Jego ciało jest ciepłe, a uczucie obcego dotyku sprawia, że Sakura czuje się lepiej. W tak martwym miejscu człowiek nie może być sam.
— Nagle stałeś się ekspertem od Yuki? — śmieje się.
— Pierwszy raz w życiu tutaj jestem. Ale poza temperaturą bardzo przypomina pustynię. Zamiecie, kilometry pozbawione roślin i jakichkolwiek śladów życia, karłowate drzewa, całkowicie puste doliny i wzniesienia. Prawie jak w domu — dodaje z drwiną.
Na szlaku biegnącym przez ziemię Yuki-gakure zbierają kolce jodły.
Drzewa są wysokie. Musieli dostać się do wyższych rejonów przy użyciu chakry; tam gdzie rosły młode pędy. Nikt nie musiał tego tłumaczyć, działali instynktownie. Różowe usta Sakury układają się w mały uśmiech. Początkowo myślała, że będzie dla niej obciążeniem. Przecież tak długo podróżowała samotnie. Ale jego obecność nie przeszkadza. Nie musi mu niczego tłumaczyć lub upominać. Ma wrażenie, że mężczyzna siedzi w jej głowie, kiedy wyprzedza wszystkie próby i zamiary, żadne słowa nie są potrzebne.
Ostre igły kują jej palce nawet przez rękawiczki. Chce szydzić z niego, że nie chroni swoich dłoni, ale w ostatniej chwili gryzie się w język. Krzyki i złośliwe komentarze opuściły ją lata temu. Teraz stara się być rozsądna, a jej słowa powinny być wyważone i przemyślane. Mimo to, nie potrafi pozbyć się drobnego uczucia satysfakcji, kiedy zaczyna krwawić. Jego opuszki są naznaczone rzędem drobnych nakłuć. Mógłby się uleczyć w kilka sekundy, ale tego nie robi. W pierwotnym odruchu przykłada palce do swoich ust i zlizuje czerwoną posoke. Wstrzymuje oddech, kiedy zauważa jego drapieżne spojrzenie. Ten gest jest niewłaściwy, brudny, a palące oczy, które w niej utkwił, dodają mu czegoś zwierzęcego. Na szczęście nie jest dzieckiem, które ucieka na widok krwi lub napalonego mężczyzny.
— To tylko krew — mówi.
Jego nowe, zielone oczy obserwują jej twarz; cal po calu. Ma wrażenie, że zaraz się na nią rzuci — w przypływie pożądania lub łaknąc krwi. Wygląda jak potwór. Sakura jednak wie, że to wszystko tylko gra. Pragnie sprawdzić, czy nadal jest dzieckiem. Rzuca jej wyzwanie.
— Trzeba czegoś więcej, żeby mnie przestraszyć.
Maska momentalnie znika z jego twarzy; znów jest znudzony. Wygląda na niezadowolonego, a ona nie może powstrzymać uczucia satysfakcji.
Na ziemiach Yuki zbierają korzenie mandragory.
Nie pada, jednak wiatr podrywa śnieg z gałęzi nielicznych świerków i wprawia go w taniec. Lasy powoli się przerzedzają. Coraz częściej napotykają śnieżne polany pozbawione życia. Wchodzą coraz głębiej i głębiej w nieznaną dla obojga krainę.
Dla Sakury to ekscytujące pod każdym względem. Nie tylko zważywszy na nowe terytorium, ale i niespodziewanego towarzysza. Myśli, że to niezwykle głupie podróżować z jednym z missing-ninja. Mogła próbować uciec, zgubić go, uśpić lub otruć, ale nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Nie szkodzi nikomu, tylko samej sobie i to jest przeważający argument. Była go ciekawa; jego umiejętności i powódek. Czuje, że to wiedza, na którą zasługuje.
— Mam do ciebie żal — szepcze, a jej głos jest niewiele głośniejszy od zawodzenia wiatru.
— Och?
Nie musi na niego patrzeć. Dobrze wie, że jego świdrujące oczy spoczęły na jej zgarbionej sylwetce. Znów jest rudowłosym sunijczykiem z orzechowymi oczami. Parę razy przyłapała się na dokładnym badaniu jego twarzy. Wygląda na trzydzieści lat, jakby jego ciało pozbawione ducha zatrzymało się w miejscu.
— Nie szukałeś mnie — mówi.
Nie musi tłumaczyć, że chodzi jej o wojnę, kiedy świat stanął na głowie. Kiedy on i inni członkowie Brzasku zostali ożywieni tą przeklętą techniką. Słyszała od Kankuro, że walczył z nim i Chiyo. Czuła zawód, bo chociaż o tym wcześniej nie myślała, to w tamtej chwili uświadomiła sobie, że pragnęła zmierzyć się z nim po raz kolejny. Pokazać progres, jaki dokonała, wyłapać w jego szyderstwach aprobatę i zadowolenie. Chciała go pokonać — całkowicie sama, w równej walce, a nie jako dziecko z pomocą Czcigodnej.
Śmieje się. Tak jakby jej słowa były durną paplaniną. Czując gniew spogląda na niego wrogo. Mimo drwiny jego oczy mówią, że chciał ją znaleźć. Przemknąć pomiędzy bezimiennymi shonobi zjednoczonych sił, żeby rzucić w jej kierunku jeden złośliwy komentarz. Albo chociaż zobaczyć na kogo wyrósł jego zabójca. W tym spojrzeniu kryje się dziwna tęsknota, a ona wstrzymuje oddech. Zadziwiające, że potrafi tak nią poruszyć. Nawet szczere, dobre oczy Naruto nie wypaliły na niej takiego piętna. Kiedy Sasori otwiera usta Sakura wie, że to jedna z jego gierek.
— Czy naprawdę myślisz, że jesteś centrum wszechświata?
Drań, myśli.
Nie ma jednak pojęcia dlaczego próbuje ją sprowokować.
W jednej z dolin Kraju Śniegu znajdują korzenie tojadu.
Są ukryte pod warstwą białego puchu. Kiedy Sakura je wygrzebuje z niezadowoleniem odkrywa, że są martwe. Nawet rośliny przystosowane do klimatu Yuki nie wytrzymały ostatniej zimy. Teraz panuje wiosna, nawet nie chce sobie wyobrażać jak niebezpieczne jest to miejsce w grudniu lub styczniu.
— Natura nie zawsze jest po naszej stronie — mówi Sasori.
Jej ręce drżą z zimna. Musiała ściągnąć rękawiczki, bo z tymi roślinami trzeba postępować niezwykle delikatnie. Są wilgotne i zziębnięte, kiedy próbuje je ogrzać pocierając jedną o drugą. Nie może tak po prostu włożyć ich w skórzane rękawice i narazić się na chodzenie w mokrym materialne, jej dłonie mogłyby się odmrozić.
Wiatr wieje szaleńczo, z dnia na dzień, kiedy brnął głębiej w krainę, staje się coraz chłodniej.
— Oddałabym duszę za kubek kawy.
— Konoszanie — wzdycha. — Naprawdę prowadzicie zbyt wygodne życie.
Akasuna kuca przy niej. Przyjmuje na swoje plecy podmuchy wiatru i daje jej chwilę, żeby się ogrzała. Kiedy po długich sekundach nadal drży zamyka jej dłonie między swoimi. Jego ciało jest ciepłe, a uczucie obcego dotyku sprawia, że Sakura czuje się lepiej. W tak martwym miejscu człowiek nie może być sam.
— Nagle stałeś się ekspertem od Yuki? — śmieje się.
— Pierwszy raz w życiu tutaj jestem. Ale poza temperaturą bardzo przypomina pustynię. Zamiecie, kilometry pozbawione roślin i jakichkolwiek śladów życia, karłowate drzewa, całkowicie puste doliny i wzniesienia. Prawie jak w domu — dodaje z drwiną.
Męskie palce delikatnie kreślą linię na odsłoniętej skórze kobiety. Sakura czuje, że palcem wskazującym brnie dalej pod materiał jej rękawów. Ten gest jest dużo bardziej intymny niż brutalny masaż tyłka lub piersi, który jest początkiem gry wstępnej niektórych facetów. Patrzy na niego, a jego oczy są głodne i dzikie. Jednak nie porusza się nawet o milimetr. Chce, żeby to ona się na niego rzuciła. Ale mimo przyjemnego ciężaru pożądania, który czuje u podstaw brzucha i palącej potrzeby zasmakowania jego różowych, ludzkich ust, nie da mu tej satysfakcji. Postanawia zagrać w jego grę.
— Cofniesz te słowa, gdy spróbujesz kawy z Konohy. Z całą skromnością zdradzę ci, że na całym kontynencie nie piłam lepszej.
— Czy w ten nieudolny sposób próbujesz mnie zaciągnąć do swojego domu?
— W twoich snach.
Wiedzą czego chcą, nie są dziećmi. To tylko kwestia czasu.
Na jednej ze śnieżnych pustyń środkowej Yuki nie znajdują niczego.
Długie godziny tułaczki zdały się na nic. Nie jest zła, bo liczyła się z ewentualną przegraną. Pierwszy raz w swoim życiu postawiła stopy na tych terenach. Czytała w starych podręcznikach, że ziemia Kraju Śniegu jest obfita w bardzo drogocenne zioła. Wszystkie składniki mineralne, które kiedykolwiek się tutaj znajdowały powinny być ukryte w korzeniach roślin. Jednak życie tutaj zamierało, a gleba nie kryła niczego. Gdyby miała wskazać fragment kontynentu podobny do piekła wybrałaby białą Yuki.
— Dlaczego wyruszyłaś na trakt? — pyta.
Mogła mówić o misji, którą narzuciła jej Tsunade. Albo o niespełnionych marzeniach nastoletniego serca o samodzielności. Mogła mu powiedzieć, że pragnęła się podszkolić albo zaznać smaku prawdziwej wolności, ale powiedziała prawdę.
— Ponieważ irytowało mnie życie w wiosce. Wszystkie dni były do siebie tak podobne, że chciało mi się rzygać. Chciałam uciec.
— Monotonia zabija w nas pasję.
— Czy to dlatego opuściłeś Sune?
— Nie wiedziałem, że gramy w dziesięć pytań — odpowiada złośliwie.
Później milczą aż do czasu znalezienia schronienia.
W jednym z opustoszałych lasów Yuki rozpalają ognisko.
Znaleźli martwy zagajnik, skupisko raptem dwudziestu starych świerków. Drzewa są puste w środku, wyschnięte i spróchniałe. Nie ma tu żadnych zwierząt. Na szczęście są wyposażeni w racje wysuszonego mięsa i tabletek militarnych.
Noc przynosi jeszcze większy chłód. Kiedy ogień płonie, a suche gałęzie pękają z cichym odgłosem pod wpływem temperatury, atakuje ją bez ostrzeżenia. Może się obronić, odepchnąć go lub obezwładnić, ale nie oponuje przed dotykiem. Oboje tego chcą.
Jego usta opadają na jej powoli, z rozmysłem. Delikatnie smakuje kobiecych warg. Ten gest sprawia, że po raz pierwszy odkąd spotkała go w fizycznej formie, myśli o nim jak o artyście. Przez moment ma wrażenie, że jest jego dziełem.
— Musisz… Mnie prowadzić.
Zna te spojrzenie. Lata temu widziała je na twarzy tego uroczego shinobi z Kumo, który pisał do niej listy miłosne podczas wojny. Kiedy Sasuke odszedł z wioski — znowu i znowu, nigdy po raz ostatni — postanowiła zasmakować miłości w innych ramionach. Nie kochała go tak jak Uchihe przed laty… Tamto uczucie było zbyt niewinne i doskonałe, kiedy jego obiektem było wyobrażenie Sasuke, a nie on sam. Przygoda z Shiro była przyjemna i zawsze będzie ją wspominać z uśmiechem na ustach, nawet jeśli nie miała prawa bytu na dłuższą metę. Z nim po raz pierwszy zasmakowała cielesności. Pamięta te niepewne spojrzenie. Ciało Sasoriego jest nietknięte.
— Czy to naprawdę twój pierwszy raz? — śmieje się.
Raptownie zastyga, a jego twarz wykrzywia się w grymasie upokorzenia i złości. Nawet pokonany wygląda groźnie. W jego oczach tańczą drobne iskry szaleństwa, a ona nie może uciec od tego widoku. Pochłania ją całkowicie. Uśmiech znika z jej twarzy.
Prowokowanie tego mężczyzny sprowadzi mnie na tamten świat, myśli.
— Miałem inne priorytety. Doskonałość była moim jedynym celem. Wszystko, co ludzkie mnie ograniczało.
— A teraz?
— Teraz chcę poczuć, że żyję. Tak naprawdę.
Męskie dłonie dotykają Sakury jakby była jego. Odnajduje w tym uczuciu błogość. Miała paru mężczyzn w swoim życiu, ale nigdy do żadnego nie należała. Chociaż wiele kobiet nie chce być czyjąś własnością, Sakurze nigdy to nie przeszkadzało.
Bo to działa w dwie strony, myśli zatapiając rękę w jego rudych włosach. Uwielbiam to, bo posiadanie kogoś jest całkowitym przeciwieństwem wiecznej pogoni za Sasuke.
Sakura wyrusza na podróżny szlak z samego rana.
Zioła, które znaleźli podczas wędrówki całkowicie jej wystarczą. Ma wrażenie, że dalsza droga po krainach Yuki nie ma najmniejszego sensu. W tych rejonach wszystko jest martwe.
Przy Sasorim nareszcie znalazła siebie. Ale nie jest to osoba, którą może się stać. Jest coś winna wiosce, która ją ukształtowała i przyjaciołom, którzy pomagali jej podnieść się z kolan. Czuje, że musi wrócić do życia, które porzuciła. Nawet jeśli wioska wyssie z niej całą radość zamykając w rutynie misji i szpitalnych dyżurów. Myśli, że czas dorosnąć. Od zawsze wiedziała, że nie chce błąkać się przez całe życie.
Zanika na długo przed pierwszymi, chłodnymi promieniami słońca.
Na podróżnym szlaku, który wiedzie do Konohy czuje, że ktoś podąża jej śladami. Jednak nie zwalnia, nigdy nie była łatwą zdobyczą.
Dogania ją przy nocnym obozowisku po trzech dniach od ostatniego spotkania.
— Wracam do wioski.
Wątpi, żeby powitał ją złością i wyrzutami. To nie w jego stylu. Dlatego nie jest zdziwiona, kiedy odpowiada nonszalanckim, spokojnym tonem.
— Akurat wybieram się w tamte rejony. Potrzebuję ziół z Krainy Ognia.
— Skończysz martwy, jeśli cię rozpoznają.
— Proszę cię, jestem shinobi. Potrafię stać się kimś innym. Poza tym ktoś obiecał mi kawę, prawda?
— Powiedziałam tylko, że musisz jej spróbować. Czy w ten nieudolny sposób próbujesz wprosić się do mojego domu?
SasoSaku zawsze gdzieś krążyło w mojej głowie,
jednak to jest pierwsze opublikowane kiedykolwiek ;3
Jestem ciekawa, czy ktoś zauważył nawiązania do HP. Nie miałam pomysłu na rośliny, a kiedy szukałam jakiś ziół korzennych, które występują w zimnym klimacie (żeby było wiarygodnie), to wyskakiwało mi rośliny korzenne (typu pietruszka xd) i jak je ochronić przed zimą... Dzięki wujku google. No i skończyło się na tym, ze Sakura i Sasori szukali niektórych składników do eliksirów xD
Buziaki~
Pierwsze fragmenty trafiły prościutko w moje serce! Nawet Sakura mi nie przeszkadzała ;) Doskonale wyważone i przekazane emocje w miniaturce to w sumie podstawa, żeby całość nie wydawała się sztuczna, a tu nie było nic sztucznego. Skąpe informacje, ale wystarczające, by wyobraźnia szalała.
OdpowiedzUsuńAle potem doczytałam ostatni fragment, który zniszczył (w moich oczach) piękno całości. Nie, nie. Teraz to już nie jest pełen niedomówień, tajemnicy i aury pożądania romans. To facet biegnący za dziewuchą, z którą się przespał. [Choć miałam na to ochotę, nie napisałam tego tak dosadnie, jak o tym myślę, ale musiałam przekazać, jak mnie to odrzuciło - miałam uśmiech, w myślach "Geniusz z tej Sayuri7", a potem jak laczkiem w ryj ten ostatni fragment...)
Sorry za nokaut laczkiem D:
UsuńOgólnie lubię takie niezbyt dobre zakończenia, ale tutaj po prostu musiałam zostawić dla nich otwartą furtkę, to było silniejsze. Nawet jeśli zbyt patetyczne albo jakby faktycznie Sasori gonił za jej tyłkiem ^^
Ale mi chodziło o atmosferę. Miałam wrażenie, jakby to były fragmenty dwóch zupełnie innych tekstów. Pierwszy porwał mnie, wczułam się w niego, miał niepowtarzalną atmosferę, a koniec? Sasori biegnący jak szczeniak za laską, z którą się przespał... No nie pasowało mi to do wcześniejszej części ;)
UsuńZnasz mojego bloga i zapewne już wiesz, że szczęśliwe zakończenia to dla mnie chleb powszedni i nic do nich nie mam. Naprawdę chodziło mi tylko o atmosferę w ich rozmowie :)
Przyjmuję wszystko z pokorą. Dobrze wiesz, ze cenię bardzo każde Twoje słowo właśnie za obiektywną opinię. :D
UsuńJeej... Serio nie sądziłam, że ktoś mnie kiedyś przekona do SasoSaku w takim stopniu, że chętnie poczytałabym inne opowiadania o tym paringu. A Tobie się udało! Jak masz więcej, to ja chętnie poczytam :D
OdpowiedzUsuńMam napisane w połowie. Może niedługo ;3
UsuńObie części Podróżnego Szlaku czytało się bardzo przyjemnie. Poza tym pierwszy raz spotkałam się z pairingiem SasoSaku, ale nie mogę powiedzieć złego słowa, bo sposób w jaki ich opisałaś mnie kupił :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! <3
Ogólnie, te mniej popularne pairingi mają w sobie niezły potencjał. Bardzo się cieszę, że Cię przekonuję. Na pewno w przyszłości znajdziesz tu więcej SasoSaku - lepszych i gorszych :D
UsuńTo jest najpiękniejsze SasoSaku, jakie kiedykolwiek czytałam. Podoba mi się też kreacja Sakury - jako osoby, która dorosła i wyrosła ze swoich uzależnień i słabości. W sumie, w przeciwieństwie do autorki pierwszego komentarza, bardzo podoba mi się to zakończenie, bo na tę parę patrzę z bagażem niedomówień i jakichś punktów wspólnych z ich historii (trochę też pewnie sobie dopowiadam) z mangi. Przecież poznali się, walczyła z nim, pokonała go. Myślę, że można założyć (w co poszła Sayuri), że mają między sobą jakąś nić niedopowiedzianego porozumienia (może to brzmi bezsensownie, bo w końcu to ona go zabiła, ale w mojej głowie ma to sens XD). Zawsze lubiłam tę parę, jest w niej mnóstwo niewykorzystanego potencjału, a fakt, że oboje są specjalistami w tej samej dziedzinie dodatkowo jakoś ładnie spaja tę dwójkę. Czy można było sobie wyobrazić lepsze podłoże dla tej pary? Naprawdę, podróż Sakury daje duże pole do popisu, a fakt, że jakimś cudem spotkała odrodzonego Sasoriego to takie przyjemne zrządzenie losu :> Tym bardziej ucieszyły mnie ich cięte na siebie języczki i zakończenie, które pokazało, że oboje jednak chcieliby nadal spędzać ze sobą czas.
OdpowiedzUsuńOch, och! Dziękuję Ci anonimku. Jestem ciekawa, czy już wcześniej tu zaglądałaś albo czy kojarzę Cię skądś, bo chciałabym wiedzieć skąd przybyła do mnie bratania dusza w hype do sasosaku xd
UsuńZawsze podobała mi się koncepcja parowania ich. Spośród wielu dziwnych, nierealnych paringów, które lubię, to właśnie zestawienie z Sasorim najbardziej mnie kupiło. Widzę wiele nici porozumienia między nimi. Ach, no i nie mogę odmówić sobie tego paringu bez potyczek słownych. To taki typ relacji, która świetnie, moim zdaniem, do nich pasuje.
Powiem Ci, że Podróżny Szlak wygrał mini konkurs na kontynuację, ale sama nie wiem jak to ugryźć. Myślę, że kiedy wreszcie się za to wezmę, to napiszę coś w podobnym stylu. Mam w głowie ich kruchą, zakazaną relację, kiedy Sakura wraca do wioski, a później uświadamia sobie parę rzeczy. Cóż, nie będę zdradzać za wiele!
Dziękuję, że postanowiłaś zostawić komentarz i to pod tekstem sasosaku, z którego jestem dumna najbardziej. W przyszłości na pewno znajdziesz ich tu więcej!
Haha, tak się łudziłam, że może mi odpiszesz (to stary post, więc założyłam, że przypuszczalnie na takie już nie odpowiadacie), ale nie spodziewałam się, że tak szybko! Ja dziękuję c: Może i to dziwne, ale czytałam Cię odkąd "Ogień Konohy" nazywał się "Odnajdź mnie w mroku" i gdy po może pięciu czy siedmiu latach przerwy od Naruto ff wróciłam do szukania jakichś dobrych fabularnie i technicznie opowiadań natrafiłam na OK i miałam déjà vu XD. Coś mi nie grało, coś pasowało do przebłysków z przeszłości, a potem przeczytałam gdzieś tam, że rozłożyłaś historię na czynniki pierwsze i trochę pozmieniałaś. Zdumiewa mnie, że jesteś tu, nadal pisząc, po tylu latach, oczywiście, w dobrym sensie. Lubię Twój styl, z obecnych polskich autorek Naruto ff, chyba najbardziej. Pamiętam jeszcze czasy, jak był wysyp na te fanfiki, miałam wtedy może z 14 lat? Teraz jestem na studiach i bardzo miło mi się chłonie te opowiadania. Co więcej, zaczęły podobać mi się też pary, do których przed liceum raczej nie pałałam taką sympatią, jak teraz (SasoSaku, KakaSaku), kiedyś czytałam prawie tylko ItaSaku. Zastanawiam się w takim razie ile Ty masz lat, bo chyba nie mogę dokopać się do tej informacji, a ja sama czytuję wszystkie pisemka z Sakurą od bardzo dawna i myślę sobie, czy nie powinnam już z tego wyrosnąć, ale ciężko jest XD
UsuńA wracając jeszcze do kwestii opowiadania - nie dziwi mnie to. Ciekawie je napisałaś, różni się od wielu przewałkowanych schematów, ma tę świeżość i intrygujący wątek powrotu Sasoriego. Czekam z niecierpliwością na więcej, naprawdę, scrolluję, patrzę po zakładkach, ale najwyraźniej wszystko już przeczytałam. Cieszy mnie, że tak jak ja lubisz ten pairing I trzymam za słowo! :>
UsuńA widzisz, staram się, żeby żaden komentarz mi nie umknął, więc wchodzę w panel bloga i tam lukam. No bo każdy feedback jest taki taki miły do czytania!
UsuńA co do wieku, idk, jakoś nigdy nie podobało mi się to w opisach, taki nieuzasadniony pierdolec xd No powiem Ci, że ćwierćwiecze mam ledwo za sobą, dokładniej 26 lat.