Powinien był zostawić za sobą tę tęsknotę, tę haniebną, przebiegłą tęsknotę dawno za sobą. Senju był jego wrogiem — tylko tyle i aż tyle. Bezmyślne, dziecięce marzenia nie powinny mieć prawa bytu w dorosłym życiu.
Noc przed walką w Dolinie Końca
Na zewnątrz wiało — groźnie i wściekle. Przyroda zbyt dobrze odzwierciedlała jego wewnętrzny stan. Może w ten sposób chciała z niego zakpić? Cały świat zawsze nienawidził ich rodzaju, dlaczego natura miała być wyjątkiem?
Leżał na łóżku — prostym i twardym, pozbawionym niepotrzebnych wygód. Utkwił wzrok w ciemnym suficie. Jego ciało było odrętwiałe. Balansował na granicy snu, ale powstrzymywał jego nadejście całą siłą woli. Nie chciał spać. Kiedy zamykał oczy roześmiana, głupkowata twarz pojawiała się pod opuszczonymi powiekami, a cichy, podekscytowany szept pobrzmiewał mu w uszach.
Cały czas myślał o Hashiramie.
Ten krótki epizod z ich przyjaźnią powinien zostać dawno zapomniany i pogrzebany. Zamiast tego stworzyli wioskę pełną pustych idei. Tylko głupie dzieci mogły uwierzyć, że potrafią zbudować pokój. A konflikty, które istniały od pokoleń, mogły zostać opanowane.
Był głupcem, kiedy pozwolił, żeby wypełniała go nadzieja na połączenie dwóch wojujących klanów. Nigdy nie sądził, że zajdą tak daleko. To już samo w sobie było wielkim sukcesem. Uchiha i Senju zjednoczeni — to brzmiało tak śmiesznie i niedorzecznie, ale było faktem. Gdyby tylko wszystko nie okazało się cholerną grą pozorów i próbą okiełznania mocy ich rodziny. Przez parę miesięcy, które spędził we wspaniałej Konoha, czuł się jak w klatce. Euforia szybko go opuściła i nawet podekscytowany głos Hashiramy i jego wielkie plany na przyszłość, niczego nie zmieniły. Została tylko gorycz porażki. Po raz pierwszy zasmakował jej niedawno i już dławił się tym smakiem.
Teraz czuł się jak zdrajca, kiedy przez te wszystkie długie chwile nie pozwalał sobie myśleć o Izunie. Wmawiał sobie, że to ofiara, którą musiał ponieść w drodze do pokoju. To brzmi tak godnie, tak pięknie, ale bez trudu potrafi przypomnieć sobie wrak człowieka, którym się stał, kiedy brat skonał mu na rękach.
Niszczył wszystko na swej drodze. Miał wrażenie, że nic nie jest w stanie go powstrzymać, ale… Znów te spojrzenie — świdrujące, brązowe oczy, które potrafiły dotrzeć głębiej niż sharingan — przejęło nad nim kontrolę. Nawet w białej gorączce, niesiony żalem i nienawiścią, nie mógł pozwolić, żeby Hashirama zginął jak tchórz, kiedy chciał targnąć sie na swoje życie i odkupić zbrodnie Tobiramy. Był mu to winien.
Madara nie był diabłem, jak cicho szeptali między sobą ludzie spoza klanu, go nie bawiła wieczna batalia. Chciał odpoczynku. Pragnął wolności. Jednak w ich świecie marzenia nigdy nie wychodziły poza ramy pięknych snów. Rzeczywistość była podła i jeśli chcieli chronić swoje rodziny, musieli uczestniczyć w tym makabrycznym tańcu śmierci do samego końca.
Hashirama nie był całkowicie biały, niewinny, dobry. Pozwolił na uprzedzenia i to doprowadziło w ogólnym rozrachunku do klęski ich sojuszu. Zamknęli jego rodzinę w getcie. Tego nie mógł mu wybaczyć. Pozwolił, żeby traktowano ich jak zło konieczne, bydło, z którego siły mogli korzystać, a później zostawić w zagrodzie. Nawet jeśli Hashirama nie mógł nic zrobić, to Madara nadal nie potrafił pozbyć się uczucia zdrady. On też był mu coś winien.
Grali w tę grę zdecydowanie zbyt długo. Musiał wyzbyć się wszystkich jasnych, radosnych wspomnień. Dorosły człowiek, taki jak Madara, nie powinien nawet pamiętać, jak niegdyś był ogrzewany wesołym uśmiechem innego chłopca. Powinien był zostawić tę tęsknotę, tę haniebną, przebiegłą tęsknotę dawno za sobą. Senju był jego wrogiem — tylko tyle i aż tyle. Bezmyślne, dziecięce marzenia nie powinny mieć prawa bytu w dorosłym życiu.
Zacisnął dłonie na ramie łóżka z całą siłą. Usłyszał ciche skrzypnięcie drewna pod swoimi palcami.
Jednak nie mógł o nim zapomnieć. Chciał żyć w tym śnie, wskoczyć w utopijną, nierealną wizję świata, którą stworzyli lata temu. Hashirama zrobił z niego pieprzonego optymistę. Krok po kroku, myśl po myśli przekonywał go, że mogą tego dokonać. Nawet po ponad dekadzie nie potrafił porzucić tej wizji bez ukłucie żalu. Naprawdę zaczął w nią wierzyć.
Już dawno przestał się okłamywać, że jego tęsknota nie dotyczy samego Hashiramy. Wspomnienia ogrzewającego ciepła jego ramion towarzyszyły mu przez lata. Jego bezpieczne miejsce. Moment, do którego wraca, kiedy jest wrakiem.
Biała błyskawica rozbłysła na zewnątrz i przez ułamek sekundy pokój został przez nią oświetlony. Ciemny sufit przyjął mleczną barwę.
Skończył jako przegrany, kiedy nawet własny klan się od niego odwrócił. Nie odeszli z nim z wioski, ale Madara wiedział co planują. Znał swój gatunek zbyt dobrze i miał pewność, że długo nie wytrzymają pod doktryną Senju. Prędzej czy później nastąpi przewrót. Nawet jeśli nie poszli za nim, nawet jeśli zignorowali jego polecenia jako dowódcy, nie mógł ich opuścić. Przyśpieszy wszystko.
Moc sharingan naprawdę potrafi zdziałać cuda. Kiedy będzie mieć do dyspozycji ogoniastego demona, nawet Hashirama polegnie.
Nie był już dzieckiem, dawno porzucił naiwność, kiedy złudzenie, które stworzyli nad brzegiem rwącej rzeki, zostało zniszczone.
Jutro zamierza go pokonać. Jutro go zabije i zakończy ich taniec zależności raz na zawsze. Nie mógł pozwolić, żeby ta zdradziecka, haniebna tęsknota, która każdej nocy kołysała go do snu, przejęła nad nim kontrolę.
Berieal, proszę bądź litościwa xd
Czytając ten tekst nie mogę pozbyć się wrażenia niedosytu. Moim zdaniem, widać jak na dłoni, że wzięła się za niego osoba, która z MadaHashi miała do czynienia po raz pierwszy. Dlatego postanowiłam napisać drugi, chociaż tam Madara i Hashirama są uwikłani w trójkąt miłosny.
Dobra, przeczytałam, ale ja tu jeszcze wrócę, jak będę miała chwilę, aby napisać ci jakąś ładną opinię.
OdpowiedzUsuńCzekam cierpliwie :)
UsuńOto i nadchodzę ponownie ja! XD
UsuńPo pierwsze, bardzo dziękuję, że to napisałaś!
Zawsze mi miło niezmiernie, gdy ktoś tworzy coś z myślą o zamawiającym. Sama kiedyś bawiłam się w tworzenie na zamówienia, mając przy tym ogrom frajdy, ale jednak dostając kilka różnych propozycji na przykład nie wyrabiałam totalnie. A tobie tutaj to fajnie idzie, ale może to dlatego, że jest raczej swego rodzaju odskocznią. No, ale ja nie o tym.
Tekst z perspektywy Madary niesamowicie mi się podoba. Lubię tego gnojka, który tak naprawdę był niesamowicie tragiczną postacią, która pragnęła od najmłodszych lat dobra. Tracąc przy tym wszystko co było mu najbliższe, naprawdę on włożył ogromną ofiarę z siebie. Wszystko po to, aby na koniec zostać upokorzonym i wykorzystanym. Dowiedzieć się, że wszystko co uczynił, ile niewinnej krwi przelał spełzło na niczym. Jego marzenie nie miało nigdy prawa się ziścić.
Lubię to zaznaczenie, że on nie jest potworem jak mówią. Nigdy nim nie był tak naprawdę. No i Hashirama, który robi tu rolę takiego ostatniego światełka w tej jego samotności, odrzucania wszystkiego. Wspominania brata, o którym starał się zapomnieć, aby nie dręczyła go wola, jaką mu pozostawił na łożu śmierci.
Senju, który nie jest wcale niewinny i całkowicie czysty. Lubię to, bo faktycznie każdy z nich miał swoje za uszami. Nie zawsze szli tą dobrą drogą, zwłaszcza Tobirama z jego uprzedzeniami.
W zasadzie uznaje, że ten tekst pod względem przemyśleń bardzo dobrze okazuje to rozdarcie Madary. Między ostateczną bitwą, gdzie musi podjąć poważny krok, co pozwoli mu ruszyć dalej. To dość tragiczna sytuacja, z której jednak Uchiha by się nigdy nie wycofał. W końcu ich ścieżki się rozeszły. Ogólnie też podoba mi się bardzo ten fragment. Bardzo dobrze opisuje ich relacje na swój sposób.
'' Niszczył wszystko na swej drodze. Miał wrażenie, że nic nie jest w stanie go powstrzymać, ale… Znów te spojrzenie — świdrujące, brązowe oczy, które potrafiły dotrzeć głębiej niż sharingan — przejęło nad nim kontrolę ''
Może i miałaś do czynienia po raz pierwszy, ale poszło ci to bardzo dobrze. No i dziękuję ci też za drugą część, o której ci też coś z moich refleksji napiszę! Zwłaszcza, że jak zauważyłam jedno dedykowane, to miałam zaciesz, a chwilę później część drugą, to w ogóle miałam niesamowity szok, totalnie się nie spodziewałam! A jednocześnie bardzo dużo radości mi to sprawiło! Zwłaszcza, że ten trójkąt miłosny, to z tymi postaciami gruba sprawa xD
Nie jestem aż tak krytyczna i wiem, że było tam parę dobrych linijek i ta, którą wybrałaś też podobała mi się najbardziej. Bardzo się cieszę, że jesteś zadowolona!
UsuńNigdy nie sięgałam myślami do ich wątku. Ot, przeszłość, która rzutuje na przyszłości. W sumie fajnym jest zagłębienie się w jedną z tak odległych dla mnie postaci :D
OdpowiedzUsuńPrzemyślenia Madary były chyba strzałem w dziesiątkę, nawet biorąc pod uwagę kanon :)
Ja też! Jakoś ten czas przed główną fabułą Naruto i postacie z nią związane nie zaprzątały mi głowy. Dlatego lubię zamówienia od Was, mogę wziąć z fandomu jeszcze więcej :D
UsuńBardzo przyjemna partówka. Wszystko trzymało się kupy :) CUDO!
OdpowiedzUsuńDzięki. Jak widać mój debiut MadaHashi nie wypadł tak źle. Uff xd
UsuńYOŁ MADAFAKA SĄ GEJE JESTEM TEŻ JA /wbija przez okno/
OdpowiedzUsuńładnie, zgrabnie ale fakt, jest niedosyt
bardzo podoba mi się napisanie tego z perspektywy madary. ogólnie to podejście, że czarne niekoniecznie jest czarne i białe niekoniecznie jest białe, bo rzeczywiście te postaci miały w sobie dużo odcieni "szarości". można było wyczuć nie tyle co rozgoryczenie, co tęsknotę i ból spowodowany samym wspominaniem hashiramy
nojs, a teraz idę na trójkąty ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Okeeeeej...
OdpowiedzUsuńO ile Madarę i Hashiego lubię, o tyle ich przeszłość nie bardzo zaprzątała moją głowę - poza wątkiem przyjaźni między nimi, bo kocham smutne zakończenia, a ich przyjaźń mi je zafundowała. Perspektywa Madary to strzał w dziesiątkę, zaś jego rozumowanie jest tak bliskie mojemu serduszku, że aż mnie ono boli.xD Kurczę, Berieal wypisała wnioski i przemyślenia, które miałam po przeczytaniu tego shocika, więc nie wiem co jeszcze mogłabym dodać od siebie... Lecę dalej!:*