Sam nie do końca wiesz, kiedy wolną dłonią luzujesz jej uścisk i przeplatasz wasze palce. Zanim zdąży zareagować, odwracasz się i ciągniesz ją ze sobą, bo słów, które tkwią ci w gardle, nie jesteś w stanie wypowiedzieć patrząc w jej oczy.
Zazwyczaj siedząc przy jednym z wielu stołów kasyna, Tsunade czuje, że żyje. Gdy głos krupiera stanowczo kończy obstawianie. Karty opadają z szelestem. Kulka stuka w przegródki ruletki. Kości miękko lądują na suknie. A jej organizm zaczyna nucić słodką melodię nałogu.
Praca serca gwałtownie wzrasta. Nadnercza wyrzucają złoty strzał adrenaliny. Ręce drżą. Ślinianki zamierają, w ustach pustynnieje. Wargi odnajdują przepełnioną sake czarkę, poszukując wilgoci. Wygrywa lub przegrywa. Ale to już nie jest istotne. Hazardowy, orgastyczny rytuał dobiegł końca i nie trzeba jej nic więcej.
Jednak dziś jest inaczej. Rozkojarzona opiera się łokciem o mokrą plamę po piwie. W zamkniętej dłoni kręci kamiennymi kostkami jakby wyczekiwała najodpowiedniejszego momentu do rzutu.
Sumy, którą dzisiaj przegrała, nie można było odmienić pojedynczą kwotą, a jednak potrzeba przedłużenia obecnej chwili wydaje się silniejsza od niej.
Głowę ma pełną plotek o rodzinnej wiosce. Egzaminie, który pierwszy raz od dawna organizowany jest na jej terenie i drużynie, która nigdy nie powinna zostać zespołem, a tym bardziej wspólnie walczyć o tytuł chunnina.
Kakashiego kojarzy przez mgłę wioskowych plotek. Syn Białego Kła, do którego kłopoty lepią się niczym rzepy do ogonów jego przywołańców. Nic dziwnego, że pierwsza drużyna jaką postanowił szkolić, była absurdem. Szczeniak Uchihów, kontener Kyuubiego - spadek po jego własnym senseiu i zupełnie anonimowa dziewczyna z niemal cywilnej rodziny.
A jednak zlepek ten przeszedł oba etapy zespołowe. Niczym karykaturalna mozaika umiejętności i predyspozycji przetrwał największe wstrząsy i dopiero w dogrywkowych pojedynkach indywidualnych rozpękł się niczym przy wtórnych drganiach. Najsłabszy element odpadł.
— Dziewczyna nie była gotowa. — Przypomina sobie opanowany głos Shizune. — Mimo to wykazała się determinacją i odwagą. Gdy jej kompanii byli zagrożeni… — przerwała wiedząc, że zbytnio odchodzi od tematu. — Pani Tsunade. Sprawdziłam. Jej wyniki z akademii są niesamowite, a kontrola czakry... Myślę, że ona mogłaby być godną uczennicą.
Senju wzdycha zrezygnowana. Ciężkim wdechem nabiera powietrza, wydymając przy tym policzki. Dłoń, którą dalej ściska, tężeje i nabiera ciężaru. Z roztargnieniem drapie kciukiem czoło, w miejscu gdzie pod warstwą iluzji skrywa się romb pieczęci.
Jeśli przegram, wrócę do Konohy i wyszkolę najlepszego medyka pięciu nacji. A jeśli wygram. Twarz wykrzywia grymas satysfakcji. Zapomnę o Konoha raz na zawsze.
Jej rzut jest niedbały ale wprawny. Kości odbijają się od zielonego obicia i miękko toczą się po stole. Złowróżbne wężowe oczy są ostatnim, co chciała zobaczyć...
* * *
jesteś taki naiwny
Sądziłeś, że zostawiłeś to już za sobą. Naiwnie myślałeś, że pozostanie w wiosce będzie dobrym pomysłem. W końcu, to tu był Sharingan Kakashi, jedyna znana ci osoba dzierżąca kekkei genkai twojego klanu. Ale kopiujący ninja wcale spieszył się z przekazywaniem ci wiedzy. Twojej wiedzy, którą nieznanym ci sposobem przywłaszczył i dzierżył od lat.
Chowając swój wzrok za okładką podrzędnego erotyku, przyglądał się twoim treningom powściągliwie i sucho. Przypominał ci wtedy ojca, z tych nielicznych momentów, gdy zgadzał się zobaczyć twoje postępy, a potem odchodził rozczarowany przepaścią dzielącą ciebie i brata.
Mimo tysiąca technik, z których słynął Hatake i potencjału twojej czakry o dwoistej naturze, mężczyzna wcale nie przekazał ci ich wiele. Zresztą, odkąd nauczył cie techniki tysiąca ptaków nic nie było wstanie zdobyć twojego zainteresowania. Śpiew wyładowań i uczucie energii kumulującej się w twojej dłoni jako jedyne daje ci poczucie prawdziwej siły.
Zafascynowany jej potencjałem nieraz rozważałeś kierunki jej udoskonalenia. Spragniony wiedzy i rozwoju pytasz Kakashiego o bardziej zaawansowane formy jednak on zbywa cie milczeniem. A przecież po walce z Gaarą doskonale wiesz, że to zaledwie kropla, w morzu twoich możliwości i oceanie potrzeb. Wystarczyłoby tylko dodać trochę energii sączącej się z pieczęci na twoim barku, żeby przeistoczyć to w najgwałtowniejszy sztorm.
taki słaby
Moc twoich oczu rozwija się powoli, a ty czujesz coraz większą irytację. Dobrze wiesz, że twój domniemany mistrz włada nim nie najgorzej, a jednak jesteś skazany na własną pamięć i inteligencję, gdy analizujesz działanie dōjutsu. Wzmacniasz ją sam, rozszerzasz o genjutsu, na tyle ile możesz.
Chcesz być cierpliwy, w końcu nie możesz stać się pazerny jak Młotek, ale coraz częściej masz wrażenie, że czarne oko wpatruje się w ciebie ze strachem. Obdarowuje cię tym samym cierpkim spojrzeniem, które konohańczycy zarezerwowali dla Naruto. A ty nie rozumiesz jak ktoś może bać się dwójki pozbawionych rodzin dzieciaków.
No właśnie. Naruto. Wystarczyło, że na chwilę oddał się pod opiekę jednemu z sanninów aby odkryć technikę, potężniejszą od chidori i napluć na twoje lata ciężkiej pracy. Leżąc w szpitalnym łóżku zastanawiasz się, czy naprawdę tak niewiele potrzeba aby zyskać siłę?
Nachodzi cię zwątpienie. Może nie bez powodu team siódmy był pierwszą drużyną Kakashiego. W końcu szybko stracił zainteresowanie nimi i nie przejmował się ich treningami. Zawsze spóźniony, irytująco zblazowany.
czy przyjęcie propozycji Orochimaru naprawdę byłoby złe?
Kiedy zjawia się czwórka posłańców w zasadzie nie masz już wątpliwości. Mimo to próbujesz swoich sił i ze słodko-gorzkim rozczarowaniem potwierdzasz tylko jak bardzo jesteś słaby.
Pakując się nie masz wyrzutów. Tu i tak zostały zimne mury policyjnej dzielnicy, pełne duszącej cię przeszłości. I przeraźliwa cisza, którą czasami przerywa zawodzenie martwych dusz w twojej głowie.
* * *
Wioska pogrążona jest w nocnej apatii. Bez ulic wypchanych cywilami zdaje się niewinna i spokojnie piękna. Idziesz powoli. Z namysłem stawiając kolejne kroki, podążasz w stronę jednej z bram. Zupełnie jakby twój organizm bronił się przed tym co ma nastąpić.
Mijając Akademię czujesz czyjąś obecność. Nie musisz się odwracać, by wiedzieć kto mógł odnaleźć puste, szpitalne łóżko z twoim nazwiskiem. Poczucie winy zaczyna palić cię od środka ale podążasz dalej ścieżką losu, który wybrałeś, aż z ulgą przyjmujesz, że mało tajemniczy obserwator znikł.
Dopiero kilka minut później, przechodząc przez pozbawiony wścibskich oczu park, uświadamiasz sobie, jakim błędem było niedocenienie przeciwnika.
— Sakura — jej imię ucieka z twoich ust szybciej niż byś chciał i na całe szczęście ciszej niż ktokolwiek mógłby zauważyć. Z jej niewinnej, nadal zbyt cywilnej twarzy możesz wyczytać każdą emocje. W tym ból zdrady, który kłuje twoje serce.
— A ty co tutaj robisz o tak późnej porze? Wyszłaś się przejść? — Starasz się jak możesz aby twój głos brzmiał pewnie i arogancko. Jak zawsze. Ale wobec niej wcale nie jest to już takie łatwe. Pośród wszystkich anonimowych i wrogich oblicz tej wioski, ona pozostawała tobie wierna i bliska. Czy tego chciałeś czy nie.
Gdy trenowałeś, przynosiła ci bento z domowym posiłkiem, doskonale wiedząc, że sam nie dbasz o to co i kiedy jesz. Potem chowała się w cieniu drzew upewniając się, że dostrzeżesz pakunek i nie odchodząc dopóki nie zjadłeś przynajmniej pigułki żywieniowej.
A teraz, kiedy rekonwalescencja uziemiła cię w szpitalnej sali, odwiedzała cię kilka razy dziennie. Wypełniała smutek pomieszczenia swoją radością i dziewczęcym głosem. Ciepłem, które przypominało ci matkę podczas obiadów, jedzonych tylko we dwójkę.
Mimo swojej gburowatości jesteś jej wdzięczny za tę odrobinę normalności, którą ci podarowała. Irytowało cię, jak bardzo ograniczony jesteś. Nigdy nie umiałeś podziękować w prost, ale coś w błysku jej oczu mówiło ci, że doskonale to rozumie.
— To jedyna droga do bram wioski. — Jej głos jest poważny, choć lekko drży.
Zaciskasz wargi. Ona wie.
— Wracaj do domu. Wyśpij się. — Słowa są proste do wypowiedzenia, ale nie chcą przejść ci przez gardło. Trzymając dłonie w kieszeniach wbijasz sobie paznokcie w uda, żeby skupić się na bólu i uniknąć konfrontacji.
— Dlaczego… Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
— A niby po co miałbym to robić? — warczysz, a ona cofa się o krok. Przerażona. Zmieszana. — I tak już za dużo mieszasz.
Dostrzegasz jej łzy, które tak dzielnie próbuje powstrzymać i masz ochotę wyrwać sobie oczy byle tylko ich nie widzieć.
— Sasuke… Próbujesz się zachowywać tak, jakbyś mnie nienawidził. Ale ja wiem, że to nie prawda. Wiem też, co stało się z twoim klanem, ale szukając zemsty w pojedynkę nikogo nie uszczęśliwisz. A na pewno nie...
— Wiem, Sakura. — Przerywasz jej i zanim wyrwie się z zaskoczenia kontynuujesz. — Ale wciąż jestem zbyt słaby i żaden jonin, nikt z Konohy tego nie zmieni. Myślałem... że jestem w stanie zostać. Ale z każdym dniem oddalam się od celu. — Chcesz się odwrócić i odejść ale jej drobna dłoń chwyta cię za przedramię z siłą zupełnie nie odpowiadającą filigranowej posturze.
— Sasuke proszę… Nie chcę żebyś znów musiał być samotny. — Imponuje ci pewnością siebie i determinacją. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że wbijające się w ciebie spojrzenie gdyby mogło, kruszyłoby skały. — Kocham cię… Jeśli musisz odejść, weź mnie ze sobą.
Stoisz twardo i niewzruszenie chociaż tak naprawdę masz wrażenie, że zaraz upadniesz. Nie spodziewałeś się, że zechce ci towarzyszyć. Nie oczekiwałeś od niej nic, a dostałeś słowa, których nigdy nie spodziewałeś się usłyszeć z tak dojrzałą szczerością.
Ciągle zmieszany przyglądasz się jej. Cicho oceniasz. Nie łudzisz się, że miejsce, do którego trafisz będzie w najmniejszym stopniu odpowiednie dla Sakury. Nieznane uczucie ściska cię w środku na samą myśl, że mogłaby zobaczyć twoją mroczną stronę. Nie po tym co stało się w lesie śmierci, gdy oczarowany mocą zakazanej pieczęci bez wahania zarżnąłeś przeciwników. Nie po tym jak widziałeś w jej oczach lęk głębszy niż kaniony Iwy. Nie mogłeś pozwolić by coś się jej stało. już nigdy więcej
Ale ona też nie jest już tamtą sobą. Za odmienioną fryzurą i pierwszym, prawdziwym mentorem przyszła zmieniona kunoichi. Zdeterminowana. Inteligentna. silna
Nie wiesz ile czasu pozostawała pod opieką Tsunade. Miesiąc? Trzy? Ale wpatrując się w nią teraz, dostrzegasz pierwsze efekty prawdziwego treningu. Widzisz zarysowujące się powoli na jej ramionach linie mięśni, wyrzeźbione godzinami medycznej asysty na sali operacyjnej i chudsze, ale zdecydowanie ostrzejsze nogi, wypracowane setkami uników przed morderczymi ciosami rozłupującymi grunt na kawałki. Przypominasz sobie jak w szpitalu używała medycznego jutsu żeby leczyć drobne rany na twoim ciele. nawet ona przeszła samą siebie pod okiem odpowiedniego sannina
Sam nie do końca wiesz, kiedy wolną dłonią luzujesz jej uścisk i przeplatasz wasze palce. Zanim zdąży zareagować, odwracasz się i ciągniesz ją ze sobą, bo słów, które tkwią ci w gardle, nie jesteś w stanie wypowiedzieć patrząc w jej oczy.
— Dziękuję Sakura.
* * *
— Zabiłaś go. — Kabuto nigdy nie używał wyszukanych słów i spranych frazesów w trakcie twojego kształcenia. Głosem pełnym pogardy i chorej fascynacji komunikował każdy nieudany efekt medycznych starań. Mimo że w swoim towarzystwie spędziliście zdecydowanie więcej czasu niż kiedykolwiek byś sobie tego życzyła, nadal nie możesz uwierzyć, że tak psychotyczny zwyrol jak on mógł kogokolwiek oszukać udając potulnego i nieśmiałego.
Jego karcenie już dawno przestało robić na tobie jakiekolwiek wrażenie. Teraz było jedynie irytującym odgłosem, który równie dobrze mógłby należeć do zbłąkanej muchy. Jednak dzisiaj coś w tobie pękło. Widząc kolejną bezsensowną śmierć, której przez swoje słabości nie byłaś w stanie zapobiec. Patrząc niezliczony już raz na uchodzące z człowieka życie, stanowiące efekt działania Sasuke, czułaś do siebie jedynie obrzydzenie.
Sfrustrowana przerwałaś wykonywaną technikę. Skupiłaś chakrę w dłoni odwracając się w stronę chłopaka i zamachnęłaś się na niego. — Pierdol się! Shanaro! — ryknęłaś wyprowadzając uderzenie.
Wiedziałaś, że uskoczy. Z tą swoją cholerną wężowatą, obślizgłą zwinnością zawsze unikał twoich nadal jeszcze zbyt ociężałych ruchów. A mimo to, gdy śmiercionośny cios chybił jego żebra o kilka centymetrów, wściekasz się jeszcze bardziej. Sekundy przed zderzeniem z kamienną ścianą, zwiększasz przepływ czakry i uderzasz, pozostawiając po sobie pył i gruz.
Nie odwracasz się żeby zobaczyć jego zniesmaczoną minę. Masz w dupie to, że przygotuje ci kolejną, zbyt wymyślną i godną pożałowania karę. Najważniejsze, że Orochimaru nie daruje mu ponownego niedopilnowania podopiecznej.
* * *
Idąc labiryntem korytarzy zawsze czułaś się jak mysz zamknięta w laboratoryjnej łamigłówce. Nigdy nie byłaś do końca pewna czy zagadkowy schemat każdej z kryjówek był wyrazem nadludzkiej inteligencji Orochimaru czy raczej uosobieniem jego kompleksów. Za to byłaś pewna, że nienawidzisz go z całego serca.
Dziś uświadomiłaś sobie, że minął już rok odkąd podążając za Sasuke opuściłaś ukochaną wioskę. Dwanaście długich, pełnych terroru i upokorzeń miesięcy, które nieraz wydawały ci się jedynie zwyrodniałym genjutsu, z którego nie ma ucieczki.
Decyzja o odejściu była łatwa. W końcu podjęłaś ją pod wpływem impulsu, umysłem na tyle dziecinnym, że sama nie do końca ją rozumiałaś. Dopiero upiorna, bezpłciowa twarz Orochimaru i przebiegły uśmiech Kabuto, które powitały was na miejscu, uświadomiły ci co zrobiłaś. A jednak nigdy nie byłaś w stanie jej żałować. Widząc mrok otaczający Sasuke, próbujący wpełznąć w jego umysł, byłaś wdzięczna za swoją obecność. Stałaś się dla niego kotwicą, jedynym połączeniem z normalnością. a przecież o to chodziło, prawda?
W zasadzie, nie jest ci żal pozostawionego życia. Naruto, rodziców. To wszystko gdzieś zniknęło, uleciało wraz ze wspomnieniami. Długo jednak nie mogłaś poradzić sobie z zawodem, który sprawiłaś Tsunade. Jedynej osobie, która zwróciła uwagę na niepozorną, różowowłosą dziewczynkę z cywilnej rodziny.
Sądziłaś, być może miałaś nawet nadzieję, że Senju poruszy niebo i ziemię aby cię odzyskać. Może nawet trochę na to liczyłaś… Czas jednak mijał, a do was nie docierały żadne wiadomości o odsieczy. Nie byłaś w stanie wykluczyć, że Orochimaru najzwyczajniej ukrywał je przed wami, ale czy gdyby Konoha prawdziwie was szukała, to czy byliby w stanie was jakkolwiek ukryć?
* * *
Dobiegając do pokoju czujesz jak przegrywasz walkę ze łzami. Słone krople gwałtownie wypływają ci z kącików oczu i atakują policzki. Zatrzaskujesz za sobą drzwi i opadasz na podłogę zanosząc się szlochem.
żałosna, irytująca
Wiesz, że dla Sasuke taka nie jesteś i nigdy nie byłaś. Ale słowa tak wiele razy wypowiedziane w twoją stronę wyryły ci się gdzieś między zwojami mózgu i prawdopodobnie nigdy już nie znikną.
Czujesz się pokonana przez tego śmiecia Kabuto i jego zwyrodniałe eksperymenty. Mimo że pod opieką jego i Orochimaru nauczyłaś się wiele, to wolałabyś nie umieć nic. Długo miałaś nadzieję, że przyzwyczaisz się do cierpienia i brutalności. Podczas licznych lekcji nakładałaś maskę obojętności i liczyłaś na cud. Magiczną chwilę, podczas której staniesz się obojętna.
ale czy wtedy dalej byłabyś sobą?
* * *
Ciężar katany w twojej dłoni zwiększa się z każdym dniem. Ciągnie cię w dół, a ty z całych sił próbujesz nie opaść na muliste dno szaleństwa.
Zabijanie kreatur Orochimaru, nieudolnych wyników jego chorej wyobraźni, stanowi twoją codzienność. Każdy trening, który nie dotyczy poznawania nowej techniki czy opanowywania kolejnego cięcia, opływa w krew niewinnych istot i choć powinieneś już się przyzwyczaić, to i tak pamiętasz każdą wykrzywioną w śmiertelnym grymasie twarz.
Dręczony koszmarami, czasem zastanawiasz się, czy to dlatego Kakashi zawsze był tak nieosiągalny. Zdystansowany od czegokolwiek co mogłoby stać się mu bliskie i osłabić. Odgrodzony od rzeczywistości, która złamała jego duszę.
Plątanina korytarzy, którą przemierzasz codziennie kilkukrotnie, sprzyja pokutnej medytacji. Ta wędrówka stanowi jedyny moment, w którym możesz poddać się wewnętrznym rozterkom zżerającym cię od środka. Tylko wśród kamiennych przejść, pozbawionych szalonego i nazbyt czujnego wzroku Orochimaru oraz troskliwego spojrzenia Sakury, możesz pozwolić sobie na słabość.
Zabranie ze sobą kunoichi było obosiecznym mieczem, narzędziem waszej wspólnej egzekucji. Odkąd rozpoczęliście trening, dwukierunkowe ostrze wbija się w was, powoli zabijając.
Nie jesteś głupi. Wiesz, że gdyby nie jej obecność, mrok pochłonąłby cię niemal od razu i nic nie powstrzymałoby cię od zdobywania potęgi. Będąc tu, stała się dla ciebie ucieleśnieniem Kami, osobistą boginią łagodzącą ból i odbierającą troski.
Ale nie jesteś też ślepy. Widzisz jak krwawe nauki sannina odbijają się na jej świetlistej duszy. Ból, który wyraża myśląc, że nie ma cię obok. Strach, który skrywa pod blaskiem zielonych oczu.
czy byłyby tak samo smutne, gdybyś wtedy ją zostawił?
* * *
Pogrążona w osobistej rozpaczy, po raz pierwszy pozwalasz sobie na błąd. Nie zauważasz Sasuke, gdy wiedziony szlochem wchodzi do twojego pokoju. Nie dostrzegasz, jak jego szczęka zaciska się z wściekłości, a czarne oczy spowija autonienawiść.
Dopiero gdy klęcząc za twoimi plecami wyciąga umięśnione ramiona i przyciska cię do siebie w niezgrabnym przytuleniu, uświadamiasz sobie, że wrócił. Drżysz. Kontakt waszych ciał jest czymś zupełnie nowym, bo chociaż spędziliście pod opieką sannina już rok, to wasza relacja jest daleka od fizycznej.
Choć nie potraficie otwarcie tego przyznać, doskonale zdajecie sobie sprawę, że jesteście zaledwie zagubionymi dziećmi, które wrzucono w dorosłe życie. Nie wiecie nic o romantycznej miłości, nie znacie sekretów cielesnych uniesień.
W mroku, do którego wpadliście, liczy się bliskość i zrozumienie. Drobne gesty, które dla świata są niewinne, błahe, może przyjacielskie ale dla Was stanowią cały świat. Zetknięcie palców przy podawaniu przedmiotów. Chwilowe spojrzenia podczas mijania się na korytarzu. A nawet rzadkie spotkania pełne wręcz bolesnej, chłodnej uprzejmości.
Pragnąc zmylić przeciwnika, ukrywaliśmy się tak długo i beznamiętnie, że sami już nie jesteśmy pewni, co powinniśmy czuć ani jak to okazywać.
— Sakura. — Wyrwana z własnych myśli krzywisz się, zupełnie jakbyś odczuwała fizyczny ból. Jego głos wydaje się być spokojny ale ty jesteś w stanie rozpoznać w nim każde uczucie. Troskę, ból, gniew. We własnym imieniu czujesz zawieszone pytanie i kręcąc głową próbujesz je od siebie odgonić.
Starasz się uwolnić, ale chwyt okazuje się być zdecydowany i zbyt mocny nawet dla twojej, wspieranej czakrą siły. Wzbiera w tobie gniew a zaraz za nim nadchodzi bezradność.
— Nie. Proszę, nie. — Twój głos jest słaby i cichy. Balansuje na skraju załamania.
— Sakura. — Tym razem jest stanowczy. Wręcz bezosobowy. Jednym ruchem obraca cię i przytrzymuje tak, abyś nie mogła uniknąć jego badawczego, pełnego troski wzroku. Dostrzegasz jak czarne tęczówki przesuwają się po twojej opuchniętej twarzy i drżysz na samą myśl o tym, jak żałośnie musisz wyglądać.
Dotyk ciepłych dłoni znika z twoich ramion. Przemieszcza się wzdłuż szyi i ląduje na policzkach. Kciuki rozcierają coraz wolniej cieknące łzy. Nawet nie zauważasz jak pochyla się nad tobą, a jego gorący oddech ociera ci się o żuchwę.
— Nie pozwolę żebyś więcej cierpiała… przeze mnie. — Nie jesteś pewna czy ostatnie słowa są prawdziwe, czy raczej stanowią ulotną urojenie, bo jedyne na czym możesz się skupić, to jego zimne, spierzchnięte usta, dociśnięte do twojego czoła.
* * *
Ciało Kabuto opada bezwładnie prosto pod twoje nogi. Huk z jakim uderza o kamienną posadzkę jest jednym z najsłodszych dźwięków jakie kiedykolwiek słyszałaś, a uczucie spełnienia na widok jego martwego spojrzenia było niemal równe ekstazie.
Nadal nie mogąc uwierzyć w swoje zwycięstwo odwracasz się w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą widziałaś Sasuke. Swoje zwycięstwo chcesz mu wykrzyczeć prosto w twarz, bo wierzysz, że to nareszcie koniec. Ale kiedy odnajdujesz go wzrokiem, twój świat się kończy.
Z czystym przerażeniem przyglądasz się jak biała, wężowa forma zaciska się na chłopaku. Rozwarty pysk Orochimaru zawisa nad głową ofiary, której oczy emanują bitewną czerwienią. Wokół zakleszczonego ciała pojawiają się setki rozdzierających ciemność wyładowań, których wycie jest mocniejsze niż pisk tysiąca ptaków. Ostatnia, paniczna próba wyswobodzenia nie jest jednak w stanie powstrzymać rozpoczętego Fushi no Jutsu.
Nie możesz się ruszyć. Gdy ciało Sasuke znika w paszczy węża, twoje własne odmawia ci posłuszeństwa. Przyglądasz się jak lśniąca skóra obkurcza się wokół jego nastoletniej sylwetki. Dostrzegasz drobne pulsowanie i każde najmniejsze drżenie powłoki, powodowane agonalnymi zrywami nowego nosiciela.
to moja wina
Minuty ciągną się niczym godziny. Zmieniają w dni. Nogi ci miękną, a kolana zapadają się, niezdolne do utrzymania pionu. Lewą ręką podpierasz się ziemi żeby jakkolwiek wytrwać w przekrzywionym siadzie. Prawą dłoń dociskasz do ust, z których i tak nie wydobywa się już żaden dźwięk.
Znowu jesteś tylko małą dziewczynką uwięzioną w Lesie Śmierci. Niezdolną do uratowania kogokolwiek. Obserwujesz toczący się przed tobą horror i nie odrywasz wzroku aż do chwili, gdy na kokonie pojawiają się pierwsze pęknięcia. Skóra staje się cienka, niemal przezroczysta aż w końcu rozrywa się pod delikatnym naporem palców.
Sasuke wydobywa się z niej powoli. Oblepiony półprzezroczystą mazią stoi przed tobą zupełnie nagi i dziwnie spokojny. Przez chwilę, gdy na jego twarzy pojawia się grymas bólu i wściekłości, masz nawet nadzieję, że coś w nim zostało z samego siebie, ale jego ruchy są zupełnie obce.
głupie dzieci, myślały że są w stanie pokonać jednego z legendarnej trójki
Orochimaru wydaje się być zadowolony z nowego siebie. Emocje gadziego sannina zawsze stanowiły dla ciebie krępującą zagadkę, ale teraz, skrywane za tak dobrze znaną ci twarzą, stały się nieco jaśniejsze.
Przygląda się swoim przedramionom, dotyka umięśnionego torsu. Przeczesuje palcami sklejone wydzieliną włosy i uśmiecha się szaleńczo. Sądzisz, że już o tobie zapomniał ale wtedy tak boleśnie znajome spojrzenie pada prosto na ciebie.
Gdy patrząc ci prosto w oczy wykorzystuje tak znajomy i kochany głos, nie chcesz już nic. W twojej głowie wybrzmiewają tylko jadowite, pełne kpiny słowa.
— Dziękuję Sakura.
* * *
obiecałam, że nigdy więcej nie będziesz samotny
przepraszam
Droga El, temu paringowi daleko do bycia Twoim ulubionym. Mimo wszystko mam nadzieję, że chociaż trochę Ci się spodoba ;)
Droga Krropciu!
OdpowiedzUsuńSasuSaku nie należy do moich ulubionych par, ale uwielbiam twoją twórczość, więc oto jestem!
Byłam ciekawa co z nimi wymyśliłaś, jednak za nic nie spodziewałam się fragmentu Tsunade na samym początku… Napiszę szczerze, że jak ją kocham – pomijając wersję, w której jest suczą do entej potęgi –, tak teraz moje serce skradł opis gry i towarzyszącym jej uczuć. Nie wiem czemu, bo daleko mi do bycia fanką tego typu atrakcji… Eh, pewnie moja miłość do opisów się odezwała.xD Chwilunia… Tsunade założyła się z Oroczimarke, czy te jego ślepia były tylko pijackim majakiem? Tak czy siak, ten gad jest w natarciu, a to oznacza jedno – KŁOOOOOOPOTY. Czyli to, co pandy kochają najbardziej.<3 Naprawdę kocham Hatake, jednak tego, że był chujowym nauczycielem nie da się ukryć w żaden sposób.xD Kakashi zerkający na Sasuke ze strachem…? Ciekawy wątek, który chyba nigdy nie pojawił się w kanonie, a jeśli tak, to na krótko.
Naruto pazerny…? Sorry, Uchiha, ale – jak dla mnie – to ty byłeś tym pazernym na moc i to do końca… Eh, chyba nikt, kto znał historię Uzumakich i Uchihów oraz ich możliwości, nawet nie próbował udawać, że się nie boi Naruto czy Sasuke. Z jednej strony zrozumiałe, ale z drugiej to były jedynie „pozbawione rodzin dzieciaki”. Szczerze? O ile tragedii Naruto raczej nie udało się uniknąć, o tyle masakrze Uchihów dałoby się zapobiec… Gdyby tylko Trzeci nie był taką ciepłą kluchą.
Oho, ostateczna ucieczka Sasuke i wyznanie Sakury… Ten moment zawsze lekko mnie ruszał, ale teraz to mną wstrząsnął - Kropa, bezbłędnie oddałaś to, czego mi brakowało w A&M, czyli przemyślenia i uczucia/emocje Uchihy. Dzięki temu jego „Dziękuję, Sakura.” posłało mnie na podłogę. Owacje na stojąco, kwiaty, czekoladki i pisemne gratulację wyślę później sową.
O tak, tak! Dajesz, Sakura! Rozwal na kawałki, później zetrzyj w drobny mak! Oh, nie udało się… No, ale niech Kabuto się nie cieszy, bo tysiąc razy ucieknie, a za tysiąc pierwszym już nie.
„Bezłpciowa twarz Orochimaru” – nie wiem czemu, jednak po przeczytaniu tego parsknęłam śmiechem. Podoba mi się to, że – mimo braku tęsknoty za Konohą i wątpliwości w nadejściu pomocy u Haruno - Sakura i Sasuke nie zmienili się w pozbawione ludzkich odruchów kukiełki. Oni wciąż walczą z chorą rzeczywistością, a szukanie u siebie nawzajem zrozumienia i wsparcia dodaje im tylko sił… Nieeee, to zdecydowanie za dużo na moje biedne serce… *owija się kocem, siada w kącie i zaczyna ronić łzy, zawodząc przy tym głośno*
Cofam wszystko, bo to końcówka ostatecznie zgniotła mi serce! A tak na serio… To było naprawdę cudowne! <3 Przysięgam, że gdyby ten paring choć trochę czuła, to sama bym coś napisała, żeby zagłuszyć chrapkę, którą mi na nich narobiłaś. Niestety, nie czuję, więc muszę czekać na otwarcie zamówień, żeby cię dorwać i zamówić kolejne smutne SasuSaku. :D
Ściskam mocno i czekam na kolejne dzieła.
GIIIIIIN! Kocham cię!
UsuńDobrze wiem, że komentowanie nie jest najprostrze ale ty tu przybyłaś i to jako pierwsza 🥺🥺
SasuSaku to moja ukochana para i zawszs mam do niej pewien sentyment. Ale dostając zamówienie od El wiedziałam, że nie da się tej historii napisać pozytywnie.
Z resztą, musiałam się tu zmierzyć z ich na prawde młodymi wersjami. Co wcale nie było dla mnie łatwe xD cała romantyczno-erotyczna miłość wydawała mi się nie na miejscu. I w pewnej chwili zaczęło mnie zastanawiać... co by było gdyby Sasuke nie poddał się ciemności a wręcz na odwrót. No. W mojej głowie nie zakończyło się to najlepiej 🤣😅 być może jak zwykle chciałam go trochd usprawiedliwić i pokazać, że gdyby nie to co robił i jak się zachowywał, nie byłby w stanie osiągnąć tego co musiał.
Dziękuję Ci kochana za ten cudowny komentarz. Za to, że poświęciłaś chwilę na przeczytanie tych wypocin.
Ściskam cię serdecznie!
A co do zamówienia... nic nie mogę obiecać :D
Początek z udziałem Tsunade był boski, naprawdę te opisy. Kurde, Ty zawsze umiesz tak czarować słowem, że wsiąkam od samego początku. Fajny był koncept, że Tsunade słyszała już o Sakurze przed pojawieniem się w wiosce.
OdpowiedzUsuńJestem taka dumna, że bawisz się stylem z Ognia. Czuję w tym swoją małą zasługę i jestem uratowaną Mamitą xD
Nie wiem czy kiedykolwiek użyję go w opisach Sasuke, ale Ty czujesz tą postać i to sprawia, że jeju, czytanie o nim - jego rozterkach i kiełkujących demonach - jest wyjątkowe.
Podoba mi się opis jego myśli odnośnie Sakury, nawet jeśli są zbyt dalekie od mojej wizji. Ale w jego wewnętrznym monologu dostrzegam kiełkujące uczucia, które pasują mi do ich wersji z Boruto. Wdzięczność Sasuke i pamięć ciepła chwil normalności, które dzielił z matką. To dobry motyw, lgnął (w późniejszym etapie życia) do Sakury, bo kojarzył jej miłość z jedyną miłością, którą znał - bezgranicznym uczuciem jak w przypadku mamy. Nie wymagała od niego niczego, żeby go pokochać i tą miłość utrzymać.
I wyłapałam ten smaczek, że użyłaś oryginalnego dialogu, bo i ja kiedyś go używałam (w wersji Odnajdź mnie w mroku, przed zmianą w Ogień Konohy xd).
Aaaaa, ten opis Saska. Z zewnątrz taki jak w animcu, ale w środku kurde taki ludzki, niepewny. Tak jak wtedy, kiedy niemal się zachwiał, bo nawet nie myślał, że tyle mu poświęci, że będzie chciała z nim iść 🙈
Dobrze czytać teksty innych, dostrzegacie to, na co ja bym nigdy nie wpadła.
Dobra, dobra. Już jestem po całości. Najpierw komentowałam na bieżąco, ALE PÓŹNIEJ MOGŁAM TYLKO CZYTAĆ. CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! Naprawdę, te przytulenie, chwila wsparcia... Wszystko po to, żeby przegrał 😭
Faktycznie, to był tekst o dwójce samotnych dzieci, które miały tylko siebie. Dzieci, które za szybko wkroczyły w świat dorosłych. I poległy. Nosz kuźwa, rozerwała mi wnętrzarscy, zdeptałaś serce. Jak ja kocham takie teksty i to co ze mną robią xDD
Haha to wręcz niesamowite, że wszyscy w komentarzach poruszyli temat Tsunade, bo przyznam się szczerze, mocno zastanawiałam się czy nie usunąć tego fragmentu. Nie dawało mmi spokoju to, czy nie jest zbyt oderwany od reszty fabuły.
UsuńJa również czerpię niesłychaną radość z tego stylu! Przyczepił się do mnie i za nic nie puszcza, bo pisanie nim jest tak proste i szybkie! wow aż dalej nie mogę się nadziwić, że coś tak prostego może tak ubarwić moje teksty :D
Ahhh przed Tobą już nic się nie ukryje! Dla takich czytelników po prostu uwielbiam dawać smaczki i ukryte elementy ;)
A co do opisów Sasuke. No ja po prostu nie jestem w stanie patrzeć na niego źle. Zawsze coś kłuje mnie w sercu, bo z tyłu głowy siedzi myśl o horrorze, który on przeżywał za dzieciaka i bardzo lubię wykorzystywać ten motyw. Ukazywać go jako zupełnie zmieszanego i zagubionego.
Baarrrdzo się cieszę, że Ci się podobało! Jeszcze trochę i przejdziesz na ciemną stronę mocy :D
Przysięgam, że kiedyś mnie wywalą z tej roboty (jak tylko zobaczyłam tą historię, zaczęłam czytać i bardzo, bardzo się wciągnęłam)
OdpowiedzUsuńTo było takie... dobre, wciągające, tragiczne, a jednocześnie piękne.
Bardzo dobrze Ci wyszedł opis kasyna, czytając czułam się jak Tsunade. Bardzo dobrze opisane jej uczucia, myśli i słabość do hazardu.
Opis spotkania Sasuke i Sakury znowu powspominałam, jak to było przedstawione, uwielbiam do tej sceny wracać, a dzięki Tobie dzisiaj znów wrócę do pierwszej części Naruto ^.
Z początku nie sądziłam, że Sakura podąży za Sasuke, lecz czego nie robi się dla miłości? Zdziwiłam się, kiedy Sasuke wszedł do niej i po prostu objął, przytulił, pocałował nieśmiało. Bardzo żałuję, że nie udało mu się przejąć kontroli nad Orochimaru, jednak rozumiem, że tak miało być.
Dziękuję Ci za tą historię! <3
Co złego to nie ja!
UsuńLepiej pilnuj się tam! Bo autorki zbawienia nie ponoszą odpowiedzialności za jakiekolwiek konsekwencje czytania ich ficzków xD
O co chodzi z tym opisem kasyna to ja nawet nie! Jest prosty i zwyczajny a widzę, że totalnie zdominował tego ficzka xD
Wątek Sakury, która opuszcza wioskę wraz z Sasuke to było sedno zamówienia, więc dużo tutaj poszaleć nie mogłam :D
W tej historii wszystko było dalekie od kanonu więc nawet uczuciowy, choć nadal nieco ograniczony Sasuke mógł sobie pozwolić na takie miłosne gesty w stronę Sakury.
Niezmiernie się cieszę, że Ci się podobało! Pozdrawiam<3
Kobieto, ty to nawet SasuSaku umiesz napisać tak, bym je polubiła. Piszesz takie opisy, że przez ciebie czuję się jakby rzucono na mnie zaklęcie. Bardzo trudno jest sprawić, by spodobał mi się ten paring, ale dla ciebie chyba nie ma rzeczy niemożliwych. Mam ochotę dać ci jakiś pojebany paring typu Onoki x Sakura, żeby sprawdzić czy z tego zrobisz arcydzieło. Nie wiem co mnie wtedy naszło na zamówienie SasuSaku, ale cieszę się, że chwilowo jebło mi na mózg. XD
OdpowiedzUsuńJak ty świetnie opisujesz uczucia Sasuke. Czułam się jakbym siedziała w jego głowie i czytała w jego myślach. Zdziwiłam się, ale to właśnie fragmenty z nim były moimi ulubionymi. Było mi ciepło w serduszko, bo jego odczucia wobec Sakury przypominały mi te z dalszej części historii, kiedy Naruto skopał mu dupsko i przemówił mu do rozsądku.
Egh. Kocham tu tak wiele rzeczy, że aż nie wiem o czym pisać.
Ten opis z Tsunade na początku. WTF. Kobieto, to jest cudowne. Te twoje opisy serio potrafią człowieka oczarować. Kilka razy musiałam odchodzić od telefonu na tym fragmencie i za każdym razem wracałam do samego początku, żeby przeczytać całość za jednym razem.
Kocham to, w jaki sposób to poprowadziłaś. Sakura zabija Kabuto, Orochimaru przejmuje Sasuke. Nie widziałabym tutaj innego zakończenia niż właśnie zakończenie tragiczne.
Gdyby nie to, że mam jeszcze mnóstwo innych kochanych shipów i setki pomysłów na zamówienia to prawdopodobnie kiedyś zamówiłabym znowu SasuSaku...
[Wzdycha ciężko, wpatrując się w długą na kilometry listę, z których większość pomysłów nigdy nie ujrzy światła dziennego. Rozgląda się niepostrzeżenie i cichaczem wciska gdzieś w środek SasuSaku]
Ślę całuski, kochana. :*
Mordo no nie mogłam się doczekać! Tak bardzo bałam się Twojej reakcji na SasuSaku, że sobie nawet nie wyobrażasz.
UsuńAle! Ale jak o OnokixSakura, ty chcesz chyba mnie zabić! Jak nic! I to już nie pierwszy raz xD
Uh ah, mów mi jeszcze! Nie mogę się nacieszyć, że powoli przekonuję tu wszystkich do tak zwykłego i kanonicznego paringu. A co najlepsze w kolejce już się produkuje kolejne SasuSaku u Laci! Oł yeah
Tak, tak. Masz rację z tym zakończeniem. Tu inne nie pasowało. Ale to chyba kwestia tej pary, że szczęście do nich nijka nie pasuje.
A co do kolejnych zamówień... Znasz mnie nie od dziś. Dobrze wiesz, że jeśli tylko dasz mi zalążek fabuły to najpewniej skuszę się nawet na najbardziej poronione pomysły xD
Dziękuję, że tak szybko przyszłaś! I że zupełnie niepodobnie do sibeie postanowiłaś zamówić SasuSaku. Jak widać, obie mamy z tego wielką radość!
Ściskam mocno i do zobaczenia w następnej kolejce :D
Jestem i ja w końcu po miesiącach marazmu. Musiałam się jakoś przemóc do blogowej aktywności i muszę przyznać szczerze, że nic nie nadawało się do tego lepiej, niż moje ukochane SasuSasu w wersji z dreszczykiem <3
OdpowiedzUsuńZ początku miałam wrażenie, że zaczynam czytać TsunaSaku, jakie zamówiłam u Sayuri xD Nie spodziewałam się jej w pairingu SasuSaku, a dodatkowo widzę, że inspirowałaś się trochę stylem naszej Szefowej. Nie sądzę, że to źle, wręcz przeciwnie cudownie się to czytało od początku do końca. Dodatkowo forma wydawała się znajoma :D Tsunade słyszała o Sakurze już wcześniej? Ooo, ciekawy smaczek ;3
Tworzysz cudowne opisy, wiesz? Ja to muszę nawalić dialogów, ale Ty jak dla mnie, mogłabyś operować wyłącznie opisem. Bardzo przypadło mi do gustu te kilka narracji oraz to w jaki sposób wyrażasz emocje, zwracając przy okazji uwagę na intrygujące szczegóły.
Czułam od pierwszego zdania jakiś taki niewysłowiony ciężar na duszy. Ale ja lubię, jak mnie teksty "gniotą". Zdecydowanie bardziej zapamiętuję dzieła przepełnione bólem niż radością czy humorem.
Ciekawy dobór scen. Same konkrety bez żadnych dłużyzn. Umiejętność godna pozazdroszczenia. Podobało mi się, że uczucia Sasuke do Sakury zostały dość wyraźnie ukazane, nie zmieniając przy tym oryginalnego charakteru młodego Uchihy. Jego wątpliwości pozwoliły mu na zachowanie człowieczeństwa, przypominając o tym, że tak naprawdę mamy do czynienia z dzieckiem. Wyjątkowo zagubionym oraz zranionym.
Sakura zabiła Kabuto? Nie jestem do końca przekonana, czy dobrze zrozumiałam. Ale jeśli faktycznie tak było, to składam ogromne gratulacje :D W sumie... dołączenie do Orochimaru mogłoby znacznie szybciej rozwinąć Sakurę i wzbudzić w niej mordercze instynkty. Dzięki temu mogła znacznie szybciej stać się bliska Sasuke. W końcu znajdowali się poniekąd w tej samej sytuacji. Szczerze mówiąc jestem ciekawa jak Sakura odbierała rzeczywistość i kim się tak naprawdę stała po wydarzeniu z zakończenia. Maniakalna i bezwzględna niczym Sasuke z Shippudena, czy permanentnie złamana, a co za tym idzie jeszcze słabsza niż kiedykolwiek wcześniej? Ja bym bardzo chciała kontynuację z samą Sakurą :D
Zakończenie wbiło mnie w siedzenie. Nie spodziewałam się go, choć lubię takie rozwiązania. Sprawiłaś, że na pewno zapamiętam ten tekst i będę się nad nim zastanawiać.
Szkoda, że Sasuke przegrał. Zakończył swoje jestestwo w wyjątkowo brutalny sposób. Niemniej według mnie ma to jakiś sens. Sakura swoją obecnością tak naprawdę osłabiała go. Pozwoliła mu co prawda zachować ludzkie odruchy oraz zdrowe zmysły. Myślę jednak, że to właśnie ten brak bezwzględności, brak odrealnienia spowodował, że być może Uchiha w pewnej chwili się zawahał. Sądzę, że dlatego zginął.
Nie od dziś wiadomo, że to co najbardziej nam drogie jest jednocześnie największą siłą jak i słabością.
Dziękuję Ci za ten test i czekam na kolejne pełne emocji :D
Lacia! Heeyoooo!
UsuńKażdy ma czasem gorszy okres, najważniejsze, że wróciłaś! A zaszczytem dla mnie jest Twoje rozpoczęcie od mojego SasuSaku :3
No ta Tsunade to tutaj nie była do końca potrzebna ale jakoś nie miałam serca wyzbyć się fragmentu o niej... xD
Jeżeli chodzi o opisy, to ja wgl nie mam z nimi problemu. Za to nienawidzę pisać dialogów, bo zwyczajnie nie czuję wtedy bohaterów i dobranie odpowiednich słów, które nie będą brzmiały komicznie jest KATORGĄ.
Oh oh, nawet nie wiesz jak musiałam się pilnować, żeby nie rozwlekać wszystkiego! Tak bardzo zależało mi na krótkiej historii, że spięłam pośladki i jakoś udało się dobrnąć do końca ale doskonale wiesz, że zawsze jest ta pokusa wytłumaczenia, dotarcia dalej i głębiej... ;)
O kurde. O kontynuacji nie myślałam ale jest to chyba jedno z nielicznych zamówień, które faktycznie mogłąbym pociągnąć dalej! Interesujące :D
Na koniec chciałam Ci powiedzieć, że jestem tak mega szczęśliwa, bo odczytałaś moje intencje po prostu w punkt. Jako że często gęsto mam problem z wyrażaniem myśli w ficzkach i pojawia się wiele interpretacji, o których mi się nie śniło, to sprawia mi to mega radość!
My, fanki Sasuke, musimy się na Zbawieniu trzymać razem. Chociaż mam wrażenie, że już niewiele zostało aby dziewczyny również go polubiły! Hehe
To ja dziękuję Ci za komentarz i poświęcenie czasu na przeczytanie tej historii :) Pozdrawiam serdecznie!
JEJKU, TO BYŁ JEDEN Z NAJPIĘKNIEJSZYCH TEKSTÓW, JAKIE W OSTATNIM CZASIE CZYTAŁAM. mega mnie poruszył i jestem nim cholernie zachwycona. w dodatku to moje ukochane sasusaku, lepiej być nie mogło!
OdpowiedzUsuńtwoje opisy są przepiękne, stwierdzenie, że czarujesz słowem nie byłoby tutaj przesadą. poważnie, czytałam to z tak ogromnym zafascynowaniem, bo każde zdanie trafiało w moją biedną, wrażliwą duszę. kocham takie piękne, niemal poetyckie opisy - dzięki nim, ten tekst wciąga nawet pomimo małej ilości dialogów. jestem pewna, że w twoim wykonaniu nawet opowiadanie składające się z samych opisów byłoby mega interesujące.
bardzo podoba mi się interpretacja tego, co stałoby się, gdyby sasuke zabrał sakurę ze sobą. na dłuższą metę było to krzywdzące dla nich obojga, nawet jeśli wzajemna obecność i bliskość była dla nich ważna i utrzymywała ich przy człowieczeństwie i ludzkich emocjach - zwłaszcza sasuke. sakura jednak rzeczywiście wydaje się zbyt wrażliwa, aby podołać okurcieństwu i rzeczach, których musiałaby doświadczyć pod pieczą orochimaru. na pewno wzmocniłoby ją to pod względem umiejętności, ale jednocześnie zniszczyło psychicznie - być może do tego stopnia, że sama skończyłaby jako villain.
jej obecność utrzymywała również sasuke przy resztkach jego człowieczeństwa, a to sprawiało, że był słaby. w końcu to właśnie kompletne oddanie się swojej nienawiści i złu uczyniło go silnym.
zakończenie jest smutne i złamało moje serce pełne miłości do tego shipu, ale to nie mogło się zakończyć inaczej. idealnie oddaje to klimat i przekaz tej historii. kocham ten melancholijny i tragiczny, ale jednocześnie taki błogi(???) i spokojny vibe tego tekstu. piękne doświadczenie.
pozdrawiam, ściskam mocniutko i czekam na więcej, bo był to kawał dobrego tekstu<3
AAaaaaAaA KOLEJNA FANKA SASUSAKU, JAK CUDOWNIE!
Usuńno ja się rozpłynę od ilości pochwał i miłości z twojego komentarza :D zastanawiam się, po co wgl poświęcam czas na wymyślanie dialogów (co dla mnie jest niesamowicie trudne xD ) skoro wszystkim tu tak podobają się same opisy! xD
alternatywna wersja odejścia Sasuke, to coś co zażyczyła sobie zamawiająca - nasza kochana Eleine, więc mojej zasługi tutaj mało. tylko realizowałam cudzy pomysł :D
niemniej MEGA MEGA MEEGA cieszę się, że tak bardzo Ci się spodobał tekst i mam nadzieję, że spotkamy się niedługo pod koleinymi moimi wypocinami :D
pozdrawiam cieplutko!