Nie wybiegła z krzykiem. Szła powoli odwróciwszy się do niego plecami. Wydawało się, że podjęła jakąś ważną decyzję.
Chyba ją złamał.
Od samego początku go irytowała. Pochodziła z rodziny cywilów, wiodła spokojne, poukładane życie zwykłej nastolatki. Przynajmniej do czasu, gdy nie poznali się w Akademii. Narzekała na swoją matkę, kompletnie nie przejmując się tym, że on i Naruto byli sierotami, w związku z czym praktycznie od początku musieli walczyć samodzielnie o przetrwanie. W przeciwieństwie do swojej koleżanki z drużyny. Jej największym problemem okazało się gigantyczne czoło, choć on szczerze mówiąc uważał, że po prostu wymyśliła sobie problem. Uchodziła w wiosce za ładną dziewczynę. I doskonale o tym wiedziała. Naruto przecież lgnął do niej niczym pszczoła do miodu. Tutaj też go wkurzała. Nie oczekiwał oczywiście, że Sakura rzuci się blondasowi w ramiona, wręcz tego nie chciał, nawet jeśli ta myśl kotłowała się gdzieś wyłącznie na dnie jego podświadomości. Mogłaby jednak okazywać Uzumakiemu więcej sympatii, nie wywyższać się i zasmakować pokory. Zarozumiała a przy tym gwałtowna Sakura bywała ponad wszelką wątpliwość. Zachowywała się tak wobec każdego poza jednym wyjątkiem.
Nie mógł już patrzeć na to, co ta dziewczyna właściwie wyprawia. Jak uśmiecha się, dokazuje i pyszni. Jak udaje, że wie cokolwiek o życiu. Miał do niej żal, że weszła do ich brutalnego świata ninja praktycznie nieproszona, choć mogła przecież zostać w domu, pójść do normalnej szkoły, a w przyszłości mieć całkiem normalny, przyziemny, bezpieczny zawód. On tego wyboru nie miał. Widok Sakury dzień w dzień bolał go niczym kunai wbity w brzuch. Kunai, którego w dodatku nie mógł wyjąć, bo się wykrwawi. Obserwował ją więc, po części akceptując sytuację, na którą nie miał wpływu. Patrzył na nią z góry, z wyższością, z pogardą, z pobłażaniem. Patrzył na nią tak, jak ona patrzyła na wszystkich innych. Sprawiał Sakurze ból całkowicie świadomie, żywiąc nadzieję, że cokolwiek zrozumie. Wziął na siebie odpowiedzialność stania się jej odbiciem. Nie wiedział do końca dlaczego to robi, jednak jakiś wewnętrzy impuls po prostu mu to kazał. Prychał na nią, odwracał bezczelnie głowę, ignorował. Nigdy nie dał jej tego, czego chciała. To by ją przecież dodatkowo zgubiło.
Ale i tak ją złamał, choć nie pojął tego od razu.
— Sasuke, możemy porozmawiać na osobności? – usłyszał któregoś razu dziewczęcy głos. Drżący, wyraźnie zdenerwowany. Długie, różowe pukle opadły na książkę, którą właśnie czytał, siedząc w konoszańskiej bibliotece.
Podniósł wzrok niechętnie. Sakura, chyba zorientowała się, że znajduje się stanowczo za blisko, bo odsunęła się gwałtownie. Stanęła przed nim przesadnie wyprostowana, jakby chciała sobie dodać animuszu. Zarzuciła kokieteryjnie włosami, choć uczyniła to niezgrabne, sprawiając, że prawie się roześmiał.
— O czym miałbym niby z tobą rozmawiać? – spytał chłodno, odsunął jednak książkę na bok i wbił w nią świdrujące spojrzenie. Skuliła się.
— Wiesz, niedługo jest w Konoha festiwal księżyca i pomyślałam…
— Nie. – przerwał jej zanim zdążyła dokończyć. – Co za dziecinada i kretynizm.
Spuściła wzrok smucąc się wyraźnie. Bała się mu spojrzeć w oczy ponownie. Wrócił do książki, jednak dostrzegł kątem oka jak ze stresu zaczyna wyłamywać sobie palce.
— Idź z Naruto, Jestem pewien, że cię zaprosił – dodał po chwili ciszy.
— Nie chcę z nim iść – od razu odczytał zmianę nastroju. Na samo wspomnienie Uzumakiego zaczynała kipieć złością. – Nie zdziwię się, jak znów zostanie sam. Irytuje przecież każdego.
Prychnął i uśmiechnął się pod nosem.
— Dokonałaś wyboru – wzruszył ramionami. – Ja również. A teraz skończ mi przeszkadzać. – Odpędził ją niczym natrętną muchę.
Nie odeszła. Mimo że nie poświęcał już jej więcej uwagi i postanowił dokończyć rozdział o planowaniu strategii wojennej. Wciąż wyczuwał ją w pobliżu. Sparaliżowaną, znieruchomiałą i zawiedzioną. Co jakiś czas do jego ucha dochodził szelest czerwonej tuniki, gdy nieznacznie się poruszała.
— Co mam zrobić, żebyś mnie polubił, Sasuke? – zapytała spokojnie. Zbyt spokojne jak na nią.
Zaskoczyła go. Poza kręceniem się gdzieś wokół jego orbity, poza rzucaniem to dłuższych, to krótszych spojrzeń nie bywała zbyt wylewna. Przynajmniej nie słownie. Odbierał ją raczej jako nieszkodliwą dla niego, małą dziewczynkę. Oczywiście nie chciał, żeby sobie coś pomyślała, więc zachował kamienną twarz. Od masakry klanu oraz ucieczki Itachiego przychodziło mu to dość łatwo.
— Jesteś irytująca. Bezczelna. Bezużyteczna. Naprawdę tego nie widzisz? – słowa zimne jak lód opuściły jego krtań szybciej, niż zdążył się na tym zastanowić.
Wzdrygnęła się. Najpierw jeden raz, a potem drugi i kolejny. Płakała. Łzy zaczęły płynąć wartkim strumieniem, choć widział, że nastolatka stara się zrobić wszystko, żeby to powstrzymać. Nie wydawała przecież dźwięków. Emocje targały nią bezgłośnie, jakby wstrzymała oddech. Uchiha bał się przez krótką chwilę, że się udusi.
— Jesteś cywilem, nie pasujesz tutaj. Nawet się nie starasz. Jesteś żałośnie słaba. Weź się wreszcie za trening, jak na ninja przystało – dodał, patrząc na nią bez wyrazu.
Wciąż drżała. Widział jak zaciska pięści z niemocy po czym szybko i niedokładnie wyciera policzki, zostawiając na nich intensywnie różowe ślady. Nie odezwała się więcej do niego, ale zobaczył wówczas w jej spojrzeniu ogień. Ogień, którego nie ujrzał nigdy wcześniej. Mimowolnie wzdrygnął się.
Nie wybiegła z krzykiem. Szła powoli odwróciwszy się do niego plecami. Wydawało się, że podjęła jakąś ważną decyzję.
***
Kolejne dni wydawały się nie różnić niczym od pozostałych. Przez jakiś czas nie mieli przydzielonych żadnych nowych misji, więc Sasuke trenował w odosobnieniu, chodził do biblioteki, uczył się i generalnie próbował nie zwracać niczyjej uwagi. Kiedy jednak przyszedł wreszcie czas zgrupowania i znalazł się na umówionym moście, zrozumiał czego mu brakowało.
— Sakura-chan, co się stało z twoimi włosami?! – krzyk Naruto poniósł się tak bardzo w dal, że aż zapiszczało mu w uszach.
— Zamknij się, Młotku – syknął, Sasuke krzywiąc się w kierunku kolegi.
Wtedy ją zobaczył. Dziwnych okazało się właściwie kilka rzeczy. Zrozumiał, że od spotkania w bibliotece ani razu jej nie widział, choć zawsze kręciła się gdzieś w pobliżu. Poza tym, gdy zerknął na dziewczynę wyglądała zupełnie inaczej niż zawsze.
Różowe kosmyki nie sięgały nawet do ramion. Opaska ninja, dotychczas gdzieś schowana, zdobiła teraz dumnie czoło Haruno. Długa, dziewczęca tunika została zastąpiona przez praktyczną czerwony bezrękawnik zapinany na zamek błyskawiczny. Na nogach miała za to militarne, ciemne spodenki przed kolano. Ani śladu wcześniejszej spódniczki z podszewką. Jakby tego było mało nosiła teraz wyższe, sztywniejsze buty, które miły za zadanie perfekcyjnie stabilizować kostki. Sasuke czytał o nich, w jednym z podręczników militarnych.
— Cześć Naruto – uśmiechnęła się do niego delikatnie, machając jednocześnie na przywitanie. — Spokojnie, nic się z nimi nie stało, po prostu doszłam do wniosku, że mi przeszkadzają. A co? Źle wyglądem?
— Wyglądasz super, Sakura-chan! – Naruto się jeszcze bardziej rozpromienił i uniósł kciuk w górę.
Dziewczyna znów się do niego uśmiechnęła, co nie zdarzało się chyba nigdy wcześniej. Lekko speszona przejechała dłonią po włosach. Nie czuła się w nich raczej swobodnie.
Nie wyglądała super jak twierdził Naruto. Gdy tylko się do nich zbliżyła, od razu zauważył, że ma cienie pod oczami, gdzieniegdzie na ciele czaił się siniak, a całościowo była wręcz wykończona. Musiała ostro dawać sobie do wiwatu, co Uchiha przyjął z niemałym zdziwieniem.
Podskórnie czuł, że to wszystko co zrobił odbije mu się czkawką, ale wolał na razie milczeć.
***
Kiedy przybył Kakashi okazało się, że misje mają w sumie dwie. Ku jego rozczarowaniu pierwsza polegała na złapaniu stada kotów (naprawdę nie rozumiał dlaczego kobiety z Konohy, szczególnie te starsze, uwielbiały otaczać się całymi stadami futrzaków). Drugie zadanie zdawało się już zdecydowanie bardziej ciekawe. Mieli czatować na złodzieja pod jedną z bogatszych konoszańsich rezydencji, a to znaczyło, że była dziś szansa na walkę z nowymi przeciwnikami. Od razu krew zaczęła buzować mu w żyłach.
Sakura jednak zachowywała się dziwnie. Rozmawiała praktycznie tylko z Naruto i Kakashim, a gdy w trackie pierwszej misji gruby, pręgowany rudzielec leciał właśnie prosto na twarz blondasa z wystawionymi szponami, szybkim ruchem ręki zgarnęła kocura pod pachę.
— Osłaniam cię, Naruto – oznajmiła zdyszana. Jej ciało było tak wyczerpane, że Sasuke był pewien, że Sakura zaraz upuści kota, którego złapała.
— Sakura! Dziękuję! Nienawidzę tych futrzaków – zawodził wyraźnie zachwycony, że znalazł się w centrum zainteresowania koleżanki.
Cała ta scena była dla Sasuke czymś tak niespodziewanym, że całkowicie stracił resztki czujności. Nagły kująco—rwący ból w łydce sprawił, że walczył z ochotą klęcia na cały głos.
— Cholera jasna, głupi kocur! – syknął po czym oderwał czarnego kota od siebie, a że był wściekły, zrobił to wyjątkowo niedelikatnie.
Dwie czerwone stróżki krwi zaczęły płynąć w dół nogi, brudząc mu przy okazji buta. Był pewien, że po całym tym zdarzeniu będzie miał pamiątkę w postaci paskudnej blizny. Podniósł powoli wzrok. Sakura starła kilka metrów od niego, wypalając mu dziurę w klatce piersiowej. Widziała z pewnością tego kota, a mimo to nie ostrzegła go, nie mówiąc o ruszeniu na ratunek. Przez moment był pewien, że dziewczyna uśmiechnie się triumfalnie, ale ona po prostu stała zobojętniała. Czas jakby się zatrzymał.
— To już prawie wszystkie – znudzony głos Kakashiego, który akurat wyłonił się z krzaków po lewej z kociakiem na rękach, wyrwał go z zamyślania.
Gdy Sasuke ponownie spojrzał w stronę Sakury już rozmawiała o czymś z Uzumakim. Młotek wyraźnie tryskał szczęściem, zupełnie jakby zapomniał o wcześniejszym zachowaniu Sakury. Chyba zapraszała go na festiwal księżyca, bo chłopak znów coś krzyknął z radość.
Bezczelna dziewucha. Taka irytująca.
— Jak złapiecie ostatnie dwa, przyjdźcie do punktu zbiórki i nie zapomnijcie zawiązać im wstążek na łapach – Kakashi poprawił opaskę na oku i oddalił się, najwyraźniej nieświadomy, że w ich drużynie coś się zmieniło.
Gdy skończyli i zaczął zbierać się właśnie do domu, żeby odpocząć przed wieczornym czatowaniem na złodziejów, dosłyszał kolejną rozmowę swoich kompanów.
— Ej, Naruto, jesteś może głodny? Mam ogromną ochotę na porządną miskę ramenu Ta misja była ciężka, a czeka nas kolejna.
— Sakura… zapraszasz mnie? – Naruto nie krył zdziwienia. Głos, który dotarł do uszu Sasuke był bardzo niepewny. Lekko drżący.
— No… tak – Sakura sama brzmiała na dość zawstydzoną. Choć Sasuke stał teraz do nich plecami, mógł przysiąc, że pewnie dziewczyna wyłamuje sobie palce. – Wiesz… ja… chyba powinnam cię przeprosić. Nie. Na pewno powinnam.
— Co ty… — wydobyło się tylko z ust Uzumakiego.
— No to jak? – zabrzmiała już zdecydowanie bardziej wesoło i lekko. – Jesteś głodny? Ja stawiam!
— Sakura-chan, ale czadersko! – krzyknął żywiołowo blondyn. – Sasuke, idziesz z nami? – usłyszał nagle.
Nie mógł powstrzymać chęci odwrócenia się. Sakura znów przybrała pozę całkowicie obojętnej. Nie potrafił nic wyczytać z jej mimiki. Nie odzywała się też, choć przez jakiś czas pozostawali w całkowitej ciszy. Narto wglądał, jakby nic lepszego miało go już w życiu nie spotkać. Sasuke walczył z chęcią zaśmiania się.
Nie wiedział jaki Sakura ma plan w związku z tak nagłą zmianą sposobu bycia. Nie chciał jej jednak przeszkadzać, bo ciekawiło go, co też przyniesie przyszłość. Nawet jeśli Haruno wciąż pozostawała irytująca, choć z całkowicie innego powodu niż dotychczas.
— Nie, dzięki. Mam coś ważniejszego do zrobienia.
Sakura milczała. Naruto z kolei nie namawiał go już dłużej. Chyba postanowił wykorzystać swoją szansę, jakakolwiek by ona nie była. Choć mimo zaistniałej sytuacji Uchiha, wątpił w szanse powodzenia blondasa. Sakura nie była raczej na tyle głupia, żeby bawić się w udawane związki. Chciała mu przecież tylko dopiec, prawda?
***
Sasuke nienawidził być olewany i ignorowany. Zrozumiał to tym bardziej, gdy na drugiej misji, dużo już niebezpieczniejszej, wciąż zgrywała niedostępną i wyraźnie nie zależało jej na współpracy. Przypominała mu wówczas Itchiego, który zawsze udawał, że nie ma dla niego czasu. Atencja różowowłosej okazała się remedium na tego typu bolączki, czego wcześniej nie zauważył, a czego brak obecnie strasznie mu doskwierał.
Przypominając mu znienawidzonego brata, z miejsca sklasyfikował ją jako niereformowalną i irytującą do kwadratu. Gniew w jego dwunastoletnim ciele zaczął palić mu żyły. Bezczelna dziewczyna.
Złodzieje wreszcie się zjawili, żeby zaatakować posiadłość. Było ich aż czterech. Akurat po jednym dla każdego. Nie wierzył jednak, żeby Sakura zrobiła coś poza staniem i wołaniem o pomoc pozostałych. Nie mogło to przecież zajść aż tak daleko, Sasuke skoncentrował się wiec maksymalnie i obiecał sobie, że będzie miał na nią oko. Kiedy uratuje sytuację i będzie już po wszystkim, Sakura z pewnością spali się ze wstydu, a następnie go przeprosi.
Uaktywniony sharingan, czakra pulsująca w całym ciele, pełna uwaga, ruchy przeciwników jakby w zwolnionym tempie. Miło pieszczący i ogrzewający usta ogień, gdy korzystał z klanowej techniki. Z pewnością był ninją i czuł się świetnie w tej roli. Stając się coraz silniejszy, bardziej zmotywowany z pewnością pokona swojego brata Itachiego. Jeszcze tylko kilka lat.
— Sakura, absolutnie rządzisz! – usłyszał gdzieś przy uchu krzyk Naruto. Całkowicie wyrwało to Sasuke z bojowej immersji.
— Możesz się nie drzeć, młotku? – parsknął zniecierpliwiony i rzucił Uzumakiemu wściekłe spojrzenie.
Zerknął jednak w kierunku, na który wskazywał jego towarzysz. I całkowicie oniemiał. Nie wiedział tylko czy bardziej z zachwytu czy przerażenia.
Sakura idealnie wykorzystywała dostępne uksztaltowanie terenu oraz najlepszą w ich drużynie kontrolę chakry. Wspinała się na drzewa do odpowiedniej wysokości, aby następnie uwolnić całą chakrę ze swoich stóp i odbijać się od sztywnej, twardej, szorstkiej kory niczym od najlepszej trampoliny. Susy jakie wykonywała były niebywale długie. Walczyła tylko z jednym ninją, ale co chwila wbijała w niego kunai, drażniąc go niczym natrętna mucha. Sasuke nie wiedział ile razy to zrobiła oraz ile wykonała cięć, bo w dość szybkim tempie przeskakiwała z jednego drzewa na drugie, co chwila zmieniając pozycję. Oczywiście widział ją swoim sharinganem, lecz było to tak niecodzienne zjawisko, że zamarł na chwilę.
Coś jednak nie dawało mu spokoju. Sakura była przecież wyczerpana i nie było choćby cienia szansy, że zdołała się tak szybko zregenerować. Dałby sobie rękę uciąć, że po walce w ogóle nie będzie w stanie się ruszać, bo sforsuje wszystkie mięśnie. Albo upadnie jeszcze wcześniej.
Klnąc pod nosem, opuścił swojego rywala i zostawił go do zabawy dla Naruto. Co jak co, ale młotek umiał walczyć. Szczególnie mając w sobie ogrom czakry od lisiego demona.
— Co ty chcesz udowodnić i komu?! – krzyknął, skacząc w jej kierunku. Przyczepił się podeszwami do drzewa, choć nie czuł się z tym tak pewnie jak Haruno, po czym wystrzelił kulę ognia w przeciwnika. Głośne wrzaski wypełniły rozległy teren posesji.
A Sakura zaczęła syczeć jak rozdrażniona, sprowokowana kotka.
— Sugerujesz, że nie dałabym rady?! – krzyknęła pierwszy raz w życiu wprost na niego. Była wściekła, ale też wyczerpana. Sasuke patrząc na nią z bliska, wiedział już, ze miał rację. W głębi duszy poczuł ulgę, że jednak zainterweniował.
— To właśnie sugeruję – powiedział spokojnie, ale stanowczo karcąc ją przy okazji. – Dziwię się, że Kakashi nie zwrócił ci dzisiaj uwagi.
— Obserwujesz mnie? – zdawała się autentycznie zaskoczona. – No proszę, kto by się spodziewał – dodała, choć nie wyczuł pod spodem żadnego triumfu. Sine worki pod oczami kunoichi przybrały iście złowieszczy wygląd oświetlane przez światło księżyca. Poczuł też, że ciężko oddycha.
— Trudno cię nie obserwować, kiedy robisz jeszcze większe głupoty – skwitował tylko, uśmiechając się do niej pobłażliwie.
Nie chciał wdawać się w dalszą dyskusję, a być może nie mógł. Gdy wypowiedział ostatnie zdanie, wyczuł, że traci przyczepność.
Cholera. Sakura z tą swoją kontrolą chakry naprawdę zachwycała. Robiła z nią co chciała praktycznie od zawsze i nawet wówczas gdy była ogromnie przemęczona.
Irytowała go.
Wrócił do walki, chcąc oczyścić umysł. Okazało się to jednak niebywale trudne. Różowe włosy, choć już znacznie krótsze, niż te, do których przywyknął, co chwilę migały mu w zasięgu wzroku. Do tego Kakashi gdzieś znikł. Sasuke w ogóle nie kojarzył, żeby mężczyzna brał udział w potyczce. Pewnie chował się gdzieś wśród drzew ze swoją zboczoną książeczką, gotów interweniować dopiero, gdy zaczną się wykrwawiać. Na ogół to doceniał, ale teraz czuł jedynie złość. Czy Hatake naprawdę nie widział, co się działo z Sakurą? Czyżby aż tak jej nie dostrzegał? Uchiha uznał to za nieodpowiedzialne, nawet jak na ich dziwnego mistrza.
Upadła i to aż dwa razy. Był jednak zbyt daleko, żeby zareagować. Za pierwszym razem przeturlała się zwinnie po trawie, aby w następnym ruchu kopnąć przeciwnika z całej siły w brzuch. To musiało boleć. Jej nowe buty do walki były znacznie solidniejsze i cięższe, choćby od jego własnych. Za drugim razem dostrzegł ledwie jak zasłania się rękami leżąc na boku, na szczęście Naruto wybiegł przed nią, po czy unieruchomił przeciwnika rasenganem,
To była długa noc. Dłużyła ona się zdecydowanie bardziej niż reszta misji, ale na szczęście bezpiecznie ją ukończyli. Kakashi nie musiał wkraczać do akcji. Wszyscy żyli, choć w wyraźnie odmiennym stanie. Naruto zregenerował się praktycznie od razu i ledwie po ostatnich słowach Hatake, dotyczących zrealizowanego zadania, zaczął krzyczeć mu coś do ucha. Sasuke za to czuł dość silny ból mięśni i ogólne wyczerpanie, ale bez problemu utrzymywał się na własnych nogach.
Sakura chwiała się za to wyraźnie. Zbyt mocno jak na jego gust. Klnąc pod nosem, pobiegł w kierunku dziewczyny, aby praktycznie w ostatniej chwili chwycić ją rękami zupełnie nieprzytomną.
— Sakura! – zreflektował się Naruto. – Co ci jest?! – podbiegł do nich niemal w podskokach. – Ona zemdlała!
— Jest zmęczona – burknął Sasuke. – Swoimi krzykami jej nie pomożesz – dodał, poprawiając lekko chwyt. Będąc nieprzytomną sprawiała znaczenie znacznie cięższej.
— Spokojnie Naruto – podszedł do nich Kakashi. – Sakura…. dojdzie do siebie. Po prostu trochę trenowała.
On wiedział?! Prychnął w duchu Sasuke. Z jednej strony dość logicznym było, aby jonin jego rangi nie pozostawał ślepy na takie oczywistości, z drugiej jednak poczuł się zawiedziony, że Kakashi w ogóle nie zainterweniował. Sakura była dziewczyną, cywilem, który zwyczajnie do nich nie pasował. Ta perspektywa nie potrafiła opuścić jego głowy. A jednak postanowiła mu udowodnić, że się mylił. Nie dość, że wzięła jego słowa do siebie, to jeszcze pokazała się z dobrej strony.
Nieprzytomne ciało, ciążyło mu coraz mocniej. Zachwiał się.
— Ale klawo – usłyszał głos zachwyconego Naruto. – Sakurcia jest coraz silniejsza.
— Daj mi ją – polecił Kakashi i zanim Uchiha zdążył jakkolwiek zareagować, mistrz wziął ją w swoje ramiona. – Gratulację wykonania zadania. Dostaniecie wysoką nagrodę.
— Ta – mruknął, patrząc gdzieś w dal. Myślami był już zupełnie gdzieś indziej.
Spojrzał na jej bezwładne ciało. Część z różowych kosmyków opadła na twarz. Oddychała bardzo powoli i miarowo. Coś w nim bardzo chciało odgarnąć włosy Haruno za ucho. Oczywiście tego nie zrobił. Myśl opuściła jego umysł tak szybko jak się pojawiła.
***
Sakura skończyła w szpitalu. Nie było to co prawda nic poważnego, ale ówczesna doktor departamentu medycznego postanowiła, że chce mieć Sakurę na obserwacji. Razem z Naruto odwiedził ją dopiero trzeciego dnia. Oczywiście za namową blondyna. Nigdy nie przyznałby się, że sam o tym myślał, choćby przez chwilę. Całe to wydarzenie nie było na jego młodzieńcze nerwy. Jednak, gdy tam dotarli okazało się, że Haruno już tam nie ma. Nie wypisała się, najprawdopodobniej uciekła przez roztrzaskane w drobny mak okno. Pielęgniarki oraz asystentki kipiały złością i ciągle coś fukały pod nosem.
Przeprowadził długą rozmowę z kumplem. Na początku udawał, że go to w ogóle nie obchodzi. Jednak im więcej casu mijało, tym bardziej się angażował w całą sprawę. Szukał ją w całej wiosce, czując, jak zaczyna mu doskwierać ból głowy. Mimo to wierzył, iż musiała znajdować się gdzieś w pobliżu.
— Jesteś niesamowicie irytującą dziewuchą – wyrzucił z siebie wreszcie, gdy ją znalazł. – Długo zamierzałaś udawać, że nie żyjesz? – podparł się pod boki, niezwykle zadowolony z siebie.
— Nie planowałam tego – wydyszała, nie przerywając uderzania z całą mocą w pobliski pieniek naprzeciwko. Okazał się już mocno rozkruszony, gdy tylko niego spojrzał. – To już nie można trenować? – fuknęła ze złością, dając drzewu następnego, solidnego kopniaka.
Znajdowali się dość sporo kilometrów poza Konohą. Otaczało ich praktycznie puste pole. W powietrzu dało się wyczuć wysuszone powietrze, które było regularnie wypalane przez bezlitosne, gorące słońca pobliskiej pustyni. Znajdowali się oboje niemal przy granicy kraju wiatru.
Pot ściekał jej po twarzy. Pozostawiał ślad pod niewielkim acz kształtnym jak na ten wiek biustem, ściekał strumieniem po wysportowanych, młodzieńczych nogach. Zlepiał krótkie kosmyki różowych włosów. Tak wyjątkowych, jakich nie posiadał nikt inny. A dodatkowo Sakura obdarzała go spojrzeniem pełnym nienawiści oraz niewypowiedzianego na głos wyzwania.
— Można, ale powinnaś chociaż uprzedzić – odpowiedział, wkładając dłonie w kieszenie swoich wojskowych spodenek.
Prychnęła nawet na niego nie patrząc.
— Nie mów, że się przejąłeś – wydyszała. – Zawsze sprawiasz wrażenie, jakbyś wszystko wiedział najlepiej – wypowiedziała z goryczą, nie przerywając serii uderzeń.
— To znaczy? – zmarszczył czoło w zamyśleniu, podchodząc do Haruno trochę bliżej niż dotychczas.
— Moja matka jest ohydną raszplą. Alkoholiczką z zapędami sadystki. I to ona rozkazała mi iść do Akademii ninja pod groźbą wyrzucenia z domu – powiedziała praktycznie na jednym wydechu. – Ale oczywiście ty i Naruto macie gorzej, bo nikt wam nic nie kazał – dodała z goryczą. Uderzyła pieniek tak mocno, jakby to on wyrządził jej krzywdę. Odłamek kory odprysnął tak mocno, że najpewniej trafiłby jej do oka, gdyby się nie uchyliła. – Mojej mamie jest obojętne czy zginę czy nie. Przynajmniej odkąd ojciec się wyprowadził i wyjechał.
— Nie wiedziałem – wydusił z siebie mechanicznie. Ciężko było na to jakkolwiek zareagować. – Nigdy o tym nie mówiłaś.
— A pytałeś? – wypluła wściekła po czym zaśmiała się ironiczne. – Nigdy nie mogłam z wami konkurować, więc nawet nie próbowałam.
— Porozmawiaj z Kakashim.
Zaśmiała się głośno, dźwięk ten wbił się w jego ciało niczym szpilki. W niczym nie przypominało to standardowej wesołości Sakury. Zamiast tego dopatrzył się tam nutki szaleństwa pomieszanego z pobłażliwością.
— Może jakbym była cywilem…– przerwała na chwilę ćwiczenia, aby wytrzeć pot z czoła – …to coś by to dało. Ale jestem ninja, więc każdy będzie miał to w czterech literach. Tobie ktoś pomógł, gdy zostałeś sam? Z dorosłych?
Zamilkł na chwilę, choć tak naprawdę nie musiał się nad tym zastanawiać ani przez moment. Oczywiście, że mu nie pomagano. W tym świecie, w tych czasach i okolicznościach trzeba było stać się jak najtwardszym, a najlepiej najmocniejszym ze wszystkich. I nie tyczyło się to wyłącznie zdrowia fizycznego.
— Nie – odpowiedział, lekko odwracając wzrok. Nie potrafił jednak długo na nią nie spoglądać
— No właśnie – przyznała spokojnie Sakura. Patrzyła się na to biedne, zmaltretowane przez nią drzewo bez żadnych emocji. – Trzeba żyć dalej. Po prostu.
— Powiedz chociaż Naruto – wydukał, nie wiedząc właściwie co innego mógłby powiedzieć. – On się bardzo martwi.
— Wiem – zwiesiła głowę pełna wewnętrznego poczucia winy. – Tak naprawdę się zgrywałam – przyznała ze smutkiem. – Lubię tego głupka.
Kiwnął głową z pełnym zrozumieniem.
— Ale zawsze miałam do Naruto żal, że potrafi się śmieć, cieszyć, a przy tym skakać w podskokach z racji powodzenia, choć cały świat dookoła nas nieodwracalnie przemienia się w gruzy.
Aż za bardzo wiedział co ma na myśli. Mimo że Sasuke starał się wspierać Uzumakiego z racji podobnego położenia, niejednokrotnie mijało się to z celem. Naruto zachowywał się jak ktoś absolutnie samowystarczalny, niepotrzebujący pomocy. Pozorował od samego startu na zbawiciela świata, którym niewątpliwie zostanie. Skrajna rozbieżność charakterów w zespole okrutnie drażniła Uchihę. Ciężko dostosować się do takiego swoistego indywiduum. Nawet jego sensei nie raczył wpisywać się w jakiekolwiek kanony normalności.
— To irytujący, nadpobudliwy młotek – przyznał, czując z pewnością, że w Sakurze nie ma dawnej wyższości i poczucia bycia lepszą. – Wrócisz ze mną do wioski, prawda?
— Tym razem tak – obiecała i podbiegła do niego szybko. Stając wysoko na palcach, złożyła na ustach Uchihy delikatny, niewinny pocałunek.
Cały zesztywniał, a mimo to nie odepchnął jej. Ta dziewczyna nie bała się już niczego. Podjęła decyzję i zrobiła to całkowicie bez jego udziału.
— Tym razem? – wychrypiał, walcząc wciąż z szokiem wywołanym przez jej śmiałość. – Skończ być irytująca.
Zaśmiała się perliście, spoglądając na niego wesoło. W jej oczach dostrzegł figlarny błysk.
— To się nigdy nie zmieni Sasuke – stwierdziła, choć w jej kształtnych, lekko rumianych ustach zabrzmiało to niczym obietnica.
***
Nienawidził jej. Najpierw zgrywała słodką, niedoświadczoną idiotkę z cywilnej rodziny, aby następnie w przeciągu kilku tygodni stać się wytrenowaną ninją. Kolejne misje z nią u boku okazały się czymś więcej niż przyjemnością. Tym bardziej, że od spotkania przy granicy z krajem wiatru w ogóle nie wydawała się speszona, choć on za każdym razem, gdy miał tę scenę przed oczami, zalewał się imponującym rumieńcem.
Naprawdę czuł, że on, Naruto oraz Sakura stali się dobrze zgranym organizmem, choć po drodze wymagało to kilku poprawek. Zrobili wspólnie jeszcze kilka misji. Przed każdą z nich ustalali wstępną strategię działania. Uzgadniali kto kogo osłania oraz przez jaki okres czasu. Było naprawdę przyjemnie. Co jakiś czas wychodzili też na ramen, ku wielkiej uciesze Naruto. Próbowali nawet wielokrotnie zajrzeć Kakashiem pod maskę, choć ostatecznie nigdy się to nieudało. Nie żeby akurat Sasuke na tym zależało w życiu. Co to to nie. Nie chciał po prostu, żeby Sakura i Naruto marudzili, a przynajmniej tak sobie wmawiał.
Pewnego dnia jednak Haruno znów wzbudziła w nim silny niepokój. Po jednej z misji dała Naruto całusa w policzek. Zrobiła to przy wszystkich. Jego zaciągnęła za to już później w ustronne miejsce i wpiła się w usta niesamowicie desperacko.
— Nie rób tak – warknął zirytowany, odpychając ją delikatnie. – Co w ciebie dzisiaj wstąpiło, Sakura?
Nie był przyzwyczajony do bliskości kobiet, a już szczególnie ładnych, choć pogubionych dziewczyn. Gorąc zalał jego ciało w zastraszającym tempie. Bał się, że wygląda jak ostatni idiota.
— Przepraszam – mruknęła pod nosem. Jej spojrzenie pozostawało tajemnicze i nieodgadnione. Trochę rozbiegane jakby się czymś stresowała. – Musiałam to zrobić – stwierdziła, a następnie uciekła. Zrobiła to tak szybko, że już jej nie złapał, choć próbował odruchowo chwycić nadgarstek.
Wrócił na miejsce zbiórki. Zaobserwował, że Hatake bacznie przygląda się swojej uczennicy. Jednak nie wygłosił żadnego komentarza. Też wydawał się bardziej pogrążony we własnych myślach niż zazwyczaj. Co jakiś czas nerwowo poprawiał opaskę ninja na oku.
Całą drużyn rozstali się niebawem, choć młoda dziewczyna o różowych włosach nie opuszczała jego myśli niemal cały dzień. Po powrocie do domu zjadł szybki posiłek, trochę potrenował w samotności, a następnie spróbował zrelaksować się, oczyścić umysł i przygotować do snu. Mimo odegrania całej wieczornej rutyny, nie potrafił zasnąć. Po kilku godzinach bezsilnego przewracania się z boku na bok, zrozumiał, że dziś przyszła pora na pełnię księżyca. Bardzo ją lubił. Mimo że zazwyczaj nie dawała mu spać spokojnie, przywodziła na myśl oczyszczenie oraz spokój. Z pewnością wolał księżyc od słońca w pełnym rozkwicie.
Wciąż jednak waliło mu serce. Zupełnie tak jakby próbowało wyrwać się z jego młodzieńczej piersi. Początkowy spokój zamienił się w kującą, upierdliwą irytację. Coś było wyraźnie nie tak jak powinno. Nawiedzały go złe przeczucia i boleśnie doskwierały w lewym boku.
Niewiele myśląc ubrał się z powrotem w strój ninja i wyszedł na rześkie powietrze. Droga przez Wioskę Liścia okazała się pięknie oświetlana przez wielki, jasny księżyc. Ruszył przed siebie. Zimny wiatr co chwile targał jego ubraniami oraz włosami. On jednak czuł, że bez tej przechadzki nie zaśnie. Dookoła pozostawało cicho i spokojnie, w ogóle nie wpadał na ludzi. Tylko raz na jakiś czas do jego uszu dochodził szum wiatru.
Gdy jednak dotarł do bramy, coś wyraźnie przykuło jego uwagę. W polu widzenia mignął jakiś szczupły, niewielki cień. Doszedł go odgłos kroków. Tych niezwykle charakterystycznych, wywołanych przez ciężkie, twarde i zabudowane buty bojowe z najwyżej półki.
— Sakura – wypowiedział w przestań w akompaniamencie ostrego wiatru i mocnego światła księżyca. – Jesteś gdzieś tutaj?
— Tak – westchnęła ciężko. Je głos był pełen bólu i rezygnacji. Nie widziała sensu, żeby się przed nim ukrywać. Dość szybko odnalazł ją wzrokiem, gdy wyszła spomiędzy szumiących, czarnych jak noc i gęsto zbitych drzew.
— Co tutaj robisz? – zdziwił się i uniósł brew. Zaraz potem schował lekko skostniałe dłonie do kieszeni spodenek. Dzisiejsza noc okazała się niebywale zimna. Poza tym miała w sobie coś mrocznego i tajemniczego.
— A ty? – odpowiedziała słabo.
Przyjrzał się jej dokładniej. Dzięki księżycowi dostrzegł wszystko dość wyraźne. Poza standardowym strojem, który dumnie nosiła od kilku tygodni, na plecy miała zarzucony plecak podróżny. Okazał się wypchany całkowicie po brzegi. Na tyle, że ledwo się domykał. Sakura zdjęła także opaskę ninja Liścia ze swojego czoła. Spoglądała na niego ze smutkiem, jakby zupełnie nie chciała, żeby się tu znalazł.
— Postanowiłem wyjść na spacer. Ty za to uciekasz z wioski – Sasuke nie zapytał i dobrze o tym wiedziała. Raczej stwierdził fakt. – Dlaczego?
Milczała przez dłuższą chwilę. Spuściła głowę zawstydzona. Był niemal pewien, że przygryza wargi, zastanawiając się co odpowiedzieć. Zauważył gęsią skórkę na jej ramionach. Wiatr wiał coraz mocniej. Nie miał jednak żadnego okrycia, którym mógłby się podzielić. Stał więc bez ruchu, czekając na to co zrobi Sakura.
— Tsunade Senju – wydusiła wreszcie. – Mogłaby mnie trenować, muszę ją tylko odnaleźć.
— Kto ci o niej powiedział? – spytał spokojnie. – Uważasz, że znalezienie tej kobiety będzie proste?
— Mistrz Kakashi. Lekko o niej napomknął, gdy prosiłam go o radę dotyczącą treningu. Stwierdził, żebyśmy się doskonale uzupełniały. Sam sensei nie nauczy mnie zbyt wiele, już się z tym pogodziłam — w jej głosie mimo wszystko wyłapał gorycz. – Pewnie będę szukała jej wiele tygodni, ale myślę, że warto – posłała mu nieustępliwe, płomienne spojrzenie wojowniczki. Niemal takie samo, jak wtedy w bibliotece. Wiele tygodni temu.
— Mówiąc, że jesteś słaba i bezużyteczna nie liczyłam na to, że schowasz głowę w piasek – wypalił zimno, po czym przybrał buńczuczną, pewnie siebie pozę.
— Co takiego? – zapytała. Nie kryła wcale złości. Widział jak jej oczy rozszerzają się w zaskoczeniu, a twarz tężeje.
— Porzucasz przyjaciół. W imię czego? Dobrze wiesz, że Naruto poryczy się jak małe dziecko albo nie daj boże będzie pędził za tobą, żeby sprowadzić z powrotem.
— Chcę stać się silniejsza – odparowała i zacisnęła stanowczo pięści. – Nie chcę, żebyś mnie powstrzymał.
— Będę cię powstrzymywał, bo to moja wina.
Zatrzymała się wpół kroku. Po raz kolejny posłała mu zaskoczone spojrzenie dużych, zielonych oczu. Wydawała się kompletnie zdezorientowana.
— Przepraszam – powiedział, choć przyszło mu to z ogromnym trudem. Pierwszy raz w życiu użył tego słowa i wydało mu się ono niesamowicie obce. Skrzywił się mocno, czując się jakby było zatrute, a jednocześnie modlił się, żeby tego akurat nie zauważyła.
— Czemu ty zawsze wszystko utrudniasz? – spytała z pretensją. Niemal krzyknęła. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy. – Zostanę i co dalej? Nie ma mnie kto trenować.
— Możesz trenować z Naruto – odpalił niemal natychmiast. – No i możesz też…. ze mną – spojrzał na nią możliwe jak najbardziej życzliwe, choć uśmiech w takiej sytuacji nie wchodził w grę. Tym bardziej, że sam lekko speszył się złożoną propozycją.
— Dlaczego nagle zaczęło ci na mnie zależeć? – spytała dość logicznie. Zaraz potem otarła spływające łzy wierzchem dłoni.
Dobrze wiedział, że nie chciała, aby je oglądał. Stała się zbyt waleczna. Zbyt dumna. Od kiedy zwierzyła mu się w temacie swojej mamy jeszcze bardziej to rozumiał i akceptował. Odwrócił delikatnie głowę, żeby mogła doprowadzić w spokoju do ładu.
— Zmieniłaś się – przyznał szczerze. – Nie odchodź. Nie teraz, gdy wszystko zaczęło odnajdywać swoje właściwie miejsce.
— Co masz na myśli? – spytała spokojnie, aczkolwiek wyczuł pod spodem drapieżną nutę. Jej oczy pociemniały.
Szybkim ruchem znalazł się za plecami dziewczyny. Na ułamek sekundy użył sharingana, aby mieć pewność, że na pewno go nie ubiegnie. Kątem oka dostrzegł szok na twarzy Haruno. Nie spodziewała się tego.
— Sakura, dziękuję.
Widział jak sztywnieje, gdy jego ciepły oddech dotarł do jej ucha. Na ramiona wstąpiła nowa gęsia skórka. Oczy rozszerzyły się ponownie, a różowe kosmyki targane nocnym wiatrem lekko łaskotały go w nos.
— Dziękuję, Sasuke – odparła i choć nie widział jej twarzy, był niemal pewien, że się uśmiecha.
— Wrócisz ze mną, prawda? – spytał dla pewności, gotów zatrzymać ją własnymi rękami, gdyby zaszła taka konieczność.
— Tym razem tak – odparła z nutką wesołości.
On też się uśmiechnął, przypominając sobie przy okazji ich wcześniejszą rozmowę.
***
Trzeci Hokage zmarł kilka miesięcy później. Pamiętał, że wiele osób płakało rzewnie. W dniu pogrzebu nad Konohą rozpętała się burza. Spadł na nich ulewny deszcz, a błyskawice raz za razem oświetlały niebo. Sakura stała tuż obok niego w czasie ceremonii. Parę razy wzdrygnęła się, gdy huki błyskawic docierały do ich uszy. Chciał ją jakoś pocieszyć, sprawiała wrażenie niezwykle smutnej, ale nie było w sumie żadnych słów, które uznał za właściwe. Pocieszanie nie należało do mocnych stron Sasuke. On sam czuł się dość zwyczajnie. Niespecjalnie Trzeciego lubił, choć oczywiście szanował go jak każdy w wiosce.
Po początkowej żałobie priorytetem okazało się znalezienie nowego przywódcy wioski. Radni bardzo długo debatowali. Dowiedział się potem od Naruto, że Jiraiya otrzymał propozycję, jednak się nie zgodził. Zgłosił jednak swoją własną kandydatkę.
— Tsunade Senju została wytypowana na kolejnego Hokage – poinformował od razu, gdy tylko spotkał się z Sakurą.
Dygnęła zaskoczona po czym skierowała na niego ożywione spojrzenie. Od razu spostrzegł, jak ciężko było usiedzieć jej w jednym miejscu.
— Chcę się po nią udać wraz z Naruto i Jiraiyą – zakomunikowała z uśmiechem wstając na nogi. – Muszę ją poznać jak najszybciej, Sasuke.
W pełni to rozumiał, tym bardziej, że zgodziła się nie opuszczać wioski, ale wiedział i czuł, że myśli związane z Tsunade nie opuszczają dziewczyny. Starała się trenować z nim. Niejednokrotnie prosiła również Uzumakiego. Jednak taka forma treningu okazała się dla niej trudna, mimo że się starała. Uchiha dostrzegał ten brak swobody. Ona wciąż nie odnalazła swojej najlepszej drogi.
— Powodzenia, Sakura – uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
— Do zobaczenia, Sasuke – jej oczy skrzyły się żywiołowo. Energia, która emanowała czasem z tej dziewczyny bardzo przypominała mu tą od Naruto. Mieli ze sobą więcej wspólnego, niż się z początku wydawało.
Gdy go mijała lekko musnęła swoimi długimi, smukłymi palcami jego dłoń. Pieszczota okazała się na tyle delikatna, że z początku wydawała się wtłącznie wytworem fantazji. A jednak kryło się za tym coś pięknego.
Był spokojny. Wiedział, że Sakura wróci. Zresztą u boku Naruto nic nie miało prawa jej zagrozić.
Hej!
Długo mnie tu nie było, ale wreszcie wracam i mam nadzieję, że z przytupem :D Kolejne teksty dla was oraz następne pomysły już się tworzą. Moje pierwsze SasuSaku z pozytywnym zakończeniem hahaha <3 Choć muszę przyznać, że pisanie o dwunastolatkach to dla mnie coś nowego. Sasuke średnio kanoniczny, ale skoro miałam niejako zamienić ich rolami, to wymagało to pewnych modyfikacji.
Kochana K. to dla Ciebie. Długo mi zeszło, ale wierzę, że powyższy tekst zrekompensował Ci ten czas choć troszeczkę. Miałam na niego kilka pomysłów, ale ostatecznie wyszło coś takiego. Kocham SasuSaku i dziękuje Ci z całego serducha, że znów mogłam o nich coś napisać.
Do następnego :D
Długo mnie tu nie było, ale wreszcie wracam i mam nadzieję, że z przytupem :D Kolejne teksty dla was oraz następne pomysły już się tworzą. Moje pierwsze SasuSaku z pozytywnym zakończeniem hahaha <3 Choć muszę przyznać, że pisanie o dwunastolatkach to dla mnie coś nowego. Sasuke średnio kanoniczny, ale skoro miałam niejako zamienić ich rolami, to wymagało to pewnych modyfikacji.
Kochana K. to dla Ciebie. Długo mi zeszło, ale wierzę, że powyższy tekst zrekompensował Ci ten czas choć troszeczkę. Miałam na niego kilka pomysłów, ale ostatecznie wyszło coś takiego. Kocham SasuSaku i dziękuje Ci z całego serducha, że znów mogłam o nich coś napisać.
Do następnego :D
Oooooo raaaaaanyyyyyyy!
OdpowiedzUsuńLacia, to jest cudowne. Przewspaniałe! Po prostu rooozpłyyywaam się.
Mówisz, że Sasuke nie jest tu kanoniczny. Ale ja uważam inaczej. Jak zwykle okazałaś się mistrzem zgłębiania psychiki i motywów bohaterów i zgrabnie wytłumaczyłaś jego punkt widzenia. Wydaje mi się, że nawet kanoniczny Sasuke mógł dokładnie za to samo nie lubić Sakury, co ten kreowany przez ciebie. Trochę zazdrości, trochę lęku o nią i o siebie. O wspólne działanie na misjach.
Bardzo podoba mi się to, że Sakura w końcu wzięła się za siebie i to jak pocisnęłaś Kakashiemu w tym tekście xD Oczywiście musiał wiedzieć o wszystkim i dalej mieć w zasadzie wyjebane.
Ciekawą relacje tu wytworzyłaś. Pisanie o dwunastolatkach nie jest proste, nawet jeśli przyjmie się modyfikator wieku według Naruto, który jest dość szalony i nijak ma się do naszego postrzegania dzieci. Dynamika między Sakurą i Sasuke bardzo mnie kupuje. On się o nią troszczy, ale nie jest w stanie do końca tego okazać. Ona nabiera pewności siebie i może w końcu z nim pogrywać. Te zakończenia akapitów, w których obiecuje mu, że wróci, że zostanie, są takie urocze i potężne.
No i tak pięknie wplotłaś tu wątek Tsunade i potencjalnego treningu Sakury u niej. Jest to wygodne, przekonujące i... zdecydowanie wymaga kontynuacji! Oj nie pogodzę się z tym, że przerwałaś w takim momencie. Kompozycja piękna. Zamknięta, a jednocześnie zupełnie otwarta na dalszą część, której ja się DOMAGAM. Nic nie poradzę, piszesz za dobrze.
Czekam niecierpliwie na dalsze Twoje prace!!
Niesamowicie się cieszę, że przeczytałaś kolejny mój tekst. Potrafisz zmotywować człowieka wyjątkowo. Dziękuję za te wszystkie określenia i pochwały. To cudowne, gdy ktoś docenia te aspekty tworzenia tekstu, które sama najbardziej kocham, a przy tym pisze mi się je najlepiej (opisywanie emocji i motywacji postaci).
UsuńUff dla kolejnej osoby Sasuke jest jednak kanoniczny. Widzisz kochana, dla strażnika kanonu jakim bez wątpienia jestem, poprzeczka kanonu jako takiego jest bardzo wysoko. Mocno uważam, żeby za bardzo nie pofrunąć w swoich fantazjach. Może to źle może to dobrze, nie wiem, ale ja no uwielbiam się wklejać w te ramy stworzone przez uniwersum :D
Sakura, która ogarnia się wcześniej i jest bardziej zadziorna to marzenie nas wszystkich mam wrażenie xD Kishimoto za bardzo przeciągał ten moment zdecydowanie. Wszystko się jeszcze bardziej skomplikowało przez taką a nie inną decyzję.
Co do Kakashiego to dalej focha mam na niego. Ale tak troszeczkę. Dość mocno to zmalało, ale dalej mnie trzyma xD będę go pewnie pojeżdżać jeszcze jakiś czas hahahaha :D
Jak się domagasz kontynuacji, to musisz ją zamówić. Nie ma lekko xD choć nie planowałam kolejnej części i na razie nie planuje, to faktycznie można by pociągnąć to dalej. Spotkanie z Tsunade w podróży faktycznie mogłoby być ciekawe. I byłoby kolejnym sporym wyzwaniem tak naprawdę
Dziękuję ogromnie za komentarz. Jesteś mega wspierającą osobą 💜
Łooo Pani!
OdpowiedzUsuńJeżeli masz tworzyć takie cuda, to możesz i rok pisać, a ja będę czekać z utęsknieniem i nutką niepokoju, podenerwowania ale przyjemnego uczucia. To co tutaj zawarłaś, stworzyłaś i przekazałaś, jest miodem na me serduszko. Chciałam by doszło do zamiany, aby w końcu Sasuke dostał pstryczka w nos, aby Sakura pokazała swój charakter, siłę i to, że nie jest tylko głupią, rozpieszczoną dziewuchą. Dostałam to w 200 %. Dziękuję z całego serca <3
Co do tekstu, nie uważam, aby Sasuke odbiegał od kanonu. W końcu nie wiadomo co mu siedziało wtedy w głowie, a chodzą słuchy, że podobno już w tamtym momencie ją kochał. Ale kto go tam wie... Uchiha był bardzo kanoniczny, jego dystans, spokój ukazywany na zewnątrz (bo opis wewnętrznych przemyśleń to zupełnie inna bajka, ale piękna dla mnie <3) Przez cały czas, w którym składałam literki i czytałam ten tekst, czułam się Sasuke. To pięknę, dziękuję!
Jeżeli chodzi o Sakurę, uważam, że też była kanoniczna. Może mniej niż Sasuke, ale kontrola czakry, bycie irytującą, zwroty do Uzumakiego, powodowały, że była bardzo autentyczna. Historia o "madce" to strzał w dziesiątkę. Uwielbiam, jak ktoś wymyśla niebanalne rozwiązania i wątki poboczne. Super wyszło!
Jeżeli chodzi o Kakashiego, może rzeczywiście taki był - obojętny, stonowany, oddalony od nich. Dla mnie jest on cudowny, ale każdy ma inny gust i inne postrzeganie postaci. Co uważam, że jest bardzo fajne w tym całym byciu Narutowskim świruskiem ^.^
Podsumując: DZIĘKUJĘ! Z pewnością nie raz, nie dwa zamówię kolejną historię (pocieram rączki z chytrym uśmiechem), bo jak mają takie perełki wychodzić (i tutaj mam na myśli Twój tekst i oczywiście Krropy) to będę standardowym zamawiaczem na cały etat. :D Cieszę się, że Zbawienie po chwili oddechu znów zaczyna pięknie kwitnąć <3
Pięknie dziękuję za komentarz. Miodem jest na moje serducho od początku do końca. Cieszę się, że nie jesteś zła o to, kiedy dodałam zamówienie. Miałam po drodze trochę zawirowań w życiu. Ale wracam i zamierzam pojawiać się częściej :D
UsuńKamień z serca, że Sasuke jest dla Ciebie kanoniczny. Starałam się ponad wszystko nie przesadzić i miałam w związku z tym wątpliwości. Pisanie z jego perspektywy jest dla mnie trudne, ale czułam, że nie dam rady tego napisać inaczej. Punkt widzenia Sakury nie miałby imo takiej mocy, tym bardziej, że większość SasuSaku jest pisania z jej perspektywy i już wszyscy wiemy, że ona go kocha.
Miło, że pomysł z matką Ci się spodobał. Czułam, że muszę wymyślić jakieś usprawiedliwienie dla zachowania Sakury z kanonu i to wydało mi się najlepsze w tej sytuacji. Starałam się też rozgrzeszyć ją w oczach Sasuke.
Co do Kakashiego to wydaje mi się, że po prostu pochwalał zmianę Sakury. A fakt, że jest dorosły i jej nie kocha, sprawia w istocie, że okazał się dużo spokojniejszy od Uchihy, który bądź co bądź w tym tekście jest dzieckiem. Nie widzę też go w roli obrońcy przed matką Sakury, tak jak napisałam w tekście, to środowisko ninja i raczej nikt tam nie dbał o samopoczucie swoich przyszłych zabójców xD
Ogromnie się cieszę, że Ci się podobało. Oczywiście zapraszam w przyszłości do mojej kolejki. Zamówienia otwieram już w maju. Cudownie, że wciąż tu zaglądasz i nam kibicujesz. Wszystkie bardzo się cieszymy <3
Świetna jednopartowka, chociaż chętnie przeczytała bym druga część. Podoba mi się narracja Sasuke, które prowadzona jest w spokojny i wysublimowany sposób. Niby pojawiały się inne postacie z Teamu 7, jednak czuć było że chodzi tutaj tylko o Sakure i Sasuke, a także ich rodzące się uczucie względem siebie, które dojrzewa.
OdpowiedzUsuńCześć!
UsuńBardzo dziękuję Ci za poświęcony czas, przeczytanie oraz komentarz. Każdy odzew, nawet tak króciótki cieszy serducho i motywuje do dalszej pracy. Super, że się podobało, SasuSaku to mój ulubiony pairing i pisanie o nich jest dla mnie wielką rozrywką i przyjemnością. Gorąco zachęcam Cię do przeczytania innych prac, również moich koleżanek i mam szczerą nadzieję, że jeszcze pod komentarzami się kiedyś spotkamy.
Ściskam :*
Jeeeeju, jak miło przeczytać genialne opowiadania sasusaku. Jestem jeszcze ze starej gwardii czytelników (26 lat mi stuknie w tym roku xd a zaczelam czytac jak mialam chyba 14? ) i jakiś czas temu wróciłam do opowiadan i tak ciężko znaleźć coś fajnego. Bardzo fajnie! Liczę na duuuuuzo weny i dłuuuugich rozdziałów :) myślałyście żeby pisać na wattpadzie?
OdpowiedzUsuńHej! Miło widzieć nowy nick wśród naszych czytelników! W dodatku kogoś, kto od tak dawna czyta sasusaku, fanów tego shipu nigdy mało! Naturalnie zachęcam też do czytania pozostałych paringów, uwierz wszystkie historie tutaj to petarda!
UsuńA co do publikowania na wattpadzie - każdą z autorek Zbawienia ma tam swój profil i to, co dodaje tutaj na bloga, publikuje również tam, na własnych profilach. Możesz nas wyszukać po nickach :)
Dziękuję bardzo, bardzo za przeczytanie, poświęcony czas i komentarz. Moje serduszko się raduje. Wattpada posiadam. Nazywam się Lacerta_stories i mam Sakurę na zdjęciu profilowym. Jednak wszystko co tworzę, dodaję w pierwszej kolejności tutaj, więc będzie mi bardzo miło, zobaczyć Cię tutaj ponownie. Miałam przerwę od pisania, ale teraz znów się powoli rozkręcam, więc niebawem pojawi się kilka nowych prac ode mnie. Ja też jestem ze starej gwardii. Nawet jesteśmy w bardzo podobnym wieku. SasuSaku Forever :D
UsuńRozpłynęłam się kiedy go czytałam ♡
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mi miło. Miałam chwilowy zastój, ale się rozkręcam, więc pewnie niebawem znowu się coś ode mnie pojawi. Ogromnie dziękuję za poświęcony czas i dobre słówko. Witam Cię na blogu 💜
Usuń