28.08.2021

Własność waszych ojców [SasuHina] dla migotki

Papieros w twojej dłoni dopala się. Wąski i mentolowy wydaje się groteskowo śmieszny. Irracjonalny jak całe wasze spotkanie.


Papieros w twojej dłoni dopala się. Wąski i mentolowy wydaje się groteskowo śmieszny. Irracjonalny jak całe wasze spotkanie. 

Siedzicie w motelowej łazience, równie parszywej i szpetnej co twoja domniemana dusza i cała ta sytuacja. Pudrowy róż kafelek przypomina ci zabawkę, idylliczny dom Malibu-Barbie, którego barwa zszarzała pod naporem czasu i dziesiątek mniej lub bardziej anonimowych przejezdnych. 

Zamknięta klapa sedesu buja się niebezpiecznie, gdy zakładasz nogę na nogę, przenosząc ciężar ciała w złudnym poszukiwaniu wygodniejszej pozycji. Kątem oka dostrzegasz jak po rozbitej zabudowie wanny przebiega zagubiony rybik. Znika w pozbawionej fugi szczelinie, a ty masz nadzieję, że dziewczyna go nie dostrzega. Atak paniki, który zaserwowała, gdy dotarliście tu pod eskortą Uzumakiego i Łasicy wystarczy ci na lata. 

Przez chwilę masz wyrzuty sumienia. Syf przydrożnego motelu zdecydowanie odbiega od standardów, do jakich dziedziczka technologicznego imperium Hyuugów była przyzwyczajona, niemniej stanowił zdecydowanie lepsze warunki niż zatęchła piwnica, w której ją znaleźliście, a do tego zapewnia wam anonimowość i obojętność na wścibskie spojrzenia, których pełno w Konohańskim Ciągu.  

Błyskający od żaru popiół spada na twoje zgrubiałe, popękane od zimna i brutalności palce, gdy niewidzącym spojrzeniem błądzisz po ciele zakłopotanej dziewczyny. Mokre włosy oklejają jej bladą i wychudzoną twarz, zupełnie jak koszulka, której niczym przedwieczna królowa nie zdjęła do kąpieli. Flegma, wylewająca się z jej nielicznych ruchów obecnie zbliża ją bardziej do trupa niż żyjącego stworzenia. 

Zaciągasz się. Bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby. Prześlizgujesz spojrzeniem po wystających obojczykach i napiętych od zimna sutkach. Mimo sytuacji w jakiej się znalazła, dziewczyna dalej pozostaje pruderyjna do porzygu. Rumieni się i peszy, zupełnie tak, jak to zrobiła w drugiej klasie, gdy nieoczekiwanie wpadliście na siebie na basenie. Ale ty już nie jesteś tamtym prawie grzecznym chłopakiem i nie odwracasz wzroku. Masz gdzieś fałszywą skromność. W końcu dawno już wyrosłeś ze społecznej etykiety, a twoją misją jest dostarczenie jej w jednym, fakt faktem nieco obitym kawałku. 

W zasadzie dziwisz się sam sobie, że kojarzysz ją z tamtych prostszych i niezobowiązujących czasów, odległych jak szacunek do samego siebie, gdy byliście tylko dzieciakami bogatych starych. Kiedy całym twoim życiem kierowało trwonienie hajsu na modne wszczepy i szmuglowany neuro-koks, a największym zmartwieniem było czym dopełnić drogą, przedpotopową whisky ojca, żeby nie zauważył jej ubytku. Sądziłeś, że ten obraz został już dawno zamazany, przez terabajty innych myśli i obrazów.  

Kciukiem, drapiesz się w porastającą szczękę szczecinę, zastanawiając się kiedy ostatnio zaliczyłeś porządniejsze rżnięcie bez udziału konsoli i konstruktu staroświeckiego burdelu. Szorstkość zarostu czujesz nawet spod lepkiej powłoki jaką tworzy zaschła krew i mimowolnie wypuszczasz z gardła gorzkie parsknięcie uświadomiwszy sobie jak żałośnie musisz wyglądać w jej oczach. Sasuke Uchiha, idealny syn i uczeń, bożyszcze nastoletnich serc sprowadzony do poziomu wojennego kundla. Kupa mięcha nadziana tanią technologią niczym świąteczny indyk farszem z supermarketu, udająca płatnego zabójcę, choć tak naprawdę stanowi jedynie czeladniczą marionetkę w rękach własnego ojca...  

Twój wzrok jest martwy. Zawieszony gdzieś pomiędzy przelewającym się przez implanty strumieniem danych, a przyszłymi i obecnymi myślami. Mimo to, gdy kobieta przyłapuje cię niby na bezpośrednim połączeniu waszych spojrzeń, jest jak ogłupiona reflektorami samochodowymi zwierzyna. Zamiera, w oczekiwaniu na nadchodzący cios. 

Zirytowany wciągasz głośno powietrze. Jesteś zmęczony i obolały, bo akcja odbicia jej z rąk porywaczy wcale nie była tak banalna jak zapewniał Uzumaki. Rwie cię bok od długiego cięcia nożem, którym uraczył cię sługus porywczy, a w lewym uchu dalej słyszysz pisk sprzężenia wydobywający się ze słuchawki po granacie hukowym. Szybka akcja. In and out. Przypominasz sobie słowa blondyna i poprzysięgasz sobie, że następnym razem, gdy tak powie, pozostawisz swój wojskowy trep w jego okrężnicy. 

Ociężały od zalegających na barkach myśli wstajesz, wmawiając sobie, że plastry nasączone koktajlem benzodiazepin zadziałały szybciej niż to możliwe, a dziewczyna w końcu jest na tyle spokojna i pozbawiona panicznej adrenaliny, że możesz zostawić ją samą. Gasisz fajkę o ukruszony kant umywalki i chwytasz wiszący obok ręcznik o wątpliwej świeżości. Wychodząc, rzucasz go niedbale w jej kierunku. Nawet nie zadajesz sobie trudu żeby sprawdzić czy jest w zasięgu jej kruchych ramion. 

Przechodząc do skromnego pokoju napinasz każdy mięsień, chociaż doskonale zdajesz sobie sprawę, że nikt nie mógł się do niego zakraść niezauważony. Gdy bezmyślnie krążysz po pomieszczeniu w poszukiwaniu zagrożeń, kieruje tobą zakodowany w mikroporcie instynkt. Zaczynasz od szafy zbitej z krzywo ofoliowanej hadeefki, która z ledwością wytrzymuje ciężar trzech drucianych wieszaków, a kończysz przy szafkach w niewielkim aneksie, z drzwiczkami ciężko osadzonymi na zaśniedziałych zawiasach. Wszystko pozostaje idealnie puste, opróżnione rękoma setek turystów, pysków dziesiątek szczurów i skrzywionym zębem czasu. 

Siadasz na brzegu małżeńskiego łoża, a materac ugina się niebezpiecznie pod twoim ciężarem. Pozwalasz sobie na chwilę wytchnienia, łudząc się, że Hinata jeszcze długo nie ruszy się ze swojej kryjówki. Jednocześnie wyklinasz ją, bo sam nie pogardziłbyś chłodnym prysznicem. Czujesz lepkość potu na karku i świąd brudu pokrywającego dłonie, które mogłeś jedynie prowizorycznie obmyć w kuchennym zlewie. 

Wyciągasz nóż z futerału na lewym udzie i zaczynasz dłubać nim pod paznokciem wydobywając sczerniały brud. Czynność jest na tyle prosta i powtarzalna, że mile cię absorbuje, aż do chwili, w której słyszysz ruch przy łazienkowych drzwiach. 

Zanim podnosisz wzrok, dociera do ciebie różowy odór taniego, nastoletniego żelu pod prysznic, który w pośpiechu kupiłeś na stacji benzynowej. Kobieta stoi w progu, niepewna własnych ruchów. Ma mokre włosy i zawilgocone od kąpieli ciało, owinięte wąskim ręcznikiem, który ledwo zakrywa jej pośladki. Na dekolcie dostrzegasz wodno-pieniste krople, które nadal ściekają i wsiąkają w frotowy materiał.

Dopiero teraz możesz przyjrzeć się jej syntetycznym oczom. Jak na Hyuugów przystało są wyrobem najwyższego kunsztu, idealną fuzją między ciałem szklistym a polimerami, a to co się za nimi kryje nawet ciebie przyprawia o wyrzut noradrenaliny i zimne poty, mimo neuroblokerów płynących twoimi żyłami. 

Uświadamiasz sobie, że pamiętasz jak jej źrenice miały jeszcze kolor wyblakłego nieba ze starej, nadmorskiej holo-pocztówki. Wiedziałeś, że daleko im do prawdziwych, w końcu jej rodzina dorobiła się fortuny na biowszczepach w trakcie Piątej Rewolucji i od tego czasu była jedną z nielicznych megakorporacji trzęsących całym biotechnologicznym sektorem Pięciu Nacji. A jednak miewałeś wiele chwil, w których wracałeś do ich wspomnienia. Zanurzałeś się wtedy w ich niewinnej barwie i otaczałeś emanującym od nich spokojem. Czasem nawet pozwalałeś, aby w kącie twojego postrzegania zaplątał się słodki uśmiech ich właścicielki.  

Teraz widzisz w nich tylko mleczną biel, ciasno owiniętą wokół niezdrowo zwężonej źrenicy i zlewający się z nią wodnisty odcień białek. Kiedy się do ciebie zbliża, dostrzegasz siatkę srebrnych żyłek, które pulsują tuż przy granicy powiek, gdy nadwrażliwy interfejs próbuje połączyć się z nieobecną tu Siecią. 

Przy niej twoje wszczepy wydają się niewinnymi i topornymi gadżetami, sprzedawanymi masowo na targach południowej Iwy. W końcu Uchiha znani są ze swojej purytańskiej staromodności i zamiłowania do przedpotopowych ale i sprawdzonych rozwiązań. 

— Sasuke… — jej szept jest zaledwie kilka decybeli większy od bicia serca, a jednak uderza w ciebie bardziej niż huk łopat startującego śmigłowca. Twoje imię w jej ustach brzmi obco i gładko jakby nie należało do ciebie. W końcu od lat jedyne słowa jakie są wypowiadane w twoim kierunku to skurwysyn, cham i cyber-prostak.  

Gdy siada obok ciebie odwracasz wzrok i z namaszczeniem chowasz ulubione ostrze. To wygodniejsze niż zbędne rozciąganie rozmowy. Masz nadzieję, że wystarczy, aby zamilkła i zajęła się sobą. Zamiast tego czujesz na policzku chłodną dłoń, która ciągnie twarz w jej stronę.

Widzisz jak taksuje cię spojrzeniem. Masz wrażenie, że mimo braku połączenia jej cyberoczy dostrzegają każdy wszczep, syntetyczną cząstkę i fragment softu, które przez lata nagromadziłeś sam lub pod przymusem ojca.

— Fugaku nie obszedł się z tobą łagodnie — oznajmia marszcząc przy tym brwi jakby szczerze się smuciła. 

— Ojcowie tak mają — żartujesz, chociaż brzmi to bardziej jak niemrawy warkot. Ku twojemu zdziwieniu, wywołuje na jej twarzy kwaśny uśmiech. 

— Tak… — Wahając się, niechętnie zabiera dłoń i spuszcza głowę. Miętosi zawijas ręcznika, a ty nie pierwszy już dzisiaj raz wzdychasz z irytacji, co o dziwo wydobywa u niej kolejną reakcje. 

— Jak ty to robisz? 

— Hn? — Nie wiesz o co jej chodzi i w zasadzie nawet nie chcesz się dowiedzieć ale dźwięk zdziwienia sam przelatuje ci przez krtań. 

— Jak znosisz całą tę kontrolę? Uwięzienie w ciele, które w zasadzie nie należy do ciebie? 

Masz na ustach przekleństwo ale zatrzymujesz je dla siebie. W obronnej reakcji łudzisz się, że jeżeli pozostawisz jej pytania bez słowa, da sobie spokój i sama zamilknie. 

— Chciałabym chociaż raz mieć pewność, że jakaś decyzja jest moja. Że nikt mnie na nią nie nakierował. 

— To dlatego namówiłaś Nejiego na całą tę szopkę? — Rzucasz od niechcenia i sprawdzasz jak reaguje. Wstrzymuje na chwilę oddech, sztywnieje. Zastanawia, ja wiele może zdradzić.

— Tak. — Wargi niebezpiecznie drżą, gdy wyznaje ci prawdę, chociaż głos ma twardy i pewny. — Jest… Był — poprawia się, zapewne przypominając sobie scenę śmierci kuzyna — jedyną osobą, która mnie rozumiała w całym tym chaosie. Myśleliśmy, że Hiashi odpuści jeśli mnie nie znajdzie. Przecież i tak go nic nie obchodze… W najgorszym razie dostałby informację, że porywacze mnie zabili. Nie sądziliśmy, że jest… że wynajmie was. 

Wstaje. Nerwowo okrąża pokój i wraca, patrząc Ci prosto w oczy. — Wiesz. Czasem, gdy coś robię. Kiedy zastanawiam się czego właściwie chcę, słyszę szepty. — Idąc, zaciska ramiona tuż pod biustem w niewinno-erotycznym geście. — One… decydują wtedy za mnie. Mówią, a ja ich słucham, bo nie jestem w stanie zrobić nic wbrew im. 

Zdziwiony pozwalasz sobie na minimalną oznakę emocji i unosisz lekko prawą brew. Czy to możliwe żeby osobowościowe układy scalone były już tak doprecyzowane? 

— A czy teraz… też je słyszysz? — Gdzieś na granicy linii twoich włosów i karku przeskakuje nieprzyjemne mrowienie. Receptory szybciej odbierają zagrożenie niż twoje myśli je wyśledzą. Psyche-kontrolery o takiej mocy obliczeniowej nadal muszą być podłączone do Sieci by wydzielanym przez procesor ciepłem nie przerobić mózgu obiektu na szarą i nazbyt ciekłą mielonkę. Ale jeżeli szumy byłyby w stanie się ukształtować w miejscu tak oblepionym zabezpieczeniami jak ten, technologia Hyuugcorpu odskoczyłaby od konkurencji o ottabajty analiz.

 — Nie. Teraz… Tutaj… Jest cicho. 

Przez sekundy czujesz ulgę i pozwalasz sobie na głębszy wydech, który przetrzymywałeś w płucach. Spokój znika jednak jak tylko kobieta zatrzymuje się przed tobą. Atramentowe włosy łaskoczą ci policzki, gdy nachyla się bez konkretnego pretekstu. 

— No… Może czuję. Słyszę? Tylko brzęczenie. Tu, gdzieś zza ucha. — Unosi dłoń i delikatnym ruchem zarzuca część włosów za ramię, odsłaniając wyraźnie zarysowany obojczyk. — Ale w porównaniu do tego co było… Jest nawet przyjemnie. 

Jej intencje pozostają dla ciebie nieodgadnione. Wpatrujesz się w dobrze znaną twarz. Próbujesz uchwycić najdrobniejsze ślady niepewności czy wstydu, które towarzyszyły jej całą waszą znajomość i zaczynasz się zastanawiać, czy nie były one wytworem warunkowania, któremu była poddawana. 

— Sasuke… 

Stoi przed tobą ledwie pół oddechu. Gdy rozkoszujesz się ciepłem powietrza uciekającym z jej płuc i ostrym zapachem miętowej pasty, pogłębia skłon dociskając lodowate usta do twoich spierzchniętych warg. 

Warczysz, a gdy to nie pomaga wyciągasz dłoń, którą ostrzegawczo zaciskach na jej szyi, co zdaje się jej zupełnie nie przeszkadzać. Odpuszcza, gdy kciukiem dociskasz krtań wzbudzając falę bólu i dyskomfortu. Odsuwa się mniej niż uważasz za odpowiednie, ze zbłąkanym uśmiechem na skraju wariactwa i satysfakcji. 

— To było… Ciche. — Rozpoznajesz w jej głosie zaskoczenie. Przypatrujesz się badawczo jej twarzy, zupełnie jakbyś samym spojrzeniem mógł zczytać wszystkie algorytmy błąkające się pod jej czaszką i dotknąć głosów, które syntetyzują.  

Polimerowe kule w jej oczodołach oddają emocje zupełnie jak biologiczne oryginały. Dostrzegasz w nich nieśmiałość ale i nutę figlarności, którą szarobłękitne odpowiedniki sprzed lat uzyskiwały po kilku piwach. 

— Nie powinnaś tego robić — oznajmiasz, a twoja dłoń sama wędruje na jej policzek. — Dobrze wiesz, że nieważne co zrobisz. Co powiesz. I tak dostarczę cię do Hiashiego. 

— Tak… Tak wiem. — Pochmurnieje. Widzisz to i gdzieś na dnie siebie odnajdziesz skrawki poczucia winy, chociaż doskonale wiesz, że dla żadnego z was nie ma już innego wyjścia. — Ale może… tylko może. Pozwolisz mi na jedną, własną decyzję, nawet jeśli ma się okazać błędem?

Nie reagujesz. W chwili trwającej zaledwie sekundy mielisz i trawisz jej słowa, analizujesz możliwe następstwa. To, czy kolejne przewinienie nie wypaczy wątpliwej równowagi między armią ścigających cię demonów, a twoją ledwie stabilną psychiką. Aż w końcu zgadzasz się na jej bliskość. 

Szarpiesz ręcznik i pozwalasz opaść mu na ziemię. Łapiesz nagie, kobiece biodro i wbijając w nie palce przyciągasz ją do siebie. Obnażona, speszona i miejscami nadal lśniąca od kropel pociąga cię jak mało która burdelowa laleczka. 

Zmuszasz ją żeby rozsiadła się na twoich kolanach ujawniając każdy centymetr ciała. Dłonie kładziesz na jej kolanach i powoli suniesz w górę, elektryzując włoski na udach. Przechodzisz do pośladków. Ogrzewasz chwilą masażu. Potem wyżej. Wzdłuż talii aż do piersi. Ważysz je, oceniasz jak dobrze wpasowują się w mordercze dłonie. Ściskasz, próbując wyczuć Hinatę i jej reakcje. Zacieśniać chwyt, przeciągasz aż docierasz do sutków, które naprężają się, gdy boleśnie zaciskasz na nich palce. Wzdycha, a ty już wiesz, że to dobra droga. 

Mocnym chwytem unosisz ją i przybliżasz do siebie. Teraz ci wygodniej. Zaciskasz wargi na prawym sutku, ssając i gryząc prawie do krwi. Niemal dostrzegasz spięcia mięśni, gdy przez jej ciało przechodzą dreszcze przyjemności. Idziesz dalej. Dłonią wodzisz po wystających kręgach. Ustami zmierzasz wyżej. Dekolt. Krawędź obojczyka. Dołek pod szyją. Szyja. Linia szczęki. 

Wtedy próbuje przejąć kontrolę. Otwiera przymknięte dotąd powieki i całuje cię delikatnie, wręcz niewprawnie. Zbyt niewinnie jak na twoje prostackie potrzeby. Więc wplatasz palce w jej włosy i siłą kontrolujesz każdy ruch jej głowy. Wgryzasz się w wąskie wargi ale zamiast protestu słyszysz tylko jęk pełen ekscytacji i zaskoczenia.

Nawet nie musisz sprawdzać, żeby wiedzieć, że jest gotowa. Gwałtownym ruchem wstajesz obracając się i rzucasz ją na łóżko. Jest zaskoczona. Tak łatwo możesz z niej wyczytać zdezorientowanie i smutek na myśl o odrzuceniu, że masz ochotę zaśmiać się prosto w jej twarz. Dopiero, gdy rozpinasz spodnie, wracaj do niej nieśmiałość. Rumieni się i odwraca wzrok, gdy materiał zsuwa się po twoich nogach.  

Chwytasz ją pod kolanami i szarpnięciem przybliżasz do skraju łóżka. NIe obchodzą cie jej reakcje. Jesteś już zbyt rozgrzany widokiem jej nagiego i wręcz boleśnie napalony. Wchodzisz w nią szybko, nachalnie, a ona jest tak cudownie ciasna i wilgotna, że nie potrafisz zapanować nad sapnięciem zadowolenia. Przez moment zastanawiasz się nawet, czy jej ciało nie jest zaopatrzone w syntezatory empatyny czy innych, biochemicznych feromonów, znanych z podkręcania zabawy. 

Jęki Hinaty są słodkie, ale ty potrzebujesz czegoś więcej. Ledwo powstrzymując się od kolejnego pchnięcia, wychodzisz z niej i obracasz na brzuch. Zmuszasz do wypięcia tyłka, dociskasz jej ciało do pościeli aby jej plecy ugięły zadowalający cię łuk i wracasz do niej. 

Teraz jej zadowolenie brzmi inaczej. Jest stłumione pościelą więc szarpiesz za włosy, żeby w pełni ją słyszeć. W pojedynczych, przeciągłych stęknięciach czujesz rozkosz, ból i zaskoczenie tym, jak bardzo jej się to podoba. 

Gdy wyczuwasz, że oboje jesteście niebezpiecznie blisko, zsuwasz dłoń z biodra na jej podbrzusze i niżej. Palcami drażnisz opuchnięte wargi. Rozsuwasz je i masujesz skryty wcześniej wzgórek, doprowadzając was do orgazmu. 

Po wszystkim kładziesz się. Czujesz się pusty i zrelaksowany. Po wysiłku twoje mięśnie są dotlenione i powoli się rozkurczają, a rytm serca uspokaja. Przysypiasz i nie wiesz ile czasu minęło, do momentu, w którym ledwo zauważasz jak kobieta wymyka się z łóżka. W sumie nie dziwisz się. Może należy do tych, które muszą natychmiast zmyć z siebie odór przygodnego seksu i zamaskować go poczuciem winy. Przymykasz oczy, jednak zamiast kliknięcia drzwi czy huku spłuczki słyszysz szczęk odblokowywania broni. 

Zaskoczony otwierasz oczy i podnosisz się, wsparty na zgiętych ramionach. Hinata stoi przy szafie. W rozedrganych dłoniach trzyma starego glocka, którego w roztargnieniu musiał zostawić tutaj Uzumaki. Niech cholera weźmie jego i całe to zamiłowanie do staroci bez biometrycznych zabezpieczeń. Kobieta wcale nie ugina się pod naporem twojego spojrzenia. Lufę dociska do skroni i wpatruje się w ciebie pozbawionymi źrenic oczami. Jej napięte mięśnie są gotowe do zrywu jak u zaszczutej zwierzyny. 

Masz wrażenie, że oczekuje od ciebie pomocy. Zastanawiasz się czy swoim ciałem i chwilą ciepła chciała opłacić ciebie, twoje umiejętności i swoją ucieczkę. Może sądziła, że wydzielane przez jej syntetyczne ciało seksualne feromony Hyuugów zapewnią twoją bezwarunkową lojalność ale Uchiha od dawna są odporni na tę sztuczkę, więc pozostajesz boleśnie obojętny. Przyglądasz się jak po jej policzkach ciekną łzy. Przysłuchujesz się w spazmatyczny szloch, a sekundy przed tym jak palec naciska spust, czujesz jak sterownik słuchu wytłumia dźwięki otoczenia. 

Kawałki mózgu są lepkie i białe jak jej nadal otwarte oczy. Rozbryzgnięte na dwóch z czterech ścian pokoju i suficie tworzą  fantazyjną mozaikę uzupełnioną kroplami krwi i odłamkami mózgu. 

Wstajesz rozglądając się za spodniami, które z trudem naciągasz na spocone ciało. Zbierasz resztę rzeczy i zanim opuścisz motel, po raz ostatni wpatrujesz się w jej nieruchome ciało.

— Taka naiwna. — Wzdychasz. Nic innego ci nie pozostało. Ani twój ojciec, ani jej nie będą zadowolenia z takiego obrotu spraw. — Szkoda, że nawet nie wiedziałaś, jak bardzo nie mogło ci się udać.

Dobrze wiesz, że Hinata żyła życiem poprzednich epok. Mimo ucieczki dalej była ograniczona przez wszechobecne macki Hyugów i kokon kłamstw, w który ją opletli. 

Nie miała pojęcia, że co dwadzieścia cztery godziny zagnieżdżony w jej skroni mikroczip dokonywał skanu jej osobowości, który w dogodnym momencie przesyłał do rodzinnego banku danych, gdzie był przechowywany pośród setek innych backupów. 

Nie podejrzewała nawet, że na odległej wyspie Oto, składowane są dziesiątki syntetycznie wyhodowanych, ciał o mlecznobiałych oczach i granatowych włosach, w oczekiwaniu na najdrobniejsze jej potknięcie. 

Nie wiedziała także, że śmierć już dawno przestała być przeszkodą dla ich rodzin. Że trauma team pojawia się w dowolnym miejscu świata kilkadziesiąt sekund od zarejestrowania najdrobniejszych anomalii w jej funkcjach życiowych, ograniczony jedynie dostępnością Sieci. 

A przede wszystkim, nie pamiętała, że wspólnie i oddzielnie przeżyli już dziesiątki żywotów niedostępnych dla zwykłych śmiertelników. Ciągle w tych samych ale innych ciałach. Nieustannie upgrejdowani. Zamknięci w niekończącym się limbo, w którym ona, zupełnie nieświadoma swojej przeszłości, prędzej czy później ucieka przed despotycznym ojcem, a on, pamiętając każde z ich wcielen, zabiera ją z powrotem na rozkaz własnego. Bez szans na odkupienie i wolność. 

— Sama nie miałaś szans. Tak jak my nigdy nie mieliśmy. 

W końcu, co raz wpadło w ręce ich ojców, już na zawsze miało pozostać ich własnością. 



Ta da! Oto i jest zamówienie dla migotki, która już od jakiegoś czasu nie mogła się doczekać ;) Mam nadzieję, że spełniło ono Twoje oczekiwania mimo delikatnego odejścia od treści zamówienia. 
Motyw porywaczy i niewinnej Hinaty tak bardzo zaciągał mi cyberpunkiem, że nie mogłam oprzeć się i z realnego świata wkroczyłam właśnie w taką konwencję. I żeby nie było! Inspirowałam się nie tylko znaną grą o podejrzanej reputacji ale i dwoma seriami książkowymi! Czy znajdzie się jakakolwiek duszyczka, która zgadnie jakimi? :D 

11 komentarzy:

  1. No i mamy.
    Zacznę może od tego, że w literaturze nie za bardzo kręcą mnie futurystyczne wizje. Znacznie bardziej upodobałam sobie fantastykę opartą na czasach dawniejszych. Nie jestem miłośnikiem technologii i innych tego typu. Nie zgadnę więc z Chiny, czym postanowiłaś się zainspirować, ani nie widzę żadnych odniesień. Muszę jednak pogratulować Ci za całe nazewnictwo i przestawienie tego świata i jego mechanizmów w przystępnej dla laika formie. Co prawda, zdaje sobie sprawę, że to nie jest nawet jeden procent złożoności cyberświata, ale na potrzeby krótkiego zamówienia całkowicie satysfakcjonuje.
    To co jednak mnie zaskoczyło, to fakt, jak mimo moich blokad gatunkowych, łatwo płynęło się po tym tekście. Sasuke bardzo lubię i dodatkowo pasował mi do takiego brudnego, gangsterskiego klimatu. Ponadto chcę Ci złożyć najszczersze gratulacje za to, że choć opisałaś Hinatę, to cała historia przestawia nam jednak myśli i obraz Sasuke, przez co baba mi w ogóle nie przeszkadza. U siebie tak nie umiem zrobić xD
    W ogóle sposób narracji jaki przyjęłaś bardzo mi się podoba. Czas teraźniejszy? Do tego druga osoba? Kupuje mnie to bez mrugnięcia okiem. Cudowna rzecz. I pozwala jeszcze bardziej wczuć się w beznamiętność i surowość Sasuke.
    Scena miłosna? Bardzo dobra, choć miłosna to chyba złe słowo. W takim wydaniu mogłabym ich nawet kupić. Beznamiętnym, mechanicznym, zwierzęcym. Są w końcu całkowitymi przeciwieństwami, więc można to jakoś ponaciągać, żeby się miło czytało. Ich motywacje, czy właściwie wyjaśnienie Hinaty też mnie przekonuje w realiach tego świata.
    Podoba mi się też, że osobowość tych postaci, oraz wygląd Hinaty z anime podciągnęłaś tutaj pod technologię. Bajer.
    Ale to co najbardziej szokuje to końcówka. Raz szczęka mi opadła, gdy się okazało, co Hinata zrobiła, a dwa... Że tak naprawdę to co zrobiła, nie ma znaczenia, bo to koło nigdy się nie przerwie. I choć skupiamy się tu głównie na budowaniu świata, przestawieniu charakterów oraz erotyzmie, to jest to wszystko zbudowane na fundamentach dramatu. A ten ostatni elementem uwielbiam w każdym wydaniu i z wszystkich charakterami. Taki obraz mój. To jest to co tygryski lubią najbardziej. Laczek się cieszy bardziej niż przypuszczał xD

    Dziękuję i powodzenia dalej 😀❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lacia, kochana! Co jak co ale Ciebie się tu nie spodziewałam, a zwłaszcza jako pierwszej. W końcu doskonale wiem jaki jest Twój stosunek do Hinaty, dlatego mega się cieszę, że przyszłaś i przeczytałaś! <3 <3

      Twój komentarz jest cudowny i nie mogę przestać się rozpływać ani zachwycać. Nie dość, że jest mega długaśny to jeszcze porusza tak wiele tematów! Dużo radości sprawiło mi pisanie w tej konwencji i gatunku, chociaż początkowo zupełnie tego nie planowałam. Dopiero w połowie tekstu uświadomiłam sobie jak bardzo pasuje to do realiów cyberpunkowych i zaczęłam wrzucać do tekstu technologiczne odniesienia xD

      Co do ich relacji, to ja chyba po prostu nie umiem zostawić Sasuke w szczęściu i spokoju i myślę, że każda z autorek Zbawienia ma podobny problem. Chociaż go uwielbiam, to typ jest ciężki, mroczny i zwyczajnie nie pasuje do niczego innego jak dramatu. Pisząc o Hinacie nie mogłam nie poruszyć tematu jej klanu i tego co tam się dzieje, jakie podejście do członków jest nawet w kanonie więc nieszczęście i fatum idealnie się tu wpasowywało razem z specyficznym światem.

      Bardzo, ale to BARDZO cieszę się, że cały tekst przypadł Ci do gustu! Dziękuję Ci za jego przeczytanie i pozostawienie tak uskrzydlającego komentarza <3

      Usuń
  2. Och, kurwa, rób mi tak Krropa, Mamita kocha SCI-FI. Chociaż powiem Ci szczerze, że mnie bardziej bawią książki i filmy o ogólnopojętym kosmosie, podróżach i czymś dalszym niż Ziemia. Tak więc u mnie zawsze królowali Lem, Herbert i Dukaj, a uniwersum cyberpunka, poza podstawowymi info z gry, i ogólnie futurystycznego społeczeństwa są mi raczej obce. Ale gdzie ja bym miała kręcić nosem na taki smaczek, cudeńko nie z tej Ziemi! (huehue)

    Na początek - wstawki. Mmmm, fajniutko, dobrze mi. Okay, no to już zaświeciły mi się oczy na widok “modne wszczepy i (...) neuro-koks” JA JUŻ WIEDZIAŁAM (wcale nie po tagach, ciiii), JA WIEDZIAŁAM, ŻE TO JEST TO, CO MISIE LUBIĄ NAJBARDZIEJ.

    Jak już wiesz, ja nawet lubię Sasuke AU, zwłaszcza, kiedy nie jest z Sakurą. I taki ala cyber gangster całkowicie do mnie przemawia. Trochę żałuje Hinaty, ale jednocześnie wie, że jej rodzina ubezwłasnowolniła ją na tyle, że nic z tym nie zrobi, więc nawet się nie stara. Lubię ten jego chłodny realizm. On już dawno pogodził się z tym, że “co raz wpadło w ręce ich ojców, już na zawsze miało pozostać ich własnością.”
    Co do Hinaty, cóż dla mnie jest zawsze troszkę mdła, ale to nawet w kanonie. Ogólnie przedstawienie jej postaci już takie jest, ale miałam minfucka przy rozkminie Sasuke. A co jeśli jej osobowość to wytwór wyborów jej rodziny, zakodowane informację? No i ten głos w jej głowie. *znowu się ślini* No kurwa, FANGILUJE CIĘ KRROPA.

    Ogólnie biję brawo za świat przedstawiony. Wkręciłam się bardzo i to już od pierwszych fragmentów. Akapit rozpoczynający, z papierosem, zobaczyłam już jakiś czas temu w notatce roboczej. Już wtedy powiedziałam Ci, że tak bardzo podoba mi się klimat, że czytać NOW. No ale wytrzymałam xd Udało Ci się utrzymać ten klimat cały czas. Co więcej, wplatając w to uniwersum cyberpunka imo wspięłaś się nawet na wyższy poziom. Dalej, różowe mdłe kafelki z domku Barbi Malibu i wszystkie opisy wbiły mnie w fotel. To się tak cholera dobrze czytało. Czasem pojawiał się mały uśmiech, czasem rozszerzone oczy, czasami mogłam tylko szeptać “ło kufa”.
    Doskonale wplotłaś znanych nam bohaterów w inny świat. Mamy tu Uchiha, którzy "purytańskiej staromodności i zamiłowania do przedpotopowych ale i sprawdzonych rozwiązań" czyli jeśli weźmiemy pod uwagę ten świat i lata, to można ich nawet nazwać tradycjonalistami xD. Drugi potężny ród Konohy, czyli Hyuuga i wyjaśnienie wyglądu ich oczu.

    Och i końcówka (zawiera SPOILER DO DZIEŁ KULTURY) nawet nie wiesz jak ja kocham motyw fatum, powtarzanego cyklu, przeznaczenia lub losu, który gniecie bohatera i sprawia, że jego walka nic nie znaczy. Wiem, że nie miałeś o tym wszystkim pojęcia, bo nie znasz tego dzieła (nie wiesz nic poza moją miłością do ogólnie pojętego sci-fi), ale czuję że podświadomie i trochę dla mnie jest ten tekst xD Dokładnie ten sam motyw mam w mojej ukochanej Mrocznej Wieży i po prostu dostaję ślinotoku, pojebania i ekstazy w jednym, kiedy natrafiam na motyw powtarzalności życia, powielania schematów wcale nie zdając sobie z tego sprawy.

    Dziękuję, uwielbiam i jeśli będziesz mieć siły i chęci TO WIESZ CO KIEDYŚ ZAMÓWIĘ ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MAMITA KOCHAM CIĘ I UWIELBIAM ZA TEN KOMENTARZ

      No kto jak kto ale wiedziałam, że Ty totalnie zrozumiesz Cyberpunk i wpadniesz w niego tak jak ja, mimo że nie jesteś w niego jakoś mege zagłębiona.

      Wstawki, bohaterowie wrzuceni w ten świat i wszelkie odniesienia to była TAKA MEGA ZABAWA do tworzenia i kombinowania! Sama przyjemność, a teraz, gdy widzę jak bardzo się Wam podoba to jest mi jeszcze lepiej i weselej.

      Kurcze, nawet nie spodziewałam się, że tak bardzo poruszy Cię ten tekst, że motywy w nim poruszone są powiązane z Twoimi ulubionymi sci-fi i Mrocznej Wieży. Kurcze, jak to czasami tak wychodzi samo z siebie :D

      OJ JUŻ JA WIEM CO TY BYŚ ZAMÓWIŁA! I chociaż mam po drodze zamówienie El, to najchętniej rzuciłabym się na ten pomysł już teraz >,< I co ja teraz zrobię jak to siedzi w mojej głowie?! No co?? xD

      Dziękuję Ci za komentarz i cudowne słowa! Oby kolejne zamówienia też Ci się tak podobały :D

      Usuń
  3. Ojacie... To było takie... Dobre :-)
    Chociaż zawsze ciężko mi się czyta opowiadania z tematyką SasuHina to połknęłam szybko i żałuję, że to tylko jednopartowka. Jednak dziękuję Ci za tą historię, chociaż "inna" to zdecydowanie super :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. K. ! Dziękuję <3 Niezmiernie mi miło, że wpadłaś tutaj i pozostawiłaś po sobie ślad. To na prawdę rozgrzewa serce i daje motywację, do realizacji dalszych zamówień :3

      Co prawda historia jest tutaj zamknięta, ale za kulisami Zbawienia dziewczyny już dały mi pomysł na inne paringi i historie w podobnym setingu, więc kto wie... :D

      Usuń
    2. w takim razie już nie mogę się doczekać :D

      Usuń
  4. Piszę ten komentarz na bieżąco.
    Już trochę czytałam spoilery na grupie, więc wiem w jakich klimatach ma być ten one shot, ale nadal "technologiczne imperium Hyuugów" przykuło moją uwagę i rozbudziło ciekawość.
    Uuuu, czyżby ktoś porwał Hinatę, a Sasuke ją uratował?
    Nie wiem czemu, ale rozbawił mnie fragment o wojskowym trepie w okrężnicy. Jak starannie Sasuke musiałby go kopnąć. XD
    Dobra, widzę u ciebie taką technologiczną, informatyczną terminologię i tak mi się to podoba. Terabajty myśli. No każdy chyba przyzna, że to genialnie brzmi.
    Nie, nie ogarniam cyberpunka i sci-fi. Czytam te nazwy, wytłumaczenie oczów Hinaty i nie ogarniam. xd
    Sasuke, jeśli uważasz że Uchiha są staromodni i przedpotopowi to co ja mam powiedzieć o siebie. Ja się zatrzymałam w średniowieczu.
    Uuu, Sasuke rozbudził we mnie ciekawość. Czemu nazywają go skurwysynem, cham i cyber-prostakiem. Co takiego zrobił.
    Aha, czyli Hinata sama uciekła, a Sasuke ma ją sprowadzić z powrotem. Sasuke wysnuł ciekawą teorię, że charakter Hinaty wynika z działań jej rodziny. I... ten głos. Wtf? Czemu ona słyszy głos w głowie? xd
    Takiej końcówki się nie spodziewałam. W jednym momencie seksy, a w drugim mózg Hinaty rozbryzgany na ścianie. Smutna końcówka. Podoba mi się wątek, że Hinata nie jest w stanie uciec przed swoim losem i ciągle odradza się, by przeżyć to samo na nowo. Ale chyba jednak los Sasuke jest gorszy, bo on zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Hinata może mieć nadzieję, że po śmierci będzie lepiej, a on nie może mieć nawet nadziei. Wie, że jakikolwiek opór jest bezcelowy.
    Mimo że sci-fi to nie moje klimaty (ja wolę światy wzorowane na dawnych epokach) to bardzo mi się to podobało. Mam nadzieję, że napiszesz więcej ficzków w takim klimacie, a sądząc z reakcji Sayu, to na pewno je u ciebie zamówi. xd
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ciebie mordeczko długo wypatrywałam pod tą historią!
      Cieszę się, że mimo obecności Hinaty dałaś się namówić na przeczytanie :)

      Uh oh. Cudownie czyta się Twoje reakcje z całego czytania! Wiadomo, że jak pisze się komentarz po wszystkim, to jakoś tak część rzeczy może umknąć człowiekowi, a tutaj widzę twoje rozkmini i mega mi miło :DD

      Dzięki, że się tu zjawiłaś, a co ważniejsze pozostawiłaś komentarz!
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Ogólnie zbierałam się do tego posta długo, ale to przez to, że w podanym fragmencie zauważyłam tę narrację za jaką nie przepadam i jaka strasznie topornie mi wchodzi iii...
    Teraz, kurwa, żałuję, że tak długo zwlekałam. Bo ostatecznie przestałam zwracać uwagę na narrację praktycznie na samym początku i wciągnęłam się zarówno w przedstawiony przez Ciebie świat, jak i postać Saska - GENIALNĄ.
    Wszystko było genialne. Ja potrzebowałam chwili, żeby coś porobić, zejść, przejść się, bo jak skończyłam tego oneshota to zaniemówiłam - był tak dobry. Na stówkę będę sobie do niego wracać, kiedy będzie mi brakować Saska skurwysynka. Końcówka zaskoczyła mnie tak samo, jak chyba wszystkich, ale znowu... BYŁA GENIALNA. I widać, że nie było to takie posunięcie z dupy, żeby walnąć szokujący ending, ale decyzja Hinaty była szokująca, ale ostatecznie zrozumiałą dla czytelnika.
    Uff... NAJS. Podoba mnie siem!
    Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAAAAAaaaaaa!

      Witam Cię serdecznie pod moją historią! Zawsze miło jest zobaczyć w komentarzach świeżą krew :D No i barrrrdzo mnie cieszy fakt, że historią przekupiłam Cię do polubienia ;) tego typu narracji, w której ja się po prostu zakochałam!

      Przyznam, że sama lubię wracać myślami do tej historii i bardzo ją lubię (ah ten samozachwyt XD). Mam nadzieję, że kolejne zamówienia w moim wykonaniu też Ci się spodobają!
      Pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!