Zamiast zbliżyć się jeszcze bardziej, aby uraczyć ją nawet najbardziej niewinnym i ocierającym się o skraj egzystencji pocałunkiem, odwrócił się na pięcie i odszedł w kierunku przystanku.
Tydzień po felernych korepetycjach i nieszczęsnej kartkówce Sakura
musiała sprostać rzeczywistości i ocenie jaką otrzymała. Kiedy profesor
Sarutobi wyciągnął na biurko sprawdzone formularze, poczuła jak jej serce
zamiera. Gdy zaczął przemierzać niewielką klasę i wręczać wyniki, była bliska
omdlenia. Słysząc jak zatrzymuje się tuż obok, wręcz utraty zmysłów.
—
Dobra robota Haruno — oznajmił cicho, kładąc przed nią kartkę. Niepewnie
spuściła wzrok, zupełnie nie rozumiejąc słów nauczyciela. Czerwone bazgroły w
ilości mniejszej niż zazwyczaj zbiły ją z tropu. Jednak najdziwniejsza była
widniejąca powyżej nich ocena.
—
Trzy? — Zachłysnęła się i drżącymi dłońmi podniosła kartkówkę, sprawdzając czy
aby napewno to co widzi jest prawdziwe. Papier nie znikł pod naciskiem palców,
a ocena nie rozpłynęła się w powietrzu po bliższych oględzinach.
Bliska płaczu i bliżej nieokreślonej ekstazy pisnęła z zachwytu. Na
widok zdziwionych spojrzeń szybko odrzuciła od siebie papier i zatkała usta
dłońmi niby małpa z emotki. Ino szturchnęła ją brutalnie z tylnej ławki
przywołując do porządku.
—
Co jest wielkoczoła? W szkolnictwie zabrakło skali dla twojej głupoty?
— Zamknij się świnko. Dostałam tróje! — wrzasnęła odwracając się i
nachylając nad blatem. — To więcej niż ty masz szarych komórek w tej blond
łepetynie!
—
Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła. Jedna jaskółka wiosny nie czyni!
Sakura zignorowała przyjaciółkę i resztę jej uwag. Rozemocjonowana
wróciła do podziwiania swojej, najpewniej najlepszej w licealnej karierze,
oceny z matematyki. W końcu jej mizerna sytuacja miała szansę się zmienić. I
nic ani nikt nie był w stanie popsuć tej chwili.
***
Popołudnie miała zarezerwowane na dozę cierpienia i samobiczowania.
Niewielką karę za kolejną, nieudaną próbę matematycznej poprawy. Skonfrontowana
z nowymi faktami postanowiła jedynie lekko zmodyfikować swoje plany i zamiast
szukać pocieszenia, celebrować zwycięstwo dzięki lekturze nowej książki.
Park, do którego się udała był jednym z licznych zielonych terenów w
Konosze. Miejscem, które uznała za stosowne, było odległe od głównych ścieżek i
skryte za kurtyną płaczących wierzb, których oklapłe gałęzie częściowo
blokowały spojrzenia przechodnio-gapiów. W odległych krańcach znajdowały się
trzy ławki. Jedna, groźnie lśniąca z niedbale pozostawioną informacją o
niedawnej konserwacji. Druga, z wybitą połową desek i wystającymi drzazgami. I
ostatnia, ostentacyjnie wystawiona na zabijające wszelkie życie promienie
słońca.
Spoglądając na nową spódnicę, nabytą siłą, wolą i brakiem godności
osobistej postanowiła, że prędzej obsmaży oba pośladki niczym krwisty stek niż
pozwoli na nadszarpnięcie drogocennego materiału. Rzuciła torbę na skraj ławki,
a sama skrzyżowała nogi i rozsiadła się po turecku nie zważając na falującą od
z rzadka pojawiającego się wiatru spódnicę.
Z
namaszczeniem sięgnęła po świeżo odebraną z paczkomatu przesyłkę i kieszonkowym
nożem rozcięła wartswę taśmy klejącej by już po chwili dostać się do małego
skarbu. Książka rozmiarów jakoś pomiędzy a-pięć a b-pięć, z ciemną okładką i
zapachem tuszu drukarskiego oraz papieru z odzysku, była jedną z nielicznych
rzeczy, które ostatnimi czasy były w stanie zapewnić jej odrobinę radości.
Patrząc
na nazwisko autora odczuwała przyjemne mrowienie na karku. Shikamaru Nara i
jego seria Upierdliwości zbrodni była
przełomem w jej czytelniczej karierze. Odkryta przez przypadek jako nagroda w
internetowym konkursie, stała się kamieniem węgielnym jej uwielbienia do
kryminałów. Pierwszy tom serii o generycznym tytule Ta kobieta okazał się być przełomem gatunkowym. Realizm zawarty w
książce, szczere komentarze i niebanalna forma porwały jej serce. Teraz, tuż przed nią znajdowała się
najnowsza, a mimo to najwyżej oceniana przez krytyków, część — Cień jelenia. Z limitowanej edycji
fanowskiej, opatrzona odręcznym, indywidualnym komentarzem autora i imienną
dedykacją.
Niezdarnie
wepchnęła kartonowe opakowanie do torby, mgliście pamiętając o najnowszych
trendach w sortowaniu odpadów i poprawiając pozycję wyjęła z kieszeni starą
empetrójkę — nieodłączny element jej czytelniczego rytuał. Niemal na oślep
ustawiła ulubioną plejlistę. Słuchawki głęboko zakotwiczone w kanałach słuchowych
dawały jej ochronną, bezpieczną barierę przed światem dzięki czemu mogła ze
spokojem wgryźć się w słowa zapisane cienkim, pochyłym i niezwykle eleganckim
pismem.
I
kiedy już miała przejść z oceny nieoczekiwanej kaligrafii do właściwego
rozumowania, na żółtawe od recyklingu strony padł zdradziecki i niemile
widziany cień.
Zrzucając
to na karb plączących się po niebie cumulusów postanowiła zignorować niewygodny
fakt, gdy czyjaś dłoń dotknęła jej ramienia. Mikrozawał połączony z
irracjonalnością sytuacji sprawił, że gwałtownie zerwała słuchawki z nie do
końca cichym jęknięciem spowodowanym nagłym bólem. Niezgrabnym ruchem
przycisnęła książkę do zbyt wyeksponowanych przez letnią bluzkę piersi,
jednocześnie z przerażenia podkulając nogi pod brodę i podrywając głowę aby
spostrzec twarz zakłócającego jej spokój delikwenta.
Wysoki
brunet z ciemnymi, iskrzącymi radością oczami i dłońmi schowanymi w kieszenie
markowych dżinsów, wpatrywał się w nią z rozbawieniem. Uchiha, Itachi. Student. Brat jej przyjaciela. Korepetytor. Ciacho.
—
Co... — zająknęła się nie do końca pojmując skąd mężczyzna mógł się wziąć. Jest cholernym nindżą czy jak? — Co ty
tu robisz? — wyrzuciła z siebie, rozglądając się dookoła.
—
Przechodziłem niedaleko i zauważyłem pewną niezwykle niesubordynowaną uczennicę
— zażartował. Jego wzrok błądził między jej twarzą, dekoltem a niebezpiecznie
podrygującą na wietrze spódnicą. I mimo że robił to niezwykle dyskretnie,
Sakura poczuła dziwne pieczenie w żołądku, które niemal natychmiast ustąpiło
uciskowi zażenowania. Uświadomiła sobie, że spod materiału chwilami widać jej
bieliznę. Wyprostowała się i nerwowo zaczesała włosy za ucho, unikając
bezpośredniej konfrontacji spojrzeń.
—
Niesubordynowaną? — Kłębki myśli nieskutecznie próbowały doszukiwać się drogi
do mózgu. Jednak Haruno czuła, że w obecności bruneta jej, zazwyczaj nieco
ponad przeciętna, inteligencja spada do poziomu przegniłego banana.
—
No wiesz. Chyba każdy korepetytor czułby się zawiedziony, gdyby jego
protegowana nie poinformowała o sukcesie, wynikającym ze wspólnych zajęć. Nie
mówię tu o dziękczynnym padaniu na kolana czy kracie piwa, ale esemesem bym nie
pogardził.
Prychnęła
co w połączeniu z autentycznym chichotem dało niecodzienne acz zabawne
połączenie. Zażenowana przysłoniła twarz książką, którą wciąż trzymała w dłoni.
Itachi wydał z siebie cichy świst i przysiadł na ławce obok niej, wpatrując się
ciemną okładkę.
—
Shikamaru Nara, co? W takim razie jestem w stanie zrozumieć brak informacji. Z
nim nie mam jak konkurować. — Zaśmiał się, a Sakurze opadła szczęka.
Przystojniak i korepetytor w jednym, czytający jej ulubionego, stosunkowo
niszowego, autora? Czy wszechświat próbował coś jej powiedzieć?
—
Znasz Narę?
—
A można go nie znać? Facet pisze jak nikt inny. Nareszcie kryminał akcji, który
nie ma luk logicznych. No i te analizy zbrodni…
—
Czy ja wiem. Jego damskie postacie nie zawsze zachowują się logicznie.
—
A to wy kobiety posiadacie jakąkolwiek logikę działania?
—
Touché.
Zapadła
chwila niezręcznej ciszy, która zdawała się trwać cznacznie dłużej niż wypadało
i niżby oboje sobie tego życzyli. Sakura z uporem przysłowiowego osła
wpatrywała się w okładkę książki, którą dociskała do osłoniętych spódnicą ud.
Skrzętnie unikała zaintrygowanego spojrzenia studenta, które nie schodziło z
jej osoby.
Itachi
natomiast przyglądał się jej z zainteresowaniem. Pełną zaciętości minę uważał
za uroczą, a zachowanie za zagadkę. Haruno należała do garstki dziewczyn, które
nie rzucały się na niego przy pierwszej lepszej okazji, nie popadała w obłęd na
widok jego uśmiechu ani nie posiadała ślinotoku, gdy tylko pojawiał się w
zasięgu ręki. Wręcz przeciwnie. Uciekała od jego towarzystwa i unikała
spojrzenia, co było zaskakujące.
Natomiast
zdecydowanie najlepsze i najciekawsze w tym wszystkim były krótkie momenty, gdy
zapominała z kim przebywa. Właśnie wtedy był w stanie uzyskać od niej cień
uśmiechu i kawałek często gęsto fascynującej rozmowy.
Analizując
potencjalne możliwości rozwoju sytuacji i ich realizacji nie zauważył kiedy
miejsce obok niego zrobiło się puste. Dopiero nieśmiało wypowiedziane zdanie
wyrwało go z zamyślenia.
—
To ja… Będę się już zbierać. — Podrzuciła torbę na ramieniu i zabujała się na
piętach próbując ukryć niepewność. — Wiesz. Czeka na mnie książka. No i muszę
się jeszcze pouczyć, bo jutro… — Zacięłą się i zamiast dokończyć odwróciła się
z zamiarem odejścia.
—
Poczekaj. — Ociężale podniósł się z ławki, — Odprowadzę cię — oznajmił. Widząc,
że chce coś powiedzieć, dodał: — Nie przyjmuję odmowy.
Spojrzała
na niego niepewnie i przygryzła wargę demonstrując swoje wahanie. W końcu
westchnęła i skinęła głową na zgodę.
Przez
park przeszli w milczeniu. Różowowłosa ze spuszczonym nosem i wzrokiem wbitym w
czubki trampków oraz brunet nie odstępujący jej na krok, pogrążony w ekranie
smartfona.
Uśmiechnął
się pod nosem widząc wiadomość na grupowym czacie Akatsuki. Konan nie była
zadowolona z jego nagłego pomysłu, z resztą jak zawsze, ale i tak się zgodziła.
Naturalnie nie poskąpiła licznych wyzwisk i gróźb w jego stronę, ale i tak
doskonale wiedział, że go uwielbiała.
Chowając
telefon do kieszeni niby przypadkiem dotknął dłoni dziewczyny i uważnie
obserwował jej reakcję. Dobry omen w postaci braku pretensjonalnego krzyku oraz
panicznej ucieczki zachęcił go aby wykorzystując już mniejszy zbieg
okoliczności zahaczyć o jej palec.
Czując
jego dotyk w pierwszej chwili myślała, że to wiatr poruszył włoski na jej
dłoni. Za drugim razem zrozumiałą, że robi to specjalnie. Poczuła jak zalewa ją
fala gorąca, a zaraz potem panicznej nadziei, że efektem tej pierwszej nie będą
plamy potu, które nagle pojawią się pod pachami.
Wiedząc,
że ostoja spokoju i bezpieczeństwa w postaci domu znajduje się tuż za rogiem
przyspieszyła nieznacznie unikając przy tym złowrogiej dłoni Uchihy. Widząc
dobrze znaną klatkę westchnęła z nieskrywaną ulgą, a stojąc tuż przed drzwiami
odwróciła się nie ukrywając radości.
—
Słuchaj — zaczęła, chociaż nie była do końca pewna, co właściwie chce mu
powiedzieć — Powinnam cię przeprosić za to co się stało w piątek. Ja… jest mi
bardzo głupio. Ale… — zawahała się. — No po prostu jestem wdzięczna za pomoc.
Gdyby nie ty to w życiu nie dostałabym trói.
Spuściła
głowę niepewna dalszego ruchu. Itachi uśmiechnął się pod nosem i jednym krokiem
zmniejszył dzielący ich dystans, a następnie pochylił się aby być jeszcze
bliżej jej twarzy. Bliskość prawie doprowadziła ją do zapaści. Skupiając się na
pozostaniu w pionie zupełnie ignorowała głębię jego spojrzenia.
—
W takim razie polecam się na przyszłość. Ale nie myśl, że tak łatwo ci wybaczę.
Wyciąganie informacji od mojego braciszka wcale nie jest takie łatwe. —
Podniósł dłoń i dwoma palcami stuknął dziewczynę w sam środek czoła. — Jeszcze znajdę
sposób abyś odkupiła swoje winy.
I
tak jak nieoczekiwany był ten gest, tak nagły i nieprzewidziany był kolejny
ruch mężczyzny. Zamiast zbliżyć się jeszcze bardziej aby uraczyć ją nawet
najbardziej niewinnym i ocierającym się o skraj egzystencji pocałunkiem,
odwrócił się na pięcie i odszedł w kierunku przystanku. Zupełnie wytrącona z
równowagi zamrugała kilka razy niedowierzając w to, co nastąpiło sekundy
wcześniej.
Ocknęła
się dopiero uderzona drzwiami przez wychodzącą z budynku babcię, słynną na całe
osiedle ze swojego zamiłowania do bezpańskich dachowców. Dźwigając w starej,
zdezelowanej torbie worek kociej karmy oraz spory karton mleka wyminęła Sakurę,
przy okazji mamrocząc pod nosem przekleństwa w stronę niewychowanej młodzieży i
wspominki o starych, dobrych czasach.
Rzucając
kobiecie zawistne, pełne mordu spojrzenie otworzyła szarpnięciem drzwi i
zaczęła wspinaczkę na trzecie piętro. Po drodze zdążyła załamać się nad swoją
naiwną reakcją na zachowanie Uchihy, wymyślić imiona dla trójki ich dzieci oraz
psa, pogodzić się z dożywotnią samotnością, rozpaczać nad potencjalnym
rozstaniem oraz odnaleźć skład kwiatowy idealnej wiązanki ślubnej.
Przekraczając
próg domu, po raz kolejny w tym tygodniu, poczuła się pogodzona z losem i
przegraną. Właśnie wtedy poczuła złowrogie wibracje telefonu, za którymi
przyszedł również dźwięk odbieranego esemesa. Widząc na ekranie imię
korepetytora zamarła.
Środa, osiemnasta.
Czekaj na mnie przed domem.
— W co tym razem się wplątałam? — zapytała samą siebie, gdy oparta o
drzwi opadła na podłogę.
***
Stojąc
przed klatką nie mogła uwierzyć, że się zgodziła. W zasadzie nie mogła
uwierzyć, że dała się tak zmanipulować i okręcić wokół palca kolejnemu
diabelskiemu pomiotowi Uchiha. W dodatku za namową szurniętej Ino założyła
sukienkę. Co prawda ujawniła Śwince jedynie skromną i obdartą z większości
faktów półprawdę, ale w zupełności wystarczyła ona do spacyfikowania
wygodnickiej natury Haruno.
I
tak oto zamiast obcisłych dżinsów i ładniejszej bluzki, jej strój wyewoluował w
stylizację, której nie powstydziłaby się żadna szafiarka czy inna
insta-influenserka. Niby zwykła mała czarna, nadająca się wszędzie i stanowiąca
połączenie kreacji zarówno do szkoły czy na wykwintną kolację a nawet pogrzeb,
dla Sakury stanowiła lekką przesadę. Tuż przed wyjściem, spoglądając na odbicie
w lustrze czuła się ubrana po prostu... zbyt wszystko. Tak więc ukradkiem
zmieniła obuwie na sportowe, które zdecydowanie bardziej oddawało jej
charakter.
—
Gotowa? — Podskoczyła, gdy znienacka pojawił się obok.
—
Czy mógłbyś przestać? — warknęła. Poddenerwowana swoim wyglądem i brakiem
jakiegokolwiek pomysłu na czym polegać będzie ich spotkanie, chwilowo
zapomniała poddać się jego urokowi.
—
Przestać co? — Mimo że jego twarz nie wyrażała niczego konkretnego, to w oczach
można było dostrzec wyraźne rozbawienie.
—
Pojawiać się znikąd i straszyć mnie! — Swoje oburzenie udokumentowała rękami,
które skrzyżowała przed sobą i złowrogim spojrzeniem rzuconym w kierunku
bruneta.
—
Zastanowię się — oznajmił obracając się na pięcie. — Chodź, nie możemy się
spóźnić. — Odszedł, a ona z nieskrywaną irytacją podążyła za nim.
—
Powiesz mi chociaż, dokąd mnie porywasz?
—
Porywam? Zawsze uważałem się raczej za rycerza w lśniącej zbroi, który ratuje
damy w opresji. — Rzucił jej przez ramię rozbawione spojrzenie.
Zaśmiała
się i nareszcie dorównała mu kroku.
—
A gdzie zgubiłeś swojego rumaka?
—
Tutaj — oznajmił wyciągając z kieszeni kluczyki od auta i naciskając guzik.
Dało się słyszeć dźwięk odblokowywanych drzwi samochodowych, a światła
zaparkowanej kilka metrów przed nimi beemki zamrugały radośnie. — Masz
zdecydowanie za mało wiary we mnie — stwierdził otwierając przed nią drzwi od
strony pasażera.
Miała
mieszane uczucia. Wymiana zdań z Itachim szła jej dzisiaj nadmiernie łatwo.
Mimo walącego w piersi serca i pocących
się nieustannie dłoni, była w stanie nawiązać dialog i to za pomocą słów, a nie
przypominających je dźwięków, co uznała za duży sukces.
Nie
umknęło jej uwadze, że mimo luźnego outfitu, Uchiha nadal pozostawał
ponadprzeciętnie elegancki i kusząco przystojny. Kiedy zajął miejsce pasażera
postanowiła ponownie spróbować wyciągnąć z niego jakieś informacje.
—
Czyli nie dowiem się dokąd jedziemy.
—
Cierpliwość nie jest twoją cnotą, co księżniczko?
—
Ha ha. Bardzo zabawne.
—
Jedziemy na bal. Mam nadzieję, że nie uciekniesz z niego pozostawiając za sobą
jedynie pantofelek.
***
Amegakure
Grill-end-Bar było stosunkowo niewielkim lokalem na obrzeżach miasta. Gdy pod
niego zajechali, parking był jedynie w połowie zapełniony samochodami. Idąc do
środka Sakura dalej nie wiedziała czego spodziewać się po nadchodzącym
wieczorze, co doprowadzało ją do kuriwcy o czym nie zapomniała wspomnieć na
każdym kroku chłopakowi.
—
Idziemy na spotkanie z Shikamaru Narą — oświadczył otwierając jej drzwi. Haruno
przyjrzała mu się nieufnie. Doskonale wiedziała, że jej ulubiony autor nie
jeździ w trasy promujące jego książki ani nie udziela się na podobnych
wydarzeniach. Jednak jej rozmyślania przerwał krzyk.
—
Itachi! No nareszcie. — Tuż po przekroczeniu progu zostali wyłapani przez
czujne oko właścicielki baru. Niebieskowłosa kobieta z widocznym pirsingiem
podeszła do nich złowrogo przyglądając się brunetowi.
—
Konan. Jak zwykle na posterunku — rzucił rozbawiony w jej stronę. — To Sakura.
— Przedstawił Haruno.
—
Cześć — rzuciła jakby od niechcenia. — Wiesz, że nigdy mi się za to nie
wypłacisz, prawda? Ci twoi kumple zamawiają jedynie kombuczę i bezglutenowe
piwo.
—
Skoro gość honorowy już jest, to chyba możemy zaczynać. Jeszcze raz usłyszę, że
coś jest upierdliwe i przysięgam, że ten nędzny pisarzyna zginie — wtrąciła się
blondwłosa kobieta o wymyślnie upiętych włosach, która pojawiła się znikąd. —
Temari jestem. Podobno jesteś wielką fanką mojego męża — dodała wyciągając dłoń
w stronę różowowłosej.
Poziom
abstrakcji z jakim przyszło się zmierzyć Haruno był ponad jej siły. W jednej
chwili jedzie samochodem na domniemaną pseudo randkę, a w następnej zostaje
wrzucona w wir na pozór niezwiązanych ze sobą ludzi, którzy mimo wszystko
zachowują się jakby znali się od lat. Zanim udało jej się wykrztusić cokolwiek
przypominającego słowo, na ratunek przyszedł jej sprawca całego zamieszania.
—
To może ja wyjaśnię — wtrącił się brunet zanim Sakura zdołałą wydukać z siebie
jakąkolwiek odpowiedź. — Temari jest żoną Nary i Tą kobietą.
Nastolatka
wybałuszyła oczy od razu wyłapując nawiązanie do tytułowej bohaterki kryminału.
Z niedowierzaniem przypatrywała się stojącej przed nią kobiecie.
—
Ty… jesteś detektyw Aii Shukaku?
—
I tak i nie. Mój mąż nie lubi się wysilać. Stworzenie w pełni oryginalnej
postaci byłoby dla niego zbyt upierdliwe, więc postanowił skopiować mnie i
zmienić co nieco — oświadczyła z krzywym uśmiechem. — No dobra gołąbeczki.
Muszę iść zobaczyć jak ten baran sobie radzi.
Odeszła
zostawiając ich w towarzystwie drugiej kobiety.
—
Ja też muszę iść. Wasze miejsca są tam gdzie zwykle. Chyba trafisz? — Pytanie
skierowała do bruneta, który tylko skinął głową. Konan sarknęła z zadowoleniem
i oddaliła się w stronę baru. A Sakura mając pewność, że dzieląca ich odległość
zapewni jej względne bezpieczeństwo, odwróciła się w stronę chłopaka i uderzyła
go pięścią w ramię.
—
Co to ma znaczyć? Jakim cudem Nara tu wystąpi, skoro nigdy tego nie robi? I kim
są ci wszyscy ludzie?
—
Ał. Masz więcej siły niż można przypuszczać. — Grymas bólu pojawił się na jego
twarzy, gdy nieskrzywdzoną ręką rozmasowywał cel ataku. — Chodź na miejsce, a
ja wszystko wyjaśnię. I nie patrz na mnie tak podejrzliwie… księżniczko.
Syknęła
z niedowierzaniem, ale podążyła za nim w stronę końca sali, gdzie odgrodzone od
pozostałej części widowni stały skórzane kanapy.
—
Faktycznie Shikamaru nie realizuje żadnych spotkań autorskich, ale to nie do
końca jest tego typu wydarzenie. — Widząc skupienie na twarzy dziewczyny i
minimalne skinienie głową kontynuował: — Koło naukowe kryminalistyki lokalnego
uniwersytetu zorganizowało z nim spotkanie dla swoich członków. Tak się składa,
że do nich należę, więc mogłem na nie przyjść.
—
Czyli… ta dziewczyna z niebieskimi włosami studiuje z tobą? — Tłumaczenie
Uchihy nie miało dla niej większego sensu. Po co koło naukowe miałoby
organizować spotkanie z tak niszowym pisarzem? I jakim cudem zgodził się, skoro
jest taki nieuchwytny.
Opadł
na kanapę i kontynuował opowieść.
—
Konan? Nie. To moja dobra znajoma. Razem z chłopakiem prowadzą ten bar i
zgodzili się nas ugościć. Chociaż po dzisiejszym, szybko mi nie przebaczy.
Chyba hipsterscy studenci medycy i prawa, to dla niej za wiele.
—
No okej. Ale co do tego ma detektyw Shukaku, czy raczej jej pierwowzór? I skąd
ją znasz!
—
Ze studiów, z koła. Wbrew pozorom nie są dużo starsi ode mnie. — Wzruszył
ramionami jakby miało to wszystko tłumaczyć. — Shikamaru jest obecnie
policyjnym detektywem. Jako absolwent zgodził się na pogadankę z członkami
koła. Poza tym był mi coś winny za pomaganie w pisaniu tych jego bestsellerów.
— Widząc zaciekawienie ze strony dziewczyny dodał: — Studiując medycynę, wie
się co nieco o zwłokach i patologii. W każdym razie widząc cię w parku z jego
książką pomyślałem, że może ci się tu spodobać.
—
Ja… Nie wiem co powiedzieć.
—
Zwykłe dziękuję tym razem wystarczy. — Mrugnął do niej i rozsiadł się
wygodniej. Tak naprawdę wystarczyłby sam uśmiech Sakury. Zrobiłby wiele aby
widywać go częściej. Wcale nie musiała wiedzieć, że pierwotnie całe to
wydarzenie miało odbyć się w obdrapanej i nadgryzionej zębem czasu auli, na
starym kampusie. I że tylko przez jej obecność zostało przeniesione w tak
luksusowe warunki.
—
Dziękuję Itachi. To naprawde niesamowite. — Słysząc jak jakiś mężczyzna
nawołuje przez głośniki do spokoju i zapowiada dzisiejszego gościa, odwróciła
się od bruneta i skupiła całą uwagę na prowizoryczną scenę, gdzie w fotelu
siedział już niepozorny szatyn.
***
Shikamaru
skończył odpowiadać na ostatnie pytanie publiczności. Siedząca obok pisarza
Konan płynnie przeszła do pytań z trzymanej przed nosem listy. Sakura
przysłuchiwała się temu niczym zaczarowana, skupiając się do granic możliwości
swojego ograniczonego rozumu, aby nie pominąć najdrobniejszego szczegółu. W
trakcie wieczoru nieco się uspokoiła i zamiast złościć się na Uchihę, pozwoliła
pochłonąć się prelekcji. Nawet nie zauważyła, gdy ramię Itachiego znalazło się
tuż za jej plecami.
—
Pięknie dziś wyglądasz. — Przyprawiający o ekscytację szept rozbrzmiał koło jej
ucha. Ciało wystawione na działanie nieznanego bodźca zareagował
natychmiastowym skurczem i niewielkimi guzkami pokrywającymi szyję i ramię,
tworzącymi tak charakterystyczną gęsią skórkę. Efekt przybrał na sile, gdy
ciepły oddech dotknął skóry. Mieszanka przyjemności i dyskomfortu objęła
również ucho i linię szczęki.
Rzuciła
Itachiemu figlarne spojrzenie rozmyte nutą wyzwania i przyzwolenia. Jego twarz
znajdowała się zdecydowanie bliżej niż się spodziewała, co wywołało dodatkową
falę ciepła. Od nosa i policzków po piersi i brzuch. Zanim zdążyła uświadomić
sobie co się dzieje, ciepłe i lekko suche wargi podarowały jej pierwszy
pocałunek życia.
Całował
ją z delikatnością, o którą w życiu by go nie posądziła. Ich usta ocierały się
o siebie. W głowie dziewczyny walkę między sobą toczyły zagubienie i
ekscytacja, pozostawiając pole do popisu skrywanym dotąd żądzom. Czuła jak
odlatuje, zupełnie oderwana od rzeczywistości i samej siebie. Ciało miejscami
spięte i ociężałe jednocześnie wydawało się być lżejsze od powietrza.
Gdy
uścisk na talii zwiększył się jej organizm mimowolnie napiął się, próbując
odtrącić mącącego w uczuciowej homeostazie intruza. Mimo to, gdy mężczyzna
zdroworozsądkowo, a może i z pewną dozą rozczarowania, oderwał się od niej,
usta podążyły za nim w poszukiwaniu kolejnej dawki pieszczot.
Konflikt
ich ciał, burza hormonów i nie do końca świadome reakcje skutkowały
zdezorientowaniem, a po chwili złością. Gdzieś na skraju świadomości pojawiła
się nieznośna myśl, że może cholerny Uchiha najzwyczajniej w świecie z nią
pogrywał. Jednak dla niej ten poniekąd skradziony pocałunek nie był zwykłym
przypadkiem i nie mógł ujść na sucho.
Warknęła
z rozczarowaniem czując chłód w talii, w miejscu gdzie przed chwilą znajdowała
się jego ręka. Niewiele myśląc, wplotła palce w uciekającą dłoń, blokując mu
ucieczkę. Pozbawionym wdzięku wierceniem zminimalizowała dzielącą ich
przestrzeń do zera i wtuliła głowę w jego ramię. Jeżeli miała spotkać się z
ośmieszeniem albo odrzuceniem, to tylko tu i teraz.
—
Obyś o północy nie zmienił się w żabę — wyszeptała groźnie, wsłuchując się w
dalszą część prelekcji. W odpowiedzi usłyszała jedynie ciche, pełne rozbawienia
parsknięcie.
KONIEC
Tak tak, ja wiem. Wszystko za
szybko. Wszystko za łatwo. A w ogóle to skąd taka nagła przemiana w Sakurze?
Mistrzem dialogu nie jestem i bez bicia przyznam, że szły mi one nad wyraz
topornie.
Ale załóżmy przez chwilę, że taki plan był od początku. A najlepiej
dodajmy do tego założenia irracjonalność nastolatek i nawet część faktów zepnie
się w jako-taką całość.
Mimo wszystko - Ginny mam nadzieję, że dwupartówka Ci
się spodobała i chociaż przez chwilę wywołała uśmiech na Twojej twarzy.
Adios!
Krropcia
PS. Ponownie
dziękuję cudotwórczyni Sayuri za
korektę!
BOŻE
OdpowiedzUsuńJesteś idealna.
To, co piszesz jest idealne.
Cała ta historia jest idealna.
Itachi jest IDEALNY.
I TE DIALOGI.
Jakie?
IDEALNE.
Końcówka niesamowita! Boże, czy ty to widzisz?!
Twoje opisy są miażdżące. Typowo nastolatkowe zmartwienia Haruno (o plamach pod pachami na przykład xD ) idealnie wpasowują się w klimat proszkolny.
Czytało się tak płynne, że całość pożarłam jednym tchem.
Hm...
Czy wspomniałam o dialogach? Świetne!
I ta Temari lofciam lofciam!
Następne zamówienie na pewno złożę u Ciebie ♥♥
Ale nic się nie bój! Nie gryzę ani nie wydziwiam ♥ (Czasami tylko ku potępieniu reszty łakne SasuSaku, mrrraaaał)
POZDRAWIAM!
T.
*rumieni się* Boże Temira, Temcia! Nie mów tak, bo teraz aż mi ciężko siąść do pisania przez strach, że nie podołam Twoim i reszty oczekiwaniom!
UsuńA tak na poważnie to serdecznie dziękuję za Twój komentarz! Dołączenie do Was, do zbawienia, to chyba najlepsza moja decyzja od dłuższego czasu. Nie dość, że materiał i motywacja do pisania to Wy wszystkie jesteście tak niesamowite!
Jestem niezmiernie szczęśliwa, że tym tekstem sprawiłam tyle radości. To na prawdę motywuje!
I serdecznie zapraszam do zamawiania ale ostrzegam - ta perełka, to przede wszystkim wynik wspaniałego pomysłu Ginny - gdyby nie było go w zamówieniu, to chyba bym się nie pozbierała xD
Także ostrzegam, że będę wymagać chociażby najmniejszego opisu fabuły!! A SasuSaku uwielbiam i cieszę się, że nie jestem tu jedyną ich fanką :3
POZDRAWIAM!!
Uwielbiam te strumienie myśli Sakury - to zdecydowanie największy hit tej i poprzedniej części! I te dialogi! Czytanie Waszych tworów raduje moje serduszko!
OdpowiedzUsuńOh! To, że tak bardzo podobały Ci się fragmenty, co do których byłam najmniej pewna, dodaje mi skrzydeł!
UsuńDziękuję, dziękuję bardzo! I do następnego czytania :D
BŁAGAM, ROZWAŻ PRZYJMOWANIE PARODII.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że bosko będą ci wychodziły. Masz idealne poczucie humoru, idealne do tego. Skoro płaczę ze śmiechu na czymś, co jest romansem, to nie wiem, co zrobię, kiedy napiszesz komedię, a co dopiero parodię. Kopcie mi grób, bo ze śmiechu umrę.
Czy którakolwiek pamięta, jak na grupie padło pytanie o postać z Naruto, która mogłaby być pisarzem kryminałów? I czy któraś pamięta, że padła odpowiedź: Shikamaru? Dosłownie padłam, jak przeczytałam, że Shika jest u ciebie tym pisarzem. No wow. XD
Kocham twoje opisy, dosłownie pieję nad nimi z zachwytu. Uwielbiam twój styl i tak samo jak Temirka, uprzedzam, że dostaniesz ode mnie zamówienie. Komedia ZetsuSaku, mam już nawet fabułę. ^^
Pozdrawiam ciepło.
Ahaha. O matko o jeju ^^" Nie wiem czy podołam parodii, a zwłaszcza ZetsuSaku. Chyba się gdzieś schowam i przeczekam kolejne zamówienia to może zapomnisz xDD
UsuńA tak na prawdę, to komedia wyszła tu sama z siebie. Zabieg absolutnie nie celowy! (Pewnie jakby było takie zamówienie to wcale by nie wyszło tak dobrze :D ).
Aaaa Shikamaru jako pisarz - to inwencja zamawiającego czyli Ginny! Ja tu tylko skromnie siedziałam i je realizowałam. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało! Nie ukrywam, że żałowałam, bo nie miałam jak go wcisnąć osobiście do tego shota, a go uwielbiam! No cóż... Pozostało mi tylko poczarować tytułami jego książki i jego złowrogą żoną XD
Okej, poskładam myśli, żeby wszyscy zrozumieli co chcę przekazać przez swój skromny komentarz.
OdpowiedzUsuńKRROPCIU.TO.BYŁO.IDEALNE.
Zazwyczaj w opkach typu high school irytowało mnie to, że ludzie, którzy nadal są dzieciakami,zachowują się jak czterdziestolatki z rodziną i kredytem na kilkaset tysięcy. Ty tutaj zaserwowałaś nam ItaSaku- romans, szkolne. I trzymałaś się tego, że ma być to SZKOLNE. Do tej pory pamiętam siebie w liceum - wtedy zaczęłam swój związek z moim , ekhem, już narzeczonym - i wszystko poszło mega szybko. I uważam, że właśnie to jest cechą charakterystyczną romansów szkolnych - uczucie pojawia się szybko- jednak nie wiadomo, czy to tylko iluzja, wyobraźnia, czy rzeczywiście prawdziwa miłość. I właśnie to uczyniłaś, zostawiając niektóych z poczuciem, że tak, Itachi i Sakura będą razem. A innych, jak np mnie, zostawiłaś z poczuciem - może ze sobą będą, a może dla Itachiego jako studenta, będzie to tylko pewien etap, jednostka, którą można zdobyć i szybko porzucić.
Ty piszesz - skąd ta nagła przemiana w Sakurze? A ja odpowiadam - przecież to nadal uczennica. Kolejna cecha uczennicy, osoby dorastającej, jednak nadal dziecka. Której z nas nie zaimponowałoby to, że przystojniak Uchiha zaprasza nas na randkę? XD Ja bym mu za to nawet zapłaciła.
Tymóisz - mistrzem dialogu nie jestem. A ja odpowiadam - dialogi stworzone przez Ciebie są cudem. Serio, dawno nie czytałam czegoś tak płynnego. Po mistrzowsku poradziłaś sobie z tym, jak te dialogi powinny wyglądać - jak i co powinna mówić Sakura, a jak Itachi. Jest między nimi pewna różnica wiekowa i moim skromnym zdaniem,czuć to w dialogach właśnie.
Ostatnie, co ujęło moje serduszko i sprawiło, że mam ochotę na więcej CZEGOKOLWIEK, NAWET SASUSAKU OD CIEBIE, to sprytne wplątanie w to ShikaTema. Tak, jak Eleine napisała - Shikamaru jako autor kryminałów to coś,o czym kiedyś rozmawiałyśmy. Dodatkowo "Ta kobieta"...Boże, nawet nie wiesz, jak bardzi spodobała mi się sama postać Temari, która opowiada o swoim mężu. To było tak kanoniczne, tak fantastyczne, że brakuje mi słów, żeby określić to jakimś ładnym słowem.
ShikaTema miała być ostatnim wielkim plusem, ale na szczęście mam jeszcze coś. Totalnie pozamiatałaś tym, że nie chciałaś pisać parodii (nawet spojrzałam w twój opis, żeby się upewnić) a wyszło ci coś, co spokojnie mogłoby konkurować z innymi parodiami na ZnS. FAN.TA.STY.CZNE.
Kochana, ja ci życzę dużo weny, bo twój debiut totalnie mnie kupił i tym bardziej cieszę się, że tutaj z nami jesteś. Aż nie mogę się doczekać twoich kolejnych prac.
Buziaki ♥
OMG NIE SĄDZIŁAM ŻE TEN KOMENTARZ BĘDZIE TAKI DŁUGI XDDDD
UsuńOkej. Dobra. *próbuje się opanować*
UsuńTEN KOMENTARZ BYŁ CUDOWNY
Jestem na prawdę oszołomiona tą garścią pozytywnych opinii. Będę je chyba wstrzykiwać sobie jak narkotyk, przy każdym gorszym dniu :)
Nie będę ukrywać, że mój obecny związek, a konkretnie jego początki, również były jeszcze w szkole i stanowiły ogromną inspirację dla zachowań bohaterów! No bo która z nastolatek nie dostaje bzika na punkcie jakiegoś chłopaka i nie ma takiej gonitwy myśli, jak Sakura??
Dialogi wyszły, ale to co się nad nimi nagłowiłam i namęczyłam to moje xD A SasuSaku na razie nie będę cię katować, bo mam tylko starocie, które raczej nie dorównują temu shotowi.
Ah... no i ShikaTema! Tak! Shikamaru to zdecydowanie moja ukochana postać a że ciężko byłoby go wcisnąć tutaj, to robotę (z resztą jak zawsze) musiała zrobić jego żona xD
Serdecznie dziękuję! Mam nadzieję, że kolejne moje teksty również Cię nie zawiodą!!
Mi też baaardzo się podobał ten shot *___*
OdpowiedzUsuńTaka luźna tematyka, dlatego czytało się bardzo przyjemnie. Opisy, dialogi, wstawki humorystyczne - wszystko na tip top :D
Będę czekać na więcej tekstów Twojego autorstwa <3
AAaaaa dziękuję!!
UsuńSama nie mogę się ich doczekać. Pisanie tutaj, otrzymywanie zamówień i Waszych cudownych komentarzy to świetna zabawa i kop pełen motywacji! Dziękuję <3
Tak jak pisałam przy pierwszym czytaniu — UWIELBIAM TĄ HISTORIĘ. Itachi jest cudny, śliczny i wspaniały. Każda chciałaby takiego korepetytora. Och, wykorzystałabym nie tylko jego intelekt 👿 I nazywała Sennnapi drżącym głosem ^^
OdpowiedzUsuńMamita, Ciebie też przepraszam! Nie wiem co to za karygodne niedopatrzenie z brakiem odpowiedzi.
UsuńOj zgadzam się, że taki Itachi to Itaś, o którego żadna z nas nic nie robiła, a każda by chciała :D
Komentuję to cudo po prawie roku, bo myślałam, że zrobiłam to po jego publikacji.xD
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do sedna – druga część podobała mi się równie mocno co pierwsza. <3
Scena z kartkówką wywołała potok licealnych wspomnień, gdyż mnie też serio cieszyła każda trójka (nieważne, czy cała czy z +/-) jak głupia. Rety kotlety, teraz aż mi się ciepło na sercu zrobiło, ale wtedy potrafiłam ryczeć ze szczęścia…
Scena w parku - kurde, normalnie jakbym tam widziała siebie. Zaczynając od uchronienia kiecki przed zniszczeniem (przemilczmy fakt, że naprawdę nienawidzę sukienek i o żadną nie walczyłabym jak lwicaxD) a kończąc na recyklingu. Niestety, ustawienie playlisty nie wpisuje się w mój rytuał czytelniczy, ale finał jest niemal zawsze taki sam – ktoś się materializuje przede mną i nie pozwala zacząć czytać.
Itachi – dżentelmen i stereotypowy facet w jednym. Nie lubię takich typów, jednak Itachiemu bym wybaczyła – przy okazji, to chyba pierwsze zetknięcie się z taką wersją starszego Uchihy, ale z moją pamięcią to nie dam sobie głowy ani wszystkich kończyn uciąć.xD Tak czy inaczej, przypadła mi ona do gustu, bo z reguły Itaczke jest draniem albo słodziakiem.
Tak, Sakura – wszechświat mówi ci, że przed tobą stoi twoja druga połówka. Nie dziękuj.:D
„A to wy kobiety posiadacie jąkolwiek logikę działania?” – przysięgam, żebym zabiła, mimo że pytanie mnie rozbawiło.xD
Konan - jedna z moich faworytek do końca żywota. <3<3<3
Itachi, ty mały trollu – najpierw robisz dziewczynie nadzieję, a potem zostawiasz samą?! Niech ci te twoje piękne kudły wypadną! To tylko żart…
To nawiązanie do baśni w ich rozmowie posłało mnie na podłogę.xD
„Przysięgam, że ten nędzny pisarzyna zginie.” – z kolei, ja przysięgam, że się popłakałam ze śmiechu. Z drugiej strony, Temari bez gróźb, prze(wy)zwisk krzyków i mordobicia to nie Temari.xD
To było do przewidzenia, że Itachi coś zorganizuje, ale nie sądziłam, że będzie nieoficjalnym współautorem dzieł Nary. Miłe zaskoczenie! :D
Końcówka roztopiła moje serduszko. <3
Dziękuję za zrealizowanie tego zamówienia, naprawdę.
Ściskam mocno. :*
Gin... ja cię serdecznie przepraszam xD
UsuńRobię kontrolę moich poprzednich prac i zauważyłam dopiero teraz, że JA CI NIE ODPOWIEDZIAŁAM NA TEN KOMENTARZA dun dun duuuun!
Bardzo Ci dziękuję za odzew. Standardowo MEGA cieszę się, że Ci się podobało. Wszak pozytywne opinie czytelników to najlepsza nagroda dla autora!
A co do Itachiego w takim wydaniu ja tu sprawię, że wszystkie pokochacie braci Uchiha! Mwuahahahah