Jego miłość do Hinaty była zbyt łatwa. Nienawidził się za takie myśli. Zawsze uważał, że kochanie kogoś będzie równie niemożliwe i trudne, jak całe jego życie. Zupełnie jak uczucie sprzed lat, które zniszczył.
Ludzie mówią, żeby uważać z nienawiścią. Nawet jeśli coś wywołuje u ciebie szewską pasję i chcesz, żeby zniknęło raz na zawsze, to na samym końcu może ci tego brakować. Sakura zrozumiała to już dawno. Małe problemy lub wielkie niedogodności znikały z jej życia, a ona tęskniła.
Nie lubiła swojej sąsiadki. Kiedy przeprowadziła się do budynku socjalnego dla shinobi i cywili, dwie kamienice od Kakashiego, dostała w pakiecie zrzędliwą babę. Musiała wiedzieć o wszystkim, a do niektórych historii dodawać swoje trzy grosze i wysyłałać zmienione w świat. Irytująca plotkara, która wtykała nos w każdy aspekt życia wszystkich mieszkańców czteropiętrowego domu.
Kiedy przyszedł na nią czas, Sakura była zdziwiona. Wydawało się, że kobieta będzie trwać wiecznie. Takich starych choler licho nie bierze, mówiła Ino. Przeżyła dwie wojny, była świadkiem panowania czterech Hokage, widział niezliczone ilości sojuszów i zdrad. Gdy jej zabrakło, Sakura popadła w apatię. Nie myślała, że będzie tęsknić za wiecznym wścibstwem pani Miyako. Później, wracając każdego dnia do swojego mieszkania, witały ją tylko puste, ciche mury. Nikt nie pytał o miniony dzień. Brakowało jej nawet uszczypliwych komentarzy, że dzisiejsza młodzież jest taka wyzwolona, kiedy z mieszkania wychodził Sai, Kakashi i Naruto. Mimo oburzenia, staruszka rumieniła się nieznacznie i patrzyła na nich wzrokiem podekscytowany nastolatki. Nawet po upływie ośmiu lat, Sakura nadal ją wspomniała.
Nienawidziła tego, że Kakashi jej nie dostrzegał, kiedy byli geninami. Nie miała błękitnej klanowej krwi ani wyjątkowych umiejętności, ale nadal była jego uczniem. Siłą rzeczy powinien ją czegoś nauczyć. Coś więcej, poza drobnymi podstawami kontroli chakry, którą pojęła w mig.
Kiedy została chuninem, Naruto skończył trening z Sanninem, a Sasuke nadal był zbiegiem, chciała wrócić do tych czasów za wszelką cenę. Sensei nadal mógł patrzeć na nią jakby była zrobiona ze szkła. Czasami promienie słońca odbijały się od niej, tworząc paletę barw, a on przypomniał sobie, że w ich drużynie jest jeszcze kunoichi bez perspektyw. W szare dni, kiedy słońce chowało się za chmurami, mogła być przezroczysta, niezauważona, pominięta. To nie byłby problem, gdyby nadal mieli Sasuke po swojej stronie. Przed wojną oddałaby nawet siłę zdobytą od Tsunade, żeby tylko wszystko było tak, jak lata wcześniej.
Nie lubiła zauroczenia Naruto. Był denerwujący i głośny, a każda próba zwrócenia jej uwagi przysparzała kłopotów. Nienawidziła patrzeć na niego, bo z łatwością widziała w nim siebie. Oboje byli idiotami próbując tchnąć uczucie w zamknięte, zimne serca. Żałosny w swoich staraniach.
Kiedy Naruto przestał ją atakować kolejnymi próbami wciągnięcia na randkę, czuła ulgę. Początkowo myślała, że będzie to chwilowe i zaraz wróci z wielkim uśmiechem na ustach, pewnością w głosie i zakochanym spojrzeniem. Później nie miała czasu nad tym myśleć. Nadeszła wojna, a po wojnie pokój, o który musieli zadbać. Sasuke wracał do wioskie sporadycznie. Przy pożegnaniach dotykał jej czoła, dając mgliste nadzieje na przyszłość. Raz nawet ją pocałował, ale muśnięcie była tak delikatne i nikłe, że może to była tylko wyobraźnia. Trzy lata po wojnie chciał, żeby wyruszyła z nim w nieznane. Zgodziła się, a myśli o głupim zauroczeniu Naruto zniknęły całkowicie. Czas ich zmienił.
Ale u niej zawsze musiało znaleźć się coś, co działało inaczej niż u zwykłych ludzi. Zamiast wymyślonego przyjaciela z dzieciństwa miała wewnętrzny głos w głowie. Nadal go słyszała, mimo upływu ponad dwudziestu lat. Pierwsze słodkie, niewinne zauroczenie, stało się miłością, która niemal ją zniszczyła. Zazwyczaj pierwsze miłostki znikają po roku lub dwóch i zostają tylko wspomnieniem, które wywołuje uśmiech na twarzy.
Obraz burzliwego uczucia, którym obdarzał ją Naruto, wrócił któregoś zwykłego dnia. Wkradł się cicho i nie chciał odejść. Tęsknota towarzyszyła jej przez lata. To tylko chwilowe rozbicie, mówiła sobie mając w pamięci poprzednie przypadki. Prędzej, czy później wszystko znika. Musiała tylko poczekać.
Oczywiście kochała Sasuke. Kochała go najmocniej jak potrafiła, żeby wynagrodzić mu wszystkie krzywdy i najdelikatniej, aby go nie złamać. Był już wystarczająco popsuty i rozumiała, że jego odpowiedź nigdy nie będzie równie żarliwa. Bywały chwilę, kiedy tęskniła za czymś, czego nigdy tak naprawdę nie miała. Namiętnością zdolną niszczyć mury i uczuciem, które uskrzydla. Tęskniła za wzajemnością, chociaż zawsze wiedziała, że miłość nie działa na zasadzie równej wymiany.
Wstydziła się tego, ale nie umiała powstrzymać swojej podświadomości. Nigdy nic się nie wydarzy, powtarzała uparcie i to wystarczało, żeby czuć się lepiej podczas samotnych dni.
Boruto był pełen złości. Naruto zastanawiał się, jakim cudem jego syn skończył w ten sposób. Jak połączenie delikatności Hinaty i jego nieustępliwości stworzyło go takim? Próbował przypomnieć sobie, czy w przeszłości był podobny. Przez chwilę nienawidził ludzi z wioski, ponieważ traktowali go jak wyrzutka, mimo to zawsze uważał Liść za dom, a konoszan za jedyną rodzinę jaką posiadał. Był wściekły, kiedy każdy życzył Sasuke śmierci i nikt nie chciał dać mu kolejnej szansy. Jednak złość nie była rozwiązaniem. Pamiętał swoją pokorę, kiedy upadł na kolana przed Raikage i błagał go, żeby nie zabijał mu przyjaciela.
Złość była obecna w jego życiu, ale nigdy taka. Zawsze potrafił ją przełamać. Kojarzył ją z cichym szeptem Kuramy, zanim zmienił jego światopogląd, kiedy Lis chciał zniszczyć wszystko dookoła. Nie umiał poddać się nienawiści, bo to oznaczałoby, że nie różni się niczym od demona. Nie mógł pozwolić, żeby ciemność nim zawładnęła.
To, co czuł jego syn nawet w najmniejszym stopniu nie przypominało problemów nastoletniego Naruto.
Chyba jestem stary, myślał przerażony.
Musiał uświadomić sobie, że świat bez konfliktów był różny od dawnej Konohy, a dzieci urodzone podczas pokoju mają inne problemy, niż oni w tym wieku. Czy Kakashi patrzył podobnie na trójkę powierzonych mu geninów? Kiedy nie mieli jeszcze pojęcia o prawdziwej trwodze, którą niosła ze sobą wojna?
Dlatego postanowił się dostosować. Złość Boruto była skierowana przede wszystkim na niego. Wiedział, że negatywne emocje popychają ludzi do szalonych rzeczy, więc postara się być lepszym ojcem.
Czekał na Boruto przy bramie. Pierwsza misja poza terenami Konohy dziś dobiegała końca. Obok niego stała matka genialnego dziecka z drużyny jego syna, jego przyjaciel i najgorszy z sekretów.
Ludzie, którzy znali Naruto Uzumakiego wiedzieli, że nic go nie powstrzyma. Każdy cel zawsze był osiągalny, wystarczyła determinacja i wola walki. Marzenia nie ograniczały się do sennych majaków, a kolejnych osiągnięć na jego koncie. On, Jinchūriki bestii, sierota i wyrzutek został najważniejszą osobą w wiosce, sprowadził zaginionego przyjaciela do wioski, znalazł kochającą żonę i rzeszę oddanych przyjaciół. Miał wszystko.
Kto by pomyślał, że człowiek z taką siłą ducha porzucił jedno ze swoich pragnień? Jeden raz skapitulował i usnął się w cień. Jeden raz zatrzymał się, bo droga wydawała się niemożliwa do przejścia. Jeden jedyny raz się poddał. Oczywiście w przeszłości również zawodził, ale nigdy bez walki. Żałował tego najbardziej ze wszystkich swoich porażek.
Kochał Hinatę za dom, który mu dała. Odnalazł przy niej swoje miejsce. Była jedną z pierwszych osób, które go zaakceptowały. Ale jego miłość do niej była zbyt łatwa. Nienawidził się za takie myśli. Zawsze uważał, że kochanie kogoś będzie równie niemożliwe i trudne, jak całe jego życie. Zupełnie jak uczucie sprzed lat, które zniszczył.
Nadal to pamiętał. Nie miał znaczenia upływ lat, tygodnie lub miesiące rozłąki. Wspomnienie szydzącego śmiechu Kuramy, kiedy Naruto z trudem mógł przy niej oddychać, nadal krążyło mu w głowie. Przyciągała go wszystkim. Najbardziej lubił zapach włosów Sakury. Różowy kolor kojarzy się z truskawkami lub kwiatami, ale ona nigdy nie była oczywista.
(Chyba, że chodziło o Sasuke)
Jej włosy pachniały ziołami. Miętą i czymś, co rosło w jej ogrodzie. Szałwią?
Nie patrzyli sobie w oczy, chyba że byli sami. Cicha tajemnica niewypowiedzianych słów wisiał między nimi. Było to złe i cudowne zarazem.
Shikamaru powiedział kiedyś, że to okropne, co robi z nimi dorosłość. Starzy kompani są dla siebie niemal obcy, porzucili gdzieś łączące ich więzi. Czy nie tak było z Hinatą i jej drużyną? Shino niemal nie znał Himawari. Dziewczynka nie rozpoznała go, kiedy spotkał Aburame w tłumie przechodniów. Shikamaru i Choji dogadywali się dobrze, ale Ino nigdy nie miała dla nich czasu. Spadły na nią obowiązki rodzinnej kwiaciarni, pozycja głównego sensora wioski i udział w przesłuchaniach przy pomocy klanowego jutsu. Wolne chwile spędzała z mężem i dzieckiem.
Sasuke większość czasu był poza wioską. Chciał zmyć swoje grzechy i ten aspekt Naruto mógł zrozumieć. Ale zostawienie swojej żony i małej córeczki było czymś głupim. Niewybaczalnym, mówiło coś w nim. Nie był to głos Kuramy, Lis już dawno się uspokoił i to przerażało najbardziej — ten gniew należał do Uzumakiego.
Nara tłumaczył sobie ich dziwne, niepewne spojrzenia przepaścią wywołaną przez lata odseparowania. Jakby stali się niemal obcy, chociaż kiedyś byli niemal nierozłączni. Naruto był zdziwiony, że głównemu analitykowi Konohy umknęło coś tak oczywistego. Może dla Uzumakiego było to jasne i klarowne, bo doskonale zdawał sobie sprawę, co kryje się za zielonymi oczami. Znał te spojrzenie zbyt dobrze z odbicia w lustrze.
— Trochę późno, nie uważasz? Powinni już tu być.
— Zdecydowanie za późno, Sakura-chan. O lata świetlne.
Z łatwością wyczuła podtekst.
Lubił się z nią droczyć. Ten jeden raz w swoim życiu Naruto chciał być złośliwy. Mieli tyle okazji, żeby spróbować, tyle niewykorzystanych szans. To jedno w życiu napawa go żalem.
Popatrzyła na niego, a w jej oczach tańczyła złość i figlarna nuta. W takich chwilach wyglądała jak dawna Sakura. Czy lubiła to? Przy nim mogła być tą gniewną dziewczyną, z krzykiem na ustach, oczami ściskającymi piorunami. Czy tego jej brakowało przy Sasuke?
— Przecież Uzumaki się nie poddaje. — Cierpka nuta powinna go rozzłościć, zamiast tego uśmiech nie chciał zejść z jego twarzy.
Gdyby skonczyli razem ich życie byłoby wieczną walką i przepychankami. Taki obraz miłości od zawsze miał w głowie.
Rozmowy, które prowadzili były niebezpieczne. Wyraźne i dzikie podtekst ukrywały się między słowami. Nigdy nic więcej niż drobny flirt, mieszany z wyrzutami.
Nie było dla niego tajemnicą, że Sakurę także dopadają małe wątpliwości. Miał suchość w ustach na myśl, że mogła czuć to samo. Czy to były tylko drobne, niegroźne myśli czy przytłaczająca świadomość porażki, która budziła go w środku nocy? To nie było ważne, bo nie zmieniało niczego. Co mieliby z tym zrobić? Zniszczyć wszystko dla samej możliwości?
Mieli dobre życie, kochające rodziny, ale świadomość, że tak łatwo mogli znaleźć prawdziwe szczęście u swojego boku bolała. To było jedno z tych niedorzecznych marzeń, snów na jawie, które nigdy się nie spełnią. Ta miłość zawsze miała być niemożliwa i tragiczna. Nigdy nie było na nią odpowiedniego czasu. Próba uczynienia z niej czegoś więcej zniszczy wszystko. Pozostała im jedynie mały sekret, który pewnego dnia może ich zniszczyć.
W tych zamówieniach nie będę się trzymać kolejności listy, to już przesądzone. Wybaczcie, ale piszę to, na co wena pozwala. (sorry, not sorry)
Hm, szczerze mówiąc ten tekst tez był dla mnie wyzwaniem. Słońce pisane w podobnym motywie cały czas chciało się przebijać i wpływać na partówkę. Myślę jednak, że sobie poradziłam ^^
Dla Lacerty Lovegood
JAKIE TO CUDOWNE.
OdpowiedzUsuńWszystkie podzielamy opinię, że miłość Naruto do Hinaty jest strasznie naciągana i że NaruSaku powinno być kanonem. Nie kupuję zupełnie tego, co wydarzyło się w The Last. Hinata wyznała Naruto miłość w trakcie walki z Painem, a on o tym zapomniał, do cholery. Nie ogarniam też tłumaczenia Sakury co do uczuć Naruto. Że niby lubił ją tylko dlatego, że ona lubiła Sasuke? Wtf.
Czyli ogólnie bardzo fajna partóweczka. Podobała mi się na równi ze Słońcem.
PS Wciąż pamiętam o SasoSaku. I wiesz... mam cię na oku. Gdyby Sasori wiedział, że zwlekasz z pisaniem o nim... [patrzy na nią znacząco]
Och, Sasori-Sama... Czy kazałam Ci czekać? Ukarzesz mnie? *mruga kokieteryjne*
UsuńNie no żartuje, jego kara to byłby tortury i to wcale nie te sexi xD
Ja też całkowicie nie kupuję NaruHina 🤷
Wiesz... niekoniecznie. XD [przypomina sobie ff, w którym walka Sasoriego i Saku przybrała inny, dużo ciekawszy obrót] ( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńUwielbiam Słońce i teraz uwielbiam też Sekret.
OdpowiedzUsuńDramatyczne SakuNaru, pełne wewnętrznego cierpienia w jakiś chory sposób koi moje nerwy. Naprawdę dobrze czyta się o ich relacjach, myślach i ukradkowych spojrzeniach.
Sama otoczka ich nieszczęśliwych, nieudanych małżeństw - podczas gdy oboje się bohaterami bardzo pozytywnymi strasznie mi się podoba. Oboje zdają sobie sprawę ze swoich chłodnych relacji z partnerami.
Koncepcja "Co by było gdyby.." pasuje tutaj jak znalazł.
Nie mniej jednak i tym razem Słońce nie upadło.
Dojrzałe przemyślenia dorosłego Naruto - z którego na potęgę robi się fanfickowego błazna to przyjemna odmiana.
Chciałabym kiedyś przeczytać coś mniej udręczonego. Własnie w tych klimatach.
Strzeż się, Sayuri 7.
Gdy otworzysz zamówienia - pierwsza przebiegnę przez metę.
Dla mnie NaruSaku nigdy nie było jakoś realne. Ale... matko. W twoim wykonaniu ma ono sens, ręce i nogi.
OdpowiedzUsuńPo prostu rozpływam się czytając o nich!
O NaruSaku już wiele razy pisałyśmy i właściwie znacie moje zdanie na temat tej pary. O wiele mniej toksyczna niż SasuSaku, o wiele mniej "na siłę" niż NaruHina. Byłaby to śmieszna parka, taka z temperamentem, ogniem. To małe droczenie się ze sobą, ukryte podteksty to coś, czego nie widziałabym w żadnej z par kanonicznych (może oprócz ShikaTema).
OdpowiedzUsuńTeż podobało mi się to, że ta partówka nie była pełna wyrzutów - dlaczego wybrałam/-em tak, a nie inaczej. Już wiedzą, co do siebie czują, ale dokonali już wyboru.
Mega podoba mi się taki klimat i z chęcią przeczytałabym jeszcze więcej o nich *zapisuje sobie w zeszyciku kolejne zamówienie*. O tak!
Buziaki! ♥
Wyszło Ci, bardzo. Takie to życiowe, na zasadzie: nie zawsze wszystko jest takie jakbyśmy chcieli. Nie oznacza to, że są skazani na klęskę i nigdy nie zaznają szczęścia, bo w końcu mają jakoś życia poukładane, kochające rodziny, udane życie, ale jednak nie dowiedzą się co by było gdyby.
OdpowiedzUsuńCo do NaruHina, no tak, to że Naruto zapomina o wyznaniu Hinaty w czasie walki z Painem... No cóż... Ja pierdole! Ja wiem, że nieźle oberwał, ale no nie oszukujmy się - nie aż tak. Co, może pomyślał, że po przyjacielsku? No bez jaj! I to, że tak nagle sam się zakochał... Nie wiem, z jednej strony może dlatego, że sam w sumie niewiele miłości w życiu doświadczył, więc jak już dotarło do niego że ktoś go serio kocha, to poszedł w to na całego, jak zawsze ze wszystkim, ale mimo wszystko bardzo to naciągane.
Moje oczekiwania zostały spełnione. Pięknie napisane, dziękuję. Uwielbiam tę parę, a niestety ciężko znaleźć coś, co mnie zadowoli. Serce mnie kłuje, że ta najbardziej realistyczna i naturalna relacja w całym uniwersum nie została okrzyknięta kanonem. Choć może to i lepiej? Z łatwością można wyobrazić sobie ich błędy i ciche cierpienie, z powodu tego, że się jednak nie udało być razem.
OdpowiedzUsuńDużo emocji w tym tekście, a te ciche i subtelne znaki, że coś jednak do siebie czują, powodują, że moje serce bije szybciej. Doprawdy, cudowna z nich para. Nie mam najmniejszych uwag. Wkradło Ci się co prawda kilka literówek, ale kto by się tym przejmował, patrząc na całokształt.
Nie trudno znaleźć dobrze opisaną Sakurę, więc może od razu pochwalę Cię za Naruto. Niby główny bohater, a jednak jestem zdania, że z całego Team 7 najtrudniej go opisać i bardzo łatwo utrzeć się o żenującą groteskę. Tutaj jednak mamy coś fajnego. Dorosły Naruto, który świadom swojej porażki, idzie dalej przez życie w niezwykle dojrzały sposób. Bez większych dram i emocjonalności.
Uważam, że związał się z Hinatą, bo ktoś go wreszcie raczył pokochać. I tylko dla tego. A co do Sakury, to mega ją lubię, ale im więcej czasu mija, tym mocniej odnosi się wrażenie, że biegnie ona za Sasuke z czystego przyzwyczajenia. Dlatego że nie miała innych marzeń. A głupio tak bez marzeń żyć, prawda?
Bardzo zgrabna partówka. Cieszę się, że podkreśliłaś, że Kakashi miał Sakurę w sumie w dupie. Zdecydowanie się z tym zgadzam.
Dziękuję raz jeszcze, na pewno złożę jeszcze kiedyś zamówienie :)
Uwielbiam ten tekst. Podzielam zdanie dziewczyn wyżej, to Sakura najbardziej pasuje do Naruto. Ona potrafiłaby go postawić do pionu, a on miałby kobietę z charakterem i temperamentem, sorry ale Hinata jest nijaka, przynajmniej w M&A. W ogóle bardzo przypominają mi Minato i Kushinę, pewnie nie tylko mi. Uwielbiam takie głębsze partówki, ukazujące rozterki, złe życiowe wybory i dylematy.
OdpowiedzUsuńZ cichą nadzieją czekam na więcej takich historii <3
Coś w tym jest, że Sakura powinna być jednak z Naruto... Ja na miejscu Sakury nie byłabym z Sasuke - nawet, jeślibym go kochała. Mężczyzna, który spłodził dziecko, a następnie odwiedził je po kilkunastu latach. No nie.
OdpowiedzUsuńUważam też, że Hinata nie bardzo pasuje do Naruto - cóż, mężczyzna zrobił jej dzieci i poszedł pracować - chyba wolałabym ją z Kibą albo nawet Sasuke (bo ma to ma sens - połączenie klanów, kekkei genkai).
SasuHina ma sens bardziej pod tym kątem, że oboje mieliby ten związek w dupie. Jego nie ma, a ona się nie odzywa i pokornie zmywa naczynia. W jakimś sensie są podobni - przyjmują to, co daje im los, znosząc to w kompletnej ciszy. Sakura i Naruto są natomiast mega podobni do siebie (co nawet widać w anime). Impulsywni, gwałtowni, pełni energii, uparci ludzie, którzy są zawsze zmuszeni do dawania upustu własnym emocjom. Z tą dwójką nie byłoby nudy. Myślę, że byliby szczęśliwi.
Usuń