27.02.2022

Smak żółci [InoSaku] dla dirtyplasma

Nie mam pojęcia jak długo to trwa. Może to dobrze. Nie chciałabym wracać myślami do tej jednej chwili, która mnie zniszczyła. Przeklinać, że znalazłam się w miejscu i czasie, kiedy rzuciłaś na mnie swoje zaklęcie, Sakura.

To boli. Nie potrafię tego z niczym porównać. Jest łagodniejsze niż złamane żebra lub wybity bark. Jednocześnie gorsze niż wszystko, co mogę sobie wyobrazić. Nie znika po nagłym ukłuciu i serii leczącej chakry. Nie wymaga tygodnia lub dwóch rehabilitacji, żeby życie znów wróciło na swój bieg. To bardziej jak uporczywa migrena, która odbiera możliwość do zwykłego egzystowania. Każdy ruch wydaje się zbyt trudny, słowa za ciężkie do wypowiedzenia. 

Czuję się jak podczas choroby. Ciepło promieniuje z piersi. Nie jest to przyjemny dreszcz, który rozgrzewa ciało, kiedy ukrywasz się w domu podczas deszczowej nocy. Nie przynosi niczego dobrego. Sprawia, że zaczynam się pocić, usta wysychają, a każdy mocniejszy zapach mógłby wywołać wymioty. Czasami niemal czuję w gardle treść żołądka, a na języku roznosi się przytłaczająca gorycz. To gorsze nawet od smaku krwi w ustach.

Nie mam pojęcia jak długo to trwa. Może to dobrze. Nie chciałabym wracać myślami do tej jednej chwili, która mnie zniszczyła. Przeklinać, że znalazłam się w miejscu i czasie, kiedy rzuciłaś na mnie swoje zaklęcie, Sakura.

Kochanie Sasuke było trudne, czasami niewygodne, ale sprawiało, że serce wypełniał zachwyt i uwielbienie. Jak przez mgłę pamiętam szczęście i niewinność pierwszego zauroczenia. Tak przecież powinno być. Wszyscy powtarzają – miłość uskrzydla. Więc dlaczego…

— Potrzebuję czegoś ładnego. Niezbyt zwykłego, nie bardzo rozdmuchanego. A ty, masz jakiś pomysł na prezent dla Naruto i Hinaty?

Ślub, celebracja. Myśl o tym sprawia, że znów czuję żółć na języku. To okropne, że nie mogę cieszyć się ich miłością tak jak powinnam. Nawet jeśli nigdy nie byłam w zażyłych relacjach z żadnym z przyszłych nowożeńców, to jednak spędziliśmy lata razem – bliżej lub dalej od siebie.

Otwartość ich relacji wzbudza złość. Mają prawo się w sobie zakochać i epatować mdłym, przesłodzonym szczęściem na wszystkie strony świata. Mi pozostaje ukrywanie się.

To nie tak, że takie związki nie istnieją, nikt o nich nie wie. Nie, to społecznie akceptowany sekret. Może coś podobnego ma miejsce gdzieś w pobliżu. Drobne gesty sekretnych kochanków umykają moim oczom. Nie zmienia to faktu, że każdy boi się być pierwszym, który się wychyli. To nie walka z wrogiem, po której wygrasz albo polegniesz i wszystkie konsekwencje znikną razem z nadejściem śmierci. Tu chodzi o życie w wiosce, z ludźmi, którzy będą patrzeć na ciebie z bezpieczną rezerwą. Jak na wszystko, co nieznane. Czy zgodziłabyś się na coś takiego?

To kolejna bariera. Wydaje się być nie do przezwyciężenia. A może to wymówka? Jedna z setek innych. Wszystkie są równie dobre jeśli oddalają mnie od działania. 

— Zobacz na tę ramkę! Jest piękna, prawda? Idealnie pasuje. 

— Nic z tego, Czoło. Zobaczyłam ją pierwsza.

To bzdura. Łapię cię za nadgarstek pod pozorem zagarnięcia zdobyczy. Przesuwam palcami po gładkiej skórze zdecydowanie za długo. Przyzwyczaiłaś się do mojego dotyku i nawet już tego nie zarejestrujesz. Czemu pozwalasz na tak dużo? Przypadkowe muśnięcia i gesty zdarzają mi się zdecydowanie zbyt często. Widzisz to?

Walczę o prezent. Uwielbiam to, wiesz? Sprawiać, że się wściekasz. Widzisz we mnie rywala nawet w tak trywialnych sprawach. To dobra zasłona dymna. Skutecznie odwraca wzrok od prawdziwych motywów.

Rywalizacja sprawia, że jestem blisko. Wystarczająco, żeby nasze spotkania miały sens. Nie chciałabym, żeby któregoś dnia zgubna myśl pojawiła się w twojej głowie – dlaczego tu jesteś, Ino? Czemu się spotykamy, rozmawiamy, walczymy skoro już nie chcesz Sasuke? Nie musiałam mówić tego głośno, dać do zrozumienia, że zagubiony chłopiec, owładnięty zemstą, już mnie nie interesuje. Tkwiliśmy w tym tak długo razem i jestem pewna, że zauważyłaś moment, kiedy z niego zrezygnowałam. Przestałam krzyczeć, że będzie mój, a moja miłość jest lepsza i silniejsza od twojej. Dlatego pozostałam rywalem na innych płaszczyznach. Zbyt długo byłyśmy poróżnione, żeby wrócić do przyjaźni z Akademii. Nie nabrałabyś się na to. Ale nasza walka o wszystko to coś bezpiecznego, nie poddasz tego analizie.

— Jesteś okropna, Ino! Będzie moja, nie masz nic do gadania.

— Ja ją zdobędę.

… zdobędę ciebie. 

To kłamstwo. Najbardziej niedorzeczne i pobożne życzenie. Jednak nie sposób sobie go odmówić. Szepcze je kołysząc się do snu, ale tam też nigdy nie jesteś moja. Znam cię zbyt dobrze. Nawet jeśli wydarzy się cud i spojrzysz na mnie ponad otoczkę rywalizacji, przyjaźni i płci, nawet jeśli dasz mi szansę i będziesz dzielić ten sekret, ogień zakazanego uczucia… To kiedy pojawi się Sasuke wszystko się skończy. Wiem, że moje przysięgi i poświęcenia przegrałby z chwilą spędzoną z nim – krótką, nic nie znaczącą, bez obietnic i planów. Przegrałabym nawet z czymś tak błahym.

— Myślisz, że się pojawi?

Wzruszam ramionami. Na tyle mogę się zdobyć. Prosty gest, brak słów. Jak zawsze, kiedy rozmowa schodzi na temat twojego księcia z bajki. 

Najgorsze jest w tym, że nadal czekasz, Sakura. Ale znam ten stan, mogę to zrozumieć. Stagnacja wprawia w obłęd, popycha do głupich rzeczy. Przez twoją głupotę cierpię mękę.

Naruto ma Hinate, ty masz mnie – tak to działa w ostatnich latach. Chociaż Uzumaki zawsze krzyczał o więziach łączących waszą drużynę, nie umiał się tobą zaopiekować. Może nie powinnam go winić, ale nigdy nie był tam, gdzie powinien. To ja siedziałam pod drzwiami zamkniętego pokoju, biorąc na barki twój żałosny szloch po nieudanej misji na moście Nieba i Ziemi. Wiedziałam, że nie masz takiej drużyny jak ja. Swojego osobistego Shikamaru, który będzie wysłuchiwał godzin narzekania patrząc na chmury, ofiarując ciche wsparcie. Choji'ego, który siłą będzie wyrywał cię z domu pod pretekstem wyjścia do knajpy, żebyś nie została sama. Czy w tamtej chwili pomyślałam, że nie mogę cię opuścić?

Wtedy zaczęłaś robić głupie rzeczy, bezwiednie wiążąc wokół mojej szyi smycz wiernego psa. Pozwoliłaś mi na bliskość. Nie uwierzę w żadne puste zapewnienia, że nie zauważyłaś mojej zmiany. Nawet w minimalnym stopniu. Jak panicznie bałam się cię stracić i wymyślałam trywialne powody do spotkań. Kolejny trening, następna rada – morze pretekstów. 

Czy wiesz o wszystkim, co ukrywam? Pozwalasz mi być częścią swojego życia, bo wiesz jak destrukcyjna może być odrzucona miłość? Albo… Chcesz, żebym cierpiała. Pragniesz dzielić z kimś ból samotności. Sprawić, żeby każdy poczuł tą przytłaczającą pustkę, która jest w tobie.

Nie wiem co jest gorsze. Naprawdę.

Pozwalam ci wygrać. To zabawne patrzeć na naszą rywalizację z mojej perspektywy. Wszystko jest grą, spektaklem, który tworzę dla ciebie. Czuję wtedy, że mam pewną władzę. Nawet jeśli nie ma w tym krzty prawdy. Chyba tylko dlatego jeszcze wytrzymuję.




Zabranie na ślub Sai'a jest irracjonalne. Ale kiedy zapytałaś mnie czy spotkamy się na miejscu, całkowicie pewna, że jestem bezpieczną opcją, coś we mnie wybuchło. Chyba w końcu tama puściła. To było za dużo. Chcę czegoś w zamian, Sakura. Proszę cię. Mam błagać? Mogę to zrobić.

Zaprosiłam go tylko, żeby zobaczyć zdziwienie w zielonych oczach. Destrukcyjną iskierkę zazdrości, która popchnie wszystko w oszałamiającym tempie. Przez chwilę naprawdę miałam wrażenie, że jest tam, grozi wybuchem. To znaczyłoby, że nie jestem w tym sama, a ty ukrywasz się równie dobrze.

To trwało sekundę. Może nasz moment właśnie przeszedł mi koło nosa. Wszystko zepsuł ten pierdolony sokół i wiadomość od twojej prawdziwej miłości.

Czego tak właściwie ode mnie oczekujesz? Czemu patrzyłaś tym psim, zranionym wzrokiem, a zaraz później robisz maślane oczy do skrawka papieru?

Chcę cię uderzyć. Oczywiście nigdy tego nie zrobię. Nie, kiedy nie jesteśmy na polu treningowym, zziajane i spocone. Z ust nie znika uśmiech samozadowolenia, a adrenalina bulgocze w ciałach. Jednak teraz, to jedyna myśl, która kłębi się w mojej głowie. W końcu to ty nauczyłaś mnie, że czysta wściekłość potrafi oczyścić lepiej niż milion myśli i słów.

Mogłabym wykorzystać element zaskoczenia, twoje odrętwienie i pójść krok dalej. Chcę cię złapać, ścisnąć i powiedzieć, że nie potrzebujemy niczego więcej. Gonitwa za sennym marzeniem jest niepotrzebna, kiedy na wyciągnięcie ręki mamy siebie.

Czuję mdłości i paniczny strach. Pragnę postąpić głupio, zrobić coś, czego odmawiałam sobie zdecydowanie zbyt długo. Frustracja niemal zabija. Nie mogę wytrzymać tego zawieszenia. Okropnej niepewności, która nie pozwala spać w nocy i rozrywającego uczucia pustki w sercu. Chociaż osoba, która mogłaby ją wypełnić jest tak blisko.

Mam ochotę tobą potrząsnąć i wykrzyczeć w zdezorientowaną twarz, że przecież tu jestem. Byłam całe życie. Jako przyjaciel, rywal i powiernik najskrytszych sekretów. Przy mnie możesz być kim tylko chcesz. Czy to nie kuszące? Nie ważne jak okropnym i niestabilnym człowiekiem się okażesz. Nie musisz się zmieniać, stawać się ułożona, cicha i obca. Nie chcę, żebyś udawała. 

To mógł być idealny moment do otrzeźwienia, prawda? Zakończenia wszystkiego. Może nawet ułożenia życia na nowo… Gdybyś tylko przestała. Ale zawsze wracasz, ciągle balansując na granicy. Złamana po kolejnym odrzuceniu, a ja karmię się odrobiną zainteresowania. Tymi chwilami zanim on znów stanie się ważniejszy.

Tort weselny nawet w najmniejszym stopniu nie przykrywa smaku goryczy na moim języku. To jak choroba. Mam wrażenie, że spala mnie od środka.


Część! Na początek - jakość oduczyłam się używania dwóch perspektyw w one-shotach. Patrząc na moje prace, to znacząca część z nich jest pisana z punktu widzenia jednej osoby. Dlatego skupiłam się na Ino. Nie było mnie (szybko patrzy na daty) tylko! dwa miesiące. Kurcze, czułam, że minęło o wiele więcej czasu. Długo nie pisałam, jak na moje standardy. Miejmy nadzieję, że się rozruszam.

p.s. Na blogu został dodany kolejny gadżet z etykietami – teraz szybko i bezproblemowo możecie znaleźć uniwersum, które Was interesuje. Nie trzeba grzebać się w tonach one-shotów (mamy ich już 115!).


Dla dirtyplasma



7 komentarzy:

  1. Oh jakie to było słodko-gorzkie. Tak bardzo mi brakowało Twoich tekstów Sayu!
    Zdecydowanie uwielbiam to, jak płynnie niekanoniczną relację wplotłaś w absolutnie kanonicze wydarzenia. Zupełnie jakby były realne i prawdziwe.
    Miłość Ino, tak bolesna a jednak ściskająca serce mnie powala. W tej odsłonie ukazałaś niemal wszystkie swoje pisarskie zabiegi, które kocham!
    Te niesamowite, rzeczywiste porównania, język, zwięzłość a jednocześnie pełen wachlarz emocji.
    No kocham i uwielbiam to! Czekam na więcej <3 i już zacieram rączki na wysmarowanie jakiegoś zamówionka do Ciebie! Tylko żebym ja jeszcze pamiętała, co chciałam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba zapisywać zamówienia, tak jak Eleine xd

      Aw, Krropa, ja Ty mnie rozumiesz, mordo. To cała ja — zwięźle i na temat, ale żeby bolało xD

      Usuń
  2. Nasza mistrzyni miniaturek wróciła :D Naucz mnie pisać tak krotko, a zarazem z sensem szefowo :/
    Bardzo dziękuję Ci za napisanie tego tekstu, ponieważ mam słabość do pairingu InoSaku. Ich relacja ma taki sam sens i tyle samo emocji, co SasuNaru, które również bardzo lubię.
    Ehhh, smutny ten tekst, ale w sumie mogłoby tak faktycznie być w rzeczywistości i choć sam finał rani moje serduszko, ucieszyłam się, że gdzie w tle mamy zarysowaną obsesję Sakury na punkcie Sasuke - kolejny lubiany przeze mnie motyw check! Wydaje mi się, że w Sakurę już tak bardzo wsiąknęły pewne nawyki, że nawet jakby już Uchihy nie kochała, to uganiałaby się za nim, dla samej tylko zasady. Moja ukochana choć udręczona, różowowłosa buba </3
    Lubię teksty z perspektywy Ino. Niby posiadają z Sakurą wspólną przeszłość i są do siebie w wielu aspektach podobne, a mimo to pisząc, potrafisz wyraźnie pokazać różnice między nimi. W Twoich miniaturkach ich osobowości nigdy się nie zlewają.
    Podoba mi się tu Ino. Współczuję jej bardzo, bardzo i mam ochotę przytulić, a jednocześnie tak samo rozumiem zachowanie Sakury. Szkoda ich obu. Kto wie, może w innej rzeczywistości, gdzie Sasuke nie istnieje, albo chociaż Sakura nie miałaby z nim aż takiej styczności, to ona wraz z Ino mogłyby żyć szczęśliwie? Z pewnością by się nie nudziły, a jednocześnie potrafią się wspierać jak nikt inny. Nie sądzę, żeby Haruno była głupia i ślepa, myślę, że zdaje sobie sprawę z tego co się dzieje. Być może sama posiada jakieś głęboko skrywane sekrety. A jednocześnie zdaje się tak przesiąknięta własnym przekleństwem (co już napisałam wyżej), że raczej nie spieszy się jej do tego, żeby cokolwiek w swoim życiu zmienić.
    Nie mogę doczekać się kolejnych tekstów. Bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, Ty lubisz opisywać i opisywać, a ja mam tak, ze jak robię za długie opisy to mam takie "kuzwa, Sayu, to lanie wody". Dlatego nasze style nigdy się nie spotkają xd

      Ja także myślę, ze Saku nie jest ślepa. Ale trwanie w takiej relacji jest dla niej dobre. Samolubnie chce być kochana, nawet jeśli nie chce i nie potrafi odpowiedzieć na uczucie Ino. U know.

      Dzięki skarbie za komentarz i docenienie mojej pracy <3

      Usuń
  3. Jajku to było takie piękne i magiczne, na swój sposób urocze. Czytając ten shot, czułam się jak w skórze Ino i razem z nią przeżywałam tą więź i beznadziejne pragnienie bliskości oraz uczucie, które może nie być odwzajemnione przez pryzmat strachu i ryzyka drugiej osoby?

    Zaczarowałaś mnie tą grą słów i cudownymi porównaniami *__*

    (nie żebym miała wczoraj migrenę i doskonale zdawała sobie sprawę jakie to jest beznadziejne :x)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj, nie zazdroszczę migreny. Moją mamę męczyła przez lata i wiem jakie to chujstwo. Mam nadzieję, że u Ciebie jest to sporadyczne <3

      Nieszczęśliwa miłość ma coś w sobie, nie? Kocham ten motyw. Daje tyle cierpienia, które można opisać ^^

      Usuń
  4. O JAK MI SIĘ PRZYKRO ZROBIŁO AJAJAJAJAJAJ

    w tym dobrym tego słowa znaczeniu, mmmm, takie gorzko - cierpkie. szkoda mi ino i jednocześnie szkoda mi też sakury, bo mam wrażenie, że gdyby chociaż raz wyłożyły otwarcie karty na stół ich relacja potoczyłaby się zupełnie inaczej. bycie bezpieczną opcją gdy czuje się coś do drugiej osoby to jakaś masakra, aż mnie zabolała wątroba szczególnie, że jakby mi ktoś powiedział,że to canonicznie się zadziało w naruto to skłonna bym była uwierzyć. lubię tak dobrze wplecione ficzki w oryginalna fabułę, me likes, veri gód dżob sayu

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!