Można by to uznać za subtelny, łagodny flirt, tylko Madara Uchiha nie należał do ludzi, którzy mogliby flirtować. Tym bardziej nie z drugim mężczyzna, jego rywalem, wrogiem i przyjacielem. Czuła się jak intruz, niechciany obserwator. W tej scenie było coś zbyt intymnego.
Blask porannego słońca oświetlał Konohę. Wioska dopiero budziła się do życia. Cichy stukot jej obcasów odbijał się echem na pustych ulicach. Nadal nie potrafiła nazwać tego miejsca domem. Przeszkadzały jej nieznane twarze, zdecydowanie za dużo otwartej przestrzeni, gwar rozmów i lasy dookoła osady, które odgradzały ich od reszty świata. Wszystko było całkowicie inne i nowe. Mito nie lubiła zmian.
W dłoni trzymała niewielki pojemnik z bento dla swojego męża. Westchnęła cicho. Sama nie wiedziała, czy powinna grać przykładną żonę. Nie marzyła o ślubie, pozycji i dzieciach, ale też to nie wydawało się złą perspektywą. Nie miała innych wielkich planów albo mężczyzny, którego kochała do bólu. Mito czekała na to, co przyniesie los, a on rzucił ją w objęcia Hashiramy. Oboje zdawali sobie sprawę, że to małżeństwo czysto polityczne. Czasami tak się zachowywali, mijając się niemal jak obcy, ale bywały chwile, kiedy mężczyzna patrzył na nią z nieznaną czułością. Nie wiedziała, czy może za tym podążyć, dać ponieść się namiętności, bo… Doskonale zdawała sobie sprawę z największego sekretu Konohy.
Weszła do siedziby Hokage i zaczęła wspinać się w górę wieży. Stawała na palcach, żeby obcasy nie obwieszczały donośnie o niespodziewanej obecności.
Gabinet jej męża był pogrążony w półmroku, kiedy wschodzące słońce nie zdążyło jeszcze dotrzeć do jego okien. Uważała, że kompletny kretyn usadowił je na zachodzie. Z grymasem na twarzy dostrzegła, że w pokoju znajdują się dwie osoby.
Oczywiście, pomyślała. Przecież on zawsze tu jest.
Jej mąż z wilczym apetytem zajadała coś, co mogło być kolejną porcją ramenu, a Madara siedział u jego boku. Dłoń Uchihy była wpleciona w brązowe włosy drugiego mężczyzny. Na wąskich ustach bruneta widniał przyjemny, łagodny uśmiech, o który nigdy by go nie posądziła. Szeptał coś podekscytowany i odprężony, a Hashirama odpowiadał mu wesołym śmiechem. Można by to uznać za subtelny, łagodny flirt, tylko Madara Uchiha nie należał do ludzi, którzy mogliby flirtować. Tym bardziej nie z drugim mężczyzna, jego rywalem, wrogiem i przyjacielem. Czuła się jak intruz, niechciany obserwator. W tej scenie było coś zbyt intymnego.
Nie zauważyli jej przybycia, a Madara wydał z siebie coś, co mogłoby uchodzić za chichot. Potrząsnęła głową, było to coś zbyt niepasującego do jego osoby.
Odchrząknęła, a kiedy Hashirama zobaczył ją w stojącą w progu, od razu ruszył w jej kierunku. Zamknął ją w uścisku swoich dużych rąk, a ponad jego ramieniem z łatwością dostrzegła groźne spojrzenie Uchihy.
Poczuła zadowolenie. Nie była idiotką, która nie zauważyłaby ich zbyt długich spojrzeń, niepotrzebnych gestów i tęsknoty wypisanej na twarzach. Doskonale wiedziała, że ona i Uchiha dzielą tego samego mężczyznę.
Mito była zbyt dumna, żeby usunąć się w cień i grać rolę przykrywki dla Hokage Wioski Liścia. Madara wchodził na jej terytorium i zabierał coś, co do niej należało.
Walczyli między sobą od ponad roku. Nawet, kiedy po raz pierwszy uświadomiła sobie, że coś jest nie tak w ich relacji, to nigdy nie zapytała Hashiramy wprost. Nie potrzebowała potwierdzenia, pustych przeprosin lub zapewnień bez pokrycia. Madara dotarł tam, gdzie ona nie była w stanie — do serca mężczyzny, który był jej mężem.
Widziała w czarnych oczach Uchihy nienawiść, ale nie potrafiła odpowiedzieć mu tym samym. Czasami czuła upokorzenie i zawiść. Ta relacja była ciosem w jej kobiecość i dumę. Czasami złość znikała i wtedy pozostawała litość. Do siebie, do Madary i chorego tańca zależności, w który się zaplątali.
Hashirama rozmawiał z nią czule i uprzejmie. W takich chwilach był doskonałym mężem. Nigdy nie czuła się jako ta druga. Ciekawiło ją jakie to uczucie i jak radzi sobie z tym Madara. To nie ona była jego brzydkim sekretem. Była ozdobą, żoną, którą się chwalił i wystawiał na piedestał. Nie miała wrażenia, że jego słowa są sztuczne, a ręce, które suną powoli wzdłuż jej ciała w zaciszu sypialni, robią to z przymusem lub obrzydzeniem. Zastanawiała się po co mu ten głupi sekret, który może zrujnować wszystko. Gdyby była bardziej zawistna mogłaby ich ujawnić i patrzeć jak wspaniała Konoha rozpada się od środka. Ale nie była potworem, nawet niesiona żalem i poczuciem zdrady, nie potrafiłaby tak postąpić.
Madara wymienił z nią grzecznościowe powitanie. Nigdy nie rozmawiali tak naprawdę. Nie czuła potrzeby, żeby dowiedzieć się dlaczego wpycha się tam, gdzie nie powinien. Jej relacja z Uchihą skupiała się na wbijaniu sobie nawzajem igieł — zagarnianiu Hashiramy tylko dla siebie.
Spytała, czy spędzi z nią wieczór, ale jej mąż grzecznie odmówił. Miał tyle pracy, że wróci dopiero po zmroku, ale na szczęście Madara mu pomoże.
Oczywiście. Pomocny Madara zawsze pod ręką.
Odstawiła bento, którego sama nie przygotowała, na blat biurka i wymieniając z mężem zapewnienia miłości i kilka drobnych pocałunków, wyszła z pokoju.
Przeszła tylko parę metrów i oparła się o ścianę korytarza. Czuła, że w tej potyczce przegrała. Dziś będzie grała rolę przykładnej żony, która czeka w domu na zapracowanego męża. W tym czasie jego dłonie będą badać i wielbić innego mężczyznę. A usta będą szeptać te same słowa o miłości, które zna za dobrze.
W całej tej sytuacji nigdy nie pomyślała źle o Hashiramie, chociaż miała do tego prawo. Wiedziała, że nie kieruje nim potrzeba posiadania, dominacji, tylko zbyt czułe serce. Chciała, żeby ją kochał, ale nie oczekiwała tego. Sama przecież nie była w stanie. Każdy powienien mieć prawo do miłości.
Dźwięk blaszanego pudełka bento zabrzmiał w jej uszach. Miała wrażenie, że upadło na ziemię. Wróciła do drzwi, przez które przeszła parę chwil wcześniej i przez wąską szparę dostrzegła dwójkę mężczyzn połączonych w namiętnym pocałunku. Pasja, z którą Uchiha całował usta jej męża sprawiła, że nogi lekko jej zadrżały. To i jego mściwe, wściekłe spojrzenie, które na nią skierował.
Cofnęła się o krok uspokajający oddech. Nigdy nie będzie się go bała. Nawet gdyby groził jej śmiercią, kalectwem lub zamknięciem w wiecznym genjutsu. Chciała dać mu wygrać tym razem, ale nie mogła zignorować wyzwania, które jej rzucił.
Zapukała w machoniowe drzwi.
— Hashirama? Muszę ci coś powiedzieć. Czy mogę wejść?
Drobny rumor trwał parę sekund. Później drzwi się uchyliły i stał w nich jej mąż.
— O co chodzi?
Jego twarz rozświetlał głęboki uśmiech. Zawsze tak wyglądał. Ktoś postronny nigdy by nie zgadł, co działo się przed momentem.
— Chciałam ci to powiedzieć w domu, ale skoro możesz przyjść późną nocą… Muszę się teraz wysypiać, dbać o siebie bardziej.
— O co chodzi, Mito? — zapytał lekko zaniepokojony.
Chwyciła jego dużą, niezgrabną dłoń i położyła na swoim płaskim brzuchu.
— Będziemy rodzicami — oznajmiła.
Twarz Hashiramy rozjaśniła się jeszcze bardziej. Porwał ją w ramiona i obrócił parę razy. Jego śmiech brzmiał w jej uszach. Wiedziała, że był szczery.
W kącie pokoju stał Uchiha. Przypominał wykuty posąg. Jego twarz nie zdradzała niczego. Postawa nadal była zrelaksowana, ale napięta — jak u wszystkich wojowników. Jednak Mito dobrze wiedziała, że pod tą doskonałą maską właśnie się rozpada.
Ich chory taniec zależności trwał w najlepsze.
Podobał mi się pomysł, ale Mito wyszła tutaj trochę cieplej niż zakładałam w pierwowzorze. Miała być z niej suka, a tu proszę wyszła, moim zdaniem, taka pół na pół.
Nie zapomnijcie o poprzednim ff'iku MadaHashi Tęsknota.
"Ich chory taniec zależności trwał w najlepsze." Z jednej strony tak, z drugiej miała przewagę nad Madarą, tylko trzeba byłoby ją jeszcze wykorzystać, ale masz rację, taka Mito (nie w 100% sukowata) nie mogła tego zrobić.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, dlaczego wybaczyła Hashiramie. Niby o tym piszesz - brak miłości, a równocześnie czułość z jego strony i pewna zaborczość z jej. Tylko w przemyśleniach Mito wykreowałaś ją jako dumną i trochę nie rozumiem, dlaczego mu wybaczyła. Dla dobra wioski? Chciałam rozpisać się też na temat linii czasu, ale odpuszczę sobie. Czytało się przyjemnie i to najważniejsze :)
Linia czasowa? Eeee, zapomniałam napisać, że wyobrażałam to sobie jako alternatywną wersje historii, gdzie Madara nie opuścił wioski xd
UsuńWedług mnie wybaczyła Hashiramie, bo tak naprawdę go nie obwiniała. Mito przybyła do osady, żeby (przez ślub) zawrzeć sojusz z Konohą. Dlatego musiała tu zostać, a trwałość małżeństwo była w interesie Wioski Wiru. Co prawda, gdyby wyszedł na jaw prawdziwy powód pewnie to właśnie Wioska Wiru mogłaby żądać jakiegoś zadośćuczynienia, ale nie mieszajmy się już w to. Nie kochała Hashiramy, ale czuła do niego przywiązanie. A przez swoją dumę nie mogła tak po prostu pozwolić, żeby być tylko pozorantką, a związek Hashiramy i Madary rozkwitał w najlepsze. Tak ja to widzę :D
To dobrze, że zrezygnowałam z rozpisywania się nad linią czasu xD Bo dziwiło mnie, że nosiła pod sercem dziecko, kiedy Madara był jeszcze w wiosce, skoro wiemy, że była w ciąży, już po tym jak została junchuuriki (czyli po odejściu Madary).
UsuńJa się nie kłócę z tym, co napisałaś ;) To są rozważania, które występowały u mnie też w kanonie, czy w jakimkolwiek innym uniwersum - dlaczego dany bohater postąpił tak, a nie inaczej? I zazwyczaj w książkach, filmach czy anime możemy poznać motywacje postaci, w miniaturkach już trochę gorzej ;)
W sumie to co napisałaś, nie do końca jest odpowiedzią na moje pytanie, bo też i ja nie byłam precyzyjna. Chodzi mi konkretnie o fragment: "W całej tej sytuacji nigdy nie pomyślała źle o Hashiramie, chociaż miała do tego prawo. Wiedziała, że nie kieruje nim potrzeba posiadania, dominacji, tylko zbyt czułe serce. Chciała, żeby ją kochał, ale nie oczekiwała tego. Sama przecież nie była w stanie. Każdy powienien mieć prawo do miłości." Nie pomyślała źle, a mogła jako osoba dumna. Nie tyle mieć za złe uczucia, bo również ich nie odwzajemniała, ale już wyrzuty, pretensje za zdradę - tak. Gdyby to wyszło dalej, byłby to policzek nie tylko dla Madary i Hashiramy, ale też dla niej. Z drugiej strony może Hashirama był równie rozczulający, co Naruto i jeden jego uśmiech zjednywał narody, a kobiety pod jego wpływem wybaczały zdrady ;)
Trójkąt miłosny z tą trójką. Przyznam się mocno ciężka sprawa według mnie. Bo faktycznie, Mito tutaj, jako żona prawnie posiada męża na własność. A jednocześnie to małżeństwo polityczne, więc naprawdę mi kamień z serca spadł, gdy jednak cóż... go nie kochała.
OdpowiedzUsuńPostać Mito nigdy mi się nie potrafi kojarzyć z ciepłą żoną. Nawet nie ma to nic wspólnego z moim shipieniem HashiMady, którą i tu ciekawostka - początkowo nie lubiłam. Dopiero później jakoś dostrzegłam pewną magię w tej ich wspólnej więzi.
Mito zawsze nie widziała mi się w roli żony Hashiramy, bo Uzumaki są niesamowicie temperamentni. Przy niej to Senju jest taką zazwyczaj kulką radości, której może się oberwać za byle głupotę. A z jego skłonnościami do łatwego popadania w depresję, tym bardziej nigdy to małżeństwo nie widziało mi się kolorowo. No i też mam niesamowity dystans do czytania shipów hetero, jeśli chodzi o fanowską fikcję. Chociaż są takie, które lubię, to chyba po prostu jak próbowałam, to natykałam się na coś, co mnie totalnie odrzucało. Jakieś dziwne rzeczy oderwane od rzeczywistości. A tego nie lubię.
Szczerze początkowo podeszłam do tego z naprawdę dużą dozą ostrożności. Jednak chyba po raz pierwszy polubiłam Mito w pewien sposób. Serio. Nie było w niej tego czegoś, co włączyłoby mi alarm, że zaraz ją znienawidzę do cna. Może to i właśnie dobrze, że jakoś wyszła ci taka zrównoważona, a nie totalna suka, jaką też i ja ją widzę. Może właśnie przez to jej postać tutaj i jej odczucia są dość zrozumiałe.
Wciągnął mnie ten shocik, mimo wcześniejszego dystansu i nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do końca.
Faktycznie Mito jest na swój sposób pokrzywdzona. Jej duma, to kim była i czego miała świadomość. Co cała trójka doskonale wiedziała, ewentualnie może nieświadomy jest tutaj Hashirama. Bycie żoną człowieka, którego nie możesz pokochać i ten człowiek na pewno cię tak nie kocha, jak osobę, która jest jego sercu naprawdę bliska. Świadomość bycia dodatkiem. W końcu to wszystko zostało zorganizowane politycznie.
Znów mi na swój sposób szkoda Madary. Nie dziwie się jego zawistnej postawie. Znał swoje miejsce, wiedział kim jest dla Hashiramy. A jednocześnie nigdy tak naprawdę nie mógł mieć go całego tak jak chciał. Bo miał żonę. A ich relacja nigdy nie mogła wyjść na światło dzienne. Nie chcę nawet myśleć, jak bardzo musiała ranić go informacja, że Senju zostanie ojcem. Oczywiście, nie miał prawa się nawet i to rzucać. W końcu to była jedna z rzeczy potrzebnych wiosce i klanowi - przedłużenie linii krwi. No i był kochankiem, któremu pozostawało stać w cieniu. Z bolesną świadomością, że ukochanego dzieli na dwa.
Dobra, chyba za bardzo się wkręciłam w tą sytuacje. Niesamowicie dziękuję za tego shota.
Sprawa wydaję się bardzo trudna, ale tak jak Ciebie wciągnęło czytanie, ja nie mogłam przestać pisać. Tekst powstał w godzinę.
UsuńJakoś nigdy nie myślałam o Mito, ale kiedy zaczęłam rozważać MadaHashi w głowie powstał mi pomysł na ten shocik. Postanowiłam dać jej szansę.
Cieszę się, że jesteś zadowolona. Polecam się na przyszłość :D
Ja mam to do siebie, że lubię postacie, które nie są główne zwykle. Wydają się dużo ciekawsze na tle głównych xD
UsuńA pomyślę nad tym, może ci jeszcze rzucę następnym razem jakieś wyzwanie do stworzenia c;
Fajnie, że napisałaś o HashiMitoMada. Sama planuję napisać o nich opowiadanie ;) U Ciebie wyszło to naturalnie, kanonicznie, czytanie to była sama przyjemność. I w tym krótkim tekście zawarłaś taką emocjonującą historię! <3
OdpowiedzUsuńBaaardzo mi się podobało <3
Naprawdę? O kurde, nie mogę się doczekać tego opowiadania. Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz :3
Usuńpowiem ci sayuri, że ja bym się wcale nie zdziwiła jakby w kanonie tak rzeczywiście było xD
OdpowiedzUsuńogólnie ci powiem, że prawie wszystkie małżeństwa w naruto nawet jeśli nie polityczne to wyglądają jakby właśnie tak zostały zrobione. zero jakichkolwiek uczuć, po prostu od tak dla jaj sobie kogoś sparujmy. kisiel naprawdę nie umiał w romanse XD oprócz sasunaru to mu wyszło zajebiście, ale chyba sam nie jest do końca tego świadom lmao
mito wyszła ci świetnie. była suką i ta sukowatość została tutaj zachowana, ale widać, że szanowała swojego męża i właśnie ten szacunek sprawiał, że potrafiła się pohamować, gdy widziała go razem z madarą. hashirama to niezła dziunia, zakręcił sobie wokół palca dwie bardzo silne osobowości i zadowolony XDDDD żeby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek
ło. dziecko. ło. ŁO. to już grubo
"Ich chory taniec zależności trwał w najlepsze." piękne podsumowanie
bardzo dobry fanfick, endżojowałam mocno, ślę pedalskie buziaczki~