19.09.2020

List [Shisui] dla Uchihaseksualna

Zastanawiam się jaki oręż najbardziej do mnie pasuje. Byłbym kataną? Nie, to bardziej pasuje do ciebie — prosta i śmiercionośna stal. Może odpowiada mi senbo? Nawet jeśli nie zwykłem ich używać. Skrytobójcza zabawka. Działają szybko, cicho, niepostrzeżenie.

 Itachi,

Co mógłbym napisać? Rzeczy ostateczne zawsze wydają się wielkie, nie uważasz? Nikt nie lubi, kiedy rozwiązanie historii bohatera to prosty uścisk dłoni albo sen, który zmienia nagle jego sposób pojmowania świata. Decydująca potyczka między odwiecznymi wrogami musi być spektakularna. Ich wielka batalia nie może zakończyć się prostym skrytobójstwem. Ostatnie słowa muszą być wypełnione mądrością i sensem, zawierać w sobie kwintesencję osoby piszącej. Nie zaś durną paplaninę człowieka, który nigdy nie był dobry w zabawach słowami.


Czasami chciałby być narzędziem… Och, głupoty! Oczywiście jestem nim! Jak każdy shinobi, wszyscy z naszych rodzin, drużyn i wiosek. Broń w rękach Kage, lordów feudalnych i klanów. Chciałbym umieć się pogodzić z rolą narzędzia, przyjąć ją bez mrugnięcia okiem. Tak, jak nas uczono. Ale zauważam zbyt dużo rys na szklanym kloszu, pod którym tkwi wioska. Jestem wojownikiem Liścia, jak mogę nie panikować, kiedy mam wrażenie, że wszystko zaraz runie i zniszczy nasz dom?


Zastanawiam się jaki oręż najbardziej do mnie pasuje. Byłbym kataną? Nie, to bardziej pasuje do ciebie — prosta i śmiercionośna stal. Może odpowiada mi senbo? Nawet jeśli nie zwykłem ich używać. Skrytobójcza zabawka. Działają szybko, cicho, niepostrzeżenie. W niewprawionym oku nawet nie przypominają broni. Ciekawe czy cywile, na chwilę przed śmiercią od zatrutej igły, myślą że ktoś robi sobie żarty i rzuca w nich patyczkiem od dango. Zmieniam zdanie, śmiercionośne dango jest idealne. Na pewno by Ci się spodobało, przyjcielu.
Och tak, piękna przemowa żyjącego trupa. Wiedziałem, że to będzie tak wyglądać. Ty umiałbyś napisać to podnośne, poetycko. Ja przelewam na papier wszystkie niezgrabne myśli, które wlatują mi do głowy. 

Głupotą było myśleć, że tylko my jesteśmy narzędziami w czyichś rękach. Ja i Ty możemy nosić nazwisko, które wzbudza respekt, ale na wojnach porzucamy imiona i stajemy się wolą naszych panów. Myślałem, że Twój ojciec jest jednym z nich. Biedakiem, który musi stworzyć plan, decydować o życiu i śmierci, wielkim władcą marionetek. Ale to nieprawda, Itachi. Wszystko to, co dzieje się w naszym klanie to spektakl wyreżyserowany przez inną osobę. Bawi się nami jak kukiełkami. Stanie się narzędziem brzmi dumnie, ale zabawką? Ciebie zostawi na pomarańczowym ganku w domu dla lalek, parę postaci ustawi w salonie, mnie schowa wśród drzew, w kałuży czerwonej farbki plakatowej. Jesteśmy niczym w rękach Danzo.

Tak, dobrze słyszysz. Rozgryzłem to. Czasami mam przebłyski. Ach, tylko znów nie marszcz tej swojej ślicznej buźki. Dobrze wiesz, że nigdy nie lubiłem powagi. Mam jej wystarczająco dużo, kiedy staje się cieniem wioski z twarzą przykrytą porcelanową maską. Gdybym ciągle był poważny, sięgnąłby obłędu jeszcze zanim Mangekyo zniszczyłoby mój rozum. Na szczęście to mnie ominie. Chyba nigdy Ci tego nie powiedziałem, ale śmierć nie napawa mnie strachem. Mogę skończyć przebity na wskroś, z oderwana głową lub konając godzinami, patrząc na niebo, które staje się coraz ciemniejsze i bliższe. Zawsze najgorszą możliwą opcją było dla mnie szaleństwo i choroba, którą sprowadza na nas rodzinne dojutsu. Nawet nie wiesz jaką czuję ulgę!

Nie da się powstrzymać zamachu, bracie. Nie wiem co mógłbym zrobić, żeby zmienić stanowisko choć części klanu. Dlaczego ludzie obdarzeni tak potężnym dojutsu są największymi ślepcami? Nie widzą, że Danzo prowadzi ich na rzeź, nawet nie zdają sobie sprawy z jego kontroli. Zamach stanu jest idealną okazją do unicestwienia nas. Staliśmy się zbyt potężni. Mógł przymykać na to oczy, kiedy siedzieliśmy cicho. Ale teraz Uchiha chcą więcej i więcej, a on nam na to nie pozwoli. Nie mogę winić Starszyzny klanu za ich działania. Tak długo żyli stłamszeni, że nie marzą o niczym innym tylko głębokim oddechu na wolności. Jednak władza absolutna to najgorszy pomysł, na który mogli wpaść. Co chcą tym osiągnąć? Czy przez sekundę zastanowili się nad konsekwencjami? Konoha miałaby być tylko pod naszym dowództwem? Wioska policyjna, gdzie sprzeciwy miażdżono by siłą. To za bardzo przypomina świat z ery Walczących Klanów. Dlaczego mielibyśmy zrobić krok w przód i dwa kroki w tył?

Czasami myślę, że moje Mangekyo było mi pisane. Bzdury o przeznaczeniu, te sprawy. Zobaczyłem czym naprawdę jest nasz klan, jak nienawiść potrafi wpłynąć na naszych krewniaków i oto zjawiała się moc Kotoamatsukami. Jak wielkim zdrajcom będę, kiedy użyję go na przywódcy i jego świcie? Konoha będzie przeklinać moje imię czy je wychwalać? Szczerze mówiąc wolałabym, żeby o nim po prostu zapomniano. Samopoświęcenie, podobno postępują tak tylko głupcy. Ale to bezimienni wojownicy, którzy chronią pokój z cienia i nie szukają sławy, zmieniają ten świat. To prawdziwa oznaka bycia shinobi.

Rozumiesz to Itachi, prawda? Czy pomiędzy moimi niezgrabnymi słowami potrafisz wyczytać o co Cię proszę? Nie wiem czy poradzę sobie sam. Chcę, żebyś dokończył moją misje, kiedy okażę się zbyt słaby. Wiem, że masz dużo więcej do stracenia. Przepraszam, że mój sen o bezpieczniej Konoha spadnie również na Twoje barki. Doskonale wiem, jak duży to ciężar.

Dwójka dzieci zbliżyła się do siebie. Ale tym, co umocniło naszą przyjaźń był ten sam cichy głos w głowie — jesteśmy winni lojalność klanowi, ale też wiosce. Nigdy nie mogliśmy postawić rodziny ponad Konohą. Nie musieliśmy o tym mówić, widziałem to w twoich oczach, bracie.

Shisui,
Śmiercionośne Dango


Języki ognia zaczęły lizać białą kartkę papieru. Po chwili zamieniła się w jasny popiół. Jego ostatnie słowa były zbyt niebezpieczną wiedzą.
— Byłoby miło, gdybyś mógł dowiedzieć się o wszystkim.
Ale nie, wciąż jest zbyt wcześnie. Naprawdę miał cichą nadzieję, że mają jeszcze parę chwil, może nie lat, ale kilka miesięcy przyjaźni. Shisui przetarł czoło otwartą dłonią.
— Już nie ma czasu.
Kotoamatsukami było ostatnią nadzieją na załatwienie sprawy bez bezmyślnego rozlewu krwi.
Sekundę później zniknął w rzadkim, szarym dymie. Cicho i niepostrzeżenie jak prawdziwy cień Konohy.




Ciało Shuisego znaleziono w rzece Naka, a przy nim list, którego treść znacznie kolidowała z jego charakterem i spojrzeniem na świat. Pisał w nim, że jest zmęczony pełnieniem obowiązków klanowych i oczywiście był sfałszowany. Zastanawiałam się, jak miałaby wyglądać jego prawdziwa wiadomość do Itachiego, pożegnanie z przyjacielem. Scena z ficzku poprzedza ostatnie spotkanie z Itachim i walkę z Danzo, gdzie Shisui stracił jedno oko. 

12 komentarzy:

  1. To jak w tej niezwykle smutnej historii zawarłaś tragizm postaci Shisuiego razem z humorystycznym podejściem i skarbem jakim jest śmiercionośne dango, to jest po prostu cudowne i niesamowite.
    Aż nie wiem co więcej napisać xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że Shisui mimo ogromnej sił pozostawał w środku bardzo wrażliwy.
    No i był odważny, to oczywiste. Miał piękne ideały i cele, nie mógł przewidzieć tylko, że tak to się skończy.
    Ciężko uwierzyć, że pomimo jego siły tak czy siak poległ.
    W tym wszystkim szkoda mi najbardziej Itachiego. To był chyba pierwszy etap, sam początek drogi, która zaprowadziła go w miejsce, w którym skończył. Słowa Shisuiego o samopoświęceniu i chronieniu wioski z cienia.
    Na podstawie tego listu Itachi mógł obrać tą właśnie strategię.
    Jestem skłonna uwierzyć, że tak właśnie było.
    Byłoby to bardzo z resztą kanoniczne i w stylu dobrych Uchiha :)
    Szkoda, że możemy sobie to jedynie dopowiedzieć : (

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tak i poglądy Shuisu bardzo wpłynęły na Itachiego. Mieli tą rozmowę, kiedy starszy z Uchiha oddał oko młodszemu. Myślę jednak, że wpływ na Itachiego miały przede wszystkim pacyfistyczne podejście do świata i wyższe idee, które przekazał mu mimowolnie podczas lat przyjaźni.

      Usuń
  3. Zgodzę się z Temirą i Krropcią we wszystkim co powiedziały - ogromna siła, wrażliwość, humor, tragizm itd.
    Jednak dla mnie (pomimo mojej chorej obsesji) Shisui był też samolubny. Postąpił tak, pozostawiając swojego najlepszego przyjaciela samego z ciężarem ochrony zarówno wioski jak i klanu na jego barkach.
    Wielka szkoda, że Kisiel postanowił go uśmiercić w taki a nie inny sposób. Pozostawił - według mnie - największą skazę Uchiha przy życiu. Sasuke nie potrafił taki być. Był dzieciakiem, aroganckim, samolubnym dzieciakiem z jakims chorym syndromem Boga. *wymienia kolejne obelgi pod adresem Sasgeja*.
    Poza tym, jeśli chodzi o partówkę - baaardzo mnie cieszy, że potrafiłaś dobrze ustawić tą postać. Nie był debilem (co niektórzy robią nałogowo, bo przecież Shisui był takim śmieszkiem* i nie był też śmiertelnie poważnym dupkiem. Był po prostu Shisuim Uchiha, takim, jakiego wyobrażałam sobie w sna...w kanonie znaczy się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samolubny? Wcześniej nawet o tym nie myślałam, ale faktycznie masz rację. Ale to jeszcze lepsze. Jeszcze bardziej ludzki się wydaje, kiedy ma nie tylko te dobre cechy. Samolubny chłopiec, który pragnie chronić wioskę.

      Usuń
  4. Rozwaliłaś mi mózg. Po prostu. Było mi tak smutno, tak się wczułam, a tu nagle JEB! ŚMIERCIONOŚNE DANGO! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. śmiercionośne dango mnie zniszczyło :DD
    Uchihów mi szkoda :( u nich prawie każdy pokrzywdzony :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Rodzina, która klątwę nienawiści dostaje razem z krwią. Wszyscy na swój sposób jej ulegają :c

      Usuń
  6. Wow. Bardzo podoba mi się połączenie powagi i humoru. Shisui bardzo dobrze opisał to, kim faktycznie są shinobi. Bardzo podoba mi się ten cytat:
    "Ja i Ty możemy nosić nazwisko, które wzbudza respekt, ale na wojnach porzucamy imiona i stajemy się wolą naszych panów." I to naprawdę jest prawda. Na wojnie wszyscy stają się jedynie bezimiennymi żołnierzami.
    Rozwaliło mnie śmiercionośne dango. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam to w ten sposób, bo właśnie tak kojarzę Shisuiego - powagą i humor przeplatają się w jego osobowości.

      Usuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!