13.06.2020

Słowo się rzekło [Tsunade&Hashirama] dla Ginny

Nie był pewny, do jakiego stopnia powinno się pozwolić dziecku bawić się w hazard. Czy obowiązywały zasady jak przy zabawie na świeżym powietrzu - tylko do godziny 17?

Nie był pewny, do jakiego stopnia powinno się pozwolić dziecku bawić w hazard. Czy obowiązywały zasady jak przy zabawie na świeżym powietrzu - tylko do godziny 17? 

Patrząc na pięcioletnią Tsunade, która zamiast pić popołudniowe herbatki z pluszakami, właśnie odbierała od słomianej lalki cały tuzin kolorowych kamieni, Hashirama starał się nie czuć wyrzutów sumienia. Wiedział choć była to wiedza niebezpieczna, że był to dziecięcy odpowiednik pieniądza.

 Gra toczyła się o wielkie sumy. Gdyby było inaczej, zapewne użyłaby prawdziwych monet - tych samych, które ugrała od niego w zeszły wtorek. 

Tsunade oczywiście wygrywała swoją wymyśloną rozgrywkę. Widział liczny stos ułożony przy jej dłoniach. 
Gdy Mito zapyta się go (a nastąpi to z pewnością za jakiś czas), czemu kieszenie jej jedynej wnuczki wypełnione są kamyczkami, skłamie, że nie wie. 
Szczyt jego umiejętności proroczych ograniczał się do codziennego wróżenia z fusów, gdy zbyt znużony ranną porą mętnie wpatrywał się w dno kubka - a jednak jasnym jak słońce było i bez wybitnych umiejętności wróżbiarskich, że małżonka przejrzy jego drobne kłamstwo, rozłoży je na czynniki pierwsze i odpowiednio zinterpretuje, z kobiecą precyzyjnością wbijając poczucie winy prosto w jego serdeczne, otwarte serce. 
Mała dziewczynka wypatrzyła go, stojącego w progu i obserwującą jej postać - do tej pory zakładał, że z ukrycia. 
  - Dziadku, pobawisz się ze mną? 
Jego umysł zalała ciepła fala ukojenia. Czy martwił się niepotrzebnie?
 - W ganianego? - zapytał, uradowany jej prośbą.
Kwaśna mina, która zrobiła sprawiła, że poczuł się jakby zaproponował jej na obiad zjedzenie całej sterty prażonych ślimaków. Perspektywa zabawy w rzecz pozbawioną materialnych korzyści, nie przypadła jej do gustu - właściwie, w ogóle się nie zdziwił.
 - Nie. Zagrajmy w karty. - Wyciągnęła talię spod stołu i z trzaskiem imitującym rzucenie wyzwania położyła je na blacie. Tsunade zawsze miała pod ręką pakiet kart - z jedną z nich spała nawet w łóżku, przytulając twarde rogi do policzków.
Zmierzył ją spojrzeniem i właściwie już miał odmówić, kiedy nagle dodała jeszcze:
- Co? Boisz się? 
Hashirama zdecydował, że nie da się podpuścić dziecku. A później, porzucając moralność, zasiadł przed różowym stolikiem i zabębnił palcami o drewnianą fakturę. 
- Tasuj. - Jego spaczone pojęcie właściwego spędzania czasu z wnuczką ponownie zadziałało na jego niekorzyść. Poza tym jednak ukształtowała go wojna. Był wojownikiem z krwi i kości i nie zamierzał ustąpić bez walki. - Ale mam jeden warunek.
Czuje oczy wnuczki spojrzały na niego znad talii. Ręce trzymające karty, znieruchomiały w powietrzu. 
W tej pozycji przypominała poważnego, politycznego przeciwnika. Niejeden członek Rady z którym Hashirama mierzył się nieraz, mógł pozazdrościć temu dziecku nieustępliwego spojrzenia. W powietrzu wisiało oblicze twardych negocjacji. 
  - Zakład? - upewniła się.
- Owszem. 
Dziewczynka wyprostowała plecy, usztywniając ramiona. Jej pokerowa mina (dobra, nie mógł tego nie przyznać), nikła całkiem w obliczu roziskrzonych, bursztynowych zwierciadeł. Wizja starcia wprawiła ją w ekscytację. 
Pozwolił, by wpadła we własną pułapkę.
- No mów. - ponagliła
 - Jeśli wygram, zrezygnujesz z zakładów i gier przynajmniej do momentu, w którym będziesz już pełnoletnia - Po chwili namysłu dodał szybko: - albo ja nie żywy. 
 - Nooooo sama nie wiem. 
 - Wyzwanie to wyzwanie. 
 - W takim razie, ja w zamian chcę…. - Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu inspiracji. Po chwili jej wzrok zamarł, a On uświadomił sobie, że skupiony wzrok dziecka patrzy wprost na niego. 
Chyba nie zażyczy sobie w zamian jego duszy? Hashirama generalnie lubił swoją duszę i wolałby się z nią nie rozstawać. 
Bursztynowe oczy świeciły żądzą posiadania. 
- Chcę twój piękny naszyjnik! 
- Oddam Ci swoją duszę! - wykrzyczał natychmiast, strwożony myślą, że miałby pożegnać się z drogocenną pamiątką.
Tsuna skrzywiła się z niesmakiem. 
- Fuj. Nie chcę jej! Wyzwanie to wyzwanie! Moja wygrana za twój naszyjnik.
- Lub też moja wygrana za Twoją grę.
- A więc zaczynajmy!! 
Atmosfera była napięta. Oboje, krew z krwi patrzyli na siebie z zacięciem, gotowi do walki i przygotowani na najgorsze. Paluszki blondyneczki poruszyły się, gdy precyzyjnie rozkładała karty na stole. 
W połowie rozgrywki szybko okazało się, że Hashirama zyskuje coraz większą przewagę. Tsunade nie kryła oburzenia. 
 - Masz po prostu farta! 
- To się nazywa rzesza umiejętności, moja mała. Patrz i ucz się, jak dziadek rozgniata konkurencję! 
I w tym momencie… 
- Przegrałeś. - zawyrokowała pięciolatka z kamiennym wyrazem twarzy, patrząc w dół, wprost na talię którą przed chwilą zwycięsko wyłożył na blat. 
- Co?! - Spojrzał z niedowierzaniem na własne karty. Zebrał mocną kombinację, a z tego co wiedział (a wiedział na pewno) jego rywalka nie skompletowała jeszcze żadnej dostatecznie silnej karety. Zrobił zblazowaną minę.
Czyżby niedostatecznie dobrze przedstawił jej zasady owej rozgrywki? 
- Przegrałeś. - powtórzyła, sięgając przed siebie ku jednej z jego kart. Paznokciem zdrapała kawałek dziewiątki i wtedy… okazało się, że była to trójka. 
- Popatrz. To plama z czekolady! 
Niewiele było momentów w życiu Hashiramy, w których chciało mu się płakać. 
Dzisiaj nadeszła właśnie jedna z tych nielicznych chwil. 
Tsunade pokazała swoją talię i wtedy stało się jasne, że udało jej się zwyciężyć.
Mała, dziecięca rączka zastygła w oczekiwaniu na wisiorek a on nie mógł opędzić się od wrażenia, że podstępna blondynka (potocznie zwana też jego wnuczką) specjalnie ubrudziła cyfrę, by z odrobiną pomyślności wprowadzić go w błąd.
Z bólem powierzając jej naszyjnik starał się nie wyglądać jak zbity pies, choć w istocie czuł się mniej więcej w ten sposób. 
Wyrolowany przez dziecko. 
On. 
Założyciel Konohy. Użytkownik Trybu Mędrca i Stylu Drewna. Pierwszy Hokage, Wierny Mąż i Dobry Ojciec.
I Ona. 
Pięciolatka, ledwo potrafiąca liczyć do dziesięciu. 
- Żądam rewanżu - orzekł oficjalnie, zbierając wszystkie karty do kupy.
 - W porządku! O co teraz?!
- Ja zostaję przy swoim warunku. Wygrywam, a Ty rzucasz gry i zakłady. 
- Zgoda! Ale, jeśli ja wygram to Ty musisz… - Zastanowiła się, o czym świadczyła głęboka bruzda na jej czole - Wyryć swoją twarz na klifie! 
Zanim Hashirama dał samemu sobie szansę na przemyślenie rzuconego wyzwania, powiedział to, co od samego początku cisnęło mu się na usta.
- Stoi! 
Chciał być dziadkiem, który bohatersko wyrwie swoją wnuczkę z pnączy okrutnego uzależnienia, w które sam ją wrzucił.
Dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że w istocie ma szansę zostać protoplastą z głową wścibsko podwieszoną nad nosami Konoszan, niczym paskudny i rażący żyrandol. 
Ale słowo się rzekło.
Karty wiedzione wprawną dłonią wylądowały na stole przed nim. 
Kilka rund później czoło z głośnym hukiem uderzyło o blat, wprawiając mebel w drżenie. Żałosne odgłosy wydobywały się z ust mocno przyciśniętych do drewna.
Tsunade nigdy nie miała szczęścia w hazardzie. 
 Ale to Hashirama przekazał jej ową złą passę.
A w przegrywaniu miał dużo większe doświadczenie. Doprawdy. Mógł to jakoś przewidzieć...



 

Witam robaczki!
Powoli odkopuję się z poprzednich zamówień. Dzisiaj prezentuję Wam krótki, rodzinny rozdział.
Wiem, Moja Droga Ginny, że ta historia miała być wplątana w rodową opowieść - jednak w końcowej wersji, prosta i sympatyczna opcja wydała mi się najodpowiedniejsza.  :)
Mam nadzieje, że się podobało. ♥

Dla Ginny. 

5 komentarzy:

  1. SKISŁAM.
    Dosłownie i kurwa w przenośni XDDDDDD
    To było takie...Temirowate XDDDD Takie w twoim stylu, że omg XD.
    Dobrze, że nie zwrobiłaś z tego jakiejś rodzinnej opowieści, family friendly, kwiatuszki, misie, wola ognia i inne takie. To po prostu jest idealne XD
    Dosłownie w każdym momencie miałam banana na twarzy, czytało się to świetnie XD. Hashirama był jak Hashirama, Tsunade jak Tsunade. Nawet Mito w którymś momencie się napatoczyła i było super.
    I właśnie taka opowieść do mnie przemawia i mogę sobie teraz wyobrażać, czemu Tsuna miała ten zasrany naszyjnik i czemu, do cholery, były wyryte te głupie twarze XD

    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje Temirowe serduszko się raduje!♥
      Tutaj mam taką małą ciekawostkę:
      1. Tuż przed opublikowaniem (które miało mieć miejsce 3 dni temu) raz jeszcze wróciłam oczami do treści zamówienia Ginny. A owa treść - poza tym, że mówiła o grze Tsunade i Hashiramy, miała w sobie też część o NASZYJNIKU.
      Cóż.
      Ja o tym totalnie zapomniałam XD
      Pierwotna wersja partówki składała się z tylko jednej rozgrywki - tej, która dotyczy wyrycia na klifie twarzy.
      W pośpiechu, strwożona własną nieprofesjonalnością dorabiałam szybki fragment o naszyjniku i SPORO się nagimnastykowałam, by ułożyć wszystko w całość XD
      To się nazywa pisarstwo by Temira.

      Na wiecznym zakręcie.

      Usuń
  2. Jak to wszystko pasuuuje do Tsunade i Hashiramy <3 piękna partówka, banan z twarzy nie schodził :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Widząc cytat w ramce już wiedziałam, że to będzie piękne xD Oj Hashi, nie na darmo nazywam cię "królem idiotów". Możesz być Bogiem Shinobi, ale nadal jesteś ciamajdą, którą dziecko może owinąć sobie wokół palca. To naprawdę w moich oczach jest tak bardzo kanoniczne. Pamiętasz tę scenę z shippuudena, kiedy Hashi usłyszał, ze Tsunade została Piątym Hokage? Już wtedy wiedziałam, że zona, wnuczka i prawdopodobnie dzieciak (kimkolwiek on był) robili z nim co chcieli. Taka słodka kluseczka, dobre serduszko, mimo że walczy jak pojebany. Pomysł z naszyjnikiem był fajny, ale TWARZE KAGE NA KLIFIE WYGRYWAJĄ XD Wszystko za sprawą dzieciaka xd

    buzi~

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej to ma sens!Jak dla mnie to, że pomysł z twarzami wyszedł od Tsunade, by przeszło! Ja Ci wierzę. Cytat z ramki jest mistrzowski. Widzę dokładnie tą rozkminę na twarzy Hashiramy. W ogóle całą akcję opisałaś tak dokładniutko, że wszystko miałam przed oczami, jak w anime :D Wybacz opóźnienie, ale ostatnio blogspot mnie nie lubi i nie pozwala mi komentować...

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!