6.02.2022

Metoda na babcię [KibaSaku] dla CiociKyoko

Podszedłem do łóżka, na którym zostawiłem nocną koszulę i czepek. Zestaw był z różowego materiału zakończonego falbanką, którego każdego innego dnia bym nie włożył.

          Otworzyłem oczy, gdy usłyszałem wrzask.

Przekląłem pod nosem, kiedy zrozumiałem, że pozwoliłem sobie na utratę czujności w trakcie polowania. Nie żebym nie znał zwiedzanych terenów, ale dzisiejszej nocy nie tylko ja wędrowałem… Jak w trakcie poprzednich pełni księżyca, przez Las Śmierci przedzierały się — bardziej lub mniej — głodne drapieżniki z mojego stada. Cierpliwie wypatrywały czegoś większego i świeższego od śmieci, które jedliśmy między pełniami; niestety, przy okazji czekały też na najmniejsze potknięcie konkurencji. Potrząsnąłem łbem, po czym zacząłem nasłuchiwać i szukać źródła hałasu wzrokiem. Okazało się, że było bliżej niż myślałem — musiałem tylko spojrzeć w dół. Cóż, z drugiej strony, jedynie kompletny ślepiec nie zwróciłby uwagi na różowe włosy i czerwoną kokardę. Niestety, nie zdążyłem zarejestrować więcej szczegółów, bo usłyszałem ryk. Wtedy mowa ciała obiektu obserwacji — plecy zwrócone ku pniowi, drżące kończyny, nerwowe rozglądanie się na boki w trakcie stawiania niepewnych kroków — nagle nabrały sensu. 

No, ale nie byłem głupi ani naiwny, czy też na tyle szalony, żeby ryzykować wpadnięcie w pułapkę innych drapieżników lub nawet samych kłusowników.

Z rozmyślań wyrwał mnie kolejny krzyk. Skrzywiłem się, jednak nie oderwałem wzroku. Cierpliwie czekałem na ciąg dalszy wydarzeń; chciałem zobaczyć czy trafiłem na przebiegłą manipulatorkę czy niewyszkolone w sztuce przetrwania dziecko. Oh, ta głupia ciekawość!

Obiekt obserwacji przylgnął plecami do drzewa, nadal rozpaczliwie szukając drogi ucieczki. Nagle, tuż po osunięciu się na ziemię, zadarł głowę w górę. Przygaszony bursztyn napotkał soczystą zieleń. Nie minęła chwila jak usta bezgłośnie się poruszyły. Zrozumiałem przekaz od razu, mimo że nigdy nie podjąłem nauki czytania z ruchu warg.

— Pomóż mi! — Wrzask znowu zakłócił ciszę na polanie — Błagam!

Nie wiedziałem czemu, ale przez ostatnie słowo zmieniłem zdanie w ułamku sekundy.


-***-


—...kura… Sakura… Sakura!

Kobiecy głos brutalnie wyrwał mnie z sennego letargu. Uniosłam powieki i rozejrzałam się. Siedziałam przy kuchennym stole, tuż obok swojej nauczycielki — Tsunade Senju. W jej oczach ujrzałam złość, którą odzwierciedlały zaciśnięte usta i bruzda między brwiami.

— Mówię do ciebie od pięciu minut — syknęła. — Znowu czytałaś całą noc?

Ledwo rozpoczętą tyradę przerwało chrząknięcie. Odwróciłam głowę w kierunku źródła dźwięku; po drugiej stronie stołu siedział mężczyzna o niebieskich włosach, związanych w luźnego kucyka. Dan, bo takie imię nosił mąż mojej mentorki, patrzył na mnie z uśmiechem.

— Daj spokój, Tsuna — poprosił, za co został uraczony krótkim prychnięciem. — Ty w jej wieku też byłaś ciekawa świata do tego stopnia, że nie uznawałaś snu ani posiłków.

Tsunade wbiła wzrok w blat, ale i tak zauważyłam jak tęczówki zasłaniała mgła, a usta wykrzywił brzydki grymas. Z rosnącym napięciem położyłam dłoń na ręce kobiety. Zadrżała i spojrzała na mnie, więc zacisnęłam palce. Ten gest musiał ją całkiem ocucić, bo przemówiła:

— Wolałabym, żeby w trakcie drogi do Mito zachowała ostrożność — oznajmiła.

Uśmiech nie zniknął z ust Dana, ale jego oczy pociemniały.

— Wszystko wiem i rozumiem, Tsuna — odparł. — Wierzę jednak, że Sakura, pomimo niewyspania, zachowa ostrożność. Prawda, kochanie?

Skinęłam głową. Senju zamrugała, po czym odwróciła głowę w moją stronę; widziałam jak jej spojrzenie powoli zjechało, a potem równie nieśpiesznie się podniosło. Kiedy znowu je napotkałam, Tsunade posłała mi ciepły uśmiech. Oznaczało to brak kłótni — na samą myśl aż odwzajemniłam gest Senju, w efekcie czego zostałam zamknięta w uścisku.     

— Dla mnie zawsze będziesz małym dzieckiem — usłyszałam przy uchu. W pierwszej sekundzie nie wiedziałam jak powinnam zareagować, jednak już w drugiej obejmowałam kobietę. Trwałyśmy tak, dopóki mnie odsunęła. Zanim zdążyłam zareagować, rozczochrała mi włosy. Przyjęłam to z duszonym piskiem, który kobieta skwitowała krótkim chichotem.

— Starczy tego dobrego — oznajmiła po przygładzeniu rozwichrzonych kosmyków. — Idź już, bo Mito już pewnie na ciebie czeka.

Pokiwałam głową. Nie minęła chwila, jak chwyciłam koszyk wypełniony przysmakami i ruszyłam żwawym krokiem w stronę wyjścia. Gdy przed nim stanęłam, spojrzałam za siebie.

— Dziękuję za pyszne śniadanie — powiedziałam. — Do jutra.

— Nie ma za co — odpowiedzieli zgodnie. — Do jutra.

Po zamknięciu drzwi wbiłam wzrok w majaczący za granicami wioski las. Zmarszczyła brwi na myśl o plemieniu wilków, które przez większość miesiąca nie stanowiło zagrożenia. Niestety, pełnie księżyca zmieniały drapieżniki, żywiące się jedynie mniejszymi zwierzętami i ich padlinami, polujące na ludzi potwory. Jednymi z wielu ofiar byli Nawaki oraz Shizune — młodszy brat i pierwsza uczennica Senju. Śmierć tej dwójki zniszczyła wszystko…


-***-


Słabeusz… Słabeusz… Słaaaaaabeusz… Słabeuuuuuusz! 

— Zamknij się wreszcie! — wrzasnąłem. — Powiedziałem: Zamknij się wreszcie!

Głos zamilkł. Nie mogłem określić na jak długo, bo przed pełniami zawsze był bardziej wyszczekany niż między nimi. Dosłownie wystarczyła pojedyncza myśl, żeby sprowokować litanię uszczypliwych uwag. Niestety, nie dało się go uciszyć na stałe, co mnie dobijało. Tak samo jak fakt, że przez niego odebrałem wiele ludzkich oraz zwierzęcych żyć. Rzecz jasna, starałem się żywić głównie padlinami — w tym zwłokami pechowych podróżnych — ale on odbijał sobie wszystkie braki w pełnie. Co gorsza, nie pamiętałem żadnego z ataków — ba, gdyby nie pobrudzone krwią zęby i pazury to nawet bym o nich nie wiedział!    

Biedaczysko… Może spróbuj się zrzucić z klifu lub zagryźć z głodu? Do wyboru, do koloru, ale pamiętaj, że nigdy nie pozwolę ci umrzeć, słabeuszu. No chyba, że ze starości.

— Gówno prawda! — warknąłem. — Kiedyś znajdę na ciebie sposób. Obiecuję.

Ledwo wypowiedziałem ostatnie słowo, a usłyszałem dźwięk. Zacząłem nasłuchiwać. Hałas z każdą sekundą nabierał wyrazistości, co zmusiło mnie do skoku w pobliskie zarośla. Kiedy przyjąłem w miarę wygodną pozycję, spojrzałem przed siebie. Zrobiłem to w chwili, w której polu mojego widzenia stanęła drobna postać z różowymi włosami. 

O, proszę, nie sądziłem, że jeszcze kiedyś zobaczę tą lalkę… Co za niespodzianka! 

— Niemożliwe… — wymamrotałem. — Co ona tutaj robi, do cholery?

Ha, czyli ją pamiętasz! No to teraz powiedz, czy nie było ci przykro, że po wyrwaniu jej ze szponów niedźwiedzia, nie zaprosiła cię na herbatę? Mała niewdzięcznica… Uprzedzając kolejne — oh, jakże błyskotliwe — pytanie, wszystko miało miejsce w październikową pełnię. 

— Dla… Dlaczego ją wtedy uratowałem? — zapytałem bardziej siebie niż jego.  

Bo wyglądała jak siedem nieszczęść, słabeuszu. No, ale przecież nikt nie powiedział, że nie można naprawić tego błędu, prawda? Ah, i nawet się nie łudź, bo obaj dobrze wiemy, że to nieuniknione!


- *** -


Odetchnęłam głęboko, kiedy weszłam na leśną ścieżkę. 

Wszystko przez to, że miałam już dość słońca, które świeciło mi nad głową od samego początku spaceru. Niestety, ulga nie trwała długo, bo po zaledwie paru krokach poczułam na skórze swędzenie. Odruchowo stanęłam i spojrzałam w dół, choć wiedziałam co się działo — dostałam gęsiej skórki. Westchnęłam, gdy na przedramionach ujrzałam irytująco znajome bąbelki. Zaczęłam je rozcierać, zupełnie ignorując otoczenie.

Robiłam to, dopóki nie zarejestrowałam jakiegoś dźwięku. Był krótki, lecz, niestety, na tyle wyraźny, żeby wzbudzić czujność. Omiotłam okolicę wzrokiem.

Pewnie mi się przesłyszało — bąknęłam, kiedy niczego ani nikogo nie dostrzegłam.

Wzruszyłam ramionami i — żeby nie kusić losu zrobiłam krok do przodu. 

Sakura! — Krzyk przeciął powietrze. — Sakura!

Przeszedł mnie lodowaty dreszcz. Niestety, nie mogłam powstrzymać ciekawości, więc spojrzałam przez ramię. W moją stronę szli Tsunade z Danem. Zanim do końca przyswoiłam ten fakt, oni już stali przede mną z powagą wypisaną na twarzach.

— Zapomniałaś wina — Senju jako pierwsza przerwała ciszę.

— Niczego nie zapomniałam i wszyscy o tym wiemy — odparłam hardo. — Przyszłaś tutaj, bo po prostu chcesz mnie odprowadzić do Mito. Przyznaj to.

— Tak, chcę cię odprowadzić. — usłyszałam. — Boję się o ciebie, nie rozumiesz tego?

— Rozumiem, ale nie jestem już dzieckiem i sobie poradzę.

— Posłuchaj, Sakura — Głos Dana był spokojny. — Choroba Mito znacznie osłabiła jej ochronną pieczęć, a dzisiejszej nocy będzie pełnia. Mamy pełne prawo się o ciebie martwić.

— Poradzę sobie! krzyknęłam, po czym się odwróciłam i pobiegłam przed siebie.


-***-


Rozmowy mnie nie interesowały, dopóki nie zdradzały cennych informacji.

Na szczęście, wymiana zdań małżeństwa z Sakurą to zrobiła — dzięki nieostrożności dorosłych dowiedziałem się, że lalka szła do miejscowej medyczki. W każdy inny dzień nic bym z tym nie zrobił, bo dobrze znałem Mito Uzumaki. Na szczęście, tylko z opowieści, ale, niestety, jedna była prawdziwa. Otóż po śmierci Nawakiego Senju i Shizune Kato z moich pazurów, staruszka zaczęła się mścić za ich krzywdę. O ironio, robiła to na tyle skutecznie, że stado malało mi w ślepiach… No, ale w końcu nadeszła szansa na wyczekiwany odwet!

Najpierw jednak musiałem poczekać na okazję do pozbycia się małżeństwa. O ile do leśniczego Kato nic nie miałem, o tyle do medyczki Senju już tak. Nikt by nie ucierpiał, gdyby nie posłała brata i uczennicy do lasu w pełnię po kwiatka do eliksiru!

Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk, więc szybko skupiłem uwagę na jego źródle. Zrobiłem to w chwili, w której Sakura ruszyła biegiem w stronę domku staruszki.

— Raz, dwa, trzy… — Po wypowiedzeniu ostatniego słowa wyszedłem z kryjówki. Nie minęła chwila, jak małżeństwo leżało na ziemi z rozerwanymi gardłami, a ja ruszyłem. 

Dotarcie do trzech ogromnych dębów, oplecionych przez krzaki leszczyny, zajęło mi dziesięć minut. Za chaszczami dostrzegłem znajomy biały domek, więc przyśpieszyłem.

— Kto tam? — usłyszałem, gdy rozległo się moje pukanie do drzwi. 

— To ja, Sakura — odpowiedziałem cienkim głosem.

— Wejdź.

Nacisnąłem klamkę i pchnąłem skrzydło. Staruszka leżała w łóżku przykryta kołdrą.

— Co ja mam z tobą teraz zrobić? — zapytałem, choć dobrze znałem odpowiedź.

Chwilę później sięgnąłem po poduszkę i położyłem ją na twarzy Mito. Kiedy już było po wszystkim, zerknąłem na kominek. Nad ugaszonym paleniskiem wisiał sporych rozmiarów kociołek, z którego unosił się mięsny zapach. Odkrycie wywołało szeroki uśmiech, z którym zacząłem rozbierać staruszkę. Następnie zaniosłem ją do sąsiedniego pomieszczenia. Tam rozciąłem jej brzuch i wyjąłem co soczystsze narządy — serce, żołądek, płuca, wątroba… Kiedy miałem pewność, że nie zostało nic wartościowego, wróciłem do głównego pokoju. Wrzuciłem mięso do kociołka i zamieszałem wywar.

— Pora na przebranie — mruknąłem po skosztowaniu sosu z dodatkiem.

Podszedłem do łóżka, na którym zostawiłem nocną koszulę i czepek. Zestaw był z różowego materiału zakończonego falbanką, którego każdego innego dnia bym nie włożył.

— No to teraz czekamy na danie główne — mruknąłem, zakrywając się kołdrą.


-***-


Nie pamiętałam jak pokonałam drogę do Mito.

Wiedziałam jednak, że nie chciałam, aby staruszka zobaczyła mnie w takim stanie. Dlatego szybko przetarłam oczy, przygładziłam rozwichrzone włosy i poprawiłam czerwoną kokardę — jedyną pamiątkę po mamie, jaka mi została. Miałam ją na głowie nawet w trakcie spotkania z niedźwiedziem, z którego ledwo wyszłam cało. No i dzień później, jak zostałam znaleziona na polanie Mito przez Tsunade oraz Dana. Nigdy nie powiedziałam im o nocnej przygodzie ani tego, że zostałam porzucona przez tatę kilka godzin przed nią. To nie tak, że nie chciałam — chciałam, ale po historii o Nawakim i Shizune zmieniłam zdanie.   

Kto tam? — usłyszałam, gdy w końcu rozległo się moje pukanie do drzwi.   

— To ja, Sakura — odpowiedziałam.

Wejdź.

-***-


Hej!
Przyznam szczerze, że do trzeciej (mimo zapożyczenia pierwszej z one-shota "Krzykaczka" mojego autorstwa) sceny pisało mi się naprawdę przyjemnie. Później coś się popsuło, ale mam nadzieję, że jednak nie jest aż tak źle. Na koniec: zakończenie miało być zamknięte i bardziej krwawe (motyw kanibalizmu), ale po namyśle postanowiłam postawić na zakończenie otwarte. :D

  

4 komentarze:

  1. Cieszę się bardzo, że (chociaż nadal są rozbudowane i niektóre bym podzieliła) zaczęłaś skrócić zdania. Przyjemnie się to czyta. Moim zdaniem taki test jest dużo przyjemniejszy w odbiorze. Awwww, jak cudownie wiedzieć, ze rozwijacie się na moich oczach <3
    Szczerze, to lekko przeszkadzała mi narracja. O ile pierwszoosobowa narracja jest supcio, to kiedy posługują się nią dwie postacie, już mi zgrzyta.

    Daaaaan 🥺
    No dobra, nie lubię go aż tak, ale kiedy ktoś pokazuje słodkie chwile z nim i Tsunade, to się rozpływam xd Polubiłam głos w głowie Kuby, był wyszczekany jak mój Danna xd
    Na początku, szczerze, myślałam, że przez przypadek użyłaś kursywy w późniejszych fragmentach. Dopiero po przeczytaniu calutkiego tekstu zrozumiałam, że to ten wewnętrzny głos, zwierzę w Kibię, przejął nad nim kontrolę. Ja liczyłam na ten kanibalizm, not gonna lie. Coś krwawego. Czekam na dzień, kiedy dasz się popisać sadystce w sobie xd

    Fajna interpretacja bajki o kapturku, szkoda że tak naprawdę się nie spotkali na naszych oczach. Dobra robota 🐺

    OdpowiedzUsuń
  2. Gin Gin Gin
    Co ja mam z Tobą zrobić? Byłam mega ciekawa jak ugryziesz wątek czerwonego kapturka w formie narutowego ficzka. Nie było zaskoczeniem, że Kiba okazał się złym wilkiem, chociaż... właściwie nie wiemy czy to był on, bo w tekście ani razu nie wspomniałaś jego imienia jeżeli się nie mylę xD
    Podobał mi się zabieg, w którym dajesz wilkowi dwie jaźnie. Miało to świetny vibe Venoma i szczerze liczyłam na mocne pociągnięcie tego wątku.
    A tu klops
    Sam wątek Sakury, a zwłaszcza Dana i Tsunade jest dla mnie nieco dziwny, osierocony wręcz xD

    Dalej uważam, że to nie jest skończona historia. Brakuje mi pół tekstu i będę Cię MĘCZYĆ o kontynuacje. Przysięgam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście z opóźnieniem, ale jestem. Na wstępie dziękuję za zrealizowanie zamówienia. Fajnie oddałaś klimat baśniowy, ale czuć też taką nutkę Teen Wolfa i Pamiętników Wampirów (pewnie mi się roi bo robię rewatch xd)
    W każdym razie podoba mi się ten głos w głowie Kiby. To tak jak z tym memie - w każdym z nas są dwa wilki xD :D
    Otwarte zakończenie jest spoko choć trochę żałuję, że nie poczytałam o wewnętrznej walce wilczka przed zjedzeniem Kapturka. Choć może dobrze, że nie było już wątku kanibalskiego, bo by nam się Sakura w Wendigo przemieniła. (zdecydowanie za dużo seriali oglądam xD)
    Jeszcze raz dziękuję i na pewno cię jeszcze kiedyś podręczę jakimś zamówieniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezusie Gin, coś Ty zrobiła? :o
    Totalnie się tego nie spodziewałam. I o ile jestem świadoma, że to nawiązanie do Czerwonego Kapturka, to informacja o zabiciu babci, wyciągnięciu jej narządów, aby następnie ugotować je w kotle spowodowała u mnie szok wymieszany ze szczerym obrzydzeniem xD
    Dan i Tsunade jako opiekunowie/rodzice Sakury? Jestem na tak, to genialny pomysł i z chęcią bym przeczytała taki fanfik, w którym Sakura jest Senju, matka ją uczy, a ojciec zostaje Hokage :D Jak dla mnie spoko wątek, choć szkoda, że ich śmierci nie poświęciłaś większej uwagi.
    Ale ogólnie poszłaś trochę na łatwiznę, nie ukrywaj. Spotkanie Kapturka z wilkiem to najlepsza część i powinna być główną częścią tej historii. Tak się nie robi, zgadzam się z Kropą. Na tym świecie nie ma sprawiedliwości! Druga część, aż się prosi o to, żeby powołać ją do życia!
    Wilk mógłby się zakochać w Kapturku, zacząć ją więzić i cyk - mamy erotyk połączony z horrorem <3 Nie, mój mózg nie czuje się dobrze...

    Do następnego Gin. Nie poddawaj się i nie rezygnuj z najlepszych scen. Wierze w Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!