14.05.2019

Podróżny szlak 1/2 [SasoSaku]

Każdy medyk ma możliwość wyruszenia na szlak. Nie jest to nic obowiązkowego. Równie dobrze można zaszyć się w zaciszu szpitalnych korytarzy i tam spędzić resztę swojej kariery. Mimo to, taka możliwość istnieje.


Pierwotnie miało być to dłuższe opowiadanie (może nawet na nowego bloga), a każde spotkanie Sakury z kolejną osobą osobnym rozdziałem. Jednak spodobała mi się koncepcja takich krótkich opisów. Medycy często wpadają na siebie na handlowym szlaku.

Na szlaku wychodzącym z lasów Konohy Sakura spotyka Kakashiego.
Jego twarz jest zmęczona. Najwyraźniej ma za sobą bardzo długa misję i myśli, że najlepszym rozwiązaniem będzie minąć go bez słowa. On jednak krzyczy za nią i stęka, że ma go za nic, że w jej oczach pozostał jedynie reliktem przeszłości. Na dźwięk tych słów nie potrafi iść dalej. A kiedy odwraca się w jego kierunku jej twarz jest rozpromieniona i szczęśliwa. Zupełnie jakby znów miała dwanaście lat.
Kakashi pyta, czy to jej droga do domu. Podróżuje po znanych ziemiach już blisko od dwóch lat.
Każdy medyk ma możliwość wyruszenia na szlak. Nie jest to nic obowiązkowego. Równie dobrze można zaszyć się w zaciszu szpitalnych korytarzy i tam spędzić resztę swojej kariery. Mimo to, taka możliwość istnieje. Mogą wyruszyć w świat wzdłuż handlowych tras odwiedzając wioski pozbawione własnych lekarzy lub badając zioła, które w normalnych warunkach można ujrzeć jedynie na kartach podręczników. Kiedy Tsunade dała jej wybór, nie musiała długo czekać na odpowiedź. Ta mała dziewczynka, która patrzyła na plecy kompanów, lubiła podejmować szalone wyzwania. Samotna podróż na drugi koniec kontynentu z pewnością do takich należała.
— Złożyłam jedynie raport i pobrałam rośliny, których potrzebowałam.
— Dlatego zawitałaś aż tutaj?
— Uwierz lub nie, ale niektóre zioła dostaniesz tylko w Krainie Ognia. Grzechem byłby nie zajrzeć do domu, kiedy był raptem dzień drogi od trasy mojej wędrówki.
Szkolenie zazwyczaj zajmuje mniej niż pół roku, ale Sakura za bardzo to pokochała. Hokage nie żądała powrotu. Naruto tylko raz czy dwa wspomniał, że nawet po wojnie nie ma przyjaciół przy sobie, ale ona była wolną kunoichi. Nikt nie mógł za nią wybierać.
Wojna minęła i wszystkie granice stały otworem. Narody zjednoczyły się w walce przeciwko mistycznym siłom. Przez czas trwania potyczek Sakura była pewna, że to wszystko upadnie, a wrogość i uprzedzenia wezmą górę nad zdrowym rozsądkiem. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
To dziwne, jak bardzo zmienili się ludzie w przeciągu tak krótkiego czasu. Pamięta nieprzyjemne spojrzenia shionobi z Kiri, kiedy lata temu musieli przejść obok ich wież warownych w drodze do Krainy Fal. Pamięta palące oczy iwijczyków, gdy wraz z Naruto przemierzali skalne pustynie niedaleko ich osady. Teraz świat poszedł naprzód. Nikt nie patrzył nieprzychylnym wzrokiem na wędrowców.
— Czy znalazłaś to, za czym goniłaś ostatnio?
Usta Sakury drgają w nieudolnie tłumionym uśmiechu. W życiu goniła za wieloma rzeczami. Część z nich była głupią paplaniom nastoletniego serca. Niektóre kolejnymi szczeblami kariery medyka i shinobi. Jednak jej główna podróż chyba nigdy się nie skończy. Nawet kiedy po latach zawita w rodzinne mury i osiądzie na stałe, szukając w wiosce stateczności i spokoju.
— Nadal nie odnalazłam siebie.

Na pustynnym szlaku spotyka Kankuro.
Wszystko dookoła jest dzikie i obce, a ona zamiast strachu czuje dziwne drżenie serca i rosnącą satysfakcje, kiedy musi zmierzyć się z nieokiełznaną naturą. Uświadamia sobie, że wolałaby śmierć na pustkowiu niż na jednej z nudnych misji rangi C lub B jako shinobi Konohy. W czasach pokoju nie ma już nic ekscytującego w byciu wojownikiem Liścia.
Noc jest przerażająca, a skowyt wiatru potęguję strach. Przez pierwszą chwilę oczy Sakury widzą tylko piasek. To nic niezwykłego na pustyniach okalających Sune. Nawet postać odziana w czarne szaty nie wyróżnia się na tle nawałnicy. Tylko znajoma sygnatura chakry pozwala rozpoznać w nim przyjaciela.
Jego dłoń jest przerażająco zimna. Łączy ich palce i ciągnie ją w nieznanym kierunku bez słowa. Nie oponuje, bo jest zaledwie gościem na ziemiach, które on przemierzał od lat. Najpewniej odkąd zyskał status shibnobi chciał zbadać każdy zakamarek pustyni. Czy nie podobne uczucia towarzyszył jej, kiedy przemierzała gęsty las niedaleko murów Konohy?
Prowadzi ją do groty, której nie dostrzegłaby pośród piaskowego sztormu.
Na miejscu czeka palący się ogień. Żółty blask jest przerażająco znajomy. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie wspomina beztroskich chwil spędzonych w Konoha. Jeśli za czymś tęskni, to tylko za latami, kiedy była geninem. We wspomnieniach nie przeszkadza jej głupota Naruto, ani nieruchome oczy Sasuke. Nie żałuje, że jest nikim. Trwa tylko w swojej bezpiecznej przystani. Tęskni za czasem, kiedy dopiero poznawała prawdziwy świat shinobi. Z chęcią wróciłaby do tych lat. Ale nie jest już dzieckiem, któremu nie przeszkadzało stanie w miejscu.
— Na szczęście cię znalazłem.
— Poradziłabym sobie. Przecież mnie znasz.
Jego spojrzenie jest ciepłe i spokojnie. Wcale z niej nie szydzi. W brązowych oczach widzi przejmujący spokój.
— Musisz być szalona wychodząc na pustynię w taką pogodę. Nawet każdy z naszych poszukałby bezpieczniej przystani.
Twarz mężczyzny jest pokryta fioletową farbą. To właśnie te linie i okręgi pozwalają rozpoznać w nim przyjaciela. Nigdy nie mogła przyzwyczaić się do jego zwykłego oblicza. Było zbyt normalne. Nie pasowało do geniusza, u którego boku wiele razy walczyła.
Jako jedyny z dawnych towarzyszy broni, których napotka na podróżnym szlaku, nie pyta kiedy wróci do domu. To naprawdę bywa męczące. Jakby wszystkich interesowała jedynie ta informacja, a nie ona sama, jej osoba, kwintesencja bytu. On jeden nie plecie farmazonów i nie stara się być grzecznym i ułożonym. Wypomina jej, że powoli dziczeje z dala od ludzi. Posyła mu najbardziej dziki uśmiech, na jaki ją stać.
Kankuro mówi zagadkami, kiedy przyznaje, że błąka się szukając wspomnienia. Sakura wie, że jest obarczony przysięga milczenia, jednak (zważywszy na ich przeszłość, na nikłą więź, która połączyła dwóch shinobi z innych krajów, kiedy zwróciła mu życie) próbuje przekazać choć skrawek informacji. Szepcze, żeby uważała na szlaku, a coś w jego oczach migocze jakby chciał ją ostrzec.
— Bądź ostrożna. Pustynia jest zdradliwa.
— Nieprzewidywalna, jak każdy sunijczyk.
Jego oczy zaczynają błyszczeć, jakby zrozumiała ukrytą wiadomość.

Na podróżnym szlaku, rozciągającym się za granicami Kraju Wiatru, spotyka Sasuke.
Po wojnie, po wszystkich walkach i winach, do których się przyznał, oddano mu wolność. Wyruszył w nieznane, podobnie jak Sakura. Jednak to pierwszy raz, kiedy ich ścieżki skrzyżowały się poza osadą.
Zauważa go już z daleka, mimo że bardzo umiejętnie blokuje przepływ swojej czakry. Nie zdaje się to na wiele, kiedy z dziecięcą łatwością wyczuwa jego energię życiową.
Nie biegnie jak idiotka, kiedy zdaje sobie sprawę kto zmierza w jej kierunku. Czeka w skupieniu nie przerywając swoich czynności. Szczerze mówiąc, to wcale nie ma ochoty stanąć z nim twarzą w twarz. Gdyby nie był cholernym geniuszem, pewnie by uciekła. Zaszyła się głęboko w lesie i tam rozbiła obóz. Pozwoliłaby natrętnemu wspomnieniu przejść obok wcale jej nie dotykając.
Terra to zioło, które leczy truciznę pustynnych skorpionów. Wygląda jak źdźbła zwykłej trawy, jednak jej faktura jest twardsza i bardziej chropowata. To właśnie ją zbiera, kiedy kroki podróżnika zamierają. Wie, że jest niedaleko i obserwuje ją spod przymrożonych powiek.
To takie w jego stylu , myśli.
Sakura unosi wzrok i wcale nie jest zdziwiona, że wyprzystojniał jeszcze bardziej. Sasuke to jeden z tych mężczyzn, któremu dodatkowe lata jedynie służą.
Patrzy ponaglająco, kiedy różowowłosa nie porusza się nawet o milimetr. Oczy są skupione na jego bladej twarzy, ale dłonie dalej rwą potrzebne zioła. Nie podnosi się, dopóki nie zbierze wszystkiego.
Uchiha nie zaczyna rozmowy. Wciąż jedynie obserwuje, a ich oczy nie rozłączają się nawet na sekundę. Przez jego twarz przebiega ślad irytacji.
Kiedy Sakura wstaje z klęczek musi otrzepać swoje kolana i spodnie z ziemi. Później, bez żadnego ostrzeżenia rusza przed siebie. Jego postawa sztywnieje, chociaż kunoichi dostrzega to z trudem. Są już na wyciągnięcie ręki. Oboje mogą słyszeć rytm swoich serc... I mija go bez słowa.
Nie krzyczy za nią, nie biegnie, nie żąda wyjaśnień, bo to w końcu Sasuke. Może z nim rozmawiać, kiedy niebieskie oczy Naruto świdrują ją na wylot. Kiedy Uzumaki prosi (błaga) drżącym szeptem, żeby jej duma nie niszczyła wszystkiego. Dlatego w wiosce Sasuke jest towarzyszem sprzed lat, członkiem drużyny, która już formalnie nie istnieje. Jednak poza Konohą może być tylko niewygodnym wspomnieniem. I nic ponadto.
Nikt nie zmusi jej, żeby było inaczej.

Na szlaku prowadzącym do Yuki spotyka ducha.
— Jesteś medykiem? — pyta. — Czy masz na wymianę liście piołunu?
Jego wygląd i głos mogą się nie zgadzać, ale w świecie shinobi to żaden dowód. Czuje jego chakre i pomyłka nie jest możliwa. Lata temu miała ją pod opuszkami palców. Żaden shinobi, żaden medyk nie może poszczycić się takim osiągnięciem. Nawet lecząc serce i naprawiając uszkodzone kanały chakry, nie miała równie wielkiego połączenia. Nigdy przedtem i potem nie była tak blisko rdzenia czyjegoś jestestwa.
— Czy wyrwano ci język? — pyta zniecierpliwiony.
— A czy ciebie wypuszczono z piekła?
Jest zaskoczony, chyba nawet bardziej niż ona parę sekund wcześniej.
— Po prostu mi się tam nie spodobało. Strasznie nudno i ludzie stale każą na siebie czekać.
Jest rozbawiony i nonszalancki, do bólu pewny siebie. Zupełnie jak lata temu podczas ich walki.
— Co robisz tak daleko od domu, dziewczynko? Wyruszyłaś na trakt? Nie wiedziałem, że wioski jeszcze to praktykują.
Coś w jego oczach błyszczy niebezpiecznie. Sakura uświadamia sobie, z ekscytacją i przerażeniem, że nie jest już drewnianą lalką, a osobą z krwi i kości.
— Czy wiesz, że niektórzy medycy podróżują w parach?
— Kłamca, to przeciw ogólnym założeniom. Wyrusza się na szlak, żeby dorosnąć.
Jego wąskie usta uśmiechają się złośliwie. To sprawia, że mimo innej twarzy, wygląda dokładnie jak on.
— Wydajesz się być już całkiem dorosła.
Nie pytajcie, co się ze mną dzieję, bo sama nie wiem xd Piszę dużo ostatnio... Wszystko byle nie Ogień Konohy. Postanowiłam, że nawet jeśli mam blokadę, to nie będę stać w miejscu i zajmę się tym blogiem. Dziś siadam do zamówień, ale nic nie obiecuję. Zobaczymy jak dam sobie rade z postanowionymi wyzwaniami. I co, spodziewaliście się Sasoriego? On również ma wyszkolenie medyczne, chociaż skupia się przede wszystkim na ninjutsu (władaniu marionetkami) ;>

Część druga

5 komentarzy:

  1. Wiesz co, ja chyba powinnam przestać odwiedzać Twoje blogi xD Wydaje mi się, że ambiwalencja, która z każdą Twoją pracą narasta, doprowadzi do mojej zguby.

    Lubię sposób, w jaki piszesz. Ba, w przypadku tej miniaturki uważam, że był to jeden z najciekawszych pomysłów, które do tej pory czytałam, ale jest Sakura, która zaburza mi ten odbiór!

    I gdyby to było tak proste, to bez problemu poradziłabym sobie z tymi sprzecznymi emocjami. Ale tu chodzi też o mój sposób patrzenia na tę postać. O kanonicznej mogę co najwyżej powiedzieć, że z czasem przestałam ją nienawidzić. To najmilsze, co mam do powiedzenia. W przypadku Twojej Sakury, mam wrażenie, jakbyś wprowadziła OC, tylko z personaliami Haruno i śladowymi elementami jej historii. W sumie to jest dobry sposób - to tylko OC, która nazywa się (przez zupełny przypadek!) tak samo :P

    To pisz, twórz, rób to, co sprawi Ci przyjemność (nawet jeśli nie jest to Ogień Konohy...). Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok, kajam się, że nie skomentowałam tego od razu, ale już się poprawiam ;)

    Sam pomysł bardzo ciekawy. Szczególnie jestem pod wrażeniem spotkania z Sasuke, jej obojętności, ale w sumie dobrze mu tak! Ale hitem jest spotkanie z Sasorim i te jego reakcje, sugestie. Jak to stał się człowiekiem? Chętnie przeczytam ciąg dalszy. Dołączy do niego, czy kontynuacja w ogóle do niego nie nawiąże?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry za wymuszanie komntarza xD ogólnie tego nie robię, ale z tym opowiadaniem jest inaczej, bardziej mi na nim zależy. Na pewno w drugiej czesci będzie SasoSaku, masz to zagwarantowane :D

      Usuń
    2. Jeeej! Spoczko, to też trochę nie fair, że się nie odezwałam od razu. W końcu to logiczne, że chcesz wiedzieć co sądzimy o Twoich tworach :D Nawet nie wiem czemu, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... Ale obiecuję, że to ostatni raz! ;)

      Usuń
  3. Znowu (niestety) miałam przerwę od blogów. Liczyłam, że jak wrócę to będą 2 części Podróżnego Szlaku i pochłonę je za jednym zamachem, ale mówi się trudno :D Niech to będzie taka kara dla mnie, że dopiero teraz czytam i komentuję xd
    Miniaturkę czytało się bardzo przyjemnie, tym bardziej, że Sakura tutaj jest dojrzała, aż to do niej niepodobne, żeby nawet Sasuke tak olewała! :D Niemniej jednak super się czytało. Tak mi się wydawało, że będzie to Sasori, teraz tylko pozostaje czekać na drugą część <3
    Pozdrawiam i lecę nadrabiać dalsze zaległości! <3

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!