23.09.2020

Świeżyna jest moja! Czyli inicjacja na Zbawieniu

Przecież to nie tak że wraz z przyjęciem do Zbawienia podpisała cyrograf i nagle stała się szatańską wersją disneyowskiej księżniczki, do której bez większego powodu lgną wszyscy anty-milusińscy, zwierzęcy towarzysze.
… Prawda? 


Kolejny dzień pracy zdawał się być zupełnie zwyczajnym i w zasadzie nic nie zapowiadało irracjonalności w większej niż normalna, przewidziana ustawą dawka. Dlatego Kropcia zupełnie zignorowała nadawane przez niebo oraz ziemię sygnały alarmowe w postaci wrony, która nieustępliwie wpatrywała się w nią przez okno, rozsiadając się na balkonowej barierce czy też pająka, który niecnie zaatakował schnące za granicami mieszkania pranie. No bo przecież to nie tak że wraz z przyjęciem do Zbawienia podpisała cyrograf i nagle stała się szatańską wersją disneyowskiej księżniczki, do której bez większego powodu lgną wszyscy anty-milusińscy, zwierzęcy towarzysze. 


… Prawda? 


Tak więc przekraczając próg pseudo artystycznego kołchozu nie spodziewała się  problemów, za to one jak najbardziej oczekiwały na nią. Przyczajone pod postacią dwóch niepozornych kobiet, które nasłuchiwały jej nadejścia zwabione i zainteresowane rozchodzącym się zapachem świeżej krwii, obserwowały każdy krok stawiany w akompaniamencie zawodzących, wypaczonych klepek drewnianej podłogi. 


Plan, który miały w zanadrzu był prosty, łatwy i mogący wydawać się nie do końca humanitarnym czy oczywistym dla postronnych. A jednak całkowicie wpisywał się w kanon niniejszego ośrodka. Być może nie stanowił on normatywu, o który chodziło autorce w jej resume ale to już nie tyle umknęło ich uwadze, co zwyczajnie było nieistotne. 


Ich celem było pojmanie dziewczyny, zamknięcie w (nie)słynnej szafie oraz zarzucenie zamówieniami czy też paringami, o których często gęsto nie śniło się nawet największym fangirls (o filozofach nie wspominając), a które w ciasnocie i ciemności Świeżynka miałaby pokornie realizować ku uciesze ich dwuosobowego tłumu. Co jakiś czas byłaby oczywiście nagradzana żelkami, za którymi z resztą nie do końca przepadała, ale to również uszło uwadze przyszłych porywaczek.  


Niestety cała misterność zaplanowanych działań legła w gruzach z chwilą pierwszego, oficjalnego przedstawienia zamiarów, o który pokusiła się Eriko. 


– O tak tak. Jak już ją złapiemy to nareszcie doczekam się MadaSaku od kogoś nowego! – oznajmiła zacierając złowieszczo ręce jak na rasowego ślizgona-krwiopijcę przystało. Pochłonięta obserwacją nowego nabytku nie zwróciła uwagi na szok i zniesmaczenie nagle wykrzywiające twarz towarzyszki. 

Chociaż morderczy wzrok definitywnie stanowił domenę potwornych towarzyszy wężowego domu i nie przystoił żadnemu szanującemu się czarodziejowi innego przysposobienia, to idealnie wpisywał się w emocje wymalowane na twarzy Eleine. Przeniosła ona czujne spojrzenie z niepozornej brunetki, która krzątała się po czymś co było najbliższe pokojowi socjalnemu czy też kuchni w ich biurze, na przyjaciółke i zwilżając językiem usta wyartykułowała, z dykcją godną najlepszego aktora niemego filmu, dwa soczyste słowa.


– Pierdol się. – I chociaż przekaz w swojej nagłości był niezwykle prosty i oczywisty to wytrącił Eri z szpiegowskiej koncentracji. 


– Hę? – Sformułowanie odpowiedzi okazało się być zadaniem zdecydowanie trudniejszym niż możnaby przypuszczać, zwłaszcza, że procesor w głowie dziewczyny, oprócz obserwacji obiektu fanfikowego pożądania, był zajęty przetwarzaniem licznych innych zakładek myśli w tym niezliczonej ilości niedokończonych fanfików, planowaniem szeroko zakrojonych poszukiwań artów oraz melodią, która od miesięcy dobiegała z nieprzekopanych odmętów jej jaźni, przypominając o sobie w najmniej spodziewanym momencie. 


– Mam dość tych twoich odgrzewanych kotletów. Nic tylko Uchiha to, Uchiha tamto. Jej pierwsza historia to będzie wiosna młodości! Świeżość! Ona… ona napisze KisaSaku jakiego jeszcze świat nie widział! – Zamilkła uświadamiając sobie wagę swoich słów. 


Z pokorą przyjęłabym salwę gróźb, wyzwisk a nawet dawkę prymitywnej, solidnej przemocy fizycznej. Jednak spokój z jakim jej wypowiedź została przyjęta napawał ją lękiem i niedowierzaniem. Brak reakcji oznaczać mógł tylko jedną z dwóch rzeczy. Pierwszą opcją był nagle pojawiający się bluescreena, który rozsadził pamięć krótkotrwałą i motorykę oraz chwilowo uniemożliwił reakcję na zniewagę oraz opór. Drugą, że Eriko kumuluje w sobie czakrę aby najzwyczajniej przypierdolić jej atakiem porównywalnym z małą atomówką. 


Oczami wyobraźni przypominając sobie niedawne zderzenie jej twarzy z rozgrzaną do czerwoności patelnią i śmiech pełen histerycznej satysfakcji, którego nie powstydziłby się nawet szaleńczy duet Jokera i Harley, momentalnie pożałowała swoich czynów. Zamknęła oczy i nakryła głowę rękoma w celu załagodzenia nadchodzącego ciosu jednak zamiast niego usłyszała ciche, metaliczne kliknięcie. 


– Ani. Mi. Się. Waż. – Głos Temiry znajdujący się na granicy szeptu rozniósł się skromnym echem po korytarzu. Ręka odwiecznej fanki Uchihów, dzierżąca tym razem grillową patelnię, której waga a przez to i wykonywana krzywda, przewyższała standardową wersję dodatkowo zdobiąc ofiarę seksownym wzorem idealnie wysmażonego steka, uległa gwałtownemu zatrzymaniu. Mięśnie napięły się następnie wchodząc w niepokojący rezonans, gdy zakładowy ninja dosięgł jej szyi zimną lufą ukochanego gnata. – Zostaw Świeżynę w spokoju albo inaczej pogadamy.  


– I co. Mamy dać ci ją sprofanować twoją chorą słabością do… a tfu… SasuSaku? – zapluła się Eriko opuszczają uzbrojone ramię. 


– A fe! – Zawtórowała jej Eleine. – Sasgej!


– Co tu się wyrabia do cholery? 


Cień z zakurzonego kąta zmaterializował się przed nimi przybierając kształt największego zła jakie chodziło po zbawiennym biurze. Szefowej. Nocnej zmory wszystkich pracowników, czy to etatowych, gościnnych czy też szaro strefowych. 


– Sayu… no co ty! My tu nic. My grzeczne! – zapiszczała jedna z dziewczyn. Blondynka ninja wykonała bliżej nieznany gest, rzuciła coś o ziemię i znikając w chmurce siwego dymu wbiegła do najbliższego, posiadającego drzwi pomieszczenia. Pozostałe dwie petentki i niedoszłe porywaczki popatrzyły się znacząco na siebie i rzuciły do wspólnej ucieczki przepychając wzajemnie i obijając o ściany. 


Zadowolona z siebie Sayuri oparła się o ścianę i wychyliła zza framugi aby przyjrzeć się najnowszemu nabytkowi. Świeża krew spisywała się niezgorsza chociaż czas realizacji jej zamówień daleki był od ideału. Tak więc czekając na napisanie jej wybranego IbiSaku musiała mieć pewność, że nic nie zaburzy twórczego procesu Świeżyny. 


– Nie martw się kochanie. Nikt cię nie ruszy dopóki nie napiszesz dla mnie. A potem… zobaczymy – wyszeptała i powróciła do cienia. 


* * * 


W tym samym czasie niczego nie świadoma Kropcia zakończyła swój codzienny, poranny rytuał polegający na parzeniu wiadra czarnego, pochodzącego zza wschodniej granicy naparu zwanego czajem (nie mylić ze zwykłą herbatą, której moc była nieskończenie słabsza i w porównaniu z jej napitkiem stanowiła rozczyn dziesięciokrotnie wykorzystanej saszetki marki Lipton) i przeszła do biura właściwego. 


Tam czekało na nią jej niewielkie i mało przytulne miejsce pracy, na które składało się przede wszystkim biureczko znanej skandynawskiej marki i gameingowo-biurowe krzesło sprzed pięciu generacji. Wszystko wciśnięte w najciemniejszy kąt aby przez przypadek nie wystawić się na zbłąkane promienie słońca, które mogłyby narazić jej trupią urodę na szwank.


Mimo że obecnie sprawowała mało chwalebną funkcję stażysty w tym zakładzie, to do jej obowiązków wcale nie należało parzenie kawy ani segregowanie stert dokumentów zapychających szafki w gabinecie Sayuri. Swoją drogą nie umknęło jej uwadze, że co najmniej połowa z nich nie stanowi dowodów na prowadzenie zarówno tych legalnych jak i szemranych interesów, tylko pokaźną kolekcję niewybrednych artów oraz memów, którą co jakiś czas uzupełniała o zawartość tekturowej teczki z białym sznurkiem i czerwoną pieczęcią TOP SECRET, wsuwaną pod drzwi jej gabinetu.


Zamiast typowych dla swojego stanowiska procederów, do jej głównych zadań należało nadrabianie pokaźnych braków wiedzy możliwych szipów, istniejących bohaterów a nawet, o zgrozo!, samego kanonicznego uniwersum. Dlatego też wtykając w uszy słuchawki oddawała się kontemplacji Wielkiej Narutowskiej Klasyki Fanficzkowej Tom Pierwszy (wydanie piąte, poprawione), której pojedyńcze rozdziały podrzucały jej Eriko i Eleine w ramach międzywydziałowej współpracy Ostatniego Bastionu Fanowskiej Bloggosfery Naruto. 


Za każdym razem, gdy uderzała ją mnogość światów, realiów i możliwości uderzało w nią zwątpienie. To nie tak, że nie lubiła tego miejsca. Zbawienie było dla niej, no cóż, jej małym literackim zbawieniem i raczej ciężko było się z tym kłócić. Jednak czasami miała wrażenie, że jest zbyt niedoświadczona i ograniczona, a jej kurzy rozumek zbyt mały aby pomieścić bezkres fanowskiej czeluści. W dodatku raz po raz miała nieodparte wrażenie bycia obserwowanym czy też obecności jakiegoś złowrogiego ducha, który patrzy na nią zza ściany i ocenia każdy najmniejszy gest, co przyprawiało ją o ciarki. 


Ponadto mimo swojej rozoranej wieloletnimi studiami psychiki w tym przedszkolu uchodziła za tą cichą i grzeczną. Tylko ona sama i myśli w jej głowie wiedziały, że należy do tych nie do końca nielicznych, zwanych przez większość społeczeństwa, elementów, które w najodpowiedniejszym momencie mówią ulubionemu współuczniowi aby nie zjawiał się kolejnego dnia na zajęciach. 


Kończąc kolejny rozdział podręcznika wydała z siebie westchnienie ulgi i niedowierzania. Zerknęła w na kolejny plik kartek, gdzie złowrogo łypał na nią epizod zatytułowany “SakuraHarem, seksy i swawole”. Musiał on jednak jeszcze poczekać, bo wiedziała, że nie jest w stanie przebrnąć przez niego bez odpowiedniej, procentowej pomocy, a już tym bardziej bez muzyki. Niestety bateria telefonu miała wobec tego zupełnie inną opinię, co stawiało ją przed niewygodnym faktem wyruszenia na poszukiwania ładowarki. 


W zasadzie powinna poczekać aż mama Sayu zajrzy do ich niewolniczego open space’u i zapytać ją o składzik na różnoraką elektronikę. Jednak dzisiejszego dnia emanowała niespotykaną jak na nią odwagę i brawurą, dzięki której była w stanie wypuścić się na samotną wyprawę w odmęty piekielne… to znaczy w głąb zbawiennych włości. 


Tak więc opuściła bezpieczne schronienie i wychodząc na korytarz rozejrzała się niezdecydowana. Miejsce wydawało się zupełnie opuszczone. Światło z pojedynczej jarzeniówki urywało się co kilkanaście sekund. Wciągnęła pełne kurzu i stęchlizny powietrze i mniej chętnie niż minutę wcześniej ruszyła w głąb budynku w poszukiwaniu kantorka, działu IT czy czegokolwiek co mogłoby poratować ją i jej smartphone’a od niechybnej ciemności. 


Korytarz wydawał się nie mieć końca a jej wola stopiła się niczym śnieg pod naporem pierwszego wiosennego słońca. Była pewna swojego odwrotu gdy znajdujące się tuż przed nią drzwi otworzyły się z ociężałym skrzypieniem dawno nie konserwowanych zawiasów. 


Czuła wszystkimi obecnymi w jej ciele nerwami, że jest to najzwyczajniejsza pułapka, a mimo to widząc pierwszy z brzegu regał pełen elektronicznych śmieci postanowiła zaryzykować i wejść do środka. 

Panującą wokół ciszę ozdabiało jedynie ciche buczenie z sąsiadującej serwerowni. Kroki dziewczyny zagłuszała warstwa kurzu od miesięcy zalegająca na podłodze. 


Nagle światło zarówno w pomieszczeniu jak i na korytarzu zgasło. Za plecami Kropcia usłyszała dziecięcy, mrożący krew w żyłach chichot współgrający z już mniej dziecięcym tupotem. Coś podcięło jej nogi, zmuszając do gwałtownego siadu na zmaterializowanym pod nią krześle a lodowate, kościste palce zacisnęły się na jej ramionach blokując jakikolwiek ruch. 


Nad jej głową zapalono lampkę z żarówką o zdecydowanie większej ilości watów niż dozwolona, skutecznie oślepiając na cenne sekundy. Nawet po odzyskaniu możliwości paczenia próba identyfikacji agresora zakończyła się jedynie dostrzeżeniem blond pukli, które spoczywały na dłoniach jej ludzkiego imadła. 


Mogłaby przysiąc, że są łudząco podobne do włosów tajemniczego zakładowego ninjy, którego poznała na rozmowie rekrutacyjnej. Szarpnęła się gwałtownie memłając na końcu języka złowieszcze klątwy w stronę Temiry, jej rodziny i ukochanych paringów, gdy doszedł do niej huk zderzenia z magazynowym regałem i zdenerwowane chrząknięcie. 


– No. To teraz wyśpiewasz nam wszystko. – Głos Ginny doszedł do niej z lewej strony a zaraz za nim podążyła twarz, która wyłoniła się zza półki. – Ale od początku… Co sądzisz o naszym Daddym? 





Rzutem na taśmę ale jest! (I czasu nie zabrakło, bo sprawdzałam co do minuty publikację Sayu). Dzisiaj w nieco innej odsłonie, bardziej skupionej na tej mniej znanej autorce - czyli MUA.
Zgodnie z zakończeniem nominuję Ginny ~ w końcu koło fortuny zakręciło się na twoją niekorzyść! 
Zasady jasne. Limit czasu jak dotąd 48 godzin. 
NARA i powodzonka!

15 komentarzy:

  1. TAK SIĘ AKURAT SKŁAAAAADA, ŻE ŚWIEŻYNA JEST NASZA!
    Tak mi się jakoś skojarzyło haha.
    Powiem ci, że no.. Postarałaś się!
    Budowałaś tak zawiłe, piękne zdania (które uwielbiam! Dużo wyrazów, dużo czynów, dużo wydarzeń! XD) że aż zatrzymywałam się sycąc ich boskością.
    NO I... CO NAJWAŻNIEJSZE...
    NARESZCIE MÓJ GNAT! UWIELBIAM GOŚCIA! ( i na drugi raz na pewno przeciwstawię się Sayuri. Jestem pewna! xD)
    Tym bardziej podobał mi się akt z bronią, że mogłam sobie bezapelacyjnie pomarzyć o strzeleniu jednej z E w łeb! To za Sasuke! Baj baj maszkaaaroooo!
    Sayuri jak zwykle wieje grozą. To się chyba nigdy nie zmieni XD Ta kobieta ma w sobie to COŚ i wcale nie mówię tu o plakietce prezesa.
    Eleine i Eriko to już chyba wszędzie będą się najpierw kłócić a później zajebiście zgadzać. Hahaha.
    A jednak to Ginny zgarnęła tą partóweczkę.
    Weszła na chwilę, pojawiła się znikąd i przejeła dla siebie wszystko. Miażdżąco!!

    AAAALE CZEKAM NA WIĘCEJ!
    Wspaniale jest czytać i poznawać Wasz punkt widzenia! ♥
    Nasze fanfikowe postaci powoli się kreują xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PO PIERWSZE: załątwiłąm sobie łopatę na tego twojego gnata, więc oberwiesz rykoszetem, koniec ciągłych gróźb w moją stronę. I ZAPAMIĘTAJ WRESZCIE, ŻE JESTEM ERIKO, E R I K O.
      PO DRUGIE: Przyznaj po prostu, że shippujesz EriEle, taka wspaniała, toxic, love-hate relacja to jest coś co lubisz (hej, shippujesz SasuSaku, w czym niby są lepsi od nas?)
      A PO TRZECIE:pozdrawiam i zapraszam na czwartkową kawkę

      Usuń
    2. Oh tak! Zdania ze zdaniami a wśród nich zdania to to co uwielbiam!
      Dobrze, że Ci się podobało i dziękuję, bo JAKO PIERWSZA I JEDYNA PRZEZ DŁUŻSZĄ CHWILĘ skomentowałaś XD

      Usuń
  2. Krropcia sora, ale ty jesteś już nasza, łatwo cię nie oddamy. Ja wiem co podpisywałaś HEHEHE.
    A tak wracając do partóweczki, to powiem tak: mega w twoim stylu, mega kanonicznie i mega komicznie XDDDDD Ja nie wiem, czemu ty nie chcesz przyjmować parodii, bo jesteś w tym niesamowita XDD
    W ogóle to jak oddałaś wszystkich w tej partówce, to jest złoto XDDD A KOŃCÓWKA MIAŻDŻY XDDD (oczywiście Ginny zaraz wbije z awanti, że ona wyznaje hatakenizm, a nie madaryzm, ale nie słuchaj jej, po prostu jest w fazie początkowej, to trudny przypadek)
    GINNY CZEKAM NA TWOJĄ WERSJĘ PRAWDY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo jak miło! zaraz... CO xD

      Dobrze, że mi się udało Was oddać, bo łatwo nie było biorąc mój staż tutaj.

      Parodii nie przyjmuję, bo najlepsze wychodzą na spontanie! Jak dostane zamówienie z prawdziwego zdarzenia to dupa wyjdzie xD

      Usuń
  3. HA! Temira ninja, powiewająca grozą Sayuri i EriEle love&hate XD ubóstwiam Was dziweczyny! i najlepsza w tym wszystkim ta spokojna narracja powieści, a ty czytasz, wczuwasz się i tylko myślisz "kiedy i z której strony w końcu coś jebnie"!

    Czekamy na wersję Ginny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że również osobom spoza Zbawienia przypadł ten tekst do gustu! Mega się cieszę <3

      Usuń
  4. *wpierdala się przez świetlik w suficie i spada z jękiem rozpaczy na podłogę*
    Nie martw się, to tylko ból egzystencjalny.
    *Macha od niechcenia dłonią*
    Ok, ok, jestem! Gomen, że tak późno, ale nie maiłam weny na komentarze xd

    Och, nawet Twoje parodie są pisane taaaak dobrze. Naprawdę czyta się spoczko, jak coś na poważnie, z pełnym zaangażowaniem pisarskim, a tu nagle JEB xD

    Temira, która od pięciu minut nie wyciągnęła swojego przyjaciela, to nie Temira. Zapomniałam o tym aspekcie w swojej części xd Czyli jestem tą evil? Podoba mnie siem 👿

    Nasze małe psychofanki wszelkich zestawień z Sakurą zaraz zrobią się sławne na całą blogsfere! I dostaniemy multum zamówień na ElEri relacja love-hate! Nie chcę doczekać tych dni, noope xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A najbardziej w scenach ze mną podobało mi się te przerażenie dziewczyn, kiedy tylko pojawiłam się na horyzoncie 👿👿👿

      Usuń
    2. Dziękuję, dziękuję!
      Mimo że od parodii stronie jak tylko mogę, to tą część pisało mi się niezwykle wygodnie! Aż chłopak siedział smutny, bo zamiast skupić na nim uwagę siedziałam z nosem w lapku i napierdzielałam tekst xD

      No bo jesteś postrachem naszym i stałym bywalcem koszmarów... No ale ktoś musi nim być i cieszę się, że w końcu nie jestem to ja!

      Usuń
  5. Kurde ja chce wincyj tych parodii :D
    W tej troche nawet tak powiało grozą ;o :D
    Czekam na wersję Ginny!

    Myślę, że też ciekawa by była partówka Madary trafiającego do Zbawienia xD chyba z chłopa nic by nie zostało xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrzegałam, że mroczny, ślizgoński fragment mojej duszy prędzej czy później się ujawni :D

      PROSZE NIE PODSUWAJ IM TAKICH POMYSŁÓW

      Usuń
  6. Leżę i kwiczę.
    Serio.
    Jestem w siódmym niebie, że udało mi się namówić cię na parodię, bo po tym co tu napisałaś wiem, że jesteś w tym boska.
    [szepcze] Nie mów reszcie, ale chyba najbardziej lubię twój styl parodii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przyzwyczajaj się! Zbawienie to też forma treningu pisarskiego, więc na pewno nie będę ciągle babrać się w parodiach!

      *rozgląda się w poszukiwaniu ninjy* Nie martw się, to będzie nasza słodka tajemnica ;)

      Usuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!