Sakura mimowolnie cała pokraśniała, gdy doszła do końca wiadomości. To był piąty liścik z kolei, ale pierwszy, w którym Lalkarz wspomniał o ewentualnym spotkaniu.
Sakura była zmuszona działać w ukryciu i metodycznie. Z początku ją to bawiło, ale skoro nie umiała – jak zwykle – powiedzieć niejakiej pannie Yamanaka, żeby spadała na drzewo, to kombinowanie okazało się czymś z goła koniecznym. Rozejrzała się więc ostrożnie dookoła i uznając, że nikt jej nie obserwuje, wkroczyła do gabinetu z duszą na ramieniu. Stukot niewielkich obcasów, stanowczo zbyt głośno odbijał się od szpitalnych korytarzy. Zamknęła drzwi na klucz, przeklinając głośny, wysłużony zamek. W tym przybytku wszystko było zrobione po taniości. Zapaliła światło, a następnie odwróciła się.
Znów to samo. Nie wiedziała kto to robi, jak i dlaczego, ale bardzo często, gdy przychodziła do pracy, znajdowała na biurku kwiaty. Ne byłoby w tym nic szokującego, gdyby nie fakt, że do każdego choćby najmniejszego podarunku, dołączony był list. Sakura przyłapała się na tym, że to na parę zdań nakreślonych ręcznie czeka najmocniej.
Tak było i tym razem, gdy pod bukietem fiołów znalazła skrupulatnie złożony papier. Jej serce od razu przyspieszyło. Czym prędzej usiadła na swoim ulubionym, choć trochę już rozlatującym się krześle obrotowym. Przytknęła kartkę do nosa. Pachniała fiołkami tak jak się tego spodziewała. Adresat zawsze nasączał wiadomość zapachem podarowanych kwiatów.
Drżącymi rękami rozłożyła wiadomość, przebiegając po niej szybkim spojrzeniem.
Dzień dobry,
Mam nadzieję, że mój dzisiejszy podarunek Ci się podoba. Możesz sporządzić z nich napar, dodać do sałatki czy ciasteczek, albo zrobić bezę. Wszystkie te opcje smakują wręcz obłędnie. Musisz koniecznie spróbować! Na samym końcu napiszę przepis na moje ulubione ciasteczka z fiołkami, jeśli miałabyś ochotę. Bardzo lubię te kwiaty, są cudowną dekoracją, nieprawdaż? W ciężkich chwilach pomogą także zwalczyć ból głowy.
A teraz coś, czym pragnę się pochwalić z całego serca. Dostałem tę pracę, o której wspomniałem Ci Kochana w poprzednim liście. Teraz mógłbym podpisywać się jako LALKARZ, dokładnie tak – z samych wielkich liter. Miło utrzymywać się teraz z czegoś innego poza sprzedawaniem swoich kukieł na Ebayu.
Też kiedyś chciałem związać swoje życie z medycyną. O specjalizacji mówiłem Ci w którejś z poprzednich wiadomości, może pamiętasz. Możliwe, że gdybym wciąż się przy tym upierał, pracowalibyśmy teraz w jednym miejscu. Jednak niczego nie żałuję. W życiu warto czasami postawić wszystko na jedną kartę. A Ty, jesteś szczęśliwa, Sakura?
Muszę przyznać, choć to dość odważne posunięcie, że pisanie do Ciebie daje mi pewną wewnętrzną wolność. Nie sposób wyobrazić sobie czegoś piękniejszego. Ten moment, gdy myśli płyną, nabierając ostatecznego kształtu. Jest w tym jakaś magia, choć osobiście obrałem raczej ścieżkę zaszczepiania życia w rzeczy martwe. Być może kiedyś wszystko Ci pokażę. O ile oczywiście zechcesz się ze mną spotkać. Na takie propozycje przyjdzie jednak odpowiedni czas.
Trochę rozmarzony,
Lalkarz
Sakura mimowolnie cała pokraśniała, gdy doszła do końca wiadomości. To był piąty liścik z kolei, ale pierwszy, w którym Lalkarz wspomniał o ewentualnym spotkaniu. Dostawała podarki od niego raz w tygodniu (czasem do pracy, a kiedy indziej do skrzynki pocztowej). Nie wiedziała w sumie jak się z tym czuć. Czekanie na krótkie wiadomości powodowało u niej nastoletnią wręcz ekscytację, ale czy byłaby w stanie podążyć z tym wszystkim dalej? Zgodnie z początkowymi słowami na końcu kartki znalazła przepis na fiołkowe ciasteczka. Niestety… tak jak zawsze nie uświadczyła choćby skrawka adresu zwrotnego. Szczerze żałowała, że nie może do niego napisać. Lalkarz jednak w każdej, choćby krótkiej wiadomości, przemycał o sobie jakieś informacje. Skrupulatnie je więc kolekcjonowała, chcąc ułożyć sobie w głowie obraz mężczyzny.
Mimo że minęło już pięć tygodni dalej nie rozszyfrowała, jakim cudem kwiaty dostawały się do jej gabinetu. Nie przychodziły przecież pocztą, ktoś je po prostu podrzucał. A z liścików które dostawała, mogła wywnioskować, że wielbiciel nie pracował w szpitalu. Ani teraz ani nigdy wcześniej. Czyżby ściany miały uszy?
Drżącymi rękami sięgnęła do schowka pod biurkiem, gdzie przetrzymywała wszystkie wiadomości od swojego cichego wielbiciela i szybko wróciła do pierwszej z nich. Była już lekko wytarta (ponieważ każdą czytała niezliczoną ilość razy), a tusz się mocno rozmazał. Dalej jednak potrafiła dostrzec zgrabne, kaligraficzne wręcz pismo świadczące o dbałości i przywiązaniu do szczegółów.
Witaj nieznajoma,
Choć może i znajoma, kto wie? Roże wydają się dość sztampowe, jednak wziąłem te różowe, specjalnie, żeby bardziej do Ciebie pasowały. Nie daj się zwieść pozorom. Kwiaty są świetne, żeby zrobić z nich herbatę czy dodać do konfitur. Nadają się również do ciast i tortów (napiszę Ci jakiś przepis na dole). Im ciemniejsze, tym ich smak zdaje się intensywniejszy. Uważam, że najlepiej rozpocząć przygodę od bladoróżowych.
Długo zastanawiałem się czy napisać. Doszedłem do wniosku, że łączy nas wiele. Miałaś ochotę zrobić kiedyś coś szalonego? Ja czuję, że zaraz serce wyskoczy mi z piersi. Obserwuję Cię od dawna… boże, przed napisaniem tego nie sądziłem, że brzmi to aż tak tragicznie. Niemniej żywię nadzieję, że jeszcze tej wiadomości nie podarłaś.
Wydajesz mi się osobą milą, ciepłą, mądrą oraz ambitną. Choć dość samotną. Nie zrozum mnie źle, też jestem samotny. Nie dysponuję zbyt dużą ilością wolnego czasu. Na początku kroczyliśmy dość podobną ścieżką. Jestem wiec w stanie zrozumieć bolączki, z którymi się zmagasz. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Cóż mogę o sobie powiedzieć? Jestem zaintrygowanym, uważnym obserwatorem z dość nietypowym kolorem włosów, ale zakładam, że Tobie raczej nie będzie to przeszkadzać. Oboje upodobniliśmy się do róż. Uznaj je więc za zaproszenie.
Dowiem się, jeśli moje wiadomości nie będą mile widziane. Nie bój się, nie bywam nachalny, gdy dostrzegam niechęć. Pracuj więc spokojnie i liczę, że wykorzystanie kwiatów w kuchni, uznasz za ciekawy pomysł. Zdajesz się lubić eksperymenty.
Trochę zestresowany,
Lalkarz
Pamiętała, co się stało, gdy dostała tę wiadomość wraz z różami. Ino potwornie się wściekła. Co prawda liścik wydawał się trochę nietypowy, a pomysł dodawania kwiatków do jedzenia jeszcze bardziej, ale i tak reakcja Yamanaki była grubo przesadzona. W pełni rozumiała, skąd się bierze troska przyjaciółki. W końcu jej dawny obiekt westchnień, niejaki Sasuke nie okazał się do końca normalny i ostatecznie przez brawurową jazdę samochodem zginął wgnieciony w drzewo. Jednak mimo tych tragicznych wydarzeń Sakura doszła do wniosku, że Ino jest zwyczajnie niesprawiedliwa. A sama wiadomość choć dziwna, budziła w Haruno przyjemne emocje.
Gorzej było, gdy na swoją skrzynkę pocztową otrzymała paczuszkę z kwiatami lipy oraz mieszanką goździków. Podobno dobre jako herbata na przeziębienie i dodatkowo bardzo aromatyczne. Ino uparła się wówczas, że Lalkarz opycha jej jakieś prochy i chce od siebie uzależnić, niczym wytrawny dealer.
No i co to w ogóle za podpis? Lalkarz? Jak psychopata jakiś. Ty weź Sakura lepiej uważaj, bo ja widziałam program o facecie, który wabił swoje ofiary urokiem osobistym, a potem mamił wszystkich mocnymi dragami. Kolejno zabijał, potem kroił na członki, aby następnie z powrotem łączyć je za pomocą strun od pianina. Lalkarz brzmi pojebanie. Może gość chce posiadać osobistą armię zombie?
Ignorowała wizje blondynki, przynajmniej się starała, dopóki nie przyśniło się jej, jak tajemniczy Lalkarz wykorzystuje ją niczym marionetkę, a ona w tym samym czasie pracuje w lodziarni i sprzedaje lody z dodatkiem kwiatów cukinii. Swoją drogą otrzymała je przy trzecim liście z informacją, że najlepiej smakują obsmażone w cieśnie ala naleśnikowym.
Zbudziła się wówczas zlana potem oraz z bardzo negatywnymi myślami. Mimo wszystko mieszankę ziołową zaparzyła, dzięki czemu okazała się wyjątkowo oryginalna i smaczna. Nic nie potrafiła poradzić na to, że mu ufała. Przynajmniej nie w momencie, gdy jego porady i przepisy okazywały się tak trafione i całkowicie zdobywały serce.
Zaczęła pragnąć Lalkarza na swój sposób, wyobrażając sobie mega przystojnego, namiętnego oraz idealnego kochanka. Posiadał perfekcyjną figurę oraz wyraźnie zrysowany zarysowany sześciopak. Nie dysponował ani gramem zbędnego tłuszczu. Jego ciało w wyobrażeniach było niczym wyrzeźbione boską ręką. Miał długie, smukłe palce, zdolne zaspokoić ją gdzie oraz kiedy tylko pragnęła. Głos wydobywał z siebie niski, a gesty prezentował stanowcze, które swoim impetem całkowicie zniewalały. Nie potrafiła się do teraz zdecydować czy włosy miał bardziej białe, czy pomarańczowe, pamiętając, że ich kolor pozostawał niecodzienny. Niczym roża. A może były czerwone? Mimo że mógł mieć różowe włosy, tak jak ona, nie umiała sobie tego wyobrazić. Pozostawał wysoki, groźmy oraz nieodgadniony. Idealny we wszelkich fantazjach.
Przy każdym z tych liścików oczami wyobraźni kreowała mężczyznę pożerającego ją wzrokiem. Perfekcyjnego niczym Sasuke, a być może jeszcze bardziej bliskiego ideałowi, choć wydawało się to niezwykle trudne i przy tym groteskowe.
Lalkarz, tak przerażający, a jednocześnie tak pobudzający jej wyobrażenia.
Zacisnęła uda, mimowolnie wydając z siebie ciche westchnienie. Niestety rozmarzenie spowodowało, że wystraszyła się pukania do drzwi. Nagłe wyrwanie ze świata zadumy sprawiło, że uderzyła kolanem o blat biurka.
Otrzeźwiała natychmiast, porzucając zamiar ponownego przeczytania listu, który pojawił się jako drugi. Przeklęła cicho pod nosem, pocierając miejsce uderzenia.
— Sakura, jesteś tam? – usłyszała głos Yamanaki, odbierając znów donośny stukot. – Może wybrałabyś się ze mną na zakupy do centrum?
Westchnęła ciężko, wiedząc, że nie może za bardzo odmówić. Skierowała harde spojrzenie w stronę drzwi, po czym odkrzyknęła:
— Jest jakaś specjalna okazja?! – spytała poirytowana, nie podnosząc się z miejsca.
— Zabieram cię na imprezę w weekend! – odpowiedziała blondynka. – Nawet nie próbuj się wymigiwać – odkrzyknęła z werwą.
— Pracuję! – odparowała, wpatrując się uporczywie w kolejny list. Tak bardzo chciałaby wrócić myślami do zniewalającego Lalkarza. Wiadomości od niego zawsze poprawiały jej nastrój.
— Masz wolne w sobotę wieczorem i całą niedzielę. Nawet nie wpisano Ci rezerwy. Widziałam!
Z drugiej strony, może faktycznie mogłaby się trochę zabawić? Tęskno spojrzała na bukiet fiołków. Będzie musiała wstawić je do wody. Listami zajmie się później, przecież znała je już niemal na pamięć.
***
Sakura lubiła zakupy z Ino, jednocześnie przypominając sobie za każdym razem czego w nich nie cierpi. Blondynka owszem znała się na modzie, umiała doradzić, przy czym zawsze pozostawała brutalnie szczera, ale jej entuzjazm odpalający się praktycznie już w drodze na zakupy, sprawiał, że Sakura nie umiała za nią nadążyć. Mózg Ino pracował na najwyższych obrotach, kreując najlepsze zestawy torebek, butów oraz sukienek.
— Musisz wybrać coś zielonego na wyjście. Intensywny szmaragd będzie ci pasował zarówno do oczu jak i do włosów – zakomunikowała niczym żołnierz, nawet na nią nie patrząc. Z ekspresją tajfunu brała do ręki kolejne wieszaki, a jej oczy przesuwały się to na prawą to na lewą stronę, nieustannie poddając ciuchy analizie.
— Do włosów? – zdziwiła się Sakura, biorąc między palce jeden różowy pukiel, trochę już zmyty. – W sumie to nie wiem…
— Nie będzie się gryzł. Wręcz przeciwnie podbije ich kolor – odpowiedziała wciąż skupiona na podjętej wcześniej czynności.
Ostatecznie łaziła z Ino przeszło trzy godziny, aby kupić dopasowaną sukienkę przed kolano w kolorze soczystej zieleni. Miała odsłonięte plecy, za to nie posiadała dużego dekoltu. Sakura była przyjaciółce niezwykle wdzięczna. Młoda lekarka mimo upływu lat nie pozbyła się kompleksów na punkcie drobnego biustu. Ino poleciła jej do tego czarne wiązane szpilki sięgające nieco powyżej kostki.
Sakura nie zdziwiła się, gdy ujrzała Yamanakę w błękitnej kreacji. Nieco bardziej odważnej z głębokim dekoltem oraz sporymi rozcięciami na udach.
— Dla kogo się stroimy tak właściwie? – zagadnęła Sakura, obciągając lekko sukienkę i nie mogąc oderwać spojrzenia od własnego odbicia. Widziała jednak kątem oka, jak blondynka pakuje do torby białe koturny.
— Dla siebie – odrzekła nieco zbyt szybko. – Mówiłam już, że zabieram Cię na imprezę w weekend.
Sakura wetknęła ciężko. Gdyby nie Ino, ciągle siedziałaby w biurze. No i nie miałaby czego zrobić z pieniędzmi, uznała po zobaczeniu ceny na metce.
***
Cześć Sakura,
Mam nadzieję, że roże Ci się spodobały. Dziś dla odmiany i w celu ujawnienia nieco ekscentrycznej natury, dołączam kwiaty lipy z mieszanką goździków. Możesz zrobić z nich naprawdę świetną herbatę. Idealnie sprawdza się na przeziębienie, wielokrotnie testowałem na sobie.
Jest środek nocy, a ja stwierdziłem, że muszę napisać do Ciebie kolejną wiadomość, mimo że od pierwszej nie minęło wiele czasu. Siedzę właśnie przy świecy (przy takim oświetleniu zawsze łatwiej zebrać myśli) i zastanawiam się, co sądzisz. To stresujące bardziej niż myślałem. Nawet zakopanie się w bezpiecznej przystani i oddanie sztuce, nie uspokaja całkowicie mojej duszy. Choć muszę przyznać, że od bardzo dawna tak dobrze i sprawnie nie pracowało mi się w drewnie. Projekt na którym teraz się skupiam, może być najlepszym do tej pory. O ile oczywiście nie opuści mnie natchnienie, a palce nie odmówią posłuszeństwa.
Jako lekarz musiałaś ukończyć Akademię Medyczną. Z perspektywy czasu stwierdzam, że to bardzo odpowiedzialne i ograniczające zobowiązanie. Brak tam miejsca na wyrażanie siebie, a co najgorsze, brak miejsca na jakikolwiek błąd czy zawahanie. To chyba nie dla mnie. Choć kiedyś być może myślałem inaczej. Tym bardziej ogromnie Cię podziwiam. Zgaduję, że nie zawsze jest łatwo.
Gdy porzuciłem pewne drogi, trochę wyluzowałem i ruszyłem z prądem. Mimo że to też nie zawsze prosta ścieżka. Brak w niej jakiekolwiek stabilności, ale mi to nie przeszkadza. Przynajmniej mogę doświadczać siebie wciąż na nowo, słuchając kojącej muzyki w blasku świeć i zastanawiając się co aktualnie robisz. Czy Ciebie również czasem męczą koszmary?
Trochę zamyślony,
Lalkarz
Witaj Sakura,
Widziałaś wcześniej kwiaty cukinii? To dość niepozorna roślina. Postanowiłem Ci je sprezentować, uznając to za dość oryginalne. Kojarzą mi się z moją świętej pamięci babcią. Obsmażała je w cieśnie naleśnikowym. Mimo że z początku podchodziłem do tego dość niechętnie, okazały się niesamowite. Zostawię Ci przepis. Tradycyjnie.
Moje wiadomości chyba są dla Ciebie miłe. Podpowiada mi tak przeczucie. Piszę więc dalej, czując, że powoli staje się to rutyną, która przywołuje całkiem pozytywne odczucia. Mam nadzieję, że patrzysz na to w ten sam sposób.
Niedawno była kolejna rocznica śmierci mojej babci. Nie brzmi to zbyt pozytywnie, owszem. Ale zdążyłem przywyknąć do tej myśli. To właśnie ona zaszczepiła we mnie artystyczne zapędy. Gdyby nie babcia byłbym teraz w zupełnie innym miejscu. Paradoksalnie to jej postać popchnęła mnie również do studiowania medycyny, a potem robienia specjalizacji z toksykologii. To czy ostatecznie ją skończyłem, niech pozostanie moją słodką tajemnicą. Mówiłem Ci, że mamy trochę wspólnego.
Lubię też szyć i jeździć na rowerze… obie rzeczy nie brzmią zbyt męsko, ale już trudno. Naprawdę to lubię, choć o własnych ciągotach wolałbym opowiedzieć Ci na żywo przy aromacie słodkiej, ananasowej herbaty. Ją też uwielbiam swoją drogą. Herbatę ogólnie.
Wielokrotnie zastanawiałem się, czy uprawiasz jakiś sport, choć jestem świadom, że bycie lekarzem nie ułatwia niczego. Osobiście wolę pozostać przy rowerze. Kiedyś kumpel namówił mnie na wspinaczkę górską. W wyniku upadku złamałem nogę i to aż w trzech miejscach. W tamtej chwili bardzo pragnąłem być z drewna, w którym dłubię na co dzień. Przynajmniej by nie bolało. Niestety nie da się tak stworzyć człowieka. Jeszcze.
Trochę rozbawiony,
Lalkarz
Wiadomość druga i trzecia od Lalkarza. Sakura przeczytała je ostatni raz poprawiając swoje, choć krótkie, to jednak niesforne włosy. Spryskała się ulubionymi perfumami. Poprawiła sukienkę, oglądając się uważnie w lustrze. Teksty od mężczyzny zawsze poprawiały jej humor oraz wywoływały pozytywną energię. Oczywiście nie mogła przyznać Ino, że wciąż je czyta. Blondynka zdecydowanie się sprzeciwiała temu „szaleństwu”. Nie było jednak w tym nic złego, prawda? Im częściej Sakura o tym myślała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Yamanaka jest zwyczajnie zazdrosna. Sama od dłuższego czasu nie mogła poszczycić się żadnym adoratorem.
Sakura parsknęła z wyższością mimo że nikt nie mógł ujrzeć tej reakcji, a następnie chwyciła czarną kopertówkę. Niemal gotowa do wyjścia usłyszała dzwonek do drzwi. Wiedziała, że to na pewno Ino. Zawsze po nią przychodziła, żeby upewnić się, iż Haruno pewno się nie rozmyśli.
W ostatniej chwili chwyciła w dłonie liścik numer cztery, po czym upchała go do torebki. Po raz kolejny zamierzała przeczytać je wszystkie. Poza tym czuła, że mogą jej się przydać słowa otuchy na tej „imprezie”. Ino potrafiła po pijaku stać się doprawdy specyficzną osobą. Miała nadzieję, że tym razem się nie pokłócą i będzie całkiem normalnie.
***
Głośna muzyka, krzyki, ostre światła, tłumy – na co dzień nie odnajdywała się zbytnio w tych klimatach. Gdy jednak potrzebowała szybkiego resetu i zapomnienia powyższe czynniki spełniały całkiem nieźle swoje zadanie. Misją numer jeden na dzisiejszy wieczór było jak najszybsze zamówienie mocnego drinka dla siebie oraz Ino. W dobrym wychowaniu leżało postawienie pierwszych procentów biedniejszej koleżance. Tym bardziej, że wiedziała iż ta odwdzięczy się po kilku głębszych. Jednak aby dostać się do miejsca upojenia, gdzie anioł – potocznie zwany barmanem – rozdawał ambrozje, musiała najpierw przepchać się przez tłum ludzi. Będąc trzeźwym i wciąż nieśmiałym zadanie to okazało się zgoła krępujące. Na poznawanie ludzi i pijackie konwersacje przyjdzie czas później.
Po pierwszych kilku łykach Sakura poczuła wyraźnie, jak schodzi z niej cały stres oraz napięcie. Wreszcie odetchnęła pełną piersią. Cudowne uczucie.
— Zaraz idziemy potańczyć! – krzyknęła Ino po kilkunastu minutach od wejścia, mimo że siedziała zaraz obok niej. – Trzeba rozruszać stare stawy.
— Pewnie – odpowiedziała z lekkim uśmiechem Sakura, podnosząc się.
Nawet lubiła tańczyć, mimo że nie miała w tym jakiegoś dużego doświadczenia. Czuła się wolna i anonimowa, szczególnie w tłumie zupełnie przypadkowych, a przy tym pijanych ludzi. Mogła choć na chwilę zapomnieć o ciążących na niej obowiązkach i śmiać się głupio, szturchana co jakiś czas przez rozszalałą Ino. Przyjaciółka nie dość, że zdawała się mieć opinię ludzi w głębokim poważaniu, jeszcze bardziej od Sakury, to zaczynała tańczyć z wszystkim chłopakami, którzy nawinęli jej się pod rękę.
— Postawisz jeszcze jednego? – zapytała zziajana blondynka, gdy wróciły do baru po upłynięciu trzech kawałków. – Potem moja kolej – dodała, poklepując ją po ramieniu.
— Okej – machnęła ręką. – Umowa stoi.
Nie chciała kłócić się z Ino. Przyjaciółka miała zdecydowanie słabszą głowę od niej samej, ale nic nie mogło odwieźć jej od wcześniej podjętych zamiarów. Haruno nie martwiła się jednak zbytnio. Wiedziała, że jakiś przystojny dżentelmen – i to raczej nie jeden – wyrazi chęć pomocy błękitnookiej niewieście, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Zawsze tak było.
Mimo tańców oraz wyczuwalnego już wyraźnie alkoholu Sakura poczuła jednak, że coś odciąga jej uwagę od zapomnienia. Ostatni liścik, które nie zdążyła sobie jeszcze odświeżyć. Czwarty. Zdawał się niemal namacalnie palić wnętrze jej torebki.
Po co właściwie wzięła go ze sobą? Czy nie mogła choć raz uciec od swoich wyimaginowanych fantazji i po prostu żyć rzeczywistością? Kto by pomyślał, że ktoś taki jak ona, szanowany lekarz, będzie wolał karmić się marzeniami. Ino okazywała ogromną dezaprobatę wobec tego wszystkiego, coraz częściej Sakura chciała przyznać jej rację. Mimo że wciąż jeszcze tego nie zrobiła. Nie oficjalnie. Tym bardziej w nocy, gdy myśli Sakury wędrowały nie tam gdzie powinny, wyobrażając sobie boskiego amanta. Jak bardzo mogła się rozczarować, gdy wreszcie go ujrzy?
— Słuchasz ty mnie w ogóle? – krzyknęła Ino, szczypiąc ją w ramię. – Komunikowałam ci właśnie zajebiście ważną rzecz. Mianowicie… widziałam Deidarę.
— I co w związku z tym? – zapytała Sakura sącząc drinka przez słomkę. Głośna muzyka nie była jeszcze taka zła, ale błyszczące się neony zawsze po czasie wywoływały u niej ból głowy.
— No jak to co? – spojrzała na nią jak na wariatkę. – Zaczęłam się z nim spotykać jakiś czas temu, a on właśnie bez mojej wiedzy siedzi sobie w tym samym klubie! – dodała krzyżując ręce na piersi. – I jeszcze z kimś przyszedł!
— A ty mówiłaś mu że wychodzisz? – spytała Sakura, unosząc jedną brew. – Torebka z ukrytym w niej liścikiem, zaczęła wręcz palić udo lekarki. Pokręciła się więc na krześle. – Muszę do łazienki, zaraz wracam.
— Zaczekaj! – złapała ją stanowczo za nadgarstek. – Oczywiście, że mu mówiłam, a on nijak na to nie zareagował.
— Skoro tak, to możliwe, że chciał ci zrobić niespodziankę. Nie zdradzałby cię przecież w miejscu, w którym wie, że może cię spotkać – wzruszyła ramionami. – Idź się z nim przywitaj, a ja zaraz do was dołączę.
Słysząc ostatnie wściekłe sarknięcie blondynki oraz stukot jej obcasów, odwróciła się w stronę parkietu. Przejść przez niego o tej porze, okazało się wyzwaniem. Ludzi przybywało coraz więcej. Gdy się to jednak udało, odetchnęła pełną piersią, czując, jakby właśnie pokonała niebezpieczną, wysoką, wzburzoną falę. Znalezienie Ino w tym tłumie graniczyło z cudem. a dodatkowo niebotycznie musiała skorzystać z toalety.
Kiedy się w końcu w niej znalazła, szybko skorzystała. Po wyjściu z kabiny oraz umyciu rąk, stwierdziła, że będzie dobrze zostać jeszcze chwilę. Osunęła się więc plecami po rozkosznie zimnej ścianie, która natychmiast wywołała dreszcze na odsłoniętych plecach. W głównej sali panował niemiłosierny gorąc. Mimo tłumów, łazienka pozostawała względnie pusta, pozwalając na moment oddechu.
Drżącymi rękami, wyciągnęła czwarty liścik z torebki.
Dzień dobry Sakura,
Na początek proszę, żebyś wybaczyła mi dwie rzeczy; pierwsza jest taka, że mam dzisiaj dla ciebie tylko stokrotki. Możesz je dodać do sałatki, są całkiem niezłe, choć człowiek nie wespnie się dzięki temu na wyżyny kulinarnych umiejętności. Tym razem nie podam ci żadnego przepisu, gdyż kreślę tę wiadomość w pośpiechu.
Drugą rzeczą, którą chcę, abyś potraktowała łagodnie – muszę ci powiedzieć, że jesteś oszałamiająco piękną kobietą. Widziałam Cię dziś w sklepie, dosłownie przed momentem. Kusiło mnie, żeby podejść, lecz obie nogi wmurowało mi w posadzkę warzywniaka. Dość kretyńsko musi wyglądać zauroczony i unieruchomiony mężczyzna z marchewką w lewej ręce. Osobiście uznałem, że nie był to właściwy dzień na zapoznanie. Tym bardziej, że wyglądałaś na zdenerwowaną. Mimo to mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku.
Dziś mam rozmowę o pracę w pewnym miejscu. Trzymaj kciuki, bo jeśli się uda, spełni się jedno z moich największych marzeń. Nie wytrzymam i wycałuję Cię na najbliższym zakręcie. Taki będę szczęśliwy. Myślę, że masz się czego bać, bo jak już za pewne się domyśliłaś jesteśmy sąsiadami, a Ty dodatkowo miałaś na sobie obcisłą sukienkę.
Wybacz, że dziś tak krótko, ale plotę strasznie od rzeczy. Przepraszam.
Bardzo rozentuzjazmowany,
Lalkarz
Nie czytała tej wiadomości pierwszy raz, a jednak wciąż wywoływała u niej miły skurcz w podbrzuszu. Czy pocałunki Lalkarza naprawdę mogły okazać się tak przyjemne, jak sobie to wyobrażała? Pragnienie, żeby poznać jego adres, że czasem sprawiało jej fizyczny ból. Musiała przyznać, że jak na dość ostrożnego i subtelnego amanta, wybrał sobie genialny sposób na dręczenie jej. Czasami miała ochotę krzyknąć z frustraci oraz nieokiełznanej ciekawości. Lalkarz posiadał takie piękne, zadbane, lekkie pismo. Niczym prawdziwy poeta.
Westchnęła cicho, odchylając głowę do tyłu.
— Zgubiłaś się. To męska toaleta – usłyszała nagle nad swoim uchem.
Była tak skoncentrowana, że nagłe wyrwanie z zamyślenia, spowodowało wypuszczenie liścika z ręki. Nowoprzybyły mężczyzna spojrzał na karteczkę z niemałym zaciekawieniem, po czym uniósł brew do góry.
— Kochanek?
Jego obecność w zaledwie kilka sekund stała się przytłaczająca. Sakura wstała jak tylko mogła najzgrabniej po kilku drinkach i zgarnęła pośpiesznie zgubę. Niestety podłoga nie okazała się wzorem czystości, więc ze smutkiem zorientowała się, że liścik jest lekko wilgotny.
— Nie twoja sprawa – odburknęła. – Już sobie idę – dodała z dumą obciągając zieloną sukienkę. Mężczyzna prawie zobaczył jej majtki.
— Poczekaj, Ino kazała cię znaleźć – usłyszała za swoimi plecami.
Odwróciła się wyraźnie zaskoczona.
Przed sobą ujrzała mężczyznę nieznacznie niższego od siebie. Na głowie miał burzę czerwonych włosów, które choć krótkie, sterczały mu każdy w inną stronę. Mimowolnie skierowała spojrzenie na jego oczy, uznając, iż nie jest w stanie ustalić ich koloru. Tania jarzeniówka oświetlająca łazienkę sprawiała, że raz wydawały się ciemno, a raz jasnobrązowe. Był wyraźnie delikatnej, wręcz chłopięcej budowy. Sakurze wydawało się, że wystarczy lekkie uderzenie z jej strony, żeby złamać go na pół. Tej obserwacji przeczył jednak głęboki oraz zmysłowy głos, posiadający w sobie jakąś wdzięczną nutę, który za każdym razem wydobywał się z jego dość wąskich, choć zgrabnie nakreślonych ust. Nieważne ile by wypiła, ale na bank nie miała do czynienia z nastolatkiem.
Czekając na reakcję Haruno niedbale wytarł ręce o jasne jeansy i poprawił czarną koszulkę, na którą naszyto czerwone chmury w białych obwódkach.
— Dużo wypiłaś – wypalił, czym przerwał jej letarg.
— Jak to Ino kazała mnie znaleźć? – zapytała zdenerwowana, ignorując wcześniejszą dość chamską uwagę.
— Przyszedłem z Deidarą. Kłócą się teraz, więc dostałem zadanie, żeby cię odszukać.
Sakura poczuła nagłe zawroty głowy. Szybko chwyciła za grzbiet nosa. Przybysz sprawiał wrażenie, jakby był gotów ruszyć na ratunek. W ostatniej chwili jednak zrezygnował. Zmarszczyła brwi.
— Skoro spełniłeś swoją misję, to powiedz chociaż jak ci na imię – westchnęła zrezygnowana, kierując się w stronę lustra. Miała ochotę ochlapać twarz wodą, gdyby nie fakt, że nałożyła dziś dużo makijażu.
— Sasori Akasuna.
— Sakura Haruno.
— Wiem – odpowiedział szybko. Spięcie w jego głosie sugerowało, że nie zamierzał tego zrobić.
Sakura znów odwróciła się do mężczyzny. Budził w niej coraz większą konsternację.
— Ino mi powiedziała – wzruszył ramionami, wpatrując się niedbale w swoje adidasy.
— Chodźmy do nich – zawyrokowała, pośpiesznie chowając trochę już pognieciony i wilgotny liścik do torebki. Czuła się wyjątkowo nieswojo z tym, że jakiś obcy facet przyłapał ją na czynności tak wyjątkowo intymnej. – W zamian za „ratunek” pozwolę ci postawić mi drinka – dopowiedziała, chcąc dodać sobie trochę odwagi.
— Łaskawa pani – odpowiedział, kłaniając się teatralnie. Nie wydawał się jednak ani trochę zaskoczony.
— Ile ty masz w ogóle lat? – wypaliła, nie mogąc się powstrzymać.
Absolutnie nic w nim nie grało. Wygląd, wzrost, ton głosu, sposób w jaki się wypowiadał, to wszystko stanowiło elementy układanki, które nijak zdawały się do siebie pasować. A jednocześnie właśnie to sprawiło, że odwróciła się znów, aby na niego spojrzeć, choć szła przodem.
— Trzydzieści dwa – odparł niezrażony. – Nie martw się, nie ty pierwsza uznałaś mnie za dziecko. Babcia od zawsze mawiała że czas się dla mnie zatrzymał – dodał, jego glos przez chwilę wydał się Sakurze mechaniczny.
Zamrugała powiekami, chcąc pozbyć się tego dziwnego wrażenia.
— Ino zapewne już cię nienawidzi. Jesteś niższy i wglądasz młodziej od niej – parsknęła rozbawiona.
***
Sasori był dziwakiem. Uznała tak praktycznie już na samym początku, gdy jawił jej się jego zupełne przeciwieństwo Deidary. W momentach, kiedy blondyn przekrzykiwał się i co chwilę licytował o jakieś głupoty z nowopoznanymi ludźmi, Sasori po prostu siedział spokojnie sącząc swojego drinka i roztaczając wokoło aurę kompletnej obojętności. Mało mówił, a wyczyny kolegi kompletnie nie robiły na nim wrażenia. Zamiast tego uważnie lustrował otoczenie, jakby chciał zapamiętać rysy twarzy wszystkich mijanych ludzi.
Co jakiś czas przyłapywała go również na wpatrywaniu się w nią. Było to o tyle krępujące, że natychmiast po zarejestrowaniu tego faktu, zapłonęły jej policzki, choć szczerze wolała to zrzucić na alkohol. Sasuke również wielokrotnie lustrował ciało Haruno bez słowa, spojrzeniem gotowym wypalić dziurę w brzuchu. Ale to był przecież Sasuke. Do tej pory tylko na niego tak reagowała. Oczywiście jeśli liczyć mężczyzn spotkanych w rzeczywistości. O reakcjach które wywoływał w niej Lalkarz wolała wówczas nie myśleć.
Nie żeby ich porównywała Uchihę z Akasuną. Pewnych podobieństw mimo wszystko nie dało się zignorować. Mimo wszystko na plus premia wiał fakt, że Sasori z pewnością częściej się uśmiechał, miał weselsze oczy, a jego podejście choć dziwne, budziło ciekawość zamiast lęku czy niechęci.
— Ładna sukienka – usłyszała nagle, w momencie gdy Ino z Deidarą gdzieś zniknęli. Sasori wziął swojego drinka w dłonie, po czym zajął dotychczasowe miejsce Ino obok niej.
— Dziękuję? – zaskoczyła się. Nie mogła wyjść z podziwu nad tym, jak wszystkie słowa wypowiadał niemalże w ten sam, pozbawiony emocji sposób. – Ty też wyglądasz całkiem nieźle, ta koszulka…
— Sam ją uszyłem – przerwał, co wydało się Sakurze trochę niegrzeczne. – W ogóle lubię tworzyć.
Przytaknęła głową w zamyśleniu. Musiała znów napić się drinka. Co z dziwny człowiek.
— Mam dwie lewe ręce do szycia, zawsze wychodzi mi krzywo – wzruszyła ramionami, zerkając na niego ukradkiem.
— Współczuję więc twoim pacjentom – odparował w taki sposób, że znów poczuła się dotknięta, a jednocześnie nie mogła powstrzymać parsknięcia wywołanego rozbawieniem.
— A ty zawsze jesteś taki kąśliwy? – zaśmiała się nerwowo, dając my kuksańca w żebra.
— Tylko kiedy jestem zestresowany – wypalił, zabijając ją całkowicie własną szczerością. – W ogóle nie wiem co powinienem zrobić – dodał, dopijając resztkę drinka.
— A czym się denerwujesz? – podjęła temat zakładając nogę na nogę. – Kumplując się Deidarą powinieneś już przywyknąć do wielu dziwnych, a przy tym spontanicznych sytuacji.
— Deidara jest nie do zniesienia, ale lubię go, bo tylko on nie czepia się mojego charakteru. No a ty jesteś piękna.
O mały włos nie zadławiła się własnym drinkiem, udało jej się jednak zachować klasę. Spojrzała na towarzysza szeroko rozwartymi oczami, choć ze względu na półmrok chyba tego nie zauważył. No i znów wpatrywał się w sufit.
— Dziękuję? – musiała wyglądać wyjątkowo głupio, lecz nic nie potrafiła poradzić na to, że każde słowo wypowiedziane z jego ust, w jakiś sposób wyprowadzało z równowagi.
— Kupię ci drinka – powiedział wstając.
Nie zapytał. Po prostu stwierdził fakt.
***
Sakura wirowała, a wraz z nią wszystko inne, gdy tyko próbowała wstać od stołu. W gardle za to zaczął jej towarzyszyć kwaśny smak wymiocin. Mimo to przysięgła sobie ponad wszystko inne, że nie będzie rzygała. Gdzieś w tle zabrzmiał dziewczęcy śmiech Ino, która od dobrych kilku minut zamiast krzesła postanowiła korzystać z kolan Deidary, a do tego co jakiś czas wpijała mu się ustami w szyję. Na ten widok Sakurę zemdliło jeszcze bardziej. Opadła bezwładnie na kanapę, uznając, że choćby świat płonął, to się nie podniesie.
— Sasori jest zbyt skromny. Do teraz się nie pochwalił, że teatr lalek przyjął go w swoje skromne progi – usłyszała krzyczącego Deidarę. – Jesteśmy tu też dlatego, żeby świętować jego sukces!
— Zamknij się, bo cię zabiję – głos Sasoriego brzmiał niesamowicie poważnie, a mimo to wciąż ożywiony blondyn tylko się zaśmiał.
— Ty mnie ciągle zabijasz – wzruszył ramionami.
Sakurze ta informacja coś mówiła. Pozostawała jednak na tyle pijana, że łączenie jakichkolwiek faktów wymykało się spod kontroli.
— Teatr lalek? – powtórzyła w zwolnionym tempie. – Jesteś artystą? – zagadnęła, patrząc na mężczyznę zamglonym spojrzeniem. – To super.
— Dziękuję – odparł, choć mimo otępienia dostrzegła w jego głosie nutę zdenerwowania. – Ale to nie jest nic takiego. On przesadza.
— Co jeszcze robisz? – odwróciła się energicznie w stronę Akasuny, przez co praktycznie upadła na jego tors. – Boże, przepraszam.
Bez słowa pomógł jej złapać równowagę i oprzeć się o kanapę. W głowie Sakury znów zawirowało. Ino głośno się zaśmiała z powodu tej niezdarności.
— Struga lalki i nimi gra. Wyśmienita sprawa, musisz to zobaczyć. W teatrze będzie wymiatał – stwierdził z dumą, sprawiał wrażenie, jakby chciał poklepać przyjaciela po ramieniu.
— Zamknij się, Dei! – warknął Akasuna z wyraźną złością w głosie. – Po prostu się już zamknij.
— Lalki? – gdzieś przez gwar i snopy światła zarejestrowała głos Ino. – To trochę brzmi jak ten wariat, co do Sakury liściki wysyła – usłyszała w głosie blondynki wyraźną pogardę. – Gdybyście wy to widzieli…
— On nie jest wariatem! – krzyknęła lekarka, starając się wstać, przy czym znów się zatoczyła. – Jesteś niesprawiedliwa! I perfidnie zazdrosna.
Między całą czwórką zapadła niezręczna cicha. Ino zmarszczyła gniewnie brwi, ale poddała się.
— Obie jesteśmy zbyt najebane żeby się bić – parsknęła, wsadzając sobie wymownie krakersa do ust. – Z tego miała wyjść podwójna randka, a nie walki w kisielu. Ale jak wytrzeźwiejemy, to ci przywalę – obiecała.
— Rób sobie co chcesz – odwróciła się wymownie od Yamanaki. – Nie obchodzi mnie to odkąd, tak bardzo w dupie masz moje szczęście.
— Ja się po prostu o ciebie martwię. Co to za pseudonim Lalkarz? Nie oglądasz telewizji?
— Ale on taki nie jest… on… i tak byś nie zrozumiała – westchnęła ciężko Sakura.
— Ej dziewczyny – Deidara zabrzmiał uspokajająco. – Serio, uważam, że to nie miejsce na takie sprzeczki. Przyjaźnicie się od dziecka, bez przesady. – Wziął Ino w ramiona, po czym przytulił ją do siebie.
Sakura poczuła się w tamtej chwili strasznie niezrozumiana oraz bez jakichkolwiek sił. Spojrzała na towarzyszącego jej Sasoriego. W oczach mężczyzny ujrzała błysk, którego wcześniej nie dostrzegła. Zdawał się dokładnie analizować sytuację. Przygryzł jedną z warg. Powstrzymywał się od powiedzenia czegoś, widziała to wyraźnie. Zaraz jednak wrażenie to zniknęło. Sasori na powrót przybrał nieprzenikniony wyraz twarzy.
— Nie mam o co być zazdrosna – ciągnęła Ino. – Mój chłopak pracuje w szpitalu – objęła go za szyję, dając nieporadnego buziaka.
— No tak, ale jest ledwie salowym i myje podłogę w moim gabinecie – Sakura czknęła głośno, zaraz potem wstrzymując powietrze, żeby przestać. – Nie żebym miała coś do tego, ale żadne wyróżnienie. A przyznał ci się do tego, że ma słabość do materiałów wybuchowych?
— Sakura… – Ino podniosła się, zaczynając wygrażać jej palcem.
— Ino, doprawdy nie trzeba – zaczął uspokajać ją blondyn. – Nie chcę was potem rozdzielać – dodał, pociągając ją za nadgarstek, żeby znów usiadła na jego kolanach.
— Idę do domu – zawyrokowała Sakura, podnosząc się chwiejnie.
— Poczekaj, odprowadzę cię – zaoferował Sasori, szybko podnosząc się z miejsca i dopijając alkohol praktycznie w biegu.
Wkurwienie jednak w Sakurze wygrało. Musiała stamtąd wyjść. Nieważne jakim kosztem.
***
Było zimno, gdy opuściła progi klubu. Chłód późnego wieczoru od razu przebijał się aż do kości. Mimo wszystko nie zamierzała skapitulować, więc hardo zmierzała do przodu. Mieszkała w dość dużym mieście, więc całkowicie niezależnie od pory dnia, co chwilę była zmuszona mniej bądź bardziej zgrabnie wymijać kolejne osoby. Na szczęście wszędobylskie oświetlenie pięknie wskazywało Sakurze najlepszą drogą do domu.
Nagle poczuła dotyk czyjeś dłoni na ramieniu. Z racji zamroczenia alkoholem odwróciła się szybko i bez zastanowienia zamachnęła dziarsko, mierząc prosto w nos napastnika… trafiła jednak na pustą przestrzeń, smagając ledwie zimne powietrze.
— Masz szczęście, że jesteś niski. Zawsze walę do góry – powiedziała nieco bełkotliwie w kierunku Akasuny. Zaraz jednak pozwoliła objąć się ramieniem w geście wsparcia i podzielenia ciepłem. – Kurewsko zimno – szczęknęła zębami.
— Mówiłem, że cię odprowadzę – przypomniał, patrząc dyskretnie na przysłoniętą włosami twarz. – Z taką mobilnością zaliczysz solidną glebę na najbliższym zakręcie.
Sakura prychnęła rozbawiona.
— Jak zwykle milutki – stwierdziła gorzko, w tym samym czasie wlokąc powoli nogę za nogą.
— Tak jak i ty w momencie wypominania mi wzrostu.
— To ty zacząłeś być niemiły.
— Wybacz. Mówiłem, że to ze stresu.
Zamilkli na chwilę, idąc po prostu na wpół przytuleni i wsłuchani w tętniące życiem miasto. Po prawej stanie wciąż mijał ich korowód aut, rozchlapując co jakiś czas kałuże. Raz nawet Sasori pociągnął ją na siebie, bo w innym wypadku stałaby się przemoczona do suchej nitki w zaledwie sekundę.
Z początku była speszona, ale dość szybko doszło do niej, że kontakt fizyczny w ogóle jej nie przeszkadza. Sasori choć niewysoki i wątłej budowy ofiarował dużo ciepła, uspokajał, dzięki czemu Sakura czuła się dobrze.
— Chciałbyś wstąpić do mnie na herbatę? – zapytała cicho. – Czuję się dzisiaj dość dziwnie..
— Samotna? – zapytał, kierując na nią uważne spojrzenie. W świetle lamp ulicznych jego oczy zdawały się błyszczącymi bursztynami.
— Jak to jest, że twoje oczy mienią się na tyle odcieni? – wypaliła zamiast odpowiedzi. – Pierwszy raz widzę coś takiego.
Poczuła delikatnie spięcie mięśni. Wspólny rytm ich kroków zaburzył się, przez co musiała przytrzymać ramię Sasoriego, żeby nie upaść. Spojrzała na niego wielkimi oczami pełnymi zaskoczenia.
— Przepraszam – powiedział machinalnie, podpierając ją. – To był chyba komplement. Odziedziczyłem oczy po mamie.
Sakura poczuła się dziwnie. Znowu. Targało nią wewnętrzne przeczucie, że czegoś jej nie mówi. Ponadto wydał się dość wycofany, mimo że zaproponował damie w opałach odprowadzenie do domu. Więcej milczeli niż mówili, a Sasori co chwilę uważnie się rozglądał.
Gdy dotarli do mieszkania Sakury w ciszy zapaliła światło, zdjęła buty, po czym zebrała z wierzchu różne papiery, chowając je do szuflady.
— Wybacz ten rozgardiasz, niedługo będę się szykowała na sympozjum – powiedziała do niego z szerokim uśmiechem na ustach. – Usiądź przy stole, wrócę dosłownie za minutkę.
— Ty tu rządzisz – przyznał z obojętnością, rozglądając się jednocześnie po salonie. – Masz dużo książek. Przytulnie.
Sakura nie mówiąc już nic, skierowała się szybko do łazienki. Natychmiast po jej zamknięciu, zsunęła się bezsilnie po drzwiach, klapiąc dupą bez cienia gracji na zimnych kafelkach. Przetarła zamaszyście twarz, czym z pewnością rozmazała sobie cały makijaż. Musiała go zmyć, żeby nie wystraszyć honorowego gościa a już tym wytrzeźwieć do akceptowalnego poziomu.
Schlała się niczym ostatnia świnia. I to wszystko z powodu jakieś dziwnej oraz nieuzasadnionej frustracji. Choć jeśli głębiej się nad tym zastanowić, wszystkie drogi jej myśli prowadziły do wyimaginowanego kochanka. Fakt, że Ino zawsze tak się chmurzyła, gdy tylko poruszały ten temat, niczego nie ułatwiał.
Nachylając się nad umywalką oraz polewając twarz lodowatą wodą, zastanawiała się w przebłyskach rozsądku, po co w ogóle go tutaj zaprosiła. Sasori był wszak tylko obcym gościem. Chciała się z nim przespać? Wygadać się? Rozpłakać? Wszystko na raz?
Tak czy siak rozchwianie emocjonalne, burza hormonów skrzętnie łamiąca wszelkie szczątki logiki, a przy tym irytująca gonitwa myśli sugerowały nieuchronny armagedon – zapewne dostanie miesiączki w przyszłym tygodniu.
Po zmyciu makijażu i względnym opłukaniu twarzy wreszcie wyszła, żeby zmierzyć się z konsekwencjami podjętych decyzji.
Sasori siedział jak gdyby nigdy nic, jedną stopę opierając o kolano. Wpatrywał się w sztuczne kwiaty, które kiedyś do mieszkania przyniosła jej matka, pamiętając, że Sakura nie posiada ręki do roślin. Jednak gdy tylko weszła do pomieszczenia zaraz przybrał pozycję grzecznego ucznia, nie spuszczając z niej spojrzenia choćby na sekundę.
— Sztuczne twory dłużej są w stanie przetrwać. Przez wielu uznawane za gorsze od żywych a jednak również posiadają pewien urok. Są niemal wieczne – odezwał się, wywołując w lekarce sporą konsternację.
Dopiero po kilku chwilach zrozumiała, że chodzi mu o sztuczne lilie stojące na środku stołu.
— No tak – odparła, czując jak rośnie w niej zdenerwowanie. – Na jaką herbatę masz ochotę? – spytała, krocząc w stronę czajnika. – Mam ich naprawdę dużo. Zaskoczysz mnie jeśli wymienisz coś, czego brakuje.
— Ananasowa to moja ulubiona – wyznał, unosząc przy tym lekko kącik ust.
Sakura zatrzymała się w pół kroku. Zaczynała boleć ją głowa. Jednak dopiero w momencie postawienia parujących kubków herbaty i spojrzeniu Sasoriemu prosto w oczy, zrozumiała, co tak naprawdę się stało.
— Jakim cudem włamywałeś się do mojego gabinetu? – zapytała ostrzej i bardziej sucho niż zamierzała. Mimo że nie chciała dać tego po sobie poznać, była naprawdę zaskoczona.
— Sama dzisiaj przyznałaś, że Deidara myje ci podłogę — powiedział jak gdyby nigdy nic, biorąc pierwszy łyk herbaty. – Nikt się nigdzie nie włamał. Zwyczajnie miał u mnie pewien dług, więc podrzucał ci kwiatki przy okazji.
Sakura głębiej zaczerpnęła powietrze. Cholera jasna, on naprawdę tu był…. i do tego okazał się zupełnie inny od mężczyzny w jej fantazjach. Niepozorny, wyglądający na dużo młodszego niż w rzeczywistości, na pierwszy rzut oka nieposiadający w sobie tego dzikiego pierwiastka, na który liczyła.
— Jesteś rozczarowana – stwierdził. To nie było pytanie. – Cóż, zazwyczaj tracę przy bliższym poznaniu. Wolę pisać niż się spotykać.
— Nie… to nie tak – odparła ostrożnie nie chcąc go zranić, a jednocześnie nie mając zamiaru kłamać. – Jestem po prostu zaskoczona, to wszystko. Wyobrażałam sobie ciebie kompletnie inaczej.
Wstał bez słowa. Natychmiast położyła dłoń na jego dłoni.
— Proszę, zostań. Gdybym nie chciała, żebyś tu był, nie zaprosiłabym cię.
W momencie gdy wypowiadała te słowa, zrozumiała, że to najprawdziwsza prawda. Od pięciu tygodni żyła tymi tajemniczymi liścikami, ale gdy tylko spotkała się z Akasuną w męskiej łazience, ciągle miała go z tyłu głowy. Był inny niż mężczyźni, których spotkała do tej pory, wycofany i wyraźnie ekscentryczny, ale jednak nie odpychający.
Usiadł, jednak nic nie powiedział. Zapadła niezręczna cisza. Sasori wpatrywał się w nią tak intensywnie, że poczuła się, jakby wypalał jej dziurę w ciele. Znowu. Wcisnęła dłonie między uda. Czuła, że robią się lekko wilgotne.
— Dlaczego właściwie ja? – spytała ostrożnie, patrząc na niego z zaciekawieniem. Przygryzła dolną wargę jeszcze bardziej zestresowana.
Sasori głośno wypuścił powietrze.
— Idziesz drogą, którą ja nie byłem w stanie – zaczął. – Zaimponowało mi to. Tym bardziej, że gdy ja zrezygnowałem z medycyny na rzecz lalkarstwa, czułem, że kogoś zawodzę.
— Kogo takiego? – nie chciała mu przerywać, ale to było silniejsze od niej.
— Moją babcię. Umarła w wyniku trucizny. To dość tajemnicza sprawa. Nikt nie wie kto ją zabił. Brano pod uwagę samobójstwo, ale ja w to nie uwierzę. Nie mógłbym.
— Dlatego kończyłeś toksykologię.
Nieznacznie kiwnął głową, po czym upił łyk herbaty. Skrzywił się, jakby nagle zamiast ananasowej herbaty musiał przełknąć gorzkie świństwo.
— Rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy byłem jeszcze mały. Tylko babcia się mną opiekowała. Czułem się zobowiązany. Do dziś sobie czasami wmawiam, że jestem jej coś winien. Mimo motywacji niesamowicie dusiłem się jako niedoszły toksykolog. Specjalizacji nie skończyłem.
Wstała powoli, po czym bez słowa obeszła stół i przytuliła się do niego, obejmując rękami smukłą szyję. Nie wiedziała w sumie dlaczego to robi. Ciało Haruno zareagowało znacznie szybciej niż zdrowy rozsądek. Zresztą nie po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru.
Nie odepchnął jej. Zamiast tego, położył dłonie na nagich plecach kobiety, głaszcząc delikatnie. Sakura po raz pierwszy poczuła dokładniej zapach jego perfum. Miały w sobie jakąś drzewną nutę. Mimo że wcześniej nie spotkała się z takim zapachem, do niego zdawał się pasować.
— Nie powinnam pytać – powiedziała przytłumionym głosem w zagłębienie jego szyi. Wyczuła dreszcze, gdy jej gorący oddech spotkał się ze skórą mężczyzny.
Odsuwając się, delikatnie musnęła ustami najbliższe miejsce. Była pewna, że zrobiła to na tyle delikatnie, żeby ledwo to poczuł. Może uznał za złudzenie. Spiął się jednak na chwilę, a zaraz potem skierował na nią zagadkowe spojrzenie. Uniósł lekko kącik ust, podążając uważnie za każdym ruchem jaki wykonywała.
— Miałaś prawo być ciekawa. W końcu świat pełen jest szaleńców.
— A ty nim jesteś? – zapytała przekornie, jednocześnie ciesząc się nieustannie z bliskości, jaką ofiarował ten mężczyzna.
— Tak – powiedział cicho. – Dość często tak właśnie się czuję – przyznał, głaszcząc delikatnie i spokojnie odsłonięte ramię lekarki.
Na chwilę przymknęła oczy.
— Jesteś uparta, odważna, mądra, no i piękna – powiedział niemal szepcząc, a przy tym nie odrywając wzroku od ciała Sakury.
Zaśmiała się nerwowo, przypominając sobie, że na imprezie już raz nazwał ją piękną, choć wtedy uznała to za strasznie dziwne.
— Podobały ci się moje wiadomości? – zapytał nagle.
Nie odpowiedziała od razu, więc odgarnął różowy kosmyk za ucho.
— Były dość… intrygujące – przyznała szczerze. – Ale dlaczego nie zostawiłeś swojego adresu?
— Wolałem cię najpierw trochę pomęczyć – oznajmił i w tej samej chwili po raz pierwszy odkąd go spotkała, uśmiechnął się szeroko.
Na ten widok zaszumiało jej w głowie. Sasori miał w sobie coś niewątpliwie urokliwego, a przy tym charakterystycznego wyłącznie dla niego. Od razu zauważyła swój przyspieszony oddech. Zarumieniła się, gdy fala gorąca opanowała całe ciało. Tym bardziej, że zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, nachylił się nad prawym ramieniem, aby złożyć czuły pocałunek. Zaraz potem Sasori powolnym ruchem przeszedł do szyi oraz brody.
W Sakurze zaczęło buzować. Nie pytając już o nic, odważnie usiadła mu na kolanach, chcąc ułatwić mu dostęp do własnego ciała.
Spojrzał kobiecie prosto w oczy, a gdy nie zauważył sprzeciwu, złączył ich usta. Najpierw kilka razy muskając wargi, aby następnie w przypływie fali pożądania znacząco pogłębić pocałunek.
Sakura lekko jęknęła w jego usta, nie mogąc złapać oddechu. W uszach aż dzwoniło, a wypity wcześniej alkohol zdawał się czekać na ten właśnie moment, żeby uderzyć do głowy. Lekkie zawroty nie powstrzymały jej jednak przed wsunięciem dłoni pod koszulę swojego towarzysza. Odniosła wrażenie, że jego ciało również płonie, a twarde mięśnie brzucha sugerowały, że jednak nie jest tak drobnej budowy jak sądziła.
Sasori wstał powoli, nie odrywając się od niej. Stanęła więc na własnych nogach, zaczynając wędrówkę po ciele Lalkarza.
Lalkarz. Przez pięć bitych tygodni zastanawiała się kim jest, nakręcając się na ich spotkanie do granic możliwości. Gdy to określenie pojawiło się w końcu w myślach Sakury, zadrżała wyraźnie, nie mogąc opanować znaczącego pulsowania między nogami.
Ujął ją mocno i stanowczo za pośladki. Po czym płynnym ruchem uniósł do góry, a następnie oparł o najbliższą ścianę. Zrobił to tak niespodziewanie i gwałtownie, że aż krzyknęła. Oplotła jednak nogi wokół bioder kochanka, chcąc jak najmocniej zjednać się z jego ciałem.
Zaskoczenie mieszało się z ekscytacją i pożądaniem, które spotęgował jej własny mózg, zalewając Sakurę falami uczuć. Uczuć, których doświadczała, gdy dostawała kwiaty, gdy czytała listy. Przez pięć bitych tygodni nie opuszał jej głowy, towarzysząc nawet w momencie korzystania z nadesłanych przepisów, czy gdy później ich próbowała. Powoli zdobywał ją kawałek po kawałku, a ona nie opierała się temu ani przez chwilę.
— Sasori – wychrypiała cicho, nie mając pewności czy huczenie serca nie zagłuszyło przypadkiem tych słów. – Spójrz na mnie.
Nie od razu oderwał się od jej nagich piersi. Dopiero teraz zauważyła, że jakimś cudem rozebrał ją, wciąż przyszpilając pewnie i mocno do ściany. Ramiączka od sukienki znajdowały się teraz na wysokości łokci kobiety. Musiał je zsunąć zębami.
Gdy w końcu dane jej było ujrzeć twarz kochanka z tak bliska, uznała, że jest piękna. Bez skazy. Idealna niczym u porcelanowej laleczki. Perfekcyjnie oddawała niepokornego artystę z ukochanych listów. Jak mogła tego wcześniej nie zobaczyć?
— Sakura? – w jego głosie usłyszała nutkę niepewności.
— Pragnę cię – wyznała rozpaczliwie, wpijając się na nowo w jego usta i zatapiając dłoń w czerwonej, gęstej czuprynie.
Jej Lalkarz był tutaj.
Sasori był tutaj.
Niebawem otwieram kolejkę <3
Buziaki dla Was jak zwykle ;*
No no no! Lacia!
OdpowiedzUsuńSasoSaku to nie mój paring. Sama z siebie nigdy bym po niego nie sięgnęła ale wiadomo, na Zbawieniu żadnego tekstu nie jestem w stanie przepuścić :D
I jak ta para sama w sobie ni to mnie grzeje ni to ziębi tak rozpłynęłam się z zachwytu nad zamieszczonymi w tekście listami!
Motyw kwiatów i wykorzystania ich w kuchni po prostu rozłożyło mnie na łopatki. Było cudowne!
Ah no i moment, w którym Deidara zaczął paplać o Sasorim a ten chciał go zamordować był piękny xD Uwielbiam takie z lekka cringowe/ kryzysowe sytuacje, a dodatkowo upity mózg Sakury ledwo łączący wątki był wspaniałym dodatkiem.
Mega mi się podobało i nie mogę doczekać się kolejnego zamówienia Twojego autorstwa!
Dziękuję pięknie za komentarz!
UsuńJa akurat pairing Sasori x Sakura lubię bardzo, bardzo i od momentu zobaczenia ich walki, wyjątkowo dobrze wyglądają mi razem :D Niemniej rozumiem, że nie każdemu musi to pasować.
Ogromnie się cieszę, że moje wstawki z jadalnymi kwiatami oraz same listy Ci się podobały. Z całego tekstu to właśnie one zajęły mi NAJWIĘCEJ czasu, więc miło, że ktoś te elementy uwypuklił w komentarzu XD Akurat koncepcja z roślinami znajdowała się w zamówieniu od Sayuri. Sama miałam niezłego laga, gdy to do mnie dotarło, bo nie miałam pojęcia, że kwiaty można w ogóle jeść XD
Także Zbawienie bawi i uczy :D
Jak pamiętamy z anime Sasrori wiecznie chciał zabić Deidarę, więc nie mogłam o tym nie wspomnieć. Świat realny, światem realnym. ale od nawiązań do anime nie ucieknę nigdy ;)
Widzimy się już niebawem i to przy Twoim zamówieniu. Już zacieram rączki i biorę się do roboty :D SasuSaku na zawsze numer 1 w Naszym sercu ^^
Przy pierwszym liście miałam takie klik
OdpowiedzUsuńByłam pod wrażeniem, że Sakurę takie coś ekscytowało, ja bym chodziła do pracy z siekierą - na chatę też. A przepisy z kwiatkami rysowały mi w głowie obraz takiego Dextera XD Jakby Ino miała rację, kurwa, kto normalny się podpisuje Lalkarz pod takimi liściorami!
Muszę powiedzieć, że to jak bardzo Saku nie ogarniała swojego otoczenia trochę mnie rozwalało :D Już w pierwszym liście miała tipa, że typ miał włosy jak róże.... i nic? Ja, po takim info, nic tylko wszędzie doszukiwałabym się czerwonych włosów w tłumie ze świadomością tego, że jakiś stalker (albo jak KTO WOLI lovelas) kręci się w pobliżu i wszystko o mnie wie xd Nie widziała go ani w warzywniaku, ani nie zwróciła na to uwagi w kiblu. Like... Bitch xd No ale fajnie potem wyszła ta ich konfrontacja, więc all good. Iiiii do ostatniej chwili czekałam... no może nie "czekałam", ale byłam dosłownie pewna, że Sasori jednak okaże się jakimś chorym psycholem i coś jej zrobi. Może to jest jakiś sygnał, żeby zrobić sobie przerwę od true crimes 💗💗💗
Ps. Sasek wbity w drzewo ZŁOTO
UsuńDziękuję bardzo za przeczytanie :D To zawsze dla mnie ogromna radość i motywacja.
UsuńNie no, psychola z niego zrobić nie mogłam. Nasza naczelna shiperka SasoSaku by mnie chyba zabiła, tym bardziej, że to dla niej xD Zależało mi, aby cały tekst był taki milusi w klimacie. Fakt, że jest naiwne, ale tak się czasem w życiu dzieje. Rzadko bo rzadko, no ale cóż :D
Totalnie Cię rozumiem kobieto z tym true crime, bo sama oglądałam je kiedyś namiętnie, wręcz do porzygu. Teraz ograniczam, żeby mi nie odwalało. Kiedy zaczęły wchodzić koszmary, poczułam, że to znak od losu xD
Ino była rozsądna, ale cóż miłość jest ślepa dla wielu. I choć w tym zamówieniu Sasuke wbity w drzewo to złoto, mimo wszystko podejrzewam, że mogło to Sakurze trochę psychikę powichrować xD Nie bądźmy dla niej zbyt surowi w ocenie. Jeden psychol w życiu wystarczy hahaha :D
Ja sama w sytuacji Sakury chyba nie byłabym taka entuzjastyczna. Ale po Haruno spodziewam się wszystkiego.
Jeszcze raz wielkie dzięki. Super że regularnie nas odwiedzasz ❤️
Rozpieściłaś mnie uwzględniając wszystko o co prosiłam. Czy to dzień rozchwianego emocjonalnie szefa, o którym nie wiedziałam? D:
OdpowiedzUsuńLacia, ja Cię kocham xD Ale to już wiesz. Tak się cieszę, że zgodziłaś się napisać coś z SasoSaku dla mnie, tym bardziej, że też zalotnie patrzysz w kierunku rudzielca ;> Spoko, mogę się dzielić z Sakurą, to i z Tobą xd
Już od początku szczerzyłam się do ekranu jak dziecko na cukrowym haju, które zjadło pięć wat cukrowych. Sasori, ktory nasączał listy zapachem kwiatów, to nasz podstępny rudy lis, który wykorzysta każdą sztuczkę do osiągnięcia celu ^^
Listy! On był w nich tak totalnie czarujący, że nawet gdybym nie uwielbiała Sasoriego, to zakochałabym się w nim po raz kolejny. Widać było, że spędził nad nimi dużo czasu, manipulował słowem i zwrotami, żeby Sakura (i ja xd) uległa czarowi jego starań. Pisał taaak ładnie, niemal poetycko, magicznie. Sprawił wrażenie totalnie pewnego siebie, jakby po prostu chciał poczekać na odpowiedni moment albo nie zepsuć czegoś na początku i spotkać się z nią, kiedy będzie pewna, że nie zagaduje do niej jakiś przypadkowy typek tylko ktoś z poważnymi zamiarami. No i ładne, niemal kaligraficzne pismo też idealnie pasuje do naszego Sasoraka. Madaro, Lacia! W takich bzdetach ukryłaś tak wiele jego małych cech, które składają się na boya, którego uwielbiam. Wszystko tworzy idealną całość, która wywołuje u mnie niepohamowane ataki fangirlizmuuuuu. Nazwał ją "kochana", a ja się rozpłynęłam. Zawsze mam wrażenie, że Sasori to manipulant (nawet jeśli nie chciałaś, żeby tak wyszło) i kiedy to przeczytałam pomyślałam, że w taki sposób, chce jej jakoś namieszać w głowie xd Wiesz, używa zwrotów przeznaczonych dla zakochanych, więc kiedy Saku się wkręca w sprawę z listami, to podświadomie czuje się kochana i jej uczucie rośnie.
Pierwszy wysłany list był super. W sensie, powiedział, co chciał, jakie miał zamiary dosadnie, ale jednocześnie śmiał się z samego siebie np przy tym “Obserwuję Cię od dawna… boże, przed napisaniem tego nie sądziłem, że brzmi to aż tak tragicznie”. Imo to było idealne, że tak do tego podszedł, bo coś zbyt oficjalnego mogłoby ją przestraszyć z miejsca.
Rozumiem obawy Ino, ale totalnie byłam any Yamanaka w tym tekście. NIE MÓW O MOIM SŁODKIM STALKERZE W TAKI SPOSÓB… znaczy, stalkerze Sakury, rzecz jasna. Hhahhaha, uwielbiam, że przemyciłaś coś dla siebie – niezrównoważonego Saska. A ten sen, Saku sprzedająca lody z dodatkiem kwiatów cukinii jako lalka, no świetne xD
To takie ahhhh, że Sakura zabrała ze sobą list. Chciała mieć go blisko, jakby same myśli o cichym wielbicielu nie wystarczały. Słodkie w chuj 🥺
Przyznaje rację Heir, że Sakura naprawdę popisała się błyskotliwością i nie ogarniała swojego otoczenia. Ja też wypatrywała bym jak szalona kogoś z niecodziennym kolorem włosów. Jeszcze walnęłam faceplam’a, kiedy (nie zdając sobie sprawy) zgadła jego kolor włosów, ale wciąż jakby została ślepa na otoczenie. A może tylko ten jeden raz Sasori podszedł na tyle blisko, żeby jej się przyjrzeć? Dlatego w tym jednym liście, którymś z kolei, powiedział, że jest piękną kobietą?
Club. Kiedy wspomniałaś o Deidarze i jego tajemniczym gościu, to oczywiście musiał to być Sasori. Nie umiałam jednak wyobrazić sobie jakie spotkanie planujesz. Kto by pomyślał, że odbędzie się w męskim kiblu xD Tak jak pisałyśmy, jestem absolutnie pewna, że Sasori stał przed drzwiami, wiedząc że tam skrywa się Saku i panikował. A może rzucał sobie jakąś gadkę motywacyjną w stylu “dasz radę, oczarujesz ją, jest już twoja” aaaa wyszło jak wyszło. Zirytował ją xd No i ten obraz z listu nigdy mnie już nie opuści – sparaliżowany Sasori, ze strachem w oczach i marchewkami w dłoni. Toż to majstersztyk xD Dobrze, że Sasori nie okazał się (choć niskim) adonisem, cudownym mężczyzną tylko miał ten swój wygląd chłopca, który nie podpowiedział nic pijanej Sakurze. (girl, włosy, patrz na włosy i łącz kropki) Ale głos, mrrrr, dziękuję, że miał super głos. Sayu to lubić 😏
UsuńNo prawie wyjebałam z butów na to, jaka Sakura była nieogarnięta xD Sasori i Deidara w swoich słowach dali jej tyle podpowiedzi, a ona nic 🙈 Okaaay, alkohol, niech będzie, że to alkohol (nadal mi za ciebie wstyd, panno Haruno). Akasuna był kąśliwy tak jak zawsze jest, ale fajnie, że mówił, że to przez stres. W sensie, że nie był taki jego sposób na podryw, bo to by było słabe xD Pisałam Ci, że czasami tak przedstawiają Sasoraka - jako nieokrzesanego chłopczyka z niewyparzoną gębą i tyle. Dla mnie to wtedy kiepska imitacja Saska. Mój idealny Sasori ma trochę niegrzeczne usta (😏), ale przede wszystkim jest zainteresowany Sakurą, więc wie kiedy się zamknąć lub zmienić front i mówić pochwały (ale to już raczej w świecie shinobi, u know).
Cudowne było jak ona broniła cichego wielbiciela przed Ino 🥺 Alkohol dodał jej brawury. W końcu wypowiedziała na głos słowa, które w niej tkwiły. Musiała wcześniej ukrywać się przed Ino i założe się, że nie raz chciała wybuchnąć poirytowana.
Ach i mamy naszą wspólną scenę. Wielkie umysły myślą podobnie – u nas obydwu Sakura prawie znokautowała Sasoriego xD
No jakbyś teraz Haruno, po wspomnieniu ulubionej herbaty, nie połączyła kropek, to bym skazała cię już na straty 🙈 Wszystko tak ładnie ułożyło się w całość. Deidara jako salowy, który podrzuca te kwiaty. Jestem za to ciekawa gdzie Twoim zdaniem po raz pierwszy Sasori zobaczył Sakurę? Czy to właśnie przez nić Deidara - Ino - Sakura? Czy może spotkał ją gdzieś wcześniej w okolicy, a reszta okazała się przychylnością losu?
Ahhhh, Sasori mógł ładnie pisać, ale teraz tak szybko chciał uciec, kiedy myślał, że jest niezadowolona. Mój biedny, kochany psychol 🥺
No powiem Ci, Lacia, że całkowicie nie spodziewałam się świecenia cyckami. Posuwasz się coraz dalej, kto wie gdzie skończysz 😏 Zakończenie idealnie wyważone. Gorący pocałunek, o który prosiłam i nieco więcej ^^
Po prostu uwielbiam historię ze stalkerami i ich obsesją. To dla mnie romans idealny i wiem, że jestem spaczona, ale co poradzić xD A Sasori tak dobrze wpasowuje się w te kanony. No i dziękuję za napaloną Saku. No bo romanse romansami (lubię je), ale często mi brakuje właśnie tego elementu. Baby też chodzą napalone, nie myślą tylko o wielkiej miłosci, ale i dobrym ruchańsku 😏
Podsumowując wszystko: totalnie uczyniłaś moje życie lepszym. Uwielbiam tę parę, pisanie o nich jest dla mnie najlepszym doświadczeniem, bo to moje OTP, no ale nie samym tym może karmić się mała sayu fangirl. Ja też potrzebuję czytać o nich. Dostać coś niespodziewanego, nawet jesli dałam Ci fabułę. Te podekscytowanie przy czytaniu, zastanawianie się nad następnymi scenami, jest cudowne. Dziękuję bardzo. Gdybym znalazła Twoją historię nie znając Cię, na jakimś AO3 czy ff net, to od razu byłaby w moich ulubionych. Zawarłaś wszystko o co prosiła, takiego Sasoriego na jakiego miałam ochotę i ten słodko-dziwny romas, którego jestem absolutna fanką. Bardzo podobało mi się także, że przemyciłaś kanoniczne rzeczy (jak trucizny, marionetki, nawet głupią koszulę w symbole Akatsuki) w tak sprawny sposób do tekstu osadzonym w naszych realiach. Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, bo chociaż czytałam to od razu po oddaniu (kilka akapitów nawet kiedy był to jeszcze tekst roboczy na blogu xd), to emocje nadal buzują ^^
UsuńMówiłam Ci, że tak bardzo nakręciłam się na słodki romans w realnym świecie, ale ta euforia konkretnie do tego motywu trochę przygasła i teraz zastanawiam się czy nie dać Ci jednak drugiego pomysłu w świecie shinobi. Ale do otwarcia kolejki u Ciebie jest jeszcze jakiś czas, więc pomyślę sobie troszeczku nad tym wszystkim xd
Dziękuję Ci kochanie. To był wspaniały podarunek. Jestem ogromnie szczęśliwa 🥰
To było taaaakie dobre. Ciekawy pomysł na historie i przede wszestkim te listy i kwiaty, które mają zastosowanie kulinarne. Jestem łasuchem więc na takie listy bym też poleciała. A sam koniec, po prostu genialny ❤️
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz! 💜
UsuńPomyśl na historię wzięłam w dużej mierze z zamówienia, jakie napisała Sayuri. Niemniej dużo czasu spędziłam nad listami i wyszukiwaniem informacji o tych kwiatach, bo sama nie miałam o tym temacie żadnego pojęcia :D
Któż by nie poleciał na oryginalne żarcie. Sasori zastosował starą jak świat metodę przez żołądek do serca. To musiało się udać :D
Dziękuję raz jeszcze i mam nadzieję zobaczyć Cię jeszcze nie raz pod tekstami 💜