— Ochłonąłeś? — zapytał, posyłając mu łobuzerski uśmiech godny gwiazdy filmowej. Ten typ bad boya, który na końcu filmu okazuje się człowiekiem ze złotym sercem.
— To nie twoja wina.
Włosy Eriko były piękne. Długie i proste brązowe kosmyki wiły się wokół jej twarzy i spadały kaskadami na ramiona.
— Jesteś zbyt słodki.
Zielone oczy iskrzyły się dziwnym, niemal mistycznym blaskiem w świetle popołudniowego słońca. Najbardziej lubił, kiedy mówiła o czymś z pasją. Wtedy w jej spojrzeniu pojawiał się ogień. To była chwila, sekunda ponadprzeciętnego piękna, nagła jak wybuch.
— Naprawdę, spójrz na swoje złote włosy cherubinka.
Jednak teraz jej twarz była mdło uprzejma. Nie nawiązywała nawet kontaktu wzrokowego. Dłonie żywo gestykulowały, próbując nadać słowom większej mocy.
— Wolę nieco mroczniejszy chłopów, Dei-Dei.
Och i ten przydomek. Jakże on go nienawidził. Sprawiał, że stawał się uroczy.
Deidara wariował. Dostał kolejnego kosza, nie ważne kogo w danej chwili grał. Próbował już wszystkiego. Czasami pozwalał swojej pasji wypłynąć na powierzchnię. Mówił o performansach, o swojej sztuce, która trwa chwilę i później znika, jakby nigdy nie istniała. Przecież to było piękno w najczystszej postaci! Mimo to ludzie patrzyli na niego jakby był szalony. Nie potrafili zrozumieć dlaczego roztrzaskał glinianą rzeźbę, którą tworzył tygodniami.
Próbował być zimnym dupkiem, tajemniczym gościem. Ale wtedy kobiety od niego uciekały. Sasori powiedział, że to przez jego oczy. Wyglądał jak obłąkany seryjny morderca, a nie intrygujący uwodziciel. Cóż, Deidara nie potrafił wejść w rolę połowicznie. Nie umiał się zatrzymać będąc tylko w połowie bad boyem.
Starał się być uroczy. Typ słodziaka do tulania, ale wtedy wszystkie kobiety wchodziły w matczyny tryb. Chciały się nim opiekować, ale nic poza tym. Kiedy próbował pocałować Eleine wybuchła mu śmiechem w twarz.
Już dawno przestał próbować być sobą. Mieszanka dziwactw i specyficznego poczucia humoru przyciągała kobiety, jednak zawsze było jakieś “ale”. Dobry materiał na przyjaciela, szalonego kompana z niepokojącymi zainteresowaniami i skłonnościami piromańskimi, ale nie na “chłopaka”. Nadal pamiętał twarz Sayuri, czerwoną jak jej włosy, kiedy próbował ją objąć. Zaczęła na przemian na niego krzyczeć i przepraszać.
— To by się nie udało.
Eriko odwróciła się w stronę południowego wejścia Uniwersytetu Konoha. Patrzył za nią spod przymkniętych powiek. Kolejne tygodnie zmarnowane.
— Dzisiaj pijemy! — krzyknął w stronę Sasoriego, cichego obserwatora kolejnej druzgocącej porażki miłosnej. Akasuna wywrócił oczami. Spojrzał w górę prosząc Boga, w którego nie wierzył, żeby zesłał grom z nieba i zabił go na miejscu.
Upił się na smutno. Nie działo się tak często. Zazwyczaj był wulkanem energii, a procenty wszystko potęgowały.
Łokcie Deidara opierał na blacie w brudnym barze. Jego wątpliwy poziom rekompensowały niskie ceny. To i bliskość uniwerku sprawiły, że był często oblegany przez studentów. Nawet w dni powszednie zawsze było tu tłoczno, a tym bardziej w piątkowy wieczór. Głośne rozmowy i kiepska muzyka atakowały ich ze wszystkich stron. Jak na jego gust piosenka zawierała za mało słów i zdecydowanie za dużą ilość basowych dźwięków, przez które jego czaszka pulsowała w tym kiepskim rytmie.
— Kto pokocha mnie za to kim jestem? — zawodził. Musiał krzyczeć, żeby Sasori go usłyszał.
Akasuna spojrzał na niego zmęczonym, rozdrażnionym wzrokiem. Blondyn go irytował i to nie było spektakularne odkrycie. Nawet lubił to robić, specjalnie posyłać Sasoriego na krawędź. Przecież go nie opuści. Był jednym z nielicznych przyjaciół rudzielca i Deidara wiedział, że jego autyzm społeczny nie pozwala zerwać tej przyjaźni. Nawet pan zrzęda nie chciał być całkowicie sam.
— Nie mów o miłości, kiedy po prostu chcesz jakąś biedaczkę przelecieć.
— Ale będę wtedy miły i czarujący. Sprawie, że nie pożałuje tej nocy.
— Już sobie to wyobrażam. Ktoś się nabierze na twój wątpliwy urok i zdecyduje się cię pocałować. Sekundę później stoisz z opuszczonymi spodniami i kurwikami w oczach, szepcząc “zapamiętasz tę noc”.
Uderzył Sasoriego otwartą ręką w ramię.
— Nie rób ze mnie creepa, senpai! To nie ja mam zerowe umiejętności społeczne — dodał z naburmuszoną miną. Przytulił swój policzek do butelki nadpitego piwa. Szkło zaczynało robić się ciepłe i gest ten nie przyniósł ukojenia, którego oczekiwał.
Sasori zamilkł, czytając coś na komórce. Pewnie znów wszedł na swój profil na tumblre i gnoił w komentarzach ludzi, którzy nie potrafili zrozumieć jego definicji sztuki. Powinien mieć bana na wszelkie media społecznościowe. Ostatnio zamieścił tekst liczący ponad dziesięć tysięcy znaków na temat swojej amatorskiej wystawy i ostro odpowiedział na krytykę recenzentów.
Czas mijał, a alkohol sprawił, że nawet polubił piosenkę, która grała bez końca. Zapętlili utwór. Playlista musiała liczyć kilka godzin. Mglistym wzrokiem przemierzał skupisko ludzi. Czy w tłumie wypatrzy swój nowy obiekt westchnień?
Och, świetnie.
Przy stoliku na środku sali zebrała się śmietanka towarzyska. Czyli najbardziej popularni, nudni do porzygu studenci z ich uniwerku.
Był tam i Uchiha, władca świata, a przynajmniej bożyszcze ich kampusu. Doskonały uczeń, przewodniczący rady studenckiej. Gdyby chciał, to za sprawą swoich osiągnięć otrzymałby pełne stypendium na dalszą naukę, ale nie, oczywiście z tego zrezygnował na rzecz innych studentów. Do tego wszystkiego musiał być też kurewsko bogatym dzieciaczkiem, który mógł pozwolić sobie na machnięcie ręką na pełne dofinansowanie.
Pan idealny, wrzał głos w jego głowie.
Deidara go nienawidził. Każda rzecz przychodziła mu zbyt łatwo. Był za bardzo doskonały, żeby patrzenie na niego nie wywoływało odruchów wymiotnych.
Wszystkie dziewczyny go uwielbiały. Nie mógł zliczyć razy, kiedy dostał kosza od kolejnej niespełnionej miłości, która chwilę później stawała się fanką Uchihy.
Wtedy zobaczył Eriko. Słodką, piękną, roześmianą Eriko, która wlepiała w Itachiego rozmarzone oczy. Powinien się do tego przyzwyczaić. Przełknąć porażkę jak dziesiątki wcześniejszych razy. Ale… nie, nie tym razem.
Zazwyczaj lubił wszystkie silne emocje, które napędzały jego artystyczną duszę. Jednak teraz nie próbował się wymknąć od Sasoriego (niejasno pamiętał, że Akasuna odszedł godzinę wcześniej) i przelać wszystko, co w nim buzowało, na sztukę. Tym razem nie ruszał się z barwionego taboretu i pozwolił, żeby alkohol spotęgował furię. Siedział, pił i nienawidził coraz bardziej, coraz silniej.
Znał to uczucie. Często coś w życiu absorbowało go tak bardzo, że nie chciało opuścić myśli. Miał obsesję na punkcie Uchihy. Każde potknięcie, każdy sukces porównywał z jego osiągnięciami. To było okropne i destrukcyjne, ale nie potrafił przejść nad tym do porządku dziennego.
Bez skazy, szydził w myślach, a alkohol odpowiadał, że ma całkowitą rację nienawidząc go.
Jak można być tak idealnym? Nawet teraz w dłoni trzymał szklaną butelkę z wodą mineralną. Oczywiście grzeczny Itachi nie sięga po alkohol, bo ktoś musi opiekować się resztą grupy. Cholera, nawet nie pił z plastiku.
Na pewno jest pierdolonym aktywistą. Walczy o matkę ziemię i ratuje delfiny zaplątane w sieci rybackie.
Czekał. Był cierpliwy, kiedy wiedział, że dostanie nagrodę. Mógłby podejść do niego teraz i ośmieszyć przed resztą grupy… Nie, to złe rozwiązanie. Wierne owieczki staną za nim murem i to Deidara stanie się obiektem drwin. Wstrzyma się jeszcze przez chwilę. Później złapie go gdzieś na uboczu i powie mu do słuchu. Czy grzeczny chłopiec przełknie gorzką pigułkę prawdy? Wydawał się silny psychicznie, jednak przez całe życie był otoczony ludźmi, którzy tylko mu poklaskiwali. Czy kilka dosadnych słów zniszczy jego pałac ze szkła?
Szeptał coś do ucha Eriko. Jej twarz oblał słodki rumieniec, chociaż oczy błyszczały pożądaniem. Westchnął przeciągle, rozdrażniony swoją porażką. Była doskonałą mieszanką niewinności i pasji.
Spuścił ich z oczu tylko na sekundę. Zniknęli, a on spanikował. Podniósł się niezgrabnie i trącił łokciem pustą butelkę po piwie. Nikt się tym nawet nie przejął. W pomieszczeniu nadal było głośno i tłoczno, a barmani i ochrona byli świadkami prawdziwych rozrób.
Skierował się do wyjście kląc cicho pod nosem. To była idealna okazja, a alkohol dodawał animuszu. Nie chciał stracić szansy.
Itachi stał przy taksówce, pomagając Eriko wejść do pojazdu. Przez chwilę miał wrażenie, że uciekają aby zająć się sobą, jednak brunet nie wsiadł do auta. Powiedział coś do kierowcy i wręczył mu banknot. Później posłał dziewczynie uśmiech godny gwizdy filmowej i pomachał na pożegnanie.
Och, dżentelmen, pomyślał rozdrażniony.
— Czy możesz wybrać sobie jedną albo pięć, a nie urabiać każdą dziewczynę w obrębie miasta? — powiedział do pleców mężczyzny. Skrzywił się, że jego głos brzmiał trochę pijacko, ale na szczęście jeszcze nie bełkotał.
Pan idealny posłał w jego kierunku zdziwione spojrzenie.
— Czy ja cię znam? — zapytał.
Oczywiście, że nie. Jestem za mało ważny dla ludzi twojego pokroju. Szczegół, że dzielimy zajęcia, a w liceum mieliśmy klasy obok siebie.
— Jesteś roszczeniową suką, Uchiha!
Krzyk był dobrym rozwiązaniem, ewidentnie go irytował. Uchiha rozejrzał się po otoczeniu, upewniając się, że żadne wścibskie oczy nie są świadkiem sceny. Nikogo nie było. Jeszcze. Z chęcią będzie nawet głośniejszy, żeby narobić mu wstydu. Nadszarpnąć, nawet lekko, idealny wizerunek.
Itachi podszedł do niego z tym milutkim wyrazem twarzy i Deidara był pewien, że zaraz polubownie będzie próbował wyjaśnić sytuację. Dał mu idealny uśmiech rzędu bielutkich zębów. Takich facetów przedstawia się rodzicom. Jakie było jego zdziwienie, kiedy mężczyzna złapał go za materiał kurtki i popchnął na murowaną ścianę obok tylnego wyjścia z lokalu.
Przez chwilę Deidara nie miał pojęcia co się dzieje. Czuł, że tonie. Oczywiście to nie było możliwe stojąc w uliczce na tyłach studenckiego baru. Jednak nie mógł zaczerpnąć powietrza, a jego usta wypełniły się wodą. Z trudem podniósł powieki, żeby zobaczyć zadowolonego Itachiego, który w dłoni trzymał butelkę mineralnej.
— Ochłonąłeś? — zapytał, posyłając mu łobuzerski uśmiech godny gwiazdy filmowej. Ten typ bad boya, który na końcu filmu okazuje się człowiekiem ze złotym sercem.
— Zapierdolę cię — wycedził. Furia pojawiała się w sekundzie. Myślał tylko o tym, żeby złamać nos Itachiego i nadszarpnąć jego idealny wygląd.
Próbował zaatakować, ale jego zwinność gdzieś uciekła i poruszał się wolno, ospale. Uchiha spojrzał na niego z drwiną w oczach i przez sekundę Deidara był pewien, że po raz pierwszy zobaczył w wyrazie jego twarzy coś co nie było dobre i grzeczne. Przecież pan bożyszcz nie gardzi ludźmi.
Itachi popchnął go bez wysiłku na ścianę. Deidara chciał krzyczeć, ale jego usta zostały zamknięte butelką. Poczuł ukłucie bólu, kiedy brunet nie bawił się w delikatność i uderzył szkłem o jego zęby. Woda lała się do jego ust. Najpierw próbował ją przełknąć, ale połowa zawartości litrowej butelki była ponad jego siły. Czuł jak gardło mimowolnie się zaciska. Oddychanie przez nos niewiele mu dawało. Może gdyby nie był w pijackim amoku, to nie byłoby takie trudne. Woda wydarła się z jego usta, spływając przez kąciki na i tak mokrą koszulę. Złapał nadgarstek mężczyzny, ale nie ma w sobie siły, która zmusiłaby go do zaprzestania czynności. W panicznym odruchu wbił paznokcie w rękę napastnika, próbując trafić w napięte żyły, ale nawet nie zdołał przebić skóry. Mimo to Itachi odsunął się z cichym sykiem, a butelka uderzyłą o betonowy chodnik.
Nic nie powiedział. Blondyn był pewien, że okaże się również dobrym bokserem i zaraz złamie mu szczękę. Ale kiedy stał parę kroków od Deidary nagle zniknął pan przewodniczący.
— Lubisz walczyć?
W ciemnych oczach pojawił się złowrogi błysk, a usta wykrzywił w wyrazie triumfu. Było w jego wyglądzie coś niebezpiecznego. Oczywiście nasłuchał się już opowieści od dziewczyn, które wysłały go do friendzonu, jaki to Itachi jest tajemniczy i melancholijny, ale to był typ mroku romantycznego poety. Przed sobą miał całkowicie inny obraz.
Kiedy Uchiha w sekundzie pokonał dystans dzielący ich dwójkę, Deidara wiedział, że przez najbliższe miesiące będzie unikał basenów. Każda próba zaczerpnięcia powietrza będzie kojarzyć mu się z przeklętym Itachim. Tym razem nie było wody tylko jego ręka. Palce wbijały się w skórę na szyi Deidary. Uciskał przy podstawie szyi, napierając na tchawice. To było o wiele gorsze. Spod przymrużonych powiek widział jego oblicze pełne zadowolenia i zachwytu. Oczy przyjęły wyraz sadystycznego uwielbienia.
Mam przejebane, pomyślał spanikowany.
— Powiem wszystkim jakimś psycholem jesteś — wychrypiał. Uścisk zniknął zaraz po tym. Poczuł jego palce na policzku i paznokcie próbujące zrobić zadrapania na twarzy Deidary.
Zaśmiał się przyjemnym śmiechem, który blondyn słyszał już dziesiątki razy. Gdyby ktoś nasłuchiwał ich rozmowy, to uznałby to za niegroźną przepychankę słowną.
— Słowo przeciwko słowu.
Złapał go za blond pukle i siłą zmusił do zadarcia głowy.
— Jeszcze niczego nie widziałeś, chłopczyku. To zabawne, że w twojej głowie pojawiła się myśl, że możesz się do mnie odezwać. Chodź, pokażę gdzie jest twoje miejsce.
Poza była niewygodna, a mocny uścisk sprawił, że w jego oczach zaszkliły się łzy, odruch bezwarunkowy przy ciągnięciu za włosy. To zawsze był jego wrażliwy punkt. Bez ostrzeżenia wepchnął mu język do gardła. Deidara zakrztusił się śliną, zupełnie nie spodziewając się takiego obrotu zdarzeń. Zaczął uderzać go pięściami, walcząc o ratunek. To jednak na nic się zdało. Tak jak wcześniej nie miał wystarczająco siły, żeby odepchnąć napastnika. Pocałunek był brutalny. Próbował uciec od tego dotyku, ale jego głowa była unieruchomiona. Szarpiąc się czuł jak Uchiha wyrywa mu pojedyncze włosy. Nagle Itachi poruszył nogą i siłą wepchnął ją między uda blondyna. Jęknął zdezorientowany. Teraz nienawidził alkoholu, przez który jego ciało nie było po jego stronie. Tarcie szorstkiego materiału spodni przynosiło pewien dyskomfort, ale jego penis nie współgrał z mózgiem. Czuł złość i obrzydzenie, że to właśnie ten facet go maca, ale jego ciało buntowało się, przyjmując pieszczotę po miesiącach abstynencji od dotyku drugiej osoby.
— Śmieci takie jak ty nie powinny nawet odzywać się w mojej obecności.
Czuł się brudny, czuł się zaszczuty. Co zrobił, że zasłużył na coś takiego? Był głośnym, podpitym dupkiem, ale za to dawało się w mordę, a nie pozbawiano godności.
— Nienawidzę cię.
Z łatwością go odwrócił. Policzek Deidary ocierał się o nierówną powierzchnię ściany. Nie raz i nie dwa przewrócił się na asfalt, kiedy miał małą przygodę z jeżdżeniem na deskorolce na początku liceum. Ale to było coś innego, nie lekkie zadrapanie. Dłoń Itachiego nadal była na jego głowie i czuł jak z całej siły wpycha jego twarz w mur. Poczuł zapach krwi.
— Dlaczego sobie żadnej nie wybiorę? — powiedział do jego ucha. Było to zbyt intymne. Deidare przeszedł dreszcz obrzydzenia. — Powiedzmy, że mam inne preferencje. Może gdybyś się grzecznie przywitał i ładnie poprosił, to potraktowałbym cię łagodniej. Idealnie nadajesz się na szybki numerek. Ale musiałeś przyjść i szczekać jak niewychowany kundel. Pan z chęcią nauczy cię dyscypliny.
Druga dłoń zahaczył o pasek Deidary. Nie bawił się w rozpinanie go ani spodni tylko próbował zsunąć siłą. Skóra wokół zaczęła szczypać i piec.
— Nie, kurwa, co ty robisz. Zostaw mnie. Nie jestem zainteresowanym jebaniem cię!
— Och, kundlu. Czy ja cię pytam?
Oczy Deidary rozszerzyły się gwałtownie. Czy on naprawdę zamierzał go zgwałcić? Szarpał się, jakby od tego zależało jego życie, ale nic to nie dało. Agresor był dużo silniejszy. Przyciskał go do ściany własnym ciałem.
— Itachi?
Nabrał powietrza, żeby krzyknąć, ale w tej samej chwili ręka z głowy zasłoniła jego usta.
— Ciii, kundelku — szepnął. — Już wracam, daj mi chwilę. Podziwiam gwiazdy — dodał głośniej do głosu, którego Deidara nie rozpoznawał. — Niecierpliwie czekam na ponowne spotkanie. Ale wtedy bądź pewien, że znajdę dla ciebie więcej czasu.
Zostawił go. Pijanego, w ciuchach ociekających wodą i nisko zawieszonymi spodniami. Z nadwrażliwymi zębami, nadal lekko szczypiącymi. Włosy miał w nieładzie, wszystkie kosmyki uciekały z koka na czubku głowy. Stał, wyglądając jak zniszczony całonocnym piciem i po szarpaninie z jakimś przypadkowym gościem. Zostawił go z czerwoną twarzą i żenującą wypukłością w spodniach, kiedy pierwotne odruchy wzięły nad nim górę. Czuł jak krew buzuje w jego ciele, czuł się brudny i upokorzony. A przede wszystkim wiedział, że wcześniejsze uczucia były tylko niechęcią do Uchihy. Dopiero teraz poczuł prawdziwą nienawiść. Wypełniała go na wskroś i wprawiała ciało w drżenie. Dopiero po kilkunastu długich sekundach ryknął wściekle. Czuł się tak bezbronnie. Uchiha mógł go ośmieszyć lub złamać szczękę, mógł zrobić z niego najgorszego frajera na świecie, ale nie miał prawa go dotknąć. Był bezsilny, jak dziecko które pierwszy raz w życiu mierzy się z uprzedzeniami dorosłego świata. Krzyczał, chociaż jego głos nic nie znaczył, ludzie mijali zaułek nie posyłając w jego kierunku jednego ciekawskiego spojrzenia.
A gdyby się nie zatrzymał?
Jeśli leżałby pod ścianą pobity, zgwałcony, ledwo oddychając po serii kolejnego duszenia tego pierdolonego sadysty? Ile czasu musiałoby minąć, żeby ktoś go znalazł?
Bał się, po prostu się bał. Nie wiedział co może zrobić, żeby wyrównać rachunki, ale nienawiść musiała znaleźć ujście, wybuchnąć i zniszczyć wszystko, co Uchiha kiedykolwiek posiadał.
Przez pierwsze dni wszystko wydawało się snem. Dziwnym i chorym. Zastanawiał się jak zjebany jest, żeby śnić o próbie gwałtu, która go upokorzyła. Był wtedy piany. Pamiętał uczucia, ale zdarzenie było tak niewyraźne jak nocne majaki. Poza tym co mógłby z tym zrobić? Kto uwierzyłby, że bożyszcz żeńskiej części uniwerku jest sadystą próbującym zgwałcić drugiego faceta?
Później wyrwał się z letargu.
Mijając Itachiego na kampusie widział wyraz jego twarzy. To nadal był ten idealny uśmiech grzecznego chłopca z sąsiedztwa, ale w czarnych oczach dostrzegał skrywaną nutę sadyzmu.
Unikał go jak tchórz. Deidara nigdy nie bał się konfrontacji. Nie uciekał od bójek, nawet tych przegranych. Zawsze był mniejszy i słabszy, dlatego nadrabiał charakterem. Mógł dostać w twarz, w liceum miał nawet złamaną rękę i nogę, kiedy po kłótni z nieodpowiednim typem zepchnięto go ze schodów. Był gotów przetrwać wszystko. Krzywdzące słowa i rany nie stanowiły dla niego problemu. Zawsze potrafił się wyleczyć, stanąć na nogi z energią i brawurą, z której był znany. Ale to… było całkiem inne. Drżał na myśl o przeklętym uczuciu niemocy. Nienawidził się za to. Jako mężczyzna powinien potrafić sobie poradzić. Jednak wspomnienia tamtej chwili go paraliżowały. Zastygał jak po spojrzeniu Meduzy.
To było niesprawiedliwe. Właśnie te poczucie niemocy paliło go od środka. Było jak pożar, który pochłania wszystko. Nie ma sposobu, żeby okiełznać ten ogień.
Jego komórka wydała dźwięk. Pojedyncze uderzenie w talerz perkusji (nie wiedział który, nie pamiętał jego nazwy, nie znał się na tym), które było sygnałem dla wiadomości. Sasori pisał, że rozmowa z jednym z profesorów trochę się przedłuży. To nieważne, poczeka. Bo drugą opcją było zamknięcie się w pustym domu. Po prostu nie chciał być sam. Obecność Akasuny i rozmowy o niczym skutecznie zajmowały jego myśli.
Siedział na niskim murze odgradzającym kampusowy deptak od ogrodu. Niespodziewanie czyjaś dłoń pojawiła się na jego ramieniu. Nie zdążył się odwrócić, bo został pociągnięty do tyłu. Uderzył kością ogonową w betonowy murek, ból promieniście rozniósł się po jego ciele. Przed zderzeniem głowy z chodnikiem uratował go refleks. Zamiast tego otarł sobie łokcie, na których skoncentrowała się siła uderzenia.
Spojrzał ponad siebie i zobaczył czarne, drwiące oczy.
— Znalazłem cię.
Szybko zaczął się podnosić. Nie obchodziła go komórka, którą upuścił ani plecak, który leżał przy jego stopach. Chciał po prostu uciec, nie przejmując się co zostawia za sobą.
— Nie tak szybko.
Chwycił go za włosy i zaczął iść w kierunku pobliskiego parkingu dla uczniów. Uniwersytet był praktycznie pusty, dzisiejsze zajęcia skończyły się jakiś czas temu. Jeśli Uchiha wepchnie go do samochodu będzie stracony. Już nie ucieknie tak łatwo.
Wyrywał się. Nie zależało mu, mógł nawet zostawić w jego zaciśniętej pięści wszystkie swoje włosy. Po prostu panikował.
Nagle coś runęło na Itachiego. Deidara dostrzegł tylko kształt ludzkiej postaci i usłyszał syk zaskoczenia.
— Spierdalaj, pókim miły!
Blondyn odskoczył oddychając ciężko. Przed nim stał Hidan, którego formalnie wyrzucili z uczelni kilka miesięcy temu za zerową frekwencję, ale lubił kręcić się wokół niego, Sasoriego i Konan. Najwyraźniej umówił się z Akasuną, że dziś do nich dołączy.
— Dei, wszystko okay?
— Masz poważne problemy — wycedził Itachi, ocierając strużkę krwi z ust. — Zgłoszę to jako napaść.
— Jakbym się kurwa przejmował.
Brunet bez słowa odszedł, ale Deidara wiedział, że to tylko kwestia czasu. Nie ucieknie od niego. Przecież dzielili jedną szkołę, a jego dom znajdował się mniej niż kilometr stąd.
Jeśli dowie się gdzie mieszkam? Jeśli już wie?
— Mam ci z nim pomóc? — zapytał Hidan, przyglądając się panice na jego twarzy.
Przez chwilę milczał. Myślał, że nigdy wcześniej nie uciekał od problemów.
— Nie — powiedział po chwili. Wziął głęboki oddech, przezwyciężając atak paniki. — Muszę to załatwić na swoich warunkach.
Konoha News
Atak terrorystyczny czy porachunki mafijne?
Ostatniej nocy (tj dwudziestego czerwca) miał miejsce atak na rezydencję rodziny Uchiha. Podłożone materiały wybuchowe wznieciły pożar w południowym skrzydle budynku. Bomba była produkcji domowej. Mechanizm zegarowy został pozbawiony numeru seryjnego, więc zlokalizowane sprawców jest chwilowo utrudnione, relacjonuje Starszy Komisarz Nara Shikaku. Zapewnia jednak, że to tylko kwestia czasu. Z informacji podanych przez rzecznika wynika, że mają swoich pierwszych podejrzanych, jednak dokładniejsze informacje nie są podane do wiadomości publicznej.
Głową rodziny, która ucierpiała w wyniku zdarzenia, jest Uchiha Fugaku, prezes Międzynarodowego Banku Pięciu Nacji, z siedzibą główną w mieście Naka. Nie był obecny w rezydencji dnia zdarzenia. Jak opowiadają sąsiedzi państwa Uchiha, większą część roku spędza w stolicy, osobiście zarządzając firmą.
“Mikoto nigdy nie chciała robić z rezydencji twierdzy” relacjonuje sąsiadka, Pani Uzumaki Mito. “Chciała, żeby dzieci czuły się tam jak w prawdziwym domu. Zezwoliła tylko na system antywłamaniowy. Nie zgodziła się na ochroniarzy.”
Dotarły do nas pogłoski, że w małżeństwie Państwa Uchiha od lat nie działo się najlepiej. Czy to możliwe, że prezes banku w ten sposób próbował zapobiec ewentualnemu rozwodowi, który godziłby w wizerunek tradycyjnej firmy z zasadami?
“Był jak gość w domu. Pojawiał się sporadycznie i zawsze kiedy chodziło o dzieci” podaje anonimowe źródło, członek wewnętrznego kręgu, w którym obracała się rodzina. “Więcej uprzejmości wymieniają między sobą znajomi niż Mikoto i jej mąż.”
Publicysta Hatake Kakashi, autor bloga Cienie Konohy, podejrzewa Yakuze o udział w sprawie. Jego zdaniem prezes prestiżowej spółki nie mógł zostać niezauważony przez środowisko mafijne. Czy była to kara za odrzucenie ich ochrony?
“Te pomówienia nie powinny mieć miejsca. Całe miasto wiele zawdzięcza Panu Uchiha, naszemu lokalnemu filantropowi” skomentował Sarutobi Hiruzen, burmistrz miasta, pełniący obecnie trzecią, ostatnią kadencję (za sprawą uchwały z 2018 roku wprowadzono dwukadencyjność urzędu, jednak prawo to nie działa wstecz).
Uchiha Mikoto leży na oddziale prywatnego szpitala w Konoha. Jej życiu nic nie zagraża. Jak podają lekarze doświadczyła jedynie lekkiego wstrząsu mózgu, upadając na podłogę. Przed płomieniami uratował ją syn, Uchiha Sasuke, uczeń prestiżowego Liceum numer 1 w Konoha.
Jedyną ofiarą całego zdarzenia został drugi syn – Uchiha Itachi. Niefortunnie epicentrum wybuchu miało miejsce w ogrodzie, zaraz przy oknie jego pokoju. Stan pacjenta jest niestabilny, jednak lekarze nie uważają sprawy za beznadziejną. “To młody, wysportowany mężczyzna. Jeśli ktoś ma prawo to przeżyć, to tylko on” komentuje doktor Katō Tsunade. Pacjent został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Lewa strona jego ciała jest pokryta oparzeniami trzeciego stopnia.
Przyjaciele z Uniwersytetu w Konoha imienia Klanu Ōtsutsuki opowiadają o nim w samych superlatywach. Był laureatem nagrody dla Wybitnie Zdolnych Jednostek, przewodniczącym zarządu studenckiego i wolontariuszem Czerwonego Krzyża. Wszyscy życzą mu szybkiego powrotu do zdrowia. Zarząd uczelni zamierza zorganizować czuwanie z modlitwą w następny czwartek na placu przed budynkiem uniwersytetu. Dokładna godzina zostanie podana na ich stronie internetowej w najbliższych dniach.
To wszystkie informacje, które udało nam się zgromadzić, ale bądźcie pewni, że o nowych doniesieniach dowiecie się w pierwszej kolejności właśnie od nas!
Redaktor naczelny Konoha News,
Mitarashi Anko
Zapisz się do naszego newslettera, aby być na bieżąco!
W następnym numerze: Sarutobi pod lupą. Kim była i co stało się z córką Burmistrza Hiruzena? Dlaczego wychowuje wnuka?
No no no Sayu! Zupełnie się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńPierwsze wow - to idealne wplecenie zamawiającej, jej głownej frenemy i siebie w ta historie
Drugie wow - to pokazanie Itaczke jako brutala i sadysty. Prawdziwego psychopaty. No mrawrrr
Trzecie wow - to ta niesamowita forma artykulu, która zrelacjonowała nam wydarzenia i całość sytuacji a także dała ogrom smaczków przywołując inne postacie z uniwersum. Po prostu kocham!
Drak Itachi ✔
UsuńEriko w zamówieniu dla Eriko ✔
Zadowolona Krropa ✔
Sayu czuje się spełniona ^^
O kurwa.
OdpowiedzUsuńTak czekałam na ten tekst, że sobie nie wyobrażasz. Co ciekawe paradoksalnie nie lubię ani Itachiego ani Deidary, ale o tym wiesz. Sama koncepcja zamówienia mnie tak zaciekawiła, że umierałam z niecierpliwości.
No i mam.
Lepsze niż się spodziewałam.
Zacznijmy od tego, że zmiana w zamówieniu wyszła mu tylko na lepsze temu tekstowi. Bardzo podoba mi się Twój pomysł. Oczywiście Ty umiesz zawrzeć clue problemu, a nie tak jak ja rozwodzić się na 30 stron xD
Jak dla mnie - Taki był właśnie prawdziwy Itachi. Tak jak i w mandze, taki byłby w realu. Wzbudza zachwyt u większości, a ja nim gardzę. Ktoś torturujący brata wizjami śmierci nie może być kurwa normalny. Także kreacja Itachiego u Ciebie, to największy plus tej pracy według mnie. Jest pogarda, ale jest też ta maska, której skurwiel nigdy nie zdejmuje.
To co jeszcze jest na plus to kreacja pozostałych bohaterów. Bardzo ładnie przełożyłeś ich osobowości i cechy charakterystyczne do świata realnego. Zgrabnie wplotłaś ich dość sporo w krótki dość tekst. Za wstawienie mojego ulubieńca Hidana w takiej bohaterskiej scenie będę Ci wdzięczna do końca życia xD To było totalnie ekstra!
Skończyłam dziennikarstwo i stwierdzam jedną rzecz. Moi koledzy i koleżanki powinni uczyć się od Ciebie jak się pisze relacje, sama nie zrobiłabym lepszej, a trzaskałam je kilka razy w tygodniu przez trzy lata xD
Widać po tym tekście, jego formie i pomysłach, że sprawił Ci ful radochy. Ja też się wyśmienicie bawiłam teraz! Scena gwałtu, a potem ich ponowne spotkanie to miód malina. Parę razy moje oczy wędrowały do góry. To dość mocne momenty, mimo że do samego aktu między nimi nie doszło.
Sam Deidara bardzo ciekawy. Według mnie z całego Akatsuki to właśnie Deidarę najłatwiej zepsuć, a co za tym idzie źle napisać, bo już w oryginale jest mocno chwiejny i przerysowany. Dużo tekstów z nim ociera się o żenadę i karykaturę. Najczęściej niezamierzoną. U Ciebie jest ekstra. Deidara jest wybuchowy i emocjonalny, a jednoczenie nie wymyka się to spod kontroli.
Sasori, nie byłabyś sobą, gdybyś go nie wcisnęła gdzieś, choć sama koncepcja przyjaźni tych dwóch panów, ma ogromny sens i rację bytu. Niewiele go było, ale i tak wchodzi cały na biało i rzuca tekstami kiedy trzeba xD
Kiedy padły słowa, że Deidara musi to załatwić po swojemu, powiem Ci, że zatrzymałam się na chwilę i chcąc nie chcąc zgadłam zakończenie. Choć nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo zaskoczyłaś mnie z kolei formą przekazu :D
Podsumowując, nie wiem czy to Twój najlepszy tekst. Obiektywnie patrząc nie wiem. Ale z pewnością mój ulubiony i będę do niego wracać.
Jesteś w formie Mamita!
Wiedziałam, że psychol Itachi znajdzie miejsce w Twoim serduszku. Piszą myślałam "oo, dojebmy jeszcze troszku, Lacia na pewno mi przyklaśnie".
UsuńMówisz, że reportaż był spoczko? Fajnie, fajnie, bo mi się go świetnie pisało ^^ Nie powiem, to duży komplement od kogoś, kto studiował dziennikarstwo. Dziękuję mordko.
Tak, Sasori musi zawsze być, zwłaszcza kiedy trafiają się takie piękne okazję, żeby zabłysnął.
No i oczywiście, że Deidara musiał coś wybuchnąć! Nie ważne czy to świat shinobi czy realny, bo sztuka to wybuch!
TO BYŁO TAK WSPANIAŁE, O MATKO XD
OdpowiedzUsuńKompletnie nie spodziewałam się, w jakim kierunku pójdzie ta historia i bardzo mnie to zaskoczyło, ale jednocześnie jestem zachwycona.
Itachi jako psychol z maską pana idealnego to wspaniały pomysł, dokładnie w taki sposób widzę go w swojej głowie. W przypadku Deidary też świetnie oddałaś ten jego powalony charakterek i niestabilność emocjonalną - w końcu tylko on byłby zdolny podrzucić bombę pod chatę Uchihów.
Bardzo mi się podobało, mega ciekawy pomysł i klimat całego shota. O tym, że uwielbiam twój styl pisania, już mówiłam, więc nie będę się powtarzać haha.
Czekam niecierpliwie na więcej<3
Aaaa, dziękuję Mordko. Miło Cię znów tu widzieć i naprawdę cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńItaczke pasuje do takiego creepy gościa pod maską idealnego syna. Zwłaszcza w realnym au 😏
Itachi jako sadysta zdecydowanie jest strzałem w dziesiątkę. Ogólnie to bardzo dobra historia, a takiego zakończenia się nie spodziewałam. Jednak pasowało to Deidary w końcu sztuka jest w eksplozji ^.
OdpowiedzUsuńP.S. ten artykuł - genialny pomysł :D
Jest Deidara musi być wybuch ^^
UsuńMi też w tym ficzku pasował Itachi jako zwyrol, tak dobrze się wkomponował.
Ach, dziękuję. Miałam frajdę z formatem tego artykułu. Normalnie pisał się sam :D
[Tuli DeiDeia] KOCHANIE, WIESZ, ŻE JA BYM CI NIGDY NIE ODMÓWIŁA! To ta niedobra Sayu tylko tak napisała, rozumiesz?!
OdpowiedzUsuńCholera, ten twój Itachi to majstersztyk. Itaczke-psychol nie jest moim ulubionym Itaczke, ale powiem ci szczerze, że czytałam o nim trochę ficzków i twój Itachi wyszedł z nich wszystkich najlepiej. Nie podejrzewałam takiego końca. Raczej myślałam, że zwycięzcą będzie itachi, a tu taka niespodzianka. Artykuł z gazety wyszedł ci cudownie. Aż słyszałam w głowie głos reportera, który wszystko relacjonował.
TO BYŁ ZABIEG STYLISTYCZNY, NO. JA WIEM, ŻE DEIDARZE BYŚ NIE PRZEPUŚCIŁA
Usuńwowowo, kiedy El mówi, że robisz coś najlepiej w ficzkach, to możesz czuć dumę, bo ona wie co mówi. Mogłabyś napisać o tym doktorat xd
Dziękuję bardzo <3
hsdbvfcksbdfckabdcfasdc G E J E
OdpowiedzUsuńTak ogólnie, to nie miałam pojęcia wtedy, czego ja chcę. Wiedziałam, że chcę na pewno ItaDei. Ale ty chciałaś troszkę fabuły, więc napisałam ostatnią, jaką pamiętałam z BL manhwy którą czytałam.
I szczerze
Poszło ci świetnie XD nie wiem, może jestem dziwna, ale cały czas się uśmiechałam czytając to. Podoba mi się ten Itachi - mroczny, dwulicowy. Niby Pan idealny, ale jednak.
OCZYWIŚCIE ERI TUTAJ JEST SUPER NO CÓŻ. Nie to, że zachwycam się mną w tej partóweczce, oczywiście że nie.
Deidara nieco niestabilny, trochę zachwiany ze skłonnościami do agresji to kanoniczny Deidara. Przepraszam, ja go kocham, ale on taki właśnie jest. Zresztą, tylko on mógł podłożyć bombę pod rezydencję kogoś, kogo nie lubi XD
Reportaż super i akurat tego spodziewałam się najmniej. But well, good. Fajnie to wyszło.
Jestem meeega zadowolona i jak tylko będę miała okazję znowu zamówić jakąś gejozę to to zrobię!
Dziękuje <3
Niestabilny DeiDei to najlepszy DeiDei ^^
UsuńBardzo się cieszę, że Ci się spodobało. To najlepszy uczuć, kiedy zamawiajacy się cieszy. Jestem spełniona!
O KURWA TO BYŁO MOCNE XDDDDDD I DOBRE
OdpowiedzUsuńOD CZEGO POWINNAM ZACZĄĆ SAMA NIE WIEM KURWA WYSZCZEKANY PIJANY DEIDARA, SASORI MAJĄCY DOŚĆ ŻYCIA ŚWIATA I DEIDARY I DO TEGO ITACHI PSYCHOL KTÓRY DOSTAŁ BOMBĄ W RYJ XDDDDD i mena trafił swój na swego z deidary też dobry pojebaniec lmao
ale jezu, cieszę się, że go nie zgwałcił, nienawidzę gwałtów w jakiejkolwiek formie, odrzuca mnie momentalnie x''''D
ALE BOŻE JAKA SUKA Z TEGO ITACHIEGO XDDDDD OD RAZU POSZEDŁ W ŚLINĘ I DOBIERAŁ MU SIĘ DO DUPSKA JA NIE WIEM KURWA NIEWYŻYTY XDDDDDDDDD
nie spodziewałam się czegoś takiego, cieszę się jak głupi do sera XDDDDD DONT MIND ME IM SO HAPPY ???? XDDDD
ten reportaż na końcu, pizgłam srogo, naprawdę ten fanfick to pudełko pełne niespodzianek, aż mi przykro, że jakimś cudem je przegapiłam. ZAJEBISTE 69/10 BUZIACZKI