Sakura sapnęła zaskoczona, kiedy przeszła przez drzwi. Wnętrze było… Czyste, białe, niezamieszkałe. Gołe ściany i brak mebli sprawiły, że w jej głowie zapaliła się czerwona lampka.
Sakura spojrzała na swoją twarz w lustrze. Nie miała pojęcia co się dzieję i jak znalazła się w łazience. Pulsujący ból głowy utrudniał zebranie myśli. Czuła się bardzo słabo. Jej nogi drżały jakby miała zaraz osunąć się na zimne, niebieskie kafelki.
To było dziwne. Czy zemdlała? Nie pamiętała, co działo się z nią chwilę wcześniej. Kiedy się obudziła i tu przyszła? To głupie. Gdyby straciła przytomność nie powinna ocknąć na ziemi? Zaśmiał się zdezorientowana. Nigdy wcześniej nie mdlała. Widziała to u pacjentów, ale nie wnikała, co się z nimi wówczas działo.
Chciała przemyć twarz wodą, ale kiedy spojrzała na umywalkę w jej środku zobaczyła zakrwawiony skalpel.
— Co do kurwy?
Krwi nie było dużo. Widziała ją tylko na ostrzu i parę zaschniętych kropel w jego pobliżu. Była przerażona. Nie rozumiała co to wszystko miało znaczyć.
W panicznym odruchu rozejrzała się po wnętrzu łazienki, ale nigdzie nie dostrzegła więcej czerwonych śladów. Przy gwałtowniejszym ruchu poczuła pieczenie lewego nadgarstka. Sapnęła, gdy zobaczyła na nim krótką, pionową linię zaschniętej krwi. Dotknęła tego miejsca i skrzywiła się, kiedy poczuła ukłucie bólu.
— Czy ja naprawdę...
Ponownie spojrzała na swoje blade oblicze w odbiciu lustra. Nigdy nie myślała o samobójstwie, nawet po śmierci rodziców i zdradzie przyjaciół. Co takiego popchnęło ją do takiego czynu? Dlaczego niczego nie pamiętała?
Zamknęła oczy, próbując zwalczyć kolejną falę pulsującego bólu głowy.
Co robiła wczoraj? W jej głowie zaczął formować się obraz czyjeś twarzy. Ciemne oczy i chłopięcy uśmiech.
Krzyknęła przerażona i w tej samej chwili zatkała usta otwartą dłonią. W dwóch dużych krokach podeszła do drzwi łazienki i przekręciła zamek. Rozejrzała się spanikowana nie do końca wiedząc, czego szukała. Chwyciła kosz na brudne ubrania i ustawiła go pod drzwiami. Przez myśl jej nawet nie przeszło, że skoro podniosła go z łatwością, to nie będzie żadną przeszkodą dla ewentualnego napastnika. Później schowała się w wannie, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy. Zasunęła zasłonę prysznicową, która miała ukryć jej położenie, ale przez to czuła jeszcze większy strach, kiedy nie widziała reszty małej łazienki.
To nic. Usłyszę otwieranie drzwi, pomyślała.
Siedząc skulona porządkowała swoje myśli. Kakashi był wczoraj w jej mieszkaniu, prawda? Jak przez mgłę pamiętała swoje zdenerwowanie i ekscytację, kiedy wchodzili do korytarza. A później… Zaatakował ją? Pomyślała o czerwonych oczach, ale to było takie głupie, irracjonalne, że nie potrafiła tego zaakceptować. Może to się jej przyśniło?
Starając się być jak najciszej, oglądała swoje ciało w poszukiwaniu śladów walki. Jednak jej jasna skóra nie miała na sobie nawet najmniejszego siniaka poza pojedynczą raną na lewym nadgarstku. Nie uprawiali wczoraj seksu, czuła to. Minęło trochę czasu od jej ostatniego razu, więc nawet po delikatnym zbliżeniu czułaby dziś dyskomfort. Nie potrafiła powiedzieć, co działo się dalej, ale podświadomie wiedziała, że powinna być czujna, a on z jakiegoś powodu był niebezpieczny.
Po paru minutach ciszy rozsunęła zasłony i przebiegła wzrokiem po łazience. Szukała swojej komórki. Przecież nie mogła siedzieć tu w nieskończoność. Prędzej, czy później musiała sprawdzić mieszkanie. Nie miała innego wyboru. Małe okno po lewej stronie nie wydawało się dobrym rozwiązaniem. Nie przecisnęłaby się przez nie, a nawet gdyby, to mieszkała na ósmym piętrze. Nie mogła tak po prostu wyskoczyć! Nikt nie usłyszałby nawet jej wołania o pomoc, bo okna innych mieszkań były oddalone od siebie, a po drugiej stronie znajdował się ruchliwa ulica. Dostatecznie głośna nawet w środku nocy, a tym bardziej teraz.
Spojrzała tępym wzrokiem na okno. Był ranek, a to oznacza, że uciekło jej parę godzin z życia.
A może to wszystko było snem? Może zemdlała lub zasnęła, a Kakashi najzwyczajniej w świecie wyszedł? Mógł być facetem, który liczył na numerek, a nie księciem na białym koniu, który by się nią zaopiekował podczas niedyspozycji.
Nagle usłyszała dźwięk jednej z piosenek Black Sabbath, którą miała ustawioną jako dzwonek w telefonie. Muzyka dobiegała z małej kuchni. Przełknęła ślinę próbując bez zbędnego hałasu wyjść z wanny. Spojrzała w zlew na zakrwawiony skalpel. Chciała go wziąć do obrony, ale zawahała się.
A jeśli faktycznie sobie tego nie zrobiłam i są na nim czyjeś odciski palców?
To brzmiało niedorzecznie nawet w jej głowie, ale oglądała tyle głupich filmów, gdzie bohaterowie postępowali nierozsądnie wręcz prosząc się o śmierć. Zawsze śmiała się z ich irracjonalnych decyzji i zerowego instynktu przeżycia. Nie chciała postępować głupio, kiedy ta decyzja mogła zaważyć na jej życiu.
Wyciągnęła z szafki jedną z gumowych rękawiczek, które zakładała przy sprzątaniu łazienki i dopiero wtedy chwyciła skalpel.
Uchyliła drzwi łazienki nasłuchując dziwnych dźwięków, ale poza słowami piosenki Paranid nie było niczego więcej. Wyszła na korytarz ostrożnie stawiając bose stopy na panelach z imitacji drewna. Mały salon połączony z aneksem kuchennym był całkowicie pusty. Wszystko wyglądało normalnie, tak jak zazwyczaj odkąd się wprowadziła. Nie widziała śladów żadnej szamotaniny, jedynie parę porozrzucanych ubrań na kanapie, które były tu od początku tygodnia.
Telefon zamilkł, a Sakura znieruchomiała. Kiedy grała muzyka czuła się pewniej. Drobne dźwięki wydawane przy poruszaniu mogły zniknąć pomiędzy akordami piosenki. Jednak nie mogła się zatrzymać. Łazienka była bezpieczna, podobnie jak kuchnia połączona z salonem i trzymetrowy korytarz prowadzący do drzwi wejściowych, który widziała z miejsca, w którym stała. Musiała jeszcze sprawdzić sypialnie. Ostrożnie uchyliła drzwi licząc, że jeśli ktoś jest w środku, będzie czymś zajęty i tego nie zauważył. Mały pokój także był pusty. Spojrzała na łóżko i zamyśliła się widząc rozkopaną kołdrę. Wczoraj rano przed wyjściem do pracy na pewno ją ułożyła. Dopiero teraz zauważyła, że jest w piżamie. Wcześniej tak trywialne myśli ją nie obchodziły.
Może naprawdę wszystko mi się przyśniło, pomyślała. Spojrzała na skalpel w dłonie. A to było momentem słabości.
Wyparła próbę samobójczą z głowy? Poczuła wstyd na samą myśl. Może jej umysł nie poradził sobie z psychicznym obciążeniem?
Rozejrzała się uważniej po sypialni. Sprawdziła szafę i przestrzeń pod łóżkiem. Nigdzie indziej dorosły, a nawet kilkuletnie dziecko, nie mogłoby się zmieścić. Odetchnęła z ulgą.
Dźwięk telefonu zabrzmiał ponownie. Podskoczyła przestraszona prawie upuszczając skalpel. Zostawiła go na szafce i pobiegła do kuchni. Chwyciła telefon widząc imię Miyuki na wyświetlaczu. To była ta słodka, miła rezydentka, która wydawała się być szczerze przyjazna w stosunku do wszystkich ludzi.
— Halo?
— Wszystko dobrze, Sakura? — zapytała.
— Tak, czemu pytasz?
— Miałyśmy wypić kawę przed pracą, ale się nie pojawiłaś. Już od pół godzinny powinnaś być na zmianie.
— Jezu!
Wzrok Sakury skierował się na ścienny zegar. Była ósma trzydzieści.
— Zaspałam! Możesz mnie kryć? Będę tam za jakieś pół godziny.
Śmiech blondynki zabrzmiał w telefonie.
— Jasne, tylko nie bierz ze sobą dziś torebki!
— Dlaczego?
— Po prostu mi zaufaj. Komórka i klucze do kieszeni! Jasne?
— Tak, dzięki.
Sakura rozłączyła się nie czekając na jej kolejne słowa. To nie było zbyt miłe, ale nadal nie czuła się bezpiecznie w tym mieszkaniu. Podeszła do drzwi frontowych chcąc sprawdzić, czy są zamknięte. Stanęła obserwując zamek spod przymrużonych powiek. Klucze tkwiły w zamkniętych drzwiach. Zawsze tak robiła. Zostawiała je na wszelki wypadek. Kiedyś widziała program jak złodziej włamują się do domów za pomocy wytrychów, ale nie mogli nic zrobić, kiedy zamek był zablokowany kluczem.
Westchnęła zmęczona. Wszystko musiało być snem. Jak inaczej ktoś wyszedłby z jej mieszkania? Nawet wszystkie okna były zamknięte, poza tym mieszka na cholernym ósmym piętrze.
Pokręciła głową i poszła przygotować się do pracy. To wszystko było takie dziwne.
Ordynatorka stała przy recepcji w chwili, kiedy Sakura weszła do budynku. Uśmiechnęła się niepewnie do wysokiej blondynki. Była spóźniona ponad godzinę.
— Spisali protokół? — zapytała Tsunade Senju.
— Słucham?
Czoło kobiety zmarszczyło się w grymasie lekkiej irytacji. Sakura dobrze wiedziała, że nie lubiła się powtarzać.
— Czy policja spisała protokół? Miyuki mówiła, że ukradli ci torebkę w autobusie.
— Ach tak — wydukała. — Ale raczej marne szanse na złapanie złodzieja, nie zapamiętałam nawet twarzy.
Tsunade poklepała ją po ramieniu i westchnęła.
— Z każdym kolejnym rokiem to miasto jest coraz bardziej niebezpieczne. Kurwa, co będzie dalej?! Idź się przebrać.
— Kradzież torebki? — szepnęła cicho do Miyuki.
Dziewczyna stała przy swojej otwartej szafce i sprawdzała wiadomości na komórce. Przy telefonie miała błękitny, puchaty breloczek w kształcie kota.
— Idealna wymówka, ale nie nadużywaj jej. — Blondynka zaśmiała się cicho. — Nie spóźniaj się na początku rezydentury inaczej Senju zrobi piekło z twojego życia. Jedna dziewczyna, która zaczynała razem ze mną rok temu, zrezygnowała ze Świętej Marii, bo Tsunade zaczęła ją niemal prześladować. To dobra kobitka, kiedy ty jesteś dla niej dobry. W innym wypadku jest mściwa.
Niebieskie oczy spojrzały na Haruno badawczo.
— Wyglądasz naprawdę źle. Jeśli coś cię rozkłada, to weź zwolnienie. Akurat z tym nie będzie problemów.
— Nie, ja tylko… — Zawahała się przez chwilę. Ona co? Próbowała się zabić? Została zaatakowana? Zaczyna wariować? — Miałam naprawdę dziwny sen. Był tak realny, jak my tutaj.
Miyuko zagwizdała zamykając swoją szafkę.
— Znam to. Raz śnił mi się chłopak i kilka chwil z naszego życia. Tylko, że nie znałam nikogo takiego! Ale przez tydzień za nim tęskniła. To był naprawdę dobry facet — powiedziała tęsknie.
Sześć godzin pracy minęło Sakurze bardzo szybko. Tylko rano miała chwilę na myślenie o ostatnich wydarzeniach. Później całą swoją uwagę musiała poświęcić pacjentom, kiedy asystowała jednemu z lekarzy na SORze.
Dopiero, kiedy wyszła ze szpitala poczuła ciężar na swoich barkach. Wszystkie niespójne myśli i cząstkowe wspomnienia zawładnęły jej głową.
Westchnęła cicho idąc w stronę przystanku autobusowego. Musiała się czegoś dowiedzieć, inaczej zwariuje.
Droga do domu zajęła jej około piętnastu minut, ale zamiast iść do swojego bloku, udała się w innym kierunku.
Sakura weszła do Anbu coffe około siedemnastej. Jej ruchy były niepewne i ostrożne. Gdyby zobaczyła go teraz przy którymś ze stolików, uciekłaby od razu. Ale niewiedza i poczucie zagubienia sprawiły, że za wszelką cenę chciała dowiedzieć się prawdy. Gdyby zaufała racjonalnym myślom, to już dawno przyjęłaby wersje, że wszystko jej się przyśniło. Jednak cichy głosik z tyłu głowy nie pozwalał jej na to. Mówił, że coś się za tym kryje.
Podeszła do lady czekając aż ostatni klient zostanie obsłużony i rozglądała się po miejscu. Westchnęła cicho. Naprawdę nie wiedziała czego szuka.
— Co dla pani? — zapytał blondyn przy kasie.
Sakura stała parę sekund w ciszy próbując zebrać myśli.
— Przepraszam, szukam kogoś. Czy może kojarzysz mężczyznę, z którym byłam tu parę razy? Wysoki, szare włosy.
— Stały klient?
— Ja… Nie wiem.
Nie miała pojęcia na co liczyła. Byli tu zaledwie parę razy w przeciągu trzech tygodni. Nikt nie zwracał uwagi na cicho rozmawiające pary w ruchliwej kawiarni.
— Niestety, za dużo ludzi się tu przewija.
— Kamery?
Młody mężczyzna posłał jej zirytowane spojrzenie.
— Nie mamy monitoringu — odpowiedział. Po paru sekundach zapytał z drwiącym uśmiechem na ustach: — Co, nie zadzwonił?
Sakura spojrzała na niego z gniewem i wyszła z kawiarni. Chciała trzasnąć drzwiami, ale bez względu na to, ile siły włożyła w swoje ruchy, nic to nie dało. Drzwi miały blokadę, dzięki której zamykały się irytująco powoli. Miała ochotę je kopnąć.
Chociaż nadal czuła się niepewnie, to podeszła pod drzwi bloku, w którym mieszkał Kakashi. Może on rzuci trochę światła na to, co działo się wczorajszego wieczoru. Wiedziała, że nie powinna spotykać się z nim sama, ale nie miała nikogo kto mógłby jej towarzyszyć.
Podobnie, jak u niej, na domofonie znajdowały się jedynie numery mieszkań bez nazwisk. Powinien mieszkać na ósmym piętrze, skoro ich okna były na tej samej wysokości. Tylko, w którym mieszkaniu?
Rozmyślenia przerwało jej nagłe otwarcie drzwi. Kobieta po pięćdziesiątce uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
— Odwiedziny? — zapytała.
— Tak.
— Proszę bardzo.
Brunetka przytrzymała drzwi, żeby mogła wejść do środka.
Sakura zaczęła wspinać się w górę klatki schodowej w głowie próbując ułożyć schemat ewentualnej rozmowy, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. To wszystko było dziwne.
Kiedy weszła na odpowiednie piętro skierowała kroki do pierwszego mieszkania z brzegu, ale na drzwiach widniało nazwisko Mitoshi, więc nie zatrzymała się przy nich. Stanęła dopiero przed mieszkaniem, gdzie nie było żadnej plakietki. Biorąc głęboki oddech zastukała w drzwi. Mimo że chciała poznać prawdę, to modliła się w duchu, żeby nikt jej nie otworzył. Jednak los nigdy nie słuchał jej próśb.
— Szukam… — zaczęła niepewnie widząc obcego mężczyznę, ale przerwał jej po pierwszym słowie.
— Właśnie kończyłem, ale nie ma żadnego problemu, możesz się rozejrzeć. Na stronie internetowej jest napisane, że można przychodzić do osiemnastej, ale zwykle siedzę bezczynnie przez dwie ostatnie godziny — wyjaśnił przepraszającym tonem.
Sakura sapnęła zaskoczona, kiedy przeszła przez drzwi. Wnętrze było… Czyste, białe, niezamieszkałe. Gołe ściany i brak mebli sprawiły, że w jej głowie zapaliła się czerwona lampka.
Mężczyzna widząc jej konsternację zaczął opowiadać.
— To ostatnie mieszkanie jakie nam zostało w tym budynku. Umeblowane znajdują się dwie przecznice stąd. Jeśli chciałabyś je zobaczyć, to musimy umówić się w inny dzień. Nasza firma ma jeszcze kilka ładnych budynków, jeśli szukasz czegoś bliżej centrum.
— Och, przepraszam, ale to pomyłka. Szukam kogoś i… — Urwała spoglądając przez okno w salonie. To samo okno, przez które patrzył na nią Kakashi. Rozpoznała różowy dywan w swojej sypialni. — Byłam pewna, że tu mieszka.
Mężczyzna roześmiał się cicho.
— Nie dogadaliśmy się, ale nic nie szkodzi. Może pomyliłaś drzwi?
— Nie, to było dokładnie te środkowe mieszkanie.
Spojrzała w jego ciemne oczy szukając w nich odpowiedzi.
— To raczej niemożliwe. Mieszkanie stoi puste od pół roku.
Sakura znów spojrzała na widok za oknem.
Czyli wariuję.
— Może pomyliłam piętra — powiedziała. — Do widzenia.
Szybko wybiegła z budynku. Czuła się naprawdę głupio próbując wyjaśnić obcemu mężczyźnie mętlik w swojej głowie. Nic nie miało sensu.
Sakura siedziała z podkulonymi kolanami na kanapie w salonie i patrzyła pustym wzrokiem na ekran telewizora. Nie słuchała słów, które wypełniały nieznośną ciszę.
Nie ruszała się stąd od paru godzin. Kiedy weszła do mieszkania w pierwszej kolejności pobiegła do sypialni. Dobrze wiedziała jaki widok zastanie, ale musiała się przekonać jeszcze raz. Przez okno widziała tego samego mężczyznę z jakieś firmy deweloperskiej, który właśnie zakładał płaszcz i wychodził z salonu mieszania Kakashiego.
Kakashiego, kurwa mać! krzyczały jej myśli.
Zmarszczyła brwi w zadumie. Czy też, tak jak Miyuki, wymyśliła sobie faceta we śnie? To naprawdę było realne… Poza tym nie jednorazowe, tak jak w przypadku dziewczyny. Spotkali się parę razy.
Nie potrafiła leżeć na swoim łóżku. Mimo zasłoniętych okien nadal bała się, że zobaczy światło w jego mieszkaniu, a on sam znów się tam pojawi. Chociaż to oznaczałoby, że nie oszalała, to jednak strach był zbyt duży, żeby się z nim zmierzyć.
Jej powieki były z każdą chwilą coraz cięższe. Nie potrafiła powstrzymać snu, który podkradał się cicho. Nawet nie zauważyła, kiedy zamknęła oczy.
Leżała na podłodze między salonem, a aneksem kuchennym. Czuła zimno paneli przez cienki materiał koszuli. To jednak nie było ważne. Całą swoją uwagę skupiała na czerwonych oczach drapieżnika.
— Powiedz mi, co mam z tobą zrobić, dziecino? — cichy szept Kakashiego siał zamęt w jej głowie.
Siedział na jej biodrach skutecznie uniemożliwiając ucieczkę. Obie jego dłonie trzymały w żelaznym uścisku nadgarstki dziewczyny. Nachylał się nad nią, a jego oczy miały groźny wyraz. Z trudem przełknęła ślinę. Czuła nieznośną suchość w gardle.
— Planowałam wprosić się tu już pierwszego dnia, może drugiego, ale okazała się całkiem zabawna — kontynuował. — Tak żywo na mnie reagowałeś, słodka i niewinna, a jednak ciągle chciałaś więcej. — Mężczyzna zaśmiał się. Ten dźwięk sprawił, że dreszcz strachu oblał jej plecy. — Zazwyczaj trafiałem albo na “wyzwolone kobiety” albo na szare myszki, które nie chciały dać się zwieść i musiałem od razu przechodzić do rzeczy. Gdzie na tym wykresie jesteś ty, Sa-ku-ra?
Kobieta milczała. Strach zdusił wszystkie słowa w jej gardle.
— Powiedz mi, czy boisz się śmierci?
Nie. Nie bała się śmierci, ale nigdy nie widziała w niej rozwiązania. To było coś, co prędzej czy później miało ją dopaść, jak każdego człowieka. Strachem bardziej napawała ją samotność i zagubienie, które czuła od lat.
— Boję się życia.
Jego beztroski śmiech wypełnił puste mieszkanie. Czerwone oczy lśniły rozbawieniem.
— Naprawdę nikt tak jeszcze mi nie odpowiedział.
Teraz trzymał jej nadgarstki w lewej dłoni, kiedy w prawej zalśnił srebrnym blaskiem jakiś przedmiot.
— Zamierzam cię spróbować, dziecino. Nie bój się, nie zjem cię całej.
Jej własny krzyk ją obudził. W pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie się znajduje. Słońce dopiero wstawało, a zasłonięte okna pogrążyły salon w półmroku. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że wczorajszą noc spędziła na kanapie.
Sakura przetarła otwartą dłonią rozgrzaną twarz. Co to miało znaczyć? Czy to był kolejny cholerny sen?
Wstała na chwiejnych nogach i podeszła do kuchennego zlewu, żeby nalać sobie wody. Jej gardło było suche, tak jak we śnie. Czy to znaczyło, że to tylko jej wymysły? Nie wiedziała w co wierzyć.
Nikt nie mógł potwierdzić istnienia Kakashiego. Jego mieszkanie okazało się fałszywym tropem, podobnie jak kawiarnia. Nikomu nie mówiła o luźnej znajomości, która między nimi wynikła. Nawet nie miała komu. Może poza Miyuki, ale relacja między nimi nadal była zbyt świeża, żeby Sakura tak po prostu opowiadała o swoim życiu.
Sasuke, pomyślała.
Poczuła się jak jedna z kreskówkowych postaci, która wpada na pomysł, a nad jej głową materializuje się świecąca żarówka. Sasuke widział Kakashiego. Poczuła się nieco lepiej, kiedy na horyzoncie pojawiła się nowa możliwość wyjaśnienia całej sytuacji.
Wyciągnęła z torby kalendarz w kwiaty. Otworzyła go na ostatnich stronach, gdzie miała zapisane numery wszystkich ludzi z jej dawnego życia. Kontakt do Sasuke był zamazany paroma poziomymi liniami, ale nadal potrafiła rozpoznać wszystkie cyfry. Wpisała numer w komórkę i przycisnęła ją do ucha nasłuchując. Po kilkunastu sekundach i paru sygnałach łączonej rozmowy nic jednak się nie wydarzyło. Spojrzała na cyfrowy zegarek pod telewizorem i zobaczyła, że jest chwilę po siódmej rano.
Może jeszcze śpi, pomyślała. Jednak pamiętała, że Uchiha był typem rannego ptaszka, więc nie zamierzała zrezygnować po pierwszej próbie.
Pięć minut później nic się nie zmieniło. Każde z połączeń pozostało bez odzewu. Nie chciała nagrać się na skrzynkę, bo dobrze wiedziała, że Sasuke jej nie sprawdza.
Próbowała napisać wiadomość, ale poza pierwszymi słowami “Tu Sakura” nie potrafiła wymyślić niczego więcej. Co miała jeszcze powiedzieć? Chce się upewnić, że mężczyzna, którego wspomnienie nie może opuścić jej myśli jest rzeczywisty? Pokręciła głową z rezygnacją. Nie, musiała z nim porozmawiać. Wtedy będzie musiała znaleźć odpowiednie słowa.
Postanowiła zadzwonić do Naruto. Był zbyt szczerym facet, żeby ignorować jej próby nawiązania kontaktu. W najgorszym wypadku powie, co tak naprawdę o niej myśli.
Uzumaki odebrał po trzech sygnałach.
— Halo?
— Um, cześć. Tu Sakura. Chciałam zapytać, czy…
— Sakura-chan, czy Sasuke się z tobą kontaktował? — przerwał zanim zdążyła wyłożyć swoje myśli.
— Nie — odpowiedziała. — Próbowałam się do niego dodzwonić, bo mam… sprawę. Nie odbiera ode mnie.
Naruto jęknął.
— Nie ma go nigdzie od dwóch dni. Do Itachiego też się nie odzywa. Zaczynamy się martwić.
Sakura wstrzymała oddech. Małe mroczki pojawiły się przed jej oczami.
Dwa dni temu spotkał Kakashiego, pomyślała. Dreszcz strachu oblał jej plecy. Zrobił mu coś?
— Może zamknął się w mieszkaniu. Czasami włącza mu się tryb pustelnika.
— A właśnie, bo ty nic nie wiesz. Mieszkamy teraz razem. Nie wiem Sakura-chan, cały poniedziałek byłem zajęty, więc może faktycznie był w domu. Ale wtedy nie ma go od około doby.
Ich przyjaźń rozkwita nie ważne czy biorę w tym udział, pomyślała, ale zaraz zgniotła podobne myśli. To ona się odcięła. Jednak przez głowę przebiegła jej myśl, że nawet gdyby wciąż utrzymali relację, to i tak dowiedziałaby się jako ostatnia.
— Zgłosicie to na policje? — zapytała.
— Chyba tak. Itachi ma po mnie przyjechać za pół godziny. A ty… Jak sobie radzisz?
— Dobrze — odpowiedziała zmieszana.
— Sakura-chan, czemu tak nagle zniknęłaś? — Naruto miał smutny, dołujący głos. — Tyle razem przeszliśmy i wystarczyło kolejne odrzucenie, żebyś wszystko skreśliła?
— O czym mówisz?
— No, Sasuke mi wszystko powiedział. Zdenerwowałaś się, kiedy nie chciał cię na imprezie u Hinaty. Wiem, że to może być drażliwy temat, ale zachowujesz się dziecinnie.
— Daj znać, jeśli się odnajdzie. — Jej głos był twardy.
Oczywiście wszystko zawsze musi wyjść na jego.
Czuła złość do siebie, że nadal martwiła się o Sasuke. Ale bez względu na wszystko, co zrobił, to nadal w głębi duszy chciała traktować ich jak przyjaciół. Nawet, jeśli na to nie zasłużyli.
Rozłączyła się zanim Naruto zdążył dodać coś jeszcze. Jej dłonie drżały z nadmiaru emocji. Wstała z kanapy. Dziś miała wolny dzień i wiedziała, co musi zrobić. Postanowiła sprawdzić zaułek, gdzie dwa dni wcześniej po raz ostatni widziała Sasuke. Nie tylko dla niego, ale i siebie.
Nie trwało długo zanim doszła na miejsce. Było niedaleko kawiarni na ich osiedlu. Pamiętała, że dwa dni temu widziała ich oddalające się sylwetki przez szybę lokalu.
Wszystko wyglądało zwyczajnie i to doprowadzało ją do szaleństwa.
Potrzebuję czegokolwiek! Mały znak, że nie powinnam znaleźć się na oddziale psychiatrycznym.
Brudny zaułek śmiał się z niej cicho. Były tu kontenery na śmieci przynależne do jednego ze sklepów, wiele pustych, wilgotnych pudeł i skupiska porozrzucanych rzeczy. Nic jednak nie przypominało jej o Sasuke.
Usłyszała ruch po przeciwnej stronie i jej oczy odnalazły pojedyncza męską postać jakiegoś obcego człowieka. Nie zwracała na niego uwagi tylko sprawdzała, co kryje się za kartonami. Szukała śladu krwi lub ubrań, które mogły należeć do Sasuke. Westchnęła cicho. Nawet krew na ziemi nie musiała oznaczać, że Uchiha tu był. Mogła pochodzić od kogoś innego.
— Maleńka nie szukaj po śmietnikach, jeśli jesteś głodna, to mam kawałek mięsa, którym mogłabyś się zająć — zarechotał mężczyzna.
Kucała, kiedy stanął dwa metry od niej. Miał lubieżne spojrzenie i nieprzyjemny, szydzący uśmiech. Taki facetów zwykła omijać szerokim łukiem.
— Szukam czegoś — odpowiedziała cicho.
Wróciła do kartonów i po sekundzie wiedziała, że to był jej błąd, kiedy poczuła duże ręce na ramionach. Nieznajomy szarpnął nią zmuszając do wstania.
— Mówię do ciebie. Nie ignoruj mnie.
— Nie chcę żadnych problemów — powiedziała pośpiesznie i uniosła dłonie. Sama nie wiedziała, co miał znaczyć ten gest. Jest nieuzbrojona? Jej intencje są czyste? Zostaw mnie cholerny popaprańcu?
Mężczyzna przybliżył swoją twarz do jej. Pachniał potem. Był tylko o kilka centymetrów wyższy, ale Sakura czuła, że ma dużą siłę w dłoniach, kiedy trzymał ją mocno, jak imadło.
— Och, księżniczka się wystraszyła? Może to cię nauczy, gdzie słabe kurwy nie powinny chodzić samotnie.
— Zostaw mnie!
Jej krzyk został uciszony przez dużą, brudną rękę, która znalazła się na jej ustach. Odwrócił ją z łatwością i przycisnął do ceglanej ściany. Poczuła, że ten nagły gest zdarł skórę na jej policzku. Łzy zaczęły kołysać się w jej oczach, kiedy jej paniczne próby wyszamotania się z uścisku nic nie dały.
Nagle jej oprawca zniknął, a ona już myślała o ucieczce, kiedy usłyszała dziwny dźwięk jakby coś pękło. Spojrzała za siebie i rozszerzyła oczy w szoku. Napastnik leżała na ziemi przy przeciwległej ścianie zaułku z dziwnie wykrzywionym nosem, z którego leciała krew. Nad nim stał ciemnooki mężczyzna z jej snów. Powinna biec, ale nogi zaczęły drżeć. Podświadomie wiedziała, że to nic jej nie da.
— Zawsze przyciągasz niebezpiecznych facetów? — zaśmiał się cicho.
Kakashi podszedł do niej w dwóch krokach i poczuła jego zimne palce na swoim policzku.
— Mała rana — powiedział. — Tylko pierwsza warstwa skóry się zdarła.
Sakura milczała. Miała przed sobą dowód w postaci jego osoby, ale wcale nie czuła się lepiej.
— Powiedz dziecino, dlaczego mnie szukasz?
— Ja… Chciałam sprawdzić — wyszeptała cicho.
— Hm? Co takiego?
— Czy istniejesz.
Kakashi zaśmiał się głośno obnażając rząd białych, równych zębów.
— Jak widać. Tyle ci wystarczy?
Sakura przełknęła ślinę, kiedy mężczyzna cofnął się o krok dając jej więcej przestrzeni. Na jego ustach wciąż widniał ten chłopięcy uśmiech. Przez sekundę jego oczy były czerwone.
— Czy jesteś… — urwała. To nadal było niedorzeczne.
Zastanawiała się, czy powie jej prawdę.
— Urocza. To słowo to nie temat tabu.
— Jesteś nim?
— Może — powiedział z figlarną nutą.
— Dlaczego, ja też się nie stałam?
Kakashi uniósł brew w geście rozbawienia.
— Za bardzo opierasz się na tych bajkach z filmów i książek. Nawet gdybym zatopił w tobie zęby, to w najgorszym wypadku byś się wykrwawiła i umarła. Gdybym chciał cię przemienić, musiałabyś wypić moją trupią krew — dodał rozbawiony.
— Dlaczego mnie nie zabiłeś?
— Czemu miałbym to zrobić, dziecino? Tym bardziej, że uraczyłaś mnie przednią kolacją.
Powinna poczuć strach, ale wspomnienie jego ciała na jej biodrach sprawiło, że się zarumieniła.
— Gdzie jest mój przyjaciel?
Uśmiech Kakashiego osłabł. Patrzył na nią dwoma ciemnymi oczami, czarnymi jak węgiel.
— Ten gnojek próbował cię zgwałcić, a ty dalej chcesz go ratować? — Mimo zmiany wyglądu jego głos nadal brzmiał przyjaźnie. — Żyje, tyle powinno cię obchodzić.
— Będą go szukać. Powiedz gdzie on jest.
— W zamian… Co mi dasz? — szepnął cicho.
Nie była nic winna Sasuke. Ale to nie chodziło o spotkanie na ulicy i rozmowę lub jej brak, o życzenia na urodziny lub wyświadczenie małej przysługi. Nawet jeśli nie miała do niego już żadnego szacunku i zaufania, to nie mogła pozwolić, żeby był w niebezpieczeństwie.
Zawsze byłam pieprzoną altruistką.
— Co chcesz? — zapytała bez tchu. Czuła, że cała odwaga ją opuszcza.
— Randkę.
Sakura zamrugała zdezorientowana.
— Słucham?
— Chcę randkę. To będzie zabawne. Nigdy nie rozmawiałem drugi raz z człowiekiem, który poznał mój sekret. Zazwyczaj unikam ponownych spotkań.
To znaczy, że ich nie zabija? pomyślała zdezorientowana.
— Dlaczego miałaby robić coś takiego?
— Chyba nie masz wyboru, prawda?
— Ja… Tak. Niech będzie.
Chłopięcy uśmiech pojawił się na jej twarzy.
— Przyjdę wieczorem.
Sakura stała przy kuchennym blacie i nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić.
Cholera jasna, czy ja oszalałam?
Westchnęła przecierając twarz otwartą dłonią. Nie miała innej możliwości, żeby pomóc Sasuke. Skrzywiła się na wspomnienie o Uchiha. Kiedy wszystko się skończy już nigdy nie pozwoli im się do siebie zbliżyć. Po co jej był Sasuke, który zrobił z niej napaloną histeryczkę i Naruto, który wierzył jego każdemu słowu? Nie zamierzała bawić się w to raz jeszcze. Dostatecznie ją zniszczyli przez poprzednie lata.
Nalała sobie pół kieliszka różowego wina i wypiła je jednym duszkiem. Potrzebowała tego, tak bardzo się denerwowała. Ale poza strachem czuła też ekscytację.
Nie wiedziała co myśleć. Z jednej strony Kakashi był… tym czymś. Monstrum z legend, ale gdyby nie on, to dzisiejszy dzień mógł się naprawdę źle skończyć. Nie dawały jej spokoju jego słowa. To brzmiało jakby nie krzywdził ludzi poza makabrycznym aktem picia krwi. Coś, co musiał robić.
Albo chciał tak brzmieć, żebym uwierzyła.
Nic nie przygotowała. Miała zrobić kolacje? To wydawało się śmieszna. Czy on mógł jeść coś zwykłego?
Wino wystarczy, pomyślała nalewając jeszcze odrobinę płynu do okrągłego kieliszka. Nawet jeśli trzeba było znacznie więcej, żeby ją upić, to wolała nie kusić losu. Chciała mieć jasny umysł.
Podskoczyła wyrwana z rozmyśleń na dźwięk pukania. Upiła łyk wina i podeszła do drzwi. Kiedy je otworzyła, mrugnęła parę razy zdziwiona. Kakashi stał w progu trzymając fioletowe goździki.
— Coś różowego wydawało się przesadą — powiedział z przebiegłym uśmiechem wręczając jej kwiaty.
Sakura patrzyła na to z wyrazem szoku na twarzy. Ostatni raz dostała kwiaty od swojego ojca parę lat temu. Już niemal zapomniała o tym zwyczaju.
— Dziękuję?
— Wiesz, jak to działa.
— Za każdym razem? — spytała cicho. Czuła jak jej dłonie się pocą.
— Gdybyś miała wycieraczkę z napisem “zapraszamy” wszedłbym bez problemu. Głupie, prawda?
Miała ochotę się zaśmiać. Kakashi potrafił być zabawny.
Spojrzała mu w oczy i uświadomiła sobie, że to ostatnia możliwość odwrotu. Wiedziała, że nie może tego zrobić.
— Wejdziesz do środka?
— Z dziką rozkoszą.
Srebrnowłosy przeszedł przez próg i od razu skierował się do kuchennego blatu. Wyjął drugi kieliszek z odsłoniętej półki nad zlewem i wlał do niego alkohol.
— Jestem krnąbrnym gościem. Jeśli mam na coś ochotę, to sobie to biorę. Ale… To chyba już wiesz.
Mrugnął do niej okiem.
— Możesz to pić? — zapytała ignorując rumieniec, który czuła na swojej twarzy. Mieszanka strachu i ekscytacji doprowadzała ją do szaleństwa.
— Oczywiście. Nie wierz we wszystko, co piszą w książkach fantasy.
— Gdzie jest Sasuke? — zapytała.
Czarne, zmrużone oczy Kakashiego obserwowały ją znad kieliszka, kiedy wziął jeden długi, powolny łyk. Wydawał się zły, ale kiedy odsunął naczynie od twarzy nadal miał ten nonszalancki wygląd.
— Nie ładnie — mruknął opierając przedramiona na blacie kuchennej wyspy. — To miała być randka. Jeśli chcesz mnie o coś pytać, to lepiej, żeby to dotyczyło mojej osoby. Nie lubię się denerwować, Sakura. — Po raz pierwszy zobaczyła ten wyraz na jego twarzy, jakby był czymś naprawdę zmęczony. — Stronię od tego.
Nie widziała jego złości i nie ciągnęło jej, żeby to zmienić. Sięgnęła po szklane naczynie i po łyku alkoholu na odwagę zapytała:
— Jak długo żyjesz?
Kakashi wyraźnie się rozluźnił. Zaczął bawić się kieliszkiem.
— Nie tak długo, jak sobie wyobrażasz. Ale mógłbym być twoim dziadkiem. Pewnie tak.
— Czy zabijasz ludzi?
Posłał jej zdziwione spojrzenie.
— Nie, dlaczego?
Sakura zamarła z otwartymi ustami.
— Dlaczego?! — krzyknęła piskliwie. — Och, niech pomyślę!
Mężczyzna roześmiał się cicho.
— Niepotrzebne zamieszanie, dodatkowy grzech dla mojej spaczonej duszy. Nie widzę w tym żadnego pożytku. Chociaż oczywiście zdarzyło się, ale nigdy dla zabawy.
— Dlaczego pijesz krew z ludzi? Nie ma na to innego sposobu?
Palce Kakashiego uderzały o szklaną taflę kieliszka. Cały czas nie spuszczał z niej wzroku, za to Sakura co chwile musiała uciekać spojrzeniem. Wystraszona, niepewna, podekscytowana.
— Oczywiście, że jest. Ale kiedy człowiek żyje długo, to zaczyna się nudzić. Lubię uwodzić, a skoro mam do tego predyspozycję, dlaczego nie powinienem? W zamian biorę sobie odrobinę życiodajnego nektaru.
— Poetycko — powiedziała uszczypliwie. — A później co z nimi — nami — robisz?
— Nic. Zabieram wspomnienia i znikam.
— To twoja sprawka — powiedziała cicho.
— Oczywiście, że tak, dziecino. Moja kolej na pytanie. Dlaczego mnie szukałaś?
Sakura zaczęła wiercić się na kuchennym stołku.
— Chciałam sprawdzić, czy oszalałam.
Kakashi zaśmiał się cicho.
— Uwierz lub nie, ale inni zazwyczaj nie drążą tematu. Akceptują scenkę, którą im przygotowałem. Dlaczego z tobą jest inaczej?
Przejechała opuszkami palców po ranie na nadgarstku.
— Trudno mi było w to uwierzyć. Miałam znacznie więcej okazji, a jednak okaleczanie nigdy nie wydawało się rozwiązaniem. To chyba tyle.
— Musisz przyznać, że to lepsze niż ślad po kłach na twojej skórze.
Sakura spojrzała na niego. Śmiał się cicho z tym łobuzerskim wyrazem twarzy, który zawrócił jej w głowie. Stał po drugiej stronie kuchennej wyspy, ale nie patrzył na nią z góry. Ciągle opierał się na przedramionach, żeby ich oczy były na równi.
— Mogę je zobaczyć? — szepnęła bez tchu.
Jego oczy zamigotały dziwnym blaskiem.
Kakashi bez słowa przesunął jej kieliszek i butelkę, które znajdowały się między nimi i położył się bardziej na powierzchni blatu. Otworzył usta, jego oczy zmieniły kolor i zobaczyła w nich rzucone wyzwanie. Spojrzała na rząd białych zębów i zauważyła, że jego kły nagle zaczęły się wydłużać. Patrzyła się na to z fascynacją. Chciała ich dotknąć, ale wydawały się zbyt ostre, nie chciała się skaleczyć. Kakashi wyprostował się z kuszącym uśmiechem.
— Niegrzeczna dziewczynka.
Sakura skuliła się, kiedy uświadomiła sobie, że to na nią zadziałało. To nie było zdrowe ani odpowiednie zachowanie, ale nie potrafiła powstrzymać reakcji organizmu. Zauważyła, że czerwona barwa w jego tęczówkach zaczyna ciemnieć i instynktownie złapała go za nadgarstek, zanim zdążyła pomyśleć co robi. Spojrzał na nią wyraźnie zdziwiony.
— Oczy… Czy możesz je zostawić?
Szkarłat pojawił się ponownie z jeszcze większą intensywnością. W trzech dużych krokach obszedł małą kuchenną wyspę i złapał ją w talii zanim zdążyła wydusić słowo.
— Grasz w niebezpieczną grę dziecino. Przecież wiesz, że mogę cię poczuć.
Pocałował ją. W pierwszej chwili myślała, że poczuje ból, ale jego wystające zęby jej nie zraniły. Złapał ją pod kolanami i uniósł na rękach. Ciągle żarliwie całując przeniósł Sakurę na kanapę w malutkim salonie.
— Prowokujesz mnie. Zostaniesz ukarana — powiedział zachrypniętym głosem.
Wiedziała, że to złe, ale naprawdę go pragnęła. Ciemna aura, zakazana nuta ich zbliżenia, doprowadzała ją do obłędu. Zdjął z niej zielony sweter, a jego usta opadły na jej szyję. Zadrżała pod nim.
— Nie ugryzę cię. Chyba, że będziesz błagać — dodał figlarnie.
Jego dłonie błądziły po jej ciele z zapałem, którego nie znała. W ślad za dotykiem długich palców Kakashiego rozchodził się przyjemny dreszcz podniecenia. Jej miednica miała tendencję do nieumyślnego pchnięcia w jego stronę. Nagle przestał.
— To chyba nie jest dobry pomysł. Mógłbym… Nie wiem, czy się powstrzymam. Nie chcę cię skrzywdzić, dziecino. Poza tym na pierwszej randce? — zaśmiał się cicho.
Przejechał językiem po nagrzanej skórze obok obojczyka. Jego spojrzenie było dziwne. Nieobecne, odległe, samotne. Nachylił się nad jej twarzą.
— Mógłbym cię przemienić. Pokazać wszystko.
— Nie — szepnęła. Próbowała zasłonić się rękoma, chociaż to nic by nie dało, gdyby postanowił to zrobić.
— Mówiłaś, że nie boisz się śmierci, dziecino.
— Wystarczy mi jedno życie, nie chcę cierpieć dłużej.
Czuła jak łzy wielkości grochu płyną po jej policzkach. Nie chciała żyć wiecznie i wiecznie czuć tej pustki.
— Nie płacz, to stawia mnie w naprawdę złym świetle — zaśmiał się, ale w jego oczach nie było tej figlarnej nuty. — Skoro takie twoje życzenie. Ale jest naprawdę głupie. Mógłbym pokazać ci tak wiele.
Ciężar jego ciała spoczął na niej.
— Poleżmy tak.
Ostatnie spojrzenie, które jej dał nie pasowało do niego. Zawsze był śmiały, kpiący, zabawny. Objęła go. Chociaż jej ciało się uspokoiło, to serce nie przestało bić w szaleńczym tempie. Żałowała, że to wszystko nie było łatwiejsze. Naprawdę go polubiła.
Minuty mijały, a Sakura czuła, że dopada ją senność.
— Wyjdę zanim się obudzisz. Bądź jutro rano przed szpitalem. Zaprowadzę cię do niego.
Całe szczęście, pomyślała. Nie zauważyła, że nieco zesztywniał leżąc przyciśnięty do jej boku.
Następnego dnia znalazła go parę metrów od przystanku, na którym wysiadła z autobusu. Stał w zielonej kurtce z kapturem. Palił papierosa, a kiedy wypuścił dym z płuc uśmiechnął się do niej prowokująco.
— Cześć dziecino, jak noc?
Sakura milczała. Jej twarz udzieliła odpowiedzi, kiedy wykwitł na niej gorący rumieniec.
— Słodka — powiedział. — Chodź, to niedaleko.
Sakura ruszyła za nim w ciszy. Odmówiła, kiedy wyciągnął paczkę papierosów w jej stronę. Przeszli pół kilometra, a Sakura dostrzegła w oddali kilka małych domków nad dużą rzeką, która nazywała się tak samo jak ich miasto. Budynki należały prawdopodobnie do właścicieli małych statków, które woziły turystów po rzece.
Zatrzymała się, kiedy w słabym świetlne szarego, mglistego poranka spostrzegła radiowóz. Spojrzała na mężczyznę.
— Już go znaleźli. Niepotrzebnie się poświęciłaś — powiedział cicho.
Poświęciłam?
Po drodze obok nich przemknęła karetka na sygnale.
— To chyba tyle — powiedział odwracając się w kierunku, z którego przyszli.
— Poczekaj — powiedziała łapiąc go za nadgarstek.
Policja wszystkim się zajmie, pomyślała próbując powstrzymać potrzeba podbiegnięcia do miejsca, gdzie miał być Sasuke i sprawdzenia, czy na pewno z nim wszystko dobrze.
— Och tak. Krzycz dziecino.
Sakura spojrzała na niego z konsternacją. Odruchowo opuściła swoją rękę przerywając dotyk.
— Zaalarmuj ich, że tu jestem. Przecież nie zabiję wszystkich. To za wielki problem. Niech mnie złapią.
— Ja nie chciałam…
Umilkła, kiedy złapał ją za ramiona. Szukał czegoś w jej głowie i kiedy to znalazł nie był zadowolony. Spojrzał na nią gniewnie i zmarszczył groźnie brwi.
— Chronić? Mnie? Nie traktuj mnie, jak tego swojego kochasia, który próbował wziąć cię siłą. Mnie nie trzeba ratować. Bawisz się w pieprzoną Matkę Teresę dla każdego stworzenia na tej ziemi? Idź stąd.
Kiedy się nie ruszała uderzył w ceglaną ścianę budynku obok. Zobaczyła, że spod jego pięści sypie się drobny pył.
— Już! — krzyczał.
Uciekła. Nie wiedziała, co jeszcze może zrobić.
Naruto zadzwonił do niej dzień później z informacją o odnalezieniu Sasuke. Podobno ktoś go napadł i pobił. Tak ustaliła policja, Uchiha niczego nie pamiętał. Nawet spotkania z nią poprzedzającego atak. Leżał w szpitalu w północnej części miasta. Ucieszyła się, że nie trafił do Świętej Marii, gdzie musiałaby się nim opiekować. Podobno coś złego stało się z jego płucami. Nie chciała drążyć tematu. Podziękowała Uzumakiemu i poprosiła, żeby do niej nie dzwonił. Zresztą, to nie miało znaczenia, już i tak zmieniła numer.
Nie widziała Kakashiego od tamtego dnia. Nie pojawiał się nawet w żadnym z jej snów. Do mieszkania naprzeciwko wprowadziła się młoda para z dzieckiem. Sakura nie lubiła na nich patrzeć. Za bardzo przypominali jej o stracie rodziców, z którą nadal nie uporała się do końca. Miejsce cienkich firanek w jej oknie zajęły żaluzję. Były spuszczone nawet w dzień.
To życie, które miałam zacząć od nowa. Teraz wygląda, tak jak powinno.
Czuła jednak żal. Była bardzo samotna. Nie miała pojęcia dlaczego Kakashi tak się wściekł. Mógł czytać jej myśli, czy naprawdę traktowała go jak kolejną nieszczęśliwą istotę, którą musiała się zająć? Jeśli tak, to nie uświadomiła sobie tego w pełni.
Dźwięk klaksonu przerwał jej rozmyślania.
Zawsze sądziła, że to będzie tylko ciemność — nagła i nieprzenikniona. Ale zamiast tego doświadczyła bólu, który rozrywał ją od środka.
Niebieskie oczy Miyuki były ciężkie od łez. Wzięła kolejny głęboki oddech próbując się uspokoić, ale to nic nie pomogło. Pierwszy raz opiekowała się kimś, kogo znała.
Wyrzuciła zwiędnięte kwiaty z wazonu, które przyniosła Tsunade. Blondynka uśmiechnęła się czule. Mimo groźnej postawy ta kobieta miała dobre serce. Trudno było jej przyjąć do wiadomości, że nie mogą bardziej pomóc Sakurze.
Aparatura szpitalna wydawała z siebie szum. Pompa urządzenia, które oddychało za Sakurę, zawodziła cicho. Kobieta dotknęła jej różowych włosów. Nigdy się nie przyznała, ale uwielbiała je. Pasowały do Haruno, jak mleko do kawy — w oczach Miyuki jedno nie istniało bez drugiego.
Kątem oka dostrzegła ruch na korytarzu, a kiedy odwróciła się w stronę drzwi, zobaczyła w nich wysokiego mężczyznę z bukietem fioletowych goździków.
— Dzień dobry — powiedziała uprzejmie.
— Och, cześć. Czy to godziny odwiedzin? Nawet nie sprawdziłem.
— Tak, proszę.
Miał śmieszne szare włosy, chociaż nie wyglądał na więcej niż czterdzieści lat. Może je farbował. W dzisiejszych czasach mężczyźni robili dziwne rzeczy ze swoim wyglądem. Musiała przyznać, że pasowały do jego twarzy.
— Rodzina?
— Znajomy.
Miyuki kiwnęła głową i posłała mu smutny uśmiech.
— Poza personel jesteś pierwszą osobą, która do niej przyszła. Mówiła, że jej rodzice nie żyją, ale jednak… To takie smutne, kiedy pomyślałam, że nie ma nikogo.
Mężczyzna podrapał się po głowie. Ten widok ją rozczulił. Mimo przystojnego wyglądu dojrzałego faceta, ten gest sprawił, że pomyślała o nim jako niepewnym nastolatku.
— Dowiedziałem się przypadkiem. Jej sąsiadka powiedziała mi o wypadku. Co z nią? — zapytał. Kobieta zauważyła, że nie spojrzał na nią nawet przelotnie. Jego oczy nie opuszczały Sakury.
— Ktoś ją potrącił na przejściu, kiedy przechodziła na zielonym. Spierdolił z miejsca wypadku — dodała gniewnie. Życzyła katuszy temu draniowi. — Jej głowa jest w porządku, ale organy… — westchnęła. — Nasz ordynator to najlepsza lekarka w regionie. Zrobiła wszystko, co mogła, jednak Sakura bez tej aparatury nie przeżyłaby nawet paru sekund. To takie… niesprawiedliwe. Nie ma rodziny, żeby ktoś podjął decyzję, co dalej. Będzie tu leżeć aż do końca — dodała smutno. Poczuła, że jej oczy ponownie szklą się od łez. Wytarła je wierzchem dłoni. — Przepraszam, po prostu to była taka dobra dziewczyna. Nie zasłużyła.
Miyuki poprawiła jej poduszkę i spojrzała na mężczyznę w zadumie. Sakura nic o nim nie mówiła.
— Czy mogę zostać z nią sam? — zapytał.
— Och, oczywiście! Przepraszam.
Kakashi spojrzał na jej uśpione oblicze. Nawet teraz wyglądała pięknie. Uśmiechnął się drwiąco na wspomnienie o dwójce mężczyzn, przed którymi ją obronił. Uroda musiała być jej przekleństwem.
Wyrwał jeden kwiat z bukietu, a resztę położył na stoliku. Przesunął nim po jej jasnym policzku. Ich ciemna barwa kontrastowała z bladością skóry.
— Chyba mnie za to znienawidzisz.
Nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Koniec końców zawsze dostawał to, czego chciał.
Minął już rok.
A może tylko rok, pomyślała biorąc pod uwagę, że musiała na nowo nauczyć się odmierzać czas.
Słońce przyjemnie grzało jej skórę. Nie było wrogiem, to jedna z tych głupich historii, w które nie warto wierzyć.
Dawno temu opuścili Konohę. Szukała w wiadomościach wzmianki o porwaniu jej ze szpitala, ale nic takiego nie znalazła. Dopiero po paru miesiącach przeczytała swój nekrolog. Nikt się nią nie interesował. Święta Maria miała informację, że nie posiada żadnej rodziny. Kiedy wypełniała papiery do pracy pytali ją kogo mają powiadomić w razie jakiegoś wypadku. Powiedziała, że się zastanowi, jednak oddała dokumenty z pustą rubryką. Liczyli na szczęście, że nikt rzeczywiście się o nią nie upomni i w ten sposób zatuszowali zniknięcie pacjenta, który lada chwila miał umrzeć. Podobno ją skremowali, więc nikt raczej nie powinien się dowiedzieć.
Kiedy ponad rok temu Kakashi zapytał, czy ma ją przemienić, odmówiła od razu. Ale wtedy była zdrowa, żywa, a jej serce biło w młodej piersi z gorliwością i witalnością, a nie dzięki szpitalnej aparaturze. Gdyby jakimś cudem mogła odzyskać świadomość leżąc w szpitalu, zgodziłaby się bez mrugnięcia. Człowiek nie boi się śmierci, dopóki ta nie zwróci na niego swoich czarnych oczu.
Przez kilka miesięcy przed nim uciekała. Chociaż dobrze wiedziała, że zawsze ją znajdzie. Zagubiona, przerażona tym, w co ją zamienił. Myślała, że spowoduje to jego gniew, ale się pomyliła. Kakashi podążał za nią, jak wierny pies. Aż któregoś dnia się zatrzymała i dała szansę nowemu życiu.
Jego palce boleśnie wbiły się w jej nagie udo. Myślała, że nie będzie czuć bólu, ale Kakashi spojrzał na nią pobłażliwie, kiedy parę miesięcy temu wszystko jej tłumaczył. Większość “informacji”, które mgliście pamiętała z filmów i książek nie pokrywały się z rzeczywistością.
— Chciałbym cię przelecieć na tym brzydkim, plastikowym stoliku — wyszeptał do jej ucha. — Myślisz, że mieliby coś przeciwko?
— Prawdopodobnie — zaśmiała się cicho.
Kakashi wyprostował się, a jego oczy świeciły radością. Rozejrzał się po ogródku małej włoskiej kawiarni i roześmiał się cicho.
— Uwielbiam to, że wyglądasz tak młodziutko. Te oburzone spojrzenia ludzi mnie rozbrajają. Myślą, że jesteś moją "cichą tajemnicą".
— Naprawdę dziwne rzeczy cię bawią.
— Och, daj spokój. Zrobimy im mały pokaz? — zapytał. Jego palce sunęły powoli po jej udzie tym razem delikatnie. Wkradły się pod materiał zwiewnej sukienki. Drażniącymi ruchami zaczął napierać na materiał bielizny.
— Czemu nie? Jutro i tak nas tu nie będzie.
— Uwielbiam to w tobie.
Oto i druga część. Bawiłam się dobrze z tym ff. Może poszedł trochę w innym kierunku, niż początkowo zakładałam, ale nadal jestem zadowolona.
Buziaki~
NO NARESZCIE. XD
OdpowiedzUsuńJa się nie dziwię, że dobrze się bawiłaś, mając takie rozkminy o jakich pisałaś XD
Dla mnie jest super, przede wszystkim dlatego, że Sakura deadnęła. Znaczy, no prawie, bo czysto teoretycznie to ona nie żyje co nie XD
Poza tym oczywiście cholerny Sasgej i Naruto. Nie wiem który bardziej mnie zirytował,ale to tak czy siak kwintenecja całej tej pseudo przyjaźni. Uzumaki ZAWSZE pójdzie za Sasuke. Ale no cóż, moje serce jakoś to zniosło, bo Kakashi jest tutaj TAK BARDZO UROCZY. Idk dlaczego, po prostu miód na moje serduszko.
A tak btw jeszcze, to Miyuki jest tak zajebista XDDD Jej sny o facecie, którego nie znała, ale za nim tęskniła XDDDD
No i Hatake na tym arcie wygląda tak bardzo hot, że mam ochotę nazwać go Bogiem, ale bóg jest tylko jeden, więc zostanę przy hot. Po prostu.
Buziaczki i czekam na nexta 😎
(tutaj powinna pojawić się reklama mojego bloga, jak to za dawnych czasów bloggera, ale oszczędzę Ci tego) XD
Biedna ta Sakura, skoro ma taka fankę, jak Ty, co ją do piachu ciągle pcha xD
UsuńMiyuki była zajebista, takka pogodna duszyczka w tym opku. Art Kakashiego to złoto, ale już go na pewno na grupę wrzucałam. Chwalę się wszystkim, co wpada mi w ręce od razu xD
I znowu cholera nie było seksów. Ten one shot aż się o to prosił. Kakashi był tutaj taki drapieżny, że z chęcia bym przeczytała o jakimś małym bara bara. Ale nawet bez tego było genialnie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Sakura drążyła temat i nie uwierzyła w historyjkę, którą chciał jej wmówić Kakashi. Dziwi mnie, że reszta jego ofiar nie próbowała się dowiedzieć, co się stało. Gdybym ja obudziła się z pociętą ręką i brakiem wspomnień to zrobiłabym wszystko by je zdobyć.
Hyhyhy, czyli jednak Kakaś dowalił Sasgejowi. Bardzo dobrze, że to zrobił. I fajnie, że nie napił się tylko krwi od niego. Widocznie Kakashi bardzo nie lubił faktu, że Sasgej próbował zgwałcić Sakurę. Ale też dobrze, że go nie zabiłaś. To by mogło pokomplikować relacje Kakashiego i Sakury.
Wypadek Sakury mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie sądziłam, że Sakura jednak stanie się wampirem, ale dobrze, że tak się stało. Teraz będą mogli być ze sobą na zawsze. XD
Zirytował mnie Naruto. Oczywiście, że to Sasgejowi musiał uwierzyć, bo jakżeby inaczej. Jak zawsze Sasgej najważniejszy, a Sakura to może zniknąć. Tak samo mnie szpital zirytował. Pacjentka nie ma rodziny? Ktoś ją porwał? Zatuszujmy wszystko i powiedzmy, że kopnęła w kalendarz! Jeszcze dodajmy, że ją skremowaliśmy.
Przypomniałam sobie naszą rozmowę o wycieraczkach, blokach i restauracjach oraz o tym jak wampirowi staje. Nadal mnie to śmieszy i nadal rozwala mózg. Powinnyśmy napisać książkę o teorii wampiryzmu. XD
Pozdrawiam i całuję. :D
Seksy i seksy. Za dużo tych gorących ff czytasz, gdzie tylko się ruchają i walczą xd
UsuńTrochę trudno uwierzyć, że jakieś inne babki nie drążyły tematu dlaczego nic nie pamięta, ale Kakaś mówił, że to Sakurą się zainteresował bardziej (główni bohaterowie w ff już taką mają xd). U innych od razu się wpraszał, wiec to inaczej.
Nie spodziewałaś się wypadku? To dobrze, czyli nie jestem tak bardzo przewidywalna w pisaniu, jak mi się wydaję.
Buziaki~
W końcu się doczekałam, jupi!:D
OdpowiedzUsuńSerio, Kakashi? Samobójstwo? Mogłeś bardziej wysilić swoje szare komórki, a nie iść w przetarty motyw, ale z drugiej strony próbę samobójczą faktycznie dałoby się logicznie wyjaśnić w przeciwieństwie do śladów po ugryzieniu na szyi. Chociaż ślad po ugryzieniu też można by było wyjaśnić - Sakurę zaatakował wąż sąsiada, który uciekł z terrarium.:D Dobra, skończmy na tym, że Kaszalot sknocił sprawę z upozorowaniem próby samobójczej.^^'
Podobało mi się opisanie niepokoju a nawet strachu Sakury zaistniałą sytuacją, ale trochę posmutniałam, że zrobiłaś z Tsunade mściwą sukę, bo jak wiesz, uwielbiam tą postać. Zdziwiłam się trochę, że dała się nabrać na numer z kradzieżą torebki - swoją drogą, Sakura i Myuki są lepsze w pozorowaniu niż Kaszalot, nic ani nikt nie zmieni mojego zdania.xD - ale z drugiej strony ona też jest tylko człowiekiem. Sen Myuki mnie rozwalił na łopatki, śmiałam się dobre pięć minut.
Poszukiwanie Kaszalota spełzające na niczym, zakończone na wybawieniu Sakury z opresji jakoś mnie nie zaskoczyły. Większym zaskoczeniem było podejście naszego wampirka do całej akcji poszukiwawczej - zamiast zabić to uczynił sobie z Haruno...zabawkę? Nie wiem, może przesadzam, ale od samego początku miałam wrażenie, że on jej nie traktuje poważnie. Nawet w trakcie czytania końcówki powyższej części.
Pamiętasz jak pod poprzednią częścią napisałam, że utożsamiam się z Sakurą? No to tutaj miałam ciąg dalszy - ja też bym szukała Kaszalota, a potem Sasgeja, mimo że obaj zachowali się jak skończone dupki. Meeeh, liczyłam na obrazowy opis obitej mordy i połamanych kości a nie praktycznie wzmiankę o znalezieniu Sasgeja przez policję w jakimś domku. Nie zrozumiałam jedynie reakcji Kaszalota, czemu się tak wściekł? Czyżby z zazdrości o Sasgeja? Bo nie chce mi się wierzyć, że to tylko przez altruizm Sakury...
Wiedziałam, że Kaszalot dopnie swego, po prostu wiedziałam!
Trochę niefajnie, w jakich okolicznościach to zrobił.
Trochę niefajnie, że Mayuki nie szukała Sakury.
Końcówka rozłożyła na łopatki.xD
Pozdrawiam, całuję i ściskam mocno! :*
P.S. Przy fragmencie z wycieraczką parsknęłam śmiechem, bo mi się przypomniała dyskusja na jej temat. Nie, moja psychika jeszcze się po tym nie pozbierała.^^'
Ta rozkmina z wycieraczką zawsze będzie mnie rozwalać. Tak jak inne domysły na temat współczesnych wampirów. Czy wampirek może wejść do bloku? Czy potrzebuje osobnych zaproszeń do budynku, a później do mieszkania? Złoto xD
UsuńTak jak mówiła Miyuki, Tsunade jest spoko babeczką, jeśli ty tez jesteś spoko. Jeśli się opierdalasz w pracy, to ona opierdoli ciebie ^^
A Kakaś zawsze dopina swego! To nie mogło potoczyć się inaczej xd
Dziękuję, że wpadłaś <3
JAK JA CIĘ KOCHAM! I TOOOOO KOCHAM! Ale jesteś jednak dla mnie nieprzewidywalna. Bałam się z każdym kolejnym akapitem coraz bardziej, że albo go nigdy nie znajdzie, albo on będzie miał na nią wyjebane i zniknie z jej życia tym razem na dobre, albo że ona zginie a on się nie dowie, a co gorsza - jak już wylądowała w szpitalu, że uszanuje jej poprzednią decyzję! Wypadku się w sumie nie spodziewałam, myślałam, że dalej będzie go szukać i już nie znajdzie. Dobrze, że mnie zaskoczyłaś, bo gdyby coś z tego co wymieniłam się spełniło, to chyba pękłoby moje biedne serduszko...
OdpowiedzUsuńI LOVE U TOO BABY.
UsuńMówisz, ze wypadek był niespodziewany? Ja właśnie myślałam, że to takie oczywiste zagrania. Cieszę się, że się podobało ^^
Pojawienie się Kakashiego w tej części opowiadania było w tak idealnym momencie..
OdpowiedzUsuńI nie chodzi mi wcale o to, że ją uratował. Po prostu ten moment wydał mi się jak odpowiedni akurat na jego wystąpienie. Pokazało, że mimo wszystko (i wszystkich starań Sakury) to on zawsze miał nad nią pieczę. Obserwował ją i kontrolował każdy ruch, panując nad sytuacją.
Bohater i jego charakter (który nakreśliłaś IDEALNIE) wydaje mi się takim właśnie typem mężczyzny - twardym i dominującym, który jednocześnie dla swojej kobiety gotowy jest na najczulsze gesty. Niczym ostoja bezpieczeństwa.
Ile z nas nie marzyło kiedyś o spotkaniu takiego właśnie człowieka? Tajemniczego, męskiego, pewnego siebie.
Szczególnie urzekło mnie ostatnie zdanie fragmentu, który opisuje ich spotkanie w szpitalu. Gdy Kakashi podejmuje decyzje, mimo wcześniejszego gniewu czy zawodu, którego doświadczył z jej strony.
"Nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Koniec końców zawsze dostawał to, czego chciał."
Nie ma lepszego podsumowania dla jego postaci w tym świecie.
Myśląc o tym, jak rozwiniesz drugą część - zważywszy na to, że pierwsza skończyła się dość tajemniczo, stawiałam raczej na element porwania aniżeli wymazania wspomnień i najprostszego usunięcia się w cień.
Zawiodła mnie postać Naruto, ale akurat tego można się było po nim spodziewać. I trochę zniesmaczyło to, że Sasuke jednak wyszedł z tego bez większego szwanku. Drań.
Już poprzednio ktoś wspomniał o tej magicznej wycieraczce - mnie musiała debata o niej akurat ominąć, więc wykorzystano element zaskoczenia i strasznie mnie się ten śmiechowy fragmencik spodobał 😂😁 Pomysł w dechę. Nigdy nie wpadłabym na coś takiego.
Ich życie po przemianie musiało być pełne... wrażeń. Oszczędziłaś nam ich - i dobrze. W tym cały urok opowiadania, że reszta dzieje się już w głowie. Choć przedsmak dałaś, cała Ty :P
Czekam na następne dzieło, które mam nadzieję niedługo wleci na salony. Aż mnie palce świerzbią do komentarza - bo owe opowiadanie zmiotło wszelkie podobne im wcześniej w ciemny kąt :D xd
Tak, Kakashi zawsze dostaje to, czego chcę. Zwłaszcza super sexy wampirek tajemniczy nienajmowy <3
UsuńOjacie! :D Nie powiem - czekałam bardzo na kontynuację. W jakimś stopniu ta wersja Sakury przypada mi do gustu. Nie jestem w stanie dokładnie sprecyzować dlaczego. Po prostu - jest w tym wydaniu wyjątkowo ludzka, łatwa do zrozumienia, może to właśnie to! ^^ Zdziwił mnie sam początek; nie spodziewałam się, że Kakashi będzie się z nią bawił w ten sposób. Usuwanie wspomnień? Typowa zagrywka tego gatunku, aczkolwiek mało kto by się pokusił o poszukiwanie odpowiedzi, ludzie mają głupią tendencję do akceptowania najłatwiejszej prawdy.
OdpowiedzUsuńI muszę przyznać, że byłam pewna, że Kakashi zabił Sasuke. Kolejna ciekawostka. Jego kreacja jest w tym przypadku o tyle ciekawa, że pomimo bycia poniekąd narcyzem, liczy się z ludzkim życiem. I nie pozostanę też bierna w temacie, ten shot się naprawdę prosił o scenę seksu, ale... zdecydowanie bardziej podobało mi się uzewnętrznienie emocjonalne Kakashiego. Seks trochę by to wszystko spłycił, a tak poznajemy jego wrażliwą stronę i gra to na odpowiednich strunach.
Ogólnie - mega przyjemnie się czytało! Mam nadzieję, że doczekamy się w przyszłości czegoś w podobnych klimatach. ^^
Wiesz, taki był plan, żeby zabić Sasuke. Później jednak pomyślałam, że gdyby to zrobił, a ja nadal chciałbym napisać zakończenie w podobnym klimacie, to wyszłoby zbyt toksycznie. Sakura ma gdzieś, że zabił jej dawnego przyjaciela? Nawet jeśli Sasuke zrobił, to co zrobił. Chciałam napisać jej postać własnie jako taką ludzką, mającą swoje obawy i wierzenia. Moralność Sakury, którą tu wykreowałam nie pozwoliła mi zabić Sasuke i udawać, że to nie znaczy tak wiele.
UsuńBardzo mi miło, że one-shot Ci się podobał ^^
Sayu, Twoja kreatywność jest mistrzowska <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ten ff. Po prostu złoto, nie ma się do czego przyczepić <3
To nie ja, to wszystko Kakashi wampir ;>
UsuńSkończyła jednocześnie źle i dobrze. No bo żywy trup z niej teraz... No, ale daddy Kakashi xd <3
OdpowiedzUsuńMmmm, o yes, daddy ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Usuń