18.04.2021

Pech, niezdarność i żart wszechświata [KakaSaku] dla Persefony

Przy samym barze było zdecydowanie więcej osób niż by się spodziewała. Docierając do wiecznie uśmiechniętej barmanki miała wrażenie, że lepi się od cudzego potu i oparów alkoholu, a jej tyłek został wymacany o jeden raz za dużo.

 

— No i na co ci to było? — Spoglądająca na nią z lustra Sakura wydawała się nieporuszona problemami oryginału. Była przyzwyczajona do jęczenia przed każdym wyjściem do ludzi, zwłaszcza tych z uczelni. Stało się to z resztą ich małym rytuałem, w niewielkim stopniu motywującym do wyrwania się z domu i pozostawienia przytulnego łóżka oraz niekończącej się listy niezrobionych projektów.

Do samorządu dostała się przez Ino, która zaciągnęła ją na zapisy wygrażając zaostrzonym paznokciem o nienagannie położonej hybrydzie i przestrzegając, że jeżeli zostawi ją samą, to w czasie każdej sesji ich mieszkanie nie zazna ani jednej cichej nocy. W efekcie, blondynka jeszcze przed końcem rekrutacji osiągnęła swój cel, czyli randkę ze starszym o trzy lata studentem weterynarii, który znudził jej się po kilku spotkaniach. Natomiast Haruno wpakowała się w niekończący się ciąg wyjść na piwo, otrzęsin, juwenaliów i innych bezsensownych spotkań.

Dzisiaj, tak jak przez większość czasu, szli do znajdującej się w pobliżu kampusu koreańskiej knajpy Yakiniku Q, gdzie będą udawać, że omawiają organizację najbliższych targów pracy, a tak na prawdę sprzeniewierzają pieniądze na kilka dzbanów piwa i jedzenie.

— Bez sensu… — burknęła sprawdzając zawartość torebki. Mimo że od uczelni dzieliło ją pięć minut, każde towarzyskie wyjście przyprawiało ją o egzystencjalny ból dupy, który mogła pokonać jedynie wizja ścigającej ją blondwłosej furii, w postaci jej najlepszej przyjaciółki.

— Ugh! To tylko kilka godzin. Dasz radę — szepnęła do lustra i wyszła zatrzaskując drzwi.

* * *

— Spóźniłaś się czoło! — ryk Ino przedarł się nawet przez nagłośnienie sali i powitał ją, gdy próbowała przedrzeć się przez siedzących już przy stole znajomych do pozostawionego dla siebie miejsca.

— Dalej się nie dało chrumczaku? — odwarknęła padając na krzesło.

— Za daleko, za daleko — przedrzeźniła ją marszcząc nos. — Ale za to jakie widoki! — Szarpnęła ją za ramię i zapiszczała do ucha wskazując drugi koniec stołu. — Uchiha! I to wszyscy!

Sakura spojrzała od niechcenia we wskazanym kierunku, gdzie siedzieli studenci neuroifny. Sasuke jak zwykle ignorował paplaninę Naruto, o tym jak to sponsoring producenta ramenu instant byłby najlepszym kontraktem w historii samorządu, a Shisui starał się wybłagać u Itachiego dodatkowe fundusze na maszynę do popcornu, którą usilnie chciał zakupić do pokoju samorządu, jako kluczowy punkt w pozyskiwaniu nowych członków.

— Coś mnie ominęło? — zagadnęła, próbując powiesić torebkę na zaokrąglonym oparciu krzesła.

— Hnn… — Mruknięcie za jej plecami, mogło oznaczać jednocześnie zakończenie narady jak i klasyczny jej brak. Ramię torby usilnie zjeżdżało z polerowanej powierzchni, nie zważając na fantazyjne kąty, pod którymi starała się je umieścić i zablokować proces spadku wykorzystując przeciwwagę niewyjętych z niej książek. Sfrustrowana rzuciła ją w końcu na podłogę i odwróciła się do blondynki, która była zajęta skrywaniem się za butelką piwa oraz dzbankiem sosu barbecue i robieniem zdjęć kuzynostwu U.

— Ino — warknęła sfrustrowana. — Naprawdę nie obchodzą mnie twoje romanse. Kazałaś mi tu przyjść, a nawet nie zamówiłaś piwa, za które i tak nie płacisz. — Wstała, wściekle szorując krzesłem, chociaż w otaczającym zgiełku nikt tego nie usłyszał. W zasadzie była wdzięczna, że mogła oderwać się od stołu, zanim zostanie zmuszona do wysłuchiwania najnowszych ploteczek o uczelnianych dramach.

Przy samym barze było zdecydowanie więcej osób niż by się spodziewała. Środowe popołudnie nawet wśród studentów rzadko stanowiło moment wyjścia na piwo, nie wspominając już o pozostałych mieszkańcach Konohy. Docierając do wiecznie uśmiechniętej barmanki miała wrażenie, że lepi się od cudzego potu i oparów alkoholu, a jej tyłek został wymacany o jeden raz za dużo.

Pierwszy raz od dawna miała okazję, by samej wybrać coś do picia. Najlepiej babskie, owocowe piwo o uroczym kolorze zamiast ohydnego pilsa z sokiem malinowym, którego najczęściej dostawała od Ino. Skonsternowana rozejrzała się po niewielkiej lodówce, przyglądając się tęczowej wystawce.

— Co dla ciebie kochana? — dziewczyna zwróciła się do niej, stawiając dwa duże kufle z jeszcze buzującą pianą, tuż przed oczekującym na nie mężczyzną. Wyrwana z chwilowego zamyślenia Sakura spojrzała nieprzytomnie i uśmiechając się przepraszająco zamówiła gruszkowy cydr. Sięgając po portfel poczuła zimny pot na plecach, orientując się, że został w torebce.

— Ugh. Ja… przepraszam. Zostawiłam torebkę. Zaraz wrócę! — Miała ochote rzucić sie za siebie i zniknąć w obłoku dymu niczym postać ze starej kreskówki, ale usłyszała jak stojący za nią mężczyzna, który sekundy wcześniej czekał na pełne lagera szklanice odzywa się, wybawiając ją z opresji.

— Spoko Konan. Ona jest z nami. Po prostu dopisz do rachunku.

Kobieta obrzuciłą go pełnym politowania spojrzeniem. — Dobrze wiesz, że nie mogę. Macie bana od Nagato, po ostatnim razie.

— Ah, no tak — zmrużył oczy, speszony drapiąc się po głowie. — W takim razie ja zapłacę.

— Nie! Naprawdę nie trzeba… — panicznie machając rękami wzbraniała się przed pomocą. — Tylko pójdę po…

— Spokojnie. Przecież to żaden problem — oznajmił, rzucając jej firmowy uśmiech numer dwanaście, który zapewne we własnej głowie określiłby mianem poskramiacza studenckich niewiast.

Widząc rząd wzorcowo białych zębów, dwa długie wgłębienia w niezwykle jędrnej i napiętej skórze twarzy pogłębiające szczerość uśmiechu, zdecydowanie nie nadające się na otrzymanie miana zmarszczek oraz otaczającą go aurę pewności siebie i uprzejmości, zachłysnęła się jak nastolatka na widok ucieleśnienia ideału filmowej, licealnej dramy. Mężczyzna, a właściwie chłopak, bo mimo szarości włosów, nieco stłumionej przez słabe oświetlenie baru, wydawał się niewiele starszy od niej, zdawał się być nawet zainteresowany jej osobą.

Poczuła jak niepewność siebie uderza w nią ze zdwojoną siłą, przypominając o wszystkich mankamentach własnej urody i każdej niedoskonałości jej dzisiejszego ubioru, które od liceum była w stanie wymienić wyrwana z najgłębszego snu w kolejności alfabetycznej lub istotności. Speszona przycisnęła ręce do ciała krzyżując je nieporadnie i niczym wyrwana z taniego romansu bohaterka, poprawiła włosy zakładając jedno pasmo za ucho. Uciekając wzrokiem zarówno od chłopaka jak i barmanki, wzięła otwartą butelkę z cydrem i podążyła za nieznajomym w stronę stołu samorządu.

— Jesteś u nas od niedawna, prawda? Kojarzę cię z dni otwartych w gmachu głównym — zagadnął, na co jedynie wymruczała potwierdzenie. Dłonie coraz bardziej się jej pociły i miała nieodparte wrażenie, że upuści szkło, które rozpryśnie się po całym pomieszczeniu, a alkohol ubrudzi jej ukochane tenisówki.

— Wiesz… Dzięki za pomoc. Zaraz oddam ci pieniądze…

— Daj spokój. Już mówiłem, to nic takiego.

— Ah. No tak. No to… pójdę już. Ino na mnie czeka. — Wskazała butelką w stronę miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała blondynka, a które teraz było puste. Skonsternowana rozejrzała się dookoła i dostrzegła ją, kierującą się w stronę wyjścia, kurczowo trzymając się ramienia Kiby i śmiejąc się nieco zbyt ochoczo najpewniej z kolejnego przesuszonego żartu w wykonaniu chłopaka.

— Jesteś pewna? Wygląda raczej na zajętą. — Kolejny rozbrajający uśmiech w połączeniu ze złością na współlokatorkę przykrył na chwilę niepewność. Zanim zdążyła się zastanowić, dotarła do poprzedniego miejsca, zgarnęła torebkę i zawróciła na drugi koniec stołu, gdzie siedział już tajemniczy wybawiciel.

Dosiadając się, czuła jak cała odwaga ją opuszcza, a skroplona na szyjce butelki woda spada jej na zdrętwiałe od zaciskania palce. Siedzące w tej części stolika osoby wydawały się jej nieco starsze od reszty towarzystwa, a ich twarze pozostawały dla Sakury zagadką. Myślała, że kojarzy już wszystkich z uczelnianego samorządu ale z drugiej strony podejrzewała, że są to legendarni członkowie, którzy pojawiają się na przypadkowych zebraniach, jednocześnie zbierając laury przynależności do organizacji studenckiej o wysokiej randze. 

— Cześć! My się chyba jeszcze nie znamy. Jestem Sakura — oświadczyła pociągając łyk napoju. 

— Miło cię poznać. — Siedząca obok brodatego mężczyzny miętoszącego w ustach niezapalonego papierosa kobieta posłała jej przyjazny uśmiech. — Skąd ją wynalazłeś?

— Ah no wiesz jak to jest. Była damą w opałach, a  ja nie mogłem jej w nich pozostawić.

Brodacz parsknął śmiechem, jego sąsiadka przewróciła oczami, a mężczyzna mrugnął do Sakury zawadiacko przez co zaśmiała się, nerwowo i zdecydowanie zbyt głośno, co tylko podniosło i tak monstrualny poziom stresu zwiększając przy tym ścisk żołądka. Spanikowana, pomijając wszelkie formy ostrożności rozejrzała się po obecnych przy stoliku, ale na szczęście nie wywołując przy tym żadnych skrajnych i niepokojących reakcji. Za to na chwilę przepadła w nie do końca jasnym ale za to znacznie podnoszącym temperaturę jej policzków spojrzeniu bezimiennego wybawiciela.

— I to jest właśnie duch młodości, o którym ciągle mówię! Tym razem się nie wyprzesz Kakashi. — Z tłumu wyłonił się brunet w soczyście zielonym, markowym dresie, który do złudzenia przypominał jej Lee, przewodniczącego Komisji Sportu. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie jego nieudolnych zalotów i ukradkiem obserwowała nowego przybysza, który dosiadając się po drugiej stronie szarowłosego, poklepał go gwałtownie między łopatkami, uzyskując w odpowiedzi ciche westchnienie pełne irytacji.

— No to co tam dzisiaj nasza młodzież wymyśliła? — Zupełnie nieskrępowany dosadnością reakcji dosiadł się i pociągnął łyk piwa z bezpańskiego do tej pory kufla.

— Nie wiele. Na razie debatują bez sensu jak zwykle. Chyba na kogoś czekają.

Sakura rozejrzała się zaniepokojona słysząc te słowa. Nagle przypomniało jej się, że przed zebraniem miała podejść do chłopaków i przedstawić im pomysły na motyw balu połowinkowego, co miało być jednym z ważniejszych tematów dnia. Spóźniona i zaaferowana sytuacją przy barze zupełnie o tym zapomniała. Teraz ze zgrozą obserwowała jak Naruto wstaje i rozgląda się po sali najpewniej w poszukiwaniu jej zapominalskiego dupska.

            — Prosze nie… — jęknęła zrozpaczona nawet nie zauważając rozbawienia siedzących wokół niej osób z Kakashim na czele. Skuliła się się w sobie, mając jedynie nadzieję, że Uzumaki odpuści sobie chociaż ten jeden raz i zajmie się tym czym jako przewodniczący powinien. Widząc jednak jak jego spojrzenie dosięga jej różowych włosów, a twarz wykrzywia najszerszy uśmiech na świecie, już wiedziała, że jest zgubiona.

— Sakura! — Jego krzyk był jak zwykle najdonośniejszy i zwracał uwagę całej sali, a nieco rozchwiany krok i pijacki błysk oka dodawał mu tylko żenady. Przeciskając się przez tłum wyglądał jak kukiełka, której ktoś źle zwymiarował sznurki, a do tego przypiął do nieodpowiednich kończyn.

Chcąc zawczasu uniknąć jeszcze większej porcji wstydu, ociężale odepchnęła się od stołu i wstała, słysząc jak ilość decybeli skierowanych w jej stronie zwiększa się coraz szybciej i czując jak pary oczu skierowane w ich stronę mnożą się w zastraszającym tempie. Nawet nie zauważyła kiedy blondyn był już tuż za nią, a jego ramiona wystrzeliły gotując się do zamknięcia ją w niedźwiedzim uścisku. Zanim zdążyła zareagować, niemal pełen piwa kufel przeleciał jej przed oczami wbijając się w jej brzuch, a alkohol pokrył nie tylko całą bluzkę ale i ulubiony wełniany kardigan.

            Cisza. Sekundy, długie i ciągnące się niczym roztopiona na grillowanym bakłażanie mozzarella, opętały stolik i myśli dziewczyny, dopóki nie dotarło do niej co właściwie się stało. Wiedziała, że gdyby wzrok mógł zabijać, to jej przyjaciel leżałby właśnie na podłodze, wijąc się w agonii. Niestety, musiała jej wystarczyć stara, dobra i sprawdzona, choleryczna furia, z której kojarzy ją wszyscy członkowie zarządu.

— Naruto! Ty idioto! Co zrobiłeś!? Cała teraz śmierdzę piwem. Czy ty czasami używasz mózgu, baranie? A może ramen przeżarł Ci już go całkowicie i zamiast zwojów masz kluski, hmmm?

— Ale… Sakurcia… ja nie…

— Nie Sakurciuj mi tutaj! Przez ciebie cała się lepię i śmierdzę gorzej niż ty na juwenaliach! — Wściekła spojrzała znowu na mokrą plamę nieudolnie próbując wytrzeć ją dłońmi. Sapnęła z irytacji porzucając ten pomysł i obrzucając się przekleństwami za własną głupotę sięgnęła po torbę z zamiarem jak najszybszego wyjścia.

— Ale Sakurcia! Zebranie… — wyjąkał zmieszany.

— W dupie mam twoje zebranie Uzumaki! — warknęłą mijając go. Wiedziała, że głupim pomysłem było wychodzenie dzisiaj. A mogła zostać w domu, w cudownym, ciepłym i przede wszystkim suchym łóżku i rozkoszować się nowym sezonem ukochanego kulinarnego szoł. Zamiast tego skończyła jak mokra kura spod pijackiego rynsztoka i wychodząca z hukiem drama kłin. 

Gdy wyszła, uświadomiła sobie, że wieczór był chłodniejszy niż zakładała co tylko bardziej ją zirytowało. Nawet w suchych ciuchach byłoby jej zimno. Mocniej przyciskając do siebie przemoczone ubranie z głośnym tupnięciem ruszyła w stronę domu.

— Zaczekaj! — Głos był dziwnie znajomy chociaż jednak bardziej obcy, a mimo to zamiast zignorować go, przystanęła na chwilę i wbrew utartemu nawykowi unikania wszelkich zaczepek, obróciła się za siebie. Kakashi stał za nią wyciągając w jej stronę granatową bluzę, którą jeszcze chwilę temu miał na sobie  i szybkim ruchem wepchnął jej do rąk. — Weź to — oznajmił, a widząc jej zmieszanie dodał. — Jesteś cała przemoczona. Zdejmij sweter i załóż moją bluzę, będzie ci lepiej.

Wpatrywała się w niego sceptycznie, jednak czując chłodny wiatr i twardniejące z zimna sutki, zażenowana przyjęła podarunek. Czerwona na twarzy, szybkim choć pozbawionym wszelkiej gracji ruchem zmieniła ubranie po czym wepchnęła brudny ciuch do torby.

— W którą stronę idziesz? — zapytał, widząc, że jest gotowa, na co bezwiednie wskazała ręką kierunek. — Doskonale. — Ruszył nieśpiesznie, a ona niemrawo ruszyła za nim.

— Nigdy nie sądziłem, że tak delikatna dziewczyna, może być boginią mordu w oczach — zagadnął wkładając ręce do kieszeni.

— Co? Nie! Ja…

— Widziałem jak patrzyłaś na Naruto. To było nawet imponujące. Nie sądziłem, że ktokolwiek jest w stanie opanować jego nadpobudliwość. A tym bardziej wywołać w nim strach.

Zaśmiała się nerwowo, otulając się szczelniej jego bluzą. Miała przyjemny zapach popularnego proszku do prania wymieszany z lekkim aromatem mokrego lasu i gorzką nutą papierosów, najpewniej zaciągniętą od palącego kolegi. Wyglądała naprawdę uroczo w tym o kilka rozmiarów za dużym ubraniu, z lekkim rumieńcem i rozczochranymi włosami.

— Wiesz... Serio nie musisz mnie odprowadzać. Mieszkam dosłownie kilka minut stąd… — zaczęła niepewnie ale widząc jego srogie spojrzenie zachłysnęła się kolejnymi słowami.

— Czy ty w ogóle potrafisz przyjąć jakąkolwiek pomoc?

— To… to nie tak! — przystanęła zastanawiając się nad dalszą odpowiedzią.

— Nie? A jak? — Wystarczył jego jeden, nieduży krok by stali przed sobą twarzą w twarz, oddzieleni jedynie milimetrami chłodnego, kwietniowego powietrza. — Czy z komplementami idzie ci równie opornie? Czy… gdybym teraz powiedział ci, że masz najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem. Zarumieniła byś się tak słodko jak dzisiaj przy barze?

Jego oddech był ciepły i chmielny, a jednak zupełnie jej nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, czuła się oczarowana nim i słowami, które wypowiadał.

— Ja… Nie…

— Tak myślałem. — Zaśmiał się i ruszył dalej zostawiając ją zupełnie zaskoczoną i oszołomioną. Skupienie myśli zajęło jej więcej niżby chciała, czy nawet oczekiwała od samej siebie. A gdy w końcu dotarło do niej co się stało i pierwsza fala niedowierzania minęła, zrównała z nim kroku wystawiając się na kolejny cios. Mężczyzna zdawał się zupełnie zapomnieć o jej obecności oraz otaczającym go świecie i z największym skupieniem zgłębiać tajniki niewielkiej książki, którą najpewniej skrywał do tej pory w jednej z przepastnych męskich kieszeni. Widząc to niemal się zapowietrzyła z niedowierzania i rozczarowania. Poprawiła ramię torby i udając niewzruszoną powłóczyła nogami wypatrując celu.

Wejście do kamienicy znajdowało się w niewielkiej wnęce budynku i było oświetlone tylko jedną z dwóch lamp, które notorycznie ulegały awarii, samoistnie lub za sprawą piłki kopniętej zbyt entuzjastycznie przez któreś z sąsiedzkich dzieciaków. Gdy dotarli do niego, chwilę zastanawiała się jakie pożegnanie byłoby najbardziej przyzwoite w obecnej sytuacji i nawet nie zauważyła, kiedy schował książkę, a rękę Kakashiego owinął wokół jej talii.

Jego dotyk był delikatny i choć pewny, dawał jej zupełną swobodę reakcji, której tak czy siak nie była w stanie z siebie wydusić. Niesamowicie ciemne oczy pozostawały czujne i wpatrywały się w nią z taką intensywnością jakiej nie widziała u żadnego, patrzącego na nią mężczyzny. 

W kolejnych, pełnych nieuwagi sekundach twarz Kakashiego zbliżyła do niebezpiecznie intymnego poziomu bliskości. Mogła wyczuć gorzkość, zabarwionego piwem oddechu, którego ciepło ogrzewało wyziębione wieczornym chłodem policzki.

            Pocałowała go pierwsza. Stając na palcach, zacisnęła dłonie nad jego karkiem, zamykając go w uścisku drobnych ramion. Zaczęła niepewnie, nieporadnie. Z dziewiczą wręcz nieśmiałością skubiąc jego usta na co roześmiał się, szczerze i radośnie. Wzmocnił chwyt wokół jej talii i podniósł, przesuwając ich pod ścianę budynku. Materiał bluzy otarł się z nieprzyjemnym chrzęstem o szorstką powierzchnię cegły, gdy naparł na nią ciałem. Kolano wcisnął między jej nogi, a dłoń położył na jej pośladek, co wywołało westchnienie i przeciągły jęk, który wykorzystał na zaangażowania obu języków w pocałunki.

Czuła się wyjątkowa i zauważona. Rozpalona. Owładnięta  W jego obecności głupiała i choć znała smak chłopięcego flirtu to pierwszy raz dotarło do niej męskie uwielbienie.

Gdy oderwał się od niej, poczuła wręcz bolesne rozczarowanie i ledwo powstrzymała jęk pełen niezadowolenia.

— Do zobaczenia — wyszeptał prosto do jej ust, ostatni raz zahaczając o jej dolną wargę. Odchodząc posłał jej kolejny rozbrajający uśmiech, od którego poczuła zawroty głowy.

 * * *

Wchodząc do mieszkania, liczyła, że blondynka już zamknęła się w swoim pokoju, gdzie w akompaniamencie popowych hitów i blasku świec nakładała na twarz bliżej niezidentyfikowane substancje, składające się na jej codzienną, wieczorną pielęgnację..

— No nareszcie. Już myślałam, że się nie odkleicie od siebie — oznajmiła rozbawiona wynurzając się z zacienionego kąta. Sakura ledwo była w stanie powstrzymać się od przekleństw aby wystosować odpowiednio wymijającą odpowiedź.

— Czyżbyś znowu zmieniła się w osiedlowy monitoring? — odłożyła torebkę na szafkę do butów i zsunęła adidasy rzucając je w kąt. — Powiedz mi świnko. Jak to jest że w jednej chwili zachowujesz się jak rozwydrzona nastolatka, a w następnym czatujesz przy oknie niczym stare, wścibskie babsko?

Blondynka mlasnęła zniesmaczona, szybko wracając do wpatrywania się w nią z nieukrywanym rozbawieniem.

— No i z czego dalej rżysz?

— A wiesz. Widziałam, że wyrwałaś tego siwego przystojniaka, co zawsze siedzi z nosem w książkach.

— Ino… — Rzuciła jej ostrzegające spojrzenie

— Dobra no. Już nic nie mówię! Ale… powiedział ci, z którego jest wydziału?

— No… Ekhem — zawahała się, przypominając sobie o wydarzeniach sprzed chwili. — Ale co to ma w ogóle do rzeczy świnio!

— Nic nic — oznajmiła. — Idę do siebie, a ty lepiej nie rozmyślaj w łóżku za długo o swoim kochasiu. Jeszcze byś się spóźniła jutro na zajęcia, a na to nie możemy pozwolić! — oznajmiła swoim zboczonym głosem, a następnie zarechotała złośliwie, szybko znikając za drzwiami pokoju aby uniknąć trafienia zabójczym trampkiem, który Sakura rzuciła z wściekłym rykiem w jej stronę.

 ***

— Cicho bądźcie, idzie! — Kiba wpadł do audytorium, potykając się o piąty schodek w drodze do najwyższego rzędu. Pomruki rozczarowania rozeszły się za plecami Sakury, a niezadowolony Naruto zaczął marudzić nad jej uchem.

— Piętnaście minut! Piętnaście minut spóźnienia, lista i nara! — obruszył się, chowając pudełko z lunchem do plecaka. — Ale nie! Wszyscy jak zwykle woleli zostać i teraz będziemy siedzieć tu dwa razy dłużej, bo profesor-nieogar się spóźnił. I to na jakimś durnym ogunie, który miał być zaliczony bez problemu!

Haruno obrzuciła go pełnym politowania spojrzeniem. Przyzwyczajona do godnego pożałowania poczucia odpowiedzialności całej grupy, kontynuowała jednak czytanie podręcznika, w którym oznaczała kolejne definicje. Zupełnie ignorowała prowadzącego, który pełen flegmy zagościł już przy biurku. Swoje skupienie przeniosła dopiero w momencie, gdy szum rozgrzewającego się rzutnika został zaburzony donośnym chrząknięciem. Zamknęła tomiszcze i kręcąc tyłkiem na niewygodnym siedzisku ustaliła najbardziej znośną do notowania pozycję. W końcu odwróciła się w stronę ćwiczeniowca.

Poczuła jak pot pojawia się jej na czubku głowy, a palce łamią zwietrzałe drewno ołówka. W panice rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie w stronę Yamanaki, która wpatrywała się w nią z kpiącą, zawadiacką wyższością, a przechwyciwszy jej wzrok zaczęła mizdrzyć się i udawać, że całuje powietrze.

Zabiję ich. Zabiję, poćwiartuję i wyrzucę do lasu. Nie. Poćwiartuję, część rozpuszczę w kwasie, a kości podrzucę do chlewu na weterynarii. Najpierw ją, a potem jego. A może najpierw jego, bo nikt nas nie powiąże ze sobą. Potem upozoruje jej wypadek...

            Kolejne chrząknięcie wyrwało ją z rozmyślań. Zgrzytając zębami odwróciła się w stronę tablicy i prowadzącego, który wpatrywał się w nią z rozbawieniem.

— Witajcie moi drodzy. Przepraszam za spóźnienie, ale obawiam się, że zagubiłem się na ścieżce życia. Nazywam się Kakashi Hatake i od dzisiaj będę prowadził te zajęcia.




Droga Persefono! Zamówienie dla Ciebie było dla mnie nie lada wyzwaniem. Mam nadzieję, że wybaczysz mi tak długi okres jego realizacji i bardzo lekką formę romansu, zdecydowanie bardziej skupioną się na Sakurze niż na parze jako takiej. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nareszcie mogę oddać tekst w Twoje ręce i jak bardzo denerwuję się, czy przypadnie Ci do gustu. 

Pozostałych czytelników pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że tym razem NA PRAWDĘ do przeczytania niedługo ;) 

8 komentarzy:

  1. No i jestem ^^

    Yhy, mogę się utożsamić z aspołecznością Saku. Normalnie czułam jej wewnętrzny ból.
    Partóweczka przyjemna, typowy podryw w barze, cos co lubimy. TYLKO UGH, BABO. Co to ma być z tym profesorem? Miałam po prostu heart breaking i wtf na ryju. No bo.. no bo co teraz xDD
    "No i dupa" - pomyslała Sayu, wyrywając włosy z głowy. - "Nie będzie cimcim rymcim."
    Ale jako, że to słodko otwarte zakończenie, to wyobrażam sobie potajemny hot związek (nawet jeśli ta Saku wydaje się ostatnią osobą na świcie, która to zrobi xd) i schadzki.

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAAAAAA
      Nareszcie ktoś się zjawił. Tak się ciesze!

      No tak. Taka mini bomba na koniec wpadła mi do głowy ale jako że ta para wyjątkowo mnie męczyła to nie miałam siły na pisanie więcej. Mooooże kiedyś zrobie kontynuację i co nieco się wyjaśni, a może i zadzieje :D

      Dziękuję Ci bardzo za komentarz i do przeczytania niedługo!

      Usuń
  2. Zajebiście się wczułam w ten studencki klimat który przedstawiłaś. Piwerko, wyjścia, kucie, kwadrans akademicki :D Chociaż cieszę się, że studia mam za sobą, to dzięki Tobie warto się wkręcić w ten vibe i powspominać :D
    Sakura szczególnie trafiła w mój gust, bo w sumie podobna jest u mnie :D
    Ta ostatnia część była do przewidzenia, że Kakaś będzie sorem, ale pasuje to idealnie <3 Ogólnie KakaSaku wyszło pysznie :3

    PS dzięki Tobie musiałam wygooglować neuroinfę i ogun xD chyba jestem stara :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Studencki klimat to coś co ostatnio zbija mi sen z powiek i to niestety w ten negatywny sposób xD Projektów jest masa, zaliczeń też, więc pisanie o tym wydawało mi się tak naturalnie, jak oddychanie.

      Cieszę się, że Ci się spodobało! Zwłaszcza, przy dużej dozie przewidywalności, której nie byłam w stanie uniknąć w tej partówce. KakaSaku wyciągnęło ze mnie wszelkie siły życiowe i nie czuje żebym szybko powróciła do tej pary.

      PS. Nawet nie wiesz ile musiałam się zmódżać żeby wymyślić kierunek niesztampowy a jednak godny wszystkich Uchiha xD A z studenckim słownictwem też nie było łatwo. Czasem znajomi z innych uczelni się przydają, bo sama oguna nigdy nie uświadczyłam xD

      Usuń
  3. OoOoO! To to to! Aż musiałam przerwać czytanie żeby to tu napisać! "Ramię torby usilnie zjeżdżało z polerowanej powierzchni, nie zważając na fantazyjne kąty, pod którymi starała się je umieścić i zablokować proces spadku wykorzystując przeciwwagę niewyjętych z niej książek". Jestem przekonana, że wszyscy tworzą krzesła tak, by nie można było powiesić na nich normalnie torebki!
    Nieźle się uśmiałam przy tym one shocie. Który, swoją drogą, zasługuje na kontynuację. Mam deja vu, że to już mówiłam, ale czytałam ficzki z podobnym motywem i bardzo mi się on podoba.
    Strasznie mi się podobała ta zmiana Sakury. W pierwszym momencie - zawstydzona, nieśmiała, rumieniąca się. Wpada Naruto - istna furia. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję mordeczko! Cieszę się, że zawitałaś i skomentowałaś NARESZCIE XD

      Sakura nie byłaby sobą, gdyby Naruto jej nie irytował daaaa

      No coście się wszystkie uwzięły na kontynuacje?! Wiesz ile kosztował mnie ten ficzek?! Ile życia nerwów i wgl? Chcecie mnie wykończyć. Wszystkie!

      Usuń
  4. To to czas na zaliczenie... Przedmiotu oczywiście xd

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!