16.03.2022

Wszystko zostaje w sąsiedztwie [SasoSakuDei] dla Eleine

Tak więc, całkowicie nieoczekiwanie, Sakura miała dwóch sąsiadów, którzy zaczęli ją interesować. To nie mogło skończyć się dobrze.

porno z fabułą, trójkącik


Była w rozsypce. Naprawdę długo żaden mężczyzna nie zaprzątał jej myśli. Po ogromnej porażce z Sasuke (przyjacielem z dzieciństwa, u którego zawsze liczyła na coś więcej) stała się niemal oschła. Wszystkie tanie podrywy nie cieszyły, kiedy podchmieleni mistrzowie randkowania upatrzyli ją na cel. Dała namówić się Ino na parę wypadów do klubu, chociaż to całkowicie nie były jej klimaty. Stała w głośnym, huczącym od basów barze i słuchała nowych historyjek pseudo macho. Szybko skończyła z tą rozrywką.

To nie tak, że nie chciała się bawić. Mając za sobą toksyczne zauroczenie, które nie opuszczało jej latami, pragnęła nawet czegoś mniej zobowiązującego. Jednak nikt z potencjalnych kandydatów nie miał w sobie nic ciekawego. Kiedy wygląd odpowiadał, rozmowa się nie kleiła i na odwrót. Nie chciała wziąć pierwszego lepszego faceta z brzegu, a później czuć wyrzutów sumienia. Z łatwością mogła sobie wyobrazić tak zwany spacer wstydu. Po nocy, która by ją nie usatysfakcjonowała, odeszłaby z mieszkania obcego gościa, wyklinając swoją głupotę. Nie, to zdecydowanie nie było dla niej.

 Nie szukała księcia na białym koniu, który by ją rozdziewiczył. Tę przygodę miała już za sobą. Na początku studiów zaczęła krótki, dziwny związek z Sai’em, kopią Sasuke. To jednak nie trwało długo, po prostu nie nadawali na tych samych falach. W ten sposób skończyła z dwudziestoma czterema latami na karku i jedną miłosną przygodą. Czuła się po prostu sfrustrowana – seksualnie i uczuciowo.

Z drugiej strony, obecne wydarzenia też nie były typowe dla niej. Ona, zakochana po uszy w chłopaku od podstawówki, teraz miała grzeszne myśli nie o jednym, a dwóch nowych sąsiadach. Po prostu nie potrafiła się zdecydować, w którym ulokować uczucia. Byli całkowicie różni, a mimo to przyciągali ją jak łyk soku pomarańczowego na porannym kacu.

Poznała Deidarę pierwszego dnia, kiedy wprowadzili się do budynku. Sakura od zawsze lubiła wysiłek fizyczny, dlatego od kilku lat regularnie chodziła na siłownię. Nie były to jednak zajęcia fitness pełne dziwnych, plotkujących kobiet, w towarzystwie których nie potrafiłaby się odnaleźć. Uważała, że nie ma nic lepszego od godzinnego biegu lub zdrowego kardio. Bez trudu mogła pomóc mężczyźnie, uginającemu się pod ciężkimi kartonami. Jego nogi drżały jak u kreskówkowej postaci, na którą spadł tonowy odważnik. Ściągnęła połowę ciężaru z jego ramion.

Deidara się nie przestraszył, co już samo w sobie było ogromnym sukcesem. Zazwyczaj mężczyźni którzy widzieli jej siłę, dawali Sakurze nieprzyjemne spojrzenia. Jakby była wybrykiem natury. Oczywiście kobiety powinny być kruche i słabe, a każde odstępstwo od normy wprawiało w nich niechęć. Ale nie on. 

Nadal pamięta, kiedy w drodze po schodach (ta przeklęta winda znowu była oddana do remontu) ciągle zachwycał się jej siłą. To było dziwne. Sakura czuła się niepewnie, bo nikt wcześniej poza Naruto (którego nigdy nie brała pod uwagę w randkowych sprawach) i Ino nie komplementował jej siły. Nawet Mebuki wypominała córce, że musi być bardziej delikatna. Siła i niezależność nie pomogą jej w znalezieniu faceta, którego mogłaby przyprowadzić na rodzinny obiad. 

Mimo to Deidara mówił, że spadła mu z nieba. Zalotnie wspominał, że musi podać mu adres siłowni i pokazać mu jak poprawić tężyznę fizyczna. Mówił, że chciałby jej dorównać. To jego nowy cel.

Później pod jego mieszkaniem bezceremonialne zaczął ją dotykać po odsłoniętych ramionach. Gdyby to był ktoś inny nakrzyczałaby na niego i może zdzieliła po mordzie, a jednak ten facet – całkowicie nowy, obcy – sprawił, że była dumna z pracy, którą włożyła w trening.

Odpowiedziała mu skinieniem, zawstydzona i poddenerwowana. Jednocześnie szczęśliwa. Nareszcie znalazła kogoś wartego uwagi. Ale wtedy poznała drugiego lokatora z klatki niżej.

Sasori był małomówny na samym początku. Spotkała go w holu wejściowym przy skrzynce na listy. Mocował się z zardzewiałym zamkiem. Na pytanie czy mu pomóc, pokręcił przecząco głową z miną godną seryjnego mordercy. Mając za sobą lata humorków Sasuke, jego zachowanie nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. Pozwoliła mu spróbować swoich sił, ale kiedy po minucie mężczyzna nie potrafił poradzić sobie z zamkiem (nagle ulotki reklamujące lokalną pizzerię były bardzo interesujące), bez słowa zabrała mu breloczek z dłoni.

— Trzeba podważyć — powiedziała, wkładając klucz do dziurki i siłą unosząc go w górę. — Możesz wymienić zamek, ale na własny rachunek. Skrzynki nadal działają, choć opornie, więc nie ma jak wymusić na właścicielu bloku naprawy. WD40 co jakiś czas czyni cuda.

Popatrzył na nią z uniesioną lewą brwią. Po twarzy mordercy został tylko grymas niezadowolenia. Najwyraźniej nie lubił przyjmować pomocy. Nie zamierzała spędzić kolejnych chwil na walce na spojrzenia. Wzruszyła ramionami i ruszyła się w stronę schodów. Wspinając się po nich, zastanawiała się czy spotkała go wcześniej. Kamienica nie była duża, mogła mieć maksymalnie piętnaście mieszkań. Oczywiście nie znała każdego najemcy. Większość lokum zajmowały ciągle te same rodziny, ale w kilku z nich panowała rotacja. Budynek nie należał do najbardziej zadbanych, jednak czynsz był niski w porównaniu z nowocześniejszym budownictwem. Nie miała na co narzekać.

Piętro przed docelowymi drzwiami, zatrzymał Sakurę rudy milczek, któremu chwilę wcześniej pomogła. Była pogrążona w myślach, dlatego nie usłyszała pośpiesznych kroków za sobą. Jego zimna dłoń na ramieniu brutalnie sprowadziła dziewczynę do rzeczywistości. Nagły dotyk lodowatych palców sprawił, że krzyknęła i zamachnęła się za siebie ramieniem.

— Człowieku, odpierdoliło ci?! Mogłam cię zepchnąć!

Rzeczywiście, tylko dzięki swojej zręczności złapał się barierki. Sekundę wcześniej, niemal w zwolnionym tempie, widziała jak podeszwy jego trampek ślizgają się po brzegu stopnia.

— Zawsze jesteś taka waleczna? Kiedy ludzie chcą dać ci ulotkę na ulicy grozisz im pięściami?

Sakura wywróciła oczami, ale podstępny uśmieszek rozbawienia próbował wkraść się na jej usta. 

— Co się stało? Czego chciałeś? — zapytała, schodząc stopień niżej i pomagając mu stanąć pewnie.

— Uciekłaś zanim zdążyłem wyjąć wszystkie śmieci ze skrzynki, a ja nie lubię mieć długów.

Teraz ona spojrzała na niego z uniesioną brwią, kopiując wcześniejszą mimikę mężczyzny.

— Nie rozumiem.

Westchnął żałośnie, jak zmęczony starzec, a nie na oko mężczyzna bliski trzydziestki.

— Pomogłaś mi. Podobno kultura wymaga podziękowania. Mam się “socjalizować”. — Przy ostatnim słowie zrobił ruch palcami symbolizujący cudzysłów. — Wytyczne współlokatora. Poprzednich sąsiadów raczej odstraszałem. — Wyszedł na korytarz, wzdłuż którego znajdowały się trzy mieszkania i spojrzał na nią wyczekująco. — Kawa?

Sakura popatrzyła na niego niepewnie. Jasne, to nadal była kamienica, w której mieszkała, ale nasłuchała się wystarczająco kryminalnych podcastów, żeby mieć lekkie obawy. Problem leżał w tym, że ona nie chciała mu odmówić.

— Poczekaj, muszę dać znać przyjaciółce. Myślę, że znajdę godzinkę.

Dla własnego bezpieczeństwa i komfortu psychicznego napisała Ino numer mieszkania, w którym zamknie się z nieznajomym. Dopiero, kiedy wysłała wiadomość, uzmysłowiła sobie, że w przeciągu kilku ostatnich dni już była pod tymi drzwiami.

Zdziwiła się, bo Deidara i Sasori (jak się przedstawił w międzyczasie) wydawali się kompletnie różni. To dziwne jakich ludzi może połączyć ze sobą życie.

— Jaką kawę pijesz?

— Parzoną, dużo mleka, może być nawet jakieś roślinne. 

— Mój współlokator ma chyba jakiś migdałowy mleko-podobny specyfik.

— Och, Deidara wygląda na miłośnika vege szajsu.

Sasori spojrzał na nią, a kolor jego oczu ją przytłoczył. Były cudowne. Niemal orzechowy odcień sprawił, że chciała zagwizdać z uznaniem. 

— Czyżbyś była heroską, która go uratowała? Nosisz kartony jakby były wypakowane pierzem i możesz poradzić sobie z zardzewiałym zamkiem. Jakie jeszcze sekrety skrywasz? Poza atakowaniem bogu winnych ludzi, rzecz jasna.

Chcę was przelecieć, pomyślała rozmarzona, ale w odpowiedzi tylko się zaśmiała.

— Umiem lepić pierogi i kiedyś dostałam medal z ziemniaka od przyjaciółki. Wiesz, taki prawdziwy. 

— Musi wisieć w honorowym miejscu — zauważył, a kąciki jego ust nareszcie zaczęły drgać w stonowanym uśmiechu.

— Wypuścił pędy, a później stał się miękki i dziwnie pachniał. Czas mojej chwały szybko przeminął.


Tak więc, całkowicie nieoczekiwanie, Sakura miała dwóch sąsiadów, którzy zaczęli ją interesować. To nie mogło skończyć się dobrze. Byli przeciwieństwami, reprezentowali całkowicie inne cechy osobowości. Radosny i naiwny Deidara potrzebował kogoś rozważnie stąpającego po ziemi, bardziej nieufnego do świata i na odwrót – przy blondynie Sasori spuszczał z tonu, stawał się bardziej rozluźniony.

Granie na dwa fronty nie było w jej stylu. W wyobraźni widziała scenę rodem z koreańskich dram, kiedy w zaciszu swojego mieszkania opowiadają o swojej nowej sympatii. Oczywiście w jej myślach oboje się nią interesowali. Nagle okazało się, że mówią o tej samej dziewczynie. Z miejsca by ją znienawidzili.

Mijały tygodnie, a Sakura zaczęła coraz lepiej poznawać nowych lokatorów. Deidara zapisał się na jej siłownie i często prowadzili krótkie, błahe rozmowy. Nigdy nie trwały dłużej niż dziesięć minut. W ten sposób nic sobie nie obiecywali, ale spotkania dawały przyjemną zapowiedź czegoś więcej. Nie była głupia. Czuła chemię.

Spotykała Sasoriego na pobliskim targu, z którego kupowała organiczne warzywa. Okazało się, że podobnie jak ona, lubił gotować. Szli razem w ciszy pomiędzy straganami. Nie mogła pozbyć się uczucia przyjemnego podenerwowania w obecności Akasuny.

Czasami rude włosy migały jej na krawędzi wzroku, kiedy siedziała z laptopem w kawiarni. Zawsze brał podwójną americano na wynos, witał się tylko skinieniem głowy, niemal niezauważalnym półuśmiechem i znikał.

Postanowiła zdać się na los. Nie będzie naciskać na żadną z relacji i zobaczy co z tego wyniknie. W najgorszym wypadku zostanie sama i sfrustrowana, czyli wróci do swojej codzienności.


Wypatrywała szansy na pogłębienie stosunków i taka nadarzyła się bardzo szybko. Po dwóch miesiącach razem z Ino zostały zaproszone do ich mieszkania na kameralną parapetówkę.

— Haruno, to nie moja wina, że Miyuki się spóźnia. Nie mogę zostawić kawiarni bez nadzoru albo zamknąć ją w połowie dnia!

Sakura stała przed lustrem w ciemnych legginsach i luźnej, zdecydowanie zbyt wydekoltowanej bluzce, wygrzebanej z szafy Ino. Nie mogła się powstrzymać. Każde z jej ubrań nie wydawało się odpowiednie. Chciała zrobić dobre wrażenie, nawet jeśli nadal nie była przekonana na którym. Poza prowokującym wycięciem, które odsłaniało fragment jej najładniejszego sportowego stanika, strój nie był zbyt zdzirowaty. To była półprzezroczysta, zwiewna koszula w różowe i fioletowe kwiaty. Tylko pod światło można było zobaczyć niewyraźny kawałek skóry. Nie wyglądała tak źle.

Spojrzała sceptycznie na drewnianą półkę pod lustrem, na której leżał telefon. Z wyświetlacza patrzyła na nią Ino w koszulce z napisem “I’M ARMY, BITCH” i fioletowymi sercami namalowanymi na twarzy. Pamiątka z kinowego wyświetlania koncertu BTS.

— Przecież wiem — jęknęła żałośnie. — Może na ciebie poczekam?

— Absolutnie! — urządzenie, ustawione na rozmowę głośnomówiącą, wydało z siebie upiorny dźwięk. Ino krzyknęła tak głośno, że powstały krótkie zakłócenia. — W końcu ruszasz w tango i nie zepsujesz tego swoimi wymówkami. Masz iść i robić złe rzeczy, z których będę dumna. Dołączę do was z małym opóźnieniem.  

Sakura westchnęła. Siła i determinacja, które czuła, zaczęły z niej znikać. Wiedziała, równie dobrze jak Yamanaka, że jeśli pozwoli sobie na zwątpienie, nigdzie nie pójdzie. Później będzie tego żałować. 

— To nie tak, że idziesz do jakiś obcych ludzi. Znasz ich lepiej niż ja.

— Ale nie mam twojej charyzmy społecznej. Halo, to ja, ten piwniczak. 

Blondynka roześmiała się głośno, zagłuszając jakiś inny głos w tle.

— Chwileczkę, rozmawiam z dostawcą! — krzyknęła. — Mam ciuchy na zmianę, przebiorę się tutaj i od razu pobiegnę cię uratować — dodała ciszej. — Dasz radę, Haruno. Pa!

Zdjęcie zniknęło z ekranu, a telefon przeszedł w stan uśpienia. Sakura jeszcze raz przyjrzała się swojej postaci w lustrze. Nawet nie zauważyła, że zaciskała pięści. Rozluźniła palce, czując w nich małe odrętwienie.

— Nie dawaj sobie czasu na negatywne myśli — powiedziała do wystraszonego odbicia. Jej oczy przywodziły na myśl zdezorientowane spojrzenie sarny w świetle reflektorów sekundy przed rozjechaniem.

Złapała komórkę w jedną dłoń, klucze w drugą i wyszła na korytarz. 



Już wcześniej zauważyła, że układ mieszkań nieco się różnił. Parę razy odwiedzała sąsiadkę z klatki, która zapraszała ją i Ino na herbatę. Lokum Sasori’ego i Deidary było trochę większe od tego, które dzieliła z przyjaciółką. Główny pokój był dużą otwartą przestrzenią. Chłopcy nie mieli wystarczająco dużo mebli, żeby sprawić by wyglądał przytulnie. Równie dobrze mogli wprowadzić się dwa dni, a nie miesiące temu.

 — Naprawdę to zrobię! Wierzysz we mnie, prawda, Sakura? Daj mi tylko chwilkę.

Deidara klęczał przy telewizorze stojącym na podłodze (bez nawet najmniejszej podkładki, a tym bardziej stolika) i próbował sparować swój laptop z urządzeniem. Planował puścić jakiś film. O ile kabel HDMI podobno nie był wadliwy, to za nic nie mógł znaleźć odpowiedniego programu, na którym odbierał obraz.

— Wiara nie sprawi, że ci się uda.

— Senpai, nie podcinaj mi skrzydeł! — warknął oburzony w stronę Sasori’ego, który przyniósł przekąski i usiadł obok Sakury na kanapie. — Przecież robiłem to u Hidana!

— Proszę cię. Na jego pilocie jest klawisz “HDMI”. To żadna filozofia.

— Widzisz, czyli to nie moja wina, a tego dziadostwa. Nie robiłeś tego wcześniej?

Starszy mężczyzna wzruszył ramionami.

— To leciwy telewizor babki. Dała ci go, bo zawodziłeś jak ranne zwierzę, że nie mamy “okna na świat”. Jest era Internetu, po co nam to pudło?

— Tutaj jest większy ekran niż w laptopie — polemizował.

— Raptem o parę cali — włączyła się do rozmowy.

— I ty przeciwko mnie?!

Sakura zdusiła chichot. Zachowywanie się jak nieporadne dziecko było nawet urocze. Spojrzała na Sasori’ego, który odpowiedział małym, przepraszającym uśmiechem.

Akasuna podsunął jej pod nos półmisek wyłożony mini tartaletkami. Były wypełnione orzechami, kawałkami gruszki i masą z gorgonzoli. Och, był jej kulinarną bratnią duszą. Wiedziała, że po nim może spodziewać się więcej niż na innych domówkach. Miała dość paprykowych chipsów i paluszków serowych. Patrzył na nią wyczekująco, z oczami nieznoszącymi sprzeciwu, dopóki nie sięgnęła po przekąskę.

— Daj jej talerz na jedzenie — oburzył się Deidara, wymachując niezgrabnie rękoma. — Pomyśli, że jesteśmy jakimiś biedakami bez naczyń.

— To finger food, ignorancie.

— Twoje kolejne wymysły. Pan światowiec — narzekał półszeptem.

Po kilku minutach jego dalszej batalii, Sasori podszedł do współlokatora i zdecydowanym ruchem zamknął laptop.

— Jeśli nie możesz nic z tym zrobić, czy zechcesz dołączyć do nas, a nie pokazywać Sakurze swoje wypięte cztery litery? 

Na twarzy blondyna pojawił się nikły rumieniec zakłopotania.

— Masz racje, przepraszam. Powiedz mi gdzie podziewa się Ina?

— Ino — poprawiła. Faktycznie, znali się tylko z opowieści. To Haruno była łącznikiem między nimi. Może kiedyś spotkali ją na ulicy, ale nic więcej. — Została w pracy. Jedna z koleżanek nie przyszła na zmianę i nie może zostawić kawiarni.

— Nie ma tam więcej ludzi? — zdziwił się.

— No właśnie, to tylko mały budynek z kilkoma stolikami. Przyjęli ostatnio jakiegoś młodego chłopaka, ale to stażysta. Nie można zostawić odpowiedzialności w jego rękach.

Wyglądał na zdziwionego, jakby opowiadała o latających świniach.

— Jak ja byłem na stażu, to odpowiedzialność aż mi wpychali. Byłem ich niewolnikiem od czarnej roboty. Nierzadko zostawałem sam na stanowisku. To byli wredni ludzie.

— Staż? — zaciekawiła się.

— Rodzinny sklep z rękodziełem. Głównie drzeworyty i rzeźby. Chciałem zobaczyć jak radzi sobie prawdziwy artysta, podpatrzeć jego tajniki, bo kilka lat wcześniej było o nim głośno. Myślałem, że przeszedł na pół-emeryturę i po prostu sobie dorabia. Nic z tych rzeczy, po prostu się wypalił i skończył w sklepie z miejscowymi pamiątkami robionymi w drewnie. To albo nietrafiona inwestycja. A ja byłem tam od mycia podłóg i stania na kasie w każde święta, weekendy i inne takie. To był stracony czas. Teraz to ja jestem mistrzem i szefem samego siebie! — Wskazał ręką na dziwną rzeźbę, która znajdowała się w rogu pokoju. Sakura nie wiedziała co mogła przedstawiać. Może była jeszcze niedokończona. Wskazywało na to dłuto do drewna na podłodze i kilka opiłków obok. 

— Dlatego miał czas chodzić na siłownie cztery razy w ciągu dnia, żeby dowiedzieć się kiedy jest twoja pora — westchnął Sasori.

— Senpai! — Deidara próbował uciszyć współlokatora krzykiem. — Przynajmniej jestem ciekawy, a nie tak jak ty nudnym nauczycielem.

Sakura zamrugała parę razy. Wyobraziła go sobie przy tablicy. Jakimś cudem w wizji miał okulary na nosie, których nie nosił i surowy, apetyczny wyraz twarzy.

Nie dobrze, uspokój się.

— Czego uczysz?

— Chemia. Dzięki Bogu, klasy licealne. Chociaż też są okropne, to do młodszych nie miałbym cierpliwości. Na nastolatków działa autorytet, jeśli umiesz go zaznaczyć. 

— W skrócie: zastrasza ich. 

Sasori nawet nie reagował na zaczepki przyjaciela. Puszczał je mimo uszu, jakby były piosenką z radia lecącą w tle.

— Myślałam, że będziesz kucharzem — powiedziała, dojadając drugą tartaletkę. Były wyśmienite.

— To hobby. Po prostu lubię się rozwijać. Nareszcie natrafiłem na kogoś, kto to docenia. — Powiedział w ten okropny sposób, który burzył jej krew – cicho i spokojnie, jakby był panem sytuacji. To w połączeniu z jego oczami, które śledziły ostatni kęs ciasta znikającego w jej ustach, było przytłaczające.

Czy robi to specjalnie?

— A ty, pracujesz ze swoją koleżanką?

— Ach, nie. Jestem na ostatnim roku literatury, studia magisterskie. Po praktykach w bibliotece zostałam tam do tej pory. A później, cóż, czas pokaże. Ino skończyła kosmetologię. Ma swój biznes, ale dopiero zaczyna. Dorabia w kawiarni.

Czuła się przytłoczona, mając na sobie dwie pary oczu. Nie wiedziała co więcej mogła powiedzieć. Zaschło jej w ustach.

— Właśnie, ostatnio się zastanawiałem czy budynek ma jakieś tajemnice, jak to bywa ze starymi kamienicami? Albo jakieś sekretne miejsce dla wybranych? — zapytał Deidara z konspiracyjnym uśmiechem.

— Na tyłach jest plac zabaw, ale wątpię, żeby was to interesowało. Ino lubi bujać się na huśtawce, kiedy wypije za dużo. No i można korzystać z dachu. Jest wydzielony obszar, zdala od krawędzi, otoczony dwumetrowymi barierkami. Względy bezpieczeństwa, wiecie. Byłyśmy tam ostatnio, kiedy miał miejsce deszcz meteorytów, ale nic nie było widać.

— Możemy tam pójść?! Chcę zobaczyć nocne niebo! — Ożywił się młodszy mężczyzna. Wyglądał jak dziecko, które usłyszało, że spotka Świętego Mikołaja.

Spojrzała na Sasori'ego. Była pewna, że zgasi go sarkastycznym komentarzem, ale zamiast tego uśmiechnął się pobłażliwie.

— Jeśli ci nie przeszkadza?


Wieczorne powietrze było orzeźwiające. Panowała wczesna wiosna i chociaż dni stały się cieplejsze, to po zajściu słońca nadal robiło się chłodno. Objęła się rękoma, próbując wypatrzyć księżyc, ale chmury zasłaniały widok. Poczuła na prawym ramieniu dłoń Deidary, który stanął po jej lewej stronie. Miał ciepły, przyjacielski uśmiech, przez który zaczęła się zastanawiać czy robi to tylko z życzliwości. Pocierał jej ciało, próbując nieco rozgrzać. Dobrze, drżenie może zrzucić na temperaturę, a nie jazdę tą chyboczącą, starą windą.

— Zakładam, że tu nie można palić — powiedział Sasori z niesmakiem, patrząc na przyrząd w rękach Deidary.

— Używają tego miejsca jako palarni — wyjaśniła.

— Magia elektryków, młody człowieku ze starą i zrzędliwą duszą. Nie pozostawiają nieprzyjemnego zapachu ani popiołu. Poza tym smakują jak jeżyny! Spróbuj.

Skierował e-papierosa w stronę Sakury. Dziewczyna spojrzała na niego niechętnie.

— Och, daj spokój. Tutaj nie ma nawet grama tytoniu!

— W takim razem jaki tego sens? Nie pali się dla nikotynowego kopa? — zapytała sceptycznie.

— Znasz ludzi, którzy popisują się robiąc kółka z dymu? Jeden z nich stoi obok ciebie.

Zaśmiała się cicho. Ich przepychanki były urocze. Nieco mniej agresywne niż te, które pamiętała z czasów podstawówki i gimnazjum, jakimi wymieniali się Naruto i Sasuke. Mężczyźni byli przyjaciółmi z wyboru, a nie zostali poniekąd skazani na siebie przez dzielenie klasy. Relacja ich trójki, która bardziej lub mniej trzymała się razem przez lata szkolne, szybko przestała istnieć po liceum.

— Nie sądziłem, że będzie tak chłodno. Nie wziąłem kurtki, którą mogę ci dać — powiedział przepraszająco Deidara, chowając elektronika do kieszeni spodni. Na potwierdzenie jego słów Sakura kichnęła. — Lepiej wracajmy.

— Tak, chodźmy — zgodziła się, pocierając nos.

Przeszli przez jedno piętro klatki schodowej aż dotarli do windy. Sasori nacisnął przycisk, a dłoń Deidary cały czas była na jej ramieniu. Dziwne, że oboje dawali jej sygnały, a jednocześnie nie bawili się w otwartą rywalizację.

W trójkę weszli do środka. Sakura wybrała piętro i w myślach zaczęła odliczać sekundy.

— Dobra, poddaję się. Możemy obejrzeć coś na laptopie. Niech wam będzie! Na co masz ochotę? Ściągnąłem jakieś komedie romantyczne. Mogą być?

— Nie masz horroru? Może być klasyk albo szmira klasy C, wszystkie oglądam. Lubię się bać, ale także śmiać z grupki młodych-dorosłych uciekających przed krokodylem zombie.

Mężczyzna uniósł oczy w górę w teatralnym geście.

— O nie, trafił swój na swego. Senpai też je ogląda.

— “Obecność”? — zapytał.

Entuzjastycznie pokiwała głową.

— Oczywiście widziałam, ale pierwszą część już dawno. Mogę sobie odświeżyć.

Powolna, stara winda zdążyła zjechać dwa piętra, kiedy zaczęła dygotać. Sakura usłyszała ciche skrzypnięcie, kiedy całkiem się zatrzymała. Nic więcej się nie działo.

— Tak szybko? — zdziwił się Deidara.

Haruno przełknęła ślinę. Nacisnęła przycisk wymuszający otwieranie drzwi, ale nic się nie stało. Poczuła pierwsze ukłucie strachu.

— Och nie — westchnęła. W panicznym odruchu wypróbowała pozostałe przyciski. Nie miała pojęcia co robi.

— Po raz pierwszy mogliśmy jej użyć odkąd się wprowadziliśmy i znowu ją zamkną! — zawodził blondyn. — Niesprawiedliwe, prawda senpai? Czy ona kiedykolwiek działała sprawnie? 

Nie odpowiedziała. Nawet nie była świadoma, że zaczął mówić do niej. Ostatnią nadzieją był guzik alarmowy, ale po jego użyciu z głośnika nie wydobywał się żaden dźwięk. Przeszedł ją dreszcz przerażenia. 

— Masz klaustrofobię? — zapytał Sasori. Mówił powoli i spokojnie.

— Nie — roześmiała się, odwracając w ich kierunku. Schowała dłonie za siebie. Czuła, że zaczynają się pocić. — Nie wiem, może trochę? Nie zostanę grotołazem, ale nigdy nie miałam problemu z małymi przestrzeniami.

Patrzył na nią dalej, w ten sam analizujący sposób. Mowa jej ciała na pewno nie uszła jego uwadze.

— No dobrze, mam problem z windami — przyznała. Niech szlag weźmie jego i te wszystkowidzące spojrzenie. Zastanawiała się, czy uczniowie Sasori'ego czują się podobnie. — Odkąd przeprowadziłam się z domu rodzinnego, zwykłego szeregowca, zawsze patrzyłam na nie z rezerwą. Przez pierwsze dwa miesiące mieszkania tu jeździłam tylko ze współlokatorką, bo tak bardzo czułam się niepewnie wsiadając sama. Później się przemogłam, ale nadal odliczam sekundy do dostania się na swoje piętro. — Mówiła coraz szybciej, panicznie. Język zaczął się plątać. — Wyobrażałam sobie, że zatrzyma się między piętrami, komórka nie będzie mieć zasięgu, a pomoc nie będzie odpowiadać. Tak jak teraz!

Znowu odwróciła się do panelu z przyciskami. Jej palce drżały, kiedy z całej siły nacisnęła guzik alarmowy, ale głośnik wciąż uporczywie milczał. Coraz trudniej było jej oddychać. Nie myślała, że może zrobić z siebie idiotkę. Panika przytłaczała wszystkie inne uczucia.

Nie słyszała co działo się wokół niej, szum w uszach był za głośny. Dopiero ręce, które chwyciły kobiece ramiona, uzmysłowiły Sakurze, że Sasori był tuż obok. Przytulił ją do swojej klatki piersiowej. Nie zdawała sobie sprawy, że nie tylko dłonie, ale i cała drży dopóki nie zetknęła się ze stabilnym ciałem.

— Oddychaj spokojnie. Nie jesteś sama. Nic ci nie grozi. 

Winda wcale się nie ruszała. To nie był obraz żywcem wyrwany z filmu o ofiarach uwięzionych w stalowej puszce, której liny zostały naderwane. Wiedziała, że jej reakcja jest przesadna, ale zwyczajnie bała się jak diabli. 

Spojrzał na nią, a ona pomału zaczęła przejmować spokój płynący z orzechowych oczu. Wtedy ją pocałował.

Cichy szum mechanizmu, który próbował na nowo zacząć działać, spowodował że ręka Sakury starała się czegoś złapać. Przypadek sprawił, że był to Deidara.

— Może odwrócimy twoją uwagę, kochanie? — zapytał, łącząc ich palce razem.

Skinęła powoli głową. Nie miała pojęcia, że tym gestem skazała się na coś nieoczekiwanego i cudownego zarazem.

Bez ostrzeżenia przysunął swoją twarz. Bardziej natarczywy niż poprzednik. Ruchy Sasori’ego były pewne, może nawet chłodne (na dziwny, seksowny sposób), za to Deidara okazał się wulkanem energii. Przypominał nastolatka, w którym buzowały hormony, a ten typ dotyku był nowy i ekscytujący.

Rzeczywiście, jego język smakuje jeżynami. 

Poczuła zęby Sasori’ego na szyi. Kąsał ją do bólu, a później naznaczał ugryzienia drobnymi pocałunkami. Nie miał czasu na analizowanie sytuacji. Przyjemne mrowienie rozchodziło się po jej ciele. Była podekscytowana, gorący dreszcz przebiegł ciało. Czuła motylki w brzuchu, całe stado trzepoczących insektów. Chciała więcej. 

Ich ręce znalazły się na jej ciele. Badały każdy możliwy punkt. Dłonie blondyna znalazły się pod bluzką, Deidara opuszkami palców dotykał napiętego brzucha Sakury. Sprawiał, że na jej skórze pojawiła się gęsia skórka.

Sasori stanął za nią. Złapał mocno za biodra i przycisnął je do siebie. Był gorący i twardy. Poczuła jak penis mężczyzny ociera się o jej tyłek. Przeklinała w duchu, że nie założyła dziś sukienki. Chciałaby być jeszcze bliżej niego, a głupia bariera z materiałów ubrań strasznie irytowała. Jego oddech drażnił kark kobiety. Ścisnęła uda, tworząc przyjemne tarcie.

W tej chwili winda obudziła się do życia. Ruszyła w dół kolejne trzy piętra, jakby wcześniejsza awaria nie miała miejsca. W malutkim pomieszczeniu zrobiło się parno. Ich wzburzone oddechy mieszały się ze sobą. Kiedy drzwi się otworzyły, zimno biegnące z korytarza wybudziło ją z letargu. Nie myślała jednak jak głupio się zachowała, że to było nie na miejscu. Jedyne, co wypełniało umysł Sakury to pytanie “czy wszystko się już skończyło?”. Nie chciała tego. Tak trudno było jej wybrać między nimi i okazja, żeby zdobyć obu mężczyzn nie mogła przejść koło nosa. Zanim zdążyła wypowiedzieć słowo, została wyprowadzona z windy przez Sasori'ego. Trzymał damską dłoń w swojej własnej, a jego oczy były błyszczące i głodne.

Deidara minął ich w pośpiechu. Stanął przed drzwiami i przeklinając pod nosem, próbował wybrać odpowiedni klucz, pasujący do zamka. Wygląda na nabuzowanego i niespokojnego. Gdyby musiał jeszcze chwilę mocować się z drzwiami Sakura była pewna, że wyrwałby je z zawiasów.

Kiedy tylko przekroczyli próg mieszkania znów do siebie przywarli. Była ściśnięta między nimi, ale to nadal było za mało. Chciał więcej, mocniej, bardziej. Chciała wszystkiego.

Wtedy jej przeklęta komórka zaczęła dzwonić.

— Zostaw — szepnął Deidara, niemal błagalnie.

W innych okolicznościach zignorowała by połączenie, ale jedna racjonalna myśl przebiła się przez dzikie potrzeby.

— To może być Ino.

Nie chciała, żeby przyjaciółka przerwał chwilę uniesienia dobijając się do drzwi. Nic na ziemi i niebie nie mogło im przeszkodzić. Sięgnęła po komórkę i rzeczywiście, na wyświetlaczu widniała podobizna Yamanaki.

— Tak? — zapytała.

— Złe wieści, mała. Miyuki złamała nogę. Wypierdoliła się na schodach, uwierzysz? Dzwoniła ze szpitala. Zostaję do dwudziestej pierwszej i jutro też mam jej zmianę. Czy mi to wybaczysz? Jak w ogóle sobie radzisz z nieprzyzwoicie gorącymi sąsiadami?

Byli tak blisko siebie, nadal złączeni w uścisku, że bez problemu usłyszeli Ino. Deidara zaśmiał się cicho w jej szyję, tylko na sekundę przerywając składanie na niej mokrych pocałunków. Sasori bez żadnego oporu sięgnął po telefon Sakury.

— Jest to całkowicie zrozumiałe. Nie oczekujemy twojej obecności. Lepiej po pracy wyśpij się, aby mieć siły na jutrzejszy dzień — powiedział do głośnika. — Nie martw się o przyjaciółkę. Zajmiemy się nią.

Sekundę później się rozłączył. Odłożył komórkę na blat wyspy kuchennej, która znajdowała się w zasięgu jego rąk. Nie miał zamiaru odejść nawet na milimetr.

— Problem z głowy. Gdzie skończyliśmy?

Jego ruchy kontrastowały ze spokojem w głosie. Wbił się mocno, niemal brutalnie w usta kobiety. Chciwy, niespokojny język badał jej wnętrze. Z trudem za nim nadążała. Mimowolnie zamknęła oczy, poddając się całkowicie. Nie wiedziała czyje ręce należą do kogo. To nie było ważne. Liczyło się tylko te narastające, przytłaczające uczucie u dołu brzucha.

— Zabierz ją na kanapę — polecił Sasori.

Sakura była nieco zdezorientowana, kiedy się rozdzielili, ale po zobaczeniu mocnego spojrzenie orzechowych oczu wszystkie słowa uciekły jej z głowy. Deidara wykonał chętnie polecenie. Poprowadził ją do mebla.

— Uklęknij przed nią — powiedział, rozpinając guziki białej koszuli. Westchnęła, widząc nowy kawałek odsłoniętej skóry. — Zajmij się nią — dodał ostrzej.

Deidara włożył ręce pod jej pośladki. Miała na sobie legginsy, które nosiła na siłowni i wychodząc na miasto. Kochała ich uniwersalność. Teraz uwielbiała w nich także to, że były tak łatwe do ściągnięcia.

— Podnieś biodra, kochanie — poprosił blondyn. Nie miała najmniejszej chęci, żeby się opierać. 

Odrzucił czarny materiał na bok i natychmiast schował twarz między jej udami. Poczuła, jak językiem przesuwa po bieliźnie dokładnie w tym miejscu, gdzie pod materiałem była jej łechtaczka. Jęknęła, odruchowo chcąc zacisnąć uda. Nie pozwolił na to. Dłonie mężczyzny chwyciły je mocno, rozsuwając nogi Sakury. Wstrząsnął nią kolejny dreszcz. Drobny pokaz siły najwyraźniej był czymś, co lubiła. To było odurzające. Był tak blisko, czuła wilgotny język Deidary, ale nadal nie dawał jej pełnego dotyku. Krew w niej niemal się gotowała.

Sasori usiadł obok na kanapie. Powoli przesuwał wzrokiem po każdym, najmniejszym fragmencie kobiety. Na końcu uśmiechnął się zadowolony. Lubił być panem sytuacji, a Sakura mogła być na jego rozkazy. Chciał tego do bólu.

Znów ją pocałował – mocno, zachłannie. Jakby pragnął nagrodzić za bycie dobrą, chętną dziewczynką. Złapał jej dłoń i poprowadził do swojego krocza. Nie musiał nic mówić, rozpięła zamek błyskawiczny. Nabrzmiały penis mieścił się w jej dłoni idealnie. Jasna skóra była miękka. Z nabrzmiałego, ciemniejszego żołędzia wypływała kropla preejakulatu. Poruszyła ręką wzdłuż jego długości i została nagrodzona cichym westchnięciem.

Zniecierpliwiony Deidara złapał ją za biodra i uniósł. Nie posądzała go o taką siłę. Obrócił Sakurę i wylądowała na Sasorim. Mężczyzna wykorzystał to znów kradnąc mokry, wygłodniały pocałunek. Jej tyłek był wypięty w stronę Deidary. Zsunął z niej majtki, głaszcząc przy tym skórę niemal z nabożeństwem. Nagle pociągnął ją w tył, tak że kolanami wylądowała na dywanie. Poczuła jak wtula twarz w jej pośladki. Czubek jego języka znalazł się dokładnie na odsłoniętej, nabrzmiałej łechtaczce. W końcu. Nie mogła się tego doczekać.

Sasori pochylał się w nienaturalnej pozie, cały czas zajmując się ustami dziewczyny. Ta pozycja musiała sprawiać mu dyskomfort. Jej dłoń znalazła się na jego klatce piersiowej i popchnęła go w tył. Spojrzał na nią z uniesioną brwią. Widziała w orzechowych kulach dziki głód i wiedziała, że musi wyglądać tak samo. Miała pulsującego penisa na wysokości oczu. Dłońmi przesunęła po jego udach. Sasori uśmiechnął się prowokująco. Podekscytowany, wyczekujący, ale jednocześnie pełen władzy.

— Ssij mnie — powiedział cicho. Nie prosił. To wywołało kolejny erotyczny wstrząs.

Wykonała polecenie z ochotą. Czuła jak wypełnia jej usta. Przesuwała językiem po twardym trzonku, a później oblizała żołądź dookoła. Był gruby, niemal nie mieścił się w jej ustach. Lizała go łapczywie, kiedy Deidara nadal trącał jej łechtaczkę. To było cudowne, spychało ją na krawędź samokontroli. Nigdy nie była w tak erotycznej sytuacji i to sprawiło, że niemal szalała. Niezgrabny seks z Sai’em nawet się do tego nie umywał.

Nagle poczuła, że jej ciało się spięło. Kutas Sasoriego uciekł z jej ust razem z westchnieniem. Nie mogła się na niczym skupić, to było za dużo. Ekscytacja rozsadzała jej wnętrze. Była tam, coraz bliżej, niemal na miejscu. Urwany krzyk przerwał ciszę, kiedy orgazm ją zaatakował. Przycisnęła penisa mokrego od śliny do policzka, kiedy ekstaza wypełniła drobne ciało. Jednak to było mało, chciała poczuć coś w sobie.

— Mam nadzieje, że wiesz, że to dopiero początek? — Głos Sasori’ego był mroczny. Nachylił się nad nią. — Chcę wejść w twoją mokrą cipkę. Czy już ocieka, Deidara?

— O tak — powiedział przerywając lizanie. Na dowód tego włożył palec w różowe, gorące wnętrze. Wszedł gładko. Nowy rodzaj stymulacji sprawiał, że wiła się i jęczała.

— Zrób to, proszę. Sasori… sama.

Nie wiedziała dlaczego tak go nazwała. Wcześniejsza fantazja wkradła się do jej głowy niepostrzeżenie. Tak, oddałaby wszystko, żeby mieć tak seksownego nauczyciela za licealnych lat. Mogłaby o nim fantazjować co noc. Masturbować się, leżąc w łóżku, w pokoju z różowymi ścianami, który miała w domu rodzinnym.

Określenie podziałało na mężczyznę jak płachta na byka. Podniósł ją i rzucił na kanapę. Uderzyła plecami o poduszki. Uniósł jej nogi. Była bezbronna i tak bardzo napalona. Chciała, żeby zerżnął ją ze wszystkich sił i wynagrodził lata posuchy. Złapał kobietę pod kolanami i zaczął wsuwać się powoli. Próbowała się poruszyć, ale w tej pozycji nie miała żadnej kontroli. Chciała więcej. Boleśnie spokojny rytm sprawiał, że niemal szalała.

— Mocniej — prosiła.

Spodziewała się przekomarzania, ale to nie miało miejsca. Myślała, że go przejrzała, ale Sasori znów zmieniał się o sto osiemdziesiąt stopni w mgnieniu oka. Zaczął ją pieprzyć tak, jak o to prosiła. Unosił jej nogi jeszcze wyżej i wbijał się w ociekającą sokami cipkę. Sakura zaczęła drżeć. Nigdy nie czuła się tak dobrze. Powinna odwlekać kolejny orgazm, ale nie potrafiła. Jej wnętrze pulsowało tak mocno, nie umiała tego powstrzymać. Przerwał jej upadek ze szczytu, zmieniając pozycję. Znalazła się na kanapie na czworaka. Znowu zaczął się w nią wbijać. Napięcie nieco zelżało. Musieli ponownie znaleźć rytm, żeby dostała się tam, gdzie była przed paroma sekundami, ale nie narzekała. Wchodził jeszcze głębiej. Podobno wydłużenie penetracji i przerwy potęgują doznania. Nigdy tego nie zaznała, ale chciała spróbować.

Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przez tę chwilę zapomniała o Deidarze. Siedział na rogu kanapy bez spodni. Szybko masował swojego penisa, patrząc na nią jak urzeczony. Był dłuższy niż Sasori, ale nie tak gruby.

— Chodź do mnie, Dei — poprosiła.

Mężczyzna przysunął się o parę centymetrów, a ona w tej samej chwili schowała jego członka głęboko w usta. Nie bawiła się w delikatność. Pragnęła, żeby poczuł się tak dobrze jak ona teraz. Nigdy nie myślała, że spotka ją coś takiego. Sądziła, że podobne rzeczy dzieją się tylko w pornolach, które podążają według wyuzdanego skryptu fabuły.

Seks był mocny, wygłodniały. Jakby fantazjowali o sobie latami i w końcu to się stało. Znów poczuła jak jej cipka drży, tym razem zaciskała się na twardym kutasie i to było o niebo lepsze.

Nagle Sasori znieruchomiał i wydał z siebie głośne warknięcie. Wepchnął się w nią jeszcze raz, drugi i przestał się ruszać.

— Och nie, jeszcze nie — prosiła płaczliwie. Orgazm cały czas jej uciekał. Chciał zobaczyć fajerwerki, wić się i krzyczeć.

W jednej chwili została złapana przez Deidarę za talię. Mężczyzna posadził ją sobie na kolana, wbijając się głęboko w chętną, mokrą cipkę. Krzyknęła na ponową stymulację, a ten cudowny ucisk wrócił. To tylko kwestia chwil, sekund zanim doszła chowając twarz w blond włosach. Próbowała uspokoić oddech, ale nie była w stanie. Kochanek wciąż trzymał Sakurę za pośladki, nadając szybki, szaleńczy rytm. On dopiero zaczynał. Ściągnął jej koszulę przez głowę. Nawet nie zauważyła, że nadal miała ją na sobie. Sasori pomógł mu dostać się do ostatnich zasłoniętych skrawków ciała, rozpinając sportowy stanik. Poczuła na sutkach zimno tylko przez sekundę. Deidara momentalnie przylgnął do prawej piersi. Ssał łapczywie różową aureolę, jakby była najapetyczniejszym kąskiem w jego życiu. Sama zaczęła ruszać się na jego kolanach. Była wysportowana, mogła nadać szaleńcze tempo, którego oboje potrzebowali.

Sasori przylgnął do jej pleców. Nie widziała go, ale była absolutnie pewna, że miał na ustach ten cudowny, prowokujący uśmiech.

— Jeszcze ci mało? — szeptał do ucha. Ciepły oddech sprawił, że włoski na jej karku stanęły dęba. — Ujeżdżaj go, wypompuj z niego wszystko. Bierz, to co chcesz, słodka dziewczyno.

Jego palce odnalazły łechtaczkę. Opuszkami uderzał w skupisko nerwów w szybkim, powtarzalnym rytmie. Niemal straciła rozum. Czuła ściskanie ścianek cipki, zęby Deidary zaciskające się na sutku i ręce Sasoriego. To za dużo. Zacisnęła się mocno na penisie kochanka, a on jęczał, nie przerywając pracy swojego języka. Fala ekstazy zalała Sakurę, niemal straciła rozum. Deidara doszedł razem z nią.

Nadal byli złączeni, wszyscy troje trwali w uścisku spoconych, lepkich ciał. Słyszała słabe pomruki blondyna, czuła na ramionach delikatne pocałunki Sasori'ego. Chociaż seks był krótki, to bardziej intensywny niż wszystko, co przeżyła. Nigdy nie miała trzech orgazmów pod rząd. Mogłaby się do tego przyzwyczaić.

Dopiero po kilku minutach się rozłączyli. Sakura musiała pójść do toalety. Przeklinała naturalną reakcję organizmu. Z chęcią zostałaby w tej pozie już na zawsze.

Deidara dał jej swoją koszulę, niebieski t-shirt z logiem Batmana, w który mogła się ubrać. Wyglądał na niej niemal jak sukienka.

Kiedy po chwili wróciła z małej łazienki, oboje siedzieli na kanapie. Blondyn miał na sobie tylko czarne bokserki w niebieskie gwiazdy. Wyglądał uroczo. Sasori nałożył spodnie, ale jego biała koszula była rozpięta, pokazując mięśnie klatki piersiowej. Sakura uważała, że wygląda jak grzech.

— No dobra, może być horror — westchnął Deidara. — Ale ostrzegam, jestem bardzo bojaźliwy. Musisz tulić mnie do serca.

Sasori wyciągnął do niej rękę z łagodnym uśmiechem. Podeszła do nich szybko, niemal podbiegła. Nie warto było teraz o tym wszystkim myśleć. Co dalej będzie się z nimi dziać. Chcieli po prostu spędzić resztę wieczoru w swoim towarzystwie.

Nie dotarli nawet do połowy filmu, zanim ich dłonie znów zaczęły badać się nawzajem.



Spacer wstydu. W szklanej wstawce drzwi od klatki schodowej zobaczyła, że jej tusz się rozmazał. Nie wyglądała jak zapłakana panda, ale od razu było widać, że makijaż nie jest pierwszej świeżości. Sakura poprawiła przekrzywioną koszulę. Dłońmi wygładzila postrzępione włosy. Wspomnienie zeszłej nocy wzburzyło jej krew. Tak, to powinien był spacer wstydu, dlaczego więc czuła się tak dobrze?

Starała się wejść bezszelestnie do mieszkania, ale nawet najlepiej wykonany plan nie mógł uchronić jej przed Ino siedzącą na kanapie z kubkiem porannej kawy i turbanem z ręcznika na głowie. Przeglądała coś na komórce, Sakura stawiała na tiktok’a. Ostatnio pochłonął ją bez reszty. Było tam za dużo kontentu z BTS, żeby mogła zrezygnować z aplikacji. Przyjaciółka spojrzała na Sakurę, pękając z dumy.

— Witaj, zabłąkany wędrowcze.

Yamanaka posłała współlokatorce najbardziej brudny uśmiech, na jaki było ją stać.

— O-hooo — zaćwierkała. — Tłumacz się, Haruno. Który z hot sąsiadów zostawiał na twojej szyi tą wielką, czerwoniutką malinkę?

Odruchowo złapała się za szyję.

— Bożeee, z drugiej strony, kobieto. Czy noc była tak pełna wrażeń, że nie pamiętasz gdzie cię kąsał?

Sakura nie miała sił na jej zaczepki. Prawie nie spała.

— Wiesz… dziewczyny muszą mieć swoje tajemnice — odpowiedziała wymijająco.

Przecież nie mogła jej powiedzieć, że nie wiedziała, który z nich to zrobił. Ino nie dałaby jej żyć. 




Nawiązania do BTS (k-popowy zespół - dopisek dla niekumatych) dla naszej blogowej ARMY, Eleine. Czy mamy tu inne przedstawicielki fioletowej siły?

Chciałabym w tym miejscu, w którym stoję *siedzisz na dupsku, kłamco - głos z głowy* uhonorować Krropę. To ona wymyśliła koszulkę Ino i tartaletki Sasoriego. Owację na stojąco. Dzięki kochanie <3  (i tak, użyłam naszego “kulinarna bratnia dusza” w erotyku, ale Twoje cztery litery są bezpieczne, spokojnie, nie zaznasz ode mnie złego dotyku xD)

Ja nie mam pojęcia jak to działa, ale te erotyki w realnym świecie (wszystkie od El!) pisze mi się tak dobrze 🙈 Przy seksie zawsze mam zawiechę i muszę pozwolić tekstowi poleżeć, ale i tak idzie zadziwiająco szybko. Dzięki mordko, że zdecydowałaś się (po małym nakierowaniu) dodać Sasoriego do całego tego cyrku xD

Dobra, to tyle. Macie, zboczuchy, cieszcie się!

Dla Eleine


 

8 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAA. SAYU, TO BYŁO CUDOWNE!
    Jak już ci pisałam, zdecydowanie polepszasz się w erotykach. Widzę wielką poprawę między poprzednimi, a tym. Czujesz się w tym swobodniej i wszystko tak naturalnie płynie. Na pewno możesz oczekiwać w przyszłości kolejnego erotyka w świecie realnym.

    Ino swoja baba. Kocham tę jej koszulkę i chyba naprawdę będę musiała sobie taką sprawić. Kropa powinna dostać jakaś nagrodę za ten pomysł.
    [Rozgląda się po pokoju w poszukiwaniu czegokolwiek i w kącie znajduje surowego ziemniaka. Podnosi go i powoli rzeźbi swoje dzieło]
    TADAM! MEDAL Z ZIEMNIAKA!

    O jak chciałabym widzieć reakcję Ino, kiedy się dowie, że Sakura przeleciała obu sąsiadów, a nie tylko jednego. Że też jej taka możliwość nie wpadła do głowy. XD

    I tak jak powiedziała Kropa, bardzo podobały mi się te drobne wzmianki, które tak bardzo pasują do nas. I małe uściślenie: na tiktoku mam w większości słodkie kotki, a nie BTS!

    Całuski ślę i już myślę, co ci dać w przyszłości. <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ino starała się rozruszać Saku i taka możliwość, że może przeruchać obu była lata świetlne za daleko xD Ale cicha woda brzegi rwie 😏

      Tak wiem jaki erotyk masz w zanadrzu i chociaż to był mój pomysł i podpowiedź, to boję się tego cholernie xD Ale faktycznie, kiedy pisze się takie teksty, to człowiek po trochu się rozrusza. Najpierw było bardziej eterycznie, z obawą nazywałam części ciał, wszędzie była "męskość" xD Teraz czuję się trochę pewniej 😏

      Jesteśmy tak zajebiste, że trudno nie przemycić małych smaczków o nas, co poradzić xD

      Usuń
  2. Ulala... Przyznam, że naprawdę miałaś trudne wyzwanie. Ta historia była mocna, kontrowersyjna i wiem, jak ciężko jest opisywać sceny "miłosnych uniesień" (chociaż w tym wypadku to za mało powiedziane), aby nie zrobić z tego przerysowanego pornola. Tobie się to udało i tekst jest cudowny *_*

    Mężczyźni i w sumie chyba nie tylko oni, z całą pewnością raz w życiu myślą, aby znaleźć się w takiej sytuacji. Dlatego nie zdziwiło mnie, że Sasori i Dei tak się sąsiadka zajęli. A może to nie był ich pierwszy taki wspólny raz?

    Co do Sakury: sama bym miała dylemat, którego lokatora wybrać, więc zazdroszczę, że dostała dwóch w pakiecie. Chyba wygrana życia, lepsza niż w totka 😃 zastanawia mnie tylko jej postawa, bo niby coś tam z Sai'em fifarafa, a tu poleciało ostro z grubej rury. Jednak może to instynktowne zachowanie podnieconej, niezaspokojonej kobiety? Jeżeli się mylę to proszę o poprawę 😅

    Szkoda, że to tylko one shot, bo myślę, że mogłaby wyjść fajna dalsza część ☺️

    Pozdrawiam i z chęcią poczytałabym więcej takich utworów ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyzwanie, w które sama się wpakowałam. Chciałam pisać o Sasorim i kiedy El podsunęła pomysł z winą i Deidarą, to poprosiłam o kogoś do pakietu xD
      Czytałam parę ff z trójkątami i szczerze - chciałam się sprawdzić.
      A co fifalafa i wyuzdanej Saku - poleciała dziewczyna z prądem, życie ją poniosło xd

      Bardzo się cieszę, że nie wyszedł z tego tani pornos. Super, że Cię tu widzimy 💜

      Usuń
  3. Sayu! Ja jestem absolutnie pod ogromny wrażeniem tego tekstu. Z tak banalnego motywu zrobiłaś na prawdę dobry tekst! Czytając go nie byłam w stanie oderwać się nawet na sekundę.

    Wgl podoba mi się to jak Sakura obu typów poznała. Jak luźno opowiadasz jej historię. Jak stworzyłaś jej postać i charakter mimo, że wcale nie musiałaś, bo miał być to zwykły erotyk xD
    Kolejny plus za nadbudowanie postaci chłopaków. Dialogi jakie wprowadziłaś, ich relacje miedzy sobą. No na prawdę da się wyczuć, że oni znają się latami i to jest dzień jak co dzień u nich a my tylko jesteśmy wścibskimi obserwatorami.

    ALE PRZEDE WSZYSTKIM jak ja cię mordo szanuje za to... ha! myślałam, że napiszę o seksach, otóż nie :D
    absolutnie szanuje cię za to jak cudownie wychodzi Ci świat rzeczywisty i to jak pięknie wplatasz nasz czat w niego, chociaż wcale nie jest to oczywiste dla postronnych czytelników. To, że mam w tym minimalny udział to tam mało ważne :D

    Ah no i na koniec. Jak ja bym chciała zwykłe erotyki pisać tak sprawnie i sensualnie jak ty opisałaś je*any trójkąt. To nie było proste ale wyszło zajebiście, i mimo że część sukcesu zapewnił dobór bohaterów, to błagam. Nikt inny nie napisałby tego tak cudownie jak ty.
    Czekam oj czekam na kolejne twoje zamówionka!
    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Krropciu, moja kochana. No tak, to miał być "czysty erotyk" tak podano w zamówieniu, a ja pisałam i pisałam... Nagle pojawiło się ok 8 stron bez nawet tej parapetówy i wiedziałam, ze już trzeba się zatrzymać xD
      To super, że ktoś docenił ten wstęp, ich charakter itp

      Buzaki~

      Usuń
  4. TY MAŁY RUDY ZBOCZYSZKU TY. PERWERSIKU SAYUROWATY7 TAKI! 😎

    Wszystko pcha mnie dzisiaj ku erotykom, albo tylko to piszecie tutaj ostatnio, Wy oszalałe, zdziczałe pisarki!
    Oczywiście (nic to zresztą nowego) uwielbiam ten test. I to, że jest w chuj bezpośredni. No nie pozostawiłaś żadnych złudzeń. Dostała co chciała xd I to w jakiej porcji.
    Ja dostałam, a wcale nie prosiłam. Także wszystko się zgadza. Jestem dziś szczęśliwa. xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czarujmy się, ze to nasza wina. To Ty CHCESZ trafiać na takie teksty 😏😏😏

      Usuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!