W czasach, w których noszenie przy sobie białej broni było czymś zupełnie naturalnym, w pewnym malowniczym, lecz sennym miasteczku, stały dwie niebywale okazałe rezydencje. Zamieszkiwali je członkowie zwaśnionych od pokoleń rodów - Uchihów i Uzumakich.
Uzumakowie mieli dwójkę nastoletnich dzieci: córkę, Sakurę, która pobierała nauki u miejscowej uzdrowicielki, Tsunade Senju oraz syna, Naruto, który pobierał nauki w rycerskiej szkole swojego chrzestnego, Jirayi. Niestety, instytucja znajdowała się w oddalonej o kilkaset kilometrów stolicy, przez co chłopak widywał rodzinę tylko w przerwy letnie bądź zimowe.
Uchihowie byli za to rodzicami dwójki synów: Itachiego i Sasuke, którzy tak ja Naruto, większość roku spędzali w stolicy. Itachi jako sędzia, Sasuke jako uczeń szkoły rycerskiej.
Najlepszymi przyjaciółmi Itachiego byli jego dwaj starsi kuzyni – Shisui i Obito, a także kompan dziecięcych zabaw drugiego z młodzieńców – Kakashi Hatake. Wspólne, coroczne wakacje były już tradycją… Żaden nie wiedział, że w tym roku miało się to zmienić.
-***-
Bal wyprawiony z okazji urodzin najzamożniejszego mieszkańca miasteczka, Hiruzena Sarutobiego, trwał w najlepsze. Jak Kakashi sam się przekonał, przyjęcie przyciągnęło wielu ludzi w najróżniejszym wieku. Od młodych par żywo tańczących na parkiecie do wiekowych małżeństw, dyskutujących szeptem między sobą lub z innymi, niewiele starszymi, gośćmi.
Wśród tańczących, Hatake dostrzegł rodzeństwo Uzumakich. Naruto próbował zmusić siostrę do tańca, aczkolwiek dziewczyna się opierała. Kakashi, widząc to, ruszył w ich stronę, lecz po postawieniu kilku kroków, zobaczył jak ręka Sakury ląduje na policzku jej brata.
— Waleczna jest – skwitował z głośnym śmiechem Obito, który nagle stanął obok niego. – Dobra, my idziemy, a ty do niej zagadaj – oznajmił ze znaczącym uśmiechem, dźgając go palcem w żebra. Zaraz potem razem z Itachim udał się w stronę stołu z przekąskami.
Hatake zamrugał, po czym zmarszczył brwi i ściągnął usta w wąską kreskę, próbując zrozumieć zaistniałą sytuację. Kiedy wreszcie połączył wszystkie wątki w logiczną całość, musiał przygryźć dolną wargę, żeby nie parsknąć śmiechem i nie zwrócić na siebie uwagi.
— No to do dzieła, Kakashi – wyszeptał, wsuwając palce w grzywkę. Sekundę później z głośnym westchnięciem przeczesał ją i ruszył przed siebie. – Cholera… - przeklął, gdy zdał sobie sprawę, że nogi same prowadzą go do ukochanej córki Uzumakich.
-***-
Zamknął i otworzył oczy.
Zobaczył mozaikę rozmytych – największa miała różowy kolor – plam, więc zamrugał; chwilę później patrzył na Sakurę. Zlustrował ją uważnym spojrzeniem; zaczął od różowych włosów okalających drobną twarz, później zszedł na dół. Uśmiechnął się, kiedy wstrzymała oddech po napotkaniu jego wzroku. Sekundę potem zjechałem jeszcze niżej, nie zwracając uwagi na to, że dziewczyna wciąż nie oddychała. Kremowa sukienka z głębokim dekoltem eksponowała krągłości. Widok musiał zakłócił jednostajny rytm jego serca, bo poczuł gorąco na policzkach.
— Chyba ktoś się tutaj zauroczył – stwierdziła Uzumaki. Uwaga skutecznie powiększyła rumieniec, co dziewczyna skwitowała chichotem. Na jego dźwięk Kakashi odwrócił głowę w bok. – Pozwól, że zdradzę ci mały sekret, Hatake: Ty też mi się spodobałeś.
— N-naprawdę…? – wyjąkał, ponownie skupiając na Sakurze uwagę. – Znaczy… Ja… Chciałem tylko cię zaprosić do tańca… Więc… Zatańczysz?
Dziewczyna znowu się zaśmiała, po czym położyła mu dłonie na ramionach. Ledwie to zrobiła, a orkiestra zaczęła grać wolną, romantyczną melodię.
— Chętnie – odpowiedziała w końcu z uśmiechem.
W tym momencie wszystko dookoła rozpłynęło się w powietrzu. Byli tylko oni dwoje i muzyka. Całe szczęście, że nogi same ich prowadziły, gdyż za nic nie potrafili oderwać od siebie wzroku. Pod wpływem impulsu, tuż przed zakończeniem melodii, Kakashi przechylił ją do tyłu i złożył na malinowych wargach Sakury delikatny pocałunek. W odpowiedzi Uzumaki położyła dłonie na jego policzkach i pogłębiła pocałunek.
Chwilę później oboje stali wyprostowani, Kakashi trzymał Sakurę za ręce.
— Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, moja droga? – zapytał.
— Teraz już tak… - odpowiedziała, po czym znowu złączyła ich usta.
Patrzyli sobie w oczy dopóki nie usłyszeli czyjegoś krzyku.
— Bakashi! – Obito biegł w ich stronę. – Wuj Fugaku powiedział, że wracamy do domu!
Zanim Hatake zdołał zareagować, Obito i Shisui pociągnęli go mocno za sobą, a Itachi podszedł do Sakury. Kakashi obserwował ich do czasu aż nie zniknęli mu z oczu.
-***-
Ciemne niebo pokrywały miliardy malutkich, jasno świecących punkcików. Niektóre od czasu do czasu mrugały, jakby chciały odwrócić uwagę od znajdującego się między nimi rogalika. Srebrna poświata dokładnie oświetlała tereny należące do Uzumakich i Uchihów, co pozwalało na swobodne poruszanie się po nich. Kakashi, korzystając z tej sposobności, zwinnie przeskoczył przez mur sąsiadów i powoli ruszył w stronę ich rezydencji. Uważając, żeby nie wydać ani jednego dźwięku, zbliżał się do swojego celu. Stojąc już pod budynkiem, na jednym z balkonów, dostrzegł postać, więc stanął raptownie w miejscu. Doznał wielkiego szoku, kiedy w nieruchomej sylwetce, obserwującej gwiazdy, rozpoznał Sakurę.
Obserwował ją do czasu aż nie spojrzała w dół. Najpewniej po to, żeby sprawdzić kto na nią patrzył, ponieważ jego widok najpierw wyraźnie ją zaskoczył, a potem równie mocno ucieszył. Kiedy ich spojrzenia się w końcu spotkały, energicznie do niego pomachała. Hatake odmachał jej z szerokim uśmiechem, który prędko zniknął w momencie, gdy Uzumaki usiadła na balustradzie i zaczęła leniwie kopać powietrze bosymi stopami.
— Witaj – przywitała go na tyle cicho, żeby tylko on mógł ją usłyszeć. – Co cię do mnie sprowadza? – zapytała, przymykając oczy. Zaraz potem posłała mu delikatnego buziaka.
— Chciałem wyznać ci swoje uczucia, najdroższa. Kocham cię, Sakuro Uzumaki!
— Nigdy nie wierzyłam, że prawdziwa miłość jeszcze istnieje, dopóki nie pojawiłeś się ty i nie namieszałeś moim w sercu. – wyznała z delikatnym uśmiechem, który po chwili zniknął. – Czy nie obawiasz się gniewu Uchihów? Oboje dobrze wiemy, jacy potrafią być…
— Dla ciebie gotowy jestem… - Kakashi nie dokończył deklaracji, bo za plecami usłyszał podniesione głosy pomieszany z szelestem liści i trzaskiem gałęzi. Zaalarmowany hałasem odwrócił się tak gwałtownie, że omal nie stracił równowagi. Szybko się jednak zreflektował i wyciągnął miecz. Niepotrzebnie, bo hałasu narobił… Obito.
— Shisui, ty imbecylu! – warknął Uchiha. Najwyraźniej chłopak jeszcze nie dostrzegł, że jest obserwowany. – Czemuś mnie popchnął, podstępny lisie?!
— Co wy tutaj robicie?! – syknął Hatake, chowając broń do pokrowca.
— My… tylko… - wyjąkał Itachi, wyczołgując się spomiędzy krzaków.
Kakashi westchnął, po czym znowu skupił uwagę na Sakurze. Na twarzy dziewczyny widniał lekki uśmiech, który niepewnie odwzajemnił.
— Wybacz im, najdroższa – powiedział, kłaniając się lekko. – Oni w ten dziwny sposób chcieli okazać troskę o moje bezpieczeństwo.
Tuż po wypowiedzeniu drugiego zdania przez chłopaka, z wąskiej alejki wypadł Naruto.
— Ty podstępny psie… Jak śmiesz rozmawiać z moją siostrą?! – wrzasnął, rzucając się na Kakashiego. Hatake odskoczył w ostatnim momencie, odruchowo wyciągając miecz.
— Nie chcę cię atakować, Uzumaki, ale nie dajesz mi wyboru - mruknął.
Naruto znowu skoczył na niego z chęcią mordu wypisaną na twarzy. Ostrze jego broni przecinało powietrze z ogromną szybkością, siłą i precyzją. Hatake kilka razy z trudem je ominął, ale w pewnym momencie znalazło się przy jego szyi. Ostateczny cios jednak nie nadszedł, gdyż szabla została zatrzymana. Kakashi z Uzumakim spojrzeli na ostrze, które w ostatniej chwili przeszkodziło chłopakowi w odebraniu życia. Obito, z wściekłością w oczach spoglądał na niedoszłego mordercę swojego najlepszego przyjaciela.
— Nikomu poza Uchihami nie wolno krzywdzić Bakashiego, podstępna kreauturo! – wrzasnął, po czym z całą siłą, jaką posiadał, brutalnie natarł na Naruto.
Rozpoczął się pojedynek; niestety, zarówno Uzumaki, jak i Uchiha byli bardzo dobrymi szermierzami, ale sprowokowani, byli wręcz nie do pokonania. Dlatego, dopóki miecz Obito nie przebił boku Naruto i chłopak nie upadł na ziemię, trudno było powiedzieć, kto wygra.
Zduszony krzyk wyrwał wszystkich z letargu, ale Kakashi zareagował dopiero kiedy Uchiha stanął nad nim i przystawił ostrze do jego szyi. Hatake prędko doskoczył do chłopaka i odciągnął go na bok, czym wywołał u niego lekkie zdezorientowanie.
— Wygrałeś! – krzyknął, kładąc dłonie na ramiona towarzysza i mocno nim potrząsając. – Powiedziałem: Wygrałeś, Obito! Wygrałeś, ty zakuty łbie!
Obito otworzył usta, najpewniej po to, żeby mu odpyskować. Niestety, zanim zdążył wyartykułować choćby pół słowa, klatkę piersiową Kakashiego przebił miecz Uzumakiego.
-***-
Hatake nie mógł wykonać ani jednego – nawet najmniejszego - ruchu.
Byłe boleśnie spięty. Serce walące młotem pompowało krew, która szumiała w uszach. Nieznośny szum łączył się z przyśpieszonym oddechem przypominającym przerywany świst, tworząc nieznośną katatonię dźwięków. Nozdrza Kakashiego podrażniał metaliczny zapach krwi mogący przyprawić o ścisk – lub przewrót, jak kto wolał – żołądka, a potem wymioty. Krew… To właśnie ona blokowała tlenowi drogę do płuc, co uniemożliwiało oddychanie. Napór na klatkę piersiową pogarszał sytuację, tak samo jak nienaturalne ciepło rozlewające się na jej wysokości; gdyby Hatake spojrzał w dół ujrzałaby własne dłonie zaciśnięte wokół ostrza, wbite w środek jego klatki piersiowej. Niestety, za nic mógł się na to zdobyć, bo świadomość, że właśnie został zabity go sparaliżowała.
— Obito… Czemu wskoczyłeś między nas…?
Chwilę później zamknął oczy.
-***-
Kakashi otworzył szeroko oczy ze strachu i bólu, po czym popatrzył na Uchihę.
Następnie podniósł ręce i zacisnął je wokół miecza, zupełnie jakby chciał go wyjąć.
Z kolei, Obito mógł tylko stać i patrzeć prosto w ciemne oczy, w których zaledwie kilka godzin wcześniej tańczyły psotne iskierki, a z których teraz uchodziło życie.
— Obito… Czemu wskoczyłeś między nas…? – Z letargu wyrwał go ledwo słyszalny szept Kakashiego. Chwilę później przyjaciel bezwładnie osunął się w jego ramiona.
Oczy Obito zasłoniła mgła, mimo to zdołał ułożyć na ziemi bezwładne ciało przyjaciela, przy którym natychmiast klęknął Itachi. Nigdzie nie dostrzegł Shisuiego, jednak, pochłonięty chęcią zemsty, nie przejął się tym za bardzo. Pewny, że tym razem nikt nie wskoczy między nimi, stanął nad Naruto i uniósł ostrze.
— Zabiję cię – warknął. Niestety, zanim zdążył zadać ostateczny cios, na jego twarz padło światło pochodni, a do gardła przystawiono miecz.
Zobaczył grupę żołnierzy. Między nimi stali Uzumakowie i Tsunade Senju.
— C-co ty wyprawiasz, chłopcze…? – wyjąkał mężczyzna, patrząc to na niego, to na syna, to na leżącego w kałuży własnej krwi Kakashiego. Obok niego klęczała Sakura; po jej policzkach spływały łzy, ale ani na sekundę nie przestała głaskać włosów chłopaka.
— Czcigodna… - odezwała się w pewnej chwili, wbijając wzrok w Tsunade. Jej oczy były zaczerwienione od płaczu. – Czy jest sposób… Proszę, błagam, powiedz że jest jakiś sposób!
Kobieta spojrzała na nią, po czym wbiła bursztynowe spojrzenie w ziemię. Zmarszczyła brwi, ściągając usta w kreskę. Moment później przygryzła lekko dolną wargę, czym zdradziła obserwującym ją ludziom swoje zdenerwowanie. W końcu westchnęła ciężko i powiedziała:
— Jest jeden sposób.
— Jaki?! – wrzasnął Obito, doskakując do uzdrowicielki i chwytając poły jej sukni.
— Ktoś musiałby oddać za niego życie. Wtedy byłabym w stanie go uratować.
Ledwo medyczka wypowiedziała ostatnie słowo, a do zebranych podbiegł Shisui razem z wujostwem. Mikoto i Fugaku zamarli nad ciałem martwego przyjaciela bratanka.
— Kakashi… - wyjąkała pani Uchiha, klękając obok Sakury. – Nasz mały wojownik…
— Shisui opowiedział nam całą historię, kiedy tutaj biegliśmy… – wyznał pan Uchiha.
— To nasz spór doprowadził do tej tragedii… – oświadczył Minato.
— Masz rację, Uzumaki – przytaknął mu Fugaku.
-***-
Wiatr docierał do każdego zakątka cmentarza.
Podmuchy powietrza zmuszały gałęzie rozłożystej wiśni do tańca; ich nieporadne ruchy pozbawiały je kwiatów, którymi były naprawdę szczodrze ozdobione. Większość porywał wiatr, niemniej niektóre lądowały na nagrobku skrytym w cieniu drzewa - wszystkie monumenty wykonano z jasnego kamienia, ale ten jeden wyróżniał się za sprawą dwóch granatowych latarenek, co niektórym odwiedzającym pozwalało zlokalizować miejsce spoczynku Obito. Hatake włożył bukiet białych róż do wazonu, po czym przesunął ręką po płycie; pod opuszkami palców poczuł płytkie żłobienia, układające się w napis — na samym początku wywoływał w młodym mężczyźnie lodowaty dreszcz, który z upływem czasu zastąpiło krótkie, lecz nadal dotkliwe ukłucie w sercu.
— Minęły dokładnie cztery lata — zaczął, wstając i obejmując towarzyszącą mu Sakurę. – Cztery lata od dnia, w którym nasze rodziny się pogodziły dzięki poświęceniu Obito.
— Pamiętam to, jakby minęło zaledwie kilka dni — przyznała smutno Uzumaki. — Tego dnia straciłeś przyjaciela, a ja brata. Mam nadzieję, że są szczęśliwi, gdziekolwiek trafili.
Jakkolwiek nie umiem pisać krótkich zamówień, tak uwielbiam krótkie zamówienia czytać :D
OdpowiedzUsuńZ początku czułam się tak, jakbyś zaczęła opowiadać mi baśń, co było dość dużym zaskoczeniem, bo nie miałam z nimi żadnej styczności od lat. Potem, gdy coraz bardziej zagłębialiśmy się w wydarzenia, nie dało się zauważyć nawiązania do Remea i Julii. Ostatecznie wyszła z tego interesująca wariacja dwóch motywów. Szczerze żałuję, że bardziej nie rozwinęłaś tego zamówienia. Mamy baśń, mamy sztukę, mamy tragizm. Te trzy elementy można by przeplatać na wiele sposobów. Osobiście poszłabym w coś w klimatach retellingu, ostatnio bardzo to modne i "żre" w środowisku czytelniczym. Niemniej zdaję sobie sprawę, że łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić, tym bardziej, że im dłuższe zamówienie, tym napotyka się więcej problemów i dylematów fabularnych. Wątki, które zaczęłaś i postacie, które pokazałaś, zachęcają do dalszego rozmyślania i rozbudowywania tej konwencji. Kto wie, może właśnie się poczułam zainspirowana? :D O dziwo nie brakowało mi opisów, bo jeśli skupimy się na konwencji sztuki jakim jest Romeo i Julia, zorientujemy się, że opisów nie ma tam wcale, a czyta się wyśmienicie :D Jedyne co mi przeszkadzało, że wiele razy używałaś nazwiska "Uchiha", ale w sztuce postać też określana jest zawsze tak samo :P Motyw miłości od pierwszego wejrzenia, to nie za bardzo mój klimat, niemniej pasuje do tego zamówienia. Życzę powodzenia w dalszych projektach.
Wowow, skoncentrowany ten ficzek xD
OdpowiedzUsuńMiało być stylizowane na baśń no i zdecydowanie Ci się udało. Krótka historia o miłości, poświęceniu i zwaśnionych rodach. Też średnio lubię miłość od pierwszego wejrzenia, ale w takich tekstach to pasuje. To niemal nie odłączy element baśniowych historii miłosnych.
Dobra robota!
Powtórzę to samo, co dziewczyny - też średnio lubię motyw miłości od pierwszego wejrzenia. Powiem nawet, że tego nie lubię. Nigdy też nie przepadałam za czymś w stylu Romea i Julii albo Tristana i Izoldy, więc średnio przypadł mi do gustu też ten one shot, ale oczywiście to nie twoja wina. Wykonałaś dobrą robotę i świetnie oddałaś klimat baśni, Gin. ;)
OdpowiedzUsuńGin Gin Gin
OdpowiedzUsuńJa to miałam ogromny problem z tym tekstem i skleceniem komentarza. W przeciwieństwie do dziewczyn uwielbiam motyw miłości od pierwszego wejrzenia ale w tym konkretnym ficzku czegoś mi brakowało. Wszystko działo się tak szybko, jedno po drugim że w końcówce to się pogubiłam i już nawet nie wiedziałam kto zginął, kto przeżył i co się zadziało xD
Romeo i Julię czy, jak wspomniała El, Tristana i Izoldę uwielbiam, a jednak do Kakashiego i Saku tak bardzo mi nie pasuje ten motyw, że kurcze! Mam niezłą zagwostkę. Ale to chyba kwestia przeczytania setek ficzków SasuSaku w tej konwencji.
W każdym razie super przeczytać coś nareszcie z Twojej ręki! Fajnie też, że tak pobawiłaś się rodzinami i "wskrzesiłaś" niektórych bohaterów. Ich mieszanka była na prawdę miła, szkoda tylko, że tak mało poświęciłaś im czasu.
Nie mogę się doczekać mojego szalonego zamówienia :D