26.11.2020

Zanim miłość Was zabiła [KakashixTeamMinato] dla Sayuri7

Kakashi znalazł zwój w swoim gabinecie. Co może być w tym dziwnego? Shinobi używają ich od lat do pieczętowania technik. Niemal rzucił go w kąt, kiedy drobny napis na nim przykul jego uwagę. Zwój należał do Minato-sensei. 

 


  I głupio łudził się, że oni, nie rozpoznają jego 
Szeroko otwarte, błyszczące oczy Obito patrzyły na niego z oszołomieniem. Rin wychylała się zza Minato, trochę niepewna, poniekąd zaciekawiona zaś sam Sensei… On uśmiechnął się kącikiem ust. 
 Ze wszystkich osób przywiodło tutaj właśnie Ciebie, Kakashi — odezwał się, mimo odrętwienia swoich podopiecznych bez wahania podając przybyszowi rękę i pomagając mu wstać. — Czy może powinienem zwracać się do Ciebie Rokudaime? 
Kakashi zbyt zachłyśnięty wrażeniami, nie odpowiedział. To spotkanie było tak nieprawdopodobne, że mimo setek godzin spędzonych na wyobrażaniu sobie co by było, gdyby… nie potrafił znaleźć słów odpowiednich do tego, co powinien był powiedzieć.
        Gardło ścisnęło mu się a oczy zaszkliły, patrząc na nich, całych i zdrowych. 
        Patrząc na nich  ż y w y c h. 
 Rokudame?! Co do cholery?! 
        — Obito słownictwo. 
 Jakim cudem Bakashi został Szóstym Hokage?!  
Kakashi znalazł co najmniej dziesięć lepszych pytań, które Obito mógł zadać w tym właśnie momencie. A później uśmiechnął się z rozczuleniem. Nic lepiej nie definiowało chłopaka od reakcji, którą wysunął. Za żadną nie tęsknił tak bardzo, jak za tym, by znów zderzyć się z ogniem intensywności który generowało jego roziskrzone spojrzenie i palcem, wystawiony przed siebie z pretensją i wyzwaniem. 
 Kakashi? To naprawdę Ty?  Rin zadarła głowę, patrząc na niego, dorosłego mężczyznę z niedowierzaniem. Kilka godzin temu widziała go jeszcze jako młodego chłopaka  chwile przed tym, gdy życzyła mu powodzenia przed wyruszeniem na samotną misję. Nagle zaśmiała się melodyjnie.  Czy to ta sama maska?
        Dźwięk ten poruszył Kakashim, bezlitośnie sunąc wzdłuż po wszystkich strunach jego duszy. Czuł się głupio, stojąc, milcząc, patrząc na nich i niemal płacząc. Ich spojrzenia, tak niewinne i czyste, choć przecież powinny powitać go żalem i złością ciążyły mu. Oni nie wiedzieli.
        Nie mieli pojęcia, że za jakiś czas Kakashi zabije ich wszystkich.
        Z pomocą przyszedł mu Minato.
      Wiele przeszedłeś.  Dłoń położona nagle na jego ramieniu zdawała się mówić, że Sensei rozumie. Palce ściskały się na barku. 
        Miło Was widzieć  wydusił w końcu, co zabrzmiało zbyt formalnie jak na długo wyczekiwanie powitanie. Kilka łez wzruszenia spłynęło po jego policzkach, na końcu  drogi wsiąkając w materiał kryjący twarz. Zażenowany, że nie jest w stanie kontrolować swoich słów ani czynów odwrócił głowę. 
Odpowiedział mu cichy chichot. Rin skryła usta dłonią. Pozbawiony widoku jej uśmiechu, zatopił się w ciemnych oczach, tak przyjaznych i życzliwych, teraz rozbawionych jego skrępowaniem. 
- Nie przypominam sobie, żeby nasz Kakashi był tak wrażliwy - wyznała, podchodząc o kilka kroków do przodu. Jeśli z początku była niepewna, tak teraz, widząc swobodny stosunek swojego mistrza do przybysza, odważyła się pokonać dzielący ich dystans. - Trochę urosłeś, Kakashi-kun. 
To, jak początkowo wstrząśnięty był ich widokiem umknęło niezbyt czujnym oczom geninów; oni teraz uśmiechali się szeroko, nie mogąc nasycić wzroku o wiele starszą wersją swojego przyjaciela z drużyny. Taki rosły, umięśniony i męski, w niczym nie przypominał chłopca którego znali. Minato jednak zdawał się pojmować to, co dla dzieci było wnioskiem zbyt drastycznym i trudnym - zbyt dorosłym. 
W obliczu Kakashiego, niegdyś bezwzględnym i kalkulującym dziś odbijała się tragedia, której nie zdołały przysłonić nawet grube warstwy łez ani pokłady uzasadnionego zaskoczenia.
Zniknęła aura obojętności, uleciała niedostępność; dorosły Kakashi w ogóle nie emanował tym dystansem, który cechował jego młodszą wersję. Minato dobrze wiedział, jakie zasady wyznawał jego uczeń. Niewiele czynników skłonić go mogło do zmiany frontu. 
Hatake wyciągnął ręce w odpowiedzi na gest Rin, która niepewnie, jako pierwsza zaproponowała to nieformalne, przyjacielskie przywitanie. Pochylił się i objął ją delikatnie, jakby miała rozsypać się w jego rękach a gdy poczuł już jej ciepło i przestał martwić się, że to wszystko to tylko wyjątkowo podły sen... padł na kolana przed jej postacią, przytulając ją mocniej i mocniej. 
Dziewczynie aż zabrakło tchu co wcale nie powstrzymało jej przed cichym roześmianiem się. 
  Kakashi, dusisz mnie. 
 Przepraszam Rin. Ja tak strasznie Cię przepraszam — wyszeptał, kryjąc twarz w jej drobnym ramieniu. 
Zdrętwiała, nim położyła dłoń na jego szarych włosach. 
- Wcale nie przeszkadza mi to aż tak bardzo. 
Kakashi bez dalszych słów po prostu podniósł głowę. Żal na jego twarzy odebrał jej dech. 
Wesołość powoli zanikała z dziewczęcych rysów; uśmiechnięte wargi ustępowały miejsca wyrazowi nagłego przygnębienia. Kakashi czuł gorycz w gardle, gdy tak niecnie gasił jej radość, kradnąc ją na własność.
Rin zawsze była inteligentną kunoichi. Mądrzejsza i zaradniejsza od ich dwójki za sprawą krótkiego spojrzenia pojęła realny sens jego słów. Jej ręka zamarła w połowie ruchu, postawa zesztywniała.
Zbyt dojrzała jak na swój wiek, teraz, zatrzęsła się z zimna. Zarówno Kakashi jak i Minato znali już to uczucie dojmującego strachu. Strachu przed bólem i ciemnością, odrętwieniem obejmującym wszystkie człony, nicością i niewiedzą. Nikt nie miał Rin za złe gwałtownej reakcji. Nigdy nie jest się dostatecznie dorosłym, by bez lęku zderzyć się ze świadomością własnej śmierci.
       Obito stojąc w pewnym oddaleniu od ich trójki, nie zdawał sobie sprawy z poruszanych tematów. Gniewnie mrużył oczy. 
O. Proszę. Ledwo pozbywam się jednego Kakashiego, a tu nagle z nieba spada następny. O wiele przystojniejszy i wyższy! - złorzeczył w myślach. Był skonsternowany tym spotkaniem które w ogóle nie powinno mieć miejsca, to jasne, ale z drugiej strony czuł też nutkę zazdrości. Skoro Kakashi stał się w przyszłości Hokage, to kim był w takim razie on? Jego sekretarką? Słabeuszem, niegodnym miana przywódcy? O nie! Musiał się tego dowiedzieć! 
- Hej, Bakashi! - zawołał, podchodząc do nich szybkim krokiem. Na widok zwróconej głowy przyjaciela uśmiechnął się triumfalnie - O co tutaj chodzi?! Co ty tutaj robisz? I czemu jesteś tak przybity, he? 
- Nie sądziłem, że znów zobaczę Was wszystkich - wyznał bezceremonialnie, ocierając łzy. Rin wysunęła się z jego objęć, a wtedy Kakashi zerknął na nią histerycznie, by po chwili opuścić wzrok na własne dłonie, panicznie odwracając je na jedną i drugą stronę. Uznawszy, że wszystko jest w porządku wstał.
A wtedy przywitał go obraz dwóch zdziwionych i jednej zmartwionej twarzy.
- To tylko.. taki nawyk - wyjaśnił  
  - Jak właściwie się tu znalazłeś? - zapytała dziewczyna, celowo bądź też nie zmieniając temat.  
Kakashi podniósł wysłużony, podarty zwój który wciąż trzymał w dłoni. Długi pergamin rozwinął się, prezentując serię pieczęci i szyfrowanych napisów. 
- Za sprawą tego. To zapewne Twoje, sensei. 
- Tak. Moja nieudana technika przestrzenna, jak widać, zadziałała z bardzo nieoczekiwanym skutkiem. 
- Miałeś zamiar przenieść się w przeszłość, Minato-sensei? - Mina Obito wyrażała nieograniczone uwielbienie, gdy tak, z rosnącym podziwem przyglądał się obliczu swojego wszechpotężnego, nie znającego granic czasu i przestrzeni nauczyciela - Naucz mnie tego, proszę! 
Odpowiedział mu krótki śmiech. 
- Moim zamierzeniem było teleportowanie się na bardzo duże odległości. Mówiąc odległości, mam na myśli kilometry, a nie dziesięciolecia. - wyjaśnił cierpliwie. Usta młodego Uchihy stopniowo wykrzywiały się w podkówkę - Ile masz teraz lat, Kakashi? 
- Czterdzieści dwa. 
Głośne wciągnięcie powietrza przez Rin zasygnalizowało jej zaskoczenie. Jak każda młoda osoba wszystkich, powyżej trzydziestki kojarzyła raczej z postacią wysłużonego życiem starca. Kakashi w niczym, poza siwymi włosami które miał od zawsze, nie przypominał szanownego jegomościa. 
- Jak miewa się Twoja Konoha? 
- Dobrze. Na świecie wreszcie zapanował pokój - To, co powiedział w jakiś sposób uspokoiło Minato. Jego ramiona rozluźniły się, wydech opuścił płuca - Wszyscy poświęciliśmy bardzo wiele by do niego doprowadzić.
        - A nowe pokolenie shinobi…? 
  - Silniejsze niż my kiedykolwiek. 
        - Jesteś już w takim wieku, że na pewno wychowałeś swoją drużynę ninja - zauważył Namikadze, uśmiechając się szeroko. To, co powiedział później zabarwione było rozbawieniem - Czy teraz rozumiesz już krzyż, który dźwigam? 
     - Tak. - zaśmiał się - Moja trójka dziś to już dorośli ludzie. Ale gdy byli młodsi, bardzo przypominali mi nas za genina. Z czasem nabyli niemożliwe do pojęcia umiejętności. Szczególnie jeden z nich, uciążliwy i głośny, zawsze ratował nas wszystkich.
      - A ja?! - wtrącił impulsywnie Obito. On jeden w nosie miał przyszłość, kiedy nie miał w niej białego płaszcza na plecach - Czy zostanę Hokage?! 
        - Po drodzę wiele rzeczy ulegnie zmianie. Także w Tobie. 
- Nie zostałem Hokage? - powtórzył, nie potrafiąc ukryć zawodu w swoim tonie
- Za sprawą… pewnego wydarzenia przestało Ci na tym zależeć. 
  - Jakiego wydarzenia?! - dopytywał. Kakashi nie był zdziwiony jego nadgorliwością; kto na jego miejscu nie zadawałby pytań? Odetchnął głośno i przeczesał ręką włosy, spoglądając na chłopca z ukosa. 
Jakże miał mu powiedzieć, że to on sam, we własnej osobie, będzie tym, który za jakiś czas podle wyrwie życie z ciała Rin. Własnoręcznie pozbawi istnienia kobietę, którą miał przecież chronić ponad własne dobro. 
Zdanie nie ubrane jeszcze w słowa zamarło na jego ustach gdy zwój który przeniósł go w to miejsce, zamigotał. Cała postać Kakashiego rozjaśniła się, sugerując rychły czas pożegnania. 
  - Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie, Obito. To, co powiem będzie miało przełożenie na cały świat shinobi, rozumiesz? 
Odpowiedziała mu cisza i skupione spojrzenia. Minato zmarszczył brwii. 
       - Pragnę, by moja pokuta nareszcie się skończyła - Kakashi przymknął oczy tylko na moment  - Gdy, pewnego dnia, staniesz przed dylematem uratowania mojego albo swojego życia... Wybierz swoje. 
Był tego pewny, jak nigdy wcześniej niczego w swoim życiu. 
To, czego wymagał, było trudne do pojęcia przez zwykłego dwunastolatka. Jak mogli, mając po kilkanaście lat, zrozumieć pojęcie prawdziwego poświęcenia a przy tym bólu utraty. Zerwania rzetelnego przywiązania, miłości do towarzysza. Jak mógł oczekiwać od dziecka by w momencie, którego nie będzie się spodziewał, tym razem podjął odpowiednią decyzję. 
Na jego poszarzałą, ściągniętą twarz powoli wkradł się lekki uśmiech ocieplając jego oblicze a przy tym gorzkie i trudne słowa pożegnania.
       - Ty ochronisz Rin, Obito. Tobie się to uda. - dodał. Ściśnięte gardło nie pozwalało na zbyt wiele intonacji; a jednak Kakashi już dawno przestał zgrywać twardziela. Nie bał się łez, podobnie, jak nie obawiał się już wojny. - Wszystko, całe zło, sprowadza się do tego, jednego momentu. Żyj Obito. Żyj i nie pozwól, by uczyniono jej krzywdę. Nie odstępuj jej na krok, rozumiesz? I pamiętaj. Nigdy, ale to nigdy nie wątp w Konohę. Przyszłość, mimo końca wojny, nie będzie usłana pokojem. Musisz się z tym liczyć. 
- Ale Kakashi..
- Już raz złożyłeś wszystko w moje ręce. - przerwał mu, łapiąc za oba ramiona chłopca i ściskając je mocno - Przyrzeknij, że nie popełnisz ponownie tego błędu. 
Skonsternowany brunet skinął powoli głową. Zacisnął pięści i wyprostował plecy; był gotów do wypełnienia zadania. Ciemne oczy Rin patrzyły na nich zlęknione. Wciąż nie pojmowała tylu rzeczy…
Minato, stojący tuż obok położył rękę na jej włosach, roztrzepując je. 
- Nic się nie martw. - odrzekł z uśmiechem -  Wszystko będzie dobrze. 
- Ale on, nasz Kakashi, jest taki skrzywdzony. Nie sposób na to patrzeć. 
- Świat shinobi nikomu nie okazał jeszcze łaski, Rin. Kakashi jest tu, bo tak właśnie miało się zdarzyć. - Spojrzał na zwój który wciąż trzymał w dłoni. Papier jaśniał coraz intensywniej  - Hej, Kakashi. - zawołał nagle - Czy na koniec zdradzisz nam, jak ma na imię ten twój ulubiony uczeń? 
Kakashi uśmiechnął się patrząc najpierw na Minato, a później, zaledwie ukradkiem na Obito którego mina, w dalszym ciagu wyglądała na zmobilizowaną i tak poważną, że aż było to do niego niepodobne.
- Nazywa się Naruto. 
- Naruto? Całkiem ładne imię - przyznał z zadumą
Hatake uśmiechnął się nostalgicznie. Jego sylwetka powoli blakła, niknąc w powietrzu.
- Tak. Całkiem ładne. 




Proszę, kochana Sayu. 
Mój styl nie pozostawia wiele miejsca na napięcie ani zbytnie rozczulanie się nad tekstem. Robię na to za małe przerwy między słowami! Nie mniej liczę na to, że Ci się spodoba. Po prostu ♥ 

DLA SAYURI7.

10 komentarzy:

  1. Temira, jak ja Cię nienawidzę po tym tekście. Oczy mam zalane łzami i ledwo trzymam się w sobie! To spotkanie było piękne i tak smutne, dramatyczne. Sama ciągle mówisz, że niby nie umiesz takich rzeczy pisać a ja dałam się na to nabrać i liczyłam na komedie pełną śmiechu i radości!

    Czuję się oszukana i oszołomiona. Biedny Kakashi... Idę się wypłakać. * odchodzi oburzona *

    Ps. A tak wgl to DOSKONAŁA ROBOTA. Czekam na więcej takich. Tylko nie za dużo. Moje serce może tego nie wytrzymać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko. Mój rozum na prawdę nie wie, jak mogłabym uczynić z tego śmieszek chiszek! To na prawdę ponad moje możliwości oraz wyobrażenia.
      To, co nasuwało mi się na myśl to tylko tragiczne spotkanie. Jedne z tych wyczekiwanych ale niemożliwych do spełnienia.

      Nie umiem i już! W ogóle nie czuję takich klimatów. Słowa są cieżkie jak kamienie, uwierz!

      Bardzo dziękuje w takim razie za DOSKONAŁY KOMENTARZ! ♥♥

      Usuń
  2. Och, dziękuję dziękuję ^^

    Takiego czegoś własnie pragnęłam, żeby Kakashi już jako doświadczony przez życie mężczyzna spotkał swoją dawną drużynę - nauczyciela i dwóch, wciąż niewinnych, przyjaciół z dawnych lat. Najbardziej chyba wzruszyła mnie jego prośba, żeby Obito, kiedy będzie miał wybór, ratował siebie, a nie jego młode ja. Mając wszystkie lata za sobą, uznał że jego życie nie jest warte takiej ceny, że woli ocalić przyjaciela od ciemności, która nim zawładnie. Myślę jednak, że nawet to nic nie zmieni. Bo Obito z tamtych lat był zbyt dobroduszny i za bardzo cenił przyjaciół. Mimo przyjęcia do wiadomości słów Kakashiego i swojej postawy "gotowej do niewypełniania zadania". Może, jeśli wziąć pod uwagę bezpieczeństwo Rin, to rozważałby taką opcję przez sekundę, ale imo nie dłużej. I chyba to poruszyło mną najbardziej, ukryte fatum, którego może nawet nie miałaś zamiaru zawrzeć w tym tekście, że ich los, nawet po takim spotkaniu, wątpię żeby się zmienił.

    Początkowo wyobrażałam sobie, że Kakaś będzie robił dobrą mnie do złej gry i nie zdradzi im wiele szczegółów, ale przedstawiając jego zachowanie w ten sposób pokazałaś go tak zniszczonego przez wszystkie błędy przeszłości... Jakby tylko je zagłuszał, nigdy ich nie przepracował, a teraz ten cały żal po prostu wylał się z niego. No cudo! To w jaki sposób objął Rin. W panicznym, ochronnym odruchu.
    Minato jako mężczyzna dumny ze swojego ucznia mnie ujął. Kiedy widział jak wiele przeszedł i wyłapywał te urwane słowa, niepewne spojrzenia Kakashiego. Jakby swoją postawą Czwarty chciał powiedzieć, wiem o co chodzi, spokojnie, to nie twoja wina, shinobi są gotowi na śmierć.
    Rin, słodka i urocza. To chyba zawsze w niej lubiłam, ze mimo swojego zauroczenia kakashim nie była jak Ino czy Sakura z czasów Akademii, że zawsze była wyciszona, nieco wycofana, dając mu przestrzeń, której taka osoba jak on potrzebowała. Tutaj, przy ponownym spotkaniu, tez jest taka. Może nawet bardziej zdystansowana, bo wie, ze ten Kakashi nie jest jej Kakshim.
    Obito. Wiedziała, po prostu wiedziała, że kiedy zobaczy szaty Kakasheigo to będzie w niemałym szoku xD I te myśli, że to kim on został? Jego sekretarką?! Och, kocham tego chłopca xD

    Dziękuję bardzo, ze stworzyłaś dla mnie takie cudeńko.
    Ave, Temira!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przychylność Bogini Sayuri7 dodaje mi odwagi i radości w tych ciężkich czasach!

      Doszłam do wniosku, że faktycznie gdyby Obito nie zginął w takim czasie cała historia Naruto nie miałaby prawa bytu. Nie byłoby ani śmierci Rin, ani późniejszego wyprowadzania Kyuubiego na spacer po budynkach Konohy - nie byłoby Akatsuki (prawdopodobnie, w sumie Zetsu mógł coś tam namieszać tak czy siak) Wiele rzeczy uległoby zmianie.
      Być może na gorsze.
      Być może nie na długo. Obito mógł zginąć przecież także w masakrze klanu.
      Nie mniej dzięki, że dałaś mi możliwość przeanalizowania "Co by było gdyby". Przyjrzenia się drugiej stronie medalu. ♥

      Co do Minato - pragnę go takim widzieć! Mądry facet, młody a w dodatku tak potężny. Jak dla mnie to przykład idealnego mentora i przyjaciela.
      A z Kakashiego bardzo starałam się nie zrobić ciapy i dupy. Po prostu xD

      Dzięęęęękuje ziomuś za to zamówienie! I, chyba, w ogóle pierwsze tutaj zaklepane przy pomocy arta!

      Usuń
  3. * próbuje się opanować, bo właśnie ma ćwiczenia online, nie chciałaby, żeby ktoś usłyszał jej szloch *
    TO BYŁO PIĘKNE.
    Mogę nawet jakoś przeżyć obecność Rin (której nie lubię, bo właśnie ta słodkość, uroczość i wycofanie tak bardzo mnie drażni. O wiele bardziej wolę postacie silne, głośne). Gdzieś z tyłu głowy miałam wyobrażenie, że Kakashi w tej partówce ma żonę o imieniu Sakura, więc Rin, hehe, przegrywie XD
    Oczywiście fantastycznie poradziłaś sobie z tym zamówieniem. Już sam tytuł wprawił mnie w taką atmosferę smutku i bólu.
    W twojej partówce kumulacją tego bólu i smutku była prośba Kakashiego, żeby Obito go nie wybierał, żeby ratował siebie. Rzeczywiście, tak jak napisała Sayu, Obito mógł to przez chwilę rozważyć. Przez chwilę - taki błysk, wiesz. Ale nie sądzę, żeby odpuścił. Obito - podobnie jak Naruto - zbyt bardzo kochał swoich przyjaciół. Więc historia zatoczy koło.
    I wspaniale ujęłaś tutaj postać Kakashiego, który mimo upływu lat, nadal sobie nie wybaczył. Te demony przeszłości nadal w nim są.
    Ugh, smutek i depresja.
    A ja głupia myślałam, że to będzie komedia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak można nie lubić Rin! Przecież to taka mała kruszynka, dobra iskierka. NO JAK MOŻNA.
      Po za tym... ehkym... Shisui też nie był za głośny. xd

      Fantastycznie Ci dziękuje za przeczytanie tego gniota! Na prawdę nie czuję się w takich klimatach, co powtarzam ciągle i będę powtarzała już zawsze. Absolutnie nie u mnie głębokie dialogi. Mózg mi się poci, gdy mam wykrzesać coś mądrego.
      Nie to, co Sayu. Ona wali to ot tak, z palca :P

      Nieco obawiam się otwarcia kolejki. No ale, niech się dzieje!!

      Usuń
    2. ALE ALE, MÓJ MĄŻ BYŁ SILNY HELoł
      ..
      Za to, że mi tu porównałaś Rin i mojego męża, zamówienie poleci do Ciebie, czekaj no ty, kapiszonie jeden

      Usuń
  4. Obiecałam komentarz, więc piszę. :D
    Czy tylko ja po samym tytule wiedziałam, co się święci? Bo, w sumie, o Kakashim można pisać na dwa sposoby - w komedii albo w dramacie. Ty poszłaś w dramat i chwała ci za to, gdyż tego nigdy nie mam dość.xD Dobra! Przechodzę już do sedna... Również zalałam się łzami, mimo to nie żałuję przeczytania tego cuda. Kurczę, planowałam napisać super-hiper-duper komentarz, ale teraz mam w głowie kompletną pustkę. Bohaterowie są bardzo kanoniczni oraz ich zachowanie mnie przekonało, a rozmowa Kakashiego i Obito złamała serduszko. Bo - tak jak moje poprzedniczki - uważam, że młody Uchiha zbyt mocno cenił przyjaciół i to go zgubiło. I nieważne ile razy Kakashi by prosił, młody Obito uratowałby młodego Hatake, a jak to się skończyło - wszyscy wiemy. :( Końcówka była, z kolei, przeurocza. Wiem, że w kanonie to książki Jirayi zainspirowała Minato i Kushinę do nazwania syna "Naruto", ale po tym zamówieniu będę sobie wmawiać, że zrobił to Kaszalot, który przez przypadek cofnął się w czasie.xDDD Również czekam na więcej tekstów spod twoich rączek. Nieważne, czy komedie czy dramaty - z wielką chęcią przeczytam wszystko. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam to z jedną wielką gulą w gardle. Strasznie chwyciło za serce. Temira, jesteś mistrzem w przekazywaniu emocji! Biedny Kakashi, Rin, Minato, no i Obito :( Szkoda ich wszystkich. Może w ich czasach wszystko potoczy się inaczej :( Może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć robaczku! Miło Cię znów czytać! ;)
      Mogę tylko powiedzieć, że bardzo cieeeeszę się, że moja interpretacja przypadła Ci do gustu. ♥♥♥

      Usuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!