20.03.2020

Nieznajomy z przeciwka 1/2 [KakaSaku] dla Persefony

Zauważyła go już pierwszego dnia. Kiedy wszystkie jej rzeczy były nadal w kartonach, a całe mieszkanie wypełniały puste półki i gołe ściany, zobaczyła go przez okno w sypialni. Tajemniczy mężczyzna z anielskim uśmiechem mieszkał w bloku naprzeciwko.

Jego postać to niebezpieczne połączenie. Mieszanka słodkiego, chłopięcego uśmiechu i ciemne, nieruchome spojrzenie. Wygląda jak jeden z tych mężczyzn, przed którymi ostrzegała matka, kiedy Sakura zaczęła wchodzić w okres dojrzewania. Nieobliczalny, uwodzicielski złodziej niewinnych serc.

Zauważyła go już pierwszego dnia. Kiedy wszystkie jej rzeczy były nadal w kartonach, a całe mieszkanie wypełniały puste półki i gołe ściany, zobaczyła go przez okno w sypialni. Tajemniczy mężczyzna z anielskim uśmiechem mieszkał w bloku naprzeciwko.

Całe osiedle to szare domy z betonowej płyty. Sakura była tu obca. Nowy początek — szeptało jej serce, ale nadal nie mogła się odnaleźć. Kiedy przestawała działać i zastygła w miejscu, nawet przy tak prozaicznych czynnościach, jak parzenie herbaty, wracała do rozpamiętywania przeszłości.

Poprzednie życie nie było niczym nadzwyczajnym. Zawsze była szarą myszką. Tą dziewczyną z roku, która pożycza wszystkim notatki i uśmiecha się niepewnie w odpowiedzi na obelgi. Prawdziwe zażyłości z rówieśnikami omijały ją szerokim łukiem. Kiedyś była Ino. Uważała ją za promienie ogrzewającego słońca w swoim samotnym życiu, ale nic nie trwa wiecznie. Yamaniaka była niespokojny duchem, który pokazał jej radość płynąca z przyjaźni, jednak po czasie chciała zmian. Miała dość aspołecznego usposobienia Haruno, a kiedy sprawy zaczęły dotyczyć także Sasuke wykorzystała to jako pretekst, żeby wszystko skończyć. Sakura nie potrafiła walczyć o więź, która nagle je połączyła i rozmyła się równie niespodziewanie.

W szkole średniej zbliżyła się do Naruto i Sasuke, ale zawsze czuła się tą nadprogramową osobą. Mały dodatek do ich przyjaźni, który można pominąć, kiedy sytuacja odrobinę się komplikuje. Jej cicha miłość do Uchihy w niczym nie pomagała. Nie chciała być jedną z dziesiątek dziewczyn, które wodziły za nim bezmyślnym wzrokiem i szczebiotały wesoło na jego widok. Dlatego podziwiała w ciszy, chociaż każdy wiedział, że przyjaciel nie był jej obojętny. Zawsze można było czytać z niej jak z otwartej książki.

Jednak to żadna z tych rzeczy nie skłoniła Sakury do drastycznej zmiany. Zawsze miała swoich rodziców. Czasami opowiadała im, że czuje się nie na miejscu w życiu, że jest jak cichy obserwator, a nie czynny uczestnik. Miała szczęście dogadując się z nimi. Nie byli tylko rodziną, ale też towarzyszami wspólnych chwil. Już jako dziecko czuła, że więź, która ich łączy znacznie wykracza poza proste relację z dzieckiem, które widziała u rówieśników. Byli osobami, u boku których zawsze znalazła bezpieczny azyl. Niestety kiedyś wszystko się kończy.

Po przygodzie z Ino widziała, że to co los daje, może odebrać gwałtownie i niespodziewanie. Ich wypadek i śmierć skłoniła ją do opuszczenia rodzinnego domu. Początkowo chciała dzielić z tamtym miejscem wszystkie dobre wspomnienia, które jej dali, ale mury starego domu najwyraźniej miały inne plany. To nie były słodkie myśli pełne szczęścia i dobroci, a wspomnienia, które ją przytłoczyły, kiedy miała świadomość, że już nigdy ich nie zobaczy. Chciała być samolubna i oczekiwała pocieszenia od przyjaciół ze szkolnych lat, ale tylko sporadycznie mieli dla niej czas. Myślała, że chłopcy, którzy również stracili rodziców będą w stanie ją zrozumieć, ale nadal nie widzieli nic poza sobą. Dwa tygodnie po pogrzebie wymagali, żeby znów była tą cichą, zawsze uśmiechniętą osoba, którą przed nimi grała. Jeszcze ta sprawa z Sasuke… Po prostu musiała uciec.

Nie przeniosła się daleko. To nadal było to samo miasto. Konoha, jako stolica, była duża i rozciągła. Przeprowadzka na drugi koniec aglomeracji powinna wystarczyć.

Zdała medycynę, kiedy jeszcze miała rodziców u swojego boku, a później, już całkiem sama, ukończyła obowiązkowy trzynastomiesięczny staż w szpitalu, z którym uniwersytet miał podpisaną umowę. Kiedy nadszedł czas wybrania placówki, w której mogłaby pracować, wysłała CV do paru odległych miejsc. Wybrała te niemal na południowej granicy Konohy. Niedługo miała zacząć pracę w Szpitalu im. Świętej Marii.

Obliczyła, że pieniądze z polisy na życie rodziców starczą na około pół roku. Kaucja, czynsz i media, jedzenie i podstawowe wydatki. Nie chciała więcej. Później spróbuje żyć z wypłaty młodszego rezydenta, może po jakimś czasie dadzą jej podwyżkę. Dopiero kiedy wszystko zawiedzie pomyśli o sprzedaży rodzinnego domu. Jeszcze nie była na to gotowa.

Stojąc w sypialni swojego wynajmowanego mieszkania nie mogła spuścić wzroku z nieznajomego. Nie podglądała go podczas codziennych czynności, jak jakaś stalkerka, bo to on pierwszy nawiązał kontakt. Nie miała jeszcze w swoim oknie żadnych firanek czy zasłon, więc bez trudu zauważyła, kiedy machał do niej energicznie. 

Trzymała w dłoni kawałek folii bąbelkowej, w którą zawinięty był jej ulubiony zielony kubek. Nieznajomy zaskoczył ją i prawdopodobnie miała niezbyt lotny wyraz twarzy. Nie była gotowa na nagłą konfrontacje, nawet jeśli chodziło o same spojrzenie. Mężczyzna naprzeciwko był wyraźnie rozbawiony. 

Podnosi szklankę z czymś ciemnym, kawą lub herbatą, w górę i złożył cichy toast. Powiedział coś, ale dzieliła ich zbyt duża odległość i mogła tylko domniemywać słów. Wyobraziła sobie, że jego wąskie usta szeptały: witaj w sąsiedztwie i uśmiechnęła się do jego ciemnych oczu.

Był wysoki i postawny. Czubkiem głowy niemal sięgał krawędzie okna, kiedy jej brakowało niemal trzydziestu centymetrów. Jego włosy miały jasny kolor.

Są szare, pomyślała.

Przynajmniej tak wyglądały w deszczowy wrześniowy dzień. Oparł przedramię na białej ramie okna. Nonszalancki gest dodał mu lekkości, której ona nigdy nie uświadczyłem. Na jego twarzy widniał chłopięcy, rozkoszny uśmiech.

Również podniosła kubek, ale nie przybliżyła go do ust. Był wypełniony kurzem i odległymi wspomnieniami, kiedy razem z ojcem w sobotnie ranki siedzieli w kuchni, delektując się ciszą i pierwszymi promieniami słońca. Sakura odwróciła go do góry dnem dając do zrozumienia, że nie może uczestniczyć w toaście. Czekała na wzruszenie ramionami, niepewny uśmiech lub widok jego pleców, kiedy odszedłby od okna, ale zamiast tego mężczyzna wskazał palcem jakiś punkt na dole budynku. Podeszła do okna i spojrzała w tym kierunku, ale nie zobaczyła niczego. Mężczyzna wskazał na zegarek na nadgarstku, wystawił pięć palców i znów pokazał zagadkowe, nieosiągalne dla jej wzroku miejsce.

I co teraz?

Nie umiała być spontaniczna. Trudno powiedzieć, czy lubiła to, czy nie. To nieodkryte rejony, w które nigdy się nie zapuszczała. Stała skamieniała, niczym posąg, niezdolna do wykonania prostego ruchu.

Zawsze już będziesz bać się życia?

Nie chciała tego, a kiedy pomyślała o przeszłości przed oczami pojawił się obraz dwóch zamkniętych trumien. 

Nowy start. Dla nich.

Kiwnięciem zgadziła się na propozycję nieznajomego. Na jego ustach pojawił się triumfalny uśmiech, a po dwóch sekundach zniknął z pola widzenia.



Chciała wydłużyć czas, dlatego zrezygnowała z użycia windy i zeszła schodami. Znalezienie kurtki i droga z ósmego piętra trwała o wiele dłużej niż umówione pięć minut.

Nowe życie zaczynamy od sabotażu.

Była pewna, że znudził się czekaniem. Planowała przejść się po okolicy i poznać sąsiedztwo. Wcześniej zawsze jechała taksówką pod same drzwi bloku. Od poniedziałku będzie używać autobusów, żeby dostać się do szpitala im. Świętej Marii, gdzie zaczynie praktyki jako młodszy rezydent.

Na sąsiedniej ulicy dostrzega małą kawiarnie ANBU coffee.

To tu chciałeś mnie zaciągnąć, pomyślała z uśmiechem. Sytuacja dodawała jej świeżości. Czuła, że wypełnia ją energia, której nie doświadczyła od śmierci rodziców. Znów zaczynała żyć, jakby miała ich u swojego boku. 

Spojrzała w górę. Niebo zaczęło ciemnieć. Spędziła niemal cały dzień układając książki w sypialni i ubrania w szafie. Mimo to wiele kartonów nadal pozostało nienaruszonych. Jej mieszkanie wciąż wyglądało obco.

Może kawa dobrze mi zrobi, pomyślała. Już od wieków nie byłam w kawiarni.

Rozluźniła nieco szalik. Mimo września nadal było ciepło. Pamiętała, że w zeszłym roku w tym okresie nawiedzały ich ciągłe deszcze i porywiste wichury.

— Hej.

Spojrzała w bok, żeby zobaczyć tajemniczego sąsiada siedzącego na ławce. Wcześniej była zwrócona do niego plecami. Nawet nie wiedziała, że po tej stronie był chodnik.

Kiedy go usłyszała dreszcz przeszedł po jej plecach. Jednak nie było to przyjemne, ciepłe uczucie. Coś w jego głosie dodawało mu niebezpiecznej aury.

Widząc go z bliska z łatwością mogła dostrzec wszystkie szczegóły jego twarzy. Nawet ten figlarny pieprzyk pasujący do jego uśmiechu.

— Część — odpowiedziała niepewnie, a dłonie w wyuczonym odruchu splotła na plecach.

— Długo kazałaś na siebie czekać.

— Przepraszam. Nie chciałam. Ja-

— Spokojnie — przerwał unosząc otwartą dłoń. Jego druga ręka wylądowała na stelażu ławki, kiedy oparł o nią swoje plecy i skrzyżował nogi.

Był jej przeciwieństwem. Jego postawa emitowała luzem i nonszalancją, kiedy ona stała zdenerwowana i napięta niczym struna.

Podchodząc parę kroków bliżej zauważyła, że był starszy i to ją przeraziło. Wyglądał na trzydzieści lub czterdzieści lat. Na pewno prezentował się dobrze. Dostatecznie denerwowała się przy rówieśnikach. Co pomyśli sobie o niej dojrzały mężczyzna? Mimo dwudziestu pięciu lat zachowywała się jak wystraszone dziecko, jeśli chodziło o kontakty międzyludzki. 

— Boisz się podejść? Obiecuję, że dzisiaj cię nie ugryzę.

Zarumieniła się lekko przez jego słowa.

— Kawa? — spytała niepewnie wskazując na budynek z neonowym szyldem w oknie. Nie potrafiła uformować całego zdania. Czuła się jak idiotka.

— Z chęcią. Jak ci na imię, dziecino?

Kiedy wstał musiała unieśc głowe, żeby ich spojrzenie się nie rozłączyło.

Wysoki, pomyślała. Do tego tajemniczy i z groźnym spojrzeniem. Czuję się jak owieczka, która spotkała wilka.

— Sakura.

Kiedy podszedł zaoferował jej ramię. Było to dziwne w porównaniu do zachowania chłopców, które pamięta. Zaraz jednak wsunęła dłoń w ciepłą przestań. W taki sposób zawsze chodzili jej rodzice.

Rozkoszny uśmiech, znowu rozświetlił jego twarz.

Ile kobiet zwiodły na manowce te usta? 

— Mów mi Kakashi.



Nigdy nie poszłaby na spotkanie z obcym facetem. Nie bała się, bo na osiedlu były kamery, podobnie w parku, a kawiarnia była wypełniona ludźmi. Po prostu zazwyczaj każda znajomość zaczynała się od tygodni (czasem miesięcy) krążenia wokół siebie. Oczywiście kiedyś znalazł się śmiałek lub dwóch, którzy z miejsca do niej podchodzili. Chcieli rozruszać cichą myszkę, ale ich próby podrywu nie były miłe. Dawali do zrozumienia, że robią jej przysługę otwierając do niej usta. Spotkał ją zaszczyt i będzie idiotką jeśli tego nie wykorzysta.

Tym razem było inaczej. Jeśli się nad tym zastanowić, to chyba nikt wcześniej z nią nie flirtował. Czuła się przyjemnie, kiedy swoimi słowami i drobnymi gestami chciał sprawić jej przyjemność. Niewinne żarty walczyły o jej uśmiech, a on ciągle próbował złapać kontakt wzrokowy, mówiąc że ma zjawiskowy kolor oczu.

Przestała jej przeszkadzać różnica wieku. Ta rozmowa była miła, niezobowiązująca. Miała wrażenie, że chciał ją lepiej poznać i dopiero później, na spokojnie, zdecydować co z tego będzie. Nie traktował jej jak kolejnego okazu do zdobycia.

— Gdzie pracujesz? — zapytał.

— Jestem lekarzem. Właściwie dopiero będę. Dokładniej od jutro. To mój pierwszy dzień jako rezydent, ale już mam upoważnienia do wykonywania zawodu. Chociaż nikt nie da mi jeszcze przeprowadzić operacji. 

— Och nie! Zawsze bałem się lekarzy.

— Może zmienię twoje zdanie?

Posłała mu mały uśmiech i dopiero po paru sekundach zdała sobie sprawę, że zabrzmiało to jak bezczelny filtr. Jego oczy jeszcze bardziej pociemniały.

— Oddaje się w twoje ręce.

Chwycił jej dłoń i złożył na niej mały pocałunek.

— Ale teraz odprowadzę cię pod twój blok. Jest dwudziesta druga.

— Co?

Poszukała po ścianach zegara, ale nie nigdzie nie mogła żadnego dostrzec. Kakashi podsunął jej pod twarz nadgarstek prawej ręki, żeby mogła spojrzeć na godzinę.

— Rzeczywiście — szepnęła. Siedzieli naprzeciwko siebie. Wcześniej była blisko niego tylko w drodze do kawiarni, kiedy oboje byli ubrani w płaszcze. To pierwszy raz, kiedy poczuła jego zapach. Piżmowa nuta lekko otumaniła jej zmysły. — Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. Prawie cztery godziny.

— To dlatego, że miałaś wyborowe towarzystwo.

Chłopięcy uśmiech pojawił się na jego dojrzałej twarzy, kiedy wstał, żeby podać jej kurtkę. 



Od ich spotkania w kawiarni minęło trochę czasu. Sakura była zawalona pracą. Przychodziła do domu całkowicie wykończona i starczało jej sił tylko na mycie i kładzenie się do łóżka. Nic nawet nie jadła, wystarczała jej kanapka rano i obiad w szpitalnej stołówce. Na szczęście powoli przyzwyczajała się do nowej rutyny, a w następnym tygodniu czekał ją luźniejszy grafik.

Cichy odgłos psich łap dotarł do jej uszu. Haku stukał pazurkami o panele w przedpokoju, kiedy szedł napić się wody.

Nie poznaję cię, Sakura.

To prawda. Spotkanie z Kakashim dodało jej odwagi, dzięki której zaprzyjaźniła się z panią Mito. Staruszka zajmowała mieszkanie obok. Rozmawiały parę razy przez te dwa tygodnia, Sakura nawet raz skorzystała z zaproszenia na herbatę, kiedy pierwsze dni w szpitalu jeszcze jej na to pozwalały. Sąsiadka była miła i życzliwa. Sakura myślała, że taką chciałaby mieć babcie. Niestety urodziła się już po jej śmierci.

Pani Mito poprosiła o opiekę nad psem, małym maltańczykiem, kiedy będzie odwiedzać swoją córkę w sąsiednim mieście. To nie stanowiło problemu, a obecność drugiej duszy w domu uszczęśliwiła ją.

Niemal dwa tygodnie go nie widziała. Spotkanie było niezobowiązujące, ale bardzo miło spędziła czas z Kakashim i chciała to powtórzyć. Zerkała w ciemne okno jego salonu tęskniąc. I wtedy się pojawił. Sprawca całego zamieszania w jej głowie.

Otworzył okno, a jego szare włosy targał lekki wiatr. Oparł się na przedramionach i odpalił papierosa. Nie byli tak blisko siebie. Dzieliło ich sto metrów, może więcej. Nigdy nie była dobra w odmierzaniu odległości.

Sakura skryta w mroku swojej sypialni czuła się bezkarnie. Dlatego nie zatrzymała swojej dłoni, która powoli wędrował w stronę spodenek od piżamy. Chciała żeby jego długie palce jej dotknęły. Wyobrażała sobie, że to on gładzi ją boleśnie powoli między udami. Zanurza się lekko w wilgoć kobiecości, a drugim palcem trąca łechtaczkę. Rzeczywisty Kakashi spojrzał w jej stronę, a ona zachłysnęła się powietrzem na widok tego chłopięcego uśmiechu. Przyspieszyła ruchy swojej dłoni. Ile dałaby, żeby zobaczyć ten sam grzeszny wyraz twarzy, kiedy klęczałby między jej rozłożonymi nogami. Wyobraziła sobie, jak przesuwa językiem do jej czułym punkcie, a jego oczy wypełnia satysfakcja, kiedy ma ją pod kontrolą.

Wygląda jak grzech.

To prawda. Nie mogła się powstrzymać przed tym porównaniem. Zawrócił jej w głowie. Sprawił, że ogień o którym niemal zapomniała płoną na nowo. Zastanawiała się, czy będzie drżeć, jeśli zechce ją rozebrać. Kiedy jego dłonie będą zsuwać ramiączka jej koszulki i poczuje na swojej skórze jego ciepły oddech. Czy wytrzyma presję, którą czuje wewnątrz na sam jego widok? Czy, gdyby miała okazję, potrafiłaby sprawić mu przyjemność?

Skupiła się całkowicie na łechtaczce cały czas go obserwując. Kreśliła koła wokół pąku nerwów, a jej nogi mimowolnie się wyprostowały. Miała zamknięte okno, ale kiedy dochodziła próbował stłumić jęk. Bała się, że mógłby ją usłyszeć. Niemal płakała, gdy poczuła intensywność swojego orgazmu. Kakashi niie spuszczał wzroku z jej okna.

Jest zbyt ciemno, żeby cię zobaczył, próbowała się przekonać, ale jej myśli pędziły, a ciało nie przejmowało się niczym. Chciało tylko tej ekstazy.

Niemal płakała, kiedy ogarnęła ją odprężająca fala, a plecy wygięły się w łuk. Musiała zamknąć oczy przytłoczona intensywnością.

Kiedy uniosła powieki Kakashi stał wyprostowany. Rzucił jeszcze jeden figlarny uśmiech i zniknął w głębi swojego mieszkania.

Sakura poderwała się nagle do pozycji siedzącej. Przez nieuwagę trąciła stolik przy łóżku, a pustka szklanka po wodzie spadła na podłogę.

Nie widział? Myślała przerażona. Nie mógł, prawda?

Jej serce biło w szaleńczym rytmie po przeżytym orgaźmie i strachu, który ją nawiedził. Pokój był całkowcie ciemny. Nawet światło z miejskich latarni tu nie docierało. Mimo to nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jego oczy odnalazły jej w ciemności.

Haku zaczął szczekać zaalarmowany hałasem. Podbiegł do jej łóżka żądając spaceru. Sakura spojrzała na niewielką psinkę.

— Założe się, że przy Pani Mino nie masz przywileju nocnych eskapad.

Pies odpowiedział jej skomleniem.

— Dobrze, dobrze. Już i tak się rozbudziłam.



Dochodziła pierwsza w nocy. Sakura stała oparta o ławkę, na której prawie dwa tygodnie temu znalazła zagadkowego sąsiada. Mały uśmiech krążył na jej ustach. Obok Haku biegał po parkowej trawie co jakiś czas podgryzając długą smycz. Była zbyt zaspana i nie znała możliwości białego maltańczyka, dlatego nie chciała puścić go samopas. Psina najwyraźniej ją wykorzystała, bo nie potrzebowała załatwić żadnej potrzeby.

— Z kim masz nocną schadzkę? Mam być zazdrosny?

Kakashi pojawił się niespodziewanie. Miała wrażenie, że już zawsze będzie tak jej robił. 

— To wszystko jego wina — skinieniem głowy wskazała na Haku krążącego pod jej nogami. — Sąsiadki — wyjaśniła zanim z jego ust padło jakiekolwiek pytanie.

Schowała twarz w miękkim materiale szalika. Nadal zastanawiała się, czy ją widział, chociaż wiedziała, że to niemożliwe.

— A co z tobą? O kogo mam być zazdrosna?

Kakashi posłał jej łobuzerski uśmiech wyjmując z kieszeni niebieską paczkę papierosów. Nie znała się na markach, a w ciemności nocy nie mogła rozpoznać napisu. Otworzył pudełko i wyjął z niej ostatniego papierosa. 

— Koniec zapasów — powiedział zapalając go przy użyciu zapałki.

— Nie wiedziałam, że palisz.

— To najmniejszy z moich grzechów. Chcesz dzielić ze mną jedną śmierć? — zapytał obnażając zęby w uśmiechu.

Wzięła od niego nadpalonego papierosa, a jego oczy błyszczały w świetle ulicznych latarni. 

Pośredni pocałunek, pomyślała. Boże, brzmię jak nastolatka.  

To nie był pierwszy papieros w jej życiu, ale minęło już parę lat, kiedy razem z Ino próbowały nikotyny w którymś z bocznych zaułków po szkole.

— Tak mi się wydawało, że nie możesz zasnąć — szepnął nachylając się do niej i przejmując papierosa.

Nie miała złudzeń, że jej twarz pozostała opanowana. Wiedziała, że cała płonie. Liczyła tylko, że nie nie dostrzeże tego, kiedy stała tyłem do źródła światła.

— Ja-

— Mam całkiem dobry wzrok, wiesz? I jeszcze lepszy węch. Nadal pachniesz seksem.

Kątem oka zobaczyła, że do połowy wypalony papieros spada na chodnik między nimi. Jego ręce znalazły się na jej szaliku, kiedy lekko go poluzował.

— Lubię twój zapach — szepnął, a ciepło jego oddechu łaskotało jej policzki.

Zanim zdążyła odpowiedzieć sięgnął po jej usta. Pocałunek był taki, jaki sobie wyobrażała. Dziki i naglący. Pełen pasji i potrzeby. Uwielbiała sposób w jaki miażdżył jej usta i podgryzał dolną wargę. Ich języki spierały się o dominacje w jej ustach. To było jak walka.

Bogowie, jak musi wyglądać seks z nim.

Chciała być jego ofiarą.

— Psina chyba marznie — szepnął spoglądając na maltańczyka zwiniętego u jej stóp. — A mi zaraz zamkną sklep. Zobaczymy się jutro?

— Tak, chciałabym.

— O której kończysz pracę?

— O siedemnastej.

Znów ten łobuzerski uśmiech, przez który nie mogła spać nocami pojawił się na jego twarzy.

— O której będziesz w kawiarni?

— Szósta?

— Jesteśmy umówieni, dziecino.



Chwała za prysznice w szpitalu, pomyślała wysiadając z autobusu.

Dzisiejszy dzień był równie męczący, co wszystkie inne w tym tygodniu. Niepotrzebnie umówiła się tak szybko z Kakashim. Gdyby miała pół godziny więcej, chociaż piętnaście minut, mogłaby się przebrać. Może nawet zrobić coś z włosami, które kręciły się od wilgoci w powietrzu. Zamiast tego miała jedynie czas na szybką przekąskę. Musiała coś zjeść, bo brzuch już zaczął jej burczeć.

— Sakura?

Zamarła trzymając w ręce obwarzanka z rozmarynem. 

Nie, nie. To zbyt szybko.

Odwróciła się w kierunku głosu, żeby zrównać spojrzenie z czarnymi, dużymi oczami. Sasuke stał trzy metry od niej w czarnej puchowej kurtce. Jego brwi były ściągnięte, a usta ułożyły się w prostą linię. Był niezadowolony, niemal wściekły.

— Wiesz, że cię szukaliśmy? — warknął. — Mogłabyś zostawić jakiś znak, że żyjesz, a nie-

— Kiedy?

— Co?

— Kiedy mnie szukaliście? — zapytała. Jej serce biło bardzo szybko. Nigdy nie lubiła konfrontacji, ale czuła, że tego potrzebuje.

— Czy to ważne?

— Dla mnie tak. Dokładnie kiedy?

Sasuke przeskoczył z prawej nogi na lewą próbując się ogrzać. Z jego ust wydobywała się para.

— Dwa tygodnie temu? Może trzy. Sąsiedzi powiedzieli, że się przeprowadziłaś.

— To prawda.

— Jezu, Sakura! Przestań myśleć tylko o sobie. To przez to między nami? Przecież do niczego i tak by nie doszło.

— Ja myślę o sobie? Bu-hu, mała egoistka. Może gdybyście częściej do mnie zaglądali, kiedy ich pochowała-

— My też straciliśmy rodziców.

— Więc czego nie potrafisz zrozumieć?! Że czułam się po tym, jakby się rozpadła i nigdy już nic nie miała być w porządku?!

— Nie krzycz, robisz sceny.

Nie zamierzała przestać. Właśnie od takiego toksycznego środowiska próbowała się oderwać. W ich oczach wszystko, co robiła było niedorzeczne, egoistyczne i rozdmuchane. Zawsze miała być tylko dla niech, nigdy na odwrót. Dodatkowo Sasuke bagatelizował sytuację, kiedy niemal ją skrzywdził.

— Dwa miesiące! Tyle mnie nie ma. Po praktykach czekałam prawie miesiąc, żeby zasłużyć na waszą uwagę, żeby któryś się do mnie bezinteresownie odezwał. To daje trzy miesiące, żebyś mnie przeprosił i błagał o wybaczenie.

— Przecież przeprosiłem — prychnął pod nosem. — Błagał? Przecież zawsze o tym marzyłaś. Na pewno sama wszystko zainicjował, a później się wystraszyłaś.

Obwarzanek upadł na brudny chodnik. Dłoń Sakury z głośnym plaskiem uderzyła policzek Sasuke. Z satysfakcją widziała, że został na nim wściekle czerwony ślad.

— Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj.

Była tak wściekłą, że uciekła. Biegnąc czuła, że jej nogi drżały, jednak się nie zatrzymała. Ucieknie na drugi koniec świata i dopiero upadek ją powstrzyma.

Sakura zakochała się w Sasuke jeszcze w podstawówce. Trudno określić te uczucie mianem miłości, wiedziała o tym. To było zauroczenie, przez które nie mogła spać, jeść i trzeźwo myśleć, jednak nie zniknęło po paru miesiącach, a trwało prawie dekadę. Nigdy nie zrobiła niczego, żeby go zdobyć. Uważała, że jest za mało dobra, żeby zwrócił na nią uwagę.

Później w liceum ona, Sasuke i Naruto zaczęli się przyjaźnić i to była forma bliskości, która jej wystarczała. Mogła spędzać z nim chwile nie robiąc z siebie zakochanej idiotki, a być jedynie dobrą przyjaciółką. Po śmierci jej rodziców (kiedy pozwolili jej na krótką żałobę) próbowali wyciągać Sakurę na każdą możliwą imprezę. Nigdy nie potrafiła odmówić jedynym przyjaciołom, którzy jej zostali.

Na którymś z takich przyjęć ich krucha więź się rozpadła. Powiedzieć, że Sasuke wypił za dużo, to małe niedomówienie. On ledwo siedział nie przewracając się na boki. Naruto zniknął, prawdopodobnie zaszył się w jakimś kącie z Hinatą, jego dziewczyną, a Sakura została opiekując się Uchihą. Pamięta, że w którymś momencie podniósł powieki i spojrzała na nią nachalnym wzrokiem. Wszystko działo się szybko i nawet nie wie, kiedy zdołał przerzucić ją na kanapę. Jego usta szeptały: dostaniesz, to na co czekałaś, a ręce brutalnie próbowały ściągnąć jeansy. Krzyk utkwił jej w gardle, ale szeptem prosiła, błagała, żeby tego nie robił. Wiedziała, że to nie oznaczałoby niczego. Nie chciała być kolejną z wielu i nie chciała go śmierdzącego alkoholem. Tylko dzięki jego stanowi z wielkim wysiłkiem udało jej się zrzucić go z siebie. Później wróciła zapłakana do domu.

Nie miała żadnej traumy. Nie bała się mężczyzn lub stroniła od cielesności. Po prostu… Nie potrafiła wybaczyć nie samego czynu, a jego zachowania później. Oczywiście Sasuke przeprosił, ale równie dobrze mogło chodzić o spóźnienie lub zgubienie jej ulubionego długopisu. Nie wracajmy do tego, pamiętam że powiedział. Stało się, żadna tragedia. Później zachowywał się jakby do niczego nie doszło. Nie potrafiła dłużej znieść tej gry. Zamiast wybaczyć i zapomnieć postanowiła zmienić coś w swoim życiu. Dlatego się przeprowadza.

Dopiero, kiedy na kogoś wpadła uświadomiła sobie, że z jej oczu płyną łzy. Przeprosiny kołysały się na jej ustach, ale nagle męskie ramiona oplotły ją władczo. Prawie krzyknęła. Była nowa w tej dzielnicy, ale pamiętała słowa innej rezydentki, słodkiej dziewczyny, która wydawała się szczerze przyjazna w stosunku do każdego, że te miasto jest niebezpieczne. W ostatniej chwili duża, męska dłoń zacisnęła się na jej ustach. Spojrzała w oczy Kakashiego.

— Spokojnie, to ja. Co się dzieje, dziecino?

Złapał ją jeszcze szczelniej. Głowa Sakury spoczęła na jego ramieniu, kiedy uspokajająco głaskał ją po plecach. Przez kurtkę i gruby wełniany sweter niemal nie czuła tego dotyku. 

— Po prostu spotkałam kogoś…

— Najgorszą możliwą opcję? — zapytał.

W odpowiedzi kiwnęła głową. Przy tym ruchu brodą otarła o miękki materiał jego płaszcza.

— Ale teraz trafiłaś na naprawdę dobrą partię. Doceń to.

Oczami wyobraźni widziała ten beztroski, figlarny uśmiech i jej ciało samoistnie się rozluźniło.

Chciała coś powiedzieć, ale w oddali usłyszała nawoływanie swojego imienia.

— Idź po kawę, dziecino — powiedział Kakashi, kiedy jego wzrok padł na koniec ulicy. — Pamiętaj, że lubię gorzką i czarną, jak moja dusza.

Zniżył głowę i mrugnął kokieteryjnie okiem.

— Ale-

— Idź, Sakura.

Będąc już w kawiarni obserwowała Kakashiego, który zagrodził Sasuke drogę. Górował nad brunetem o kilkanaście centymetrów. Później popchnął go w kierunku zaułka.

Nie będę płakać, nawet jeśli zdzieli go raz czy dwa, pomyślała odwracając się w stronę lady.

Kakashi wrócił po dziesięciu minutach. Spojrzała na niego uważnie, ale nie zauważyła niczego. Jego włosy nie były bardziej postrzępione niż zazwyczaj, a na dłoniach nie miał żadnych zadrapań. Prezentował się dobrze, jak zwykle.

— Chyba go nie pobiłeś? — zapytała.

— Och, ja nie biję ludzi — roześmiał się radośnie, a nuta tajemnicy zalśniła w jego oczach. 

— Zamówiłam ci babeczkę.

— Dziękuję dziecino, ale jestem pełny. Możesz mieć obie. 

Była mu wdzięczna za pomoc, dlatego nie dopytywała dalej. Mimo to była pewna, że pachniał krwią.

— Powiesz mi co to za facet?

Uśmiechnął się do niej, a w jego ciemnych oczach czaił się dziwny błysk. Wyglądał drapieżnie. 

— Chcesz słuchać moich płaczliwych żali?

— Zanudź mnie na śmierć.



Podczas ich kolejnego spotkania drzwi kawiarni były zamknięte. Na szybie od wewnętrznej strony widniała przyklejona kartka z napisem remont.

— To może usiądziemy na ławce?

Park pogrążył się w przyjemnej ciszy. Było zimno, ludzie na wychodzili na zewnątrz bez potrzeby.

— Przepraszam, ale nie zaproszę cię do sobie. Mieszkanie kawalera — westchnął, masując kark w nerwowym ruchu.

Denerwuje się, pomyślała. Też mu zależy. Ale z drugiej strony to za szybko, zbyt nierozważnie…

Mimo pędzących myśli jej usta otworzyły się samoistnie i padło z nich pytanie:

— Pójdziemy do mnie?


Sakura nerwowo opowiadała o dywanie w przedpokoju, który jej mama dostała od jakiejś dalekiej ciotki kilka lat temu. Zdenerwowana zaczęła bawić się jednym z kosmyków krótkich różowych włosów. Cały czas śmiała się nerwowo. Już dawno wypadła z gry. Nawet jeśli była od niego o dobre dziesięć lat młodsza, to czuła się stara wewnętrznie.

Nagle zatrzymała się i ucichła. Uświadomiła sobie, że nie usłyszała zamykania drzwi. Przez ostatnie tygodnie irytowało ją skrzypienie zawiasów.

Odwróciła się, żeby zobaczyć go stojącego w przejściu. Mogła pomyśleć, że się rozmyślił. Rzuci w jej stronę parę słodkich słówek i ucieknie do mieszkania, które widzi z okna swojej sypialni. Ale…

Bogowie, wygląda jak grzech.

Kakashi opierał się o framugę drzwi. Miał rozchylone usta. Jego długie palce rozpinały kołnierzyk białej koszuli. Śledziła zielonymi oczami niespieszny, kuszący ruch, kiedy przesuwał opuszkami palców po skórze szyi. Sakura pomyślała, że chce ją całować.

Może nawet ugryźć.

Jego spojrzenie to wzrok drapieżnika. Czuła się mała i bezbronna. Musiała zacisnąć uda, żeby zdusić narastające ciepło, które pojawiło się między nimi. Ale to nie pomogło. Było nawet gorzej, kiedy dzięki temu ruchowi została nagrodzona szorstkim tarciem mokrych majtek o nabrzmiałą łechtaczkę.

— Czy mogę wejść? — zapytał. Brzmiał, jakby odległość między nimi sprawiała mu problemy w oddychaniu.

— Tak — szepnęła. Mimowolnie cofnęła się, kiedy zacisnął mocno jedną ze swoich dłoni na drewnianej framudze drzwi. — Proszę, czuj się jak u siebie — dodała po chwili.

— Och? 

Kakashi wszedł w głąb korytarza. Miał ciężkie kroki. Kiedy zamknął drzwi w małym przejściu zrobiło się całkowicie ciemno. Sakura stała w miejscu, a głos nie chciał wydobyć się z jej zaciśniętego gardła.

Coś jest nie tak.

Powinna się bać, ale jedynie co czuła, to rosnącą wilgoć między udami.

Bogowie, ten mężczyzna będzie moją śmiercią.

— Trafiłaś w dziesiątkę, dziecino.

— Co? Ja-

Słowa urwały się nagle, gdy Kakashi wyprostował swoją sylwetkę. Włosy odrzucił w tył. Kiedy ponosi powieki Sakura cofnęła się o dodatkowy krok i mimowolnie uderzyła plecami o lustro stojące naprzeciwko drzwi. Powinna o tym pamiętać, ale nadal była gościem w tym mieszkaniu.

Oczy mężczyzny świeciły w ciemności. Żadna racjonalna myśl nie przychodziła jej do głowy. Była pewna, że to żart albo niemądry sen. Jednak czerwone ślepia drapieżniki nie znikały. Słyszała, jak zaczął śmiać się cicho.

— A teraz — szepnął Kakashi — pokaże ci dlaczego nie wolno ufać nieznajomym, dziecino.

Sakura uciekła w głąb swojej małej kuchni. W bladym blasku księżyca spostrzegła, że uśmiech mężczyzny powiększył się o dwa wystające kły.

Kakashi złapał ją w ramiona zanim zdążyła krzyknąć.




To było zabawne xD
Po raz pierwszy pisałam coś z Naruto w świecie realnym, do tego w AU z wampirami! Chyba każdy ogarnął o co biega. Nie chciałam pisać otwarcie "To wampir! — pomyślała przerażona", ale myślę, że czerwone oczy i wystające kły niektórych naprowadziły. Co więcej, ta historia trochę mnie pochłonęła i w przyszłości powstanie do niej jedna lub dwie kolejne części. Ale to dopiero po reszcie zamówień.
P.S. nie znam się na hierarchii szpitalnej, a przed napisaniem tego opowiadania nie wiedziałam jak wygląda okres nauki osób na medycynie (studia, praktyki, rezydentura etc.). Wszystkie informacje pochodzą z wiki. Jeśli wiesz, że coś przekręciłam, to poinformuj mnie. Wolę być merytorycznie poprawna.

Z buziakami dla Persefony~


23 komentarze:

  1. Kocham Cię !!! Boże jakie to było niesamowite! Że to wampir zorientowałam się dopiero przy drzwiach - nie wszedł bez zaproszenia. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że no tak, czuła od niego krew po spotkaniu z Sasuke, wyostrzony węch i wzrok. Cudowne! Bałam się, że ją jednak zabijesz, ale skoro planujesz kolejne części (i chwała Ci za to!) to chyba jednak nie :D Boże tak mi ostatnio brakowało dobrego KakaSaku... Cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczytałaś wszystkie moje wskazówki. Chociaż specjalnie ich nie ukrywałam, nie jestem w tym dobra xd Brakowało tylko lustra, w którym nie byłoby jego odbicia, ale nie lubię tego elementu w "wampirzych" historiach (chodzi mi bardziej o książki/filmy niż ffiki, bo takich nie czytałam) i strachu przed słońcem. To było za dużo i zbyt oczywiste.

      KakaSaku nigdy mało. Czekam niecierpliwie na dzieło Temiry :D

      Usuń
    2. O lol, nie pomyślałam o tych drzwiach, myślałam że jest po prostu gentelmemem xDDD

      Usuń
  2. A ja bym się, na przykład, nigdy nie spodziewała takiego rozwoju wydarzeń!
    Według mnie, cała fabuła skłaniała się raczej w stronę "365 Dni" czy czegoś takiego, gdzie główna bohaterka zostaje porwana a później zmuszona do miłości przez wpływowego ale i dominującego gangstera.
    Kakashi idealnie pasuje do roli "niebezpiecznego" mężczyzny - przynajmniej u Ciebie. Czytając, sama zaczęłam czuć obawę - choć nie większą, gdy w okolicy pojawił się Sasuke a w mojej głowie było (jako, że SasuSaku forever) " O nie! Ona teraz na pewno mu wybaczy!".
    Na szczęście się tak nie stało i już nie stanie, bo chyba Uchiha tego spotkania nie przeżył. xd

    Bardzo miiiiiło jest słyszeć, że powstanie jeszcze kilka części. To daje mi zalążek nadziei, że nie uśmiercisz Sakury - choć równie dobrze Niebezpieczny Podrywacz Kakashi może też swawolnie grasować po mieście i uwodzić następne, niewinne dziewice.
    Swoją drogą genialnie wychodzi ci przedstawianie go w wersji Bad boy - ja póki co na razie kreuje moją KakashoCiape na twardego wojownika xD Mam wrażenie, że nie potrafie napisać o nim niczego co nie brzmi jak ciepła klucha XD

    Tymczasem Ty tak go sobie zawsze stworzysz, że czytelnik je ci z ręki i skomle o więcej.
    Wiem po sobie!
    Sakura jak to Sakura, ją przedstawiłaś bardzo klasycznie - no ale o to własnie chodzi z efektem ofiary. Gdyby była zbyt rezolutna, cała historia nie miałaby już takiego klimatu. Jej nieśmiałość dodawała Hatake jeszcze więcej pewności. Był idealnym kontrastem. Zdecydowany, pewny siebie, nie wahający się przed niczym.

    Moment końcowy z czytaniem w myślach - miażdży. To był dla mnie taki pierwszy sygnał, który mówił:
    OHO. Dzieje się coś dziwnego!
    A wszystko co stało się później... totalnie tego nie przewidziałam.
    Już nawet miałam taką sekundę wahania, że to może jakiś seryjny morderca
    ALE NIE!
    Lepiej!
    Choć Sakura zapewne powiedziałaby, że Gorzej.

    W tej partówce widać wyraźnie, jak bawisz się i zarazem nie ograniczasz tworząc paringi. W poprzednich historiach nie było to aż tak widoczne, a tutaj aż rzuca się w oczy.
    Pojechałaś na maksa bez trzymanki!
    Kocham to, jak wprowadzasz napięcie. Chyba żadna inna autorka nie potrafi wykreować czegoś TAKIEGO w zaledwie jednym rozdziale.
    Szacun!
    I wrzucaj już tego Tobirame! Jestem ciekawa, jak z tego wybrnęłaś! :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie czytałam ani nie widziałam. Jakoś "365 dni" nie zwróciło mojej uwagi.

      Oj, Temiro, u mnie nie uświadczysz takiego "ni z gruchy, ni z pietruchy" SasuSaku, przykro mi xD
      Chcę KakashoCiape i to bardzo. Jakby nie patrzeć, nie sięgnęłam jeszcze po taką wersję słodko-romantycznego kochasia Kakasia. Może w przyszłości. Jakoś w moich oczach jest taki bardziej drapieżny, chociaż wewnętrznie popsuty. Mało polskiego KakaSaku, dlatego tak bardzo chcę przeczytać coś od innej Autorki.

      To prawda, ta partówka sprawiła mi dużą frajdę ^^ A Tobirama wpadnie niedługo. Jeszcze się tworzy ;>

      Usuń
  3. SŁODKI JEZU
    Ja tylko na chwilę weszłam na bloggera. Miałam nic nie komentować, tylko zobaczyć, co nowego się pojawiło, zapamiętać to i iść dalej oglądać Pottera. Plany popsuła mi najpierw Temira, teraz Ty xDD

    Ja ogólnie muszę mieć ochotę na jakiś parking. Nie lubię się zmuszać do niczego, bo wiem, że wtedy mój komentarz nie będzie szczery. A ja zawsze starałam się szczerością kierować.
    KakaSaku to taki parking, na który muszę mieć ochotę. Kiedy zobaczyłam, że coś takiego dodałaś, stwierdziłam, że przeczytam tylko początek i jeśli mnie nie wciągnie, to po prostu nie przeczytam. Myślę, że nie miałabyś mi tego za złe.

    Ale Słodki Jezu, to jest takie dobre. Tak cholernie dobre. Z tego mogłabyś zrobić opowiadanie, które pokochałabym całą sobą. Bo ta partowka jest GENIALNA. Twist na końcu mnie tak zaskoczył, że właściwie, nie wiedziałam co się dzieje. Serio, byłam skołowana.

    Kakashi tutaj przypomina mi takie wampiry z anime, mocno seksownie, pewne siebie, niebywale pociągający i w pewnym sensie zepsuty , zły. Sama w pewnym momencie miałam ochotę poznać kogoś takiego jak on. Pokochałam go takiego. I jakoś tak łatwiej mi sobie wyobrazić właśnie taką relację niż nauczyciel-uczennica.

    Sakura dla mnie nie jest taka samą Sakurą jak w anime, nawet pod względem charakteru. Kakashi nawet z charakterem mi pasował, ale z nią jest inaczej. Nie widziałam w niej Sakury Haruno z anime, tylko Sakurę, która ma tych samych "przyjaciół" i wygląd jak w a&m. I tak wspaniale ją przedstawiłaś, że uwierzyłam, że ona mogłaby taka właśnie być w realnym świecie. Naiwna, pragnąca towarzyszą, prawdziwego przyjaciela. No i kochanka.

    W ogóle mam taką ogromną nadzieję, że dalsze części będą niedługo, że nawet sobie tego nie wyobrażasz xDD Jestem taka podekscytowana. Słodki Jezu, no brakuje mi już słów, żeby pokazać ci, jak bardzo mi się to podobało XDDD

    No i czekam na Tobirame, jestem taka ciekawa, jak to wymyślisz. Czy zostaniesz przy shinobi, a może spróbujesz w realnym. Czekam z utęsknieniem na coś nowego.

    No, strasznie trudno pisze mi się z telefonu, więc kończę, pozdrawiam, czekam, ściskam i uściskam
    Eriko 😊❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przykułam Twoją uwagę ;>

      Właśni taki obraz wapmirka miała w głowie. Too much sexi i niebezpieczny nieznajomy. Z przystojną twarzą i niebezpiecznym spojrzeniem. Na pewno wzięłam inspiracje z animców, ale z których... uhuhuhu, trudno powiedzieć. Ostatnio nie oglądałam niczego to na pewno, ale w minionych latach, kiedy był hype na nie, to parę tytułów się napatoczyło.

      Właśnie! Erikoooo! Pisałaś na Ogniu Konohy o jakimś DeiSaku, które czytałaś. Proszę, dej linka, nie ważne w jakim języku ^^

      Usuń
    2. Jak tylko znajdę to Ci wyślę, obiecuje ! :D

      Usuń
  4. Moją pierwszą myślą po przeczytaniu tego, było "Zabiję cię, Sayuri", ale potem pomyślałam, że jak to zrobię to nie dostanę swojego Tobiramy. Poza tym napisałaś, że będzie kolejna część, czyli Kakashi nie wyssie z Sakury całej krwi i zostawi trochę na później. W takim razie tym razem cię oszczędzę.

    Boże drogi, dziewczyno, wprawiłaś mnie w taki nastrój tym opowiadaniem, że calkowicie z mojej glowy wypłynęła zdolność myślenia. O tym, że Kakashi jest wampirem zorientowałam się dopiero, jak Sakura wspomniała o czerwonych oczach drapieżnika. Ten twój Kakashi tak mnie powalił na łopatki, że jak powiedział Sakurze, że on nie bije ludzi, to pomyślałam, że on po prostu ich zabija, a przy tym chichotalam pod nosem. Nawet nie pomyślałam, że to może być prawdą. xd
    Jak Sakura dotykała się, od razu wiedziałam, że Kakashi ją widział, potem też wspomniał, że ma dobry słuch i wzrok, jeszcze ta krew po spotkaniu z Sasuke, bezpośrednie zaproszenie do mieszkania i czytanie w myślach. Nic z tego nie widziałam, bo jak Sakura przygotowałam się, że dziewczyna spędzi miły wieczór i tak jak ją, spotkalo mnie niezłe zaskoczenie. Zazwyczaj szybciej spostrzegam takie rzeczy, a tutaj praktycznie trzeba było mi położyć przed nosem kartkę z napisem "wampir".
    Pozdrawiam i ślę buziaki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dalej, spróbuj szczęścia, ale pamiętaj będę się bronić! *wymachuje groźnie łyżeczką* No co, akurat piję herbatę.

      O ile myślałam, że niektórzy domyślą się wcześniej (ale to raczej zależny od siedzenia w temacie, ja sama nie znając tego tekstu dopiero zorientowałabym się na samiutkim końcu xD), to chciałam kogoś zaskoczyć. Podejść niespodziewanie, właśnie tak jak Ciebie, i rzucić wampirem w twarz xD

      Buziaki~

      Usuń
  5. O rety...
    Nie wiem co napisać, po prostu nie wiem…
    Okej, zacznijmy od samego początku.
    Przeczytałam większość Twoich opowiadań na Zbawieniu oraz poczytuję Ogień Konohy (Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!:D) i... przepadłam.
    Nigdy nie byłam fanką kanonicznej Sakury, przekonałam się trochę do niej dopiero w nowej generacji, chociaż i tam bywa...irytująca. Dlatego do każdego opowiadania, w którym występuje jako główna bohaterka podchodzę z ostrożnością. Mimo to, zawsze kończy się polubieniem jej postaci wykreowanej przez autorki, do tej pory się zastanawiam czemu, bo dla mnie to niezrozumiała magiaxD Ty, droga Sayuri, zaliczasz się do grona tych cudotwórczyń.:) Twoja Sakura - na Zbawieniu, jak i na Ogniu Konohy - jest bardzo ludzka, ma wady i zalety, przez co nie jest tak oderwana od rzeczywistości tak jak momentami bywała kanoniczna Sakura. Przyznaję jednak bez bicia, że jak czytałam opis relacji Sakury z innymi to w pewnym momencie zaczęłam się z nią utożsamiać, bo sama mam niemałe problemy z nawiązaniem jakiejkolwiek relacji na dłużej – zazwyczaj po dłuższym czasie kontakt się nagle urywa albo druga osoba jest mniej lub bardziej toksyczna. Mimo to, dalej walczę!:D
    Wybacz tą prywatę, już przechodzę dalej! Oh, jak ja uwielbiam tego starego idiotę, Kakashiego!<3 Tak jak Ty, uwielbiam w nim to, że nie jest typowym dobrym ani typowym złym bohaterem – on znajduje się pomiędzy. Po tym co przeszedł, miał prawo zboczyć na złą drogę a jednak ostatecznie – służbę w ANBU traktuję jako dłuższy moment słabości – tego nie zrobił. Uwielbiam jego relacje z innymi bohaterami z serii – najbardziej z Gaiem oraz to, że przejął kilka nawyków Obito. No i to jego uwielbienie do Icha Icha też robi swoje.xDDD Nie zmienia to jednak faktu, że przez wcześniej wspomniane nawyki czasami się zastanawiam jak Konoha przetrwała jego kadencję. :D Swoją drogą, skradłaś mi serce dodatkiem "Kat" - czytałam go już chyba z dziesięć razy i dalej się nim mocno zachwycam, tak jak za pierwszym razem.
    Dobra, w końcu dobiłam do brzegu!
    Już przy pierwszym fragmencie z Hatake czułam, że on coś wywinie. Tak ja moja przedmówczyni, stawiałam na klimaty 365 albo 50 twarzy Greya dni lub wątek seryjnego mordercy, ale końcówka zwaliła mnie z krzesła. Spodobała mi się ta koncepcja, mimo że ja raczej jestem za wilkołakami. (Do wampirów mam wstręt od czasu „Zmierzchu”.^^’) Wracając… Nawet nie wiesz jak się cieszę na następne części, bo ta serio mi się spodobała i mam nadzieję, że nie będę długo czekać na ciąg dalszy!:D I w ogóle, to nie wiem co mi się w niej najbardziej podobała – chyba konfrontacja Hatake z Uchihą lub sama końcówka. Oh, prawie bym zapomniała o liściu sprzedanym Sasuke – chociaż liść to mała kara za to, czego chciał się dopuścić.
    Wszyscy czekają na Tobiramę, a ja tam czekam na starcie małej Sakury z Uchihami (Pod Twoim tekstem też się rozpiszę, Temiro, obiecuję!), bo coś czuję, że to będzie majstersztyk do sześcianu!:D
    Pozdrawiam serdecznie obydwie autorki! <3
    Ginny Kurogane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kochana! Miło mi, że postanowiłaś zostawić komentarz. To pożywka dla mojego spaczonego ego *niom niom niom*

      Jeśli chodzi o Ogień Konohy, to powstaje w trudach, łzach i krwi. Kiedy myślę, że już coś mam, to pojawiają się wątpliwości. A to że ta scena powinna być później, a że tutaj w całym rozdziale nie ma wcale Sakury w opowiadaniu o Sakurze! Jeszcze coś zaczyna mi nie pasować tu, tu i tam. Czyli żmudny i ciężki proces, ale jestem coraz bliżej czegoś, co można nazwać rozdziałem :D
      Cieszę się, że Kat przypadł Ci do gustu. U mnie też zajmuje szczególne miejsce w sercu.

      Ogólnie rozumiem niechęć do Kanonicznej Sakury. Sama lubię jej postać, ale jeśli zestawiam ją z Kakashim lub Sasorim (który miał nikły czas antenowy), to przegrywa w przedbiegach. Jednak Sakura jest bardzo plastycznym tworem i naprawdę można ją uformować w odpowiedni kształt do swojego ffika :D

      Ach liść dla Sasuke to majstersztyk, to prawda. Cieszę się, że sama koncepcja Ci się spodobała. Nie siedzę w AU z wampirami nie ważne czy to Naruto czy jakieś OC, czy fantastyka. Dlatego tym bardziej jestem zadowolona, że tekst spotkał się z tak żywym odbiorem ^^

      Usuń
  6. No tego to ja się nie spodziewałam. Kobieto, tyś mnie tak skołowała, że przez 10 minut siedziałam z rozdziabioną gębą i nie wiedziałam o co kaman. O.o
    I to wcale nic złego. To zaje...te, ze potrafisz tak to rozegrać, że na końcu jest zonk.
    Teraz jestem mega ciekawa, co szykujesz dla nas w dalszej części. Oj życzę Ci duzo weny, bo teraz tak mnie zaciekawiłaś, że dosłownie muszę wiedzieć co dalej się wydarzy.

    Buziaczki. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw pójdą zamówienia, ale bądź pewna, ze ciąg dalszy się pojawi. Drugi rozdział jest już niemal napisany ;>

      Usuń
    2. Już się nie mogę doczekać. Twoje opowiadania to idealna kwarantanna.^^

      Usuń
  7. Podoba mi się umiejscowienie akcji w świecie rzeczywistym. :D Za pięknych czasów onetu było tego mnóstwo, dzisiaj może poprzewija się tego trochę na wattpadzie, ale jak wiadomo - tamtejsze historie są raczej wątpliwej jakości. :p Więc przyznam, że z niemałym zainteresowaniem biorę się za tego shota. :D

    Już na wstępie widzę, że zachowane zostały relacje między bohaterami, sprytne przekonwertowane na potrzeby opowiadania do innej rzeczywistości, super! :D

    NO NIECH TO SZLAG. Czytam, wkręcam się i nakręcam, już czuję zbliżającą się wielkimi krokami dziką scenę seksu, a tu coś takiego?! Halo, dział obsługi czytelnika? Zgłaszam reklamację. XD
    A tak serio to troszkę dramatyzuję, choć nie ukrywam - wiesz, jak dawkować napięcie i oczekiwanie. Podobało mi się to opowiadanie, chociaż bardziej na zasadach guilty pleasure. :P Zaskoczył mnie to za charakter Sakury, rzadko spotykałam się z tym, by była nieśmiała. Ciekawa i miła odmiana. :) Kakashi jako wampir... nigdy bym na to nie wpadła. :D
    Cóż mogę powiedzieć więcej? Dobre, jak zawsze. :) Czekam niecierpliwie na więcej!

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sorry, że ominął Cię opis numerku. Pomyśl, co musiała czuć Sakura. Chciała dobrać się do faceta, a tu boom! xD

      Parę historii w świecie realnym czytałam [zazwyczaj MadaSaku ( ͡° ͜ʖ ͡°) ], ale rzeczywiście mało tego, a jeśli chciałoby się znaleźć coś dobrego w naszym języku, to łoo matko xd
      Zaspamuję (mój blog, to mogę xD) jeśli jesteś skłonna przeczytać SasuSaku, to gorąco polecam Banshee i jej Wojnę Uczuć. Opowiadanie jest naprawdę dobre. Nawet lubię Sasukę z tej historii ^^

      Usuń
    2. Aaa dziękuję za polecenie >\\\<

      Usuń
  8. Ojaa, jak to dobrze się czytało. Miałam takie Zmierzch vibes, szczególnie po zdaniu: "Czuję się jak owieczka, która spotkała wilka.". Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale wydaje mi się, że w Zmierzchu też było podobne określenie, chociaż tam chyba był lew? :D
    Ogólnie naszło mnie przemyślenie, że te fanficki to jednak super sprawa - możemy zrobić z naszymi ulubionymi postaciami wszystko, a jedynym ograniczeniem jest nasza wyobraźnia.
    Tobie się udało w 100% ;) nie mogę się doczekać kolejnych części! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Zmierzch czytałam... Daawno i tylko die pierwsze książki. Postacie tam były zbyt "hot" itp, a ja zawsze kochałam te tradycyjne wyobrażenie groźnych wampirów pokroju Draculi czy Louisa (z książki "Wywiad z wampirem").
      To prawda, możemy tak się bawić tymi postaciami i robić z nimi wszystko ^^

      Dziękuję za miłe słowa ;3

      Usuń
  9. Miałam pisać swoją partówkę ale jakoś tak wyszło, że zaczęłam "szukać weny" i wpadłam tutaj ;) Jejjuuu od razu widziałam tag "wampiry" ale kurde, te "wink wink" w postaci "dzisiaj cię nie ugryzę", "zanudź mnie na śmierć" to po prostu rozpływałam się!
    Świetnie rozpisane, zaplanowane i zrealizowane. Lecę do kolejnej części!!

    OdpowiedzUsuń
  10. O cholera. Nie zorientowałam się do samego końca. Świetne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc nasz mroczny nieznajomy nabrał też Ciebie (`∀´ )Ψ

      Usuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!