16.06.2020

Babysitters [Kakashi, Obito, Naru-chan] dla Ginny

Po obiadku, którego pół zjadł Obito (najwyraźniej nie rozumiejąc, że można zachęcić dziecko do jedzenia, kiedy karmi drugą osobę, a ona UDAJE, że je), Naruto zaczął popłakiwać.

 Alternatywne AU. Najpiękniejsze z możliwych — wszyscy żyją <3 Minato i Kushina powierzają małego Naru-chan pod opiekę swoich chłopców. Chłopcy mają po jednym sharingan. Naruto ma około roku.


Minato popatrzył w jedno odsłonięte oko Kakashiego. Nie był do końca przekonany.

— Czy jesteś pewien, że sobie poradzicie?

— Oczywiście sensei.

— Już się uspokój, przystojniaku! 

Dłoń Kushiny znalazła się na ramieniu męża. Słodki, pocieszający uśmiech rozjaśnił jej twarz.

— To duzi, odpowiedzialni chłopcy, dattebane. Prawda, Kakashi-kun?

— Oczywiście — odpowiedział spokojnie, nieco zirytowany, że w wieku piętnastu lat nadal nazywany jest “chłopcem”, ale Minato nie mógł nie zauważyć, jak jego pierś napina się dumnie po pochwale. Zachichotał.

Po salonie dreptał Obito. Miał skupioną, poważną minę.

— Tu są czyste ubranka, tam warzywka na zupkę — wyliczał. Profesjonalizm, pomyślał rozbawiony. — Tutaj pieluszki. Ty się zajmujesz przewijaniem, Bakashi! — Popatrzył na swojego nauczyciela z rozbrajającym uśmiechem. — Będę pilnował Naruto i naszego elitarnego jonina. Spokojnie sensei!

— Wierzę w was.

Minato ubrał zwykłą kamizelkę shinobi Konohy i spojrzał wyczekująco na żonę. Pierwszy wolny wieczór odkąd Naruto się urodził. Był podekscytowany.

— Gotowa? 

— Tak, uważajcie na siebie.

Zanim Kushina wyszła, przez szparę w drzwiach posłała chłopcom wzrok godny jej przydomka z dawnych lat — Krwawego Habanero, a jej rude włosy zafalowały lekko.

— Żadnego sharingan na moim aniołeczku.

I trzasnęła drzwiami. 

Kakashi i Obito spojrzeli po sobie niepewnie.

— Minato sensei musi mieć coś z masochisty — zaśmiał się Uchiha.

— Nadal może cię słyszeć.

Brunet rozkaszlał się, nieudolnie próbując zagłuszyć słowa, które już wypadły z jego ust. Kakashi przewrócił oczami.

— Nie zapomnieli o czymś? — zapytał niepewnie Obito.

— O co znowu ci chodzi? Mamy wszystko.

— No nie wiem, dać nam dziecko?!

— Miałeś sprawdzić, czy śpi!

— Łóżeczko było puste, przecież nie nauczył się latać!

— Cholera, Obito!

— Myślałem, że oni go mają! Wiesz, rzewne płacze “tatuś tak będzie tęsknić za swoim rybnym ciasteczkiem” i tego typu pożegnania.

Kakashi po sekundzie znalazł się w dziecięcym pokoju. Już chciał odsłonić swoje czerwone oko, żeby uważnie przeskanować pomieszczenie, ale usłyszał dziecięcy śmiech.

Podszedł do kojca, a obok niego niebieski ręcznik poruszał się lekko i słodko chichotał. Najwyraźniej Naruto nauczył się wychodzić z małego więzienia. Kakashi podniósł go na ręce.

— Nie rób mi tego, kolego. Obito to idiota, możemy liczyć tylko na siebie.

— Oi, słyszałem to. Nie ucz dzieciaka złych wzorców! 





Hatake myślał, że podział obowiązków będzie sprawiedliwy. On zajmie się małym diabłem, a Obito ma ugotować marchewkę. Chciał tylko tyle.

Dym unosił się nad kuchenką, na szczęście jego większość zdążyła wylecieć przez otwarte okno.

— Pytam ostatni raz — jak?

— No nie moja wina, mistrzu wszystkiego!

— Jak się nazwałeś? Koneser?

Kakashi trzymał małego Naru-chan na rękach i próbował utrzymać na miejscu maskę, za którą ciągnął swoimi rączkami.

— Koneser potraw, tak powiedziałem. Ale nie jestem kucharzem!

— Jak spaliłeś marchewkę? Wiesz, że do GOTOWANIA warzyw trzeba dodać wody, prawda?

— Oczywiście, że tak! Dałem wystarczającą ilość, tak że prawie się zanurzyły.

Kakashi stanął w miejscu.

— Zanurzyły? Dwa centymetry wody?

— Chyba trochę mniej.

— Co powiedziałeś, Naruto? — Kakashi nachylił się do malca. Twarz dziecka rozjaśniła się na dźwięk swojego imienia. — Tak, masz rację. Obito to idiota. Weź go — powiedział z westchnieniem. — Ja mu zrobię obiad.





Było zdecydowanie za cicho. Kakashi przelał warzywną papkę do małej miseczki z rysunkami żab na uchwytach. Musiała jeszcze chwilę ostygnąć.

Wszedł do salonu. Gdyby był postacią z kreskówki jego wybałuszone oczy spadłyby na podłogę.

— Co ty wyprawisz?!

— Grzecznie się bawimy, prawda Naru-chan?

— To dziecko!

— Ma rodziców shinobi musi nauczyć się żyć w towarzystwie broni. Przecież nie dostał ostrego kunai.

— To twoja wymówka na danie mu senbo?!

— Ma inne drewniane zabawki!

Nigdy więcej nie spuści z oczu żadnego z nich.





Po obiadku, którego pół zjadł Obito (najwyraźniej nie rozumiejąc, że można zachęcić dziecko do jedzenia, kiedy karmi drugą osobę, a ona UDAJE, że je), Naruto zaczął popłakiwać.

— Kami, ile te dzieci jedzą?

— Może płakać też z innych powodów. Może coś go boli-

— Naru-chan, wszystko dobrze?!

— Albo trzeba go przewinąć — dokończył.

Obito odsunął się dwa metry w tył.

— W tej sprawie dam ci pierwszeństwo — powiedział uśmiechając się głupkowato.

Mieli opiekować się nim razem, Kakashi nie pozwoli, żeby wszystkie obowiązki spadły na niego. Zaśmiał się pod nosem, miał plan. 

— Och jasne, nie ma sprawy. Muszę powiedzieć o tym Rin, będzie ze mnie dumna. Odpowiedzialny facet, te sprawy.

— Myślisz, że to jej zaimponuje?

— I to jak.

— Ja to zrobię!

Kakashi uśmiechnął się z satysfakcją pod materiałem maski. Tak łatwo było nim manipulować.

Obito niepewnie rozpiął dziecięce śpioszki. Patrzył na pampersa, jak na największego wroga, z jakim przyszło mu się mierzyć.

— Chyba nie podołasz…

— Dam radę! Prawda, że damy, Naru-chan? — odezwał się słodziutkim głosikiem do dziecka.

Kiedy skupił uwagę na brzdącu, wszystko zaczęło iść płynnie. Kakashi z zadowoleniem pomysł, że jednak ma z niego jakiś pożytek… Dopóki Naruto nie zaatakował. Jasna ciecz oblała twarz Obito, który momentalnie skamieniał. Poderwał się w sekundzie na równe nogi.

— Jak mogłeś, Naruto?! — krzyknął. — Moja twarz, moje oczy, MOJE SHARINGAN. Przecież zostało mi tylko jedno, nie mogę go stracić!

Uchiha uciekł w podskokach do łazienki krzycząc histerycznie.

— Powiem ci mały — zaczął Kakashi. Skończył go przewijać, upewniając się wcześniej, że nie ma już ładunku do strzału. — Będziesz dobrym kawalarzem.

Naruto odpowiedział mu wesołym chichotem.





Kakashi był pewien, że ma worki pod oczami. Nawet jeśli minęły tylko cztery godziny opieki nad synem Minato-sensei. Musiał uważać na dziecko i kretyna, który kręcił mu się pod nogami. Zagrożenie dla niego, siebie samego, dziecka i całego świata.

— Po prostu weź go na ręce — powiedział błagalnie, próbując przebić się przez płacz blondyna.

— Dlaczego tak wyje?!

— Bo jest śpiący.

— To niech idzie spać!

— Tak to nie działa!

— Chodziłem z nim przez pół godziny. Ramiona mnie bolą.

— I ty nazywasz się wojownikiem? Gdzie twoja wytrzymałość? Twoja kolej, ja też z nim chodziłem.

Kakashi położył Naruto na kocu rozłożonym na podłodze. Potrząsnął grzechotką ,próbując czymś go rozproszyć. Malec skupił swoje zainteresowanie na zabawce.

— Widzisz, Bakashi? Uspokoił się. Po problemie.

— Wcale nie. Kushina-san wyraźnie powiedział, że musi spać po południu inaczej rozreguluje się jego pora snu. Zabije nas za to!

— Nie będę z nim latał po pokoju, jak kretyn.

— Robisz to i bez tego. Twoja kolej.

Kakashi wyprostował się, odruchowo przyjął pozycję, jakby gotował się do skoku.

— Nie pozwolę się zmusić!

Obito aktywował sharingan i przybrał postawę defensywną, gotów na ewentualny atak.

— Ty będziesz z nim biegał, Bakashi. Zmuszę cię.

Nie mógł na to pozwolić. To miała być praca zespołowa, ale Obito z trudem troszczył się nawet o samego siebie. Kakashi podniósł opaskę odsłaniając swoje czerwone oko.

Mierzyli się wzrokiem, a między nimi Naruto zaszczebiotał słodko bliżej nieokreślone slaby. Zaczął gryźć gumową grzechotkę.

Tę chwilę wybrali państwo Uzumaki, żeby wrócić do domu. Postanowili skrócić swój wypad o godzinę, ściągając z ramion młodych chłopców obowiązek sprawowania opieki nad ich synkiem.

Kakashi zawsze był szybki. Dlatego to on pierwszy chwycił Naruto, chociaż Obito myślał dokładnie o tym samym. Kushina-san nie zaatakuje osoby, która trzyma jej dziecko.

Powietrze zgęstniało, kiedy groźny wzrok Krwawego Habanero ślizgał się z jednej twarzy do drugiej. Obito dezaktywował doujutsu, ale to nic nie dało. Ona wiedziała.

Minato rozkaszlał się lekko, zwracają na siebie uwagę wszystkich w pomieszczeniu. Podszedł do swojego ucznia i zabrał syna z jego rąk, całkowicie ignorując błagalny wzrok Kakashiego.

— Byłeś grzeczny, Naru-chan? Chodź, tatuś utula cię do snu.

Chłopcy wymienili między sobą przerażone spojrzenia. Mieli jedną zasadę, którą tak łatwo złamali. Przejście, bezpieczeństwo i wolność, zagradzała im kobieca postać. Przełknęli ciężko niemal w tym samym momencie. Byli przecież wojownikami! Silnymi i sprawnymi. Dlatego bez trudu uciekli przez okno przed gniewem Krwawego Habanero. Przynajmniej mieli taką nadzieję. Wiedzieli, że nie mogą się zatrzymać, dopóki nie dotrą do granicy Kraju Ognia.



Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zrobić z Obito takiej ciamajdy. To było silniejsze ode mnie! xD


Dla Ginny Kurogane

9 komentarzy:

  1. Nie musisz przepraszać za coś, co jest jedynie odwzorowaniem kanonu!
    Moim zdaniem, młody Obito był o tyle głupkowaty co ciapowaty - i to właśnie czyni go tak podobnym do Naruto.
    Notka świetna.
    Leciutka, pokazująca relację nie tylko Minato z jego drużyną, ale także samych chłopców. Widać, że mają bardzo dobre, bliskie relacje, mimo tego, że właściwie non stop naciskają sobie na odcisk, kłócą się i czasami nawet wyzywają.
    Mały Uzumaki rozkoszny, jak na dzieciaczka przystało!
    A Kushina, cóż, tak właśnie wyobrażam ją sobie jako matkę. Opiekuńczą i zarazem waleczną jak lwica.
    Minato całkiem blaknie w jej cieniu, choć wiadomo, że kobieta przecież bardzo się z nim liczy. :)
    Chciałoby się przeczytać o ich rodzice coś więcej. Ta opcja wydaje się bardzo optymistyczna.. ♥
    Miło było przeczytać coś takiego.
    Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obito jest po prostu Obito. I to wyjaśnia więcej niż tysiąc słów. Boże, kocham tego dzieciaka XD

      Usuń
  2. JESTEM, JESTEM [patrzy znacząco na Temirę]
    Bo ja ogólnie przeczytałam to już dawno, ale no wiesz, na telefonie byłam, niewygodnie tam pisać, potem te wszystkie zaliczenia i tak wyszło heh XDD

    Ale ogólnie, to tak, było miło to przeczytać. Rodzinnie, cieplutko. Świat najpiękniejszy z możliwych - Obito nie popierdoliło, Kakashi nie polazł do ANBU, Minato i Kushina żyją sobie szczęśliwie.
    I jeśli miałabym sobie wyobrażać ogólnie ich życie bez masakry, wojny, itd to chyba właśnie byłoby to coś w podobie. Obito jest dupą wołową, ciamajdą i słodziakiem, mimo wszystko. Kakshi to ten starszy i niby poważny, ale jednak on zawsze ma dla mnie taki potencjał komediowy XDD Człowiek wyjebka XD Minato to...ciepła kluseczka? No, tak jak Temira zauważyła, blaknie w cieniu swojej żony. Której fanką nigdy nie byłam, ale całkiem fajnie jest zobaczyć, jak mogłaby traktować swojego synulka. Czemu mam wrażenie, że Naruto to synek mamusi ?XDDDDD

    No, to tak, tak. Idę dalej, bo nie lubię zaległości XD

    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naruto byłby na 100% syneczkiem mamusi. No zobacz na ich charaktery xd
      Z drugiej strony, pamiętasz ten filer/klinówkę "Road to ninja", czy jakoś tak? Tam Kushina nie miała problemu z karceniem go. Myślę, ze zachowywała by się podobnie, jak w stosunku do Obito. Robiła miłe rzeczy, ale i krzyczała i biła.
      (Nadal pęka mi serce, że Obito był jej ulubieńcem, a później przez jego działania umarła :c)

      Usuń
  3. Za co przepraszasz, skoro Obito był w kanonie ciamajdą, a ty świetnie to odwzorowałaś? Pamiętasz, jak na grupie pisałam, że bolał mnie brzuch ze śmiechu? Teraz też boli, tak samo jako usta od szczerzenia się od ucha do ucha. Nie wiem, co bardziej bawi - początek, środek czy końcówka. Okej, zacznijmy od początku. Coś tak czułam, że krótko po wyjściu rodziców Naruto doprowadzi swoje niańki do stanu przedzawałowego. Spodobało mi się, że dla dobra dziecka Kakashi chciał użyć Sharingana - ma u mnie za to dużego plusa. Zawsze się zastanawiałam jakim cudem niektórzy potrafią przypalić nawet przysłowiową wodę na herbatę. Właśnie otrzymałam odpowiedź - bo mentalnie są Obito. Nie, ale tak na poważnie, im dalej w tekst, tym bardziej żałuję, że zamiast naszej pierdoły nie dałam Rin. Biedny Kakashi, na co ja go skazałam? D: Następnym razem z tysiąc razy przemyślę treść zamówienia, przyrzekam na... wszystko?xD Z drugiej strony, gdyby nie ta partówka to chyba nigdy nie wyszłoby, że w głębi Kaszalota siedzi taka nadopiekuńcza matrona połączoną z Zośką-Samośką. Chcę go w takim wydaniu więcej! Może następnym razem będzie niańczył całą drużynę siódmą? Oooo, wtedy by się działo...
    Zmieniam zdanie - z Kakashiego to podstępny gad. Nie dziwota, że został zwerbowany do ANBU. Biedny Obito, nie dość, że Hatake zmanipulował go do brudnej roboty, to jeszcze Naruto zrobił swoje. Reakcja Uchihy posłała mnie na podłogę - darł się, jakby został polany żrącym kwasem a nie obsiusiany przez dziecko. I jeszcze ta wyjebka Kakashiego na tą jego histerię - normalnie kanon oddany w stu procentach.xD Przy końcówce z Hatake znowu wylazł podstępny gad, którego gniew Kushiny zapędził z powrotem do kąta. Ha, Krwawa Habanero dorwałaby ich nawet na odpowiedniku naszej Grenlandii czy tam Alaski, jeśli któryś z nich zrobiłby krzywdę jej bobo - też odniosłam wrażenie, że Naru to synek mamusi, a Minato to ciepła kluska. Niemniej ta wersja jest najbardziej prawdopodobna, przez co najbardziej mi się podoba. Tylko Namikaze mógłby stanąć w obronie swoich uczniów. Dobra, okej, idę dalej, ale nie obiecuję, że dzisiaj wszystko nadrobię.
    Bajo. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kakashi musiał być taką nadopiekuńczą niańką, bo inaczej Naru-chan skończyłby bardzo źle. Chyba poczucie obowiązku jest w nim zbyt zakorzenione. Obito to ciapa, koniec i kropka. On musi taki być, za to go kocham xd

      Dziękuję za komentarz~

      Usuń
  4. To było przeurocze <3 Nadrabiałam dziś teksty z tego bloga i Ognia Konohy i zaserwowałaś mi wraz z Temirą niezłą huśtawkę emocji :D przed chwilą smutny rozdział na Ogniu, teraz to :D będzie mi się dobrze spało xD
    Bardzo miło było przeczytać coś AŻ TAK pozytywnego. Bez wszystkiego zła, które spotkało każdego z bohaterów. Relacja Kakashiego i Obito pięknie ukazana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, niezła mieszanka uczuć na Ciebie spadła xd
      Czasami potrzebujemy takich strasznie słodkich tekstów i wyobrażenie sobie świata, gdzie wszystko jest idealnie <3

      Usuń
  5. AAAAAA!!! Jak ja uwielbiam takiego Kakashiego! No dobra, dobra, nie oszukujmy się. Uwielbiam Kakashiego w każdym wydaniu <3 Najbardziej chyba spodobał mi się moment wrabiania Obito w pieluszkowe sprawy. Hah! Z jednej strony, nie spodziewałabym się że się na to złapie, ale z drugiej - no ok w końcu to Obito. Naruto to zdecydowanie synalek mamusi :D A ostatnia scena - serio Minato? Poważnie? Tak ich wystawić... No w dwóch słowach - uśmiałam się :D

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!