9.05.2019

Sen [SasuHina] dla Banshee

Hinata nachyla się nad nim, a jej białe oczy nie patrzą na Sasuke jak na bohatera, zdrajcę lub obiekt seksualny. Pod jej spojrzeniem czuje się jak biała kartka. Ma wrażenie, że mógłby stać się kimkolwiek by pragnął. Nawet nikim.  

— To nie mogło się udać.
Doskonale wie, że jego żona nie ma na myśli odwołanej kolacji.
Odgłos gotującej się wody w czajniku wtóruje jej słowom. Na blacie stoi jeden samotny kubek, do którego chwilę wcześniej nasypała mielonej kawy. Sasuke nigdy nie je i nie pije niczego w domu nie licząc rodzinnych obiadów. Było ich tak mało w tym roku, że można zliczyć wszystkie na palcach obu dłoni. Nawet, kiedy jego misja jest chwilowo wstrzymana, to często znajduje coś, co absorbuje go bardziej niż posiłki w kompletnej ciszy. Sakura zawsze mu na to pozwala.
Poranek jest jasny i zimny. Nawet w kuchni głównej (i jedynej) rezydencji klanu Uchiha jest chłodno. Jej jasne, zielone oczy przesuwają się z widoku za oknem na otrzymany list. Na ładnym papierze widnieją własnoręcznie wykaligrafowane przeprosiny, oświadczające że przyjęcie z okazji rocznicy ślubu państwa Uzumaki jednak się nie odbędzie.
— Jestem ciekawa, kiedy ta dziewczyna będzie mieć dość. Naruto tak bardzo pragnie być idealnym przywódcą, że potrafi poświecić dla tego nawet własna rodzinę.
Równie dobrze mogła być w tej chwili sama. Sasuke ma wrażenie, że słowa nie kieruje do niego, a pustych ścian mieszkania. W nikłym blasku poranka jej oblicze zyskuje większą delikatność, zielone oczy nabierają nowego blasku, a włosy mienią się refleksami. Zna jej twarz zbyt dobrze, żeby po tylu latach go zachwycała.
Nie liczy na odpowiedź, jest przyzwyczajona do tego, że nawet kiedy wraca do domu zachowuje się jak duch. Dlatego jej oczy rozszerzają się nieznacznie, kiedy się odzywa.
— Uważasz, że byłabyś dla niego lepszą żoną niż Hinata?
— Oczywiście — odpowiada od razu. Zbyt szybko, żeby wierzył, że nigdy wcześniej podobne myśli nie zaprzątały jej głowy. — Byłabym żoną, która potrafi obronić go przed jego własnymi ambicjami.
— A co z moim ratunkiem?
— Ciebie nie da się uratować Sasuke.
Nie ma jej za złe tych słów. Wie, że nie miały na celu zranienie go, a nawet gdyby... Nigdy nie przejąłby się czymś takim. Przez lata próbowała go ocalić. Najwyraźniej jest już tym zmęczona.
— Skoro tak uważasz.
Każdego dopada zmęczenie, myśli.

Odchodzi. Tak jak dziesiątki
(a może setki?)
razy wcześniej. Stracił już rachubę. Żegnają go mury wioski skąpane w blasku zachodzącego słońca. Sakura stoi u podnóża dużych, drewnianych wrót. Nie krzyczy za nim, nie macha, nie posyła całusów
(naprawdę kiedyś to zrobiła, a on potrafił poczuć jedynie zażenowanie)
tylko trwa w miejscu. Czuje na swoich barkach jej spojrzenie i z każdym krokiem jest coraz bardziej odprężony. Każdy przebyty metr pozwala mu spokojniej oddychać. Ciężar odpowiedzialności znika. Nawet nie zauważa braku Sarady u jej boku.

Wiele miesięcy później wraca do wioski podobną porą. Blask pomarańczowego słońca oświetla ciche ulice. Przystaje na sekundę marszcząc brwi. Jego ciało instynktownie wybrało drogę do dawnej dzielnicy klanu. Nie potrafi pozbyć się tego irytującego nawyku od lat. Nie ma czego tam szukać. Na miejscu zgliszczy, oczyszczonych z dużych fragmentów betonowych płyt, posadzono kolejne drzewa. Jakby mało ich było dookoła. Tylko pod opuszczonymi powiekami jego dawny (i jedyny właściwy) dom wygląda tak jak powinien.
Siedziba Hokage jest na drugim krańcu wioski.
Osadzona tak daleko terytorium Uchiha jak tylko było to możliwe, myśli przypominając sobie Tobirame Senju ożywionego techniką edo tensei i pogardę dla jego klanu.
Nie biegnie, nie skacze po budynkach, nie teleportuje się, tylko idzie nieśpiesznie i powoli ceniąc każdy krok. Do niczego mu się nie śpieszy, mimo że minął niemal rok od jego ostatniej wizyty. Dom Uzumakich jest jest jeszcze dalej, dlatego tam rusza w pierwszej kolejności.
Budynek jest jasny i duży. Zdecydowanie większy od jego domu. Brzozowe drzwi otwierają się po paru sekundach, kiedy w nie zapukał. Staje w nich żona Naruto. Sasuke nie widział jej od lat i jest zdziwiony, kiedy wzrok kobiety nie opada ośmielony, tylko dumnie wytrzymuje jego twarde spojrzenie. Zapamiętał ją inaczej.
—  Sasuke-san — mówi.
Odpowiada jej skinieniem głowy. Hinata zaprasza go do środka.
— Naruto jest w gabinecie Hokage. Najpewniej nie wróci przez kilka następnych godzin. Czy mogę zaproponować ci coś do picia?
Sasuke nie jada nawet w swoim własnym domu. Najbardziej odpowiadają mu szybkie posiłki w cichych leśnych zakątkach podczas misji. Nawet kiedy wraca do Konohy, to zazwyczaj stara się zaszyć w którymś z zagajników otaczających mury miasta. Mimo to, przytakuję.
— Woda będzie w porządku.
Hinata znika i wraca po paru sekundach z wypełnioną szklanką. Kiedy przykłada ją do ust czuje nikły zapach cytrusów. Musiała dodać do napoju parę kloper cytryny.
Gospodyni doskonała, myśli złośliwie.
Ale nie potrafi nie zauważyć, że Hinata pasuje do roli matki i opiekunki domowego ogniska.
Mężczyzna rozgląda się po pomieszczeniu. Mimo wczesnego wieczoru nie słyszy odgłosów bawiących się dzieci.
— Boruto jest na misji. Razem z Saradą — wyjaśnia uprzejmie. Nie wypomina mu, że przecież powinien to wiedzieć. — A Himawari została w rezydencji Hyuuga razem z moją siostrą. Nie słyszałam nic o twoim powrocie.
Sasuke wie, że Naruto nie obarcza jej żadnymi sprawami dotyczącymi wioski. Oczywiście nigdy o to nie spytał, Hokage zwykł opowiadać mu każdy najmniejszy szczegół ze swojego życia. Chyba zawsze pozostanie tym irytującym idiotą.
— Chwile temu wszedłem do wioski.
— Musisz być zmęczony. Z tego co wiem Sakura-san ma dziś nocy dyżur. Czy zechcesz poczekać na Naruto?
Odchodzi jakby doskonale znała jego myśli i wiedziała, że rozmowa to ostania rzecz, na którą miał ochotę. To przyjemna odmiana. Zazwyczaj, kiedy porzuca swoją samotnie, musi użerać się z Naruto i jego wiecznie otwartymi ustami, wymaganiami Sakury i pretensjami Sarady.
Obserwuje ją, kiedy wchodzi do kuchni połączonej z salonem. Jej ruchy są spokojne, kiedy krząta się przy blacie i zlewie. Wydaje się być szczęśliwa mogąc dbać o dom i swoją rodzinę, robiąc małe rzeczy, których nikt nie zauważa, ale składają się na spójną całość. Pamięta to, choć jak przez mgłę. Patrzy na jej proste plecy i długie, czarne włosy i nie potrafi pozbyć się wrażenia deja vu. Przypomina mu matkę. Przypomina mu miejsce, które nazywał domem. Przypomina mu o czasach, kiedy po raz ostatni czuł, że kogoś kochał.
Nawet nie zauważa, kiedy zapada w sen.

Sasuke budzi się nagle i gwałtownie, kiedy Hinata staje przed nim zaniepokojona wciąż utrzymując odpowiednią odległość.
— Miałeś niespokojny sen — mówi.
Śnił, że kiedyś wybrał inaczej. O domu, który nie istnieje i nie ma racji bytu. O zależności, która po latach zmieniła się w ciche, stonowane uczucie. O żonie, która nic od niego nie oczekiwała. O życiu, w którym pokonał swoje demony.
Z trudem przełknął ślinę. Ten spokój był tak obcy, że nie potrafił się w nim odnaleźć. Nawet jeśli właśnie tego szukał przez ostatnie lata.
Hinata nachyla się nad nim, a jej białe oczy nie patrzą na niego jak na bohatera, zdrajcę lub obiekt seksualny. Pod jej spojrzeniem czuje się jak biała kartka. Ma wrażenie, że mógłby stać się kimkolwiek by pragnął. Nawet nikim.
Sasuke nie myśli nad tym, co robi. Chce tylko przez parę kolejnych chwil ożywić miejsce, o którym śnił. Łapie jej ramiona. Ma wrażenie, że zrobił to zbyt brutalnie. Dawno nie dotykał niczego tak kruchego. Jej oczy rozszerzają się tylko odrobinę zdezorientowane nagłym porywem, ale nadal się go nie boi. Wciąż mu ufa, jakby nie mógł zrobić jej krzywdy. Czy to dlatego, że jest żoną Naruto myśli, że jest nietykalna?
Wstaje gwałtownie zmuszając ją do cofnięcia się. Atakuje bez ostrzeżenia. Całuje rozchylone usta gwałtownie i władczo. Nie potrafi inaczej. Sasuke zna tylko brutalność w miłości. Sakura zawsze jest pełna pasji. Kiedy po miesiącach lub latach wstrzemięźliwości ofiaruję jej bliskość uwalnia tłumione żądze. Zawsze jest intensywna i dzika. Niczym burza.
Te uczucie jest inne. Usta Hinaty nie oddają jego żaru, są spokojne. To wszystko jest takie nowe i obce, że musi złapać się blatu, żeby się nie zachwiać. Sasuke dostosowuje się do jej rytmu. Nie pamięta czy kiedykolwiek całował kogoś równie delikatnie. Drobne muśnięcia wydają się zbyt niewinne dla człowieka, którym się stał. Dlatego tak bardzo się nimi upaja i nie potrafi przestać.
Kiedy pozwala jej się odsunąć z trudem łapie oddech. Policzki ma zaróżowione, ale wyraz twarzy nadal jest niezachwiany.
— Zawsze będzie moim mężem — mówi. To prawda, z którą Sasuke musi się zmierzyć. Może… Parę lat wcześniej wpadłby w szał. Ale dziś jest już innym człowiekiem.
Nawet po słowach, które powinny go złamać, czuje się zadziwiająco dobrze. Jego pragnienia zawsze były niedostępne. To nic nowego. Nauczył się żyć egzystencją pozbawioną marzeń.
— Na mnie już czas. Dziękuję za wodę.
Odchodzi jakby wszystko było tylko jego snem.



Nie udało mi się do końca spełnić Twoich oczekiwań. Skoro, mimo wytycznych, dałaś mi wolną wolę, to postanowiłam nieco nagiąć szkic fabuły. Mimo wszystko mi się podoba. Ach, jeszcze jedno! Dzięki temu one-shot’owi powstaje drugi osadzony w tym samym świecie, w podobnym czasie. Ciekawe, czy ktoś odgadnie o kogo będzie chodzić :>
Jeśli przeczytałeś ten ficzek polecam Słońce, które dzieję się w tym samym czasie i AU. Historia dotycz Sakury i Naruto.

8 komentarzy:

  1. Jest to chyba najciekawsza praca, którą do tej pory na tym blogu czytałam. Zapewne to przez nietypową parę ;)

    Nie miałam wrażenia absurdu, naciągania. Bardzo podobało mi się, że tak łatwo popłynęłam razem z Sasuke po jego przemyśleniach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest i moje zamówienie <3
    Zgodzę się z przedmówczynią (nie, żeby dlatego, że zaproponowałam taki pairing :D), chyba jest to najlepszy one-shot na blogu ;)
    Wszystko to wydawało się takie niewymuszone, naturalne, że strasznie płynnie i dobrze się czytało.
    Lecę nadrabiać drugiego one-shota ;)
    PS Spełniłaś moje oczekiwania w 100%, także nie gadaj głupot :D!

    OdpowiedzUsuń
  3. MATKO BOSKA JENY ŁAAAAAAŁ!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. M
    I
    S
    T
    R
    Z
    O
    S
    T
    W
    O
    WIĘCEJ POWIEDZIEĆ NIE MOGĘ, BO ZABRAKŁO MI SŁÓW UWIELBIENIA.
    Masakra!
    Te dwa opowiadanka to prawdziwe cudo nad cudami! Cudo stworzenia! Po prostu SZOOOOOOOK!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznijmy może od tego, że fanką szczególnie shipów hetero z Naruto nie jestem. Jestem raczej po tęczowej stronie fików. Fakt, że to komentuje, to w zasadzie jest praktycznie cudem. SasuSaku nie lubię, totalnie nie jestem w stanie zrozumieć, bo dla mnie zawsze to było czysto jednostronne.
    No, ale ja nie o tym.
    SasuHina też nie jest shipem, który szczególnie kiedyś widziałam. Co zabawne, przez jeden z filmów, gdzie Sasuke robił za lovelasa, a ona miała charakter bardziej z pazurem, to uznałam za ciekawe połączenie.
    Co do tekstu, całkiem mi się podoba. Ukazałaś ich dwójkę tutaj na zasadzie przeciwności. Sasuke jest tutaj, niczym wiecznie szamotający się w klatce własnych uczuć i rozmyśleniach niezdecydowany wicher, nie mający spokojnej przystani. Osoby, która zamiast wzniecać jego siłę i agresywność, jak Sakura to by ją wyciszyła.
    Jak Hinata, która nie poddała się agresji jego pocałunków, dając mu zaznać czegoś nowego.
    Spokojniejszego, niszczącego tą równowagę, którą znał dotychczas.
    Naprawdę ten sposób ukazania mi się niesamowicie spodobał.
    Zastanawiałam się czy Hinata zwyczajnie mu na to pozwoliła, bo w jakiś sposobu wiedziała, iż tego potrzebuje.
    Zwłaszcza, że po tym wszystkim dała mu do zrozumienia, że wciąż jest wierna swojemu mężowi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaa, coś pięknego! Błagam napisz coś jeszcze o tej parce! A najlepiej z zakończeniem 18+ xD mogłabym czytać i czytać to co piszesz, sprawia mi to wielką przyjemność!

    OdpowiedzUsuń
  7. No to teraz mogę już dodać ładnie i normalnie komentarz:)

    Sayuri, błagam.

    Ucz mnie jak Yoda młodego Skywalkera, jak wiekowy Jiraya kapryśnego Naruto, jak moja polinstka mój młody, nieporadny umysł.
    To dzieło, to arcydzieło, jest po prostu fenomenalne.
    Co z tego, że mało komu wchodzą shipy z typu SasuHina? Moje ukochane Hyugą serce łaknie, krzyczy, pragnie więcej!
    Ach, dlaczego tak mało? Mogłabym czytać tą notę w nieskończoność. Dokładnie w takim uniwersum, dokładnie w takim wydaniu, gdzie dorosłe życie przeplata się z ukrytymi żądzami, z pragnieniami zakazanymi. Przecież mają dorosłe życie, względnie poukładane, przecież sami powinni wyznaczać pewne granice, a jednak...
    Jeju, jest we mnie tyle emocji po przeczytaniu tego. Dałabym się pociachać za historię prowadzoną w tych klimatach, o tej parze i pisaną tak świetnym stylem jak Twój.
    Niby dwie sceny, ale tak fenomenalnie opisane, przekazujące wszystko w prostych, ale pełnych emocji słowach ...
    Nie zostaje mi nic, jak pokłonić się pokornie w wyrazie bezgranicznego szacunku i błagać o więcej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uważam, że połączenie SasuHina pasowałoby też w kanonie. Oboje są tacy stoiccy i może rzeczywiście Sasuke odnalazłby w Hinacie to, czego szuka. Saku mogłaby być wtedy z Naruto i byliby jak druga wersja MinaKushi. D

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!