24.03.2020

Mały kłamca [TobiSaku] dla Eleine

— Czasami mam wrażenie, że kłamiesz mi prosto w oczy — prychnął pod nosem. — Tylko naprawdę nie wiem kiedy.


Sprostowanie: W zamówieniu był podany inny wymiar (czyli alternatywne, liniowe uniwersum), dopiero po założeniu Konohy. Pozwoliłam sobie uprościć w swojej głowie ten aspekt. To swego rodzaju podróż w czasie, więc Tobirama, który spotyka Sakurę parę miesięcy po założeniu Konohy, to ten sam, który jest ożywiony techniką edo tensei w teraźniejszości. Po prostu nie mogłam się powstrzymać od zabawy czasem. Za bardzo to kocham xD



Leciała w dół. Czuła na swojej twarzy gwałtowne ruchy wiatru. Nawet nie zauważyła, kiedy Kaguya wymierzyła swoje boskie dłonie w jej stronę. Jutsu zadziałało błyskawicznie. Z trudem mogli mierzyć się z jej ogromną mocą.

Gdzie mnie teleportowałaś? myślała gorączkowo.

Próbowała rozpoznać las i góry, które widziała kątem oka, ale nie było na to czasu. Sakura musiała myśleć szybko. Jaka z jej technik mogła złagodzić upadek? Czy lepiej było przyjąć obrażenia i szybko się uleczyć? Rany nie powinny być poważne. Chciała czym prędzej ruszyć na miejsce walki z Króliczą Boginią. Nie zamierzała pozostać w tyle. 

Nagle została przechwycona przez ogromną dłoń stworzoną przy użyciu techniki wody. Zdążyła zaczerpnąć wystarczającą ilość powietrza i kiedy zanurzyła się pod płynną taflą błyskawicznie skierowała się do podstawy sztucznej dłoni. Wyskoczyła zanim shinobi, który stał obok mógł cofnąć technikę. Kucnęła wyżynając w zaciśniętych pięściach mokre włosy.

— W którą stronę jest pole walki? — zapytała pośpiesznie. Wstała rozglądając się dookoła zanim wzrokiem odnalazła wybawiciela. — Gdzie ruszyli wasi…

Rozszerzyła oczy, a głos utkwił jej w gardle. Z trudem przełknęła ślinę. Mężczyzna patrzył na nią niechętnie.

Pierdolony żart.

Przed sobą widziała młodą wersje Tobiramy Senju, którego brązowe oczy patrzyły na nią oceniająco. Z całą pewnością nie był pod kontrolą techniki edo tensei. Czuła się mała pod intensywnością tego spojrzenia.

— Dziewczyny spadają z nieba! Każdy dzień przynosi nowe niespodzianki w naszej Konoha!

Obok drugiego Hokage pojawił się pierwszy przywódca wioski, w której spędziła całe życie. Jego wesoły, pogodny uśmiech przypominał Naruto.

— Uwięź ją.

— Tobi, nie bądź taki zasadniczy.

— Teraz, Hashirama — warknął.

Cienkie pnącza utworzyły klatkę dostatecznie dużą by mogła nawet położyć się na ziemi. Chwyciła je w dłonie i ścisnęła mocno. Czuła pod paznokciami zaschnięta krew jakiegoś bezimiennego shinobi, którego uleczyła wcześniej tego dnia.

— Nie mam na to czasu — krzyknęła, ale dwójka mężczyzn zaczęła się oddalać.



— Nie przesadzasz? — Hashirama wychylił się obserwując nieznajomą kobietę przez krzaczaste zarośla. — Ma ładne włosy.

— Uspokoisz się? Może być nawet leśną nimfą, ale nadal jest niebezpieczna. Ma ruchy wojownika. 

— To tylko kobieta. Nie są niebezpieczne, jeśli nie wpuścisz ich do łóżka. — Starszy z braci wzruszył ramionami. — Nie wydaje się bać. Może o mnie słyszała?

— To jest zastanawiające, że się nie boi. Nikt inny nie włada stylem Mokuton. Powinna być chociaż zaskoczona.

Jego brat nie wyglądał na przekonanego. Tego Tobirama nie mógł znieść. Hashirama zawsze był zbyt ufny i beztroski. Sojusz z wrogim klanem był tego najlepszym przykładem.

— Teraz będziemy ją więzić, tak? Świetny pomysł.

Młodszy z braci ściągnął brwi. Nie, to nie było rozwiązanie. Musiał się dowiedzieć kim jest nieznajoma. Często spotkał się z lekceważeniem kobiet i w większości wypadków było to racjonalne posunięcie. Z reguły nie były trenowane na wojowników. Wyjątek stanowiły pierworodne, jedyne dzieci potężniejszych klanów. Chociaż nigdy nie stanąłby na ich czele, to ojcowie za punkt honoru obierali przekazanie rodzinnej spuścizny. Nie potrafił pozbyć się z głowy obrazu, kiedy wyskoczyła z jego techniki w pozycji bojowej. Chociaż w pierwszej kolejności zajęła się włosami, czego nie zrobiłby żaden mężczyzna, to kucając oparła ciężar ciała na jednej zgiętej nodze, kiedy druga była gotowa do skoku i ewentualnego uniku. Była wojownikiem.

— Nie masz teraz zebrania? — zapytał. — Uchiha nie lubi, kiedy się spóźniasz.

— Tak, lada chwila — przyznał brunet. — Wypuścimy ją?

— Ja się zajmę kobietą. Po prostu cofnij technikę.

Hashirama uśmiechnął się rozbawiony.

— Nie trzeba. Przerwała pnącza.



Sakura skoncentrowała w swoich dłoniach ładunek chakry i rozerwała korzenie, które ją więziły. Nie mogła mieszać w historii. Nie wiedziała, czy to była jej przeszłość, ale nie chciała narobić bałaganu, którego nikt nie umiałby odkręcić. Musiała szybko wymyślić, jak może wrócić do swojej rzeczywistości.

Madara?

Na polu walki widziała, że Sasuke dzięki przebudzonemu Rinneganowi potrafił się teleportować. Czy ktoś inny, kto posiadł te oczy, mógł dokonać tego samego? Nie wiedziała do jakich czasów trafiła, ale pierwszy Hokage wspomniał o ich wiosce. Tylko, czy minął miesiąc od jej założenia czy parę lat? Nie miała pojęcia, kiedy Uchiha przebudzi oczy Mędrca Sześciu Ścieżek. Może czekać dekady zanim do tego dojdzie.

Kucnęła na trawie próbując wyłapać głosy mężczyzn lub ich kroki, ale słyszała tylko liście targane wiatrem. Musiała działać szybko. Najlepsze rozwiązanie to ucieczka. Dopiero, kiedy będzie bezpieczna spróbuje zdobyć informację. Czy istniały jakieś podania, które mogły jej pomóc?

Tak, zwój, który Sasuke miał w domu, zakpiła w myślach. Wiele lat temu przypadkiem ona i Naruto dowiedzieli się o starej relikwii, jaka została w zabudowaniach Uchiha. Powiedział, że i tak niczego się nie dowiedzą mając zwyczajne oczy. No świetnie, to potrzebuję kogoś z sharingan. 

Zanim zrobiła krok coś złapało za jej prawą kostkę. Będąc ciągniętą po trawie kątem oka zobaczyła wodny bicz, który trzymał ją mocno, jak imadło.

— Nigdzie nie pójdziesz — odezwał się mężczyzna z białymi włosami. — Najpierw powiesz mi kim jesteś i co tu robisz.

Nie zdążyła wypowiedzieć nawet słowa, kiedy zamknął ją w wodnym jutsu. Była uwięziona w wielkiej kuli. Próbowała płynąć na boki, ku krawędziom, ale wtedy technika się poszerzała.

Wiedziała, że nie chciał jej zabić. Planował trzymać ją w obrębie techniki zanim będzie bliska śmierci. Później zada pytanie, a jeśli nie uzyska odpowiedzi będzie powtarzał tą czynność. Tsunade opowiadała legendy o bracie swojego dziadka. Jeśli chodziło o bezpieczeństwo Konohy był bezwzględny.

Ciężar wody napierał na pierś. Brakowało jej powietrza, a dłonie drżały niekontrolowanie. Zacisnęła je w pięści, żeby to ukryć. Skoncentrowała swoją chakre wokół krtani i płuc próbując pozbyć się bólu, który zaczęła czuć. Ładunek chakry wysłała także do mózgu. Dobrze wiedziała, że neurony podtrzymujące życie w organizmie obumierają pozbawione tlenu. Chciała spowolnić proces licząc, że mężczyzna tego nie zauważy. W ten sposób, kiedy będzie myślał, że jest niezdolna nawet do ruchu, spróbuje uciec. Używała bardzo mało energii, żeby lecząca poświata nie była wydzielana na zewnątrz jej ciała.

Nagle technika dobiegła końca. Zdecydowanie zbyt szybko. Spodziewała się o wiele więcej niż pół minuty. Spadła na miękką trawę i próbował oddychać spokojnie. Nie chciała nic sobie uszkodzić. 

— Jesteś z Uzumakich? — zapytał.

Miała łzy w oczach. Nie bała się, to była naturalna reakcja organizmu. Zauważyła, że jego wzrok zatrzymał się na jej czole.

Pieczęć byakugō, przypomniała sobie.

Nadal się do niej nie przyzwyczaiła. Nic dziwnego, przebudziła ją mniej niż godzinę temu.

— Zadałem pytanie.

— Moja nauczycielka jest — przyznała. Przecież Tsunade miała w sobie ich krew. Zastanawiała się, czy Tobirama Senju zauważy jeśli spróbuje skłamać.

— Przyjęli kogoś spoza klanu?

— Dobrze się zapowiadałam.

Sakura przewróciłą sie na bok i wykaszlała wodę z płóc.

— Jakie masz rodowe nazwisko?

— Moja rodzina nie należy do żadnego klanu shinobi.

Zauważyła, że ściągnął brwi w grymasie złości.

— W to nie uwierzę. Nikt nie przygarnia bezpańskich psów.

Chciała krzyknąć, żeby darował sobie osobiste opinię, które jej nie interesują, ale zanim zdążyła powiedzieć pojedyncze słowo niedaleko nich coś wybuchło. Zobaczyła dym unoszący się z prawej i lewej strony.

— Cholera — warknął.

Kolejny wybuch powalił go na ziemię. Gdyby nie ściana wody, którą przywołał, byłby martwy. Spośród dębowych drzew wyszła piątka obcych wojowników. Próbowała zobaczyć symbol na ich ochraniaczach, ale żaden z mężczyzn go nie nosił.

No tak, pomyślała. Konoha to pierwsza osada.

Ogniste jutsu ruszyło w jej stronę. Zanim odskoczyła miała tylko ułamek sekundy na zastanowienie się, czy powinna ratować dotychczasowego oprawce.

Nie ingeruj w historię, skarciła się.

Ale gdyby nie ona Tobirama Senju już dawno byłby w osadzie.

Niech cię diabli, człowieku.

Przerzuciła nieruchome ciało przez ramię i zasłaniając się bombami dymnymi uciekła w gęsty las.



Kiedy Tobirama otworzył oczy zobaczył kobietę z różowymi włosami siedzącą pod ścianą jaskini. Też się w niej znajdował. Rozejrzał się dookoła czując, że jego dłonie i nogi są szczelnie związane. Dziewczyna ciosała gałezie w kształ włóczni. Najwyraźniej szykowała pułapkę na wojowników, którzy ich zaatakowali.

— Zimno mi — powiedział czując na sobie mokrą tkaninę. Pewnie woda z techniki, której wcześniej użył obmyła jego nieprzytomne ciało.

Spojrzały na niego bystre, zielone oczy.

Egzotyczna uroda, pomyślał. Na pewno nie jest stąd.

— Żadnych ognisk. Zobaczą nas. Kto to był?

Chciał wzruszyć ramionami, ale mocne więzy mu na to nie pozwoliły.

— Nie wiem.

— Nie wiesz, kto chciał zaatakować osadę?

Westchnął. Jej groźny szept nie robił na nim wrażenie. Przez prawie rok żył w jednej wiosce z klanem, który jeszcze niedawno był ich śmiertelnym wrogiem. Spotykały go większe nieprzyjemności.

— Straciłem rachubę. Większości klanów nie podoba się sojusz między Uchiha i Senju.

— Sojusze łatwo się rozpadają.

— Nie ten. Mój brat na to nie pozwoli.

Różowe usta kobiety ułożyły się w mały uśmiech. Wydawał się rozczulona jego słowami. To było dziwne. Może rzeczywiście nie była niebezpieczna.

— Chcę wrócić do domu — szepnęła. — Potrzebują mnie tam.

— Gdzie on jest? — zapytał.

— Daleko. Nawet nie wiem, w którą stronę mam ruszyć.

— Ale słyszałaś o Konoha, tak?

— Jasne, w końcu to wioska shinobi! Co za idea. Godna do naśladowania. 

Zmarszczył brwi. Mówiła to, co chciał usłyszeć.

— Czy twój dom jest daleko od osady?

— Nie wiem gdzie jest Konoha. Nie chroniliście tych informacji?

— To prawda, mało kto spoza wioski zna dokładną lokalizację. Czy mieszkasz w Kraju Ognia?

— Nie.

Nie w tym, który widzę, rozerwanym przez wojny klanów, pomyślała. Domyśliła się, że to inna rodzina próbowała go zabić. Mój dom jest inny.

— Kraj Wirów? Skoro uczył cię ktoś z nich.

— Mój mentor nie był czystej krwi Uzumaki. Skończ z tymi pytaniami, bo nie uzyskasz na nie odpowiedzi. Chronisz swój dom. Dlaczego miałabym zdradzać swoje pochodzenie i narażać swój?

— Czemu mieliby być w niebezpieczeństwie?

— Nie wiem. Zjednoczyliście się z Uchiha. Czy to nie wystarczający powód, żeby ci nie ufać?

Tobirama zamilkł na chwile. Uderzyła w dobry ton.

— Nie chcę od was niczego. Ktoś użył na mnie techniki teleportacji.

Jego twarz była nieczytelna. Przypominała Sakurze puste oblicze Sasuke lub nieruchomą twarz Sasoriego. Nie lubiła tego. Otworzyła się przed nim na ile mogła, żeby niczego nie popsuć. W jej głowie dawni przywódcy wioski byli mieszanką Trzeciego i Tsunade. Traktowała ich jak wzór do naśladowania i dobre dusze, które zawsze jej pomogą. Zderzenie z rzeczywistością nie było przyjemne.

— Co to za symbol? — zapytał patrząc na ochraniacz Zjednoczonych Sił Shinobi.

— Dom — szepnęła wymijająco.

Nad czymś podobnym pracowali Hashirama i Madara. Czy słyszeli o miejscu, z którego ona pochodzi? Czy to możliwe, że znalazła się tu przez przypadek?

— Czasami mam wrażenie, że kłamiesz mi prosto w oczy — prychnął pod nosem. — Tylko naprawdę nie wiem kiedy. 

— Może cały czas? — Uśmiechnęła się na widok jego nowej miny. W tej chwili nie wydawał się już niebezpieczny. Wyglądał komicznie, kiedy do groźnych oczu dodał usta ułożone w cienką linię. Prawie jak naburmuszone dziecko. — A może nigdy?

Nagle usłyszeli dźwięk łamanych gałęzi. Ktoś przemierzał las niedaleko ich kryjówki.

— Wyczują nas. Rozwiąż mnie.

Wiedziała, że to nie było mądre posunięcie. Czy poradzi sobie z piątką obcych? Gdyby ich poziom był przeciętny nie stanowiliby żadnego problemu. Ale nie mogła ryzykować, gdy nie byłoby to konieczne. Jeśli okaże się, że któryś z nich posiada jakąś specjalną umiejętność lub kekkei genkai zabiją nie tylko ją, ale i przyszłego władcę Konohy. No to nie mogła pozwolić.

Wychyliła się delikatnie z groty, żeby zobaczyć odział dziesięciu wojowników. W oddali słyszała głosy innych.

— Cholera.

Tobirama spiął się na widok noża w jej rękach. Sakura odcięła liny w ostatniej chwili zanim na jaskinie spadł grad ognistych pocisków. Zaczęli uciekać.



Ten las był inny. Znała Konohę i rejony wokół niej. Każdy z osady wiedział, że labirynt drzew został stworzony przez Pierwszego Hokage. 

Najwyraźniej jeszcze się tym nie zajął.

Zatrzymała się w ostatniej chwili na zboczu klifu. Przełknęła ślinę widząc przepaść pod sobą. Nie znała tego urwiska. Czyżby ktoś przy użyciu techniki ziemi pozbył się go w przyszłości? Nie potrafiła złapać równowagi. Chwiała się na nogach. Była zbyt rozpędzona podczas biegu i chociaż jej stopy zatrzymały się przed wyrwą, to miała wrażenie, że zaraz spadnie.

Tobirama biegł za nią. Również nie zdążył się zatrzymać, a kiedy ich ciała się połączyły zlecieli w dół. Próbowała go uratować.

Nie zmieniaj historii, krzyczało coś w jej głowie. Ale jej serce ścisnęło się na myśl o jego śmierci. Potraktował ją źle, jednak mogła to zrozumieć. Wszystko w imię Konohy. Czy to nie dla niej walczyła na wojnie?

Skumulowała w otwartej dłoni ładunek chakry. Siła odrzutu była tak duża, że wypchnęła go na dwa metry w górę. Spadł na bezpieczną półkę skalną.

Całe szczęście, pomyślała.

Chociaż wciąż leciała w dół była zadowolona, że chwilę przed swoim końcem uratowała komuś życie. Czy to nie była jej droga wojownika? Początkowo chciała stać się silniejsza, żeby inni zauważyli jej istnienie. Jednak po latach ciężkich treningów i nauki medycznego justu znalazła nowe powołanie. Nie musiała odbierać żyć, chociaż była na to gotowa i parokrotnie to zrobiła, ale prawdziwe spełnienie dawał jej ten głupi heroizm, kiedy mogła kogoś uratować.

Zamknęła oczy gotowa na upadek. Spadła naprawdę z wysoka. Wiedziała, że nie znała żadnej techniki, która ją uratuje.

Poczuła uścisk na swojej tali. Zaborcze ręce nie chciała jej puścić. W pierwszej chwili myślała, że to sobie wyobraziła. Ostatnie myśli człowieka przed śmiercią. Ale kiedy otworzyła zobaczyła przed sobą Tobiramę.

Poczuła złość. Próbował coś mówić, ale przez wiatr huczyący w uszach go nie słyszała. Chciała zrobić mu krzywdę, bo poświęcał życie, które mu ofiarowała, ale nie zdążyła. Zamknął jej usta w pocałunku, a dookoła nich pojawiła się woda. Sakura kątem oka zobaczyła technikę Suiton, wielkiego smoka, który ich pochłonął. Później zmienił się w wodospad.

Dzięki powietrzu, które jej dał mogła oddychać. Jeśli nad tym pomyśleć, to był jej pierwszy prawdziwy pocałunek poza metodą usta-usta, którą ratował ludzi. Powinni trwać nie oddychając gwałtownie, ale Tobirama miał inne plany. Z pasją atakował jej usta nie przejmując się brakiem powietrza i śmiercią, która sekundy wcześniej ich ominęła. Dopiero upadek na ziemię ich rozłączył.

Uderzenie było gwałtowne, ale nie zrobiło znacznej krzywdy. Nawet wszystkie jej żebra były w całości. Oboje wykaszleli wodę ze swoich płuc. Podniosła na niego spojrzenie, a kiedy nareszcie mogła się odezwać zaczęła krzyczeć.

— Pieprzony idioto mogłeś zginąć!

— Ty też!

— Uratowałam cię, ale uznałeś, że moje poświęcenie jest chuja warte?!

— Też cię uratowałem!

— W ostatniej chwili! Parę sekund i ten pieprzony smok rozmyłby nasze truchła!

— Nie ma za co!

Był wściekły. Nawet bardziej niż kiedy widział w niej wroga Konohy. Podszedł parę kroków i chwycił ją za przód kamizelki bojowej. Poczuła, że palcami nie dotyka ziemi.

— Nigdy więcej kurwa tak nie rób!

Ich usta znów się odnalazły. W tym pocałunku było wszystko — nienawiść, żądza i strach. Śmierć niemal dotknęła ich swoją kosą. Sakura drżała w jego silnych ramionach. Nigdy nie przeżyła tak wiele, jak w przeciągu ostatniej godziny. Wiedziała, że on też nie umiał być spokojny. Całując się, jakby nic wiecej nie miało ich spotkać, niemal rozpadli się w swoich objęciach.



Przy upadku to Tobirama uderzył w ziemię plecami chroniąc ją przed obrażeniami. Jego kręgosłup był w dobrym stanie. Miał parę pogruchotanych kości, które nie stanowiły zagrożenia dla jego życia. Wyleczenie ich zajęło Sakurze kilkanaście minut.

— Medyk.

— Zgadza się.

— Dlaczego wcześniej się nie leczyłaś?

— Robiłam to często. Delikatnie, żebyś nie zauważył.

Zaczął się wiercić wyraźnie niezadowolony, że coś umknęło jego wzrokowi. Miał szorstką skórę wojownika. Spotykała się z tym na co dzień, ale teraz czułam mały dyskomfort. Wspomnienie ognistego pocałunku nie chciało opuścić jej myśli.

— Czy mogę ci zaufać? 

— Na swoją odpowiedzialność.

Odwrócił się do niej twarzą. Sakura nadal nie potrafiło go rozgryźć. Kiedy przyjmował maskę obojętności był dla niej zagadką. Mimo wszystko wyglądał na zmęczonego. Ogromny wodny smok musiał kosztować go dużo chakry.

— Zasnę przy tobie. Jesteś wojownikiem. Wiesz, że to oznacza, że ci wierzę. — Wyglądał jakby toczył walkę w swojej głowie. — Uratowałaś mnie dwa razy, chociaż nie masz w tym żadnego interesu. Jeśli twój dom potrzebuje pomocy użyczę swojej siły. 

Nie wiedziała ile jeszcze tu zostanie, ale kiedy nadejdzie odpowiedni czas nie mogła zabrać go ze sobą. Musiała wymyślić coś, żeby nie chciał za nią podążać.

— Nie przyjmą cię.

Uczucia zaczęły pojawiać się na jego twarzy. Wyglądał jakby rozumiał.

— Wcześniej wspomniałaś o Uchiha ze złością w głosie. Zrobili wam coś, prawda? Nie przyjmą Senju, który ma z nimi sojusz?

Po prostu graj w grę, którą zaczęłaś.

Nie mogła wypowiedzieć słowa. Nie była mądrą, doświadczoną przez życie kobietą, tylko młodą dziewczyną, dla której pocałunki i bliskość coś znaczyły. Coraz trudniej było jej kłamać, ale wiedziała, że nie może postąpić inaczej. Odpowiedziała kiwnięciem głowy i schowała twarz w zgięciu jego szyi. Pachniał walką.



Noc była cicha. Nawet wiatr zamilkł. Tobirama został z nią w prowizorycznym obozie, który rozbili w gęstym dębowym zagajniku. Chciała wrócić do domu. Teraz, już, jak najszybciej. Czuła, że jeśli zostanie tu dłużej zrodzi się coś, czego oboje nie będą chcili porzucić. Musiała przełknąć gorzką pigułkę i pogodzić się z prostym stwierdzeniem, że jej chęci i uczucia były mniej ważne niż historia. Nie miała pojęcia, co może sprawić, żeby znany jej świat zmienił się diametralnie. Może na lepsze, może na gorsze. To było ryzyko, którego nie chciał podjąć.

Drżała, kiedy ponure myśli krążyły w jej głowie. To zbudziło mężczyzna obok.

— Wszystko dobrze? — zapytał.

— Tak, przepraszam.

Tobirama uniósł się na łokciach dokładnie obserwując jej twarz. Wyglądała na przestraszoną. Otworzył usta, żeby powiedzieć, że jej domowi nic nie grozi, ale… Prawda mogła być zupełnie inna. Nie chciał dawać jej pustych nadziei. Zamiast tego skosztował jej ust po raz kolejny. Nie powinien tego robić, wiedział to, ale ten dziwny magnetyzm otumanił jego zmysły. Była zagadką. Niebezpieczny i wyszkolony wojownik, który potrafił tak otwarcie się złościć, bać i smucić. Jakie miejsce tworzy takich ludzi? Go od zawsze uczono wstrzemięźliwości na polu walki. Nawet głupkowaty Hashirama stosował się do tych doktryn, kiedy stawał przed przeciwnikiem.

Miała ciepłą skórę. Poczuł to, kiedy jego dłoń oparła się o jej bok napotykając lekko podwiniętą koszulkę. Ten dotyk był przyjemny.

Jej małe dłonie zaczęły rozpinać błękitną, płócienną koszulę, którą miał na sobie. Złapał ją szybko za nadgarstki.

— Nie mogę — szepnął niemal boleśnie zachrypniętym głosem. Jego oczy płonęły dziwnym żarem w blasku księżyca. — U mnie w klanie to obietnica małżeństwa, a ja nie znam cię.

— A ja ciebie.

Przeniósł dłonie na szyję Sakury. Delikatny dotyk drażnił ją, łaskotał.

— Jeśli kiedyś wrócisz chciałbym to zmienić.

Nie potrafiła mu odpowiedzieć. Przecież wiedziała, że jeśli jej się uda, to żaden powrót nie będzie możliwy. Dała mu kolejny pocałunek celowo nie wypowiadając żadnych obietnic. Nie chciała więcej kłamać. 



Kiedy tylko się obudziła Sakura wymknęła się z jego ramion.

— Obietnica małżeństwa — prychnęła. — Dobrze, że do niczego nie doszło.

Jednak nie mogła pozbyć się drugiej części zdania ze swojej głowy. Prosił ją, żeby wróciła, kiedy wojna się skończy. Jego usta obiecywały uczucie, o którym dawno przestała marzyć — prawdziwą miłość.

Nie myśl o tym. Równie dobrze to wszystko mogłoby nie wyjść. Znacie się jeden pieprzony dzień.

Przemierzała pobliski las w poszukiwaniu wrogich shinobi, ale nic nie przykuło jej uwagę. Kiedy chciała wracać nagle coś usłyszała. Dziwne szumienie brzmiało znajomo, chociaż nie mogła przypomnieć sobie co oznaczało. Po paru sekundach kilka metrów dalej otworzył się dziwny portal. Nawet nie wiedziała, czy wyglądał tak samo, jak ten użyty przez Kaguye. Stanął w nim Sasuke. Widząc znajomą sylwetkę wyszła zza drzew, gdzie skryła się w pierwszej kolejności.

— Wracajmy — powiedział i odwrócił się ku bramie, ale zatrzymała go.

— Nie mogę.

Czarne oczy Sasuke obserwowały ją uważnie. Poza tym jego twarz nie zmieniła się nawet odrobinę.

— Moja sakwa — wyjaśniła. — Są tam zwoje z informacjami z pola walki. Daty, nazwiska. Nie możemy narażać linii czasu.

Głupia wymówka, skarciła się. Musiała zobaczyć Tobiramę po raz ostatni.

— Musisz to zabrać — przyznał. — Szybko. Nie utrzymam długo portalu.



Tobirama stał przed gęstym skupiskiem drzew, gdzie spędzili noc. Jego białe włosy lśniły w świetle poranka. Nie spuszczał wzroku z jej oczu. 

— Odchodzisz.

Nie pytał. Wystarczyło przelotne spojrzenie na jej jasną twarz, żeby wiedział, że to pożegnanie.

— Znaleźli mnie. Wracam do domu.

— Potrzebujesz pomocy?

— Nie. Przyjaciel po mnie przyszedł.

— Wrócisz?

Zabrakło jej słów. Wystarczyłoby proste “nie”, żeby wszystko zakończyć, ale nie potrafiła. Nie gdy patrzał na nią jakby miał się rozpaść, kiedy tylko się odwróci. Nie potrafiła złamać mu serca. Wiedziała, że to boli.

Za parę miesięcy o tobie zapomni, podpowiedziało coś w jej głowie. Drobne kłamstwo, żeby go nie zniszczyć. Później może poczuje złość i będzie przeklinał twoje imię. Nienawiść oczyszcza.

— Kiedyś.

Rozmawiając z nią Tobirama miał wrażenie, że kłamała. Może nie cały czas, ale między prawdziwe słowa wplątywała fałsz.

Może chociaż to było prawdziwe, pomyślał obserwując różowe włosy znikają w zielonych liściach.



— Czujesz się dobrze, dziewczyno? — Zapytał Obito Uchiha, który stał ramię w ramię z Sasuke. Byli na polu walki Czwartej Wojny Shinobi. Najwyraźniej pomógł mu przywołać ją z powrotem.

— Mogę zatańczyć na twoim grobie.

— Spokojnie — odparł. — Zmieniłem fronty.

Sasuke niemal upadł na ziemię. W ostatniej chwili powstrzymały go dłonie Obito. Sakura zrobiła krok w ich stronę, ale starszy Uchiha powstrzymał ją gestem dłoni.

— To zmęczenie kekkei genkai, nie pomożesz mu. Powinien zaraz się ocknąć. Atakuje gwałtownie, ale jest krótkotrwałe.

Po prawej zobaczyła znajomą sylwetkę. Tobirama był sam na uboczu.

— Znikają — odezwał się Obito. — Itachi przerwał technikę. Wszyscy przyzwani odchodzą.

Sakura ruszyła w kierunku, gdzie samotnie stał Drugi Hokage. Musiała go zobaczyć.

— Nidaime-sama?

Czy ją pamiętał? Jego lata, jej minuty. Dlaczego świat nigdy nie był fair?

Zmienił niemal wszystko. Gdzie podziała się jego niebieska, płócienna koszula? Oczami wyobraźni widziała swoje dłonie, które pod nią błądziły. Miał na sobie zbroję, którą pamięta ze zdjęć umieszczonych w podręcznikach w akademii. Wydawał się jeszcze bardziej odległy. Rozpoznała tylko tył jego głowy i te same postrzępione włosy, które przeczesywała parę godzin wcześniej.

— Przestałam zajmować się pomiotem Uchiha? — zapytał, a głos drżał mu groźnie.

Jego imię cisnęło się na jej usta, jednak nadal milczała. Wiedziała, że łatwo wpadał w furię. Zamiast tego położyła swoją drobną dłoń na jego ramieniu.

— Kłamca. Mały, różowy kłamca — szepnął tak cicho, że tylko ona mogła go usłyszeć. Cały czas był zwrócony do niej plecami. — Czekałem na ciebie.

— Myślałam, że zapomnisz.

To było coś, czego była pewna. grała tylko krótki epizod w historii drugiego władcy Konohy. Była niczym jeden płatek drzewa wiśni spośród setek innych, które spadły z drzewa. 

— Ja też — jego głos drżał. Niemal się łamał. — Byłem tego pewien. Ale nie zniknęłaś z mojej głowy miesiąc później, nawet rok. Nagle kolejne lata zmieniły się w dekady. — Pomasował otwartą dłonią swój kark. Ten gest przypominał jej Kakashiego. — Później nie było już odwrotu.

Nie mogłem — mówiły jego oczy. Przez tyle lat gonił za czymś, co znajdowało się poza zasięgiem jego rąk.

— Podróżnik w czasie — szepnął. — To było podłe z twojej strony.

— Przecież tego nie chciałam.

Wzruszył ramionami, ale jego twarz nadal była nieczytelna.

— Nadal będę grał ofiarę.

Z tyłu usłyszała głośny śmiech Hashiramy, który żegnał się z Naruto. Skupiła wzrok na ciele mężczyzny przed sobą. Dostrzegła, że jego palce obracają się w proch.

— Nie.

— Nie martw się — powiedział ze smutnym uśmiechem, który widziała parę minut temu. — Kiedyś znów się zobaczymy.

— To najgorsze kłamstwo jakie słyszałam w swoim życiu. Nie ma sposobu, żeby tak się stało.

— Chyba, że pojawi się kolejny szaleniec bez oryginalnego planu i wykorzysta czyjeść stare sztuczki. Twoja kolej, żebyś tęskniła.

Sakura położyła dłonie na jego ramionach. Bała się, że jeśli złapie za mocno zniknie w jednej sekundzie.

— Przepraszam.

Stali na uboczu, nikt ich nie widział. Tobirama schylił się i musnął jej usta. To było wszystko, co mogli mieć. Żadnych obietnic i planów. Tylko… Proste zetknięcie ust. Kiedy chciała pogłębić pocałunek poczuła, jak jego usta rozpadają się w nicość. 

Miała ważnie, że tonie. Tak jak wtedy, kiedy zamknął ją w wodnej technice próbując wyciągnąć jakiekolwiek informacje. Niewidzialny ciężar napierał na jej pierś. Brakowało jej powietrza, a dłonie drżały niekontrolowanie. Zacisnęła je w pięści, żeby to ukryć. Tobirama zniknął całkowicie.

Połowa pocałunku na pożegnanie. Nigdy niczego więcej. 

Łzy cisnęły się do jej oczu, ale je powstrzymała. Nie miała na to czasu. Wciąż czekała wojna do wygrania.






To miało wyglądać w ten sposób od samego początku, kiedy dostałam zamówienie. Intensywne, krótkie uczucie, które nigdy nie miało racji bytu. Jednak Tobirama nigdy o niej nie zapomniał, a przez jego słowa Sakura też nie będzie potrafiła. Płaczliwe żale, kocham to!

Dla zainteresowanych — Ogień Konohy trafił do mojej bety. Myślę, że do tygodnia się wyrobimy :3

Z buziakami dla Eleine

Pytanie: Czy korzystaliście z zakładnik "Spis one-shotów"? Powinien wrócić, czy wystarcza gadżet z etykietami?

15 komentarzy:

  1. Gdybym nadal miała 16 lat, zaczęłabym piszczeć. i mam ogromną ochotę to zrobić, serio XDDD
    Zastanawiałam się, jak to zrobisz. W sumie temat trudny, bo Tobiramę i Sakurę całkiem sporo dzieli (dekady XD) ale można było jakoś z tego wybrnąć.
    I jestem niezmiernie usatysfakcjonowana, że jest to podróż w czasie. Kocham takie opowiadania, chociaż jest ich strasznie mało, a jeszcze mniej z moją ulubioną parą.
    Tobirama, mimo swojej nienawiści do Uchiha, strasznie mi ich przypomina XD Przynajmniej z charakteru. I strasznie się cieszę, że nie zmieniłaś mi go w jakiegoś lovelasa.
    Troszkę brakuje mi słów, bo stwierdziłam, że cholera, mało ludzi poradziłoby sobie z czymś takim. A ty sobie poradziłaś fantastycznie. Tak, że muszę iść szukać innych opowiadań z tą parką, bo za chwlę oszaleję. Nie lubię smutnych zakończeń.
    No i kochana, ja nadal szukam tego DeiSaku, o którym pisałam na Ogniu, ale tak to jest jak się nie zapisuje fajnych opowiadań. Zła ja. Obiecuję, że to znajdę, ale potrzebuję czasu. Kwarantanna sprawia, że czytam więcej niż zazwyczaj i powoli się w tym gubię.
    Czekam na kolejne prace twoje i Temiry, zacieram rączki i powoli układam sobie w główce, co chciałabym u Was zamówić. Nie mogę się doczekać :D
    Pozdrawiam, Eriko ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dajesz mała, piszcz! XD

      Co do DeiSaku, to nie ma sprawy. Dawno nie szukałam innych par poza KakaSaku i SasoSaku, wiec pomyślałam, że mogłabym coś takiego przeczytać. Ale luzik, obejdę się albo sama coś znajdę :D

      Chyba większości z nas ten mały buc Tobirama zachowaniem przywodzi na myśl Uchiha. Och, nie chciał by tego xd
      Lovelas Tobirama? Brr. Aż coś mnie skręciło w środeczku. To byłoby zbyt dziwne!

      Usuń
  2. Awww... to było takie urocze i wzruszające. Ostatnie spotkanie Tobiramy i Sakury sprawiło, że miałam łzy w oczach. To było takie piękne. Mimo że to tylko króciutki one shot nie miałam wrażenia, że rodzące się uczucie między nimi było sztuczne. Opisałaś to naprawdę autentycznie. Dosłownie zrobiło mi się żal Tobiramy przez to, że przez 16 lat musiał żyć bez niej. I potem jeszcze bardziej posmutniałam, bo Sakura będzie prawdopodobnie czekać na ich kolejne spotkanie jeszcze dłużej, gdyż zobaczą się dopiero po śmierci.

    TobiSaku to jedna z moich ulubionych par, a tak mało jest o nich opowiadań. Po polsku nie widziałam żadnego, a po angielsku jest tylko kilka godnych uwagi, dlatego jestem bardzo zadowolona z tego one shota. Dziekuuuuję! :D

    Teraz pozostaje mi tylko czekać na moje zamowienie u Temiry i rozdział na Ogniu Konohy.
    Pozdrawiam i całuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wyszło, bo kurde myślałam czy nie przesadziłam. Właśnie w kwestii tego krótkiego uczucia, czy czasem nie było zbyt krótkie, żeby cokolwiek znaczyło. Ale jeśli główna zainteresowana jest zadowolona, to ja tym bardziej. :D

      Usuń
  3. Nie spodziewałam się, że tak mnie to pochłonie. Nie mój temat, tym bardziej z takim skazanym na niepowodzenie lovestory (KakaSaku jeszcze jakąś rację bytu miał, chociażby o tyle większą, że oboje są z tej samej epoki xD), ale tak mnie to wciągnęło, że aż mam ochotę poszukać więcej tego typu opowiadań z nadzieją na happy end! Chociaż bardzo smutne... Na końcu aż taki ciężar na sercu poczułam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być smutno i płaczliwie. Nie martw się, znajdziesz u mnie jeszcze dużo szczęśliwych zakończeń ;)

      Usuń
  4. Hej!
    Wiem, że jednym z głównych bohaterów zamówienia był Tobirama, ale moje serce zagarnął Hashirama - jego podejście do całej tej pokręconej sytuacji i jego teksty.xD
    Nie jestem wielką "czystych" romansów - jako główny wątek nie, ale jako poboczny już tak - jednak "Mały Kłamca" mnie przekonał. Osobiście nie miałabym nic przeciwko kilku rozdziałom kontynuacji.:)
    Tobirama, Hashirama i Sakura są bardzo kanoniczni - Tobirama nieufny buc (też mi swoim zachowaniem przypomina UchihówxD), Hashirama wyluzowany śmieszek (też miałam wrażenie że "widzę" Naruto:D) i Sakura twarda na zewnątrz, a jednocześnie miękka w środku, niepoprawna romantyczka, co jest kolejnym plusem. Osobiście nie parowałam Sakury z Tobiramą, ale ten one-shot przekonał mnie do tego. Kurczę, za bardzo nie wiem co bym mogła jeszcze napisać, bo moje przedmówczynie wypisały wszystkie moje myśli.:)
    Mi wystarcza gadżet z etykietami. Teraz tylko muszę cierpliwie poczekać na rozdział na Ogniu i Konohy, o starciu małej Sakury z Uchihami nie zapomniałam.
    Pozdrawiam!
    P.S. Też myślę nad zamówieniem, ale nie mam jeszcze konkretnego pomysłu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To największy komplement jeśli mój romans spodobał się osobie stroniącej od nich :D Szczerze, to po raz pierwszy coś o nich napisałam i nawet nawet to się kupy trzyma. Raczej nie będą moim topowym zestawieniem postaci, ale może od czasu do czasu coś się naskrobie lub przeczyta.

      Dziękuję za komentarz ^^

      Usuń
  5. Uwaga Uwaga!
    Oficjalnie ogłaszam, że najlepszym fragmentem tego shocika jest:
    " — Tak, lada chwila — przyznał brunet. — Wypuścimy ją?
    — Ja się zajmę kobietą. Po prostu cofnij technikę.
    Hashirama uśmiechnął się rozbawiony.
    — Nie trzeba. Przerwała pnącza."
    Mamy w nim wszystko! Odrobinę apodyktycznego Tobiramy, sporo śmieszkowatego Hashiramy i zarazem szczypkę wojowniczej Sakury.
    A do tego jest przezabawny i zarazem mówi TAK wiele!
    Uwielbiam to jak w elementach zwykłego dialogu potrafisz zawszeć sporą część zdarzeń.
    Wystarczyło, że to napisałaś a ja już miałam w głowie obraz Haruny która rozwala całe ten burdel w drobne drzazgi xD
    Swoją drogą, to było bardzo nostalgiczne. Fajnie wymyśliłaś cały przebieg przeskoku w czasie - zastanawiałam się właśnie, jakim sposobem przebrniesz przez różnicę czasu. Ja miałam w głowie same sztuczne i beznadziejne rozwiązania (Typu "Orochimaru stwierdza, że jego labolatorium nie przynosi już żadnych zysków, ceny za prąd wzrosły więc utrzymywanie ludzi w komorach wpędza go w długi,wobec czego by uniknąć najazdów komorników zainwestował w kilka śrubek i teraz rozdziela sobie elektrony tworząc wehikuły czasu XD")
    To w ogóle jest niesamowite, jak jedna kobieta potrafi w ciągu kilka minut bycia gdzieś zrobić zamęt na resztę całego życia.
    Ich spotkanie po latach było bardzo smutne, na prawdę. Ciekawa jestem, co pomyślał sobie Tobirama gdy ją zobaczył - w tym samym stroju, stanie. Tak jak napisałaś - to było straszne, że dla niej było to kilka minut on zaś... czekał musiał bardzo długo.
    Myślę, że on tak dobrze do niej pasuje bo cechuje go gburowatość Uchiha. Ale to moja teoria spiskowa 😎 *Stoi z soczkiem w ręce, mając na sobie koszulkę z napisem #SasuSaku #Forever ♥*
    Reasumując, bo ja zawsze strasznie się gubie w tych komentarzach i potem to takie wszystko chaotycznie rozwalone...
    Ten rozdział był bardzo emocjonalny. Od rozbawienia, po ekscytację, poprzez gniew, obok żalu na smutku kończąc. Szaleństwo!
    Czekam na więcej, bo wiem, że nic mnie już w Twoim wykonaniu nie zaskoczy :P Poradziłaś sobie z tym kosmosem - dasz sobie radę już ze wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też spodobał się ten fragment. Czasami w paru prostych słowach można ukryć dużo. Czasami... przez przypadek tak jak tu xd

      Co do motywu podróży w czasie, to tylko to przychodziło mi do głowy jako coś w miarę poważnego. Reszta opcji to byłby wstęp do parodii. Jak na przykład "Sakura trafia ponownie do równoległego świata (tego z kinówki, gdzie Sasuke był lovelaskiem, Akatsuki dobre, a Ino nieśmiała) bla bla bla" tylko kim miałby tam być Tobirama bez podróży w czasie? Sugar daddy? xDD

      Smutno miało być od samego początku. Zakochałam się w koncepcji miłości fatalnej, niemożliwej do spełnienia 😍

      Dzięki za komentarz, czekamy teraz na Twoje popisy ;>

      Usuń

  6. Sayu! TO. BYŁO. BOSKIE! :D
    Przysięgam, podchodziłam bardzo sceptycznie do tego shota, ale w miarę czytania tak się wciągnęłam, że całość zleciała mi niesamowicie szybko! :D Zagranie czasem jest świetne! Scena pożegnania w odpowiedniej linii czasowej była naprawdę ciekawa i nie ukrywam, że emocjonalnie zagrała na odpowiednich strunach! Jedyne co mnie minimalnie wybijało z czytania to niewielkie zmiany sposobu narracji. To celowy zabieg?

    Myślałam, że potraktujesz bardziej żartobliwie to zgłoszenie, ale cieszę się, że jednak wyszło coś bardziej poważnego. Czuć miejscami humorek, co miło rozładowuje sceny, ale jest przy tym zachowana powaga i rzetelność, bardzo mi się to podoba!

    Najbardziej ujmuje mnie motyw czekania na powrót. Kto by pomyślał, że Tobirama w ciągu tego jednego spotkania zapała uczuciami trwającymi dekady? :D Bardzo, bardzo mi się to spodobało. Sama jestem zaskoczona tym, jak bardzo mnie to ujęło. Wielkie propsy! :D

    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, miały być opisane przeżycia Tobiramy i Sakury stąd zmiany narracji.

      Prawda, niby ten Tobirama taki uhuhu zły i groźny, a jednak czekał. No... Może po jakimś czasie przestał czekać, ale nie potrafił zapomnieć.

      Buzi~

      Usuń
  7. Jeszcze nigdy nie czytałam oneshota w takim pairingu. Pozytywnie mnie zaskoczyłaś <3 Super pomysł z podróżą w czasie i ich rozmową po powrocie Sakury do teraźniejszości. Coś niesamowitego. Pięknie to wymyśliłaś <3 100000/10 !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o motyw z podróżą w czasie albo jakimś starszym facetem kręcącym się wokoło Sakury, to zawsze wolę MadaSaku (chociaż sama żadnego nie napisałam), ale z Tobiramą też było ciekawie. To była fajna przygoda :D

      Usuń
  8. Przepraszam, nic nie napiszę bo łzy part 2
    <//////3

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!