6.02.2020

Zrozumienie [SasuHina] dla Narcise

— Nie potrzebuję pocieszenia. Odejdź.
Nie umiał określić spojrzenia, które mu dała. Patrzyła na niego, jak Sakura na Naruto podczas tych paru lat spędzonych wspólnie jako młodzi shinobi. Jakby był dzieckiem, które nie potrafi pojąć czegoś oczywistego, chociaż prawda jest na wyciągnięcie ręki.
— Źle mnie zrozumiałeś, Sasuke-kun. Nie ofiaruje ci pocieszania, ale zrozumienie.

Wszyscy na ciebie czekają. 
Naruto powtarzał to latami. Za każdym razem, gdy wytropił go na ścieżce zemsty, którą obrał jako dziecko. W każdy dzień po zakończeniu wojny, kiedy pozwolono mu odwiedzić jego cele, a Sasuke mógł tylko zaciskać szczęke aż do bólu. Związany, zapieczętowany i niezdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Wesoło wykrzykiwał to głos Uzumakiego w niezliczonej ilości snów na jego drodze do zadośćuczynienia za grzechy młodości.
Sasuke w to wierzył. Naruto nigdy nie miał potrzeby go okłamywać. Był prostolinijnym, szczerym i irytującym głupkiem. Nic nigdy go nie zmieni. Jednak wiedział, że te oczekiwanie zasadniczo różni się od wyobraźnia blondyna. Nie miały go powitać dziesiątki rozpostartych ramion i życzliwe uśmiechy. Ludzie czekali, kiedy ostatni z klanu Uchiha pojawi się w wiosce, żeby mieć na niego oko. Historia nauczyła wszystkich, że tej rodziny nie można puszczać samopas. Nawet jeśli został już tylko on.
Czuł na sobie gardzące spojrzenia. Jego plecy parzyły od piętna, które wypalał ich wzrok.
Nie potrzebował pocieszenia lub dobrej duszy, która to zauważy i powie coś w stylu “nie zasłużyłeś na to”. O to w tym chodziło — zasłużył na wiele więcej. Jednak w tym jednym miejscu nie mógł pohamować gniewu. Zaciskał dłonie na kamiennej płycie i patrzył tępo w jej czystą, pustą powierzchnię.
Nawet nie ma twojego imienia, pomyślał.
Ostatnio odwiedzał Konohę tylko z jednego powodu. Coś ciągnęło go na cmentarz wioski i do nagrobka Itachiego. Jego grób wyglądał, jak miejsce spoczynku kogoś, o kim chce się zapomnieć. Jakby pod ziemią pogrzebano wstydliwą tajemnice.
Chciał się wyciszyć i okazać szacunek bratu w należyty sposób, ale szepty goniły go nawet tu.
Jakim prawem przychodzi w miejsce, gdzie opakujemy bohaterów?
Dlaczego ten zdrajca ma tutaj grób?
Jakim prawem traktuje nasze sanktuarium, jak swoje?
To cena, którą musimy płacić, szeptał rozsądek. Brzmiał jak Itachi. Z całą pewnością to mogły być jego słowa. 
Usłyszał dźwięk obcasów z lewej strony. Wiatr przywiał parę żółtych płatków kwiatów pod jego stopy. Żywy odcień kontrastował z szarym nagrobkiem. 
Obok niego stanęła młoda kobieta. Pamiętał ją jak przez mgłę, zresztą jak większość geninów z ich rocznika. Byli niewyraźnymi imionami i rozmytymi twarzami. Jej białe oczy obserwowały go w ciszy. Czekał na jej słowa. Pragną mieć to już za sobą. Nie chciał płaczliwych żali, które słyszał dziesiątki razy. Ale dotkliwie przekonał się, że złość może źle się dla niego skończyć. Ostatnio jacyś życzliwi wybili wszystkie okna w jego małym mieszkaniu i zniszczyli zdjęcie jego rodziców. Nie chciał uwagi, ani tej dobrej, ani złej. Szukał spokoju. Od tamtego czasu ostatnią fotografię, jaka mu została, nosił schowaną pod bojową kamizelką.
— Wiem, jak to jest stracić brata — powiedziała cicho.
Nie wiedział, czy miała rodzeństwo. Żadne informację o geninach liścia nie były dla niego istotne, kiedy miał dwanaście lat, a tym bardziej teraz. Trzymała bukiet słoneczników. Kwiaty były duże i rozłożyste. Miał wrażenie, że zaraz wyślizgnął się z jej małych dłoni.
— Nie potrzebuję pocieszenia. Odejdź.
Nie umiał określić spojrzenia, które mu dała. Patrzyła na niego, jak Sakura na Naruto podczas tych paru lat spędzonych wspólnie jako młodzi shinobi. Jakby był dzieckiem, które nie potrafi pojąć czegoś oczywistego, chociaż prawda jest na wyciągnięcie ręki.
— Źle mnie zrozumiałeś, Sasuke-kun. Nie ofiaruje ci pocieszania, ale zrozumienie.
Pierwszy raz nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Nie rozumiał czego może oczekiwać po nim osoba jej pokroju. Życie nauczyło go, że należy bać się ludzi bez wyraźnego motywu.
— Czy przerwałam waszą rozmowę? — zapytała.
— Mam rozmawiać z grobem? 
— Dlaczego nie? — Płochy uśmiech pojawił się na jej jasnej twarzy.
— Co miałbym mu powiedzieć? Jeśli istnieje coś więcej niż to — gestem wskazał na świat dookoła nich. Nie tylko groby i pożółkłą, cmentarną trawę, o którą nikt nie dbał, ale też na wszystko inne — niebo, oddalone budynki i chakre, która krążyła w ich ciałach. — Wtedy wie już wszystko.
— Nie wie, co czujesz. Zacznij od przeprosin, każdy czegoś żałuje. Możesz mówić, o problemach, które masz lub szczęściu, które cię przepełnia. Skończ na zapewnieniu, że będziesz żyć za was oboje.
Niedorzeczne, pomyślał.
Mimo to, nie mógł przestać obserwować kamiennej płyty. Zaczął czuć zalążki wstydu, który powoli wypełniał cały jego umysł. Czy naprawdę po tym wszystkim, co przeżyli, nie był wstanie dać zmarłemu bratu paru słów? Nigdy nawet o tym nie pomyślał. Nauczył się żyć wszystkim, co przyziemne. Zapomniał, że kiedyś wierzył w to, co niewidoczne dla oczu. Jako dziecko często rozmawia ze zmarłymi rodzicami.
Pozwolił jej być świadkiem pierwszych słów, które wypowiedział do zimnego, pustego nagrobka.
— Powinniśmy zamienić się losami.
Myślał, że będzie zmieszana, poczuje się nie na miejscu. Ludzie zawsze tak na niego reagowali.
— Śmierć, która przyjął Neji była zapisana dla kogoś innego — szepnęła. Znów patrzyła na niego, jakby rozumiała wszystko, co dzieje się w jego głowie. Nawet Naruto nie potrafił tak na niego spojrzeć. — Ale to był ich wybór i musimy to uszanować.
Czy potrafił zrozumieć decyzje Itachiego? Czy los, który przyjął dało się zaakceptować?
— Mogę liczyć na twoje towarzystwo? — spytała.
Jej niepewna postawa podpowiadała, że cmentarz nie był miejscem, które chętnie odwiedzała. Słońce zachodziło rzucając ostatnie promienie na kamienną ścieżkę przedzielającą sanktuarium dla zmarłych konoszan. Przystał na jej propozycję.
W ciszy szedł z nią na następny grób. Czysty, duży grobowiec, na którym wygrawerowano złotymi literami ich nazwisko. Neji był jednym z setek małych, szarych napisów. 
Złożyła kwiaty u podstawy pomnika i od razu cofnęła się do ławki, przy której stał. Zachowywała się dziwnie. Czy rodzina Hyuuga była choć trochę podobna do jego własnej? Czy też mają sztywne reguły zachowań i działań, które niewyraźnie pamiętał z dzieciństwa? Itachi musiał być wojownikiem, którego wymarzył sobie ojciec. Za tym jednym nie tęsknił. Mógł być teraz, kim chciał. Nawet byłym zdrajcom, któremu wioska już nie zaufa. Ona też musi grać wybraną rolę?
Usiedli na ławce, a jej jasne oczy obserwowały uważnie rodzinny pomnik. Patrzyły na nich setki duchów dawnych lat. 
Zmierzchało, a wokół nich zapłonęły latarnie. Poczuł, że zawładnął nią bezgłośny szloch. Ramię przyciśnięte do jego boku drgało niekontrolowanie. Nigdy nie był dobrym przyjacielem czy pocieszycielem, więc nie wiedział jak się zachować. Pozwolił jej oprzeć się na jego barku. Naruto mawiał, że czasami wystarczy sama obecność człowieka.
Chciałby umieć zapłakać nad życiem, które stracił. Nie wie, czy nadal potrafi ronić łzy. Często zastanawiał się jakby wyglądał jego los z rodziną u swojego boku. Uśmiech matki nigdy by nie zgasł, a dzięki jej miłości wyrósłby na przyzwoitego mężczyznę. Ojciec zobaczyłby w nim kogoś godnego nazwiska Uchiha, jak miało to miejsce chwilę przed ich śmiercią, kiedy nareszcie opanował pierwsze justu ognia. A Itachi… Itachi mógłby być wolny. Bez piętna zdrajcy i mordercy, bez brzemienia, które musiał przyjąć na swoje barki.
— Nie lubię księżyca — szepnęła. Odezwała się pierwszy raz od ponad godziny. Odsunęła się od niego, a w wyrwę, gdzie ich ciała się stykały wdarł się nieprzyjemny podmuch wiatru. — Mam wrażenie, że na mnie patrzy.
Wstał z ławki spoglądając na cichy cmentarz. Parę latarni w bocznych alejkach było zepsutych. Grób Itachiego pogrążony był w mroku.
— Chodź — powiedział wyciągając do niej dłoń, którą chwyciła od razu. Czy ktoś, poza Naruto, był przy nim tak ufny? Zacisnął jej drobne, zimne palce w swoim uścisku. — Ukryjemy się przed nim.
Wrócę jutro, aniki, pomyślał. Zostanę na parę dni w miejscu, które do samego końca nazywałeś domem. 



Wybrałam formę miniaturki dla tego zamówienia. Trochę słabo nakreślony wątek romansu, ale już tak mam przy Sasuke. W moich oczach nie jest osobą, która z miejsca rzuca się w wir miłosnych uniesień. Lubię pisać dialogi w sasuhina, bo przez to, że Hinata nie miała żadnego zauroczenia Sasuke wychodzi mi to tak naturalnie. Mam wrażenie, że bije od niej spokój, którego nie miałaby Ino czy Sakura. Postanowiłam zostawić to w ten sposób, otwarte zakończenie z wieloma możliwościami. Planowałam zmiażdżyć Sasuke w krótkim epilogu, gdzie Hinata wybiera Naruto, ale… Niech ten dupek Uchiha ma choć jedne przyzwoite zakończenie w historiach, które tworze. Zazwyczaj nie jestem dla niego tak łagodna. 

8 komentarzy:

  1. Na Sasuke spłynęło morze łaskawości! :)
    O ile w Ogniu Konohy uczyniłaś z niego niepoprawnego wariata tak tutaj, nareszcie, wychodzi na ludzi :D
    A ich relację, wydaje mi się, można interpretować wszelako. Nie tylko czystko romantycznie. Równie dobrze, bez zalążku ognistej relacji - po prostu jako rozmowę pokrewnych dusz, które los potraktował w podobny sposób.
    Nikt inny, tylko Hyuuga zna ból utraty starszego "brata". I podobnie jak w przypadku Itachiego, Neji zginął z myślą o tym, że pomaga Hinacie i że tym samym zdoła ją ochronić.
    Raczej nie wyobrażam sobie, by podobna więź połączyć mogła kogokolwiek innego z Sasuke. Tylko Ona pasuje do tego schematu. W dodatku to milczenie, ciche przeżywanie żałoby.
    Nie wyobrażam sobie by Sakura potrafiła cierpieć w ten sposób.

    Dziękuję, za to melancholijne spotkanie. I, jak zwykle, czekam na więcej!
    Pozdrawiam ♥
    Temira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Jeśli jesteś w team Sasuke lepiej nie przychodź na blogi Sayuri7 xD
      Kiedy zaczęłam myśleć o czym mogłabym napisać raptownie wpadł mi do głowy ten pomysł — żałoba. Hinata wydaje się być osobą, która może zrozumieć przez co przechodzi Sasuke.

      Usuń
  2. Zdecydowanie pod tym kątem Hinata bardziej pasuje do Sasuke. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale faktycznie macie rację co do tego podobieństwa cierpienia. Ale co do kanonu, jakoś odpowiada mi tak jak jest. No dobra... Może bardziej gdyby KakaSaku było kanoniczne, ale no... Jakoś nie widzę Sakury z Naruto. Są podobni dlatego to by była zbyt wybuchowa mieszanka. A tak to obie się rozwinęły pod względem charakteru - Hinata potrafi tupnąć nóżką (rzadko, ale jej się zdarza) a Sakura w obecnosci Sasuke jest spokojna jak nie ona. Ale się rozpisałam nie na temat... Co do shota - bardzo przyjemnie mi się go czytało, mimo jednak smutnego motywu. Myślę że to mogłoby się wydarzyć w kanonie nawet bez większego rozwoju stosunków Sasuke i Hinaty, choć zakończenie daje pole do manewru w tej kwestii ;) Zawsze lubiłam te momenty szoku u Sasuke - kiedy wychodzi na to że jednak nie wie lub nie przewidział wszystkiego w związku z więziami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że te kanoniczne pary się uzupełniają, ale... To dla mnie zbyt proste, lubię kombinować xD

      Tak, ten moment, kiedy dzieje się z Sasuke coś, czego nie przewidział jest wart zachodu napisania o tym. Wydaje się wtedy taki nieporadny <3

      Usuń
  3. Uniżenie się kłaniam i całuję czubek bucika!
    Czytałam tą miniaturkę już cztery razy, ale dopiero teraz dorwałam się do laptopa i mogę odpowiednio skomentować.
    Szczerze powiedziawszy? Jest idealna.
    Dokładnie czegoś takiego szukałam. Postacie Hinaty i Sasuke są tutaj oddane idealnie pod względem charakterów i zachowań, również czuć tutaj kanon i myślę, że taka scena mogłaby się spokojnie pojawić w jednym z fillerów... a jaką burzę by tym wywołała!
    Rzeczywiście, nigdy nie patrzyłam na nich pod tym względem, że łączy ich stracenie osób tak bliskich jak rodzeństwo.
    Również łącząca ich tu relacja jest oddana idealnie - tak naturalnie, niewymuszenie, realistycznie.
    Jeju, w takim wydaniu mogłabym czytać o nich bez końca.
    Łaknę i błagam o więcej i jak zwykle - jestem zachwycona Twoim dziełem droga Sayuri. Jesteś dla mnie mistrzem! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i fajno! A już myślałam, że coś będzie nie tak :D Bo, o ile podoba mi się tekst, to myślałam, ze będziesz oczekiwać czegoś więcej. Ale ufff, kolejny raz mi się udało. Głupi ma zawsze szczęście ^^

      Usuń
  4. SasuHina ma coś w sobie. Szczególnie w Twoim wydaniu ;)
    Bardzo przyjemna miniaturka.
    Lecę nadrabiać dalsze zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przyjemny oneshot :) Bardzo dobrze, że na siłę nie wprowadzałaś romansu. To naprawdę mogłaby być ich pierwsza rozmowa, bo w anime chyba nigdy nie zamienili ze sobą słowa ;)

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!