26.06.2021

Nie zostawiaj mnie samego [KakaSaku] dla Eriko

Sakura, nie zostawiaj mnie samego.



Wiatr docierał do każdego zakątka cmentarza.

Podmuchy powietrza zmuszały gałęzie rozłożystej wiśni do tańca; ich nieporadne ruchy pozbawiały je kwiatów, którymi były naprawdę szczodrze ozdobione. Większość porywał wiatr, niemniej niektóre lądowały na nagrobku skrytym w cieniu drzewa - wszystkie monumenty wykonano z jasnego kamienia, ale ten jeden wyróżniał się za sprawą dwóch zielonych latarenek, co niektórym odwiedzającym pozwalało zlokalizować miejsce spoczynku mojej uczennicy. Włożyłem bukiet białych róż do wazonu, po czym przesunąłem ręką po płycie; pod opuszkami palców poczułem płytkie żłobienia, układające się w napis – na samym początku wywoływał lodowaty dreszcz, który z upływem czasu zastąpiło krótkie, lecz nadal dotkliwe ukłucie w sercu.

— Hej, Sakura — zacząłem, wstając. — Pewnie już zdążyliście się poznać i otoczyć należytą opieką, ale i tak powiem, że wśród poległych wojowników Konohy znajdziesz moich towarzyszy – Rin Noharę oraz Obito Uchihę. Nigdy ci o nich nie opowiadałem, mimo to zawsze żałowałem, że nigdy nie spotkałaś ich osobiście, bo byli jednymi z niewielu do rany przyłóż ludźmi – prawie zawsze uśmiechnięci i prawie zawsze pomocni. Potrafili też wiele wybaczyć, jednak nie wiem czy byliby w stanie wybaczyć mi to, co zrobiłem, bo ja sam nie umiem tego zrobić. Po prostu nie umiem.…

-***-

Nie mogłem wykonać ani jednego – nawet najmniejszego - ruchu.

Byłem boleśnie spięty. Serce walące młotem pompowało krew, która szumiała w uszach. Nieznośny szum łączył się z przyśpieszonym oddechem przypominającym przerywany świst, zaś świst mieszał się ze śpiewem tysiąca ptaków, tworząc nieznośną katatonię dźwięków. Nozdrza podrażniał swąd spalonej skóry wymieszany z metalicznym zapachem krwi przyprawiając o ścisk – lub przewrót, jak kto wolał – żołądka, a potem wymioty. Wokół lewej dłoni czułem nienaturalne ciepło; gdybym spojrzał w dół ujrzałbym ją wbitą w klatkę piersiową Sakury i otoczoną tysiącem małych błyskawic, emanujących niebieską poświatą, ale za nic  nie mogłem się na to zdobyć, bo świadomość, że właśnie zabiłem własną uczennicę mnie sparaliżowała.  

Mogłem tylko stać i patrzeć prosto w zielone oczy, w których zaledwie dzień wcześniej na zmianę tańczyły psotne i gniewne iskierki, a z których teraz w zastraszająco szybkim tempie uchodziło życie.

Mogłem tylko stać i patrzeć na jej nieunikniony koniec.

— Kakashi… Dlaczego…?

Nie odpowiedziałem.

-***-

— Ona by tego nie chciała.

Tsunade Senju trzymała w dłoniach okazały bukiet białych róż, które Sakura kochała. Nie miałem o tym pojęcia za życia dziewczyny; dowiedziałem się dopiero po pogrzebie od jej rodziców. Krótka rozmowa z państwo Haruno potwierdziła coś, co nie dawało mi spokoju od dłuższego czasu – nie znałem ich córki za dobrze, zarówno od strony cywilnej, jak i strony zawodowej, mimo że powinienem był to zrobić.   

— Wiem – odparłem krótko. — Niestety, to zawsze było i pewnie już będzie silniejsze ode mnie…

W oczach obecnej przywódczyni Konohy dostrzegłem zaskoczenie, ale nie minęła kolejna chwila, jak usta kobiety wykrzywił grymas, który jasno powiedział, że trafiłem w sedno – Tsunade też kiedyś wybrała długą i wyboistą drogę wojownika, w skutek czego musiała uczestniczyć w wielu niebezpiecznych misjach, a także w dwóch wojnach. Narzeczony i młodszy brat Senju nie mieli tyle szczęścia, z czym – sądząc po jej reakcji – do dzisiaj do końca się nie pogodziła. Cóż, tylko w tej kwestii byliśmy wręcz bliźniaczo identyczni, bo nasze sposoby radzenia sobie ze stratą wyglądały diametralnie różnie. Ona wybrała ucieczkę z Konohy, ja wybrałem tkwienie w jej zepsutym systemie; ona podróżowała i roztrwaniała pieniądze w najróżniejszych kasynach oraz knajpach, ja posłusznie wykonywałem rozkazy ówczesnego Hokage i Rady Wioski - nigdy żadnego nie zakwestionowałem, bo aż zbyt dobrze wiedziałem co czekało wojowników, którzy ośmielili się zwątpić w liderów Konohy czy w swoich towarzyszy. Historia mojego ojca, Sakumo Hatake – wojownika, który nie udźwignął społecznej nienawiści, wywołanej przez porzucenie ważnej misji na rzecz znajdujących się w niebezpieczeństwie towarzyszy i popełnił samobójstwo – była jednym z wielu bolesnych przykładów i jednym z głównych powodów, dla których robiłem wszystko, żeby mnie nie zdegradowali na niższy poziom lub nie usunęli z szeregów wojowników lata płynęły, a ja wspinałem się po szczeblach kariery do czasu aż sam Hokage nie zaproponował mi nauczycielskiej posady. Nie byłem idealnym kandydatem do roli mentora nowego pokolenia, gdyż ledwo dawałem radę sam sobie, o czym Hiruzen Sarutobi dobrze wiedział – mimo to, nalegał tak długo aż się zgodziłem. Dopiero wtedy łaskawie zdradził, że w odpowiednim czasie zostanę nauczycielem syna zmarłego mentora i młodszego brata najlepszego podwładnego z ANBU, który jako jedyny przeżył masakrę własnego klanu. Wybrano mnie ze względu na pozycję kapitana elitarnej jednostki taktyczno-skrytobójczej oraz rozległą wiedzę na temat dziewięcioogoniastego demona zapieczętowanego w ciele syna mistrza Minato i nieopisanej potędze klanowej techniki Uchihów – Sharingana. Jak na ironię, Sharingan mógł kontrolować umysł Kuramy, w efekcie rywalizujących kilkulatków uznano za potencjalne zagrożenie dla wioski i umieszczono pod stałą obserwacją, co uznałem za szaleństwo. Niestety, mylnie.

— Czas nie leczy ran, lecz przyzwyczaja do bólu. Trzeba tylko mu na to pozwolić. — Głos Senju znowu przeciął powietrze. — Lepiej już pójdę. Tobie radzę zrobić to samo, Hatake. Dobranoc.

— Dziękuję za radę, ale raczej z niej skorzystam — odpowiedziałem. — Dobrej nocy.

— Uparty jak zawsze. — Po wypowiedzeniu tych słów obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.

Obserwowałem ją aż do głównej bramy cmentarza. Kiedy wreszcie zniknęła za zakrętem, zamknąłem oczy, po czym przeczesałem długimi palcami przydługą grzywkę. Nie pamiętałem ile dokładnie dni minęło od ostatniej, spokojnie przespanej, nocy. Koszmary, do których zdążyłem przywyknąć z upływem lat, od śmierci Sakury gwałtownie nabrały na sile i częstotliwości - wyrzuty sumienia znowu chciały mnie zniszczyć nawet we śnie, nie bacząc na to, że poza ostatnimi fragmentami zdrowej psychiki, stopniowo unicestwiały naznaczony wieloma bliznami organizm. Z ciężkim westchnięciem uniosłem powieki i rozejrzałem się wokół uważnie. Byłem sam, mimo to od dłuższego czasu czułem na sobie czyjeś spojrzenie. Zmarszczyłem brwi, próbując znaleźć racjonalne wyjaśnienie niecodziennej sytuacji. W duchy nigdy nie wierzyłem, więc ktoś musiał dobrze się przede mną schować albo popadłem już w nieuleczalny obłęd.

— Czyli modły moich wrogów zostały wreszcie wysłuchane, co? — zakpiłem, ponownie wbijając wzrok w płytę nagrobną. Chwilę później zaśmiałem się gorzko z nieudanego żartu.

— Nie powinieneś jej odtrącać — usłyszałem nagle. — Ona chce dla ciebie dobrze. Tak jak ja.

Odwróciłem się tak gwałtownie, że prawie straciłem równowagę. W miejscu, w którym jeszcze parę minut temu stała Tsunade, dostrzegłem średniego wzrostu dziewczynę; jej nienaturalną bladą twarz okalały różowe włosy, sięgające zaledwie drobnych ramion. Soczysta zieleń tęczówek przyjemnie kontrastowała z jasną karnacją i współgrała z wąskimi, malinowymi ustami zaciśniętymi w wąską linię… Niemożliwe!

— Sa-Sakura…? — wychrypiałem, nie mogąc uwierzyć w to, że zmarła uczennica stała tuż przed mną.

To był impuls; wyciągnąłem ramiona w jej kierunku szybciej niż zdążyłem pomyśleć o ewentualnych konsekwencjach tego ruchu. Sekundę potem Haruno tkwiła w ich stanowczym uścisku, a ja przypomniałem sobie jak reagowała na wtargnięcie w cudzą lub w jej przestrzeń osobistą – najczęściej odpychała, po czym biła, krzycząc w niebogłosy, jednak zdarzało się, że po prostu krzyżowała ręce na piersi, wywracała oczami oraz komentowała zaistniałą sytuację. Wspomnienia z niedalekiej przeszłości wywołały delikatny uśmiech, ale i tak odruchowo rozluźniłem uścisk – tak, tylko rozluźniłem zamiast całkowicie się wycofać. Zrobiłem to ze strachu przed jej nieuniknionym oraz nieodwracalnym odejściem, które – jak uparcie podpowiadała mi intuicja - mogło nastąpić praktycznie w każdej chwili.

— To naprawdę ty, Sakura? — zapytałem, czując nabiegające do oczu łzy. Skrępowany zupełną utratą samokontroli, szybko zamrugałem, co pozwoliło Sakurze wysunąć się z uścisku. Nie zauważyłem tego od razu; dopiero pustka między ramionami wszystko mi uświadomiła. Spojrzałem nerwowo w dół, w myślach prosząc wszystkie znane bóstwa o to, żeby Sakura nadal przede mną stała. Odetchnąłem z ulgą, kiedy ją zobaczyłem, ale po ujrzeniu smutnego uśmiechu dziewczyny ulgę natychmiast zastąpił niepokój.  

— Wiem, że powinnam ci wszystko wytłumaczyć, ale naprawdę nie mam czasu na wyjaśnienia, bo dostałam tylko kwadrans. Możemy usiąść? — zapytała po napotkaniu jej spojrzenia, wskazując podbródkiem stojącą naprzeciwko grobu ławeczkę.

Przytaknąłem skinięciem głowy.

-***-

Nie mogłam wykonać ani jednego – nawet najmniejszego - ruchu.

Byłam boleśnie spięta; walące młotem serce pompowało krew, która szumiała w uszach. Nieznośny szum łączył się z przyśpieszonym oddechem przypominającym przerywany świst, zaś świst mieszał się ze śpiewem tysiąca ptaków, tworząc nieznośną katatonię dźwięków. Nozdrza podrażniał swąd spalonej skóry wymieszany z metalicznym zapachem krwi przyprawiając o ścisk – lub przewrót, jak kto wolał – żołądka, a potem wymioty. Krew… To właśnie ona blokowała tlenowi drogę do płuc, co uniemożliwiało oddychanie. Napór na klatkę piersiową pogarszał sytuację, tak samo jak nienaturalne ciepło rozlewające się wokół wysokości serca; gdybym spojrzała w dół ujrzałabym dłoń otoczoną tysiącem małych błyskawic, emanujących niebieską poświatą, ale nie mogłam się na to zdobyć, bo świadomość, że zostałam zabita przez własną miłość mnie sparaliżowała. 

Mogłam tylko stać i patrzeć prosto w ciemne oczy, w których parę lat temu okazjonalnie przebijał się wachlarz wszystkich znanych emocji czy uczuć, a które teraz przypominały puste i zimne tunele.

Mogłam tylko stać i czekać na nieunikniony koniec.

— Sasuke … Dlaczego…?

Nie odpowiedział.

-***- 

— Ona by tego nie chciała.

Tsunade Senju trzymała w dłoniach okazały bukiet białych róż, które pokochałam jeszcze przed rozpoczęciem Akademii; Piąta Hokage należała do grona wiedzących o tych osób, jednak była jedną z nielicznych znających powód tego uwielbienia. Stała za nią prosta symbolika poznana dzięki przyjaciółce z dzieciństwa, Ino Yamanace – według niej białe róże oznaczały nadzieję, wiarę, miłość i pokój. Rzecz jasna, jako dziecko, nie zrozumiałam znaczenia definicji, ale nie przeszkodziło mi to w uczynieniu z białej róży symbolu wymienionych przez Ino wartości. Musiało minąć parę lat, żebym przestała bezrefleksyjnie wiązać kwiatek z czymś, bez czego większość ludzi zupełnie nie wyobraża sobie egzystencji; stopniowo zaczęłam dostrzegać głębię „życiowych definicji” po poznaniu Sasuke Uchihy i Naruto Uzumakiego. Z początku całą uwagę poświęcałam tylko pierwszemu z chłopców. Zresztą, nie tylko ja, bo prawie wszystkie dziewczynki z klasy uparcie próbowały zdobyć jego względy; zagadywały go na każdym kroku, starały się ładnie ubierać, zapuszczały włosy… Należałam do najgorliwszych i przy okazji najbardziej denerwujących wielbicielek, ba, byłam ich nieoficjalną liderką. Fanklub Sasuke rozpadł się, kiedy zostały utworzone trzyosobowe drużyny – za nic nie potrafiłam opisać szczęścia, gdy Uchiha został przydzielony ze mną do tego samego zespołu. No dobrze, przyłączenie do nas Naruto, czyli największego klasowego przygłupa, na krótko mnie ostudziło. Mimo to, nigdy nie straciłam werwy i dalej próbowałam zdobyć względy Sasuke, zupełnie ignorując Naruto, co doprowadziło do niepotrzebnej tragedii. Gdybym tylko wcześniej zauważyła, że żywy symbol nadziei, wiary, miłości i pokoju miałam cały czas obok siebie, a nie za granicami Kraju Ognia, może dzisiaj wszystko wyglądałoby inaczej? Nie, wróć. Zauważyłam, jednak i tak ślepo dążyłam do spełnienia wizji z dzieciństwa, a gdy przejrzałam na oczy, było już za późno.

— Wiem — głos Hatake przerwał wewnętrzny monolog. — Niestety, to zawsze było i pewnie już będzie silniejsze ode mnie…

Wiedziałam o kim pomyślał – o wszystkich, których śmierć widział; o wszystkich, którzy zostali przez niego zamordowani lub zginęli na jego oczach. Myśl, że przez własny upór znalazłam się między poległymi towarzyszami, a Sasuke między zlikwidowanymi na rozkaz władz Konohy wrogami, do dzisiaj nie dawała mi spokoju. Najpierw wywoływała złość, bo Kakashi zrobił coś, czego sama nie odważyłam się zrobić, zaś teraz wywoływała wyrzuty sumienia, bo zrobił to przeze mnie.

— Czas nie leczy ran, ale przyzwyczaja do bólu. Trzeba tylko mu na to pozwolić — głos Senju znowu przeciął powietrze. — Lepiej już pójdę. Tobie radzę zrobić to samo, Hatake. Dobranoc.

Tsunade była kolejna osobą, która moja decyzja zraniła najbardziej. Nie dziwiło mnie to, w końcu w trakcie prawie trzyletniego szkolenia u niej bardzo się do siebie zbliżyłyśmy; między fizycznymi treningami i rozszerzaniem teoretycznej wiedzy dużo rozmawiałyśmy. Wtedy dowiedziałam się, że wiele nas łączyło – pomijając naturalny talent do kontrolowania przepływu czakry, przydatny w trakcie leczenia czy walki, obie straciłyśmy ukochanych. Rzecz jasna, często kłóciliśmy się przez Sasuke, bo według Tsunade, Uchiha nie zasługiwał na przebaczenie, co mnie denerwowało. W trakcie jednej z kłótni porównałam chłopaka do białej róży – mimo że jest otoczony murem i pokryty licznymi bliznami, to za nimi wciąż widziałam Sasuke sprzed ucieczki z Konohy. Odpowiedź brzmiała tak: To Naruto jest białą różą, a nie Sasuke. W tamtym momencie nie potrafiłam zrozumieć co miała na myśli, niemniej teraz wiedziałam aż za dobrze.   

— Dziękuję za radę, ale raczej z niej skorzystam — Kakashi znowu przerwał ciszę. — Dobrej nocy.

— Uparty jak zawsze. — Po wypowiedzeniu tych słów Senju obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.

Hatake obserwował ją aż do głównej bramy cmentarza. Kiedy kobieta zniknęła za zakrętem, zamknął oczy, po czym przeczesał dłonią przydługą grzywkę. Chwilę później otworzył oczy i rozejrzał się wokół uważnie, ale niczego ani nikogo nie dostrzegł. Jeszcze

— Czyli modły moich wrogów zostały wreszcie wysłuchane, co? — zakpił, ponownie wbijając wzrok w płytę nagrobną i śmiejąc się gorzko z nieudanego żartu.

— Nie powinieneś odprawiać jej odtrącać — powiedziałam, zanim zdążyłam pomyśleć. — Ona chce dla ciebie dobrze. Tak jak ja.

Odwrócił się tak gwałtownie, że prawie stracił równowagę. Teraz mogłam mu się lepiej przyjrzeć; nienaturalnie blada skóra miała szarawy, niezdrowy kolor, pod zaczerwienionymi oczami widniały sine „worki”, zaś włosy były w jeszcze większym nieładzie niż zwykle. Widok mnie przeraził, ale zanim zdążyłam wyrazić swój strach, Kakashi ruszył w moją stronę. Nie minęła kolejna chwila jak zamknął mnie w delikatnym, ale stanowczym uścisku silnych ramion.     

— To naprawdę ty, Sakura? — zapytał.

Nie odpowiedziałam od razu; najpierw musiałam oswoić się z tym, co zaszło, bo Hatake nigdy nie należał do wylewnych ludzi. Gdy pierwszy szok minął, wysunęłam się z uścisku i spojrzałam na niego. Zrobiłam to w chwili, w której mrugał. Zamarłam kiedy zrozumiałam czemu to robił, jednak sekundę później otworzyłam usta, żeby zadać pytanie rozwiewające wszelkie wątpliwości. Ostatecznie go nie zadałam, a moje wargi ozdobił smutny uśmiech.

— Tak, to ja — odparłam w końcu. — Wiem, że powinnam ci wszystko wytłumaczyć, ale naprawdę nie mam czasu na wyjaśnienia, bo dostałam tylko kwadrans. Możemy usiąść? — zapytała, wskazując podbródkiem stojącą naprzeciwko grobu ławeczkę.

 

-***-

Usiedli obok siebie.

Żadne nie odezwało się jako pierwsze; Sakura próbowała znaleźć odpowiednie słowa, zaś Kakashi próbował zrozumieć zaistniałą sytuację, co wywołało nieprzyjemną ciszę, którą przerywał szelest gałęzi.

— Tak jak mówiłam, dostałam tylko kwadrans na rozmowę. — Wreszcie dziewczyna zabrała głos, mimo że zrobiła to nieco niepewnie. — Najpierw chciałam przeprosić, nawet jeśli nie naprawię tym wyrządzonych krzywd. Przepraszam za samowolkę. Przepraszam, bo od samego początku to wy mieliście cholerną rację, a nie ja… Gdybym nie była taka uparta, dzisiaj wszystko mogłoby wyglądać inaczej. No, dla większości…

Dla większości…   

Nie musiała mówić o kim pomyślała na końcu słowotoku, bo Kakashi – wbrew wszelkim pozorom – nie należał do głupich ludzi i potrafił w zatrważającym szybkim tempie wysuwać odpowiednie fakty oraz łączyć je w logiczną całość. Zresztą, nigdy nie była dobra w ukrywaniu emocji, uczuć czy myśli, więc nawet niespecjalnie domyślny człowiek po krótkiej rozmowie domyśliłby się, że chodziło o jej niespełnioną miłość, którą ją zabiła. Dosłownie i w przenośni – dosłownie poprzez przebicie jej serca śmiertelną techniką, w przenośni poprzez odejście z Konohy. Sakura spojrzała na Hatake, Kakashi spojrzał na nią. Oboje zrobili to z oporem przez ciążące im wyrzuty sumienia.

— Dla Sasuke nie było żadnego ratunku.

Zamrugała zaskoczona, ale sekundę później smutek powrócił.

— Teraz to wiem — odparła po dłuższej chwili. — Wtedy, na moście, naiwnie myślałam, że będę tą, która go uratuje… Ostatecznie przegrałam, nawet nie zdając sobie sprawy z jednej rzeczy – byłam na przegranej pozycji od samego początku, bo nigdy tak naprawdę go nie znałam, mimo desperackich prób zrobienia tego.

Słuchał jej uważnie z rosnącym niedowierzaniem.

— W sumie… — mruknęła, czym skutecznie wyrwała go z letargu. — Ciebie też nigdy dobrze nie znałam. Niby byłeś nauczycielem całej trójki, ale więcej czasu spędzałeś z Naruto i Sasuke…

Dobrze wiedział, że powinien traktować ją na równi, jak pozostałą dwójkę. Dobrze wiedział, że powinien chociaż spróbować zwiększyć drzemiący w niej potencjał. Niestety, wolał nie opuszczać strefy komfortu i zająć się studentami, którzy mieli umiejętności podobne do jego własnych.   

— Byłem beznadziejnym nauczycielem…

— Dla mnie nie — przerwała mu. — Jak sobie radzicie? 

— Jest ciężko — przyznał niechętnie. — Jest nam ciężko, ale staramy się żyć dalej, bo wiemy, że nie chciałabyś, abyśmy ciągle tkwili w przeszłości. Nie chciałabyś, żebyśmy ciągle się zastanawiali, co by było gdyby…

— Masz rację, ale wiem też, że ciągle się obwiniasz… — odparła, wyciągając w jego stronę mały paluszek. — Dlatego chciałabym, żebyś mi coś obiecał… Wiem, że obietnica na małe paluszki jest najważniejszą przysięgą jaką może zawrzeć człowiek. Jak ją złamiesz, wrócę i spalę całą twoją kolekcję icha-icha.

— Chyba żartujesz! — krzyknął przerażony. — Wybacz, poniosło mnie... Możesz kontynuować?

— Po prostu obiecaj mi, że spróbujesz żyć dalej bez wyrzutów sumienia!

Zamurowało go, po czym z delikatnym uśmiechem wyciągnął w jej stronę mały palec.

— Obiecuję…

Porcelanowa twarz rozjaśnił uśmiech.

— Dziękuję — odparła, obejmując. — Naprawdę dziękuję i naprawdę przepraszam. Za wszystko.

Nie odpowiedział, tylko wzmocnił uścisk. Ciszę przerwał cichy jęk, który w ułamek sekundy zamienił się w rozpaczliwy szloch.

— Sakura, nie zostawiaj mnie samego…

Nie odpowiedziała.



Na Hokage i wszystkie jego zastępy ANBU!

Nie dość, że tak długo pisałam, to jeszcze w ogóle nie czułam tego tekstu.

Dlaczego nie przekazałam go którejś z dziewczyn? Bo tematyka mnie zaciekawiła i naiwnie myślałam, że podołam. Kakashi i Sakura udowodnili mi, że się myliłam. Cholerna klątwa KakaSaku...

Dobra, teraz na serio! W tekście znajduje się jeden smaczek, za który bardzo chciałabym podziękować Eleine. Mam nadzieję, że Wam też się on spodoba. :)

Dla Eriko.


12 komentarzy:

  1. bardzo mi się podobało!

    mega przyjemny styl, fajny klimat, bardzo czuć emocje w tym tekście. nie znoszę kakasaku, dlatego z zasady raczej ich nie czytam, ale akurat tutaj było to przyjemne doświadczenie. sam pomysł na fabułę też bardzo fajny, lubię takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Cieszę się, że tekst z nielubianą parą Ci się spodobał. <3
      Fajny pomysł na fabułę zawdzięczam zamawiającej, ja tylko go zrealizowałam po swojemu.
      Też lubię taki klimat, ale w tym zamówieniu oddanie go w stu procentach mi nie wyszło.xD
      Bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  2. Ha! Nareszcie jestem!

    Oj Gin Gin Gin. KakaSaku to nie nasze klimaty, co? XD Przeczytałam, trochę się zamotałam ALE!
    Po pierwsze bardzo podobała mi się schemat tego tekstu. Pokazanie sytuacji trochę od strony Kakashiego, trochę od Sakury. No i to dramatyczne zakończenie! DUN DUN DUUUUUN aż się łezka w ku kręci...
    Mimo to zabrakło mi odrobinę ich relacji, która była zawieszona w powietrzu, ale za mało pokazana. Tak bardzo skupiłaś się na aspektach, które czytelnik zazwyczaj zna z mangi/ anime, że sedno sprawy zagubiło się pomiędzy zdaniami.
    Może to być trochę czepialstwo, a trochę wynikać z gustu (a przecież o nim się nie dyskutuje więc tylko ponarzekam ale możesz to zupełnie olać ;) ) ale wolę, gdy autor nie tłumaczy krok po kroku wszystkich emocji bohatera, a raczej stara się je pokazać zachowaniem postaci i otoczenia.

    A na koniec... O MÓJ MADARO kochana jak ja się cieszę, że w końcu po takim czasie mogłam przeczytać coś Twojego! Nie mogę się doczekać na resztę zamówień. A ZWŁASZCZA MOJE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie jesteś! :D
      Powiem Ci w sekrecie, że Twojego komentarza obawiałam się najbardziej.
      Także wyobraź sobie moje wielkie szczęście po jego przeczytaniu – zaczęłam skakać, tańczyć i piszczeć. Wiem, że szło się zamotać – sama się kilka razy zamotałam, przyznaję bez bicia xD – ale dobrze, że chociaż schemat wyszedł czytelny i ciekawy – dodanie perspektywy Sakury w ostatniej chwili chyba zrobiło całą robotę. Bo relacja oraz opisanie emocji/uczuć zachowaniem postaci i otoczenia nie wyszło (Też lubię to rozwiązanie, ale przy tym zamówieniu nie mogłam się na nie zdobyć, niestety. :<), choć desperacko próbowałam to ratować opisem przeszłości i związanymi z nią emocjami/uczuciami.xD
      AAAAAA!!! Serio podobało ci się zakończenie? Osobiście uważam je za największą zmorę, bo w głowie wyglądało o wieeeeeeele lepiej niż tutaj. KakaSaku to serio nie nasze klimaty, Kropciu. :c
      Cieszę się, że spodobała ci się moja grafomania. Już niedługo, wytrzymaj jeszcze trochę, ale żeby nie było – ja też czekam na Twoje dzieła. <3

      Usuń
    2. Ale jak to najbardziej?! Czy ja jestem jakimś złym człowiekiem czy co? ;(

      I tak. Ja po prostu lubie takie dramatyczne, rozrywające serce zakończenia.

      A to ostatnie no to ten no... O PATRZ! KAKASHI BEZ KOSZULKI

      Usuń
  3. Nie, nie , nie! Tak nie wolno! Byłam gotowa na samo wspomnienie o Rin i Obito, ale ten tekst o wzajemnej opiece mnie pogrążył.
    I wyobraziłam sobie wtedy słodką, dobrą Rin, która miała wewnętrzną potrzebę opieki nad swoimi chłopcami, podobnie jak Saku. I wyobraziłam sobie Obito, tego dawnego — słodkiego idiotę, który pewnie chwyciłby saku w ramiona i szlochając powiedział, że teraz on będziejej nowym sensei i zrobi to lepiej niż Bakashi xD

    Nie spodziewałam się, że pójdzie w motyw z duchem (?), ogólnie że ją ożywisz. Tu mnie zaskoczyłaś. Lubię takie przełamanie konwencji.

    Jak pisałam Ci wcześniej, od strony zapisu po prostu dostaję bzika, kiedy trafiam u Ciebie na ściany tekstu w jednym akapicie lub zdania tak bardzo złożone i rozbudowane, że się w nich gubię xD Czasami czytanie tego męczy.

    Życzę Ci weny. Wspaniale widzieć Twoje teksty na blogu ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że to napiszę, jednak Twoja reakcja na tekst o wzajemnej opiece mnie rozbawiła. Serio jestem bardzo niedobra... No, ale żebyśmy były kwita to Twoje wyobrażenie sytuacji w zaświatach mnie pogrążyło. Szach mat. ^^'
      Tak, Sakura była duchem, który wrócił na piętnaście minut, żeby przemówić Bakashiemu do rozumu. Pomysł fajny, wykonanie nie do końca mi się podoba, ale może kiedyś mi przejdzie.xD Wiem, że potrafię popłynąć z opisami, staram się z tym walczyć, jednak raz wygrywam a raz przegrywam...
      Dziękuję za wenę i komentarz. <3

      Usuń
  4. Co powiesz, Gin, na KakaSaku w kolejnym zamówieniu? Hahahahaha [zanosi się demonicznym śmiechem]
    Podobał mi się schemat w opowiadaniu. Najpierw perspektywa Kakashiego (swoją drogą, aż mnie cofnęło, kiedy zobaczyłam pierwszą perspektywę. Miałam lekki mindfuck. XD Za dużo trzeciej osoby, już prawie zapomniałam że jest też narracja pierwszosobowa), potem retrospekcja (OD RAZU WIEDZIAŁAM, ŻE TO NIE ON ZABIŁ! Za bardzo się obwinia o wszystko i wcale mnie nie zdziwiło, że o jej śmierć też się obwinia, jakby to on zadał cios), potem znowu Kaszalot i w końcu Sakura. Uwielbiam motyw kwiatów i ich znaczeń (Kropa się nie wywinie, kiedyś dam jej ZetsuSaku z Zetsu jako pracownikiem kwiaciarni), więc jestem zachwycona, że tutaj to dodałaś. No i aż się uśmiechnęłam, kiedy przeczytałam o małych paluszkach. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem krótko: PRECZ, SIŁO NIECZYSTA! :D
      * chowa zamówiony bilet do sejfu, co by nie zniknął w "tajemniczych okolicznościach" * Cieszę się, że schemat się przyjął, naprawdę. Hahaha, wybacz mindfuck, po prostu lepiej mi się pisze w narracji pierwszoosobowej. :) Przyznam szczerze, że trochę bałam się ruszać motyw kwiatów ze względu na to, że wiele z nich ma takie samo znaczenie i nie wiedziałam który najlepiej pasowałby do fabuły. Ups... Czyżbym wkopała Kropę? To znaczy, że teraz ona mi osobiście spierze? :c Kobieto, małe paluszki uratowały końcówkę tego zamówienia!
      Dziękuję za komentarz. <3

      Usuń
  5. Rzadko komentuję, bo się wstydzę, ale chyba pora zacząć. Zwłaszcza w tym przypadku.

    Wow, naprawdę świetny tekst! Ja osobiście jestem zwolenniczką rozległych opisów, dlatego mega mi się podobały te monologi wewnętrze. Masz bardzo piękny i przyjemny styl pisania, dlatego czytałam z przyjemnością.

    Co do samej historii - tak jak parę osób powyżej, ja również nie jestem zwolennikiem shipu KakaSaku, ale tutaj wypadł naprawdę mega dobrze. Uczucia bohaterów, ich rozmyślania, obwiniający się jak zwykle o wszystko Kakashi... to wszystko było mega poruszające i dotknęło moje kamienne serduszko. I ten fragment z Tsunade, złoto!

    Naprawdę genialny pomysł osoby, która złożyła zamówienie i świetne wykonanie z twojej strony. Po komentarzach wyżej widziałam, że nie jesteś zadowolona z tego tekstu, ale w mojej opinii wypadł naprawdę super! Rozumiem jednakże, jak to jest z byciem krytycznym wobec swojej pracy, sama cierpię na tę przypadłość.

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Nie ma się czego wstydzić albo bać, moją grafomanię komentuj śmiało, ale nie tylko w samych superlatywach – wytykanie błędów jest wskazane, bo ono naprawdę pomaga ulepszyć mi warsztat pisarski. Też jestem zwolenniczką wewnętrznych monologów oraz rozległych opisów, jednak w tym tekście gdzieś mi się zapodział sens tych pierwszych. Serio! Początki były spójne, ale później zaczynały się schody i myśli naszych bohaterów opisywałam jedynie po to, żeby wydłużyć zamówienie.xD
      Co do KakaSaku – osobiście lubię ten ship. Szkoda tylko, że on mnie nie lubi i nie pozwala mi pisać fajnych tekstów. Wow, chyba serio muszę sobie zwrócić honor, skoro moja grafomania zdołała poruszyć Twoje kamienne serduszko. :)
      Tak, nie jestem zadowolona – najchętniej napisałabym wszystko od nowa, ale wiem, że zamiast lepiej to by było gorzej. Cóż, nie wszystkie pomysły da się przestawić w stu procentach…
      Po przeczytaniu ostatniego zdania mam ochotę przeczytać Twoje teksty, naprawdę.
      Również pozdrawiam, jednocześnie dziękując za wenę i komentarz. <3

      Usuń
  6. No dobra here we go
    Jest to moje zamówienie, więc one w komentowaniu mają pierwszenstwo. Zwłaszcza, że wiem, jak bardzo się nad tym męczyłaś.
    Oczywiście, jak to moja kochana Gin - uwielbia opisy. Serio, to wystarczy spojrzeć na pierwsze zdania, żeby wiedzieć, kto to pisał.
    Już od początku czuję nostalgię, tęsknotę i ból. Serio, to się aż wylewa, ta melancholia. No i wspomnienie Rin i Obito ugh, moje serce w kawałkach.
    Kolejny fragment - wspomnienie? sen? Idk, ale mam dreszcze. Naprawdę kurwa mam dreszcze.
    Jestem wręcz zachwycona wewnętrzną rozterką Kakashiego, porównywaniem siebie do Tsunade, tym jak analizuje to, co się działo w jego życiu. Ja wiem, że ty czujesz tą postać - nie da się jej nie czuć, jeśli pisze się coś takiego.
    NIE MOGĘ
    staram się komentować to na bieżąco z czytaniem i dosłownie chce mi się płakać, serio XD perspektywa Kakashiego - perspektywa Sakury - manipulowanie uczuciami. Z jednej strony czuje smutek, z drugiej rozdrażnienie. Mam cały czas ciarki, bo dajesz mi szansę wgłębienia się w tą historię i tutaj - twoje opisy, których zawsze jest mega dużo - są o tyle skrócone do TYCH NAJWAŻNIEJSZYCH - że dosłownie mogę to poczuć.
    Poza tym, pinky promise jest najważniejszą obietnicą życia, której się nie łamie i tyle.
    Szczerze - całowicie szczerze - ja uważam, że to jeden z lepszych, o ile nie najlepszy twój tekst. Idk, może to kwestia tematyki - wszyscy wiedzą, że uwielbiam dramaty i zabijanie różowej - ale naprawdę ci to wyszło. Przekazałaś tym tekstem to, co chciałam zobaczyć i jeszcze więcej.
    Gdzieś tam w wyobraźni widzę, jak Rin i Sakura siedzą razem i dyskutują, a potem - już po wojnie - dołącza do nich Obito.
    Poza tym - to zakończenie ugh. Przepięknie.
    Dziękuje ci Gin, kochanie, że nie zrezygnowałaś ani nie przekazałaś nikomu innemu. Chciałam to dostać od ciebie i jestem niesamowicie zadowolona.

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!