— Och — Kobieta zamyśliła się. — Więc jaki tego sens? Czy nie zaczynacie sobie przeszkadzać?
To od zawsze było między nimi. Większe i silniejsze niż inne relacje. Dziwniejsze, a jednocześnie o wiele bardziej naturalne. Oczywiście w Akademii i na samym początku zawiązania drużyny dziesiątej nie zdawali sobie z tego sprawy. Byli zbyt młodzi na każdy rodzaj miłości poza tą najbardziej podstawową, rodzinną. Stali się dobrą drużyną, zgraną.
Chōchō od zawsze była trochę na uboczu. Przyjaźnili się, ale spajała ich przede wszystkim drużyna i więzi przekazywane z pokolenia na pokolenie w obrębie klanów. Jednak on i Shikadai… To było coś innego. Coś z wyboru. Gdyby wierzył w głupstwa, o których bezustannie opowiadała Akimichi, nazwałby to pokrewieństwem dusz.
Wydawało się tak właściwe, że oni, będąc sobie najbliżsi ze wszystkich ludzi na świecie, nigdy nie opuszczali swojego boku. Naturalna nie była tylko przyjaźń, każda chwila spędzona ze sobą, ale i pierwszy skradziony pocałunek w dniu siedemnastych urodzin Inojiego. Prezent, na który podświadomie czekał, chociaż żadne deklaracje nie padły z niczyich ust.
W romansach, które uwielbiała czytać (a później streszczać) Chōchō przejście z przyjaźni w miłość zawsze niosło ze sobą niepokój i obawy. Jednak tak nie było w prawdziwym życiu. Ewolucja ich relacji nie psuła niczego. Wręcz przeciwnie – naprawiała wszystko, wypełniała luki. To codzienność okazała się problemem. Wspólne życie, które musieli ukrywać. Przynajmniej Inojin miał wrażenie, że tak powinno być i nienawidził się za strach, który nie mijał.
Czasami myślał, co musieliby poświęcić, żeby to nigdy się nie skończyło. Zastanawiał się ile twarzy zmieniłoby się z neutralnych we wrogie, jak wiele imion przestałby wypowiadać, bo zniknęłyby z jego życia.
Inojin nie lubił rozmyślać o przyszłości, bo wiedział że ich jest niepewna. Nawet jeśli miał w głowie wyidealizowany obraz nadchodzącej dekady. Po prostu nie umiał traktować go jak coś realnego, możliwego. Czy to kolejny element, który różni się od książkowych romansów? Tam miłość mogła przetrwać każdą burzę, wszystkie nagłe wstrząsy. Była czymś niezniszczalnym.
Wiedział, że w prawdziwym życiu wystarczy tylko drobny wstrząs. Kiedy jego mama przyjmie rolę swatki albo apodyktyczna pani Nara uzna, że najwyższy czas, żeby Shikadai przestał obijać się, mieszkając razem z kolega z dróżyny. Przeżyli parę szczęśliwych lat poza wścibskimi spojrzeniami. Teraz czuł jak przeklęte Ino-Shika-Cho, ich siła przekazywane od pokoleń, wisiała nad nimi niczym burzowe chmury. Nigdy dotkliwie nie odczuwał urodzenia się w głównej linii. Ale wiedział, że góra za parę lat oczekiwano od nich potomków.
Spojrzał na swoje odbicie w łazienkowym lustrze – uległe oczy i młodą twarz pozbawioną blizn. Patrząc, czuł panikę. Wiedział, że nie ma w sobie nic z odważnych książkowych bohaterów, żeby przeciwstawić się całemu światu.
— Nie jesteś jeszcze gotowy? — zapytał Shikadai. Siedział na podłodze wyłożonej matami tatami, które sam zamontował rok wcześniej. Inojiego nie obchodził wystrój wnętrz, ale Nara lubił tradycyjny styl.
— Na co? Nie mam dziś misji.
Odruchowo spojrzał na kalendarz z fiołkami i makami (prezent od Chōchō, dostała takie dwa razem z prenumeratą harlekinów), ale nie dostrzegł żadnego napisu przy dzisiejszej dacie. Shikadai zawsze skrupulatnie notował ich plany, lubił mieć pod kontrolą cały świat.
— Na obiad z twoją mamą.
Yamanaka westchnął. Ostatnio znów zaczęła go traktować jak nastolatka, wypytując czy się wysypia i jada regularnie. Na domiar złego gotowała dla nich przynajmniej dwa razy w tygodniu, mówiąc pod nosem o mężczyznach, którzy nie potrafią się sami sobą zająć.
— Daj mi dziesięć minut.
Inojin kichnął. Nie miał uczulenia na kwiaty. Nawet gdyby coś podobnego w przeszłości posiadał, to w jego rodzinnym domu szybko zdobyłby odporność (chociaż nie wiedział czy to rzeczywiście możliwe). Po prostu odzwyczaił się od mocnych zapachów roślin. Jego mama uwielbiała robić z kuchni drugi ogród. Niebieskie bratki w doniczkach na oknie tworzyły małą armię. Na stole stały dwa wazony wypełnione różnokolorowymi tulipanami. Przy zlewie w wysokim, szklanym naczyniu niemal wylewał się o wiele zbyt obfity bukiet, złożony ze wszystkich kwiatów, które nie zostały wykorzystane dzisiejszego dnia w kwiaciarni.
— Herbata i ciasteczka — powiedziała rozpromieniona Ino, stawiając na stole nową porcelanową zastawę w, jakby inaczej, różowe piwonie. Blondyn przewrócił oczami. Herbatka, pogaduszki i kwiaty. Jego mama naprawdę miała gust jak poczciwa staruszka po siedemdziesiątce.
— To nie miał być obiad? — zapytał cicho Shikadai.
— Ciiii, na Boga, ciiii! Nie przypominaj jej. Lepiej zjeść parę ciastek niż jakby znów miała wepchnąć w nas trzydaniowy posiłek.
Brunet parsknął. Inojin chciałby zetrzeć mu ten szydzący, cudowny uśmiech z twarzy, ale Ino wróciła z dzbankiem herbaty, idealnie pasującym do filiżanek i talerzy.
— Jak tam u was, chłopcy? Jakieś misje ostatnio? — zapytała, kierując jasne oczy w kierunku Nary. — Ten wredny dzieciak o niczym mi nie opowiada.
— Nic nadzwyczajnego, Pani Yamanaka. Siedziałem w wiosce. Sarada chciała, żebym uczestniczył w rozmowach dyplomatycznych z Kumą, ale wszystko szybko się skończyło. Darui to dobry Kage, lubię go. Wyznaje zasadę szybko, treściwie i na temat.
— Ah! Nasza nowa Hokage. W końcu kobietka rządzi wioską. Ktoś się tam obok niej kręci?
Inojin mentalnie raz po raz uderzał głową w drewniany stół. Zaczyna się.
— Chyba ma na głowie inne rzeczy, mamo. Wiesz, wioska i te sprawy.
— Trzeba przyznać, że ma takie irytujące podejście, co Sakura w sprawach obowiązków. Zero oddech, zero zabawy i odpoczynku, dopóki wszystko nie będzie dopięte na ostatni guzik. A w życiu ważna też jest zabawa, wiesz. Bez tego człowiekowi może odwalić. Bawisz się życiem, kochanie? — zapytała, puszczając Narze perskie oko.
— Można tak powiedzieć. — Zmierzwił tył swojej głowy otwartą dłonią. Inojin wiedział, że czuł się niekomfortowo.
— Obiecałaś!
— Już się zachowuję. — Machnęła lekceważąco ręką i poprawiała się na kuchennym krześle. — Chociaż trudno o dobrą zabawę, kiedy dzielicie wasze malutkie mieszkanie. Do dziś nie wiem czym cię urobił, że zgodziłeś się zająć ten składzik, bo nie można tego nazwać pokojem.
Rzeczywiście, ich lokum nie należało do luksusowych. Mała łazienka, kuchnia bez wentylacji i dwa pokoje – wspólna duża sypialnia i malutkie pomieszczenie, które mogło pomieścić same łóżko. Potrzebowali go, żeby stwarzać pozory. Mieszkali razem od ponad pięciu lat i oczywiście rodzina i przyjaciele prędzej czy później do niego zawitali. Jak mieliby im wytłumaczyć, że śpią razem?
— Potrzebuję tylko miejsca do odpoczynku.
— Typowy Nara. — Ino przewróciła teatralnie oczami. — Mieszkanie razem na pewno pomaga, kiedy jesteście w jednym składzie. Nigdy tego nie doświadczyłam, ale nie żałuję! Wystarczyło mi użeranie się z Shikamaru i Chōjim piętnaście godzin na dobę.
— Szczerze mówiąc, to już od miesięcy nie byliśmy razem na misji — wtrącił brunet.
— Och — Kobieta zamyśliła się. — Więc jaki tego sens? Czy nie zaczynacie sobie przeszkadzać?
Zabrakło mu powietrza, kiedy ciemne oczy Nary zatrzymały się na jego twarzy. Czekał, a Inojin nie potrafił wydusić ani słowa. Oczywiście, że sobie nie przeszkadzali. Już dawno przeszli ten etap w związku, gdzie wyjaśnili większość głupich wątpliwości. Mimo to trudno mu się oddychało, bo wiedział, że najprostszym wyjściem z tej podbramkowej sytuacji jest przyznanie się, wyjście z szafy. Ale nie umiał. Nie potrafił. Nie teraz, nie tu.
Nie nigdy.
— Jest nam dobrze. Przyjemnie jest nie wracać do pustego mieszkania — usłyszał głos Shikadai. Wydawało mu się, że brzmiał gdzieś z oddali.
Wsparł brodę na dłoni i zaczął obserwować niebo przez kuchenne okno, a Yamaniake oblał zimny pot przerażenia. To była tylko sekunda zanim się opanował. Moment, który umknąłby uwadze blondyna, gdyby w tamtej chwili postanowił mrugnąć. Zranione spojrzenie, które zaraz uciekło.
Czy właśnie coś popsuł?
W domu odzywali się do siebie normalnie. Oni nigdy nie mieli cichych dni, a Inojin tego nienawidził. W ten sposób zawsze wiedziałby, że coś jest nie tak. Żyjąc z Shikadai musiał wszystkiego się domyślać, a przecież nie miał jego bystrego umysłu.
— Przepraszam.
Nara usiadł na podłodze wyłożonej matami. Obok niego znajdował się stolik z planszą do Shōgi. Nie grali często, nawet jeśli brunet był naprawdę dobry. Mówił, że znudził się po latach bycia przeciwnikiem ojca. Zestaw był prezentem właśnie od niego.
Przesunął drewnianą planszę i ustawił obok niej kubek z wodą. Później te oczy, niemożliwe czarne i spokojne oczy, spojrzały na twarz Inojiego bez wyrazu. Cholera, naprawdę nie potrafił nic z niego wyczytać.
— Za co?
— Spanikowałem! — krzyknął. Niepewność zaczęła pobrzmiewać w jego głosie. Naprawdę nie był dobry w takich rozmowach. — Nie chciałem, żeby dalej zagłębiała się w temat. Wiem, że ojciec ciągle napycha ci głowę sprawami klanowymi.
— Umiem o siebie zadbać, dziękuję. Nie boję się twojej mamy, potrafię jej przerwać.
— Ale nadal!
Shikadai westchnął ciężko.
— To była normalna rozmowa, prawda? Najwyraźniej tylko ty masz z nią problem.
— Jak możesz…
Co? Tak właściwie o co chciał się kłócić? Potrzebował wybuchu emocji. Podświadomie chciał, żeby Shikadai podniósł głos i podjął decyzje za nich oboje. Mógłby kazać mu wykrzyczeć całemu światu o tym, co ich łączy. Gdyby go do tego zmusił wszystko byłoby łatwiejsze.
— Może to tobie nie odpowiada nagonka? — zapytał Nara. — Chcesz przejść się parę razy po wiosce z dziewczyną, żeby matka dała ci spokój?
Najgorsze w tym wszystkim było to, że Shikadai nie miał w sobie nawet odrobiny gniewu. Zawsze był ostoją spokoju. Nawet teraz, proponując takie rzeczy zmęczonym, znużonym głosem, brzmiał na zrelaksowanego. A Inojin wiedział, że te słowa nie mają go upokorzyć lub rozjuszyć, ale to rzeczywiste, proponowane przez niego rozwiązanie.
— Jak możesz to rozważać! — Powiedział, czując gulę w gardle.
— Już nie wiem czego chcesz.
— Myślę o tobie przecież!
— Słuchaj, ojciec jest głową klanu, dziadek też nią był, ale nie jesteśmy pieprzonymi Hyuuga, którzy dbają o ciągłość jednej linii. Jeśli nie ja, to któryś z moich kuzynów przejmie klan. Tak to musi być. Innego rozwiązania nie będzie — zakończył z naciskiem. Inojin przełknął ślinę. Rzadko kiedy Shikadai sięgał po zdecydowany głos.
— Skąd mam wiedzieć jak Nara działa? Ukrywacie się w tych głupich lasach z jeleniami! Aż dziwne, że nie używacie ich jak Aburame swoich robali.
Nie mógł skończyć. Shikadai nawet nie próbował powstrzymać rozbawienie. Parsknął niekontrolowanym śmiechem.
— Trudno byłoby się przemieszczać z jeleniem pod kurtką. Nawet młodym.
Kręcąc głową, Shikadai podniósł się z podłogi. Jego ciepłe ręce objęły ramiona blondyna. Inojin instynktownie wtulił się w szyję swojego kochanka. Uwielbiał jego ciepło.
— Spokojnie — szepnął brunet. — Nie spiesz się. Mamy tyle czasu, ile tylko będziemy potrzebować, żeby sprostać temu razem.
Powinien czuć się lepiej – kochany, rozumiany i wspierany. Ale zamiast tego nowy niepokój pojawił się w jego sercu. A jeśli nigdy nie będzie gotowy, żeby opowiadać o nich otwarcie? Nie tylko światu, ale nawet najbliższym, rodzinie? Jak długo będzie na niego czekał?
Wszystko było dobrze. Jakby całe nieporozumienie nie miało miejsca. Ale on zrobił z siebie kretyna i nie potrafił o tym zapomnieć.
To była ich rutyna. A raczej sposób radzenia sobie młodego Yamanaki z wszelkimi problemami, który Nara musiał zaakceptować. Wyparcie – najprostsze, najbardziej tchórzliwe zachowanie. Udawali więc, że Shikadai wcale nie spojrzał na niego jakby w tamtej chwili złamał mu serce.
Ile razy jeszcze będą poruszać ten temat? Jak często Shikadai będzie musiał skapitulować, bo Inojin nie będzie mógł wykonać kroku?
Było mu niedobrze. Naprawdę wydawało mu się, że zaraz zwymiotuje na chodnik. Miał tylko nadzieję, że ominie swoje stopy, bo nosił buty z odsłoniętymi palcami.
Zapukał. Wszystko wirowało. Słyszał w uszach głośne uderzenie serca. Miał wrażenie, że zaczyna bić wolniej i przez chwilę pomyślał, że może ma zawał i nie będzie musiał tego robić.
Nie musisz. Chcesz.
Niee, nie chcę umierać.
Drzwi otworzyły się szybko. Nie miał nawet chwili, żeby rozważyć ewentualną ucieczkę.
Temari była przerażająca. Sakura Uchiha miała w swoich dłoniach siłę, żeby roztrzaskać Konohę w drobny mak, ale podobno na przestrzeni lat jej charakter złagodniał. Nie umiał sobie wyobrazić, że kobieta, która pięściami potrafiła stworzyć kilometrowy krater w ziemi jest tą samą delikatną osobą, o której opowiada Sarada. Jednak Temari Nara to całkowicie inna historia. Nie operowała tak surową, destrukcyjna siłą, ale jej charakter był mocny i ostry. Zawsze w jej obecności czuł się jak ten siedmioletni chłopiec, który był świadkiem jej furii na męża. Nawet nie pamiętał o co chodziło, prawdopodobnie były to sprawy dorosłych, które wtedy nic mu nie mówiły. Była przerażająca i przytłaczająca, poniewierając głową jej nowego klanu. Zawsze czuł, że w obecności tej kobiety musi zachować czujność.
— Inojin? Czy coś się stało mojemu synowi?
— Nie, nie! Chciałem tylko… porozmawiać?
Uniosła jedną brew i obserwowała go chwilę. Stała w progu domu, oparta o framugę drzwi z założonymi rękoma.
— Czemu mam wrażenie, że macie kłopoty?
Przeszedł za nią do salonu. Nie mógł zastanawiać się nad słowami. Wiedział, że obawy zaatakują go szybko i całkowicie obezwładnią. Dlatego zanim ponownie otworzyła usta, wykrzyczał bez tchu:
— Biorę za niego odpowiedzialność!
Popatrzyła na jego twarz. Oceniający wyraz jej oczu sprawił, że nogi zaczęły mu się trząść.
— Czyli jednak coś zrobił?
— Zawsze będę po jego stronie!
— Dobrze mieć takich przyjaciół. — Był tak zdenerwowany, że nie zauważył małego, przebiegłego uśmieszku na jej ustach.
Inaczej, powiedz to inaczej! Jak ubrać to w słowa, ale żeby nie powiedzieć…
— Kocham go, on kocha mnie! Przykro mi w jakiej sytuacji stawiamy nasze klany, ale nie zrezygnujemy z tego. Ino-Shika-Cho przetrwa bez nas…
— Cicho! — krzyknęła. — Siad!
Posłusznie usiadł na niewielkim krześle. Czuł się jakby znów miał siedem lat.
— Słuchaj, blondasku. — Wymierzyła w niego ostrzegawczo palcem. — Mój ojciec zrobił ze swoich dzieci narzędzia, małych morderców. Gaara stał się tajną bronią, a Suna na to pozwoliła. Jeśli jeszcze raz zasugerujesz, że stawiam obowiązki klanowe i powinność shinobi ponad swoje dziecko, to nie przekraczaj progu tego domu. Inaczej na przywitanie dostaniesz pięścią w twarz. Dobrze ci radzę, opiekuj się moim słodkich chłopcem.
Westchnęła masując swoje skronie.
— Powiem ci, że zyskałeś w moich oczach. Nie mówię, że cię nie lubię, ale wydawałeś się dość miękki. Zawsze myślała, że to Shikadai powiem mi o was.
— Wiedziałeś?
— A myślisz, że o czym rozmawiam z Ino przy herbacie?
— Mama wie?! Przecież tydzień temu chciała mnie zeswatać. A ostatnio...
— Słodki głupku — przerwała mu. — Każdy kto na was spojrzy wie. Poza tym Shikadai robi ten durny wyraz twarzy zupełnie jak Shikamaru, kiedy patrzy na mnie. Ino próbuje wyciągnąć od ciebie chociażby skrawek informacji od miesięcy. Najwyraźniej zmęczyła się subtelnościami.
Wybrał akurat ten moment, żeby osunąć się na podłogę.
— Uczuciowy jak matka. — Pokręciła głową i poszła zaparzyć filiżankę kawy.
Dobra, yaoi time. Próbowałam inspirować się Misakim z Junjou Romantica (pozdro dla kumatych). Jakoś mi pasował do Inojiego, którego miałam w głowie.
Cooo, związek? My razem? *poci się* CO TO ZA BREDNIE, AHAHAHAH, PO PROSTU MIESZKAM Z USAGIM OD KILKU LAT.
No, ale chłopak miał momenty, kiedy cały w nerwach, jakby miał zaraz zejść na zawał, próbował walczyć, robiąc z siebie słodkiego idiotę.
Kiedy poproszono mnie o drugą część ze świata Walentynek, to musiałam, po prostu musiałam pójść w ten banał z rodziną i wyjściem z szafy. Wciąż nie czuję tego Boruto, ale się starałam xd
Dla Anonimka
A tak poza tematem, to pragnę przekazać donos... na czytelników! Tak właśnie, na Was! Ostatni miesiąc to tysiąc wejść na bloga i ZERO komentarzy. A pamiętajcie, że wena żreć coś musi. Chcecie więcej tekstów? Chcecie regularne otwieranie zamówień? Dodajcie dwa do dwóch ;>
Aaaaaa Sayu ty mistrzy ty!
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Ja tam za yaoi nie przepadam, tego tekstu nie czuje tak jak ręki, gdy na niej śpię przez pół nocy ALE i tak uwielbiam! Twój styl pisania nigdy, absolutnie nigdy mi się nie znudzi, a wisienką na torcie zdecydowanie była Temari :D
Przyznam, że martwiłam się przez pewien czas. Jak to? Ino i Temari nic nie wiedzą? ALE ŻE INO nic nie wie??? Ale wybrnęłaś z tego cudownie obronną ręką. Nie mogłam przestać się uśmiechać pod nosem, gdy No Sabaku strofowała biednego Inojina. Spokój i miłość płynąca z Shikadaia tak bardzo przypominała mi Shikamaru, że z przyjemnością to czytałam a oczywiście nie można zapomnieć o cudownym Z JELENIEM POD KURTKĄ CIĘŻKO BY SIĘ WALCZYŁO.
Podziwiam Cię, że z taką lekkością wplotłaś te wszystkie drobne ozdobniki kulturowe i światowe, dzięki czemu tekst nabrał życia i naturalności. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła znowu przeczytać coś Twojego!
Jak Ino mogła nie wiedzieć?! Tylko biedny Inojin myślał, że ich tajemnica jest bezpieczna i panikował co by się stało gdyby wszyscy się dowiedzieli. Myślał, że te nieme błogosławieństwo na mieszkanie razem i akceptacja ich bliskiej przyjaźni to wszystko co może otrzymać od najbliższych.
UsuńO matko, to było naprawdę świetne!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twój styl pisania, jest taki przyjemny, lekki i miły do czytania. Dokładnie taki, jak ja osobiście uwielbiam.
Cała ta historia była bardzo urocza i przyjemna, mega mi się podobała. Kreacja postaci Inojina i Shikadaia była prześwietna, czytałam z zaciekawieniem, mimo że nieszczególnie lubię ten ship. Ino jako taka kochana mamusia bardzo mnie urzekła. Temari również wspaniała, kocham ją nad życie w tym tekście.
Bardzo mi się podobało i nie mogę się doczekać kolejnych opowiadań spod twoich rąk<3
Nie martw się, mi ten shipp też tak średnio pasuje, ale to dlatego, że te wszystkie dzieciaki z Boruto są kopiami rodziców i trudno mi się w nich czuć bez porównań. Jeśli miałabym coś pisać sama z siebie, to na pewno w mojej głowie zaświeciłaby się lampka "równie dobrze mogłabym pisać o relacji ich rodziców, kiedy byli nastolatkami, dlaczego wiec sięgam po serię, której nawet nie skończyłam" xd
UsuńDziękuję za pochwalanie stylu Q.Q
Na przestrzeni lat trochę nad nim pracowałam, bo moje pierwsze próby nastoletniego słowotwórstwa były wypełnione pseudo podniosłym stylem. Dlatego walczyłam, żeby to wszystko brzmiało prosto, przyjemnie dla czytania, a nie wymagało od niego dodatkowego skupienia.
Cieszę się, ze wyszli włąśnie tacy — dwa słodkie zakochane głupki.
*wpada na pełnej kurwie* BOZE KURWA JEZU KTOS ZAMOWIL SHIKADAJ INOJIN WHAT A GOOD TIME TO BE ALIVE
OdpowiedzUsuńJEZU TO KONTYNUACJA !!!!!!
BOZE INOJIIIIIIN AAAAAA ;;;;;; PURE BABY BABYYYYY
o nie mi się też serce roztrzaskało jak shikadaiowi o boze o jezu on go tak kocha że nie potrafił ukryć rozczarowania HHHHHH
ale kto by się dziwił inojinowi w końcu klany to nie przelewki a bycie homo nie wiadomo to też 'skaza' według jego rozumowania ALE CHLOPIE MASZ JEGO PRZEJDZIECIE TO RAZEM POKAZ ZE MASZ JAJA
gsjsdsjsgsjks PRZYTULIŁ GO AAAAAAAAAA GDZIE BUZI :C SAYU DAJ MI BUZI. W sensie daj mi w fanficku ALE JAK MI TEZ CHCESZ DAC TO BIORE W CIEMNO
sakura to już ciotka klotka XDDD shouganai
TEMARI POSTRACH NA DZIELNI, WALCZYLES DZIELNIE INOJIN REST IN PEACE
tak myślałam że mamuśki juz dawno wiedzą XD jestem ciekawa co na to ojcowie lololol
"Poza tym Shikadai robi ten durny wyraz twarzy zupełnie jak Shikamaru, kiedy patrzy na mnie" - !!!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAA KURWA AAAAAAAA BOZE KOCHAM CIE ZA TO KOCHAM MOJE DZIECI JESTEM WE LZACH KURWA MIOTAM SIE JAK SZATAN JAGEJWKSHEKAHSJSKWHEKSKSHEJE U N F ;;;;;; ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
TO BYLO CUDOWNE ZAWYLAM SIE NA SMIERC
EJ JAK BEDZIE KOLEJNA TURA TO MOGE ZAMOWIC 3 CZESC TEGO? TO MA TAKI POTENCJAL JAKIS SLUB KURWA NIE WIEM HSGDIAJEHSKSKSBSK
I może to czas się przełamać jeśli chodzi o seksy /lennyface/
ENYŁEJ THANKS FOR THE FOOD I THANK U ANONIMKU ZA TWOJE ZAMOWIENIE I ZAPROPONOWANIE 2 CZESCI DO WALENTYNEK
ALE DRE PYSK JEZUS
AHA! Wiedziałam, że kontynuacja Walentynek wywoła Blacki z krzyków. I oto jest, wbija na pełnej kurwie, czyli w swoim majestatycznym stylu ^~^
UsuńJasne, że możesz zamówić trzecia cześć ALE TYLKO Z JAKIMIŚ SZCZEGÓŁAMI FABUŁY. Bo już wykrzesałam wszystko co miałam dla tego shipu xD
NO I MASZ BUZI ( ˘ ³˘)❤
Ojej, to zamówienie dla mnie! Bardzo dziękuję za poświęcony czas pod czas pisania i przyjęcie zamówienia :). Bardzo podobała mi się kreacja Inojina, też go sobie wyobrażam jako takiego głupka, który ma problemy z przekazywaniem swoich uczuć czy podejmowania decyzji, szczególnie tych naprawdę dla niego ważnych. Ale to sprawia, że tak pasują do siebie z Shikadaiem, bo jego charakter jest wręcz odwrotny, dlatego idealnie się uzupełniają co było dla mnie pięknie ukazane w tym opowiadaniu. Inojin był jednocześnie tak uroczy, aż bym go schrupała, haha, mam nadzieję, że Shikadai też ;)! Jak Shikadai przytulił Inojina, ah! Cudo, cudo, cudo, widzę w tych małych gestach dużo uczuć. Insynkt macierzyński nie zawiódł obydwu pań, wiedział co się święci. Strasznie się cieszę, że są otwarte i wspierają ich na swój własny sposób. Nie zazdroszczę ci teściowej Inojin, będziesz miał ciężkie życie, haha! Wszystko do dobre się szybko kończy, ale to opowiadanie idealnie rozgrzało mnie od środka, jeszcze raz bardzo dziękuję, że je przyjęłaś. Było wspaniałe, serdecznie Cię pozdrawiam i życzę dużo weny! ^_^
OdpowiedzUsuńNie dziękuj, dziecino. Dla mnie to przyjemność i przygoda pisać coś dla Was.
UsuńInstynktu macierzyńskiego nie da się oszukać, zwłaszcza takich mamusiek lwic xD
One wiedziały, długo wiedziały. Założę się, że nawet obstawiły kto i kiedy zrobi coming out.
Również pozdrawiam ヽ(^o^)ノ