29.11.2020

Krzykaczka [SasoSaku] dla Sayuri7

 Czy mogę wreszcie rozpocząć naszą jakże dobrowolną współpracę z Krzykaczką?

 

Gwałtownie otworzył oczy, gdy jego uszy podrażnił wrzask.

Nie zareagował, bo zanim zdążył cokolwiek zarejestrować, nastała tak uwielbiana przez niego cisza. Przeklął pod nosem, kiedy zrozumiał, że pozwolił sobie na całkowitą utratę czujności w obcym terenie, pełnym wojowników – mniej lub bardziej – cierpliwie czekających na najmniejsze potknięcie przeciwników. Wciąż zirytowany zaczął nasłuchiwać i szukać wzrokiem źródła hałasu. Nie minęła kolejna chwila jak okazało się, że wcale nie musiał szukać – nie żeby planował to robić – długo ani daleko. Bowiem dostrzegł je zaledwie kilka metrów pod swoimi stopami. Cóż, z drugiej strony, tylko kompletny ślepiec nie zwróciłby uwagi na długie, różowe włosy i czerwoną sukienkę z białymi wstawkami… Jest tak łatwym celem, zdecydowanie za łatwym, pomyślał, krzyżując ręce na piersi. Tuż po pojawieniu się tej trafnej konkluzji, usłyszał głośny ryk. Wtedy mowa ciała obiektu obserwacji – plecy zwrócone ku pniowi drzewa, drżące kończyny, nerwowe rozglądanie się na boki w trakcie stawiania niepewnych kroków – nabrała sensu.

Jednak nie był głupi ani naiwny; nie zamierzał od razu pomagać komuś obcemu w trakcie trwania egzaminu na Chunina. Nie mógł ryzykować wpadnięcia w pułapkę zastawioną przez innych uczestników albo nawet samych organizatorów – mimo że uważał to całe przedsięwzięcie za irytującą farsę.

Z rozmyślań wyrwał go kolejny wrzask. Skrzywił się, ale nie oderwał wzroku. Cierpliwie czekał na dalszy ciąg wydarzeń; bardzo chciał zobaczyć czy trafił na przebiegłą manipulatorkę czy niewyszkoloną wojowniczkę – o ile w ogóle patrzył na przedstawicielkę płci ładnej, a nie przedstawiciela płci brzydkiej, który opanował Technikę Transformacji do perfekcji. Tak czy inaczej, potrzebował silnego przeciwnika.

Obiekt obserwacji przylgnął plecami do drzewa, nadal rozpaczliwie szukając drogi ucieczki. Nagle, tuż po osunięciu się na ziemię, zadarł głowę w górę. Przygaszony bursztyn napotkał soczystą zieleń. Nie minęła kolejna chwila jak usta bezgłośnie się poruszyły. Bezproblemowo zrozumiał przekaz, mimo że nigdy nie podjął nauki czytania z ruchu warg. Niemniej w dalszym ciągu nie zamierzał interweniować...

— Pomóż mi! — wrzask znowu zakłócił ciszę na polanie. — Błagam!

Nie wiedzieć czemu, pod jego wpływem zmienił zdanie w ułamku sekundy. Skoczył; jeszcze w trakcie spadania wyciągnął z kabury na broń sztylet, który wbił w kark niedźwiedzia zaraz po wylądowaniu na grzbiecie zwierzęcia. Ostrze gładko przecięło skórę, raniąc kawałek tłustego cielska. Na efekt nie musiał długo czekać; przez truciznę, którą wysmarował broń, niedźwiedź zaczął tracić równowagę już po kilku sekundach. Zeskoczył z niego, zabierając ze sobą sztylet. Podeszwy jego butów dotknęły ziemi w tej samej chwili, w której drapieżnik upadł. Nie zachował żadnych środków ostrożności, bo wiedział, że niedźwiedź był martwy; dlatego, zamiast marnować czas na upewnianie się czy zabił zwierzę, odwrócił głowę w stronę drzewa. Obiekt obserwacji nadal pod nim siedział z plecami wciśniętymi w pień, drżąc jak osika. Sądząc po niedowierzaniu, wymalowanym na pokrytej licznymi zadrapaniami i siniakami twarzy, zielone oczy śledziły każdy jego ruch. Mocno zaciskając palce na rękojeści zakrwawionej broni, przyjrzał się uważnie. Nogi i ręce również nosiły ślady walki, zaś ubrania najchętniej wyrzuciłby do śmietnika. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełniał piaskowy kurz, który przykleił się chyba do każdego fragmentu spoconego ciała – nawet do ubrań oraz posklejanych włosów, okalających wyraźnie zmęczoną twarz. Wodził wzrokiem po sylwetce, dopóki nie dotarł do rąk; w drobnych dłoniach dostrzegł coś, czego bardzo potrzebował do zdania drugiego etapu egzaminu – Zwój Wody i Zwój Ziemi. W pierwszej chwili nie wiedział co zrobić, ale już w następnej pochylał się nad obiektem obserwacji. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony, zacisnął palce na jednej z rolek i zdecydowanym ruchem wyszarpał ją z niezbyt silnego uścisku.      

— ...sori... Sasori... Sasori!

Kobiecy głos wkradł się do jego umysłu, wybudzając go z letargu. Przeklął w myślach, gdyż bardzo chciał odespać nieprzespaną noc, a teraz musiał poczekać na kolejną okazję do tego – wszystko przez to, że od dziecka raz wyrwany ze snu, nawet w najłagodniejszy sposób, nie mógł do niego wrócić. Niechętnie otworzył oczy i rozejrzał się; od razu zwrócił uwagę na stojącą niedaleko kobietę. Była niska i korpulentna. W ciemnych oczach dostrzegł niezadowolenie, które odzwierciedlała mimika; zaciśnięte w wąską linię usta i bruzda między brwiami ledwo widoczna w gęstej sieci starczych zmarszczek. Mina babci bardzo mocno go rozśmieszyła, lecz musiał zdusić wesołość w środku. Bowiem dobrze wiedział, że nawet jej najmniejsza oznaka zostałaby źle odebrana, a to z kolei doprowadziłoby do użycia drewnianej laski, z którą matka jego ojca od paru ładnych lat się nie rozstawała. Kij zastępował targanie uszu, odkąd przerósł Chiyo – już dawno stracił rachubę w razach w łydki albo w stopy, ale nigdy nie zapomniał o pierwszym uderzeniu w głowę.

— Mówię do ciebie od dziesięciu minut — zrugała go. — Znowu czytałeś całą noc? Rozumiem...

Tyradę przerwało głuche skrzypnięcie. Odruchowo odwrócił głowę w stronę źródła hałasu; jego wzrok padł na dziewczynę stojącą w progu drzwi. Była średniego wzrostu, ale wciąż niższa od niego. Bladą twarz okalały różowe kosmyki, sięgające drobnych ramion. Soczysta zieleń tęczówek przyjemnie kontrastowała z jasną karnacją i współgrała z malinowymi ustami, które zdobił delikatny uśmiech. Dziewczyna miała na sobie rzucający się w oczy komplet ubrań – czerwoną bluzkę z białymi wstawkami łudząco przypominającą górę sukienki, w której ją pierwszy raz zobaczył; szarą, krótką spódniczkę oraz czarne sandały z wysokimi cholewkami na niskich obcasach. Na drobnych łokciach dostrzegł ochraniacze kolorystycznie zbliżone do sukienki. Tego się nie spodziewałem, stwierdził w myślach tuż po rozpoznaniu w niepozornie wyglądającej nastolatce uczennicy Tsunade Senju, obecnej liderki Wioski Liścia. Znowu uważnie otaksował ją wzrokiem. Wówczas dotarło do niego, że zupełnie niczego nie nauczyła się w kwestii kamuflażu…

Z poczuciem zawodu wrócił do twarzy dziewczyny; w momencie, w którym napotkał jej spojrzenie, ta zerwała kontakt wzrokowy, po czym cofnęła się do biura Piątej Hokage. Zachowanie Sakury Haruno – w trakcie słuchania opowieści o podopiecznej Senju dość łatwo było wyłapać dane personalne różowowłosej – nieco go zaskoczyło, jednocześnie pogłębiając poczucie zawodu. Dziewczyna z licznych opowieści jawiła się jako bardzo silna, a także bardzo oczytana osoba, której lepiej nie denerwować, zaś on miał wątpliwą przyjemność spotkać starszą wersję dziewczynki z Lasu Śmierci. Co za rozczarowanie…        

— Tsunade-sama już czeka. — Cichy głos Haruno wyrwał go z rozmyślań. — Zapraszam.

Bez słowa ruszył w jej kierunku. Niestety, po zrobieniu dwóch – no, może trzech – kroków zawadził o coś stopą. Niebezpiecznie się zachwiał, jednak tuż przed upadkiem jakimś cudem odzyskał równowagę. Zirytowany zajściem spojrzał w dół; zrobił to w chwili, w której coś ciemnego i długiego zniknęło z zasięgu jego wzroku. Spojrzał na Chiyo; kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, z ust staruszki padło krótkie zdanie:

— Powinieneś patrzeć, gdzie stawiasz stopy. — Po wypowiedzeniu tych słów ruszyła w kierunku wciąż czekającej Haruno. Nie widział twarzy seniorki, niemniej był więcej niż pewien, że jej usta zdobił pełen złośliwej satysfakcji uśmieszek. Wywrócił oczami. Kochał ją całym sercem, jednak czasami miał serdecznie dość dziecinnych podchodów, którymi raczyła go niemal na każdym kroku.

— Dobrze, babciu — mruknął pod nosem, niechętnie idąc za nią. Nie minęła chwila jak przekroczył próg biura obecnej liderki Wioski Liścia. Pomieszczenie było imponujących rozmiarów. Jasne ściany, ozdobione obrazami – wśród nich widniały portrety poprzednich przywódców osady – i różnymi pamiątkami, oświetlały promienie słońca. Wpadały one do środka przez wysokie szyby znajdujące się za masywnym, wykonanym z ciemnego drewna, biurkiem. Za meblem siedziała kobieta. Miała długie, jasne włosy spięte w dwa luźne kucyki, które opadały na pokaźnych rozmiarów piersi. Z zasłyszanych kiedyś plotek wywnioskował, że biust Tsunade Senju posiadał wielu adoratorów którzy –po okazaniu nadmiernego zainteresowania nim – ponoć skończyli w szpitalach albo w grobach… Nie wierzył w to, dopóki Chiyo wszem i wobec nie stwierdziła, że w każdej plotce istnieje ziarno prawdy – żeby rozjaśnić swoje stanowisko opowiedziała mu nieco o Senju. Właśnie tak dowiedział się o nienaturalnej sile fizycznej i rozległej wiedzy o truciznach, a także odtrutkach, tej niepozornie wyglądającej kobiety. Podsumowując: obecna liderka Wioski Liścia miała mocno rozwinięty wachlarz umiejętności przydatny do krzywdzenia – zarówno fizycznie, jak i psychicznie – oraz mordowania ludzi. Jednak ona wolała ich ratować i robiła to tak skutecznie, że została okrzyknięta najlepszą medyczką na świecie. Niestety, nie wszyscy mieli o niej dobre zdanie. Wśród niezadowolonych znajdowało się Chiyo, której trucizny Senju niwelowała w trakcie Drugiej Światowej Wojnie Shinobi, co częściowo wpłynęło na gospodarczy upadek Wioski Piasku. O ironio, przegrana Sunagakure nie odcisnęła tak mocnego piętna na psychice oraz dumie jego babci; większą szkodę na nich wyrządził fakt, że dużo młodsza wojowniczka z Kraju Ognia neutralizowała nawet najsilniejsze trucizny najskuteczniejszej medyczki w Kraju Wiatru.

 — Witamy w naszych skromnych progach. — Z rozmyślań wyrwał go głos kobiety. — Usiądźcie.

Spojrzał na Haruno. Dziewczyna skinęła zachęcająco głową, po czym szybko obeszła biurko, żeby usiąść obok nauczycielki. Nie spodobało mu się to: wyraźnie miała z nim problem, niemniej zamiast wprost powiedzieć o co chodzi, wolała uciec i uniknąć konfrontacji. Coraz bardziej tonęła w jego oczach…

— No dobrze… — zaczęła Senju, czym skutecznie zwróciła na siebie jego uwagę. — Sakura, Sasori, zapewne już znacie się z opowieści o waszych dokonaniach, jednak i tak wolałam was sobie przedstawić osobiście. Sasori, Sakura Haruno jest najlepszą medyczką w Wiosce Liścia, posiadającą rozległą wiedzę na temat ludzkiej anatomii, kontroli czakry, wielu rodzajów trucizn, a także antidotów. Niemniej nie brakuje jej siły fizycznej, więc radziłabym ci z nią nie igrać... — po wypowiedzeniu tych słów posłała mu uśmiech. — Sakura, Sasori Akasuna jest ekspertem Wioski Piasku w tych samych dziedzinach co ty, jednocześnie będąc uważanym za ich najsilniejszego lalkarza. To tyle, podajcie sobie ręce.

Wyciągnął dłoń, Haruno poszła w jego ślady. Chwilę później nastąpiło krótkie uściśnięcie.  

— M-miło cię osobiście poznać, Sasori. — wyartykułowanie tego zdania sprawiło różowowłosej wyraźny trud. — Napijecie się czegoś? Wody? Soku? Herbaty? — zagaiła, przenosząc wzrok na milczącą Chiyo.

Pokręcił przecząco głową ani na sekundę nie spuszczając z niej spojrzenia bursztynowych oczu.

— Przejdźmy od razu do sedna – oznajmiła Senju, ponownie wytrąciła go z letargu. — Zaprosiłam was tutaj w sprawie, którą jest zdrowie, a nawet dalsze życie jednego z naszych wojowników, Maito Gaia. Jak wiecie, odniósł on niemal śmiertelne obrażenia w starciu z Madarą Uchihą… W trakcie używania Formacji Uwolnienia Ośmiu Bram jego ciało uległo spaleniu, zaś po kopnięciu zadanym Madarze kości oraz mięśnie prawej nogi uległy rozerwaniu. Naruto Uzumaki przywrócił mu funkcje życiowe, ja doprowadziłam go do stanu używalności, jednak nogi nie byłam w stanie uratować. Musiałam ją amputować. Właśnie tutaj potrzebujemy waszej pomocy – wiem, że jesteście w stanie stworzyć protezę, dzięki której – jak już powiedziałam – Maito Gai mógłby dalej prowadzić normalne życie, a nawet kontynuować drogę wojownika.

Po wykładzie w biurze zapadła cisza.     

— Co my z tego będziemy mieć? — zapytała po dłuższej chwili milcząca do tej pory Chiyo. — Nie miałam na myśli Suny, tylko siebie i Sasoriego. – Uzupełniła, gdy zauważyła, że Senju otworzyła usta.

— Czego od nas oczekujecie?

Chiyo spojrzała na niego, a on zaczął nieśpiesznie lustrować spojrzeniem biuro w poszukiwaniu karty przetargowej. Skakał wzrokiem po sięgających sufitu regałach, wypełnionych po brzegi księgami i zwojami różnej grubości oraz wielkości, dopóki nie dostrzegł doniczki z płomiennie pomarańczowym kwiatem.

— To lilia złotogłów. — Do jego uszu dotarł głos dotąd milczącej Haruno. — Roślina ozdobna, często wykorzystywana w medycynie i gastronomii. Nie lubi nadmiernego zimna ani gorąca, dlatego najczęściej występuje w umiarkowanym klimacie, przez co poza granicami Kraju Ognia jest towarem deficytowym...

 — Jak na słabeuszkę posiadasz sporą wiedzę — stwierdził dobitnie, poprawiając się na krześle.

Dziewczyna zamilkła. Wtrącenie wybiło ją z rytmu, co odzwierciedlało wymalowane na bladej twarzy zaskoczenie. Jednak nie minęła chwila jak w jej zielonych oczach dostrzegł iskierki pełne zdenerwowania.

— Nie wiem o co ci chodziło, ale mogę cię zapewnić, że wcale nie jestem tak słaba, na jaką wyglądam.   

— Ja mogę cię zapewnić, że się mylisz — odparł, opierając plecy o oparcie krzesła i krzyżując ręce na piersi. — Silne dziewczyny potrafią rozmawiać ze swoimi gośćmi bez unikania kontaktu wzrokowego. Silne dziewczyny potrafią wprost powiedzieć, co im konkretnie nie pasuje w innych. Silne dziewczyny potrafią wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i dostosować się do nich…

— Nadal nie wiem o co ci chodzi — przerwała mu z nutką irytacji w głosie, patrząc na niego ostro.

— Czy nazwa „Las Śmierci” przywołuje u ciebie jakieś wspomnienia? — zapytał, nie kryjąc rozbawienia z reakcji rozmówczyni. — Osobiście pamiętam wszystko, jakby było wczoraj. Zresztą, trudno cię zapomnieć. Nie dość, że odznaczałaś się – i przy okazji, nadal to robisz – jak światło latarni morskiej na zamglonym morzu, to jeszcze byłaś tak irytująco głośna. Ba, mogę się założyć, że dalej jesteś…

Przeanalizowanie jego wywodu zajęło dziewczynie krótką chwilę; pokrywający policzki rumieniec dał mu jasno do zrozumienia, że do Haruno dotarł sens wypowiedzianych przez niego słów.  

— Nie jestem już tamtą dziewczynką — zaczęła ledwo dosłyszalnie. — Rozwijałam umiejętności fizyczne na równi z wiedzą, ale dla ciebie dalej jestem słabeuszką… Jestem nią, tylko dlatego, że do tego momentu unikałam twojego wzroku i wymieniłam z tobą ledwie kilka słów. Już ci mówię dlaczego, Sasori. Bo byłam onieśmielona obecnością kogoś, kto uratował mi życie, a potem stał się bardzo szanowanym wojownikiem. Nawet nie wiesz, jak mocno chciałam cię znowu spotkać, lepiej poznać, podziękować ci za ratunek i za to, że częściowo zmotywowałeś mnie do rozwinięcia potencjału… A ty okazałeś się być zwykłym padalcem!

— Sakura! — Krzyk Senju przeciął powietrze. Dziewczyna spojrzała na nią zaskoczona, niemniej po chwili w jej oczach dostrzegł zrozumienie, które szybko ustąpiło miejsce strachowi.

Obserwował ją, analizując zaistniałą przed kilkoma sekundami sytuację. Nigdy nie przyznałby otwarcie i raczej nigdy tego nie zrobi, ale słowa Haruno wprawiły go w zdumienie, jednak największe wrażenie wywołała deklaracja chęci bliższego poznania jego osoby, w trakcie którego usłyszałby podziękowanie za uratowanie życia oraz za zmotywowanie do rozwinięcia potencjału. Czemu chciała poznać bliżej kogoś, kto pochodził z osady, która pod koniec egzaminu na Chunina dopuściła się zdrady wobec Wioski Liścia? Czemu wciąż czekała na okazję? Czemu po prostu o nim nie zapomniała? Nie potrafił tego zrozumieć.    

— Przepraszam, poniosło mnie, ale taka jest prawda — przyznała Haruno ze skruchą, wbijając wzrok w leżące na biurku dokumenty. — Pewnie bezpowrotnie zaprzepaściłam naszą współpracę…

— Niczego nie zaprzepaściłaś, jednak musisz ponieść konsekwencje — oznajmiła Tsunade. — Chyba się ze mną zgodzisz, Chiyo?

— Myślę, że współpraca nad tym projektem będzie idealną nauczką — odparła staruszka.

— Bzdury — przerwał im. — Od samego początku nie chciałyście ze sobą współpracować, więc czekałyście na pretekst, żeby zrzucić na nas czarną robotę.

— Nie do końca — odparowała Chiyo. — Zawsze możecie zwrócić się do nas o pomoc, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Wywrócił oczami, jednak sekundę później jego usta ozdobił złośliwy uśmiech.

— Czy mogę wreszcie rozpocząć naszą jakże dobrowolną współpracę z Krzykaczką?

Sakura spojrzała na niego spod byka, zapewne w duchu przeklinając decyzję Chiyo i Tsunade.

— Nawet w tym momencie — odparła pozornie spokojnie.

Złośliwy uśmiech znacznie się powiększył.

Współpraca Wioską Liścia w ramach rozejmu zapowiadała się wręcz wyśmienicie.

 


WRESZCIE SKOŃCZYŁAM!!!
Osobiście nie jestem zadowolona, ale może jakimś cudem ten gniotek ci się spodoba, droga Sayu.
No i Wam, drodzy czytelnicy. <3
Idę pisać dalej...
Do napisania w grudniu. ^^

5 komentarzy:

  1. Okej, dostaniesz ten komentarz tylko dlatego, że cię kocham. Mimo, że nadal masz kilumiesięczne zaległości na Haruno!!!!!

    Okej, a więc, powiem tak; ja jestem pod wrażeniem twojego stylu kochana. Poprzednia partówka na ZNS (AoSaku) była króciutka i nie do końca mogliśmy poznać twoje umiejętności. Ta partóweczka wydaje mi się dużo dłuższa, co rzuca nowe, jaśniuteńkie światło na twoją pracę. Ponieważ iż gdyż, twoje opisy miejsc i sytuacji, przemyśleń i rozmyśleń są moim zdaniem niesamowicie dobre. Serio, podczas, gdy ja wolałabym napierdzielać dialogami, ty skupiłaś się na historii - przeszłości i teraźniejszości, co dało mi wspaniałą perspektywę.
    Poza tym, myślę, że sam Sasori (który jest mega trudny do oddania, sama bym się raczej nie podjęła) wyszedł ci dobrze. Mam wrażenie, że dobrze się czułaś pisząc z jego punktu widzenia. Nie jest jakoś zbyt naładowany uczuciami, co daje taką postawę neutralności i wyjebki, imo.
    Poza tym...ja wcale nie jestem zboczona czy coś. Ale świetnie się bawiłam z moimi skojarzeniami, kiedy to Sasori tak myślał o tej krzykaczce XDDDDD
    Skojarzyło mi się to trochę z Karin i Sasuke, bo z tego co pamiętam, to on też ją uratował przed niedźwiedziem chyba, prawda?

    Co do samej relacji SasoSaku, podoba mi się, że dostaliśmy jej małą część. Nic pewnego, raczej etap zainteresowania. Ale fajnie jest przeczytać coś takiego, żeby dopowiedzieć sobie co było później (np. w jakimś gabinecie, po bardzo zaciekłej awanturze o cokolwiek ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    CZEEEEKAM NA TO MOJE KAKASAKU KOCHANA

    OdpowiedzUsuń
  2. Och dziękuje. Widzę, że rozpoczął się okres dobroci dla Sayu, bo moje zamówienia pojawiają się jedno po drugim xd

    Tak, z całą pewnością oddałaś charakterek Sasoriego jeśli chodzi o cięty język. Przyjemnie było zobaczyć jego kreację pozbawioną tej ciemności, która wypełniała go w kanonie, lżejsza wersję. Bo już w Lesie Śmierci mnie zaskoczył. To i jego przywiązanie do Chiyo. Ah, z miłą chęcią zobaczyłabym co by z wyszło z ich dalszej współpracy. Czuję niedosyt, bo tego gnojka zawsze mi mało xD

    Zgadzam się z Eri, że Twoje opisy są miodzio. Umiesz wykorzystywać najprostsze informację i elementy otoczenia w sposób, który zaciekawia czytelnika. Bo czasami tak jest, że ktoś wali opis pomieszczenia na długi akapit i czytelnik tylko myśli "kuźwa, dobra, mam dość słuchania o stokrotkach w wazonie, daj konkrety". U Ciebie całkowicie tego nie ma. Wszystko czyta się z równie dużą przyjemnością.

    Dziękuję Słodziaku za poszerzenie polskich tekstów w moim ukochanym shipie. Buźka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah no nareszcie jestem.
    Studia sprawiają, że skupienie się na tekście i komentarzu jest dużo trudniejsze niż bym chciała ;(

    A ja powiem, że mi się tak średnio podobało. I nie zrozum mnie źle Gin, nie chodzi o to, że coś zrobiłaś źle! Po prostu dałaś nam tutaj długie preludium pełne opisów (które w obecnym stanie mnie męczą, ale to moja wina xD) i zabrakło mi tego SasoSaku, które tak ciekawie rozpoczęłaś pod sam koniec! A ja, literacko-fickzowy obżartuch, nie zaspokoiłam mojego apetytu na tą parkę w Twoim wykonaniu.

    No i ponadto to chciałam Ci mega pogratulować, że udało Ci się pociągnąć tak długi tekst Sasorim, który jest mega trudny w pisaniu (prawie umarłam pisząc sto słów o nim a tu jest ich znacznie więcej!).

    Pozdrawiam mordeczko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tutaj się muszę zgodzić z Kropcią, jeśli chodzi o opisy. Oczywiście, są one wspaniałe i jak zawsze mi się podobają (chciałabym umieć pisać coś takiego), ale nie uważam, żeby opis pomieszczenia i ubioru Sakury był tutaj wybitnie potrzebny. To tylko moja opinia, bo wolałabym po prostu zamiast tego rozwinięcie relacji SasoSaku. Fajnie ją zademonstrowałaś i chciałabym więcej. XD
    Bardzo podobało mi się to, jak rozwinęłaś tutaj Sasoriego i polubiłam też zaczerpnięcie pomysłu pierwszego spotkania Sasoriego i Sakury z pierwszego spotkania Sasuke i Karin. Ale jak przystało na naszego Sasoraka, musiał zabrać nieszczęsnej Sakurze zwój, w przeciwieństwie do Sasuke. ^^
    Całuski ślę. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko boska jestem!! Spóźniona koszmarnie. Ale oto ja!
    A wiec! Drogą Ginny Kurogane!
    W tym komentarzu chciałabym Cię uprzejmie poinformować że ta jednopartoweczka była bardzo przyjemna.
    Niezbyt rozumiałam na początku O co chodzi. Wiesz, Sasori na górze jakaś różowa plama na dole. Hm. Sądziłam że całe ich spotkanie odbędzie się właśnie w tym lesie. A tu nagle fragment z babcia. Właściwie, równie dobrze mogłabyś pociągnąć ten wątek dalej. Miałaś już właściwie nakresloną akcję :D
    Tajemniczy ninja piasku zjawia się znikąd i ratuje kunoichi liścia z opresji! Czy to nie brzmi romantycznie?!
    Nie mniej jednak spotkali się później. Starsi, mogli pozwolić sobie na więcej. ;)))
    Zabrakło mi tutaj trochę aaaaakcji. Była na początku, w retrospekcji. Później trochę zwolniła na rzecz dialogów :)
    Ich przekomarzanie się było slooodkie!

    Pozdrawiam! T.

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!