Lodówka Kakashiego była niemal pusta. Całe szczęście, że zahaczyła o stoisko z pierożkami gyoza po drodze, bo nie miałaby czego zjeść. Picie na pusty żołądek nie wydawało się mądrym posunięciem. — Mieszkanie kawalera — zadrwiła. — Nie narzekam — powiedział wyjmując z kuchennej szafki słoik marynowanych papryczek. — Widzisz? Jestem wspaniałym gospodarzem. Czy jest ci wstyd, że we mnie wątpiłaś? — Kajam się.
— Musimy coś zrobić! — krzyknął Naruto.
Sakura przewróciła oczami nad szklanką zielonej herbaty. Za żadne skarby nie zjadłaby kolejnej porcji ramenu. Przyjęli, że każdy z nich wybierał jadłospis na tydzień. Pech chciał, że od poniedziałku nie mieli żadnej poważnej misji, która zmusiłaby ich do opuszczenia wioski na dłużej niż parę godzin. Jako że wypadała kolej blondyna ponownie spędzali popołudnie w Ichiraku. Zdecydowanie muszą zmienić zasady.
— Mówisz to za każdym razem, głupku.
Sasuke odezwał się po raz pierwszy dzisiejszego popołudnia. Podniósł spojrzenie nad zwoje z technikami ognia, które wcześniej studiował i posłał mu spojrzenie pełne irytacji.
— I nadal stoimy w miejscu, dattebayo!
Sakura uśmiechnęła się rozczulona. Mimo upływu lat i wielkich czynów, których dokonali podczas Czwartej Wojny Shinobi, Naruto się nie zmienił. Nadal był tym głośnym i porywczym dzieciakiem, którego pamiętała z akademii.
— Musimy zobaczyć twarz Kakashiego — zawodził. — Nie zostanę Hokage, dopóki tego nie dokonam. Daję wam moje słowo!
Znów zaczął swoją starą mantrę. Lubił podejmować nierealne wyzwania.
— Łatwo porzucasz marzenia — zadrwił Sasuke.
To było dla niego typowe. Lata poza wioską, zbrodnie których się dopuścił i grzechy, które próbował odkupić, wcale go nie zmieniły. Wciąż był nieco gburowaty i sarkastyczny. Mimo negatywnego nastawienia za każdym razem uczestniczył we wszystkich próbach zdemaskowania prawdziwego oblicza ich nauczyciela. Może lubił do tego wracać, bo kojarzył te śmieszne zmagania z beztroskimi chwilami, kiedy byli jeszcze geninami.
Naruto nie dawał za wygraną. Nie było miesiąca, żeby nie próbował zdemaskować ich senseia.
— Wiem! — wykrzyknął radośnie.
Pozostała dwójka spojrzała na niego uważnie. Ciekawi, jak abstrakcyjny pomysł tym razem rozkwitł w jego głowie.
— Do czego Kakashi musi ściągnąć maskę?
Sasuke westchnął ciężko.
— Jedzenie — próbowaliśmy dziesiątki razy. Alkohol — ostatnio przepił nas obu. Gorące źródła — porażka. Przyłapanie podczas snu — znowu klapa. Naprawdę będziesz się w to bawił ponownie, durniu?
— Nic z powyższych — krzyknął blondyn. — Musi, po prostu musi, ściągnąć maskę do pocałunku!
Sakura zakrztusiła się łykiem zimnej herbaty.
— Masz na myśli swoją technikę? — spytała posępnie. — Tego też próbowałeś.
— Niestety jest na nią odporny. Chodzi mi o prawdziwy pocałunek!
Sasuke wzniósł spojrzenie ku drewnianemu sufitowi budki Ichiraku w geście irytacji.
— No dobrze — zgodziła się kunoichi. — W takim razie chcesz mu podesłać dziewczynę? Czy czekać aż sam sobie jakąś znajdzie i go obserwować? Nauki Jiraiyai przesiąkły cię na wskroś — warknęła.
— Nie nabrałby się na wykupioną dziewczynę — zgodził się Naruto. — Ale przecież możemy go podejść inaczej!
— Bądź łaskaw wyjaśnić.
— Poślemy ciebie, Sakura-chan! Wymyślimy jakąś zgrabną historyjkę, że się w nim zadurzyłaś albo pragniesz pocałunku doświadczonego mężczyzny. Czy to nie jest genialne, dottebayo?!
Sakura poczuła złość. Sama nie wiedziała, co denerwowało ją bardziej. To, że Naruto miał za nic jej uczucia i nie uważał za niewłaściwe, żeby uwiodła kogoś, na kim jej nie zależało w ten sposób. Czy, że bez żadnych skrupułów zamierzał bawić się uczuciami Kakashiego — ich senseia, z którym przeżyli wiele i jeszcze więcej zawdzięczali.
Krzyk krążył na jej ustach, ale kiedy chciała je otworzyć usłyszała głos Sasuke:
— Kiepski pomysł — powiedział. — Nie będzie potrafiła tego zrobić. Wątpię, żeby kiedykolwiek ktoś ją posyłał na misje uwodzenia. Jest zbyt niewinna.
Miała wrażenie, że wymierzył jej cios w policzek. Mówił, jakby nie było jej w pobliżu. Nawet nie zwracając się do niej osobiście.
Gdyby to był ktoś inny, pomyślała, już leżałby poza Ichiraku.
Ale to był Sasuke. Pozwalała mu na wszystko.
— Ah! — zawył Naruto. — No to nie mam innego pomysłu!
Była wściekła. Naprawdę poczuła się jak rzecz, kiedy dywagowali czy nada się na uwodzicielkę. Ale to nie były drobne kłótnie czy głupie gadanie, które mogło skończyć się jej jednym ciosem. Parę godzin wcześniej w Ichiraku była upokorzona jak nigdy wcześniej. Nie myślała, że podobne słowa mogą paść z ust Naruto.
— Sensei — szepnęła stając w drzwiach gabinetu Hokage. Bursztynowe oczy kobiety zaczęły lustrować ją dokładnie. — Potrzebuje się napić.
Tsunade nigdy nie nalegała, żeby z nią piła. Zaproponował to raz czy dwa, kiedy procenty już huczały w jej głowie. Sakura udawała wtedy, że kosztuje sake zamaczając tylko usta, a Senju tego nie wypominała.
— Co tym razem zrobił? — zapytała wyjmując glinianą karafkę z jednej z szuflad biurka.
— Kto taki?
— Nie rób ze mnie idiotki. Oczywiście Uchiha! Tylko on sprawia, że wyglądasz jak gówno.
Śmiech Sakury był suchy, ale prawdziwy. Tsunade potrafiła ją rozczulić swoim ostrym charakterem i bezpośredniością.
Czy w tym wszystkim chodziło też o niego? Tak, z całą pewnością Sasuke, który od razu odrzucił ją jako kobietę zdolną do zainteresowania kogoś swoją osobą, wpłynął na złe samopoczucie. Mimo upływu lat nie potrafiła porzucić głupiej potrzeby jego aprobaty. Na więcej już dawno przestała liczyć. Oczywiście, gdyby tylko zaproponował cokolwiek, zgodziłaby się na każde warunki, żeby byli razem. Czasami ją to przerażało. Całe szczęście niczego od niej nie chciał.
— Osobiście nie lubię bachora, ale mogę zrozumieć, że ta twarz może złamać niejedno serce.
— Nie interesuję się tylko jego twarzą.
Tsunade nie skomentowała, że doskonale o tym wiedziała. Dziewczyna od lat wzdychała do wyobrażenia, które uformowało się w jej głowie. Starsza kobieta szczerze wątpiła, żeby jej uczennicy spodobała się jego prawdziwa natura.
— Nieważne i tak nie potrafię zwrócić na siebie męskiej uwagi.
— To całkowita prawda! Ale tylko dlatego, że jesteś tak wylękniona, że ktoś mógłby się tobą zainteresować. Całe życie będziesz czekać na księcia z bajki? Jesteś młoda, powinnaś spróbować czegoś lekkiego.
— Otwartych związków? — Sakura zakrztusiła się łykiem sake. Sama nie wiedziała, czy to przez jej wyrazisty smak, czy sugestie Tsunade. Doszła do wniosku, że przez wybuchową mieszankę obu rzeczy.
— Nie, na Boga! Jesteś zbyt uczuciowa, żeby sobie z tym poradzić. Nie chodzi mi o wiek. Niektóre kobiety tak mają, patrzysz na jedną z nich. — Posłała jej łobuzerski uśmiech. — Raczej związku, który nie będzie obiecywał wielkiego uczucia aż po grób. Wybierz kogoś, kto ci odpowiada. Nie musicie od razu rzucać w siebie zapewnień miłości. Po prostu znajdź kogoś na tyle wyraźnego, żeby przyćmił Uchihe.
Tsunade odwróciła się w stronę szuflady z teczkami shinobi.
— Chodź, po prostu popatrzmy sobie na ładnych chłopców, co?
— Chcesz dać komuś nieupoważnionemu wgląd do akt? To takie niewłaściwe, sensei — udawała oburzoną, ale pogodny, odprężony uśmiech zdradził Senju jej prawdziwe myśli.
— Przecież cię upoważniam. Nie widzę żadnego problemu.
Obie zaśmiał się cicho.
Spędziły razem całe popołudnie aż zapanował wieczór. Godzinę wcześniej do gabinetu wbiegła Shizune zaalarmowana głośnymi krzykami wielmożnej. Sakura poczuła wypieki na twarzy widząc jej karcące spojrzenie.
— Och daj spokój — warknęła Tsunade. — Już dawno ma prawo pić, dlaczego nie może zrobić tego ze swoją mistrzynią?
— Bo jesteś w pracy!
— A ty jesteś upierdliwa.
Wzrok Shizune złagodniał. Sakura dostrzegła, że kąciki jej ust nieznacznie drgają, ale potrafiła powstrzymać uśmiech. Brunetka powiedziała młodej medyczce, że nie zamierza w tym uczestniczyć, a ponieważ już zmierzcha idzie do domu. To ona ma pilnować Tsunade.
Sakura nie potrafiła wytrzymać narzuconego tempa. Chociaż jej mentorka nie komentowała jej ospałego sączenia trunku, to sama nie zamierzała zwalniać.
Wymknęła się tylko na chwilę do łazienki, kiedy jej pęcherz powoli odmawiał posłuszeństwa. Myjąc twarz rześką, zimną wodą uporządkowała nieco myśli. Tsunade miała racje, zbyt długo wodziła bezmyślnym spojrzeniem za Sasuke. Ostatnio nawet jej zaczęło to przeszkadzać. Miała wrażenie, że od bardzo długiego czasu stoi w miejscu. Nie wspomniała mentorce o niepochlebnym słowach kolegów z drużyny, bo aż za dobrze wiedziała na czym by się to skończyło. Czasami Hokage zachowywała się jak lwica, która musi bronić młodego. Najpewniej pięściami zmusiłby ich do przeprosin.
Wystarczyło parę minut nieobecności, żeby Tsunade powoli sięgnęła granicy. Sakura znała te spojrzenie aż za dobrze. Mętny, wyzywający i władczy wzrok mógł świadczyć, że Tsunade zamierzała zrobić coś bardzo głupiego zanim jej ciało odmówi posłuszeństwa.
— Jesteś! Słuchaj, pokażę ci kogoś naprawdę dobrego. Ale to ma być nasza tajemnica, dobrze? Mało kto wie, jak on wygląda.
Sakura nie musiała być wybitnym analitykiem, żeby wiedzieć o kogo chodzi. Alkohol lekko zaszumiał jej w głowie. To była okazja, na którą czekała latami. Mimo to, nie czuła euforii i podniecenia. Było jej źle z myślą, że zrobi to za plecami Kakashiego. Oczywiście chciała zobaczyć jego twarz, ale nawet podstępne próby ściągnięcia maski podczas sparingów były w jakiś sposób fair, bo mógł się przed tym bronić. W tej sytuacji był całkowicie bezbronny. Nie mogła tego zrobić.
Długie sekundy jej rozmyślań pomogły, bo już nie musiała podejmować decyzji. Ręka Tsunade zawisła na oparciu dużego, wygodnego krzesła, a jej ciężkie powieki opadły.
Całe szczęście, pomyślała. Tylko co ja mam teraz zrobić? Nie mogę wezwać Shizune, bo zabije mnie jeśli zobaczy w jakim stanie jest Hokage.
Samotna podróż przez środek wieczornej Konohy, która jeszcze tętniła życie, z przywódcą przewieszonym przez ramię też nie wchodziła w grę. Musiała po kogoś posłać.
Wzrok Kakashiego biegł między Hokage a Sakurą. Tsunade miała twarz czerwoną od nadmiaru alkoholu, chrząkała bliżej nieokreślona słowa i śliniła się nieznacznie. Haruno stała przy niej. Czule głaskała jasne włosy swojej mistrzyni. Jej twarz wyrażała troskę. Rumieniec zakłopotania rozkwitł na jej policzkach.
— Nawet nie wiem, kiedy tak szybko się upiła — wyjaśniła. — Trzymała fason, a kiedy na moment spuściłam ją z oczu już była małym, zapijaczonym wrakiem — zachichotała.
— Widzisz, trzeba mieć ją zawsze pod kontrolą. Nasz przywódca — podsumował z uśmiechem.
Sakura nie wiedziała co zrobić z rękoma, kiedy na nią patrzył. Wszystkie wydarzenia dnia do niej wróciły. Jego pojawienie sprawiło, że momentalnie wytrzeźwiała. Nie wypiła wcale dużo. Nawet nie połowę tego, co Tsunade.
Ja miałabym… Niedorzeczne, pomyślała.
— Dzięki, że się zjawiłeś. Nie wiedziałam, co zrobić. Ciągniecie jej przez pół wioski nie wydawało się dobrym pomysłem.
— Wątpię, żebyś musiała to robić. Gdyby anbu zauważyli, że z nią wychodzisz, to zaraz zaoferowali by pomóc.
— Och.
Nawet o tym nie pomyślała. Czuła się wyjątkowo głupio. Przecież to było oczywiste.
Kakashi podszedł do jednego z zamkniętych okien gabinetu. Otworzył je i wychylił się nieznacznie.
— Kto jest na służbie? — rzucił w pustą przestrzeń.
Młody mężczyzna z maską kojota pojawił się na parapecie. Skinął głową w geście przywitania.
— Hej Yuki. Czy możecie zabrać Hokage do domu? Radzę jej przypilnować gdyby zechciała balować dalej, kiedy się ocknie.
— Oczywiście Kakashi-senpai.
Obok niego stanęła nieco niższa kobieta z maską kota. Kiedy Hatake się odsunął obydwoje bezszelestnie weszli do gabinetu. Sakura zrobiła krok w tył posyłając dwójce shinobi uśmiech pełen wdzięczności. Zdawało jej się, że wzrok kunoichi go odwzajemnia. Chwycili Hokage po obu stronach za ramiona i zniknęli w kłębie jasnego dymu.
— No i po problemie — zakomunikował jounin. Jego wzrok padł na teczki shinobi rozłożone na biurku. — Jakieś ważne narady?
Sakura westchnęła przeciągle.
— Nawet nic nie mów. — Chwyciła w dłonie dokumenty i zaczęła je segregować. — To był jej sposób na zabawienie mnie.
— Ciężki dzień? — zapytał.
— Może trochę, nic nadzwyczajnego.
Spojrzał na nią sceptycznie.
— Nawet po nieudanych operacjach nie widziałem, żebyś piła.
— To co innego. Ze śmiercią pacjenta trzeba sobie poradzić na trzeźwo. Alkohol uciszy nico głosy, ale nie sprawi, że zniknął. Później wróciłyby ze zdwojoną siłą. Dziś po prostu miałam na to ochotę. Kiedyś trzeba nauczyć się pić — zażartowała.
Kakashi dołączył do niej pomagając uporządkować biurko Hokage. Bez trudu zauważył, że wszystkie akta przedstawiały mężczyzn, ale nie skomentował tego faktu. W gruncie rzeczy, to nie musiało nic znaczyć.
— Na szczęście straciła przytomność w odpowiednim momencie — wyrwało się jej.
Skrzywiła się nieznacznie. Wcale nie chciała tego mówić. Najwyraźniej trochę alkoholu zostało w jej organizmie.
— To znaczy?
— Ja… — urwała patrząc na niego dziwnie.
— Skoro zaczęłaś, to mów — zachęcił przyjaźnie.
— Chciała pokazać mi twoją teczkę — mówiła cicho, jakby przepraszając.
Nie potrafił się nie roześmiać na jej wystraszoną minę.
— W samą porę — przyznał.
Czuła się głupio. Kakashi był miły jak za każdym razem, kiedy się spotykali. Nawet jeśli to nie był jej pomysł, czuła że nadszarpuje jego zaufanie.
Każdy próbuje dostać się pod jego maskę, pomyślała.
Spojrzał na nią w ciszy. Jego oczy były radosne, ale sama nie wiedziała czy wierzyć temu spojrzeniu.
— Moja kartoteka jest w tamtej szufladzie — powiedział, a jego głos nie był urażony lub zdenerwowany. Brzmiał jak stary, poczciwy Kakashi. — Skoro Godaime dała ci pozwolenie nie mam prawa niczego zabraniać.
Nie potrafiła go rozgryźć. Jak na sekret, który chronił latami, przyszło mu to zdecydowanie za łatwo.
— Przestań gadać głupoty i pomóż mi z bałaganem tej pijaczki.
Nie potrafiłaby tego zrobić. Nie dał jej wyraźnego pozwolenia, tylko przyznał, że nie będzie się wtrącać w to, co postanowi. Jego zaufanie znaczyło za dużo, żeby zrobić coś tak głupiego.
— Miałaś na myśli naszą czcigodnej Hokage?
— Przecież mówię.
Wczesny wieczór panował w Konoha, kiedy wyszli z budynku kage. Sakura czuła, że nie zazna spokoju w pustym domu. Nie lubiła, kiedy nie potrafiła poradzić sobie z natarczywymi myślami.
— Nie powinnaś skręcić? — zapytał, kiedy ominęła uliczkę prowadzącą do mieszkania w kamienicy dla medyków.
— Chyba skoczę jeszcze do jakiegoś baru.
— Sakura-chan! — udał oburzenie. Nigdy nie brała jego przesadzonych reakcji na poważnie. — Staczasz się coraz bardziej.
— Już dawno jestem dorosła. Nie próbuj grać mojego opiekuna.
— Czy kiedykolwiek to robiłem?
To była prawda. Kakashi zawsze był bardziej jak starszy kolega niż nauczyciel. Nawet, kiedy byli ledwie geninami lubił z nich szydzić i żartować jak z normalnych ludzi, a nie dzieci.
— Chyba wybiorę ten.
Wskazała ręką na mały budynek na obrzeżach ruchliwej ulicy. Wydawał się cichy i spokojny, odpowiadał jej standardom. Ruszyła w jego kierunku, ale poczuła dłoń Kakashiego na swoim ramieniu.
— Nie pozwolę ci pić samej, skoro masz małe doświadczenie. Ale nie przepadam za barami.
— W takim razie co proponujesz?
— Mam w domu dwie samotne butelki niezbyt mocnego wina ryżowego. Akurat, żeby się napić, a nie upić. Pomóż mi się nimi należycie zaopiekować.
Drobny uśmiech zakwitł na jej twarzy.
— Prowadź.
— Co? Już nie pamiętasz jak do mnie trafić?
— Przynajmniej udawaj dobrego gospodarza.
Lodówka Kakashiego była niemal pusta. Całe szczęście, że zahaczyła o stoisko z pierożkami gyoza po drodze, bo nie miałaby czego zjeść. Picie na pusty żołądek nie wydawało się mądrym posunięciem.
— Mieszkanie kawalera — zadrwiła.
— Nie narzekam — powiedział wyjmując z kuchennej szafki słoik marynowanych papryczek. — Widzisz? Jestem wspaniałym gospodarzem. Czy jest ci wstyd, że we mnie wątpiłaś?
— Kajam się.
Usiadła przy małym stoliku i wypiła kieliszek sake, który jej nalał. Zastanawiała się, czy nadal będzie odgrywał tę szopkę z błyskawicznym ściąganiem i zakładaniem maski, czy zwyczajnie odwróci się, kiedy będzie pił.
— Powiesz mi co się stało?
— Co mogło się stać? Naruto i Sasuke. Chwilami są nie do wytrzymania.
— Radzisz sobie z tym od lat bez mrugnięcia okiem. Co tym razem zrobili, że wytrącili cię z równowagi?
Spojrzała na niego zmieszana.
— Coś o mnie? — zapytał szczerze zdziwiony.
— Naprawdę jestem jak otwarta księga, co?
— Znam cię za dobrze.
Stukała paznokciami o drewniany blat. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
— Chodzi o maskę?
Posłała mu zdziwione spojrzenie.
— Oni też są przeraźliwie prostolinijni.
— Tak, maska — przyznała.
— W czym problem? Przecież próbujecie swoich sił od ponad dziesięciu lat.
— Tym razem było inaczej! — krzyknęła. — Dobrze, ja też uczestniczyłam w tych wygłupach, ale to zawsze było działanie… Otwarte? Nie wiem jak to określić. Chodzi mi o to, że mogłeś się bronić. Nawet podczas snu masz przecież ten cholerny zmysł shinobi i możesz coś zrobić. Tym razem… To był cios poniżej pasa.
— Wyjaśnij.
— Chcieli spróbować cię uwieść i wtedy zobaczyć twoją twarz. Przecież to są momenty intymne, prywatne, tylko twoje.
— Oni? — roześmiał się pogodnie. — Nie mam takich preferencji, a technikę Naruto wypatrzył bym z kilometra. Nawet jeśli-
Urwał widząc jej czerwoną, zażenowaną twarz. Wyglądała na małą i upokorzoną.
— Chcieli wysłać ciebie. — Nie pytał, mowa jej ciała sama to krzyczała.
— Właśnie! Nie dość, że to miała być taka sytuacja, to jeszcze ja miałam się na to zgodzić. Naprawdę Kakashi, nie było w tym żadnej mojej inicjatywy — broniła się chociaż niepotrzebnie. Wiedział to doskonale. Sakura nigdy nie żartowała z miłości. — Miałam do ciebie przyjść. Przecież nie mógłbyś odrzucić mojego małego, bezbronnego serca — drwiła. — Naprawdę mnie upokorzyli.
— Nie dziwię się — powiedział. Był nieco zaskoczony gwałtownością reakcji dziewczyny, ale nie mógł jej za to winić. Tym bardziej, że Sasuke był częścią spisku. — Ale daj im szansę — prosił. — Już zawsze pozostaną tymi samymi idiotami. Musimy ich kochać bezwarunkowo.
Drobny uśmiech zagościł na jej ustach. Chwyciła glinianą karafkę nalewając sobie kolejny kieliszek.
— Do dupy z takim gospodarzem — zaśmiała się, ale słyszał w jej głosie nerwową nutę. Nadal to przeżywała.
Kakashi nie był młodą kobietą, więc nie potrafił postawić się dokładnie w jej miejscu. Chociaż mniej więcej wiedział, jakie myśli krążą w jej głowie. Walka o niego była tylko częścią problemu. Mógł zrozumieć, że nigdy nie spodziewała się po swojej drużynie takiego zachowania. Zawsze widział, że traktowała ich jak braci. Nawet jeśli przez długie lata liczyła na coś więcej ze strony Sasuke, to byli dla niej jak rodzina.
Westchnął sięgając po kieliszek. Młodzi ludzie zawsze robią głupoty.
Chociaż z upływem lat niewiele się zmienia, pomyślał.
Miał ochotę na jeden ze szczeniackich wyskoków. To dobry sposób na rozwianie burzowych chmur, które zebrały się wokół jej głowy. Myślał o tym wcześniej, ale nigdy nie nadarzyła się okazja, a ich ciągłe podchody były naprawdę urocze.
— Utrzemy im nosa? — zapytał.
— Co masz na myśli?
— Ach nic ważnego — powiedział nalewając kolejną porcję alkoholu do kieliszków. Zaraz później wypił zawartość jednego, a jej pytający wzrok nie ustępował.
Miał ochotę się roześmiać. Kiedy większość ludzi podczas rozmowy patrzyła na materiał jego maski, Sakura nigdy nie spuszczała wzroku z jego oczu. Widziała, że to w nich dostrzeże emocje. To i nadmiar alkoholu krążący w jej żyłach sprawiło, że z dużym opóźnieniem spostrzegła jej brak.
Utkwiła w nim zszokowane i wystraszone spojrzenie. Sekundę później zakrztusiła się porcją sake, którą nadal miała w ustach.
— Cholera, Kakashi! — krzyczała. — Jakieś ostrzeżenie, człowieku!
Zaczęła kaszleć, a z kącików jej oczu popłynęły drobne łzy, ale nie zamknęła ich. Była zbyt zaaferowana nowym odkryciem.
— I jak? — zapytał nonszalancko, a jego usta wykrzywiły się w przebiegły uśmiech.
— Jestem w szoku.
— Tylko?
— A czego oczekujesz? Jesteś przystojny, ale to chyba już wiesz — dodała zakłopotana. Nie miała pojęcia jak się zachować.
— Czuje się urażony. Moja dusza też jest piękna.
Próbowała zmienić temat, zachowywać się normalnie. Nie chciał siedzieć z wybałuszonymi oczami i wlepiać w niego cielęcy wzrok.
— Więc ty też myślisz, że lecę tylko na ładną buźkę? — Alkohol dodawał jej pewności siebie.
Spojrzał na nią zamyślony. Mocował się z pytaniem, które cisnęło mu się na usta.
— Nie powiedziałem tego. Ale… Dlaczego Sakura? Twoje zainteresowanie nim było akceptowalne, kiedy byłaś dzieckiem, ale teraz jesteś dorosła i powinnaś być mądrzejsza. Nie mam pojęcia, co w nim widzisz. Nigdy nie rozumiałem.
Sakura zamyśliła się z poważną miną. Po raz pierwszy spojrzała gdzieś indziej niż w jego kierunku. Jej wzrok był odległy.
— Chyba zawsze chciałam go poskładać. Lubię naprawiać rzeczy. Ale jak widać nie byłam potrzebna, odbudował się z pomocą Naruto.
— Nie jest naprawiony do końca.
— Tak — westchnęła. — Ale już lepiej nie będzie. Nawet gdybym przyjeła jego nazwisko i dała mu paru synów, żeby mógł na nowo zbudować swój klan. To nic by nie zmieniło.
— A co -— szepnął — jeśli ja też jestem zepsuty? Spróbujesz mnie poskładać?
— Można coś z ciebie jeszcze odbudować, sensei? Myślałam, że starego psa nie nauczy się nowych sztuczek.
— Co za brzydkie porównanie — roześmiał się.
Słońce oświetlało brukowane ulice Konohy. Wiatr nie wiał, było przeraźliwie ciepło i duszno.
Kakashi i Sakura patrzyli na siebie, a w ich oczach tańczyły wesołe iskry. Jakby byli dziećmi chroniącymi jeden ze swoich śmiesznych sekretów. To dodawało mu rześkości, odświeżało. Uzgodnili, że nie będą przejmować się szczeniackimi wygłupami i nie dadzą wciągnąć się w ich gierki. Unoszenie się dumą i kłótnie też nie wchodziły w grę.
Zastanawiał się jakby to zagrała, gdyby jednak przyjęła ich propozycje. Nie mógł niczego wymyślić. Mówiła, że nie miała doświadczenia w tych sprawach. Dlatego wtedy ściągnął maskę, chciał ją sprawdzić. Pozwolił sobie nawet na drobny flirt, ale nie odpowiedziała na niego. Nawet gdyby dostała w twarz lubieżnym komplementem niczego by nie zauważyła.
Siedział pod rozłożystą jabłonią obserwując trójkę swoich uczniów, którzy dyskutowali o ostatnim zadaniu. Formalnie już nie był ich nauczycielem, ale Hokage często przydzielała dawną drużynę siódmą na rozmaite misje. Wszyscy byli jej za to wdzięczni. Po cichu każdy chciał zachować tą kruchą więź jak najdłużej. Kakashi wiedział, że upływ lat nie sprzyja w ich podtrzymywaniu.
Już dawno są dorośli, pomyślał.
Nie było to wielkie odkrycie lub nagłe objawienie. Miał tego świadomośc od lat. Nawet jeśli czasem zachowywali się jak szczeniaki, to lubił fakt, że mieli już ćwierć wieku. Nareszcie mogli być prawdziwymi przyjaciółmi. Kakashi potrzebował przyjaciół.
— To co, ramen?
— Nie ma mowy Naruto. Teraz kolej Sasuke.
Brunet był małomówny nawet jak na jego standardy. Spojrzał na nią jakby otrząsnął się z letargu.
— Ramen mi odpowiada.
Sakura jęknęła cicho, a Naruto zaczął odgrywać taniec zwycięstwa. Przewróciła oczami.
— Oglądamy jutro film, tak jak planowaliśmy? — zapytała.
Kakashi kiwną entuzjatycznie głową, ale pozostał dwójka nie poszła w jego ślady.
— Nie — powiedział Sasuke.
— Kolejna misja anbu? — zapytała Sakura. — Dokąd tym razem?
— Wiesz, że to tajn-
— Tak, tak. — Machnęła lekceważąco dłonią. — Ale może kiedyś coś ci się wymsknie — dodała uśmiechając się przebiegle.
Wstała z ławki otrzepując spodnie z białych płatków kwiatów jabłoni, które spadły z pobliskiego drzewa.
— Jaka szkoda, że zaraz zaczyna się mój dyżur. Chyba będę musiała zrezygnować z Ichiraku. W takim razie widzimy się w przyszłym tygodniu? — rzuciła spodziewając się jedynie twierdzącej odpowiedzi.
— Nie będzie mnie — powiedział.
— Dłuższa misja?
Sasuke wyglądał na zmieszanego. Kakashiemu nie podobało się jego zachowanie.
— Przydzielili mnie do anbu. Mam zacząć pełnowymiarową służbę.
Trójka towarzyszy w milczeniu patrzyła na jego twarz. Znów był jak doskonały, marmurowy posąg. Wszyscy wiedzieli, że prędzej czy później ta zmiana nadejdzie. Jak i wiele innych.
Sakura miała już dziesięć minut spóźnienia, ale mimo to wciąż siedzieli pod starą jabłonią. Nie potrafiła odejść. Właśnie ich drużyna sie rozpadała.
Sasuke wstał nagle i rzucając krótkie, bezosobowe pożegnanie odszedł w kierunku dawnych zabudowań klanu Uchiha, gdzie zajmował jeden z domów.
— Dupek — powiedział Naruto, ale nie umiał się na niego gniewać. — Czuje się cholernie źle, ale ja też muszę odmówić Sakura-chan. Proszę nie gniewaj się.
— Jasne — odpowiedziała cicho.
— Tsunade zaprosiła mnie na naradę. To chyba ten czas wiesz? Nareszcie biorą mnie pod uwagę jeśli chodzi o tytuł Szóstego Hokage.
— Nie napalaj się. Do tego jeszcze daleka droga — zaśmiałą się.
— Nie podcinaj mi skrzydeł!
Pocałował ją w policzek, pomachał do Kakashiego i już go nie było.
Spojrzała na swoje dłonie. To nie tak, że wierzyła, że zawsze będą razem. Ale… Nie przewidziała, że to nastąpi już w tej chwili. Teraz, przy pomyślnych wiatrach, będą widywać się raz, dwa w miesiącu, a nie niemal codziennie jak przez ostatnie cztery lata, kiedy Sasuke na stałe osiadł w wiosce.
— Cholera — krzyknęła podrywając się z miejsca. — Piętnaście minut spóźnienia. Yori-senpai mnie zabije. To do… — zawahała się. — Do później Kakashi.
Zaczęła iść w stronę szpitala głównego, ale zatrzymał ją jego głos.
— Rezygnujemy z wieczoru filmowego?
Westchnęła odwracając się w kierunku mężczyzny.
— Słuchaj, nie musisz tego robić. Poradzę sobie.
Miała wrażenie, że skrzywił się pod materiałem maski. Sakurze brakowało jego twarzy.
— Będę o szóstej jutro. Nie myśl tylko o sobie, ja też się cieszyłem na wieczór z przyjaciółmi.
Nie potrafiła mu odmówić.
Kakashi rozsiadł się w jej ulubionym fotelu. Maska była zwinięta pod jego szyją. Wydawał się odprężony. Zaufał jej na tyle, żeby ponownie odsłaniać swoją twarz. Lubiła to. Początkowo myślała, że był to tylko jednorazowy wybryk.
— Psiak? — zapytał pogodny i podekscytowany patrząc na okładkę kasety, na której był dużych rozmiarów bernardyn.
Sakura spojrzała na niego zdenerwowana. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. To był film, który znalazła w domu rodziców. Wzięła pierwszą z brzegu kasetę z działu horrorów nawet nie przyglądając się jej uważnie. Nie miało to znaczenia, bo każdą zdążyła obejrzeć parę razy. Teraz się zawahała. Cujo nie był odpowiednim wyborem.
— Czekaj Kakashi. Myślę, że to nie jest dobry pomysł. Może przełożymy nasz wieczorek?
— Czemu, Sakura-chan? Chcę obejrzeć film o psie.
— To nie jest typowy psiak. Raczej… Główny antagonista filmu? — To brzmiało jak pytanie. Sama nie wiedziała w jakie słowa powinna to ubrać. Nie mogła przecież powiedzieć, że Cujo był wcieleniem zła w filmie.
— Dajmy mu szansę — poprosił.
Wiedziała, że to był cholernie zły pomysł.
Kakashi wciskał się coraz bardziej w duży, miękki fotel. Miał rozszerzone, przerażone oczy.
— To jest chore — zawodził.
— Ostrzegałam cię.
— Jak można zrobić z tak kochanej istotki… Coś takiego. Potwory.
Sakura uśmiechnęła się pod nosem dopijając herbatę. Kakashi nie był fanem filmów. Zresztą niewielu shinobi regularnie coś oglądało. Było to całkowicie zrozumiałe, kiedy na pierwszym planie stawiali trening i samodoskonalenie. Jej rodzice byli cywilami, więc podchodzili do spraw kinematografii z większym luzem. Ona sama lubiła oglądać filmy. Potrafiła wygospodarować na to czas między szpitalem, treningiem i misjami. Zawsze były to kasety. Nawet nie miała kablówki. Uważała ją za bezmyślnego zjadacza czasu.
— Możemy wyłączyć — zaproponowała.
— W samym środku? Postradałeś rozum. Teraz muszę obejrzeć do końca.
Spojrzała na swoją pustą filiżankę.
— Zrobić ci herbaty?
— Tak, tylko wróć szybko.
Drobny chichot uciekł przez jej zaciśnięte wargi.
Postawiła dwa naczynia z parującym naparem na niewielki stolik przed kanapą i fotelem. Spojrzała na ekran telewizora, żeby zorientować się na jakim etapie jest film. Właśnie Donna, główna bohaterka (nie licząc psa, pomyślała), zamknęła się razem z małym Tedem w aucie na parkingu opustoszałej stacji benzynowej. Cujo nie pozwalał im odejść, krążąc niczym wilk dookoła pojazdu, który nie chciał odpalić. Wybrała ten moment, żeby położyć dłoń na ramieniu Kakashiego. Podskoczył jak oparzony rzucając w nią ostre spojrzenie.
— Och przepraszam, wielki Sharingan Hatake.
— Co jest z tymi ludźmi nie tak? — zapytał ignorując jej zaczepki. — Psy to kochane, udomowione stworzenia. Tutaj pokazują go jako jakieś bydle, chimere wygłodniałego wilka i wściekłego niedźwiedzia.
— Chwyt marketingowy — wzruszyła ramionami. — Ludzie lubią się bać. Dlatego ten gatunek jest tak popularny.
Nagle Cujo ryknął donośnie z kineskopowego ekranu próbując zaatakować kobietę z filmu. Kakashi krzyknął i w panicznym odruchu złapał ją za talie porywajac ku sobie. Fotel był duży, ale nie na tyle, żeby w pełni pomieścić dwójkę osób. Jej jedna noga wylądowała na jego kolanach, kiedy druga była bezpieczna na bocznym oparciu.
Ten ruch był tak nagły i niespodziewany, że nie wiedziała jak zareagować. Nawet zapomniała się zawstydzić.
Dłonie Kakashiego objęły ją szczelnie w talii.
Była mu wdzięczna, że dziś przyszedł. Nigdy by nie pomyślała, że to Kakashi, z całej ich drużyny, zostanie przy niej najdłużej. Zawsze po cichu obstawiała Naruto.
Lubiła z nim przebywać. Był pewny siebie, ale nie arogancki. Był doskonałym shinobi i przywódcą, ale umiał powiedzieć parę kiepskich żartów, a niekiedy nawet takie całkiem zabawne. Kiedyś był jej nauczycielem, ale od lat nie traktował jej jak dzicko czy smarkule, która powinna siedzieć cicho i potakiwać. Lubiła samą jego osobę.
Nawet to jest przyjemne, pomyślała.
Nie miałaby nic przeciwko takiej bliskości mężczyzny. Nie chodziło jej tylko o ramiona, które trzymały ją tak mocno i władczo, jakby zależało od tego jego życie. Miała na myśli wspólne oglądanie głupich filmów o psach mordercach, zjadanie gyozy na wynos, piesze wędrówki po lasach Konohy i długie, głupie rozmowy. Czyli wszystko, co robili razem.
Kiedy obserwowała nieudolne zmagania Donny przez jej kręgosłup przebiegł dreszcz przerażenia. Nie miałaby nic przeciwko gdyby on był tą osobą. To ją wystraszyło.To nie powinno tak na nią działać.
— Nie boisz się? — zapytał szczerze zdziwiony.
Poczuła jak wtula się w zagłębienie nad jej obojczykiem próbując uciec od filmu. Jego odsłonięta twarz emitowała niesamowite ciepło. Czuła jak mimowolnie dmucha w jej skórę przy oddychaniu, a usta niechcący muskają szyję.
— Jestem przerażona — przyznała.
Nie mogła tak myśleć o Kakashim. Zabiłby ją.
Minęły dwa tygodnie. Czternaście dni, w których wariowała. Początkowo była pewna, że jej fascynacja zaraz zniknie. Było to coś miłego, ale przelotnego. Nigdy nie była w długim związku, więc zwyczajnie i po ludzku tego zapragnęła. Myślała o Kakashim, bo akurat był pod ręką.
Tylko tyle, próbowała przekonać swoje myśli, ale odbicie z lustra patrzyło na nią drwiaco.
Westchnęła zmęczona. Dlaczego nadal o tym myślała? Jak głupia małolata, która nic nie wie o związkach.
Bo ty nic nie wiesz, warknęła w myślach. Jak dziecko we mgle.
Czy w ogólnym rozrachunku to byłoby takie złe? Oboje byli dorośli. Różnica wieku mogła kuć w oczy gdyby miała osiemnaście lat, ale nie teraz. Przynajmniej nie ją.
Za to w wiosce znalazłoby się paru takich.
— Sakura-chan?
Młoda lekarka podskoczyła jak oparzona na swoim krześle. Był ostatnią osobą, którą chciała w tej chwili spotkać.
— Kakashi? Co słychać?
Kiedy zamknął za sobą drzwi do jej gabinetu od razu ściągnął maskę. Pamiętała delikatną, przypadkową pieszczotę tych ust na swojej szyi.
Może powinnam spróbować?
Ciekawiło ją, czy potrafi flirtować. Nigdy tak naprawdę nie próbowała, a Ino dała jej parę wskazówek. Powinna którąś wypróbować.
— Co u ciebie słychać? — zapytała obchodząc biurko.
— Nie narzekam. Chociaż coś mnie strzyka w krzyżu. Starość — westchnął.
— Mam na to spojrzeć?
— Gdybyś mogła.
Zaczęła diagnozować jego plecy. Nie miała pojęcia od jakich słów zacząć. W głowie miała niemal pustkę. Zostały jej tylko najgłupsze i najbardziej niedorzeczne teksty Yamanaki.
— Wyleczone. — Przesunęła drżącą dłonią po jego prawym ramieniu. — Ćwiczyłeś ostatnio?
— Jestem shinobi, trenuję codziennie.
Cisza, która wypełniła mały gabinet była przytłaczająca dla Sakury. Tym bardziej, kiedy nie widziała wyrazu jego twarzy. Tylko jedna myśl odbijałą się echem w jej głowie:
Zabiję cię, Ino!
Oderwała swoje dłonie jak oparzona śmiejąc się głupkowato.
— No tak. To było… Nieważne. Po prostu coś głupiego mi się przypomniało. Głupi żart Ino, ale nie pamiętam końcówki. Spaliłabym go. Nieważne! Tylko z plecami do mnie przychodzisz?
— Hokage mnie przysłał. Chce raport z ostatniej wspólnej misji.
Sakura zmrużyła oczy. Mieli wyruszyć na nią dwa dni wcześniej. Jakieś rutynowe oględziny, mały pretekst do paru godzin spędzonych w swoim towarzystwie.
— Misja się nie odbyła, bo Sasuke został nagle wezwany. Jego zadanie było priorytetowe.
— Najwyraźniej to też wymaga sprawozdania — westchnął sunąc palcami po medycznych tomach z jej małej, służbowej biblioteczki.
— Biurokracja. Napiszę go, jak będę miała chwilę i później ci przekaże, dobrze?
— Jasne.
— Udało nam się dopasować grafiki i o trzynastej umówiliśmy się na lunch, dołączysz?
— Z miłą chęcią.
Usiadła ponownie za biurkiem. Chciała wyglądać profesjonalnie przeglądając jakieś dokumenty, ale nie mogła niczego znaleźć.
Cholera jasna.
— O co chodzi? — zapytał po chwili.
— Mi? Mi o nic nie chodzi. A tobie o co chodzi? — Mówiła szybko i głośno. Nie potrafiła się uspokoić.
Głupia, głupia.
— Jesteś strasznym kłamcą, Sakura-chan
Otworzyła usta, ale żadne słowa ich nie opuściły. Próbowała się uspokoić. Jej wzrok przesunął się po biurku i natrafił na zdjęcie drużyny siódmej sprzed czterech lat.
— Po prostu coś się kończy. Czuję to.
— To znaczy?
— Sasuke już cały czas spędza ze swoim oddziałem anbu. Naruto uczestniczy w mniejszych obradach i niemal stał się cieniem Tsunade. Ja ciągle jestem w szpitalu, ordynator otwarcie mówi o emeryturze i moim awansie. Nasze wspólne chwile jako drużyna dobiegają końca.
Spojrzała mu w oczy. Wyglądał na zmartwionego.
— Tak masz rację, coś się kończy, ale równocześnie coś się zaczyna.
Jego dłoń przesunęła się po jej policzku. Powoli i ospale, obiecując zdecydowanie zbyt wiele. Wcale nie pomagał jej się pozbierać. Miała wrażenie, że pod tym dotykiem rozpada się jeszcze bardziej.
— Jest jeszcze jeden powód moich odwiedzin. Co robisz dziś wieczorem? Obejrzymy coś?
— Jasne.
Już nie próbowała go przekonać, że nie potrzebuje pomocy. Ale jego wyciągnięta dłoń była najgorszą możliwą opcją.
— Nie martw się dobrze? Ja się nigdzie nie wybieram.
Było w tym zdecydowanie zbyt dużo bliskości, a ona była kiepska w te gierki. Czy to wszystko znaczyło cokolwiek więcej ponad zwykła troskę, którą okazywał jej latami?
Kakashi stał przy okrągłym stoliku. Czekał aż Sakura dopisze ostatnie słowa do raportu i złoży na nim swój podpis. Hokage chciała go jak najszybciej. Tsunade nie lubiła papierkowej roboty, ale kiedy już się do niej zabiera, to działała jak burza.
— Dlaczego Naruto nie może jej tego zanieść? — zastanawiał się na głos.
— Mam zakaz wstępu do gabinetu przez tydzień.
— Co tym razem zrobiłeś? — zapytał Sasuke.
— No właśnie nie wiem..
— Był sobą — wtrąciła Sakura. — Przekreślił stosunki dyplomatyczne z jakaś mała krainą bogatą w miedź, bo obraził ich przywódcę.
Kakashi roześmiał się pod nosem. Cały Naruto.
— Nie celowo, dobrze? Skąd miałem wiedzieć, że facet ma kij w tyłku i nie można przy niż żartować?
Kiedy Sakura przekazała mu gotowy raport Uzumaki utkwił w jego osobie błagalny wzrok.
— O co chodzi?
— Senseeeei, po prostu pokaż swoją twarz — zawodził Naruto.— Jak możesz nam to robić? Po tych wszystkich latach nawet nie wiemy jak wyglądasz. Nie mogę zostać Hokage bez tego.
Ciemne oczy Kakashiego uśmiechały się pobłażliwie. Westchnął udając głębokie rozmyślanie.
— Nadal tak bardzo o tym myślicie? Nie miałem pojęcia. Proszę bardzo, trzeba było poprosić.
Wszystko trwało sekundę. Wystarczyło przesunąć materiał. Sakura spojrzała na odsłoniętą twarz Kakashiego. Otulony popołudniowym słońcem, które sączyło się przez okno, wyglądał jeszcze przyjemniej.
— Sensei! — krzyknął Naruto. — Jesteś piękny.
Kakashi roześmiał się pogodnie. Chłopak wyglądał na szczęśliwego. Na twarzy Sasuke pojawiło się pełne satysfakcji spojrzenie zwycięzcy. A Sakura uśmiechnęła się delikatnie. Odbiegało to od jej zszokowanej miny, którą widział za pierwszym razem.
Mają ponad dwadzieścia pięć lat, pomyślał. Już najwyższa pora.
— Trzeba było poprosić! Kto by pomyślał — śmiał się Naruto.
— Już nie musicie używać mnie do uwodzenia.
Uzumaki spojrzał na nią z przerażoną miną. Panicznie machał rękoma dając jej do zrozumienia, żeby siedziała cicho.
— Sensei nadal tu jest — szeptał przerażony.
— Taki był plan? — zapytał Kakashi udając niedowierzanie.
— Nie wyglądaj na oburzonego. Kiepski z ciebie aktor — zadrwiła.
— Powiedziałaś mu?!
— Że próbowałeś go tak haniebnie podejść? Oczywiście.
Naruto wyglądał na zbesztanego.
— Kiepski aktor? W takim razie dalsza gra nie będzie konieczna. Widzimy się o siódmej, Sakura?
— Jasne Kakashi — odpowiedziała nieco zawstydzona jego otwartością. Ich przyjacielskie spotkania nigdy nie miały być tajemnicą, żadne z nich o to nie prosiło, jednak… Ostatnią rzeczą, której chciała, to sprawianie mu kłopotów niepotrzebnymi plotkami.
Przecież byli tylko przyjaciółmi, powtarzała sobie. Nawet jeśli wtedy na zbyt małym dla dwóch osób fotelu drżała przy jego ciele. Nawet jeśli w jej głowie znaczyło to o wiele więcej niż było w rzeczywistości.
— Tylko żadnych horrorów o psach. Przez tydzień patrzyłem podejrzliwie na moje chowańce.
Kakashi przeszedł dwa kroki i stanął przy jej krześle. Spojrzała na niego niepewnie. Wciąż miał ściągniętą maskę. Łobuzerski uśmiech rozkwitł na jego jasnej twarzy. Nachylił się nad nią i zanim ktoś z ich trójki mógł pomyśleć co to znaczy, złożył na kobiecych ustach mały, delikatny pocałunek.
— A z ciebie kiepski kłamca. Zwłaszcza, kiedy denerwujesz się jak dziś w gabinecie — szepnął jej do ucha. — W takim razie jesteśmy umówieni — dodał głośniej.
Zaraz po tym zniknął. Cisza trwała długie sekundy zanim któreś z trójki przemówiło.
— Sakura-chan! Co to było?! — krzyknął Naruto.
Oczyściła gardło chrząknięciem i spojrzała w jego przerażone oczy. Poczuła rozbawienie.
— Zaczęłam misje uwodzenia. Kto wiedział, że nie będzie potrzebna?
Zaśmiała się widząc jeszcze większy szok malujący się na ich twarzach. Śmiała się też z samej siebie. Uwodzenie zaczęło się wtedy w gabinecie Hokage, tylko to nie Kakashi był jego ofiarą. Zgrabnie manewrował nią tak, żeby skończyła w jego objęcia, ale wcale jej to nie przeszkadzało. W tych sprawach naprawdę była bystra, jak woda w kałuży.
Już nie mogła doczekać się nadchodzącego wieczoru.
Skoro nie ma kanonu, to i nie ma czego się przyczepić ;)
OdpowiedzUsuńW przypadku KakaSaku zawsze czułam dystans. Nie chodzi tu o moją absurdalną niechęć do Sakury, tylko o ich relację uczeń-mistrz. Z perspektywy osoby, która być może będzie nauczycielem, jest to dla mnie nie do pomyślenia ;) Kiedy czytałam jakiekolwiek opowiadania albo oneshoty akceptowałam tylko dwa rodzaje - delikatne budowanie relacji albo erotyk dla samego erotyku. Ten tekst był zdecydowanie pierwszym rodzajem i nie czułam zniesmaczenia.
Sakura, moim zdaniem, do bólu kanoniczna. Nawet jeśli wie, że Sasuke nie jest dobrym wyborem i tak ślepo by za nim poszła, choć sama nie potrafiłaby nawet wytłumaczyć tej decyzji. Na szczęście w drodze do umartwiania się u boku niepasującego partnera spotkała Kakashiego, który być może wybije jej Uchihę z głowy. A przynajmniej rozpaliłaś taką nadzieję ;)
Tsunade była miłym dodatkiem, a Naruto i Sasuke ciekawym tłem.
Ich relacja nie każdemu odpowiada, ale podoba mi się ta para, bo przebijam się wtedy przez te niewygodne (dla niektórych gorszące) tabu. Lubie je łamać. Jednak zawsze jest to już legalne!
Usuńdziałaj Kakashi- dodaje szeptem. xD
Nauczyciel mówisz... Sayuri-sensei? :D
Nie jestem człekiem, który lubi Sakure, a i nie wiem czy spróbuje to przeczytać, ale też lubię Kinga i znam twój ból. Odezwałam się, bo mi się to nazwisko rzuciło w oczy, a jednocześnie korci mnie poszukać nawiązania do Cujo. xD
OdpowiedzUsuńMoże się zdobędę później.
Nie naciskam. Sama wiem, że niektóre postacie odstraszają. Dziękuję już za samo śledzenie mojego bloga i reagowanie :D
UsuńNo cóż, ja po porstu mam awersję do każdego hetero shipu z Naruto, pomijając Sshikamaru i Temari i w sumie nawet lubię Hinate z Naruto.
UsuńZdecydowanie wolę moją yaoistyczną przystań, haha xD
Nie ma za co, lubię zaglądać i się odzywać, zwłaszcza, że blogsfera dla mnie trochę umiera xD
To jest cudo! Kocham! Przepraszam, że dopiero dziś zauważyłam, ale mam sporo spraw na głowie i nie miałam jak wcześniej. Uwielbiam to jak długi jest ten shot. Pięknie budowałaś ich relację, ładnie się wszystko poskładało i choć brakuje mi nieco ciągu dalszego to tak, zdecydowanie spełniłaś moje oczekiwania :D Nie spodziewałam się co prawda, że Kakashi sam z siebie pokaże jej twarz, a później im wszystkim i nie spodziewałam się też tego, że się będzie bał horroru, ale jestem w stanie to zrozumieć przez wzgląd na tematykę filmu, w końcu jego więzi z psami... No! W każdym razie przyjmę i pochłonę każde KakaSaku jakie napiszesz. No... Może poza takim gdy ona jest jeszcze dzieckiem a on dorosły, to mnie jednak razi. Tzn ja wiem, że różnica wieku nie znika, ale jakoś gdy ona jest dorosła, to mi nie przeszkadza, a gdy romans ma się pojawić jak ona jest jeszcze dzieckiem, to sorry, ale no niee... Także twoje dotychczasowe twory mi jak najbardziej odpowiadają i liczę na więcej!
OdpowiedzUsuńMogę akceptować jedynie kakasaku z nieletnią Sakurą, kiedy jest to jednostronne uczucie. Ot głupie zauroczenie dziecka swoim nauczycielem, nic więcej, bez wchodzenia w jakikolwiek związek.
UsuńPoczątkowo, to Sakura miała bać się filmu. Gdy postanowiłam jaki tytuł wybiorę, nie mogłam pozbyć się z głowy obrazu wystraszonego i oburzonego Kakashiego patrzącego na ataki psiaka, które tak kocha.
Długość akceptowalna? Treść akceptowalna? No i super! Cieszę się bardzo :3
O ranyyyy.. Idealnie rozegrałaś akcje. Nie za szybko i nie za wolno.. I ta dłoń Kakashiego na policzku Sakury dodała niesamowitego smaczku na coś więcej. 😄 Szczerze to nawet nie wiem co napisać, powiedzieć... (jak po dobrym seksie... 😂) Więc uwierz mi, że zrobiłaś to bardzo dobrze... Żeby nie powiedzieć mi... 😂
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to ciekawa jestem jak to dalej się potoczyło. 😊 No cóż... Może doczekam się następnej części. 😂😘
Witaj Kochana! Dobrze Cię widzieć. Twoje ItaSaku już się piszę ;>
UsuńDziękuję za opinię ;*
Oooo już się nie mogę doczekać! Duuuużo weny życzę! 😘
UsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale jestem! <3
OdpowiedzUsuńJezuuu, jak to dobrze się czytało O_O Jestem pod ogromnym wrażeniem! :)
Emocje sięgały zenitu <3
Uwielbiam ten tekst, chyba przebił wszystkie dotychczasowe <3
Miazga! Będę do tego często wracać <3
KakaSaku w tym wydaniu jest fantastyczne <3 tylko jestem ciekawa, co się wydarzyło daleeeej :D
Pozdrawiam! :*
Ale cudeńko <3 Kakashi był tutaj taki uroczy :D
OdpowiedzUsuńLubię tą partówkę właśnie dlatego, że jest takim słodziakiem ^^
Usuń