16.12.2019

Ciemność przyjmie wszystko [ItaSaku] dla Katie Price

Serce przyspieszyło jej nieco. Kiedy była młodsza patrzyła na Itachiego, jak i innych członków klanu Uchiha. Byli piękni, doskonali, a ona lubiła ich podziwiać. Kiedy przed niemal rokiem trafili do jednej drużyny obiecała sobie, że nie pozwoli, aby jej głupie, podatne serce otworzy się na niego. Był kompanem z drużyny, ale nic poza tym.

Obozowisko było pogrążone w mroku. Mimo że kryli się w lesie na granicy wiosek shinobi, na ziemi niczyjej, to nadal byli na misji. Musieli wtopić się w czerń pomiędzy drzewami, w małe szpary, przez które zawodził wiatr.

Sen opuścił ją w środku nocy. Księżyc chował się za chmurami, powodując że nie wiedziała kompletnie niczego. W pierwszej chwili nie była pewna, czy otworzyła oczy, bo obraz nie zmienił się nawet odrobinę. Zadrżała lekko na myśl o chronicznej ślepocie. Nie chciałaby żyć w takiej ciemności.

Ciało za nią poruszył się nieznacznie. Nawet śpiąc, pozbawiony pełnej świadomości, był geniuszem. Nikt nie pomyślałaby, że to coś więcej niż liść lub gałązka targana wiatrem.

Sakura była na kolejnej misji, którą dzieliła z Itachim. Jednak to jedno z nielicznych zadań, które wykonywali tylko we dwoje. Geniusz i medyk, który ma utrzymać go przy życiu. Kiedy opuścił anbu Tsunade starała się jak mogła, żeby go zsocjalizować.

Życie jako cień Konohy może zniszczyć psychikę, mówiła jej mentorka. Niektórzy nie potrafią wrócić. Jest zbyt młody, żebym pozwoliła go zniszczyć.

Jednak Itachi wydawał się normalnym człowiekiem. Potrafiłł zamknąć całą przeszłość w pudełku na strychu i pozwolić jej obrastać kurzem. To, co się za nim ciągnęło nie miało nic wspólnego z anbu. Wiedziała to, chociaż słowa nigdy nie padły z ust Sasuke lub kogokolwiek innego — od Itachiego wymagano pewnych rzeczy. Uchiha nie bawili się w wybieranie głowy klanu, ta pozycja była dziedziczna. On, jako pierworodny przywódcy, musi przejąć tytuł, kiedy nadejdzie odpowiedni czas. Miała wrażenie, że to go tak dławiło, zabierało oddech. Pamięta, kiedy Naruto ze swoim wielkim, wiecznym uśmiechem zażartował, że ma w nim rywala do pozycji Hokage. Smutek, który na sekundę zagościł w czarnych oczach szeptał, że to jego nieosiągalny cel. Itachi dobrze wiedział, gdzie jest jego miejsce. Nie mógł egoistycznie podążyć za marzeniami rezygnując z klanowych obowiązków. Wiedział, że to doprowadzi do kolejnych zgrzytów. MIał być łącznikiem z Hokage i resztą wioski, ale nie mógł stawiać osady ponad rodzinę. Cudem zażegnane powstanie sprzed paru lat nadal groziło wybuchem. Musiał trzymać ich wszystkich w ryzach, tak jak robił to Fukaku. Nie mógł pozwolić, żeby czara nienawiści znów się przelała. 

Wiatr wiał od północy, w stronę Konohy. Maskowali swój zapach zawieszkami z lawendy. Zawsze ją to bawiło. Jej matka podobne wkładała do szafek z ubraniami. Kto by pomyślała, że coś tak zwyczajnego może uratować shinobi skórę. Pobliskie lasy i łąki były pokryte tą rośliną, więc jej woń nie była niczym niezwykłym, a jednak skutecznie dominowała nad zapachem ich ciał. 

Było zimno nawet w ocieplanych mundurach. Październikowe noce przynosiły zerowe lub lekko ujemne temperatury na granicy Kraju Ognia. Oni byli ciepłolubnymi konoszanami, którzy z grymasem patrzyli na chłodniejsze rejony niedaleko Kusy. Przypomniała sobie słowa Itachiego: Dzięki bogom oszczędzano nam Yuki i jego drobny uśmiech. Cieszyła się, że nie był jednym z tych wiecznie ponurych i małomównych anbu, nawet jeśli pod powierzchnią krył smutek. To on zaproponował, żeby zasnęli wtuleni w siebie, kiedy drżał parę godzin wcześniej. Lubiła to, bo dzięki temu wydawał się bardziej ludzki. Nie jak Sasuke czy Kakashi, którzy przypominali posągi wykute z marmuru. On nie starała się pozować na kogoś lepszego, nadczłowieka.

Nie była idiotką, która szukała w prostym kontakcie cielesnym drugiego znaczenia. Byli dwójką ludzi, którzy pomagali sobie przetrwać noc. Towarzyszami broni, którzy nie potrzebowali grać silniejszych niż w rzeczywistości byli.

Był przyjemnie ciepły, kiedy leżał przylegając do jej pleców. Dopasowany jak płótno, druga skóra. Oddychał cicho i miarowo. Była pewna, że zapadł w głęboki sen. Potrzebowali odpoczynku, a miejsce było oddalone na tyle od wścibskich oczu, że oboje pozwolili sobie na przywilej snu. Nie byli jednak nierozważni. Itachi przyzwał swojego chowańca, kruka o piórach równie czarnych, co ta bezgwiezdna noc, który zbudzi go w razie niebezpieczeństwa.

Mimo zabezpieczeń nie mogła powstrzymać się od nasłuchiwania otoczenia. Była wojownikiem i niektórych przyzwyczajeń nie pozbędzie się już nigdy. Wiatr zawodził cicho przesuwając strącone z drzew, jesienne liście.

Poczuła, jak jego ciało budzi się do życia w sposób, którego by nie chciał. Była medykiem i dawno przestała się wstydzić naturalnych reakcji organizmu. To coś naturalnego w ich gatunku. Jego rosnąca męskość napierała na tył jej uda. W pierwszej chwili chciała się odsunąć, zwyczajnie i po ludzku nie stawiać go w niekomfortowej sytuacji, kiedy odzyska świadomość. Ale wydał z siebie cichy, niezadowolony pomruk, kiedy w przestrzeń między ich ciałami dostał się chłodny wiatr. Jego dłoń znalazła się na jej tali przyciskając do siebie. Mocno, jakby ten kontakt miał uratować ich życia, a temperatura zamiast balansującej na granicy zera stopni spadła znacznie poza skalę.

Serce przyspieszyło jej nieco. Kiedy była młodsza patrzyła na Itachiego, jak i innych członków klanu Uchiha. Byli piękni, doskonali, a ona lubiła ich podziwiać. Kiedy przed niemal rokiem trafili do jednej drużyny obiecała sobie, że nie pozwoli, aby jej głupie, podatne serce otworzy się na niego. Był kompanem z drużyny, ale nic poza tym. Nie chciała powielać schemtu. Wystarczająco długo i bezmyślnie uganiała się za Sasuke, żeby popełnić ten błąd ponownie. Mimo wszystko, była kobietą, a jej ciało chciało odpowiedzieć na bezmyślną pieszczotę. Przewróciła oczami. Czasami tak trudno było pozbyć się zwierzęcych popędów. 

Pomyślała, że kiedy będzie się budzić wstanie pierwsza i nie pozwoli, żeby znalazł się w niekomfortowej sytuacji. Nie było sensu udawać snu. Itachi był geniuszem, nie nabrałby się na to.

Nagle jego dłoń ożyła. Palce delikatnie kreśliły niewielkie kółka na jej tali. Nie była gotowa na tak nagłą konfrontacje. Myślała, że ma przed sobą długie godziny samotności.

Podwiną bluzę zaledwie na parę centymetrów, aby dotknąć jej skóry. Nie potrafiła powstrzymać dreszczu. Jego dotyk był zimny, wręcz lodowaty. Zatrzymał się dając jej wybór. Dobrze wiedział, że sen ją opuścił, nie było sensu niczego udawać. Czasami nie lubiła towarzystwa shinobi. Niewiele przed nimi można było ukryć.

Czy też tego chciała? Nie miała nic do stracania i nie chciała dostać niczego wykraczającego za prosty akt. Wiedziała, że nie mógł jej nic dać.

Itachi miał chwilę odpoczynku po latach spędzonych w anbu. Wypełniały ją misje i proste życie na służbie. Niedługo najpewniej wszystko się zmieni. Odejdzie z ich małego oddziału. Prawdopodobnie cały się rozpadnie, jak zazwyczaj ma to miejsce. Konoha łączy młodych wojowników na parę miesięcy, w najlepszym przypadku na półtora roku, a później tworzy wszystko od nowa. Nie chcieli pozwolić, żeby ludzie zbliżyli się do siebie emocjonalnie, aby powstawały więzi, które staną się ważniejsze niż sprawy osady.

Będzie musiał wrócić na stałe do zabudowań klanu, przyuczający się, aby w niedalekiej przyszłości mógł przejąć nad nim zwierzchnictwo. Później znajdą mu żonę. Może nawet dadzą pewien wybór, ale niezbyt duży. Uchiha nie pozwolą każdemu wkroczyć do ich rodziny. Najpewniej też będzie władać sharingan. Daleka krewna, któraś z bocznej linii, oddalonej na tyle, żeby nie gorszyć postępowej Konohy. Może nawet nie będzie musiała zmieniać nazwiska.

Jego palec wskazujący kontynuował powolną wędrówkę po jej ciele. Zsunął się niżej zahaczając o materiał bielizny. Jego ciepły oddech drażnił jej kark, chociaż nadal nie wydał z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Poczuła trzepotanie w żołądku, kiedy delikatnie rozsunął jej dolne wargi. W pierwszej chwili dotyk był nie przyjemny, kiedy sunął suchym opuszkiem po jej łechtaczce. Nie posądzała go o brak doświadczenia i utwierdziła się w tym fakcie, kiedy zaczął lekko w nią uderzać. Drażnił, sprawiając, że poczuła rosnące podniecenie, kiedy pączek nerwów nabrzmiewał pod jego dotykiem prosząc o więcej. 

Odwrócił ją delikatnie, ale pewnie, kiedy nie próbowała go powstrzymać. Górował nad nią, a powietrze stało się nagle dużo cieplejsze.

Dziękowała ciemności, że przysłania im cały świat. Nie chciała w tej chwili spojrzeć w jego twarz. Nie chciała widzieć prawdy, która sprawiała, że z wielkiego wojownika zmieniał się w szarego, smutnego człowieka, który nienawidził swojego losu. 

Chciał być wolny. Widziała to w jego oczach, kiedy maska zsuwa się na parę drobnych sekund. Gdyby była zarozumiała, myślałaby, że udało jej się przyłapać Itachiego w chwilach słabości. Ale on zawsze wiedział, że kryła się za którymś z regałów w bibliotece Konohy lub na korytarzu w siedzibie kage. Przecież mierzyła się z geniuszem, którego nie potrafiła przechytrzyć. Z jakiegoś głupiego powodu jej na to pozwalał. Nie chciała dociekać, co się za tym kryło. Nie potrzebowała wiedzieć, czy jest to samotność i paląca potrzeba, żeby ktoś zobaczył w nim człowieka, czy naigrywanie się z niej, że ta wiedza nie czyni jej kimś groźniejszym lub ważniejszym. Nic to nie zmieniało. Nie była kimś, kto może przerwać jego fatum. 

Nie wiedziała, czy robi to dla siebie, żeby skosztować czegoś zakazanego, czegoś co nigdy nie będzie należało do niej. Czy chce mu pomóc… Tylko w czym? Dać trochę wolności? Pocieszyć? To było głupie. To nie miało znaczenia, kiedy żar rozpalał jej wnętrze. 

Pocałunek był niespodziewany. Nie zastanawiała się jak będzie smakować. Nigdy nie pozwoliła swojej wyobraźni dryfować. Nie przyniosłoby to niczego dobrego, kiedy wiedziała, że Itachi jest niedostępny jak nikt inny w jej małym świecie. Myślała, że będzie natarczywy, a jego ruchy głodne i niespokojnie, ale pomyliła się. Uchiha dotykał jej jakby była zrobiona ze szkła i lada chwila miała rozpaść się na pył podobny do ziarenek piasku. Usta sunęły niespiesznie i czule po jej wargach. To nie była paląca potrzeba posiadania, dziki pocałunek, kiedy próbowali pożreć się nawzajem i z trudem łapali powietrze. Pomyślała, że tak mogła całować ją osoba, z którą postanowiła spędzić życie — ktoś, przy kim budziłaby się każdego ranka. 

W pewnym sensie to pasowało do Itachiego. Mimo łatki geniusza i najniebezpieczniejszego shinobi Konohy, zawsze był spokojny i opanowany. Nigdy nie targała nim złość lub zawiść.

Usta przesunęły się leniwie wzdłuż jej szczęki. Pocałował ją w szyję, we wgłębienie u podstawy gardła, a ona wstrzymała oddech. Gdyby się nad tym zastanowić, to nikt nigdy nie dotykał jej równie łagodnie. Zawsze, w każde zblizenie, wdzierała się pewna doza ekscytacji, pośpiechu. 

Ściągnął jej spodnie i przycisnął twardą męskość do jej kobiecości. Nie przerywając pocałunku poruszał biodrami. Czuła trzon ocierający się o jej łechtaczkę. Powolne ruchy, które podniecały ją bardziej niż niejeden akt, kiedy mężczyźni chcieli znaleźć się w niej jak najszybciej, dać upust swoim żądzom.

Objęła go nagimi udami, kołysząc biodrami i dołączyła do jego powolnego tańca, poruszajac sie z nim w doskonałej harmonii. Czuła jak staje się wilgotna. Otworzyła szerzej nogi i przycisnęła się do jego erekcji. Delikatnie złapała go dłonią i poprowadziła do wejścia. Itachi westchnął cicho. Poczuła ukłucie dumy, że zdołała wywołać w wiecznie opanowanym mężczyźnie nawet tak drobną reakcję. Duża dłoń znów znalazła się na jej łechtaczce. Rozkoszowała się przepływającym przez nią uczuciem, który potęgowała nieprzenikniona ciemność. Było w tym coś magicznego, że nie widzieli swoich twarzy, chociaż mieli świadomość kim jest druga osoba. Sekret dodawał wszystkiemu mocy. 

Jego oddech urwał się, kiedy umieściła erekcję tuż przed wejściem i uniosła biodra. Czubek męskości wszedł w nią wolno, ospale. Czuła, kiedy przejął inicjatywę. Nie zamierzał się zatrzymać i centymetr po centymetrze wsuwał się w nią. Sapnął, gdy stanął. Czuła go w sobie całego, a jej kobiecość rozgrzała się jeszcze bardziej pulsując z pożądania. Zacisnęła swoje dłonie na jego ramionach. Pomyślała, że może zrobiła to zbyt mocno, ale jej zmysły były otępiałe, kiedy na nowo zaczął się poruszać.

To była męczarnia. Powolna agonia, kiedy oboje drżeli w rosnącej ekstazie. Jej głośny oddech mieszał się z jego zawodzeniem. To nie był dziki seks, który myślała, że dostanie, a powolne uniesienie. Dłonie wylądowały na jego klatce piersiowej. Nadal był ubrany w mundur od pasa w górę, podobnie jak ona. Mimo to czuła w jak szaleńczym tempie bije jego serce. On wiecznie opanowany, oaza spokoju dygotał teraz jakby zaraz miał się rozpaść. Serce kołatało mu w piersi jakby goniła go sama śmierć.

Chciała go usłyszeć. W tym wszystkim brakowało tylko jego głosu. Sakurę nie obchodziło jakich słów by użył, czy miałby jakikolwiek sens. Ale tak jest dobrze, pomyślała. Kiedy to wszystko dobiegnie końca nie chciała wiązać jego spokojnego, miłego dla ucha głosu z tą jednorazową przygodą. Nie ufała sobie na tyle.

Przyspieszył nieco, ale nadal był delikatny. Czuła, jak pulsuje w jej wnętrzu, a dłonie zaciska do bólu na jej nagich biodrach. Chciała na niego czekać, odwdzięczyć się za ofiarowaną uwagę, ale nie potrafiła. Wszystko w niej krzyczało, że potrzebuje uwolnienia. Wsuwał się w nią na całą długość znowu i znowu, uderzając w jej wnętrze, czyniąc ją niezdolną do jednej spójnej myśli. W momencie, kiedy świat wybuch poczuła jak Itachi się zatrzymuję przeżywając własne uniesienie. Ich oddechy stały się jednym niespójnym zawodzeniem.

Po raz kolejny pocałunek był niespodziewany. To było najbardziej nierealne. Smakował miętą i herbatą. Chciałaby, żeby smakował nią. Ale na to już nie było czasu i możliwości. Kiedy zsunął się z niej całe uniesienie rozmyło się jak chmury na wietrze. Poczuła znów jego dłonie, kiedy pomógł nałożyć jej spodnie. Pomyślała, że teraz odejdzie bez słowa, ułoży się na swoim śpiworze i można nawet będzie stronił od tego prostego kontaktu cielesnego, który mieli na początku, ale nie zrobił tego. Nagły dotyk sprawił, że pisnęła zdezorientowana. Położył się na niej, ogrzewając swoim ciałem. Był nieco ciężki, ale nie na tyle, żeby to jej przeszkadzało. Jej ciało było wyćwiczone, aby mogło znieść znacznie więcej. Usłyszała jak sięga po płaszcz i przykrywa ich oboje.

— Śpij — szepnął po raz pierwszy się odzywając. — Mamy jeszcze parę godzin nocy zanim wrócimy do Konohy.

Kiwnęła głową. Chociaż nie mógł tego zobaczyć, na pewno wyczuł jej gest. Zamknęła oczy czując, że Itachi wtulił się w zagłębienie jej szyi.


Ranek był chłodny i rześki. Wschodzące słońce nie zdążyło jeszcze rozgrzać zmarzniętej ziemi, ale jego jasne promienie obiecywały ciepły dzień. Po obozowisku nie został najmniejszy ślad. Nie rozpalali ogniska, żeby nie zwracać na siebie niczyjej uwagi, byli na ściśle tajnej misji. Zatuszowali ślady na piasku, gdzie spędzili noc jednym prostym jutsu wiatru. Wyglądało to teraz naturalnie, jakby uformowane przez samą naturę. 

— Ja–

Itachi zamilkł. Stał pośrodku ścieżki, którą mieli właśnie ruszyć. Jego oczy były smutne i odległe. Właśnie takiego spojrzenia nie chciała widzieć poprzedniej nocy.

— Nie trzeba — odpowiedziała.

Patrzy na nią przez chwilę w ciszy. Trochę zdziwiony i zamyślony. Sakura zastanawiała się, czy zdaje sobie sprawę, ile o nim wie. Może myślał, że liczyła na jakieś deklarację lub wręcz odwrotnie — na wymierzenie granic. Ale ona nie chciała niczego, bo właśnie tyle mogła dostać od tego młodego mężczyzny ze smutkiem w oczach.

Nagle się uśmiechnął. Było to równie nierealne i nie pasujące do sytuacji, jak wczorajsze pocałunki. 

— Chciałbym być hokage — powiedział. W tej chwili wyglądał jak Naruto, jak młody chłopiec z marzeniami. — Chciałbym, żeby wszystko było prostsze.

— Byłoby miło.

Cieszyła się, że jej serce biło normalnie. Nie chciała obiecywać sobie po tym wiecej, niż mogła mieć. Na szczęście nie zareagowała przesadnie. Może gdyby było między nimi coś prawdziwego, może gdyby się kochali miałoby to jakiś sens. Ale byli sobie niemal obcy. 

Może kiedyś, kiedy ona znajdzie się na skraju i będzie potrzebować bliskości drugiego człowieka, przyjdzie do niego. I w tej jednej krótkiej chwili znów będą się traktować, jakby poza nimi nie istniało nic innego. Żadne obowiązki, przyrzeczenia i powinności.



Wiem, że już jakiś czas temu obiecywałam ten rozdział. Jednak pierwotna koncepcja (całkiem inny one-shot) jakoś nie chciał się rozwinąć w mojej głowie. Dlatego proszę, oto całkiem nowe ItaSaku z moim smutnym chłopcem Itachi dla Katie.

17 komentarzy:

  1. Dobra. To mnie zmiażdżyło. To było takie piękne. O jeju. Nawet nie wiem, w jakie słowa mam ubrać, to co myślę. :D
    Bardzo podobało mi się podejście Sakury do całej sytuacji. Bez szczególnych emocji, potraktowała to trochę wręcz obcesowo, aczkolwiek te jej obawy, że mogłaby coś poczuć do Itachiego... :D
    Ach, to było cudne, ot co. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Achhhh, jak dobrze coś opublikować. Jak dobrze widzieć ludzi na tym blogu. Gimme more :D

      Usuń
    2. Generalnie postaram się być już częściej na blogach, chociaż na Ogniu mam zaległości, więc znowu mam co nadrabiać. :D Ale myślę, że ode mnie komentarze będziesz już częściej dostawać. <3

      Usuń
  2. Nooo i o to mi chodziło! Chyba każda kobieta dla której seks nie jest tematem tabu, lubi sobie poczytać takie historie. Bez uczuć, bez obietnic, tylko seks.
    Z mojej strony owacje na stojąco! Dłuuuugie i głośne brawa.
    Bardzo Ci dziękuję za ten shot. Bardzo, bardzo.
    I niezmiernie cieszę się że w końcu do nas powróciłaś.

    Ściskam mocno i pozdrawiam. 😘😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że mi się udało :D Czułam, że akurat Tobie tekst się spodoba. O to przede wszystkim mi chodziło, bo rozdział był dla Ciebie.

      Buziaki❤

      Usuń
  3. To było piękne i napisane w sposób działający na wyobraźnię ;)
    Ogólnie Twoje teksty czyta się za-je-bi-ście!
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następne dziełą <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Cudowny szablon *_*

      Usuń
    2. Dziękuję! Szablon się podoba? A wiesz, że to była trzecia wersja? Chciałam nowego wyglądu i znalazłam naprawdę dobre arty, ale jak robiłam swoje... to nie współgrało. Dopiero Konan uratowała sytuację. Jej wyraz twarzy mnie zahipnotyzował ❤_❤

      Zajebiście? O kurde, jak ja się cieszę, kiedy teksty, które mi się naprawdę spodobały wywołują takie reakcję ;D

      Usuń
  4. Dzisiaj mam taki dzień, że chyba czytam wszystko jak leci i tak wpadłam, bo kiedyś czytałam Twój Ogień Konohy, muszę nadrobić jednak, bo pamiętam, że mi się nawet podobało.
    Ale wracając do partówki , była spoko, trudno mi stwierdzić, czy mi się podobała, bo nie potrafię sobie wyobrazić takiej Sakury, jest taka pusta. trochę to niepokojące. Piszesz jednak coraz lepiej, szczególnie z tego, co pamiętam z Ognia.
    Co do szablonu, powiem tylko to, co zauważyłam (jestem po lekturze Pomidorków na świeżo i takie sobie podobieństwo zauważyłam), to posty są strasznie podobne, ten kawałek tekstu w ramce i w ogóle. Ja wiem, że to nic złego, ale jakoś tak... sama rozumiesz.
    No nic, będę wpadać i komentować, postaram się bardziej regularnie, zobaczymy czy mi się uda :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :D Miło mi, że mój warsztat się poprawił. Sama tego nie zauważam, ale ktoś patrzący z boku ma bardziej klarowny widok.

      Co do szablonu to w żaden sposób nie ukrywam, że właśnie zainspirowałam się wyglądem u Blue Bell. Jednak opcja cytatów i zwijania tekstu (z przyciskiem "czytaj dalej") jest trwałym elementem na Blogspot, więc nie uważam tego za plagiat. Tak jakby w złym guście było zrobienie kropkowanych ramek na gadżety, bo inną osoba też coś takiego ma. Po prostu uznałam jej pomysł za dobre rozwiązanie.
      Pozdrawiam serdecznie :D

      Usuń
    2. Nie, nie... nie chodzi mi o kropki itd. zły przykład trochę podałaś. Raczej o sam zamysł, sposób publikacji. Nie spotkałam się z tym nigdzie indziej tylko na Pomidorkach właśnie i stąd moje zaskoczenie, że u ciebie jest podobnie.
      Ukrywam, nie ukrywam... właśnie nie znalazłam nigdzie o tym informacji. I ciekawa byłam czy autorka Pomidorków chociaż o tym wie? Wydaje mi się, że to by było całkiem miłe wtedy, bo Jasne można się zainspirować, niemówię, że to złe :(
      Tak tylko mnie to zaniepokoiło.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Podsumowując. Po pierwsze jestem Ci wdzięczna, że napisałaś do mnie pierwszej nie robiąc tak zwanej "gówno-burzy" gdzieś w internetach, gdzie może bym nie dotarła. Jednak nie jestem wdzięczna za atak na moją osobę i pasywno-agresywny wydźwięk zwłaszcza ostatniego komentarza. Jak i wiadomości, które otrzymuję drogą mailową od jakiegoś anonima. Z chęcią stworzyłabym czat z Tobą i Blue Bell na samym początku i na spokojnie wyjaśniła sprawę. Zamiast tego mamy tu spam pełen złości. Dlatego wszelka dalsza polemika (na poziomie, nie podkładajmy sobie świń) niech ma miejsce w prywatnych wiadomościach.

      Porozmawiałam z główną zainteresowaną i załatwiłyśmy sprawę między sobą. Linki do Blue Bell są po lewej stronie. Pozdrawiam.

      Jeśli są potrzebne dalsze komentarze, to proszę w spamie.

      Usuń
    5. Edit: credits znajdują się teraz w lewym górnym rogu w rozsuwanym menu. Mogą zmienić miejsce w przyszłości wraz z rozwojem i zmianą szablonu.

      Usuń
  5. Szablon cudny!

    Itachi... Może jestem okrutna, ale wydaje mi się, że wolę jego historię z kanonu. Tutaj tak naprawdę nie miał wyboru i musiał pogodzić się ze swoją rolą, która do najłatwiejszych nie należy. Wszystko będzie musiał robić dla dobra klanu i tylko dla niego, bo inaczej Uchiha się zbuntują, ale równocześnie balansować jako dyplomata Konohy. Cholernie niewdzięczne zadanie.

    Podoba mi się koncepcja niezobowiązującego seksu (który swoją drogą nieźle pobudzał wyobraźnię :P). Ani Sakura nie powinna tworzyć kolejnej, wyidealizowanej wizji, ani Itachi nie powinien (skoro przyjął taką rolę) jeszcze bardziej komplikować sobie życia. Równocześnie smutna i piękna historia. Trudno mi zdecydować. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tutaj wybrał inaczej. Niby wyszło lepiej, bo nie było tragedii klanu, ale przez to związał sobie ręce. Stał się więźniem. "Smutna i piękna"? To największy komplement, bo dokładnie tak chciałam, żeby wyszło ♥

      Usuń
  6. Nie wiem, może to tylko moje wrażenie, ale... Jak coś może być jednocześnie tak smutne i piękne? Krótka opowieść o dwojgu ludzi, którzy potrzebują bliskości i których jednoczesnie łączy wiele i nic. Podoba mi się Sakura w takiej wersji, doświadczonej przez służbę kunoichi. Ta służba może uzasadnić jej wewnętrzną przemianę, nie stojąc w sprzeczności z kanonem. Itachi w tej opowieści to majstersztyk. Jest jednocześnie silny i po ludzku słaby, ze zobowiązaniami które nad nim wiszą i które dla mnie są równie przejmujące jak śmiertelna choroba. Nie mam jeszcze wyrobionego zdania o parce ItaSaku, nie zaczęłam jeszcze czytać Twego drugiego bloga, ale w wersji "na chwilę" ten paring zdecydowanie mnie do siebie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!