Coś planowała, wiedział to od tygodni. Nawet jeśli o fakcie poinformowała go dopiero dzisiejszego ranka. Przejrzał ją wcześniej. Była typem osoby, która nie mogła wytrzymać ukrywania niespodzianki. Nawet jeśli sama ją szykowała.
Powiedzieć, że był zaintrygowany to duże niedopowiedzenie.
Wielu uważało, że jest gburem, ale Sasori po prostu znał się na ludziach. Wystarczyła krótka rozmowa, odczytanie ruchów ciała i analiza zachowania, żeby wiedział, co człowiek sobą reprezentuje. Pod tym względem byli całkowicie różni. Sakura lubiła dawać drugą, trzecią, a nawet dziesiątą szanse każdej osobie. Zyskują przy bliższym poznaniu, mawiała jego naiwna żona, mając na myśli swoich przyjaciół z dzieciństwa. Ale on wiedział od razu, że są nie warci jego uwagi, a tym bardziej jej wręcz desperackich starań, aby utrzymać zakurzoną więź sprzed lat w dorosłym życiu.
Uchiha był egocentrykiem, któremu nikt nie powiedział, że kiedyś trzeba porzucić postawę skrzywdzonego, naburmuszonego nastolatka. Nie lubił Sasoriego, bo – podobnie jak on – od razu uświadomił sobie, że Akasuna nie będzie grał w szopkę chodzenia na palcach i ignorowania jego prostackiego zachowania. To nie tak, że sam był doskonały, ale ze swoimi przywarami musiał żyć. Z jego już niekoniecznie. Do dziś nie potrafił zrozumieć jak to możliwe, że dzielił te same geny z Itachi’m. Chociaż trzeba przyznać, że to, co łączyło dwójkę braci, to lojalność względem bliskich osób. Każdy musi mieć chociaż jedną dobrą cechę.
Uzumaki był niegroźny. Jeśli pominąć fakt, że potrafił potknąć się o własne nogi i przygnieść się stratą podręczników medycznych, po które w ostatnim, panicznym odruchu, sięgnął przed upadkiem. Był nadpobudliwy. Pierwsze słowa, które od niego usłyszał były słowotokiem, opowiadającym historię jego życia. Posługiwał się dziwnymi skrótami myślowymi, przez które Sasori nie potrafił nic zrozumieć. Po dwóch minutach wiedział, że nie nadają na tych samych falach. Nauczył się przytakiwać, co jakiś czas powtarzając wyrwana z kontekstu słowo w formie pytania, dając iluzje zainteresowania rozmową. To poświęcenie, na które się zdobył dla niej.
Po spotkaniu Deidary na warsztatach z rękodzieła, wiele lat wcześniej, już po dziesięciu minutach wiedział, że absolutnie nie znał się na sztuce. Ale mimo to od razu wyczuł w nim coś, przez co go nie skreślił. Chociaż żadna ze stron nigdy nie przekona drugiej o słuszności swoich racji, to polemika dwóch artystów, obu równie oddanych, była ciekawym doświadczeniem. Poza tym młodszy mężczyzna desperacko szukał autorytetu. Nie martwego mistrza, o którego geniuszu mógłby przeczytać w podręcznikach historii sztuki. Kogoś namacalnego, żywego, kto przytłoczyły go doświadczeniem i dawał rady, a Akasuna lubił być podziwiany. Okazali się kompatybilni.
Oceniał charakter ludzi, nie wygląd. Gdyby tak postępował, odszedłby od młodej studentki, która zapytała go o drogę, bez mrugnięcia okiem. Nie można powiedzieć, że Sakura nie była atrakcyjna, ale jej różowe włosy były śmieszne. Poza tym to był czas boomu wojujących alternatywek, z którymi raczej nie chciał mieć do czynienia. Krótka rozmowa wystarczyła, żeby dowiedział się jak ambitną i przebojową kobietą była. Wzbudziła jego ciekawość, jednocześnie całkowicie nie będąc nim zainteresowaną. To wystarczyło, żeby przepadł. Już od dawna wiedział, że ma w sobie okropną potrzebę udowodnienia światu, że jest ponadprzeciętną jednostką. W tamtym czasie chciał zrobić wszystko, żeby ona także to dostrzegła.
Sasori należał do tego typu ludzi, którzy dostawali to, czego chcieli. Nie liczyły się środki, które musiał włożyć w obrany cel ani ogrom starań. Nawet czas, chociaż nienawidził czekać. Wiedział, że niekiedy potrzebna jest wytrwałość, wręcz uporczywe nękanie. W taki właśnie sposób rozkochał w sobie kobietę swojego życia.
Broniła się długo. Musiał walczyć z jej wątpliwościami i echem dawnych miłostek, jednak na końcu tej drogi okazał się zwycięzcą. Przecież nie mogło być inaczej – wiedział to od poczatku, a Sakura musiała sobie po prostu uświadomić ten fakt.
Potrafiła walczyć o niego jak lwica, ale także walczyć z nim. To sprawiało, że życie nie było nudne. Oczywiście, zdarzały się chwilę, kiedy przeklinał jej temperament i za wszystkie skarby świata pragnął, żeby zgadzała się z wszystkimi decyzjami bez mrugnięcia okiem. Jednak kiedy emocje opadły, odganiał podobne myśli. Kochał ją również za to, że doprowadzała go do szewskiej pasji i zmuszała do trzaskania drzwiami.
Była silna i delikatna, kochająca i żądna krwi. Potrafiła być krucha jak kwiat wiśni, który nie sprosta mocniejszemu podmuchowi wiatru, a jednocześnie twarda jak obraz tej samej rośliny wykuty na płaskorzeźbie lub drzeworycie. Ich życie było pełne wzlotów i upadków, ale nie chciałby niczego innego. Zbyt twardo stapał po ziemie, żeby naiwnie wierzyć w „żyli długo i szczęśliwie”.
Stelaż, na którym miała osiąść dziwna konstrukcja Deidary (sztuka nowoczesna, pomyślał z przekąsem, chyba miał na to za starą duszę), rozpadł się w jego rękach. Spojrzał sceptycznie na stertę metalowych listew. Zacisnął pięści na jedną długą, piękną sekundę. Cieszył się bólem wbijanych paznokci w skórę. Były zbyt krótkie i spiłowane, żeby mogły pozostawił po sobie ślady.
Nie, Sasori nie był masochistą, ale uważał, że wściekłość może oczyszczać. Nie chciał jednak, żeby całkowicie przysłoniła jego myśli. Był człowiekiem, który łatwo popadał w uzależniania wszelkiej maści jeśli przynosiły mu satysfakcję. Tylko silna wolna sprawiła, że żadne nie zostało z nim na dłużej. Nic poza chorobliwą obsesją, którzy niektórzy nazywają miłością.
— Danna, co się z tobą dzieje?!
— Moje myśli płyną — przyznał, pochylając się, aby pozbierać elementy konstrukcji i zacząć wszystko od nowa. Tym razem bez potknięć.
Byli małżeństwem dwa lata, znali się od pięciu. Myślał, że nie ma już rzeczy, którymi mogliby się zaskoczyć, a jednak Sakura ciągle podważała te twierdzenie.
Coś planowała, wiedział to od tygodni. Nawet jeśli o fakcie poinformowała go dopiero dzisiejszego ranka, przejrzał ją wcześniej. Była typem osoby, która nie mogła wytrzymać ukrywania niespodzianki. Nawet jeśli sama ją szykowała. To i pocałunek, którym go obdarzyła, burzyło w nim krew. Tylko ona potrafiła tak go całować. Sprawić, że cały świat wirował. Nawet jeśli smakował jej ust setki razy wcześniej.
Był jej pierwszym mężczyzną i jedynym, którego dotyk pozna podczas całego życia. Zadba o to. To napawało dumą. Sprawiało, że czuł się jak zwycięzca. Początkowo była słodko niezdarna, zawstydzona cielesnością, ale to szybko się skończyło. Stała się demonem seksu. W tej chwili przepaść siedmiu lat nic nie znaczyła, ale miał nadzieję, że nigdy nie przestanie za nią nadążać. Dlatego zgadzał się na zdrowe, bezmięsne obiado-kolacje trzy razy w tygodniu, wspólnie biegi po parku w weekendy i wpychanie w siebie witaminy, które szykowała dla niego młoda pani doktor. Nawet polubił tosty z awokado, ale nadal nienawidził hummusu.
W końcu Deidara go wygonił. Nie miał mu tego za złe. Sam dbał o swoje dzieła jak o drogocenne skarby. Nigdy nie pozwoliłby, żeby kręcił się przy nich ktoś z destrukcyjnym usposobieniem Uzumakiego, a taki właśnie dzisiaj był Sasori. Wszystko przez rozmowę pełną aluzji, gorący pocałunek (w porannym pędzie przed pracą Sakura zazwyczaj była mniej wylewna) i niewypowiedzianą obietnice. To nie tak, że każde zbliżenie musiał inicjować, można powiedzieć, że byli pod tym względem równi. Tak samo spragnieni siebie mimo upływu lat. Ale nigdy nic nie planowała, zawsze wchodziła w grę spontaniczność.
Przekręcił klucz w drzwiach. Okolica miała średnią renomę, więc zamykali mieszkanie nawet kiedy któreś z nich było w środku. Nie było potrzeby kusić losu.
Powinna już wrócić, mimo to wnętrze było ciche. Sasori dostrzegł blady snop światła padający przez drzwi ich sypialni. Kiedy wszedł do środka, powitał go obraz tuzina świeczek. W powietrzu wyczuł delikatny cytrusowy zapach. Łóżko zostało pościelone, co było dziwne, bo Sakura nigdy tego nie robiła. Doskonale pamiętał, że dzisiejszego ranka zbyt bujał w obłokach, żeby się tym przejmować.
Ta atmosfera coś mu przypominała. Czy nie tworzył podobnej otoczki, kiedy lata temu przeskoczyli na następny poziom związku? Oczywiście teraz też się zdarzało, że lubił ją zaskakiwać, ale romantyczna natura nie sprzyjała jej pracy do późna i jego duszy perfekcjonisty, kiedy każdy projekt musiał doprowadzić do końca, a dopiero później cieszyć się życiem. Zadowalali się spontanicznym seksem, a wymyślną otoczkę i planowanie zostawiali na wyjątkowe okazję. Oczywiście nie zapomniał o żadnej ważnej dacie. W tym związku to Sakura robiła wielkie oczy i wyjąkiwała niewyraźne slaby, kiedy uświadamiał jej, że tego dnia wypadała ich rocznica, urodziny jej matki albo dzień przeglądu dentystycznego.
Później dostrzegł swoją żonę. Stała w otwartych drzwiach prowadzących do łazienki w komplecie ciemnej bielizny. To już samo w sobie było niespotykane. Lubiła jasne kolory – róż lub biel. Największą fanaberią były czerwone koronki, które jednak, jego zdaniem, nie pasowało do brzoskwiniowej skóry kobiety.
— Zniecierpliwiony? — zapytała, uśmiechając się słodko.
Szczycił się swoja elokwencją i cierpkim jezykiem, jednak teraz umiał tylko przytaknąć w milczeniu. Podświadomie wiedział, że to nie wszystko, co dziś dla niego szykowała.
Podeszła do Sasoriego w kilku krokach. Bose stopy poruszały się niemal bezszelestnie po grubym dywanie. Była tylko kilka centymetrów niższa, więc bez najmniejszego trudu dosięgła jego ust. Pocałunek był obietnicą gorącej, zmysłowej nocy. Przez trzy lata, w których byli aktywni seksualnie, powinien już się nią nasycić w pewnym stopniu, a jednak za każdym razem był równie podekscytowany jak w pierwszych miesiącach związku.
Nagle usłyszał kliknięcie. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że poczuł zimny metal na nadgarstkach. W tej samej chwili został bezceremonialnie popchnięty na łóżko. Wylądował niezgrabnie w pozycji siedzącej.
— Lubisz być panem sytuacji, prawda? Dziś ci to odbieram, kochanie.
Przyjrzał się dłoniom. Miał na sobie kajdanki, ale nie futerkowe, śmieszne, które za kilka dolców można dostać na ebay’u i rozlatywały się przy większej silne. Te wyglądały na prawdziwe. Sasori miał nadzieje, że je kupiła, a nie poprosiła posterunkowego Itachi’ego o użyczenie zapasowej pary. Nie miał problemu z zabawami, ale nie chciał, żeby Hidan się o tym dowiedział i próbował wyobrażać sobie Sakurę w niewłaściwych scenach. Był typem zazdrośnika, chociaż nigdy nie robił jej wyrzutów. Zazwyczaj stawał się chłodny w towarzystwie mężczyzn, którzy odrobinę zbyt długo podziwiali jego żonę.
Och, więc tak chciała się bawić? Nie można było powiedzieć, że zawsze był dominujący, jednak po latach spędzonych wspólnie, wiedział że lubiła być uległa. Czasami jednak przyszpilała go do łóżka albo siadała na jego twarzy i miał cudowny, bezpośredni dostęp do jej cipki. To nie tak, że nie próbowali niczego podobnego wcześniej, ale nigdy nie mieli innych zabawek niż smakowe lubrykanty i wibrujące jajka, których dotyk uwielbiała czuć na swojej łechtaczce.
— Oddaję się w twoje ręce. — Nie potrafił powstrzymać zadowolonego uśmiechu.
Sakura nachyliła się nad nim. Po raz kolejny całując, zaczęła rozpinać pasek jeansowych spodni. Popchnęła Sasoriego na łóżko. Upadł plecami na puchową pierzynę. Zrzuciła jego buty, a w ślad za nimi powędrowała cała dolna część garderoby. Penis stał już w gotowości. Podekscytowany i napalony.
— Unieruchomiony, na wpół nagi. Już mi nie uciekniesz. — Puściła do niego oczko.
Nie miał najmniejszego zamiaru. Obserwował ją spod przymrużonych powiek, kiedy wróciła do otwartych drzwi łazienki. Chwyciła coś. Ciemny kształt. Szelki? Bicz? Chciała posunąć się aż tak daleko? Mogli spróbować, był więcej niż ciekaw czy będzie potrafił połączyć ból z przyjemnością. Na niektórych to działało. Sama Sakura lubiła być gryziona w szyję i kark.
Podniósł się szybko, a przynajmniej starał. Nie miał wolnych dłoni do podparcia, więc zaczął niezgrabnie rzucać się na boki zanim potrafił poderwać się do pozycji siedzącej.
Jego żona miała penisa. Dokładniej mocowała na swoich biodrach uprząż z czarnym, średniej wielkości dildo.
— Na Boga, czekaj…
Zdusił słowa sprzeciwu. Powiedzieć, że sytuacja była niespodziewana to duże niedopowiedzenie. Jakim cudem tak szaleńczy pomysł znalazł się w jej głowie? Wiedział, że musiała maczać w tym palce Yamanaka. Od samego początku czuł, że jest niespokojnym duchem, który namawiał jego żonę do szaleństw. Może nie bezpośrednio kazała jej przelecieć męża straponem, ale podsunęła coś – film lub nowelę erotyczną, w której była zawarta podobna scena.
Miał jej odmówić, powiedzieć, że to nie jego klimaty. Nie miał żadnego epizodu homoseksualnego, nie licząc jednego snu, kiedy wchodził w wiek dojrzewania, ale to nigdy go nie interesowało. W tej chwili dopadła go niepewność. Jeśli się nie zgodzi, to jej ciekawość nie zostanie zaspokojona. Sakura była zbyt oddana, żeby takie coś popchnęło ją w ramiona innego mężczyzny, ale odkąd ją usidlił powtarzał sobie, że nigdy nie zawiedzie swojej żony. W każdej sferze życia. Strach przed niewiadomym powoli przegrywał z męskim ego, które absolutnie musiało ją zadowolić. To nie tak, że pozwalał na wszystko, że każda kocia przybłęda, którą spotkała na drodze, znalazła schronienie w ich mieszkaniu. Znał ją na tyle dobrze, że wiedział, że kot (nawet zwierze tak samodzielne) zostałoby całkowicie pozostawione same sobie, kiedy wpadali w epizody wręcz maniakalnego pracoholizmu. Nie skakali na spadochronie, bo nagle chciała przezwyciężyć strach przed wysokością. Wiedział, że kręci jej się w głowie, kiedy spogląda przez okno z trzeciego piętra. W powietrzu szybko by zemdlała. To jednak było czymś całkowicie innym.
Dostrzegł w jej oczach wahanie i to go złamało. Za nic nie chciał, żeby w przyszłości była niepewna innych, bardziej w jego guście, eksperymentów. Nauczył się, że była przebojowa i odważna, ale kiedy ktoś bliski podcinał jej skrzydła, potrafiła przyjąć to ze sztucznym uśmiechem na ustach i zamknąć się w sobie. Gdyby tylko dała mu czas na psychiczne przygotowanie.
Wziął cichy, głęboki oddech. Była lekarzem, prawda? Musiała wiedzieć jak się do tego zabrać, żeby nie zrobić mu krzywdy.
— Bądź… delikatna?
Och bogowie, brzmiał jak dziewica, która ulega namowom napalonego chłopaka.
— Oczywiście kochanie.
Obsesja, miłość – to nie ważne. Była dla niego wszystkim. Od zawsze wiedział, że ta kobieta będzie jego śmiercią. Miał tylko nadzieje, że jeszcze nie przyszedł na to czas.
haj helouł
OdpowiedzUsuńtak uno to dziękuję za przyjęcie mojego dzikiego zamówienia, mam nadzieję, że chociaż fakt że to sasosaku cię uszczęśliwił XD
jest git, wcale tam nie wymagałam, żebyś opisywała mi od razu segsy, ważne, że jest wspomniane, że sasor to spoko chłop, dilda w tyłku się nie boi XD
"uzumaki był niegroźny" od razu mam przed oczami naruto zza płota, a na płocie, uwaga dobry piesek, można głaskać XDXDXD
nieważne jaki kolor, ważne że koronki, koronki są segzi, koronki supremacy
"Nie miał żadnego epizodu homoseksualnego, nie licząc jednego snu, kiedy wchodził w wiek dojrzewania" SASORI KOCHANY *stawia przed nim flachę* NIE CHCIALBYŚ SIĘ ZE MNĄ TYM SNEM PODZIELIĆ? JESTEM BARDZO CIEKAWA /lennyface/
spoko mordo, to nie może być przypadek, że punkt g facetów znajduje się w dziurze analnej XD hulaj dusza, piekła nie ma, raz w dupę to nie pedał za dziesiątym sie zeruje
tenkju bejbi jeszcze raz za napisanie, lobam mocno <3
Ło pani, zawsze w czas przychodzisz, nawet wołać nie trzeba. Solidna firma, polecam tego użytkownika.
UsuńJa wiem, że dajesz mi sporą dowolność do interpretacji zamówień, dlatego się nie martwiłam. Ale z drugiej strony znam Twoje myśli (tak, te o których teraz pomyślałaś i oblał Cię zimny dreszcz przerażania też :>) WIĘC JESTEŚ ŻĄDNA WSZELKICH SODOMI. Ale nie takie rzeczy z Sayu, dziecino. Zawsze Cię wyroluję xD
Cieszę się ogromnie, że Ci się podobało 😇
to przyciąganie, nie mogę ci się oprzeć 😇
Usuńno ja się nie kryję bejbe ze byłabym chętna mój gust jest wybitny haha hogo hehe ale to nie zmienia faktu że biorę wszystko co dają poza tym kc cię nawet sasusaku bym od ciebie przeczytała chociaz wątpię że się kiedykolwiek pokusisz XD
Zabranie się za komentarz zajęło mi zdecydowanie za długo i bardzo Cię za to przepraszam.
OdpowiedzUsuńDobrze znów czytać Twój tekst. Brakowało mi tych opisów, tych przemyśleń i dostrzegania najmniejistotnych elementów rzeczywistości, które tworzą niezapomniany klimat.
To jak cudownie wybrnęłaś z zamówienia Black jest wręcz nie do opisania. I uważam, że wyszło zdecydownaie lepiej niż jakbyś napisała kolejne sceny :D Podoba mi się jak nabudowałas tu klimat. Wprowadziłaś nas nie tylko w postać Sasoriego ale stworzyłaś zarys Sakury (który sprawia jakbyśmy wręcz ją znali od zawsze i czytali kolejny odcinek większej historii) i nakreśliłaś nam ich związek.
W dodatku wtrącenia na tematy innych postaci - Sasuke, któremu ktoś zapomniał wspomnieć, że nie jest gówniakiem, czy Sakura, która miała różowe włosy niby feminazista, to złoto, które uwielbiam w Twoich zamówieniach i oj jak bardzo mi ich brakowało!
No nie powiem, brakowało mi pisania. Cieszę się, że mój styl, to coś, co lubisz. A napisanie o tym wszystkim bardziej dosłownie, to nie byłabym ja. NIE ZOBIŁABYM TEGO MOJEMU DANNIE
UsuńNo na reszcie coś się pojawiło, skłamałabym pisząc, że nie jestem zaskoczona. Wiedziałam, że z cała pewnością coś opublikujecie, cieszę się, że taką historię.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że z początku zaczęłam się obawiać, co znowu wymyśliła Sakura, jednak koniec końców umiejętnie sobie poradziłaś z tematem. Cały klimat historii był przyjemny. <3