroczystości. Chyba nie powiesz mi, że ślub to też luźne spotkanie?
— Jest doskonale, tylko… — Zawahał się przez chwile. Czy powinien mu o tym mówić?
— Coś się stało? — głos Nary stał się poważny.
— Nie, nie! — ożywił się Inojin. Zaczął nieporadnie wymachiwać rękoma. — Mam tylko dziwne wrażenie, wiesz. Jak przed groźniejszą misją. Moja podświadomość chce mi coś podpowiedzieć, ale nie mam pojęcia o co chodzi!
— Cóż — powiedział brunet, kładąc głowę na ramieniu blondyna. — Znamy dobrze naszą zgraje kochanych idiotów. Nie byliby sobą gdyby czegoś nie wymyślili.
— Och, tylko nie to!
Shikadai nie potrafił pozostać poważny. Roześmiał się, chowając twarz w zgięciu jego szyi. Chociaż Inojin kochał go najbardziej na świecie, to teraz chciał go po prostu uderzyć.
Ceremonia była z rodzaju tych tradycyjnych. Oficjalna przysięga, uroczystość poprowadzona przez Hokage, płacz matki panny młodej, atmosfera napięcia i zdenerwowania. Na szczęście wesele okazało się całkowicie inne. Było niemal jak festiwal na cześć Narodowego Dnia Kraju Ognia. Głośne śmiechy, żywa muzyka, tańce i litry sake. Różnicą była tylko zadaszona sala i panna młoda w pięknym, błękitno-złotym kimonie.
Miyuki, dziewczyna o dwa lata młodsza od ich rocznika, była urocza. Pamięta, że kiedy Iwabee ją przedstawił, od razu wkradła się do ich serc. Z wyglądu przypominała prawie Hyuuge – miała ciemne, fioletowe włosy i jasne oczy. Tylko czarne źrenice pośrodku nich burzyły obraz przynależności do największego klanu Konohy. Była miła i pogodna, ale umiała ustawić narzeczonego do pionu. Wystarczało pojedyncze spojrzenie, a głośny, niespokojny Iwabee stawał się zbesztanym szczeniakiem. Inojin sądził, że coś musiało się za tym kryć, historia, która rozgrywa się poza ich wzrokiem.
Shikadai ścisnął jego dłoń pod stołem. Tak, miłość była piękna, a Yamanaka należał do tego typu ludzi, którzy płaczą na ślubach. Teraz z trudem się powstrzymywał. Nie zrobi z siebie widowiska.
— Kiedy wasza kolej? — zapytał Boruto. Jego wzrok zaraz uciekł speszony. Jeszcze nie do końca przyzwyczaił się do otwartości ich związku, ale nie przeszkadzało mu to w durnych komentarzach. Z resztą, nie ważne czy chodziło o nich, Iwabee czy podboje reszty. We wszystkich wypadkach był tak bardzo niezgrabny i za każdym razem śmiał się poddenerwowany ze swoich słów. Po prostu nie wiedział jak zachować się w rejonach, które były mu prawie obce. Inojin słyszał od mamy, że Hinata Uzumaki mdlała na widok męża zanim zeszli się ze sobą i wiedział, że Boruto odziedziczył tą nieśmiałość. Nigdy nie byli wybitnie blisko. Jeśli mówimy o przyjaźni, to łączyła tylko młodego Uzumaki i Shikadai. Yamanak nigdy nie chiał tego zmienić. Czuł się wręcz niewygodnie spędzając czas we trójkę.
Inojin rozszerzył oczy zszokowany.
— Co proszę?
— Ślub! — ożywiła się Chōchō, ich fanka numer jeden.
Był pewny, że wiedziało o wszystkim od samego początku. Może jeszcze długo przed nimi. Umiała wyłapywać niuanse, które świadczyły o odwzajemnionej sympatii. Trudno się dziwić skoro od czasów Akademii zaczytywała się w romansach.
Spojrzał przerażony na Shikadai, który tylko przerwócił oczami.
Zaczyna się, mówiła jego twarz. Skubał porcje czekoladowo-wiśniowego tortu, lewą, niedominującą ręką. Prawa nadal była złączona z jego własną.
Wcześniej nawet o tym nie myślał. Bo jak mieliby to zrobić? Konoha mogła otwierać się na świat, starszyzna pełniła rolę doradców, już nie wpływała na decyzje Kage jak lata wcześniej. Klany otrzymywały nowych przywódców, w czasach pokoju rzadko kto czekał aż oficjalna głowa rodziny umrze. Wszystko powoli się zmieniło. Jednak powoli było tu słowem kluczem. Osada była bardziej otwarta niż na przykład sztywna Suna, ale nadal podchodziła z rezerwą do nowych pomysłów. To nie rozwiązła Iwa, gdzie seks nie był tematem tabu nawet w akademii, a zwykłym, ludzkim odruchem. To nie zimna Yuki, która tworzyła ciepłych ludzi, afirmujących więzi i miłość pod każdą postacią. W tych dwóch krajach, gdyby chcieli, mogliby dostać ślub na drugi dzień, ale nie w Konoha.
— O nie, darujmy sobie tą rozmowę. Jesteście gorsi niż nasze matki!
— Czy to w ogóle zgodne z prawem? — zamyślił się Denki. Poprawił oprawkę brązowych okularów.
— W tej chwili nie — odezwała się cicho przywódczyni wioski. Przebiegły, groźny uśmiech rozlał się na jej ustach. Puściła mu oczko.
— Prawo można obejść — wtrącił Mitsuki. Jego długie, wąskie usta ułożyły się w uśmiech, którego Inojin nigdy nie potrafił rozszyfrować.
Spojrzał przed siebie i spadła na niego przerażająca myśl. Sarada, młoda, pełna ideałów Sarada, ich nowy Hokage, zamierzała wprowadzić śluby jednej płci. To było dobre, wręcz świetne, gdyby chodziło o samą sposobność (bo on chciał, w magicznym, oddalonym kiedyś mieć wybór), ale ona zrobi to dla nich. Patrząc w jej czarne oczy wiedział, że poruszy niebo i ziemię, żeby jako pierwsi skorzystali z tego prawa.
— Ucieczka? — szept Shikadai drażnił jego ucho.
— Zabierz mnie stąd — jęknął błagalnie.
Musiały jednak minać jeszcze dwie godziny zanim Miyuki pozwoliła im odejść.
— Są najgorsi! — grzmiał, rzucając się po mieszkaniu.
Shikadai podniósł niebieską marynarkę, którą Inojin w nerwach rzucił z impetem na podłogę. Wygładził ją dłonią i strzepnął drobinki kurzu.
— Chwila moment i zaczęliby wybierać miejsce na ceremonię!
Nara nawet nie mówił, że Metal Lee wręczył mu konspiracyjnie kartkę z adresem właściciela sali, gdzie Iwabee wyprawiał wesele. Przy okazji upuścił ja dwa razy na podłogę i przepraszał tak żarliwie, że wszyscy się na nich gapili. Nie chiał podjudzac i tak rozdygotanego blondyna.
Yamanaka stanął przy dużym oknie w ich sypialni. Nawet nie zapalał światła. Po prostu uciekł do miejsca gdzie zawsze próbował się uspokoić po drobnej sprzeczce. Widok miasta z góry działał na niego kojąco.
Kiedy Shikadai objął go od tyłu nadal nieco dygotał. Dopiero po chwili odetchnął z ulgą.
— Mam wrażenie, że kiedy Sarada wprowadzi prawo to da nam tydzień na zorganizowanie wszystkiego. Chōchō będzie trzymać kunai na naszych szyjach, żebyśmy nie uciekli.
— To brzmi jak oni.
Usta Nary zaczęły skubać kark kochanka. Próbował skierować jego myśli na inny tor. To zawsze działało.
Inojin westchnął przeciągle. Poczuł napięcie innego rodzaju. Miejsce nerwów zajęła ekscytacja. Pocałunki na szyi stały się mokre i czułe. Ciepłe dreszcze rozbudziły jego ciało, kiedy język bruneta lizał skórę tuż pod linią włosów. Instynktownie wtulił się w kochanka. Chciał być jeszcze bliżej, bardziej niż to fizycznie możliwe.
— Taki chętny — zaśmiał się.
Jęknął rozdrażniony. Shikdai lubił go dręczyć. Dobrze wiedział, że takie słowa skutecznie go spłoszą. Uwielbiał go drażnić na każdy możliwy sposób. Kiedy próbował odejść, ręce bruneta wbiły się mocno w jego biodra. Materiał spodni od garnituru uwierał, był zbędnym elementem, ale z jakiegoś powodu jeszcze go nie rozebrał.
— Nie ma uciekania.
— Jesteś taki okropny!
Palce bruneta bawiły się skórzanym paskiem. Stukał w metalową klamrę i szeptał mu do ucha.
— Zniecierpliwiony? Chciałbyś się tego pozbyć?
Blondyn milczał. Ciepło rozpalało go od środka z każdym kolejnym słowem. Chociaż było to zawstydzające to uwielbiał, kiedy Nara tak mówił.
— Och, nie odpowiesz, prawda? Nie spełniam niewypowiedzianych próśb.
Jego dłoń zaczęłą głaskać go przez bawełniany materiał. Wystarczyła tylko chwila, żeby cała krew spłynęła w dół. Był w potrzebie, a Shikadai się nad nim pastwił.
W końcu sekundy słodkiej agonii miały się skończyć. Shikada zsunął jego spodnie, ale nie zdjął ich całkowicie, tkanina okalała jego stopy.
Nara złapał go za nadgarstki obu dłoni i nakierował w miejsce, gdzie chciał żeby były. Blondyn przełknął ślinę zdezorientowany, kiedy opuszkami palców dotknął tafli szkła balkonowych drzwi.
— Co robisz? — jęknął, odzyskując skrawki rozumu.
— Wszyscy już i tak wiedzą.
— To nie znaczy, że mają widzieć wszystko!
Ale nie poruszył się. Dłonie zostawiły ślady na szybie, kiedy próbował złapać równowagę. Nie mógł zaczerpnąć głębokiego oddechu. Sytuacja była ekscytująca i chociaż gdyby go nie trzymał, Inojin uciekłby w głąb pokoju, to cieszył się dreszczem ekscytacji.
Shikadai sięgnął po butelkę truskawkowego lubrykantu stojącą na szafce obok. Inojin zagryzał zęby, słysząc jak wieczko ustępuję naporowi i otwiera się z cichym kliknięciem.
— Kocham cię — szepnął mu do ucha, a blondyn jęknął czując wtargnięcie w jego ciało.
Po kilkunastu długich sekundach przyzwyczaił się do placów kochanka i odprężył. Dziś nie zamierzał się z nim bawić. Wiedział to, kiedy tempo gwałtownie się zwiększyło. Nogi się pod nim ugięły. Uderzył kolanami o szklaną taflę i to powstrzymało go od zsunięcia się na podłogę. Poza była niewygodna, ale to w jakiś sposób pomogło. Dodawało pikanterii.
Nagle zaatakowało go słodkie uczucie wtargnięcia czegoś większego. Widział jak na szklanej tafli szyby osiada jego oddech. Czy ktoś ich widział? Szyba przed jego oczami stała się mleczna, więc nie miał pojęcia. Czy ktoś przejdzie obok kręcąc nosem nad lubieżność młodego pokolenia? A może zostanie, zeby ich obserwować? Jęknął głośniej. Shikadai nie bawił się w delikatność. Dziś chciał szybkiego rżnięcia w miejscu, w którym byli osiągalni dla obcych oczu. To było ekscytujące i brudne, ale nie pozbawione uczucia. Słyszał jego szept w uchu — ciepły i rozmarzony. Mówił, że Inojin radzi sobie świetnie, że jest tak cudownie rozpalony, że kocha go jak nigdy już nie pokocha nikogo innego. Wtedy świat zasłoniły gwiazdy.
Siedzieli na podłodze otuleni kołdrą ściągniętą z ich dużego łóżka. Inojin przytulał się do klatki piersiowej kochanka i patrzył na kolorową, nocną Konohę. Skubał kosmyki długich, rozpuszczonych włosów Nary, które sięgały już jego ramion.
— Pojedziemy do Yuki — odezwał się brunet.
— Znienawidzili by nas!
— No to nie wiem jak ci dogodzić — zaśmiał się w jego kark.
— Po prostu słuchaj mojego narzekania i paranoi. To wystarczy. Czasami po prostu muszę panikować.
— Wiem.
Złożył pocałunek na czubku jasnych włosów i okrył ich szczelniej.
Sayu! Chociaż yaoi nie lubie to musiałam dokończyć tę podróż wraz z tobą.
OdpowiedzUsuńOstatnia część historii jest bliska memu sercu, bo naciski na ślub to osatatnio modny temat. Szocik jest krótki i przyjemny ale widać, że jesteś zmęczona tematem i dobrze, że pogoniłaś wszystkich aby kolejnych części nie było :D
Bardzo podobało mi się jak sprytnie wplotłaś geopolitykę w tak krótki tekst przez wspomnienie o reszcie krajów i ich podejściu do seksu. Kurcze to było takie sprytne zagranie!
Wgl to z boruto jestem tak bardzo w tyle, że patrząc na Shikadaia i Inojina widzę tylko Shikamaru i Ino, a przez to mam wrażenie, że z każdym kolejnym tekstem są coraz mniej podobni do samych siebie xD
Ściskam mocno! Jak zwykle genialnie wybrnęłaś z zamówienia <3
Krropa zawsze czujna ^^
UsuńOgólnie to już pierwsza część miała być tą jedyną xd Jako taka kartka wyrwana z kalendarza, jedna sytuacja niby zwyczajna, ale dająca nam wgląda w coś więcej, w sekretny związek. Ogólnie nie było źle, ale gdyby nie komentarze, to spięłabym chyba wszystko teraz w jedną notatkę xd
Och tak, zawsze fajnie wymyślać coś, czego kanon nam nie dał. Np jak podejście do seksu (czy jest to tabu itp) albo ślubów jednopłciowych.
Dziękuję za komcie ^^
Dobra, nadrabianie zaczynam od najświeższego cudeńka!
OdpowiedzUsuńJa też jestem z Boruciakiem na bakier, ale akurat Shikadai'a i Inojina lubię.
Nie zgodzę z Kropą, bo naciski przyjaciół i rodziny (z naciskiem na tych drugich) na ślub są ciągle aktualne - albo może tylko moje otoczenie jest w tej kwestii takie upierdliwe.xD
Jednak zgadzam się w kwestii shocika - krótki, przyjemny w odbiorze, ale trochę czuć, że już wyczerpałaś temat.
Osobiście ubolewam, że w kanonie nie poruszono kwestii różnic kulturowych między poszczególnymi nacjami, dlatego nieziemsko się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że poświęciłaś temu akapit. Bardzo za to dziękuję. :D
Ślę mnóstwo przytulasów i całusów. <3
Dziękuję bardzo ^^
UsuńFajnie czasami wpleść taki motyw, którego nikt się nie spodziewał jak śluby jednopłciowe w wioskach shinobi xd
NIGDY CI NIE BĘDĘ MIAŁA ZA ZŁE KOCHAM CIĘ CHODŹ SIĘ CAŁOWAĆ
OdpowiedzUsuńchciałam tak na wstępie napisać że kocham moje dzieci, oni są jedynym powodem dla którego nie rzuciłam boruto w pizdu i dzielnie brnę w to dalej I BARDZO CI DZIĘKUJĘ, ŻE TYLE O NICH NAPISAŁAŚ NAWET JEŚLI CIĘ NIE PORWALI JEZUS MARJA AAAAA /wycie poronionego walenia
wyobraziłam sobie shikadaia w takim fartuszku oczywiście różowym, ujebanego ziemią i inojina obok niego, który się patrzy na niego z taką radością na twarzy i wiesz haha zdechłam ONI SĄ DLA SIEBIE IDEALNI PIERDOLE TO WSZYSTKO AAAA jeszcze nawet dobrze nie zaczęłam tego fanficka a już sobie umarłam wiesz jak jest jak się umiera czytając fanficka TO JEST ZAJEBIŚCIE, PIĘKNA ŚMIERĆ POLECAM
iwabe został pantoflarzem ah JAK TEN CZAS LECI XDXDXDXD
nie lubię chocho ale tak moja droga TEŻ JESTEM ICH FANKĄ NUMER JEDEN, w ogóle kurwa jestem fanką inojina to dziecko jest cudowne, znowu jestem we łzach chryste panie
DOBRZE SARADA, DOBRZE, TAK WŁASNIE TRZEBA RZĄDZIĆ WIOCHĄ, KONOHA WELCOME TO I JEBANA TĘCZA NAD BRAMĄ XDDDD supportujący przyjaciele to zawsze miód na moje serce, ja się zawyje na tym fanficku, dobrze mi an wątrobie
!!!!!!!!!!!! S E K S
DOSTAŁAM SEKS BOZE SAYU JA CI W TYM KOMENTARZU PEWNIE JUŻ TO PISALAM 3456789 RAZY ALE KOCHAM CIĘ KURWA ŻE SIE PRZEŁAMAŁAŚ CZUJĘ SIĘ WYRÓŻNIONA JAK GWIAZDA NA CZERWONYM DYWANIE ARA ARA WYDRUKUJE TO SOBIE I OPRAWIĘ W RAMKĘ FUHGFIAFHBIFVBS
NA OSTRO ULALA U L A L A CO SIĘ TUTAJ DZIEJE
jakbym ja se tak przechodziła obok ich mieszkania to bym sobie popatrzyła, oj bardzo chętnie bym sobie popatrzyła NO SHAME XDDDD boże inojin lubisz to ale z ciebie dziwka kocham cie jeszcze mocniej /zakrywa twarz dłońmi / HHHHHHHHHH CUDOWNE
POJEDŹCIE, OHAJTAJCIE SIĘ I BĄDŹCIE SZCZĘŚLIWI PO WSZE CZASY AAAAAAAAAA /tarza się na ziemi
ale fakt, zabiliby ich XDDDD
THANKS FOR THE FOOD, UWIELBIAM CIĘ, JUŻ CIĘ WIĘCEJ NIMI NIE BĘDĘ MĘCZYĆ / chociaż ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) może w jakimś innym wydaniu ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°) NIE NO OK JUŻ SOBIE IDĘ XDDDDDD
JESZCZE RAZ ARIGATHANKS GOZAIMUCH POSYŁAM GORĄCE BUZIACZKI LOV YÓ
Uhuhu, ile miłości ^~^ Jak ja lubię Twoje ataku fangirlu xD
UsuńNie ma za co słodziaku. Zawsze do usług
[poza InojinShikadai *wyciąga krucyfiks i miota na wszystkie strony*]
Wspaniałe zakończenie historii, bardzo podobała mi się twoja narracja i to jak ich relacja była naturalna. Ich przywiązanie do siebie i miłość powoli kiełkowała więc czytałam to z zarumienionymi policzkami haha! Szczególnie scena zbliżenia, mrrr, to kotki lubią najbardziej ;) Dziękuję za fanficki z nimi, życzę dużo weny ;*
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za przeczytanie i zostawieniu paru słów ;-;
UsuńTo naprawdę wywołuje banana na mordzie!
Love~
O kurczę! Kolejna część! Ale się cieszę, haha! Uwielbiam to, że potrafią się porozumiewać bez słów, scena z kwiatami była wypełniona ich uczuciami normalnie czułam to w powietrzu! ;) Boruto jaki niezdarny ze swoimi słowami, ma to po ojcu. Cieszę się niezmiernie, że mają takie wsparcie u przyjaciół. To bardzo ważne, że tak otwarcie ich przyjęli i sądzę, że pomimo wszystko oni sami bardzo to doceniają. Super, że wplotłaś jak w innych wioskach ludzie spoglądają na różne relacje międzyludzkie ^_^. O kurczę, nie spodziewałam się takiej pikanterii na sam koniec, no, no ... ^///^. Inojin niby taki niepewny, a jednak w pełni potrafi się oddać Shikadaiowi. Trochę mi szkoda, że to już koniec ich perypetii, ale rozumiem, że ten ship nie był zupełnie Twój, także dziękuję Ci bardzo, że pomimo wszystko tyle o nich napisałaś :). Na pewno jeszcze nie raz wrócę do tej historii!
OdpowiedzUsuńTak, shipp nie mój. Może dlatego, ze średnio czuję Boruto. Cieszę się, ze ktoś czyta moje potworki i je chwali ;-;
Usuń