12.08.2019

Nie jestem przezroczysta [Sakura]

Kiedy światło przedostaje się przez mętną szybę w jednym z sekretariatów w siedzibie kage pada na nią. Sakura podnosi dłoń i pozwala, żeby spoczęły na niej promienie słońca. Zatrzymują się, nie biegną dalej. Nadal nie jest przezroczysta, chociaż coraz częściej ma takie wrażenie. Cały czas patrzy na plecy swoich kompanów.

Ino zawsze krzyczy. Głośno i wściekle. Jej jasne, niebieskie oczy ciskają iskry. Jest w tym coś magnetyzującego. Sakura zastanawia się, czy kiedyś choć w najmilejszym stopniu będzie ją przypominać. Ale takie myśli są głupie, śmieszne. Nie wyobraża sobie, żeby ktoś mógłby czuć przed nią prawdziwy strach. Nie te dziecięce wygłupy.
— Nie rozumiem cię — syczy. Głos blondynki jest przytłaczający. Sakura ma ochotę zwinąć się w kłębek i błagać, żeby przestała. Mimo to, stoi dumnie niczym góra. Obydwie wiedzą, że to tylko gra pozorów. — Czasami zachowujesz się jakbym była najgorszym złem na świecie, a w drugiej chwili lgniesz do mnie zapominając o wszystkim. Między nami nie jest w porządku. Jesteśmy rywalkami, przestań się tak zachowywać. Nie jesteśmy przyjaciółmi. To minęło dawno temu.
Lubi jej wrzaski i złość. Ino jako jedyna ją zauważa. Kiedy nie krzycz, wszyscy traktują ją jak cień. Chociaż shinobi powinien do tego dążyć, Sakura tego nienawidzi. Czasami myśli, że jeśli jeszcze jedna osoba zapomni o jej istnieniu, to zniknie całkowicie.

Ma rodzinę. To wystarczający powód, żeby nie użalać się nad sobą. Gdyby uciekła ktoś by to zauważył. Ale nie w tym rzecz. Może być czymś fizycznym, przedmiotem w galerii, ładnym elementem wystroju, ale nic poza tym.
Zmęczony uśmiech matki wita ją w niemal każdy poranek, dłonie ojca gładzą jej różowe włosy, a Iruka-senesi każdego dnia wyczytuje jej nazwisko, ale... Czy to cokolwiek znaczy? Odkąd Ino zerwała tą kruchą, niepozorną więź między nimi nikt nie rozmawia z nią tak naprawdę. Jakby była niczym.
Nauczyciele ją ignorują, bo zawsze wszystko wie z teorii, a w praktyce jest tak kiepska, że zwyczajnie nie chcą sprawiać jej przykrości. Myślą – najwyżej zatrzymamy ją na rok dłużnej. Czuje mdłości, kiedy nikt z trzydziestu dwóch uczniów akademii nie zamienia z nią nawet słowa. Tak jakby była tylko kolejnym hibiskusem na parapecie. Ale ona wciąż istnieje. Czy ktoś to widzi?
Zaciska swoje drobne dłonie w pięść z siłą, o którą by się nie posądzała. Zaczyna drżeć. Nie mają prawa patrzyć przez nią jakbym była zrobiona ze szkła. Ale na tym wszystko się kończy. Nie ma w sobie siły ani odwagi, żeby pokazać ludziom, że się mylą.
Słaba i śmieszna, mówi coś w jej głowie. Nie potrafi zaprzeczyć tym słowom.

Grupa młodych geninów zostaje podzielona na trzyosobowe drużyny.
Jest zadowolona, wręcz szczęśliwa. To właśnie moment, na który z utęsknieniem czekała. Nie zniknie w tłumie ponad trzydziestu uczniów. Teraz ich nowy sensei będzie musiał na nią patrzeć.
Naprawdę jesteś taką idiotką? Pyta głos w jej głowie. Sakura nauczyła się żyć z cichymi szyderstwami niewiadomego pochodzenia. To niemal brzmi jak ona.
Kakashi-sensei patrzy na nią tylko przez parę sekund, gdy opowiada o sobie. Kiedy pyta jakie ma marzenia i cele potrafi mówić tylko o Sasuke. To nie tak, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia poza uwielbieniem do niego…
Oczywiście.
Ale chce wykorzystać każdy najmniejszy, najbardziej niepozorny moment, żeby zwrócić na siebie jego spojrzenie. Nikt jednak nie przykłada do tego uwagi.
Naruto zawsze jest przy niej. Przy początku akademii bardzo ją to cieszyło, aż nie zauważyła pewnej zależności. Blondyn zawsze rzuca się w jej objęcia lub próbuje nawiązać rozmowę, kiedy Sakura czyni choć najmniejszy gest w stronę Sasuke. Gdy milczy Naruto także jest cichy i stonowany, a przynajmniej na swoje standardy. Jest jedynie kartą przetargową w ich wiecznej rywalizacji.
Kiedy światło przedostaje się przez mętną szybę w jednym z sekretariatów w siedzibie kage pada na nią. Sakura podnosi dłoń i pozwala, żeby spoczęły na niej promienie słońca. Zatrzymują się, nie biegną dalej. Nadal nie jest przezroczysta, chociaż coraz częściej ma takie wrażenie. Cały czas patrzy na plecy swoich kompanów.
Niedorzeczna, mała dziewczynka. Kiedy nareszcie coś zrobisz ze swoim życiem?

Wyruszają na misje do Krainy Fal, a ona drży niczym osika, kiedy wrodzy ninja rzucają się na Pana Tazune. Potrafi poruszyć się na tyle, żeby ochronić go własnym ciałem.
I tylko tyle, głupia.
Niemal czuje ich dziwną broń, stalowe szpon, które wbijają się w jej ręce i gardło. Na szczęście znów zostaje uratowana.
Jak dobrze, że ratunek zawsze przychodzi. Co byś bez niego zrobiła?
Sakura czuje suchość w ustach i przejmujący strach. Nie ma pojęcia, co odpowiedzieć na drwinę jej alter ego.
Zastanawia się, co może zrobić, żeby ją zauważono. Nie pragnie być geniuszem. Wie, że nawet marzenia powinny zawierać w sobie choć odrobinę prawdy. Nie chce być idiotką, błaznem, który zwraca na siebie uwagę innych w ten żałosny sposób, w który postępuje Naruto. Chce zmienić w sobie tak wiele rzeczy, że nie wie od czego powinna zacząć.
Kakashi zabiera ich na trening, a Sakura zastanawia się co tym razem sknoci. Czy wytrzyma chociaż dwadzieścia minut?

Biegnie jakby jej stopy dotykały zwyczajnej zmieni, a nie pionowego pnia. Biegnie, nawet kiedy słyszy zawodzenie Naruto i wściekły syk Sasuke. Biednie, aż pień staje się na tyle wąski, że jej stopa się na nim nie mieści.
Nareszcie zrobiła coś dobrze, lepiej niż inni. Czuje jak jej serce biję w szaleńczym tempie z nadmiaru adrenaliny.
Pragnie nagrody i pochwały. Czuje, że pokonała samą siebie. Niemal dławi się euforią.
Zapomniałaś, że znaczysz tyle, co ładny kwiatek?
Sakura nienawidzi swojego imienia i wyglądu, który pasuje do niego aż za bardzo. Nienawidzi, kiedy ludzie mówią jaka jest śliczna i delikatna, chociaż poznali ją parę sekund wcześniej. Nienawidzi tego, że jest ozdobą.
Kakashi-sensei patrzy na nią zmęczonym spojrzeniem starca. Dziewczyna zastanawia się, czy pod jego maską kryje się drobny uśmiech aprobaty i podziwu, ale... Jego wzrok po sekundzie ją opuszcza.
— Brawo, Sakura-chan — mówi nie zwracając się do niej. Patrzy z drwiną na pozostałą dwójkę geninów. — A co z wami? Nawet naszej kunoichi się udało, a wy leżycie na trawie jak para idiotów. Do roboty!
Używa twojego sukcesu, żeby z nich szydzić. Liczyłaś na pochwałę? Głupia, mała dziewczynka.
Siedzi jak sparaliżowana na jednej z najwyższych gałęzi wiekowego dębu. Czuje, że głupkowaty uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Szczęka zaczyna drżeć, paznokcie wbija brutalnie w korę drzewa. Mimo to, udaje jej się powstrzymać szloch.
Chcesz za to nagrodę?

Kiedy schodzi z drzewa Naruto zasypuje ją pytaniami, daje mu proste, niemal podręcznikowe wytłumaczenie. Mówi, że jest zmęczona, że dołączy do Kakashiego i Tazuny. Nawet na nią nie patrzą, kiedy się żegnają.
Zaczyna biec przez gęsty las. Nie zważa na to, że gałęzie obijają jej porcelanową skórę, że dawno zboczyła z udeptanej ścieżki. Pędzi, jakby naprawdę mogła zostawić wszystko za sobą.
Kolejne załamanie?
Jej stopy zatrzymują się, kiedy nie poznaje niczego z otoczenia. Dęby zamieniły się w sosny, krzaki leśnych jagód zniknęły całkowicie, zamiast tego każdy pień jest porośnięty gęstym mchem i różnymi grzybami.
Dopiero teraz zaczyna krzyczeć.
Nie wie, czy robi to wystarczająco głośno, żeby ktoś to usłyszał, bo cały czas dzwoni jej w uszach. Nie chce teraz nikogo, pragnie rozpaść się całkowicie. Jaki sens ma jej żałosne życie? Myśli, że jeżeli wszystko miałoby tak wyglądać, to nie ma sensu, żeby się zmieniała. Czy każdy sukces byłby pozostawiony bez echa? Wie, że powinna się doskonalić dla samej siebie, ale ona desperacko potrzebuje aprobaty. Taka właśnie jest. Nie potrafi być silniejsza. Krzyczy, dopóki nie zedrze gardła.
Czuje jak gęste łzy spływają po jej rozgrzanej twarzy. Patrzy na swoje dłonie. Ma wrażenie, że zaraz światło zacznie przez nie przechodzić. Wtedy zniknie całkowicie.
A świata nawet to nie obejdzie, dziecino.


     Chciałabym, żeby wątek z wewnętrzną Sakurą był rozwijany w m&a. Mogę to sobie tłumaczyć, że ucichła, kiedy Haruno stała się bardziej przebojowa w Shippuudenie, bo już nie musiała chować w sobie emocji, tylko dawała im upust. Niemniej, obecna Sakura (Boruto) jest na tyle spokojna przy swoim (pożal się Boże) mężu, że ten motyw mógłby wrócić, ale cóż, jest tylko poboczną postacią.
Tekst powstał na podstawie artu.
W tej miniaturce chciałam ją pokazać ze złej strony. Powiem Wam kochani, że trochę się identyfikuję z ww. Sakurą. Przez parę chwil w swoim życiu czułam się jak element wystroju, na który ludzie patrzą, tak naprawdę go nie zauważając. I podobnie do bohaterki, przez długi czas nic z tym nie robiłam. 
Nie będę pisać o tym, jaka się stała po treningach, wpływach niektórych ludzi, bo tekst nie miał na celu przedstawienia przemiany bohatera. Tylko pokazać jej upadek. W tej chwili była wrakiem.
Co do zamówień, to je napiszę, ale... Wszystko w swoim czasie. Muszę ruszyć Ogień Konohy. Naprawdę mam ostatnio myśli niech te ItaSaku już się skończy (xD), kiedy wpadam w kolejną dziurę bez grama pomysłu i weny. 

To tyle ode mnie.
Buziaki~


5 komentarzy:

  1. Oj... nie. To był zły pomysł, żebym to czytała ;) Trudno mi trzymać język za zębami, chyba że to Twój pomysł na Sakurę, bo z kanonu inaczej ją zapamiętałam. Sakura zamknęła się na kontakt z innymi i zależało jej jedynie na aprobacie ze strony tróó loffa, Sasuke. Jeszcze zanim trafili do jednej drużyny, było pokazane, że Naruto za nią latał, a ona go olewała. Potem to samo zrobiła z Lee. Jej urody nie będę oceniać, ale poza tą dwójką raczej nie było pokazane, by ktoś się za nią uganiał i wątpliwe jest dla mnie, by mogła być tylko ładną ozdobą dla otoczenia. Relacja z Ino rozpadła się przez obie strony.

    A nawet jeśli kanoniczna Sakura rzeczywiście czułaby się w ten sposób, to jej zachowanie wskazuje na jakieś zaburzenia psychiczne, bo równocześnie hmm... nie wiem, czy da się to łagodniej opisać - darła mordę, była hałaśliwa, pierwsza do bitki z Naruto i Konohamaru, piszczała na widok Sasuke, więc ten... była widoczna. A przynajmniej słyszalna :P

    Jak zawsze - gdyby to był opis jakieś OC, to całkiem przyjemnie się czytało :)

    Nie sądzę, żebyś musiała spieszyć się z zamówieniami, chyba każdy rozumie, że różnie to w życiu bywa, a pisanie nie zawsze jest na pierwszym miejscu listy priorytetów.

    Miło, że dałaś w końcu znak życia :)I mam nadzieję, że znajdziesz motywację na zakończenie Ognia Konohy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, może zbliżona do kanonicznej wersji, ale na pewno nie taka sama. Chyba nie umiem tak odwzorować postaci, zawsze muszę wetknąć im na siłę nowe motywy, wspomnienia, przeżycia, bo inaczej wydają mi się zbyt prostolinijne.

      Może powinnam stawiać ostrzeżenia? Uwagaaa, dużo denerwującej Sakury xD

      Taaa, Ogień Konohy idzie jak krew z nosa. Zaczynam odliczać rozdziały do wolności xd

      Usuń
  2. A mi to pasuje do niej. Nawet kanonicznie. Paradoksalnie, ci którzy wydają się w chuj szczęśliwi, pewni siebie i pozytywni (tak lekko nawiązując do kanonu) zwykle okazują się w środku mocno zniszczeni, to mogłoby być prawdziwe :) Nie spiesz się z shotami i nie zmuszaj do pisania, to ma być przyjemność :) Ja regularnie zaglądam i czekam cierpliwie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy tacy wyrozumiali Q.Q I czuję jeszcze bardziej, ze powinnam coś pisać xD

      Usuń
  3. Hej ;)
    Tekst nie do końca pasuje mi do kanonicznej, 12-letniej Sakury, niemniej jednak czytało się przyjemnie i udało mi się to wpasować do mojej wizji Sakury.

    Szanuję Twój styl pisania i uwielbiam czytać nowe teksty od Ciebie <3 Co do pisania, nie spiesz sie, my poczekamy na Ogień Konohy i oneshoty z zamówień <3

    Pozdrawiam i weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!