18.04.2022

Zadziorna suczka [HidaSaku] dla Heir Hrush

W huku eksplozji, otoczona paniką cywili i gryzącym pyłem, widziała pełne troski spojrzenie. Nie miała wyrzutów, że było w kolorze fiołków.

 

Wisząc na otaczającej ring linie, Sakura nie była w stanie myśleć. Jej otumaniony mózg mógł skupić się jedynie na kroplach potu, które formowały się na każdym skrawku ciała i chaotycznie spływały po nagrzanej skórze. Gdzieś w tle kołatało niemrawe pytanie; w jaki, graniczący z cudem sposób, uda się jej wydostać z przemoczonego sportowego stanika? Oczywiście, wiedziona promocją na black friday, kupiła w rozmiarze lekko za małym.

Westchnęła, choć zabrzmiało to bardziej jak jęk rannego zwierzęcia. Treningi z Gaiem zawsze kończył się wielkim bólem, połączonym z chorą, wręcz masochistyczną satysfakcją, przy której wyrwana z jej marzeń figura i żelazne pośladki były jedynie przypadkowym dodatkiem. Z resztą, choćby mogła i tak by z nich nie zrezygnowała.

W pełni skupiona na uspokojeniu oddechu, zignorowała huk zamykanych drzwi i pisk gumowych podeszw na startym linoleum. Dopiero znajome chrząknięcie było w stanie oderwać ją od monotonnej czynności. Roztargniona zarzuciła przydługą jak na jej standardy kitką, z trudem wyginając szyję w stronę Shikamaru i stojącego za nim mężczyzny. 

— O ile dobrze pamiętam, zakazałam tu wszystkim wstępu. Nawet tobie, Nara. — Chociaż jej głos był spokojny, nawet przy krótkim, urywanym oddechu, to widok intruzów mocno ją zirytował.

— A ja powiedziałem ci, że będę to respektować dopóki będziesz punktualna, Haruno. 

Warknęła. Ociężale odepchnęła się od liny i przeszła w róg ringu, gdzie z wysłużonej torby sportowej wyciągnęła smartfon. Godziny jej ćwiczeń były świętością. A jednak, gdy odblokowała ekran i płynnym ruchem zabandażowanego palca dotarła do kalendarza, obok treningu był blady kafelek innego spotkania. 

Zniesmaczona zacisnęła wargi. Myślała, że już wyjaśnili sobie niedorzeczność jego roszczeń, a jednak wpis w terminarzu był aż nazbyt jasny w odbiorze. Zupełnie go ignorując, spojrzała na kolejny zajęty termin i z pełnym sarkazmu triumfem wyłączyła ekran.

— I jestem. Spotkanie ze starszyzną zaczyna się za dwie godziny — oświadczyła z przekąsem, rzucając telefon na wystający z bagażu ręcznik. 

— Daruj sobie. Doskonale wiesz, że w obecnej sytuacji, każdy z twoją pozycją wymaga wzmocnionej ochrony. 

— No to zwiększ liczbę patroli ANBU i daj mi wreszcie spokój. Chociaż i tak jest ich tak wielu, że są niedostrzegalni jak szczyny na śniegu. 

Być może przeginała. W zasadzie już nie tylko naciskała mu na odcisk, lecz go wręcz bezczelnie ścierała, pozostawiając zajebiście bolesną i babrającą się ranę. Nie była jednak w stanie zachować spokoju i odpuścić, gdy wszyscy wokoło, nawet najbliżsi przyjaciele, zarzucali jej słabość. 

— Serio, dzieciaku? Po to mnie wyciagnąłeś z dziury, w którą mnie wpakowałeś? Jak chcesz zaruchać tę laleczkę, to wynajmij jakiś pokój. 

Shikamaru nigdy nie było łatwo zirytować. Ale jakimś cudem, od kiedy stara koleżanka z Akademii została jego bezpośrednim przełożonym, ciśnienie podnosiło się mu częściej niż przy młodej Yamanace i skuteczniej niż po porannej kawie. Coraz mniej dziwił się, że Shizune zrezygnowała ze stanowiska, zaraz po abdykacji Tsunade, nie chcąc mieć nic wspólnego z jej młodszą uczennicą. 

Wprawnym ruchem wyjął papierośnice z kamizelki. Wyciągnął papierosa, ostukał go o metalową ściankę, poprawiając rozkład tytoniu i zapalił. Gdy wypuścił gorzki dym z płuc, był gotowy na konfrontację. 

— Ryj, Hidan — warknął, posyłając mężczyźnie wściekłe spojrzenie. — A ty Haruno lepiej przełknij własną dumę i zrozum, że nie pozwolę kage wioski liścia na samowolne hasanie nie wiadomo gdzie i po co.

Sakura zmrużyła oczy jednak nie była w stanie skupić się na jego słowach. Poprawiając bandaże na nadgarstkach wpatrywała się w drugiego mężczyznę, który do tej pory wydawał się nieistotny. Hidan z Yugakure, jeden z czołowych członków grupy najemniczej Akatsuki. Zaginiony w bliżej nieokreślonych okolicznościach, stał teraz przed nią z głupawym uśmieszkiem i pełnym wyższości spojrzeniem. 

— Dobra — wysyczała. — Dawaj go tu. Pokaże ci, że wcale nie potrzebuje prywatnej ochrony — dodała, nie zwracając uwagi na podejrzanie zadowolone spojrzenie Nary. 

— Uuu. Konkretna suczka, lubię takie. — Hidan nie potrzebował więcej. Dwa kroki wystarczyły, żeby znalazł się przy podwyższeniu i pewnym, płynnym ruchem przeskoczył przez liny lądując naprzeciwko kobiety. 

Obserwując jego ciężki, powolny i nierozważny krok oraz nadmierną pewność siebie, była pewna, że do wygranej wystarczy jedynie niewielka ilość czakry oraz sprawnie wyprowadzony cios.

Zanim zdążył zaatakować, złudnie przeniosła ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Uginając lekko kolana, zaczęła kumulować czakrę w ramionach. Wystartowała, wybijając się z pięt. Powinna obserwować otoczenie, tak jak przez lata uczyła ją Tsunade, ale nie była w stanie oderwać spojrzenia od ironicznego uśmieszku na jego twarzy. 

Pierwszy cios był krótki. Miał go rozproszyć. Ale mężczyzna z łatwością przewidział, a potem zablokował zarówno ten jak i kolejny, idealnie prosty. Gdy jej nadgarstek odbił się od jego przedramienia, zrozumiała, że dla niego to zabawa. 

Cofnęła się, uzyskując lepszą pozycję do ataku. Przekierowała czakrę do nóg. Gdy się zbliżył, wyprowadziła fantomowy atak pięściami. Korzystając z jego bloku i chwilowej dezorientacji, posłała mu wzmocnione kopnięcie, które miękko wbiło się w ciało, przy donośnym chrzęście pękających żeber. 

Uśmiechnęła się zwycięsko. 

Po takim uderzeniu, każdy normalny ninja padłby na podłogę wymagając natychmiastowej interwencji medycznej. Ale ku przerażeniu Sakury, Hidan jedynie lekko pochylił się do przodu i zacisnął wargi, wydając z siebie jęk, zdecydowanie bliższy rozkoszy niż bólu. W następnej chwili, wykorzystując jej dezorientację, złapał ją za udo i pociągnął w swoją stronę, jednocześnie podcinając drugą nogę. 

Upadła z uderzającym w jej godność, żałosnym hukiem. Płasko i boleśnie, przyjmując cały impakt uderzenia na plecy. Tracąc na oddech cenne sekundy, które on wykorzystał na przygniecenie jej własnym ciałem. 

Prychnęła, starając się dostrzec wyjście z tej sytuacji. Prawą rękę, która stanowiła podparcie, trzymał tuż przy jej policzku. Kolanem dociskał prawe udo, a lewą stronę blokował swoją wyprostowaną nogą. 

Jedyną szansą było uderzenie go w rozorany bok. 

Dostrzegając to, szarpnęła się uwalniając jedno ramię. Zanim jednak zdołała cokolwiek zrobić, Hidan po raz kolejny przejrzał jej zamiary. 

— Na-a. Nie radzę — oznajmił wesoło, zerkając w dół. Zdezorientowana spojrzała we wskazaną stronę i zobaczyła ostrze noża sprężynowego wycelowane idealnie między siódme i ósme żebro. Gdyby wbił go pod odpowiednim kątem, przeszedłby przez wątrobę i płuco, doprowadzając do perforacji. Wyjątkowo krwawa i paskudna rana. Niewdzięczna do leczenia nawet z jej umiejętnościami. 

— Nie powinieneś tego mieć — wysyczała, próbując wykręcić się spod jego ciężaru. Widząc jej niezdarne starania i irytację, zaśmiał się odrzucając głowę. Gdy się uspokoił, spowrotem nachylił się nad nią. 

— No cóż. Zapamiętaj, że źli nigdy nie grają uczciwie — wymruczał. Srebrny łańcuszek, który wypadł zza jego dresowej bluzy, drażnił jej dekolt. Gorący oddech wywołał nieprzyjemny dreszcz, przebiegający od żuchwy po obojczyk. Zachłysnęła się, zirytowana słabością własnego ciała. 

— To jak, Haruno? Akceptujesz nowego ochroniarza? — zakpił Shikamaru, który wszystkiemu przypatrywał się z niemałą satysfakcją. 

Powieka Sakury zaczęła niebezpiecznie drżeć. W tym momencie nachętniej posłałaby swojego przyjaciela i jego przydupasa prosto w ręce piekielnej Kami. Powinni gnić pod stertami papierkowej roboty albo do końca świata niańczyć pierwszaki w Akademii. 

— Tak. A teraz odwołaj swojego kundla, żebym mogła iść się ogarnąć — odpowiedziała zgrzytając zębami.

— Ależ twoje życzenie jest dla mnie rozkazem — oświadczył, gasząc resztkę peta o papierośnice. — Hidan. — Machnął głową. — Wstawaj, musimy jeszcze pogadać. 

Kpiący uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy szybkim ruchem złożył nóż i schował go do kieszeni bluzy, a następnie wstał. Cmoknął przy tym w jej stronę, posyłając niemego buziaka. 

Gdy tylko przestała czuć na sobie jego ciężar, naprężyła wszystkie mięśnie i zerwała się niczym oparzona. W milczeniu chwyciła za torbę i zeskoczyła z ringu, żeby jak najszybciej zniknąć w szatni. 

— Tylko nie każ na siebie czekać zbyt długo. To strasznie upierdliwe — rzucił Shikamaru, gdy go mijała. Zduszając serię przekleństwem, pokazała mu środkowy palec.

* * *


Jej zmysły szalały. Czakra sensora burzyła się od obcej, rozbuchanej sygnatury, przesmradzającej się z pokoju do pokoju. 

Minęło kilka godzin odkąd wróciła do domu i zamknęła się w gabinecie, prześladowana obecnością osobistego bodyguarda. Dalej jednak nie mogła skupić się na leżących przed nią dokumentach. Ognisko cudzej czakry na jej prywatnym terenie było czymś, czego nie zaznała odkąd Sasuke udał się na swoją, godną pożałowania pielgrzymkę. 

Co prawda od czasu, gdy została Hokage, smród ANBU i ich energii nie ustępował jej ani na krok. Jednak zamaskowani towarzysze przynajmniej starali się ją wyciszać. No i zawsze znajdowali się poza budynkiem. 

Tymczasem Hidan, ze swoją wyniosłością i nonszalancją stanowił niebezpiecznie żarzący się punkt na mapie budynku. Zachowywał się niczym pies, który pierwszy raz ma własny teren i musi okazać dominację, oznaczając każdy skrawek powierzchni swoimi feromonami. 

Jego czakra, kroki, a nawet bezgłośne echo oddechu uderzały w jej zmysły niczym odpychające perfumy nielubianej ciotki. 

— Sasuke i tak pewnie by go nie zauważył — stwierdziła gorzko. Smutek mieszał się w niej z irytacją, a telefon i tak pozostawał milczący od tygodni. Jedyną, z resztą żałosną, formą komunikacji, były stonowane raporty, które co jakiś czas wysyłał do Hokage. Nie była pewna, czy w ogóle pamiętał, że jest nim jego żona.

A i ten tytuł brzmiał sucho i obco w połączeniu z jego osobą. Coraz częściej wątpiła w słuszność używania go. W końcu wiązała ich jedynie przysięga, złożona w przeszłości tak mglistej i odległej, że wydawała się Sakurze jedynie sennym wspomnieniem. Na palcu nie było śladu obrączki, której zresztą nigdy nie dostała. Wachlarz Uchihów, o którym w poprzednim życiu tak zawzięcie marzyła, dziś skrywała pod płaszczem kage. 

— Bezsens — rzuciła w pustkę pokoju. Zbliżała się północ, a stos papierów nie zmniejszył się choćby o kartkę. Powinna zebrać się i iść spać, zamiast udawać, że pracuje aby ukryć się przed ochroniarzem. 

W końcu wyszła z pomieszczenia, dziarskim krokiem zmierzając w stronę prywatnej łazienki. Choć w mieszkaniu od dawna była sama, nadal złudnie utrzymywała podział na sztucznie wydzielone strefy. Pokoje jej, Sasuke, sypialnie gościnne i inne przestrzenie użytkowe. Zupełnie jakby dalej wiodła normalne, nieco nowobogackie życie. 

Straciła impet, gdy idąc korytarzem wyczuła, że Hidan od kilku minut nie zmienił swojej pozycji. Miała nadzieję, że minie go, gdy będzie dokonywał kolejnego obchodu, a najlepiej wcale się z nim nie spotka. Niestety jego aura pozostawała bezlitośnie niewzruszona, a ona wcale nie zamierzała rezygnować z kąpieli we własnej wannie. 

Zdziwiła się, gdy zastała otwarte drzwi. Jeszcze bardziej, kiedy dostrzegła krwawe znaki nabazgrane na szarych kafelkach i klęczącego pośród nich mężczyznę. W lewej dłoni ściskał srebrny łańcuszek, który już wcześniej u niego widziała. W zasięgu prawej leżała znajoma kosa i zaskakującej wielkości, ubrudzony krwią szpikulec. Ortalionowy dres miał w całości rozpięty, a rękawy pociągnięte pod łokcie. Wstrzymując oddech, wpatrywała się jak jego skóra powoli czernieje i pokrywa się białymi plamami przypominającymi obrys kości. 

— Przeszkadzasz mi, kobieto — warknął, nawet nie patrząc w jej stronę. — Więc jeśli skończyłaś podziwiać moją klatę, to idź nałożyć maseczkę, czy co tam wy, babeczki lubicie. 

Zdezorientowana bezczelnością przestąpiła z nogi na nogę. W zasadzie sama nie wiedziała na co i dlaczego patrzy. 

— Co ty tu do cholery wyprawiasz? — zapytała odzyskując mowę. — O ile dobrze pamiętam, masz dbać o bezpieczeństwo kage, a nie przerabiać moją łazienkę na BDSMową świątynie do walenia konia.

Skrzyżowała ramiona i oparła się o framugę oczekując wyjaśnień. Hidan parsknął, niedowierzająco zerkając w jej stronę. Po chwili czerń ustąpiła z jego ciała, a on odsapnął ciężko i odwrócił się w jej kierunku.

— Nie sądziłem, że kręcą cię takie rzeczy, laleczko. Postaram się zapamiętać. Chociaż po tym z jaką satysfakcją zmiażdżyłaś mi połowę żeber, mogłem się domyślić. — Zamilkł na chwilę, łapiąc głębszy oddech. — Niestety tym razem próbuje jedynie to naprawić. Ale nawet z błogosławieństwem Yashina nie jest łatwo. — Jakby dla potwierdzenia odsunął materiał bluzy, pod którym schowana była fioletowa plama sięgająca od pachy po krawędź spodni.

Sakura poczuła się winna. Zupełnie zapomniała o jego ranie, zwiedziona tym jak beztrosko zachowywał się cały dzień. Patrząc na siną skórę mogła sobie jedynie wyobrazić jak ogromny ból mógł temu towarzyszyć. 

— Idiota. Mogłeś od razu powiedzieć — warknęła. Wymijając jeszcze nie zaschnięte plamy krwii podeszła do umywalki aby umyć dłonie. — Ściągnij to — nakazała wskazując bluzę. Kątem oka dostrzegła, że chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili odpuścił. 

Wycierając ręce klęknęła przy nim, aby mieć jak najlepszy dostęp do rany. Chociaż dłonie miała przyjemnie chłodne, widziała jak krzywi się, gdy dotyka poszczególnych miejsc, próbując rozeznać się w wyrządzanych zniszczeniach.

Była zafascynowana, jak przy tych obrażeniach był w stanie stać, nie wspominając nawet o chodzeniu. Przeanalizowała ilość czakry potrzebnej do leczenia i przygryzając wargę, rozpoczęła technikę. Zielona poświata otoczyła jej dłonie, rozlewając się po torsie pacjenta. 

Wpatrywał się w nią zaciekawiony. Jak ktoś o tak destrukcyjnej sile może jednocześnie z taką delikatnością podchodzić do czegokolwiek? W pewnym momencie uniosła głowę chcąc skontrolować jego i napotkała zaintrygowane spojrzenie, od którego ciężko było się oderwać. 

— Jakim cudem ma tak cholernie fioletowe oczy? — zapytała samą siebie, nie zauważając, że mówi to głośno.

Hidan zaśmiał się, natychmiast krzywiąc od szarpnięcia w nadal jeszcze połamanych żebrach. 

— Odezwała się ta o różowych włosach — wymamrotał. Speszona straciła na chwilę skupienie. Lecznicza poświata zamrugała, na powrót przykuwając uwagę mężczyzny. Wciąż wpatrując się w nieznany Sakurze punkt uśmiechnął się zadziornie, a kobieta po raz pierwszy pomyślała, że zgodzenie się na prywatnego ochroniarza mogło nie być takim złym pomysłem.

* * *


— W Kiri są jakieś niepokoje. Krążą pogłoski o wojskowym puczu. — Shikamaru pobieżnie przejrzał kolejny raport, mrużąc zmęczone oczy. Odkładając go na jedną ze stert, zaciągnął się ledwo żarzącym papierosem. 

— Wyślij Kakashiego — oznajmiła, nawet nie patrząc w jego stronę. Mężczyzna podrapał się po pokrytej kilkudniowym zarostem brodzie, nieprzekonany jej decyzją. 

— Jesteś pewna? Raczej nie będzie zadowolony, że pozbawiasz go wolnego. 

— Będzie tak samo niezadowolony, jak ty na każdym wyjeździe w Sunie. — Składając ostatni podpis na czytanym dokumencie, wreszcie oderwała się, aby rzucić przyjacielowi drwiące spojrzenie. 

Przez chwile milczał, wpatrzony w widok za oknem. W końcu wypuścił z płuc spore pokłady dymu.

— Ah tak. Chyba faktycznie długo nie było tam żadnej misji dyplomatycznej. Upierdliwe. 

— Rozpisać ci delegację na ten czy następny tydzień? — rozbawiona przekartkowała kalendarz, udając, że wyszukuje najlepszy termin. 

  — A jak tam nowy ochroniarz? Spisuje się? — zagadnął dogaszając peta w popielniczce.

— Zmieniamy temat, Nara? Czyżby pustynna księżniczka dała ci w kość?

— Nie martw się. Nikt nie zadręcza mnie tak jak ty. 

Udając wzburzenie rzuciła w niego zgniecioną kartką i wróciła do przeglądania najnowszych rachunków. Starała skupić się na kolejnych pozycjach jednak coś nie dawało jej spokoju.

— W zasadzie… Skąd ty go wziąłeś? Myślałam, że Akatsuki przestało działać lata temu. 

Shikamaru odchylił się na krześle i posłał jej tajemnicze spojrzenie. 

— Bo przestało. — Zaczął. — Tuż przed wojną rozpadli się i każdy poszedł w swoją stronę. Część wtedy przyłączyła się do Kabuto. — Przerwał na chwilę aby zapalić kolejnego papierosa. — Ale troche ponad rok wcześniej spotkałem go będąc na misji z Asumą. 

Sakura zmarszczyła brwi nie do końca rozumiejąc. Jednak zanim zdążyła zapytać, mężczyzna dodał oschle.

— Jego ostatniej misji. 

— Chcesz powiedzieć, że człowiek, z którym codziennie przebywam, zabił twojego mistrza? — Z niedowierzaniem przyjrzała się przyjacielowi. 

Nara wzruszył ramionami. 

— Ale… To nadal nie tłumaczy jak przekonałeś go do tej pracy. 

— Hidan i jego partner okazali się na prawdę twardymi skurczybykami. Wtedy mówiło się, że Akatsuki to pojeby. Nie do zatrzymania. Ale tamta dwójka… To było coś zupełnie niewyobrażalnego. On okazał się zajebiście niezniszczalny. 

— Huh? Jak to?

— Naszprycowaliśmy go wtedy ołowiem. Chłopaki zużyli kilka magazynków. A on jakby nigdy nic dalej gadał i obrzucał nas kurwami. — Zamilkł. Spuścił na chwilę głowę i potarł kąciki oczu. Odchrząknął. — Teraz pewnie nie wydaje ci się to takie dziwne, ale wtedy… W każdym razie. Asuma zginął. A oni jakimś cudem się wycofali. Dopiero kilka miesięcy później udało mi się go znaleźć. Unieruchomić, bo o zabiciu nie było mowy. I zamknąć w ośrodku mojego klanu, w górach.

— I tak zupełnym przypadkiem ostatnio stwierdziłeś, że będzie idealnym kandydatem do osobistej straży Hokage? 

— Brzmi to niedorzecznie. Owszem. Ale koleś jest hardkorowym skurwielem i nadal pozostaje nieśmiertelnym najemnikiem. W obecnej sytuacji, gdy nie możemy być pewni komu ufać… No cóż. Opłacenie go nie wydawało się takim złym pomysłem. Z resztą. Jego nie obchodzi polityka. Zależy mu jedynie na możliwości mordowania w imię Jashina. 

— Tia… A skąd pewność, że nie złoży mnie w ofierze, gdy będę spać? — zapytała przesłodzonym głosem. 

— Lubi cię — oświadczył dogaszając kolejnego papierosa. — Wtedy, na siłowni, spodobała mu się twoja hardość. No i wcale nie pasujesz do profilu jego ofiar.

Sakura spojrzała  na niego z niedowierzaniem. 

— Poza tym. Zabicie cię, z tą pieczęcią — wskazał brodą na fioletowy romb po środku jej czoła — wcale nie należy do najłatwiejszych. Biedak musiałby się sporo namęczyć zanim by zrozumiał, czemu leczysz każdy cios, który powinien być śmiertelny. 

— No dzięki. 

— Ależ nie ma za co. — Wstał, tłumiąc potężne ziewnięcie. — Jeśli będziesz chciała wiedzieć więcej, w górnej szufladzie masz jego akta. 

— Jak zwykle pomyślałeś o wszystkim. — Sięgnęła po teczkę, nie do końca pewna czy chce poznać jej zawartość. — Zginęłabym bez ciebie — zironizowała, przeglądając kilka wystających z niej kartek. 

—  Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę. A teraz spadam. Skoro mam być w przyszłym tygodniu w Sunie, to muszę zarezerwować bilety na samolot. Jazda samochodem jest zbyt upierdliwa.

— I może jeszcze mam ci pozwolić wrzucić to w koszta? —  Rzuciła w jego stronę, licząc, że ją usłyszy.

— Jak zawsze! — krzyknął z korytarza. — Powinnaś się cieszyć, że w swojej wspaniałomyślności nie proszę o twój odrzutowiec — dodał machając jej na pożegnanie. 

— Kretyn.

— Słyszałem! 

Wywróciła oczami i wróciła do lektury. Informacje o jashiniście nie wybiegały znacznie od tego co powiedział Shikamaru. Jednostronne podsumowanie zawierało skrócony opis wykorzystywanego przez mężczyznę stylu walki i krótką adnotację odnośnie dwóch misji, gdy starł się z konohańskimi oddziałami. Jeszcze mniej zajmował opis jego wyznania. 

— Doskonałe wykorzystanie konohańskich podatków. Nie ma co — wymamrotała do siebie. Na zbłąkanej stronie znalazła dostrzegła listę zbrodni, o które go podejrzewano, jednak same nazwy niewiele jej mówiły. Masakra klanu Chinoike. Porwanie i morderstwo Yugito Nii. Atak na Świątynie Ognia i morderstwo głównego mnicha, Chiriku… 

Sapnęła docierając do zdjęć dokumentujących kilka z wymienionych zbrodni. Gwałtownie zamknęła teczkę i z hukiem wrzuciłam ją spowrotem do szuflady. 

W obecnej sytuacji przeszłość Hidana nie miała znaczenia. Był najemnikiem, robił to, za co mu płacili i był w tym zajebiście skuteczny. Niczym nie różnił się od niej samej, gdy w ramach drużyny siódmej, walczyła i zabijała, opłacana przez rząd Kraju Ognia. Miała tylko nadzieję, że ochraniając ją, będzie tak samo zawzięty. 

* * *


— Wstawaj. — Rzucenie w niego poduszką sprawiło jej większą satysfakcję niż sądziła. Chociaż raz złapała go pozbawionego czujności. Bawełniany materiał głucho uderzył o jego twarz i wylądował obok kanapy. — Musisz się przebrać. 

— Czyżby widok moich mięśni odrywał cię od pracy?

Nie odpowiedziała. Zamiast tego posłała mu godne politowania spojrzenie. 

— Może i ten twój uliczny look sprawdzał się do tej pory. Ale dzisiaj mam kilka ważnych spotkań i nie mogę pozwolić, żebyś łaził za mną, wyglądając jak pospolity bandzior. 

Wstając żałował, że przysnął na kanapie. Wszystko bolało go od miękkich poduszek i mrowiło od pobudzonego krążenia. W dodatku młoda kage zdawała się mieć aż nazbyt dużo radości ze złapania go pozbawionego czujności.

— Idziesz? — rzuciła, będąc już na korytarzu. W odpowiedzi zdołał jedynie stęknąć, powłócząc nogami.

Nie pamiętała kiedy ostatni raz wchodziła do garderoby męża. Sasuke unikał domu od dawna, a jej tęsknota w końcu minęła nastoletnie stadium. Nie potrzebowała przesiadywać tu i wtulać się w jego bluzę, na próżno szukając męskiego zapachu, który już dawno zanikł. 

Z impetem otworzyła drzwi i postawiła pierwsze, nagle niepewne, kroki. Minęło tak wiele czasu, a w środku nie zmieniło się nic. Rzędy garniturów nadal wisiały na prawej ścianie. Idealnie wyprasowane i pozbawione choćby jednego, zbłąkanego pyłku. Zapełnione butami regały oświetlały ciepłe, delikatne lampy. Koszule i tisherty tworzyły idealny przekrój pasteli i bieli.

— No no no — zagwizdał z uznaniem, zatrzymując się tuż za nią. — Wiedziałem, że mnie lubisz. Ale nie spodziewałem się takiej modowej wyprawki. 

— To… mojego męża. — Ściśnięte gardło nie pozwoliło jej zabrzmieć tak sucho i obojętnie jakby sobie tego życzyła. Widoczny brak JEJ mężczyzny i obecność innego wydawała się nie na miejscu.

— Nie żyje? — Hidan po raz pierwszy wydał się speszony.  

— Powiedzmy. — Sakura odchrząknęła i podeszła do jednego z wieszaków. — Nie zagląda tu od dawna. A nawet jak tu bywał, nie nosił większości z tych rzeczy. O, to powinno się nadać — oświadczyła rzucając w jego stronę casualowy, czarny garnitur i białą koszulę. — Tu masz bieliznę — wskazała na dolne szuflady. — Zegarki. Spinki do mankietów — dodała beznamiętnie, wysuwając zamaskowane pułki. Mężczyzna uniósł brew na widok wahających się na rotorach kilkunastu mechaników Rolexa, Pateka i Omegi. 

— Koleś musiał nieźle zaleźć ci za skórę, skoro tak po prostu mi to dajesz.

— Jakby w ogóle miał to zauważyć… Tu jest łazienka, gdyby ta przy sypialni gościnnej była za daleko. — Zatrzymała się przy kolejnych drzwiach i przeliczyła coś na palcach. — Zaraz. — Odwróciła się i otworzyła kolejną szafkę. — O. Idealnie. — Uśmiechnęła się pod nosem i zwróciła do mężczyzny. — Broń dostaniesz dzisiaj w biurze. Ale szelki czy kaburę możesz wstępnie wybrać już teraz. Uniwersalne, ramienne, udowe, na kostkę. Częstuj się. 

— Broń? No nareszcie. Już myślałem, że mam osłaniać cię własną piersią, a wrogów rozszarpywać zębami. — Zaśmiał się, dalej stojąc przy biżuterii. 

— Powiedzmy, że to dowód mojej dobrej woli i za… z resztą nie ważne. — Szybko zreflektowała się nad własnymi myślami. Zaczerwieniła się, widząc jego sarkastyczny uśmieszek. — Kabury są głównie na Beretty i Deagle, ale wątpię żebyś wybrał coś innego. 

— Uh. Zabolało. Aż tak nisko mnie cenisz?

— Pośpiesz się. Nie mamy zbyt wiele czasu. Za czterdzieści minut muszę być w Kancelarii Hokage. — Wyszła nie czekając na odpowiedź. Sama musiała się jeszcze przygotować. 

Nienawidziła dni, w których musiała się PREZENTOWAĆ. W dziesięciocentymetrowy szpilkach i obcisłych sukienkach, czuła się jak wystawowy pies, a nie głowa państwa. Nagle rozumiała irytację swojej mentorki, która trzymając za jaja zgraję niesfornych mężczyzn, musiała potulnie brnąć w prowe kłamstwa wymyślane pod publiczne. 

Ułożyła włosy najlepiej jak potrafiłą. Nałożyła delikatny makijaż, bo tylko taki potrafiła zrobić sama, unikając krzykliwej katastrofy. Ino zawsze się z niej śmiała, że powinna dostawać dodatkową wypłatę za bycie jej osobistą wizażystką. Zupełnie jakby jej premia świąteczna nie obejmowała ekstra zera z tego powodu.

Wcisnęła się w burgundową sukienkę, poważną i idealnie kontrastującą z bielą jej służbowego płaszcza. Wślizgnęła się w obcasy. Już chciała wychodzić, gdy przypomniała sobie o dodatkach. Założyła pierwsze lepsze, złote kolczyki i skromny łańcuszek, którego zapięcie jak na złość nie chciało współpracować.  

— Może pomogę? — Podskoczyła, nie spodziewając się męskiego głosu tuż za sobą. Ciepłe dłonie musnęły jej palce zabierając biżuterię. Chwilę później poczuła ciężar naszyjnika na szyi. 

Przygryzła wargę i przestąpiła z nogi na nogę krzyżując uda próbując stłumić porządanie. W nieźle dopasowanym garniturze, z rozciągniętymi żelem włosami i otoczony poprysznicową chmurą ciepła i apetycznego zapachu, Hidan był prawdziwym ciachem. 

— Dziękuję. — Zbliżyła się, aby strzepnąć nieistniejące pyłki z klapy marynarki. Kątem oka uważnie sprawdzała jego reakcje. Fioletowe oczy zaintrygowane śledziły każdy ruch jej dłoni, więc poprawiła kołnierzyk koszulki. Po chwili namysłu rozpięła w niej dodatkowy guzik. — Doskonale. Możemy iść. — Odskoczyła od niego uśmiechając się zadziornie i wymaszerowała z pokoju, łapiąc w locie torebkę. 

* * *

— Sasuke do cholery! — Jej drżący głos przepełniony był bezsilną wściekłością. — Jesteś moim mężem. Mężem pieprzonego hokage! I powinieneś tu być! 

Milczenie było aż nadto wymowne. Nie zamierzała czekać aż usłyszy jego niezdecydowane, lub co gorsza, zirytowane chrząknięcie. Odkładała już słuchawkę, gdy dotarły do niej ostre słowa. 

— Nic nie obiecuję — oświadczył i rozłączył się, nie czekając na jej odpowiedź. 

— Kurwa.

Podniosła się, gwałtownie biorąc zamach. Słuchawka poleciała z impetem w stronę drzwi, które właśnie się uchyliły, i o milimetry minęła głowę Hidana.

 — Wszystko… w porządku? — Dostrzegając resztki komórki na podłodze i roztargnienie kobiety, wszedł do środka nie czekając na pozwolenie. 

— Słyszałeś? Oczywiście, że tak. Przez niego zawsze wychodzę na idiotkę…

Mężczyzna nie wydał się przejęty zasłyszana konwersacją. Stojąc z rękami skrzyżowanymi przed sobą, niczym rasowy bodyguard, milcząco wzruszył ramionami. 

— Uchiha tak mają. To skończone skurwysyny.

— Tia… — Zastukała nerwowo palcami o blat. Sięgnęła po stojące na skraju biurka wino i nalała do opróżnionego przed chwilą kieliszka. Trzymając go za nóżkę przechylała w różne strony, przyglądając się jak światło lampy przebija się przez szkarłatny płyn. W końcu niepewnie uniosła wzrok w jego stronę. — A ty… Skąd właściwie to wiesz?

— W Akatsuki był jeden. Snob. Arogant. Zawsze uważał się za lepszego. 

Przytaknęła bez przekonania. Faktycznie, mgliście kojarzyła słowa Sasuke o bracie najemniku. Wzdychając odstawiła alkohol. 

W milczeniu przeszła przez pokój i stanęła na przeciwko lustra.Przeczesała falowane dziś włosy. Obróciła się, analizując własne kształty.

— Powiedz mi. Co jest ze mną nie tak? — zapytała wpatrując się we własne odbicie. 

— Absolutnie nic. — Oświadczył, stając tuż za nią. — Szczeniak nie wie co traci. — Dodał, a ona dostrzegła w tafli jego twarz. Chciała się odwrócić, spojrzeć w stronę mężczyzny, jednak powstrzymał ją w połowie ruchu. 

Gorąca dłoń otarła się o jej szyję, zatrzymując na szczęce. Zmusiła się, aby uciekający wzrok osiadł na ich lustrzanej kopii.  

  — Powinnaś się bardziej cenić — wyszeptał nachylając się tuż nad jej uchem. 

Zamarła. W lustrze obserwowała jak powoli unosi wolną rękę i kładzie na jej biodrze. 

— Jesteś piękna. — Kontynuował, przesuwając dłoń wyżej, na brzuch i wsuwając jej pod koszulę. — Zadziorna. — Dodał, przygryzając skórę pod uchem. Nie spuszczał przy tym wzroku z odbicia jej zielonych oczu. —  Władcza. — Szarpnął koszulą, a delikatny materiał ustąpił i rozerwał się. — Niszczycielska. — Ścisnął prawą pierś, boleśnie wykręcając sutek.  

Zachłysnęła się powietrzem, gdy ta sama dłoń znikąd wsunęła się za linię majtek.

 —  I… zajebiście napalona  — oznajmił zadowolony, przesuwając palcem między jej lepkimi wargami. 

Jęknęła. Zaskoczona chciała się cofnąć, ale jedynie naparła plecami na gorący tors. Pośladki miękko odbiły się od męskiego krocza, gdzie przed lekki, garniturowy materiał była w stanie doskonale wyczuć jego wzwód.

Nie mogła myśleć. Jego dłoń przysłoniła nabrzmiała łechtaczkę. Drażniła drobnymi ruchami palców. Trzymał ją w garści i wcale jej to nie przeszkadzało. Gdy uszczypnął jej wzgórek długo i boleśnie, zapiszczała. Wzniosła się na palce, opierając się o niego coraz bardziej. 

Przymknęła powieki przytłoczona bodźcami, a w odpowiedzi usłyszała wściekły warkot. 

— Patrz na mnie — wycharczał zmieniając chwyt. Wreszcie uwolnił jej szczękę. Przeniósł ramię pod pachę by móc ją stabilniej trzymać i zacisnął palce na szyi. Gdy otworzyła na powrót oczy, zamruczał zadowolony. — Grzeczna suczka. 

Kilkoma szarpnięciami ściągnął z niej spódnicę i wilgotne majtki. Wpatrując się jak duża, męska dłoń gładzi ją, a pojedyncze palce powoli znikają między wargami, jednocześnie nie sięgając jej wnętrza. Potrzebowała jedynie krótkiej stymulacji by osiągnąć orgazm. 

Chciała krzyczeć. Jęczeć i wić się ale mocny chwyt kompletnie blokował jej ruchy, co tylko bardziej ją podniecało. 

— Bardzo dobrze. — Klepnął ją w tyłek i wymasował pośladek. — Chcesz więcej?

— Mhmm — przytaknęła nie do końca zdolna do artykułowania dłuższych słów. Zadowolony przeniósł w stronę tarasowych drzwi. Przycisnął ją do szyby i pociągnął biodra aby seksownie wypięła pośladki. 

— Zobaczą nas — wysapała, otrzeźwiona kontaktem z zimnym szkłem. Oparła dłonie o framugę, chcą się odepchnąć ale on nawet nie drgnął.

— I co z tego? — zapytał dociskając ją mocniej. Zanim zdążyła się zastanowić, usłyszała brzdęk klamry i poczuła jak wrzący penis wsuwa się między jej pośladki.  — Więc? — wysapał do jej ucha. — Czy mam przestać?

— Nie! Nie… — jęknęła prężąc się i napierając na niego. 

— Tak myślałem — stwierdził wchodząc w nią gwałtownie.

* * *


Wyryta w litej skale twarz Siódmej Hokage, jej własna twarz, rozprysła się w momencie, gdy kończyła swoją przemowę. W pierwszej chwili pomyślała, że firma eventowa przedwcześnie odpaliła pokaz sztucznych ogni, który po zmroku miał uświetnić rocznicowe obchody stolicy. Dopiero po chwili dotarło do niej, że niebo skryło się za grubą warstwą powybuchowego kurzu. Wstrząsnął nią dreszcz, gdy dziesiątki obcych ognisk czakry, zmaterializowały się na pograniczach miasta.

Rozglądając się, w huku eksplozji, otoczona paniką cywili i gryzącym pyłem, dostrzegła skrawek czarnego płaszcza, znikający zapewne w poszukiwaniu źródła ataku. Nawet nie spojrzał w jej stronę. Nie sprawdził, czy nic jej nie jest. I serdecznie wątpiła, że była to kwestia wiary w jej umiejętności. 

Widziała też pełne troski spojrzenie. Nie miała wyrzutów, że było w kolorze fiołków. 

Hidan doskoczył do niej szybciej niż była w stanie zorientować co się dzieje. Garnitur, który jeszcze chwilę temu był idealnie czarny, teraz zlewał się z szarością jego włosów. Szorstka dłoń otarła jej czoło i zatrzymała się na policzku. Druga, sczerniała od aktywowanego, przeklętego jutsu, ściskała teleskopowy szpikulec, w pełni gotowa do ataku. 

— Wszystko w porządku? — Jego choć spokojny i ostry głos, podbity był nutą troski, której nie spodziewała się po nim nawet po tym co między nimi zaszło .

— Tak. Teraz już tak — oświadczyła, kurczowo łapiąc jego przedramię.

— Dopadnę gnoja, który to zrobił. — Odsunął się, wypatrując rywala wśród panikującego tłumu. Jednak silny chwyt kobiety powstrzymał go przed postawieniem choćby kroku. 

— Nie. Jesteś potrzebny tutaj. Jesteś potrzebny… mi.

Wyzierająca z jej oczu determinacja, nie dała mu szansy na dyskusje. Chociaż z niesmakiem przyjął ograniczenie swoich morderczych zapędów, to zafascynowany przyglądał się jej uwolnionej pieczęci i smakował otaczające ją pokłady czakry. 

Nareszcie mógł sprawdzić, do czego tak naprawdę jest zdolna ta zadziorna suczka. 





Droga Hair! Jest mi strasznie głupio i przykro, że tyle musiałaś oczekiwać na nagrodę. Mam nadzieję, że mimo wszystko było warto i jesteś zadowolona z efektu końcowego. Zarówno świat jak i paring od początku skradły moje serce w tym zamówieniu i nie byłam w stanie oddać go nikomu.

Nie ukrywam, że z chęcią kiedyś powróciłabym do tej historii, bo sama jestem ciekawa co dalej mogłoby się wydarzyć :D Może nastąpi to nawet szybciej niż myślicie!

13 komentarzy:

  1. Uuuu!!! Super pościk 😊 Bardzo mi się podobała scena rozmowy z Sasuke i krótka 😏 wymiana zdań Sakury z Hidanem - to zdecydowanie mój fav + oczywiście seksy!!!! Hidan wyszedł Ci tam idealnie, kurwa, idealnie 🤤🤤🤤🤤😩😩😩😩 Tak sobie wyobrażałam ich dynamikę w seksie, mua, chef's kiss.
    I nie przejmuj się w ogóle obsuwą 💖 ZDECYDOWANIE BEDĘ ZAMAWIAĆ JAKĄŚ KONTYNUACJĘ 😏 Kurde, może nawet napisałabym sama coś HidaSaku 🤔🤔🤔
    Pozdrówki dziewczynki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg tak się cieszę! Nie będę ukrywać, że złapał mnie stresik czy aby na pewno Ci się spodoba. Ale skoro tak to mogę już spać spokojnie :D

      Usuń
  2. Oooo matulu... Jakie to było dobre. Uwielbiam Hidana, a w takiej wersji to wręcz kocham ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      A ja uwielbiam o nim w tej wersji pisać ;D

      Usuń
  3. Dzień dobry 😎
    Lubię komentować świeżo po przeczytaniu, więc musiałam dać sobie parę dni, żeby trochę zapomnieć po betowaniu i ogarnąć tekst jeszcze raz.

    Tobie serio można dać wszystko. Hidan nie należy do mojej topki, ma fajne arty, jest psycholem, ale dziwne nigdy nie znalazł szczególnego miejsca w moim sercu. Może lubię szaleństwo mniej wulgarne, who knows xD

    Podoba mi się, że Sakura nie jest stu procentową twardą, niezwyciężoną sucz. No wiesz, ma siłę, ma pozycję, a mimo lat doświadczenia nadal potrafi nie docenić przeciwnika i przegrać sparing. Nie jest po prostu chodzącym ideałem xd
    Podoba mi się relacja Shikamaru i Sakury. Mówiłaś, że udało Ci się wepchnąć skrawek shikasaku, ale ja to widzę inaczej. To dobra przyjaźń, przy okazji współpraca na tle zawodowym, a ich przepychanki kojarzą mi się z rodzeństwem. Tak to widzę xD

    Świat, który nam przedstawiłaś mógłby wydawać się zagmatwany - to coś pomiędzy shinobi i realnym, taki postępowy nico, ale z drugiej strony nie kojarzy mi się z przeskokiem technologicznym w Boruto. Jest po prostu wyjątkowy i ciekawy.

    Halo, nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o Sasuke xD No i to mi się podobało, ze nawet kiedy Sakura jest przywódcą, kimś ważnym, Sasuke nie traktuje jej wcale inaczej czy tam lepiej. Takiego Sasuke po prostu kupuję, jest dla mnie najbardziej autentyczny xd

    HidaSaku!!!!!!!! O, Krropeczko. Ta scena przy lustrze była naprawdę hotówą. No nie spodziewałam się po Tobie 😏 No i chociaż przeczuwałam tzw zaciemnienie, to i tak odczułam niedosyt xD
    Podobało mi się jak Sakura porównała morderstwa, których Hidan dokonał w przeszłości, do misji wykonywanych dla Konohy. Wiem, że to AU, ale w kanonie to było takie śmieszne. Czym różniły się misje S joninów lub te zlecone ANBU, w których mieli kogoś skrytobójczo zabić od wolnych strzelców, żyjących poza osadami? Oczywiście pomijajmy tu wątek Akatuski, bo to już inna bajka xD

    Podobało mi się bardzo, że się do siebie zbliżyli. Bo jasne, Hidan mógł gadać nawet, że zrobi z Sakury królową dożynek, byle dostać się do jej gaci, ale w scenie ataku było widać, ze to coś więcej. No i liczę, że ta druga część kiedyś się pojawi (wiem jak to jest z naszymi planami, okay? xD), bo z chęcią ją przeczytam 🥰

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sayu! Dziękuję!!!
      Doceniam to, że mimo wszystko wróciłaś do tekstu żeby go skomentować. Wiem, że po betowaniu wcale nie jest takie łatwe xD
      Z Sakurą miałam niemały problem, bo chciałam żeby była twardą laską ale i było widać, że wcale nie jest niezwyciężona. Cieszę się, że to wypaliło! :3
      Kurde te wspólne momenty z Shikamaru, myślałam, że będą najtrudniejsze, a pisało mi się je mega łatwo.
      No właśnie, ficzek z Sakurą bez Sasuke nie jest pełnym ficzkiem. Zawsze trzeba się nad nimi trochę popastwić xD A że w zamówieniu nawet został wspomniany, to nie mogłam sobie go odpuścić!
      Ah tak. Przechodzimy do rzeczy :D Ja też się po sobie tego nie spodziewałam! To wszystko przez was i wasze zboczone umysły, z którymi tyle czasu spędzam!
      Jeszcze raz dziękuje za komentarz <3 Ściskam mocno!

      Usuń
  4. Dobry wieczór. :D
    Na początek: po prostu kocham przedstawiony tutaj świat, choć chwilami go nie ogarniałam. Nie będę też ukrywać, że skojarzył mi się on z początkami technologicznego przeskoku z Boruto. x’D
    Nie wiem czy już to pisałam, jednak muszę się powtórzyć – nienawidzę kanonicznego Hidana, kocham Hidana ze Zbawienia. Zwłaszcza tego od Kropy. Może haczyk polega na tym, że ordynarność jego szaleństwa nie jest tak widoczna, jak w kanonie? Kto wie…
    Też kupuję taką Sakurę. Niby twarda sucza na zewnątrz (do tego stopnia, że zraziła do siebie Shizune, co było ciekawym wątkiem), a można ją tak łatwo podejść i sprowokować do popełnienia błędu. Widać to w kilku momentach: sparring z Hidanem, rozmowa z Sasuke… O właśnie, Uchiha! Jego obojętność względem Sakury i wioski skutecznie podniosła mi ciśnienie, ale z drugiej strony była tak cholernie kanoniczna. Mimo to, złość i żal Sakury na obecną sytuację, które przypieczętowała zakrywaniem symbolu Uchihów, jakoś bardziej mnie kupiła. No, ale umówmy się, małżeństwo z Sasuke od początku nie należało do dobrych decyzji…^^’
    Nie da się jednak ukryć, że Sakura miała też dobre momenty! Osobiście nie wiem, które przepychanki słowne były lepsze – z Shikamaru, czy z Hidanem. Nie zmienia to faktu, że relacja z Narą raczej przywodziła relację rodzeństwa. Ogólnie ich przyjaźń jest taka urocza…<3
    Co do Hidana… Uuuu, nieźle się tam podziało, nie powiem xD Zgłaszam sprzeciw: Co to za cenzurowanie najlepszego momentu? Nie, żebym ja nie była lepsza… ^^’
    Fajnie, że się do siebie zbliżyli. Ogólnie widać, że Hidanowi zależy na różowej i że może ona liczyć na jego wsparcie w rządzeniu wioską. Nie to co było z Uchihą…
    Czekam na dalszą część i ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Giinnyyy! Kochana! Jesteś :3
      Ślicznie dziękuję za komentarz. To niesamowite jak różne szczegóły zauważają czytelnicy. Nie wiem co jest lepsze, pisanie słownych potyczek Shikamaru i Sakury czy czytanie waszych spostrzeżeń <3

      Ha! WIDZISZ JAK TO JEST?? A my tak z tobą cały czas mamy. Najlepsze smaczki nam zabierasz xD Ale no nic. Może następnym razem będzie coś więcej

      Usuń
  5. Boże mój kochany, jakie to było świetne. Najprawdopodobniej będę wracać do tekstu jeszcze wiele razy, bo tak strasznie go uwielbiam. Uwielbiam przedstawiony tu świat, uwielbiam Hidana, uwielbiam twój styl pisania... i w ogole uwielbiam wszystko.

    Jeśli serio zdecydujesz się na kontynuację, to będę kochać nad życie, bo jestem ultra ciekawa, co mogłoby się wydarzyć dalej.

    Pozdrawiam mocno<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMG dziękuję!!! Nawet nie wiesz jak miło czyta mi się takie komentarze. To ja kocham za te ciepłe słowa! Nie sądziłam, że HidaSaku zgarnie takie zachwyty xD
      Oj będę musiała spiąć pośladki nad kontynuacją xDD

      Usuń
  6. Ooooooooo fuck! Ale to było goooooorące! Jakie szybkie. NIESPODZIEWANE.
    Kocham tą Sakure na maksa. Taka hot, twarda suka. Kocham tego Hidana chyba jeszcze bardziej. Nie ma nic lepszego niż pewny siebie facet który zna swoją wartość.
    Spodobała mi się wersja tego świata Naruto. Gdzie wszystko wciąż jest pełne kunai, a jednocześnie obraca się w tak nowoczesnych standardach. Gdzie są stroje shinobi - ale też eleganckie garnitury i Rolexy. W ogóle nie zdziwiłabym sie, gdyby pod Kancelarią Hokage zaparkowany stał czerwony porshak Sakury. Tuż obok zielonego chiquachento Shikamaru.
    Mega się cieszę, że nadrabianie waszych tekstów zaczęłam właśnie od Ciebie ♥
    Pozdro600!
    T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAaaAaAaAa
      Kochana! Jak ja cię tu dawno nie widziałam! Czuję się zaszczycona, że właśnie ode mnie zaczęłaś i OMG jak super, że Ci się podobało <3

      Ty. Ten czerwony porszak Sakury to ja sobie muszę zapamiętać xD

      Usuń
  7. Dobra, dotarłam więc i tu. Czytałam ten tekst po raz trzeci, bo za pierwszym razem usunął mi się już gotowy komentarz, a za drugim mimo przeczytania, okazało się, że nie mam jak go napisać. No ale jak to się mówi - do trzech razy sztuka, to lecimy.

    Mój ulubiony członek Akatsuki na tapecie, co za tym idzie, czytało się bosko. Masz moim zdaniem talent do osadzania naszych ukochanych bohaterów w wymyślonych przez siebie światach, nie zmieniając przy tym ich osobowości. Bardzo mi się taki Hidan podoba. Oj, bardzo. Swoją drogą Twoja hybryda świata realnego ze światem ninja jest intrygująca i stanowi niejako powiew świeżości. Przynajmniej dla mnie. Możesz więcej w tym świecie pisać. Także inne pairingi. Nie obrażę się xD

    Skoro Sakura w tym świecie jest najwyższą szychą, to co robi Naruto? Zastanowiłabym się na Twoim miejscu hahaha :D Może ja jeszcze coś w tym świecie zamówię? Zobaczymy, ale jest tu fajny potencjał na rozbudowane AU.

    Każda scena z Hidanem to pierdolone złoto, platyna i diamenty. Jak Boga kocham. A BDSMowa świątynia do walenia konia, to najlepsza kwestia dialogowa. Nie wiem, co jest ze mną nie tak, ale mi to przeszkadza xD Ogólnie cała scena w łazience, to chyba mój ulubieniec z tego tekstu. Zabawnie i rozczulająco zarazem. Tak jak Lacia lubi.

    ZŁAMAŁAŚ MI SERCE NA MILION KAWAŁKÓW POTWORZE
    Ja rozumiem bycie multiSaku. Naprawdę to rozumiem. Ale pisać wydarzenia w taki sposób, żeby ostatecznie Sakura zdradziła SWOJEGO MĘŻA SASUKE, to nie rozumiem. Moje serduszko krwawi, sypie się, a mózg odczuwa dyskomfort. Jak mogłaś sama shipując SasuSaku, uczynić coś takiego. Co Ty uczuć nie masz? Serce Ci wypaliło jak u Obito? Ja nie rozumiem. No ja bym nie umiała. Za nic. Proszę u mnie nie zamawiać takich potworności. A nawet jeśli ktoś zamówi, to ja to obejdę xD

    Co by bywa mówić. Jak bardzo by nie cierpieć, to sama scena seksu bardzo sprawnie i ładnie napisana. Z Hidanem mogłoby to tak wyglądać. On jest cudownie szurnięty. Gorąco się zrobiło. Ale to dobrze, bo właśnie szukałam jakiegoś sposobu na walkę z zimnem.

    Podoba mi się tutaj bardzo relacja na linii Shikamaru Sakura. Widać, że potrafią się wesprzeć. Shikamaru zna się na swojej robocie, a jednoczenie jest w tym dużo luzu i wzajemnych przyjacielskich przytyków. Widać, że są sobie bliscy i to w taki sposób, jaki mnie kupuje ogólnie w relacjach międzyludzkich. To jak El miejsca do nas wszystkich spiedalaj w imię miłości.

    Sasuke... Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził. No ja kocham ten pairing i nawet nie chcę tego zmieniać. Chciałabym za to napisać teraz, że Sasuke na pewno by jej tak nie olał. Nie, gdy już Sakura jest jego żoną. Ale wiem jednoczenie, że nie posiadam dostatecznej ilości na poparcie tej tezy.
    Walić dowody rzeczowe. One są w moim sercu i umyśle xD

    Ogromne gratulacje za napisanie kolejnego tekstu. Możesz być za siebie dumna. No i powodzenia następnym razem :D

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!