16.08.2021

Łatwiejsza droga [SaiIno] dla Anonimka

— Jesteś dziwnym człowiekiem, Sai. Nie przeszkadza ci rola zastępstwa?

Wzruszył ramionami, a na usta powrócił ten okropny uśmiech.


Na wstępie powiem, że trochę pobawiłam się kanonicznym wydarzeniem z SaiIno. W anime misja, podczas której Ino ratuje Saia była początkiem ich związku. Tutaj byli już ze sobą jakiś czas.




Miał te przeklęte, cudowne oczy. Niemal identyczne. Tak łatwo było pomyśleć, że patrzy na Sasuke, kiedy skupiała się tylko na nich, a obrys twarzy się rozmazywał. 

— Jesteś do niego zbyt podobny, żebym cię nie porównywała — powiedziała, mieszając białą kawę w dużym czerwonym kubku. Upiła łyk, ale nadal była za mało słodka. Dodała kolejną kostkę cukru. 

Nie lubiła jego uśmiechu. Był dziwny, sztywny, przyklejony do twarzy. Czasami miała wrażenie, że kiedy dotknie jego warg wyczuje, że są sztuczne. Nie powinien być tak łatwy do odczytania, przecież był w Korzeniach. Najwyraźniej Sai nie grał w ogóle albo był najgorszym aktorem na świecie.

Może o to w tym chodzi, pomyślała. Człowiek czuje dyskomfort i przestaje dążyć, przestaje analizować. Szpieg idealny, który wymusza na tobie odwrócenie wzroku. 

Przeczesała palcami długi koński ogon. Pojedyncze blond włosy zostały w jej dłoni. Strzepnęła je na chodnik. 

— Nie mam nic przeciwko — zapewnił.

Nie chciała w to wierzyć, ale nie potrafiła niczego z niego odczytać. To pomagało, kiedy uzmysłowiła sobie, że jest równie wielką zagadką, co Sasuke.

Wszystko trwało tygodnie, zaledwie tygodnie, ale ona nie była okrutna. Nie mogła brnąć w to głębiej, wodząc go za nos. Dni wypełnione słodkimi słówkami, wspólnymi spacerami i trzymaniem się za ręce przypominały powieść miłosną skierowaną do dojrzewających nastolatek. Ino uważała, że to tylko jego próba wpasowania się w zaistniałą sytuację. Kiedy zaproponował związek (tak oficjalnie, tak rzeczowo) pół roku po wojnie, myślała że to kiepski żart. Takie coś mógłby wymyślić Naruto i podjudzić go do uczestnictwa w zabawie. Dlatego go zbyła, niemal szydziła z głupiego pomysłu, ale nie potrafiła śmiać się w twarz osobie, która miała oczy Sasuke. Po prostu odeszła, mówiąc żeby poszukał sobie innej naiwnej. Był jednak cierpliwy w dążeniu do celu, a kiedy nie widziała w pobliżu Uzumaki'ego i myśli o podłym żarcie przestałby być tak oczywiste, zgodziła się. Była młoda, bez zobowiązań i potrzebowała zabawy. Konoha przecież nie stanie przez to w ogniu. 

Sześć tygodni łagodnych podchodów sprawiły, że zaczęła czuć się źle. Zgodziła się, ponieważ Sai przypominał Sasuke. To był główny powód, niemal jedyny. Cóż, Ino zawsze patrzyła na wygląd, to żadna tajemnica, a to że tak dobrze wpasował się w jej pierwszą, niespełnioną miłość było niemal znakiem z góry. Po czasie dogoniły ją wyrzuty sumienia. Wykorzystywała go. Nie była potworem, żeby ciągnąć to w nieskończoność. Wątpiła, żeby zdążył poczuć coś prawdziwego, więc dzisiejsze spotkanie było idealnym pretekstem do zerwania tego udawanego związku. Nawet jeśli trzymała go za dłoń, pozwalała, żeby objął ją ramieniem lub odwiedzał w kwiaciarni, to zawsze wyobrażała sobie Sasuke. Dlatego nie było w tym nawet grama prawdy.

— Nie jestem głupi, Ino. — Dwie ciemne kule wypalały na niej piętno, gdy przyłożył białą filiżankę do swoich ust. Kiedy zniknął jego okropny uśmiech, wyglądał groźnie, niebezpiecznie. Czy nauczono go tak patrzyć na ludzi? Czasami myślała o jego przeszłości, ale nie czuła potrzeby zadawać pytań. Jeszcze nie.

Była zaskoczona. Nie miała pojęcia, że tak łatwo potrafił ją odczytać, wiedział o wszystkim i, co najdziwniejsze, godził się na to.

— Jesteś dziwnym człowiekiem, Sai. Nie przeszkadza ci rola zastępstwa?

Wzruszył ramionami, a na usta powrócił ten okropny uśmiech.

— Nic a nic.

Dlaczego? Czy to po prostu kolejna twarz, którą przyjmujesz?




Po kolejnym miesiącu skradł jej pierwszy pocałunek. Chociaż nie powstrzymała go, to gdzieś głęboko w sobie czuła złość. Przecież to nie tak miało wyglądać.

Z trudem przełknęła łzy, jednak natarczywe uczucie, że chce wyć i szlochać nadal paliło pod skórą. Wbijała paznokcie we wnętrze swoich dłoni najmocniej jak potrafiła. Już dawno przestała śnić o idealnej miłości, więc dlaczego czuła się pokonana?

Chciało jej płakać, kiedy jego usta muskały jej wargi, jednak potrafiła się powstrzymać. Wiedziała przecież, że świat nie jest wspaniałym miejscem, gdzie spełniają się wszystkie dziecięce marzenia. Lepiej oddać pierwszy pocałunek mężczyźnie, który o nią dba, nawet jeśli ma w tym ukryte motywy, niż w barze w pijackim amoku. Nadal pamiętała jak w wieczór po wojnie niemal pocałowała jakiegoś podstarzałego shinobi Kusy. Uratował ją Chōji, który potknął się o własne nogi i upadł na stół przed nimi. To byłoby o wiele gorsze.

Całowała go dalej – powoli i ostrożnie, pozbawiona burzy i fajerwerków – a kiedy uniosła powieki, zauważyła że patrzył wprost na nią. Jego oczy były smutne i spokojne, jakby przez złączenie ust mógł wyczuć wątpliwości, które nią targały. W jakiś sposób miała wrażenie, że przez te niewinne muśnięcia ust zabierał odrobinę żalu z jej serca. Pozwoliła sobie popłynąć z nurtem.




Zawsze chciała miłości, która zabrałaby jej wszystko i dała dużo więcej, ale w końcu Ino zaczęła się niecierpliwić. Nie umiała czekać. To był prostszy wybór, łatwiejsza droga, a ona nie lubiła walczyć o wszystko w swoim życiu. Kiedy mogła szła na skróty. To wcale nie oznaczało czegoś gorszego. Przeżyła już wystarczająco, żeby wiedzieć, że ich świat to unikanie błędów, wybieranie prostszych rozwiązań. Historie o bohaterach były zajmujące, opowieści o miłości zdolnej przenosić góry nadal wywoływały u niej rumieniec ekscytacji, ale po wojnie nareszcie potrafiła rozdzielić fantazje od rzeczywistości. 

Sasuke odszedł z wioski krótko po zakończeniu walk. Podobno za przyzwoleniem Hokage. Podobno się zmienił. Podobno był po ich stronie… Ale ona nadal pamiętała jego wykrzywioną gniewem twarz, kiedy pojawił się pierwszy raz na froncie. Nie miał w sobie nic z tego zagubionego chłopca, którego kochała latami. Więcej go nie widziała i ten obraz tak mocno zapisał się w jej myślach, że nie potrafiła wrócić do starych wspomnień. To wydawało się odpowiednim wydarzeniem, żeby być punktem zwrotnym w życiu. Liczyła, że to jej własne katharsis, oczyszczenie. Teraz już będzie mogła pójść dalej.

Daleko zaszłaś, pomyślała z drwiną głaszcząc ciemne włosy Sai'a.

Czy naprawdę chciała się uwolnić? Czy wybranie jego gorszej wersji w ogóle można nazwać ratunkiem?




Powinna go prowadzić. Pokazać wszystko, prawda? Nauczyć sekretów kochanków, tajemnych technik miłości. Jakkolwiek to brzmi. Jednak Ino nie miała doświadczenia. Cała nabyta wiedza to zasłyszane opowieści, senne marzenia, lubieżne rządzę.

Mogła mu pokazać jak ją dotykać, mogli razem poznawać sekrety cielesności… ale jak miała nauczyć go miłości? Jej miłość to rywalizacja o spojrzenie ciemnych oczu, które nigdy jej nie dosięgnęło. To walka, która nic nie daje i czekanie, robienie z siebie męczennika. Jak to miało im pomóc?




Słyszała, że Sakura wyruszyła na bezterminową misję. Mogły być rywalkami z dawnych lat, bać się o siebie podczas wojny, wymieniać drobne złośliwości, kiedy mijały się na ulicy, ale chyba już nigdy nie odzyskają dawnej przyjaźni. Później podekscytowany Naruto zdradził w sekrecie Sai'owi (była przy tym, ten idiota nie potrafi w tajemnice), że jest razem z nim. Zgodził się ją zabrać. Zaproponował to. Odeszli razem, ramię w ramię i wiedziała, co to oznacza w zawiłym świecie Sasuke – wreszcie pozwolił się kochać.

Ino została, oczywiście że tak. Przecież w jego głowie była tylko wspomnieniem irytującej dziewczyny z Akademii, obrazem, który rozmyły lata, gdy nawet nie poświęcił jej pojedynczej myśli. 




Wszystko, co łączyło ją z Sai'em zawsze było proste. Wyzwania, które ich spotkały, to nauczenie go ogłady i trzymania języka za zębami. Czasami czuła, że to złe, że powinna wziąć go takiego jakim bym, ale był białą kartką, która czekała na zapisanie. Niekiedy siedział w bezruchu przy sztaludze (obraz zawsze był idealną kopią krajobrazu, abstrakcję tworzył tylko w samotności) i odlatywał. Nie wyglądał jednak na zamyślonego, zakopanego w marzeniach. Wydawał się… zawiesić. Jakby niczego w sobie nie miał, kiedy zapominał grać. Zawsze uciekała, nie chciała na to patrzeć. Nauczyli go wyrazu twarzy pozbawionego grama emocji, tłumaczyła sobie.

Ich wspólna droga była prosta, dlatego nie potrafiła poradzić sobie z sytuacją zagrożenia. Nie opowiadali o swoich misjach, chociaż oboje byli aktywnymi wojownikami w służbie Konohy. Poruszanie tematów o świecie shinobi mogło okazać się krokiem w tył, przecież uczyła go uczuć i człowieczeństwa, a na to nie zawsze było miejsce podczas zadań.

Sprawa z porwaniem Sai'a wywróciła jej świat do góry nogami. Zawsze myślała, że ich związek będzie pozbawiony burz.

 Gengo – przywódca Kraju Ciszy, zaginiony shinobi Kiri, wykorzystał zamieszanie po Wielkiej Wojnie. Przejął krainę, uprowadził parę obiecujących jednostek i trzymał wszystkich pod działaniem swojego genjutsu. Stał się despotą, powoli budował swoją moc, aż postanowił sięgnąć po dalsze tereny. Pięć Wiosek Shinobi nie mogło pozostawić tego bez zainteresowania. Ostatnie informacje, które Konoha dostała od Sai'a, to raport sprzed dwóch tygodni.

Stojąc w gabinecie Hokage i słuchając krzyków Temari, nie potrafiła uporządkować myśli. Jak wiele by się zmieniło, gdyby zniknął z jej życia? Chciała być wściekła, przestraszona, gotowa na wszystko, tak jak Sabaku, gdy sprawa dotyczy także Shikamaru. Była cieniem, samą powłoką, kiedy słuchała rozkazów Kage i później podczas podróży. Wszystko, co czuła, to świadomość, że jest zbyt szybko, żeby była gotowa go oddać. Zawsze wyobrażała, że to skończy się polubownie, kiedy któreś z nich zmęczy się udawaniem miłości.


Walki toczyły się gdzieś obok. Temari ruszyła (niesiona złością i strachem wyglądała jak uosobienie bogini wojny), Ino i Chōji zostali w głównym pomieszczeniu świątyni Gengo.

Wtedy go zobaczyła. Był tak bardzo inny od wyobrażenia sprzed paru tygodni. Zniknął sztuczny uśmiech i niepewne spojrzenie, kiedy przysuwał się do jej ust i w ciszy czekał na przyzwolenie. Zamiast tego stał przed nią ktoś z twarzą Sai'a i jego głosem, ale wszystko się nie zgadzało. Ton wypowiadanych słów był agresywny, niemal władczy, usta wykrzywił mu o wiele bardziej naturalny uśmiech pełen zadowolenia, ale nie pasował do mężczyzny, którego znała. Oczy śmiały się z nich, ich daremnych starań i misji, która w jego mniemaniu nie miała szansy na powodzenie. 

— Twoje poświęcenie nic nie zmieni — powiedział, rozkładając ręce. Szydził z niej, a ona nareszcie poczuła złość.

Tak, Ino zawsze była tylko na uboczu. Na misjach mogła używać techniki przejęcia umysłu, ale wiedziała, że jest tylko częścią drużyny. W pojedynkę nie stanowiłaby znaczącego zagrożenia. Mogła razem z Shikamaru i Chōjim pomścić Asume, ale to go nie przewróciło. Po śmierci jego zabójców była tak samo pusta jak wcześniej.

Nie tym razem.

— Jak ty nic nie rozumiesz. Jesteś dla mnie ważny.

Próbowała przebić się przez genjustu, wpłynąć na prawdziwego Sai'a, jeśli nadal był w środku. Czy to coś, co ich łączyło, było wystarczająco silne, żeby jej słowa zadziałały? 

— Posiadanie przyjaciół nic nie znaczy — odpowiedział.

— Przyjaciół? — spytała cicho.

Tym była? Tylko tym? Może to miało sens. Sai był pozbawionych wszelkich relacji od początku swojego życia, przez lata grał rolę narzędzia. Teraz zdobywał przyjaźnie, a to co mieli między sobą było tylko tego rozszerzeniem.

Muszę wyglądać jak ofiara losu, pomyślała. Pozwoliła sobie na słabość, rozpadła się przed wrogiem. Będzie mieć na to czas później, kiedy ich świat znów wróci na swój spokojny tor.

Podniosła głowę gotowa do kolejnych potyczek słownych lub zaczęcie prawdziwej walki, ale zobaczyła wyraz jego twarzy. Uśmiechnęła się. On nadal tam był.

— W takim razie skąd ta łza? Słyszysz mnie, prawda?

Po jasnej skórze Sai'a spływała pojedyncza kropla. Znak, który jej dał. Musiała go uratować, działać. Podniosła dłonie na wysokość oczy i uformować je w klanową pieczęć.

— Shintenshin no jutsu!

Teraz prawdopodobnie jej ciało leżało na podłodze pośrodku walk oddziału Konohy. Wiedziała, że Chōji się nim zajmie. Jej chłopcy mieli już doświadczenie.

— Sai!

Miejsce, do którego się udała było skupiskiem oślepiającej bieli. To tak dobrze do niego pasowało.

— Odpowiedz mi!

Krzyczała długo, próbując przedostać przez jasność. Jej aura przemierzała białe pustkowia przez czas, którego nie potrafiła określić. Mężczyzna zakopał się tak głęboko, że nie mogła go znaleźć.

W końcu dostrzegła jakiś punkt. Był pozbawiony kolorów, jego osoba składała się z prostych linii. Wydawało się jej, że jest przezroczysty, że wyciągnięta ręka przejdzie przez niego jeśli postanowi go dotknąć.

— Kim jesteś? — Ino odetchnęła z ulgą. To był ten sam bezosobowy głos, który znała.

— Nie pamiętasz mnie? Przyszłam po ciebie, Sai. Jesteśmy przyjaciółmi.

Spojrzał na nią z niedowierzaniem, jak na dziecko, które opowiada o latających smokach.

— To moi jedyni przyjaciele. — Dłoń mężczyzny dotknęła pustki, a spod jego palców zaczęły wychodzić nowe linie. Ułożyły się w postać bestii, które Sai rysował na swoich pergaminach i przyzywał do walki. Pogładził jedną z nich po pysku.

— Gengo każe ci tak myśleć. Wiesz, że to nieprawda. Przypomnij sobie — prosiła cicho.

Podeszła, nie przyjmując się jego sztywną postawą ani warczącymi bestiami obok. To była jej szansa na sprowadzenie go z powrotem. Dotknęła jego twarzy, jednak nie przeszła na wylot. Postać mężczyzny nabrała kolorów, nie przypominała już realistycznego szkicu. Dołączyła drugą dłoń, a on otworzył usta, jednak żadne słowa z nich nie wyszły. Wyglądał na skołowanego, jakby jakieś myśli zaczęły kiełkować w jego głowie, ale nie był ich pewien.

— Chodźmy, Sai. Nie możesz mnie zostawić.

Te słowa były dziwne, kiedy je wypowiadała. Smakowały słodko, jak dojrzała truskawka, a jednocześnie cierpko i gorzko, jak wczesne jabłko, jeszcze nie nadające się do jedzenia. Oblizała usta, jednak duchowa aura nie poczuła wilgoci języka.

Jasność zaczęła przygasać.


Obudziła się obok Sai'a. Walki w tej części świątyni dobiegły końca. Spojrzała na jego twarz, jednak oczy mężczyzny nadal były zamknięte. Poruszyła dłonią i złączyła ich palce razem. Po paru sekundach ścisnął je lekko.

Zaraz będą musieli walczyć dalej, pomóc Shikamaru uporać się z Gengo, ale to dopiero za chwilę. Liczyło się te kilkanaście sekund zastoju, kiedy wiedziała, że go odzyskała. Wszystkie mury, które tworzyła od początku misji runęły w dół. Najwyraźniej podświadomie próbowała poradzić sobie w ten sposób. Poczuła strach tak silny, że ciało instynktownie zadrżało. Później przyszła radość i ulga. Coś głęboko w niej zaczęło pulsować ogniem i pomyślała, że chyba naprawdę zaczyna go kochać. Chyba nareszcie może być szczęśliwa.




Zbliżyli się. Ino potrzebowała punktu zwrotnego, żeby uświadomić sobie ile Sai dla niej znaczył. Jednak nawet po tym przełomie nie potrafiła go rozgryźć. Czasami myślała, że ją przejrzał i po prostu nauczył się odpowiednich reakcji. Innym razem miał ten zagubiony wzrok szczeniaka, którego ktoś zostawił przywiązanego w parku w środku nocy i trzeba się nim zająć. Potrzebował zgody, zapewnień i pchnięć. Czy dobrze to robię? Mój dotyk nie jest zbyt natarczywy? Nie czujesz się zaszczuta? To było na swój rodzaj urocze. Lubiła jego niepewność, dzięki temu czuła się odrobine silniejsza.

Sakura i Sasuke wrócili po roku. Tak właściwie, to tylko Haruno, ale nie zupełnie sama. Kiedy Ino poszła do gabinetu Kage, żeby powitać dawną przyjaciółkę, zauważyła że trzymała w ramionach dziecko. Patrząc na jej córkę z czarnymi oczami, ciemnymi włosami, była pewna że należy do Uchihy. Trochę żałowała, że nie miała w sobie nic z delikatnej urody Sakury. To wielka strata.

Czy nareszcie jestem wolna?

Wybrała Sai'a ponieważ był podobno do Sasuke. Z wyglądu, może z charakteru… którego tak naprawdę nigdy nie poznała. Nie ważne, to już się nie liczyło. Miała swoją miłość. Nigdy nie myślała, że to będzie możliwe, ale najwyraźniej obie wygrały.




Tygodnie, tylko tygodnie – jak kiedyś mówiła – zmieniły się w miesiące, później lata, a oni nadal z siebie nie zrezygnowali. To nie miłość jak z książek, pełna przeciwności do pokonania i ścieżek przeznaczenia. To nie wybuchy i motyle, w brzuchu, które nigdy nie znikają. Nie, oni byli partnerami i Ino naprawdę się to podobało. Nie myślała, że miłość może być łagodna i spokojna, a jednak czuła właśnie to. 

Później dała mu swoje nazwisko i to był drugi raz, kiedy widziała na jego twarzy łzy. W całym swoim życiu nigdy nie myślał, że będzie należeć do prawdziwej rodziny. Jej serce niemal się rozbiło, kiedy to usłyszała. Od tego czasu więcej nie kwestionowała jego uczuć. Może nie kochał jej tylko za to kim była, ale również za to, co mu dawała – miejsce na ziemi, przynależność, dom, do którego mógł wracać i dziecko, które dopiero rozwijało się pod jej sercem. To nie ważne za co ją kochał. Nauczyła się, że jest wiele rodzajów miłości. Mieli przed sobą szczęśliwe życie.

Później zaczęła mieć koszmary. Nigdy nie budziła się z krzykiem. Nikt jej nie gonił, nikt nie umierał, jednak zawsze po przebudzeniu oblewał ją zimny pot przerażenia. Gdyby to była pojedyncza nocna zjawa, sen, który raz wpadł do jej otumanionego hormonami rozumu i nigdy nie wrócił, nawet nie przykładałaby do niego uwagi. Jednak on powracał, wciąż i wciąż na nowo. Nienawidziła tego jak spełniona się wówczas czuła. Była w miejscu, o którym marzyła latami i wiedziała, że to byłoby prawdziwe szczęście. Nie chciała więcej oglądać wyobrażenia jej dziecka, małego chłopca o włosach koloru zboża, który patrzył na nią czerwonymi oczami. 

Budziła się rozdygotana. Miała wrażenie, że wszystko się chwieje. Jej świat się wali – powoli, stopniowo, cegła po cegle jak stary budynek. Bała się, że kiedyś ktoś usunie nieodpowiedni fragment i wszystko runie w dół.

Miłość, która dostała od świata nigdy nie będzie wystarczająca dla jej serca. Nie chciała myśleć czy to w ogóle zraniło by Sai'a. Ani o latach, kiedy Sasuke osiądzie w wiosce i będzie musiała codziennie mijać go na ulicy. Jeśli nadal, po tylu latach, kochała go jak idiotka, kiedy był wspomnieniem, to co zrobi wtedy? Po cichu życzyła mu śmierci, nie chciała zmierzyć się z tym przerażającym “kiedyś”.

— Czasami naprawdę cię nienawidzę — powiedziała, patrząc na lustrzane odbicie. Śmieszna, pokonana i słaba.

Dla niej chyba nie istniało szczęśliwe zakończenie.




Udało się wywiązać ze wszystkimi zamówieniami przed wrześniem. Teraz trzeba pogonić dziewczynki ^^
*słyszy jak wszystkie próbują schować się w zakładowej szafie*

Widzimy się pierwszego września, prawda? Pamiętajcie, żeby wspierać autorki i idąc w imię zasady "wena żreć coś musi" zostawcie komentarz pod naszymi pracami!

Dla Anonimka

10 komentarzy:

  1. Sayu!
    Czytałam ten tekst dwa razy, bo jakoś za pierwszym za dużo mi chyba umknęło. Paring jest zdecydowanie nie mój ale bardzo się cieszę, że jest poprowadzony gorzko, smutno i nieco drastycznie. W kanonie zawsze było to dość dziwne, że Ino odpuściła sobie Sasuke od tak, a Sakura za nim dalej podążała. Jasne były ku temu argumenty, no ale...

    Ty za to nie dałaś zniknąć temu uczuciu. W sumie to bardziej chorej fascynacji, która doprowadziła Ino do tak drastycznych kroków. Podoba mi się jak do końca traktuje Saia jako zastępstwo. Uwielbiam tą nienawiść do samej siebie, ułomność uczuć i przede wszystkim samą końcówkę z marzeniem o dziecku, które byłoby Uchihy.

    I mimo że cały tekst jakoś mnie nie wkręcił, to końcówka zdecydowanie to nadrobiła.
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzka miłość, jakoś pasuje mi to do dziewczyn, które w jakimś etapie swojego życia kochały Sasuke. Bo miłość do niego jest trudna i czasami zabiera więcej niż daje. Lubię tworzyć z takich kobiet kogoś skrzywionego w późniejszych latach.

      Końcówka miała was zniszczyć, hue hue ;>

      Usuń
  2. No i jestem i ja. Przyznam szczerze, że nie lubię tekstów, gdzie jest praktycznie sam opis. Jednak tutaj to nie przeszkadza. Opisałaś to wszystko tak zgrabnie, zawierając najważniejsze punkty, że więcej nie trzeba.

    Osobiście, gdy dowiedziałam się, że SaiIno to oficjalny pairing, pomyślałam, że to pic na wodę i fotomontaż. Twoja wizja bardzo mi pasuje do kanonu.

    Rozumiem Ino, rozumiem Saia i szczerze mówiąc, dziwię się jednak, że zdecydował się na relację z kimś. Ale tak jak wspomniałaś, on w tym wszystkim również ma własne korzyści. Mówi mało, mało robi. Jest tutaj cieniem, którym nigdy nie potrafił przestać być. I choć ta wersja Saia, gdzie wali totalnie nietaktowane stwierdzenia, jest moją ulubioną, to tę z zamówienia też kupuję.

    Myślałam, że jak Ino zobaczy, że Sakura urodziła dziecko Sasuke, to właśnie w szał. Albo postanowi coś sobie zrobić. Zorientowałam się jednak dość szybko, że takie zachowanie bardziej pasuje właśnie do Sakury. Ino zdecydowanie szybciej uporała się ze wszystkim... Choć może akurat nie u ciebie xD

    Scena, gdzie Ino ratuje Saia jest piękna. Prawdziwa. Niemniej jeśli po czymś takim, jej uczucia się nie przekierowały, to nie ma już dla Yamanaki ratunku. I to jest akurat bardzo przykre.

    Sai znów to dostrzeże, na pewno. W końcu do tego został stworzony, żeby widzieć wszystko. I reagować na wszystko pustką. Może w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Wybrał kobietę, o której wiedział, że tak naprawdę nie będzie posiadać wyboru. Wybrał kobietę, której marzenia znajdują się za grubym, wysokim murem. To chyba była dla niego najlepsza opcja, jeśli faktycznie gdzieś chciał znaleźć dom. Ino nie będzie wymagać, bo wie, że w niczym to nie pomoże. A Sai też nie wiele może dać, bo jest zupełnie pusty.

    Czy będą się się od siebie uczyć? Na dłuższą metę wydaje mi się, że nie. Zwyczajnie oboje wpisali w schemat, choć każde z nich odbiera to inaczej. Będą krążyć wokół siebie i po prostu żyć.

    Przerażające jest to, ile ludzi w ten sposób żyje. W realnym życiu. Tak jest prościej. Łatwiej. Nie ma upadków ani wzlotów. Jest wyłącznie spokojna przeciętność. A serca wielu ludzi są całkowicie rozstrzaskane, żeby już nigdy nie stanowić całości.

    Przerażające jest to, że często ludzie tak naprawdę nie kochają konkretnych osób. Ino nie zna Sasuke, sama to przyznaje. A jednak darzy go uczuciem. Iście irracjonalnym, wydumanym zmyślonym. Ile Prawdziwych ludzi tkwi w takiej bańce własnych fantazji? Ilu kocha tak naprawdę osobowości i charaktery, które nie istnieją?

    Poruszasz uczucia czytelników Sayuri. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że nie podołam przy tym tekście w długich kilku scenach, dlatego postawiłam na praktycznie sam opis. Co do kanoniczności, to uważam, że są słodcy na artach, ale jeśli wchodzimy już w ich relacje, to jest mocno nagięta. Ino po prostu godzi się na to, co jej daje. Był pierwszym mężczyzną, którego mogła zaakceptować. Może przez wzgląd na wygląd, może przez wzgląd na jego aspołeczny sposób bycia, który cechował też Saska. Sai nazywał ją piękną, ona nastolatka się rumieniła. Później pomyślała, ze go naprawi, bo Sasuke nie stał się nawet odrobine bliższy niż za dawnych lat. Zrobi sobie faceta idealnego, bo można było go łatwo formować pod siebie. I tak to trwało, żyli ze sobą, ucząc się. Ale nie kupuje, że Sai stał się całkowicie normalny. Może to jego sposób, żeby przepłynąć przez życie, może wykorzystał ją, żeby nauczyć się miłości, dunno.

      Scena Sakury i Ino, no tam nie pasowała mi złość. Ino dla mnie może się z nią sprzeczać, kłócić jak niedojrzałe dzieciaczki i śmiać chwilę później, ale prawdziwa złość już dawno minęła. Bo wie, ze ni ma do niej prawa, przegrała i to tylko jej wina.

      Myślę, że na dłużą metę będą po prostu żyć w stagnacji. U swojego boku, bo to łatwiejsze i mimo wątpliwej miłości (ona pewnie jest, poniekąd, ale nie z gatunków tej silnej, niezwyciężonej) będą pomagać sobie i jednocześnie się wykorzystywać.

      Dziękuję za komentarz Słonko ❤

      Usuń
  3. Przeczytałam i to wszystko, chociaż bez wyszukanej jak dla mnie fabuły, było miodem na moje oczy. Pasuje mi taka właśnie relacja SaiIno, bez zbytnich emocji i miłosnych uniesień (w końcu Sai jest jaki jest ^.)
    Nie potrafię pisać długich komentarzy, właściwie wcale ich nie umiem pisać, co kolwiek tu naskrobię wydaje mi się banalne i zbyt proste, więc proszę o wybaczenie. :c
    Czekam na kolejną historię z niecierpliwością i lecę nadrabiać zaległości na tym cudownym Zbawieniu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie jestem dobra w takim wymyślaniu zaskakującej fabuły w partówkach, przy dłuższych opowiadaniach zawsze coś, chociaż średnio zaskakującego, się wymyśli xd
      W krótkich tekstach wolę skupiać się na relacjach i uczuciach. To cała ja!

      Oj, daj spokój. Nawet dwu-zdaniowy komentarz "jest ok" robi z autora szczeniaczka z załzawionymi oczami. Komuś się podoba, cieszę się wtedy w myślach. Dlatego bardzo dziękuję za przeczytanie i naskrobanie paru cudownych zdań, które radują moje serducho! <3

      Usuń
  4. Jestem trochę spóźniona, ale miałam małe zamieszanie w życiu prywatnym. Na wstępnie szalenie dziękuję za przyjęcie zamówienia! Bardzo chciałam coś o tej parze poczytać szczególnie, że osobiście bardzo lubię obłudę Saia, haha. Bardzo dobrze oddałaś ich relację i podchody, czułam w 100%, że to mogłoby być spokojnie w kanonie. Ogólnie i tak Sai i Ino są o wiele mniej toksyczni niż Sasuke z Sakurą, ale to nadal jedna z najbardziej niezrozumiałych kanonicznych par z uniwersum. Cieszę się, że wplotłaś w opowiadanie akcję, która rzeczywiście rozegrała się w mandze, to tylko dodało więcej realizmu. Super, że nie ma tutaj przesadnej czułości, wydaje mi się właśnie, że oni robiliby wszystko na pokaz, a w środku nadal pozostawaliby dla siebie wręcz obojętni. Posiadanie dziecka to też tylko kolejny etap, żeby jakoś posklejać ich relację. Jestem bardzo zadowolona i było mi nawet trochę szkoda Ino :(. Serdecznie dziękuję za napisanie, dużo weny i zdrówka życzę. Mam nadzieję, że uda mi się coś od Ciebie zamówić w kolejnej turze ^_^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobało Ci się napisane zamówienie. Od początku wiedziałam, że to tak musi się skończyć. Tutaj nie było miejsca na happy end. Lubię tę parkę jeśli chodzi o arty, uważam że są słodcy, ale jeśli wchodzimy na pole fanfikow no to nie pasuje mi do nich szczęśliwe życie i miłość jak z Boruto.

      Pisała mi się to zamówienie dość szybko (chyba mniej niż tydzień) i jestem z niego bardzo zadowolona.

      Buziaki~

      Usuń
  5. CZEŚĆ SAYU PRZYSZŁAM PRZECZYTAĆ HETERO TO SIĘ NIE ZDARZA XDDDDDDDDD czyżby świnie (LOLOLOL JAK ADEKWATNIE) miały zacząć latać? JAKA JA ZABAWNA LMAO

    ja to zawsze miałam wrażenie, że ino jako pierwsza dojrzała jeśli chodzi o ich dwójkę. w sensie nie, że magicznie odkochała się w sasuke, ale szara rzeczywistość bycia z takim frajerem przestała ją kręcić I DOBRZE XDDDDD nikt cię nie chce oprócz naruto sakłacz ić stont
    kurwaaa kocham tego saia, jest taki zimny i odległy. taki wyprany z wszelkich emocji no coś cudownego. w sensie wiesz ja się nie dziwię, że zgodził się na zaloty ino, w kupie raźniej czy coś + z buziuchny też jest cud miód i maliny JA BYM NIE NARZEKAŁA NIE XD

    "Poruszyła dłonią i złączyła ich palce razem. Po paru sekundach ścisnął je lekko." - OESU, to było cute D:

    CHCIAŁABYM PRZYTOCZYĆ TUTAJ CAŁY OSTATNI FRAGMENT (ale to bezzęzu) BO TO TAKIE PIĘKNE PODSUMOWANIE TEJ TROCHĘ POJEBANEJ SYTUACJI WIĘC JEDYNIE POWIEM ĄĄĄĄ, JESTEM W MIŁOŚCI BLESS YOU

    ale syn im się udał. inojin kochom cię T_T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmmm, ja tam z Boruto akceptuje Shinkiego, Mizukiego i Sarade. Reszta jest jak skóra zdjęta z rodziców xd To znaczy tak, wiem, że np Metal Lee ma swoje napady nieśmiałości, których nie miał Rock itp, ale po prostu mnie oni nie rajcują xd

      BLACK CZYTA HETERO, CZY TO PIERWSZY JEŹDZIEC APOKALIPSY? D:

      Usuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!