— Wyślij Kakashiego — oznajmiła, nawet nie patrząc w jego stronę. Mężczyzna podrapał się po pokrytej kilkudniowym zarostem brodzie, nieprzekonany jej decyzją.— Jesteś pewna? Raczej nie będzie zadowolony, że pozbawiasz go wolnego.— Będzie tak samo niezadowolony, jak ty na każdym wyjeździe w Sunie. — Składając ostatni podpis na czytanym dokumencie, wreszcie oderwała się, aby rzucić Shikamaru drwiące spojrzenie.
Uciec pragnę w wielki sen.
Tego dnia Wioska jest wyjątkowo ponura. Zieleń drzew blaknie w szarym, późno jesiennym słońcu, a wielobarwność budynków zanika pod siąpiącymi miarowo kroplami. W podobną pogodę Kakashi wychodzi rzadko. W końcu woli zacisze domu i bijące od gazowego kominka, sztuczne ciepło, które zaskakująco dobrze rozpływa się po ciele.
Od zawsze uważa,
że w konoszańskiej szarudze życie ciąży mu bardziej niż zwykle.
Dzisiaj jednak
sytuacja jest inna. Stojąc przy Pomniku Pamięci pozwala ubraniu nabrać wilgoci.
Nieobecnym wzrokiem przygląda się, jak ociosany kamień lśni załamującym się w
mżawce światłem. Marszczy brwii niezadowolony z irracjonalnej iluzji. Doskonale
wie, że monument nadal pozostaje zimny, martwy i obojętny. Zupełnie jak osoby,
których nazwiska na nim wyryto.
Przyszedł, bo
tak robi odkąd pamięta. Każdą misję rozpoczyna przy tym cholernym głazie i
każdą zakończy. Nawet ostatnią, gdy towarzysze zakopią jego ciało w płytkim
grobie albo porzucą na bezdrożu, nazwisko Hatake zostanie wyryte pośród setek
innych.
Był czas, w
którym łudził się, że to już za nim. Odszedł na emeryturę i był niemal pewny,
że zostawił wszystko za sobą, a zamaskowana twarz wykuta na górze hokage jest
jedynym kamiennym monumentem, na jaki zasłuży.
Mimo tego stoi
teraz ponownie przed pseudo mogiłą i po raz kolei żegna przyjaciół. Chce czuć
się pusty, wypalony ogniem konohy, a jednak wnętrzności wibrują słabą
ekscytacją.
Sam nie do końca
wierzy, że po raz kolejny dał się w to wszystko wciągnąć. Odkąd porzucił rolę
Hokage, polityka przestała go interesować, a jego życie stało się zaskakująco
przyjemne.
* * *
Jak na imię tej grze, tego nie wiem już też.
Droga do Kraju
Wody jest prosta. Wybudowana niedawno autostrada sprawia, że samochód płynie
przez mgłę, która skrywa tu wszystko. Czasami Kakashi zastanawia się, czy
starym zwyczajem Kirijczycy nie otaczają jej specjalnymi pieczęciami, żeby
kondensacyjna zawiesina wtórowała wieloletnim legendom.
Gdy dojeżdża do
portu, widoczność nieznacznie się polepsza, zupełnie jakby mętna wilgoć zdawała
sobie sprawę z ważności pogody dla morskiego ruchu. Wyrazisty snop latarni przebiega tu i ówdzie po brukowanych alejach w towarzystwie głębokiego,
niepokojącego wycia.
Ustawiony w
kolejce samochód, powoli wtacza się po ciężkim, metalowym trapie na pokład
nowoczesnego promu, a mężczyzna oddycha z ulgą. Parkuje w skrajnym miejscu,
blisko krawędzi, licząc że w trakcie rejsu mgła opadnie i będzie mógł nacieszyć
się widokiem miękkich fal.
Tymczasem
wyciąga ulubioną powieść i zagłębia się w lekturze. Przez uchylone, samochodowe
okno wlewa się ciężkie, morskie powietrze i rozkosznie wypełnia mu płuca. Dla
kontynentalnego, leśnego odludka, stanowi wyjątkowo przyjemną odmianę.
W połowie drogi
komórka milczy jak zaklęta, więc pozwala sobie na niewielki obchód. Z
nieukrywaną przyjemnością wykorzystuje szansę na rozprostowanie kości i
odnajduje bar oraz toaletę. Odświeża się, obmywa zaspaną twarz i zaopatruje się
w dużą americanę. Dobiera do tego bajgla z łososiem oraz jagodową muffinkę,
korzystając ze zniżki na zestaw i podwójnej premii punktowej w aplikacji.
Pozostałą mu resztę wrzuca do świnki skarbonki, w ramach napiwku dla wyjątkowo
promiennie uśmiechniętej ekspedientki.
Resztę podróży
spędza w milczeniu, z początku otoczony chlustem fal, a po powrocie na ląd,
zanurzony w cichym pomruku silnika.
* * *
Dokąd gnasz?
Po co tak zabijać się?
Hotel, który
wybrał, stoi w oddalonej od centrum, średnio bezpiecznej dzielnicy. Zależy mu
na obojętności otoczenia. W końcu zadanie, które wyznaczyła mu Sakura, należało
do mało oficjalnych. W takim wypadku zawsze korzysta z miejsc pozbawionych
ciekawskich par oczu i wysoko zaawansowanych technik skanujących.
Biedniejsze,
bardziej purystyczne, obiekty nadal stawiają na manualną obserwację i pełną
anonimowość, zapewnianą przez system pieczęci wygłuszających sygnaturę czakry i
dźwiękoszczelne ściany. Tym samym gwarantują sobie niekończący się popyt ze
strony niewiernych małżonków, skorumpowanych polityków, średniej rangi
gangsterów i innych podejrzanych typów.
Mają w sobie
pewną nostalgiczną urodę, ze swoimi rozklekotanymi tapczanami, fotelami z
lnianej plecionki i lakierowanymi meblami z dykty. Przywołują do siebie
podstarzałych agentów, którzy po wojnie średnio potrafią odnaleźć się w nowej
sytuacji, niczym roziskrzone oświetlenie ogrodowe ćmy. Dają schronienie,
namiastkę minionej przeszłości. A przede wszystkim są cholernie obojętne i
niewspółgrające z lokalnymi władzami.
Recepcja jest
bezosobowa i pusta. Za zaskakująco wysoką, potłuczoną ladą siedzi drobna,
zahukana recepcjonistka z zagubionym spojrzeniem. Bez zbędnych pytań wydaje mu
klucze, pobieżnie przelatując po nim wzrokiem. Odwracając się Kakashi czuje jak
jej zainteresowanie powraca do kolorowego czasopisma.
W pokoju panuje
zaduch. Sprzątająca rano pokojówka przypadkowo lub z zawistną premedytacją po
zastanym bałaganie poprzedniego lokatora, nie uchyliła okna, więc powietrze
jest mokre i wysycone zapachem tanich detergentów. Lekka koszula niemal
natychmiast wysysa wilgoć z otoczenia i przylepia się do już i tak spoconego
ciała a materiał maski nieprzyjemnie obkurcza się na policzkach i żuchwie.
Niemal nie
patrząc na guziki ustawia klimatyzację do przyjemnych osiemnastu stopni. Uderza
go zmęczenie, więc rzuca bagaż w kąt. Zaraz za nim na podłodze lądują
przepocone ubrania. Odgłos bosych stóp szurających po startej wykładzine
nieprzyjemnie drażni uszy, gdy kieruje się w stronę łazienki. Na zimnych
kafelkach zmienia się w jeszcze mniej przyjemny mlask.
Prysznicowa
kranówka ma tu ostry, chlorowy zapach. Efekt uboczny poboru morskiej wody i jej
intensywnego oczyszczania. Każda kąpiel powoduje chęć kolejnej, która dla
odmiany rozluźni ciało i zmniejszy napięcie skóry. Rozdrażniony chwyta
podtęchły, frotowy ręcznik i wyciera się, na tyle ile pozwala słaba chłonność
materiału.
Wychodząc z
łazienki owija go wokół bioder. Skapujące z włosów krople ochładzają się w
locie od zimnego nadmuchu. Drażnią rozgrzany i podrażniony kąpielą naskórek,
wywołując dreszcze. Rozciera je niespiesznie dłonią, próbując pozbyć się
nieprzyjemnego uczucia.
— Nadal nie mogę
uwierzyć, że czytasz te bzdety — wita go rozbawiony, niedowierzający, damski
głos.
— Gdyby nie one,
nigdy nie zwróciłabyś na mnie uwagi — odgryza się spokojnie.
Obecność intruza
nie dziwi go. Zdążył się już przyzwyczaić, że jak tylko przyjeżdża do miasta,
Mei pojawia się w jego pokoju, bez względu na to czy ją uprzedza, czy też nie.
Tym razem leży
na skraju łóżka, figlarnie machając nogami niczym mała dziewczynka i kartkując
czwarty tom Icha Icha. Widząc mężczyznę, z miernym skutkiem próbuje ukryć
zaciekawiony wzrok za rudą grzywką. Obserwuje jego pełną gracji krzątaninę, a
gdy ręcznik nieprzypadkowo opada na podłogę, zadowolona przygryza seksownie
wargę.
* * *
Za ostatni grosz wino z zielonych lat chcę znów pić.
Wychodzą z
hotelu mało podobni do samych siebie. Wykorzystując znane starym wyjadaczom
sztuczki sprawiają, że ich wygląd staje się miałki i powszedni, a aura
stłumiona. Bez problemu wtapiają się w mętny tłum, oszukując czujne spojrzenia
ANBU.
Ich knajpka
dopiero się otwiera, więc bez problemu zajmują ulubiony stolik na końcu
ogródka. Otaczają ich girlandy i festiwalowe lampiony, których właściciel
zapomniał zdjąć po ostatnim święcie. W ich miękkim, żółtawym świetle kasztanowe
włosy kobiety mienią się miedzianymi refleksami. Kakashi lubi bawić się nimi i
przeplatać między palcami, zupełnie przypadkiem głaszcząc przy tym jej
rumieniący policzek.
Zamawia to co zawsze. Unadon dla niej oraz
zestaw takoyaki dla siebie, chociaż doskonale wie, że większość ośmiornicowych
kuleczek i tak z premedytacją zostanie wykradzionych przez kobietę, która w
zamian odstąpi mu połowę grillowanego węgorza i umoczonego w sosie tara ryżu.
Chociaż mógłby
zamienić zamówienia lub wypróbować coś nowego, nie jest w stanie pozbawić Mei
radości z przechwytywania kolejnych kęsów. Uwielbia patrzeć, jak z wystawionym
językiem próbuje go pokonać w pałeczkowej walce i wymyśla coraz głupsze metody
odwracania jego uwagi.
Wypijają
kieliszek sake, może dwa. Ich śmiechy stają się głośniejsze a myśli mniej
wyraźne. Opłacają rachunek i opuszczają restaurację trzymając się za ręcę.
Złączone dłonie wpadają w płynne wahanie, gdy idąc deptakiem, wymijają grupki
podpitej młodzieży, która z foliówkami pełnymi prowiantu, pełznie w stronę
plaży, niczym alkoholowe zombie.
Rozmawiają o
błahych sprawach. Kiepskiej pogodzie na autostradzie. Uschniętym kwiatku, który
nie przetrwał pobytu na zbyt słonecznym parapecie. Dzisiaj, chociaż przez
chwile, są jedynie prostymi cywilami. Parą, korzystającą z wolnego wieczoru,
żeby udać się na dawno odkładaną randkę.
Gdy docierają
nad molo, młodzieńcza wrzawa ucicha pozostawiona w tyle. Wystarczy przejść
kilka metrów, żeby otoczył ich szum spokojnego morza i słaby blask schowanego
za chmurami księżyca.
Dzisiaj
wybierają ławkę w skrajnie lewej części estakady, uciekając od wścibskich
spojrzeń i gorących jęków innej, zbłąkanej pary. Kakashi kładzie się na niej
pierwszy pozwalając kobiecie wcisnąć się w swój bok. Otacza ją ramieniem i
przytrzymuje, gdy stara się znaleźć najwygodniejszą pozycję.
Mimo
zachmurzenia gwiazdy są tu wyraźne. Leżąc wypatrują kolejnych konstelacji.
Wymieniają ich nazwy, powoli sunąc złączonymi dłońmi, wskazując sobie wzajemnie
odpowiednie punkt.
Odprawiają ten
rytuał, kiedy tylko mogą. Wśród nadmorskich mgieł Kiri, leśnych terenów Konohy,
kamiennych szczytów Iwy a nawet niekończących się piasków Suny. Wszędzie tam,
gdzie choć na chwilę mogą być razem i zawsze wtedy, gdy wzajemna tęsknota
zaczynała nieprzyjemnie ciążyć na sercu.
Wieczór jest
chłodniejszy niż zwykle. Między kolejnymi, wyszeptanymi na szybko nazwami, Mei
wierci się niespokojnie. Szuka wygodniejszej pozycji, dającej jej szansę na
zaczerpnięcie od Kakashiego większej ilości ciepła.
Chowa twarz w
zgięciu jego szyi. Wystarczy kilka minut, żeby ze zmarzniętych policzków i
wychłodzonego nosa zszedł niezdrowy rumieniec. Niespokojne usta wiercą się na
męskiej szyi. Składają delikatne pocałunki. Zostawiają sinoblade malinki,
dopóki do uszu kobiety nie dociera cichy, barytonowy pomruk.
Całują się dziko
i namiętnie. Z młodzieńczym zapałem i zwierzęcą zachłannością. Dłońmi błądzą po
rozpalonych ciałach. Dotykają się chaotycznie, wręcz nieporadnie, niczym
podniecone ale niezdecydowane na seks nastolatki.
Odrywają się od
siebie po dłuższej chwili. Łapią gwałtownie powietrze, szybkimi, płytkimi
oddechami. Cały czas patrzą sobie w oczy, zetknięci czołami i nagle,
zapominając o sąsiadującej parze, zanoszą się radosnym śmiechem.
* * *
Ciągle rwie się nasza z przeszłością nić.
Zasypiają
wtuleni w siebie. Rozkoszują się wzajemnym ciepłem, do pierwszego chrapnięcia.
Słysząc je, Mei przewraca się leniwe na drugi bok przy okazji kopiąc mężczyznę
w piszczel, co pomaga go uciszyć. W zamian zostaje pozbawiona kołdry, którą
niczym wielką poduszkę przez sen podwija pod siebie Kakashi.
Po uzyskaniu
pościelowej równowagi, resztę nocy śpią spokojnie, zupełnie rozluźnieni
wzajemną obecnością.
* * *
To jest kara, obowiązek, może zwyczaj.
Ja już nie wiem sam.
Kakashi wstaje
pierwszy. Leniwe otwiera i zamyka oczy, próbując się rozbudzić. Powoli unosi
się na łokciu przyglądając się spokojnej, kobiecej twarzy. Nachylając się
całuje ją w kącik ust. Zdmuchuje potargany lok z policzka. Nosem wodzi po linii
szczęki, drażniąc zaspane ciało.
Jego pocałunki
są delikatne. Czułe. Gdyby nie szkolenie kunoichi, nie byłyby w stanie obudzić
Mei. Jej dłoń mimowolnie unosi się i opada na szorstkim, męskim policzku. Usta
same odpowiadają agresorowi, podskubując obce wargi.
Pieszczota jest
niewielka ale wystarczy by podniecić ich oboje.
Kobieca dłoń
pełznie po wyćwiczonym torsie. Haczy o umięśnione podbrzusze. Głaszcze
nabrzmiałe przyrodzenie.
Męska drażni
sterczące sutki. Obrysowuje kształt obojczyków i piersi. Wsuwa pojedyńcze palce
między nabrzmiały wargi. Masuje nadwrażliwy wzgórek.
Jej urwane
sapnięcie, seksownie przygryzione wargi, zduszone jęknięcia i pełne pożądania
spojrzenie doprowadzają go szaleństwa.
Łapie ją w talii
i kładzie na sobie. Unoszac biodra, szybkim ruchem ściąga slipy. Przy kobiecej
bieliźnie jest mniej cierpliwy. Rozrywa figi ostrym ruchem i rzuca w kąt
pokoju.
Przyciąga ją do
siebie. Całuje. Tym razem dłużej, do utraty tchu. Zanurza się w niej powolnym,
posuwistym ruchem, upewniając się, czy jest na tyle wilgotna, aby przyjemność
była wspólna. Z satysfakcją obserwuje jak nabrzmiałe od pocałunków usta
układają się w ekstazyjne "o".
Ich seks jest
powolny, eteryczny. Pełen westchnień i szeptanych, miłosnych wyznań. Orgazmy
przychodzą w nim niezależnie. Drobne pieszczoty wydłużają je na skraj fizycznej
wytrzymałości i skracają oddzielający ich dystans.
* * *
Tak nam blisko, a daleko jak do gwiazd.
Gdy z rozumem nasze serca wiodą spór.
Powrót do
rzeczywistości nigdy nie jest prosty. Kakashi stara się nie myśleć wiele, gdy
to robi. Zabiera ramię spod pleców kobiety i ostatni raz nachylając się nad
nią, składa na czole delikatny całus.
W odpowiedzi Mei
uśmiecha się kwaśno. Jej twarz mimo grymasu niezadowolenia nadal jest piękna. W
ostatniej chwili łapie go za dłoń i przyciąga do siebie kradnąc ostatni,
rozpaczliwy pocałunek. Błagając żeby tym razem został z nią na zawsze.
— O dziesiątej
spotkam się z moim informatorem w dokach — oznajmia wstając. — Później przyjdę
ci się odmeldować i przekazać oficjalne dokumenty — dodaje sięgając po coś do
torby.
— Ah tak… —
wzdycha markotniejąc.
— Nasz wywiad
donosi o niepokojących ruchach politycznych. Skrajnistach, którzy chcą powrotu
tradycji. Nie mogę tego tak zostawić… — dodaje chociaż sam nie jest pewien, o
czyje dobro chodzi mu najbardziej.
Bańka pęka,
pozostawiając mokry, lepki ślad. Kakashi nie patrzy w jej oczy, wiedząc, że
zastanie w nich jedynie smutek z odrobiną żalu. Obraca niewielkie pudełeczko w
palcach. Próbuje oszacować wiążący się z nim ciężar.
Ubiera się i
znika, gdy kobieta zamyka się w łazience nadrabiając poranną toaletę. Na środku
łóżka pozostawia jej pozbawiony liściku kartonik, w którym lśni srebrny
pierścionek ze szmaragdem w kształcie bukowego liścia.
I nawet to nie twój błąd.
Wybaczam, wybaczam Ci to.
Zainspirowana ostatnim tekstem Sayu zapragnęłam napisać coś bardziej delikatnego. Potrzebowałam miłości nieco dramatycznej ale i dojrzałej, w której partnerzy znają się od lat, stanowią zgrany związek, który niestety nie może stać się codziennością. Mam nadzieję, że nie odbiegłam zbytnio od Twojej wizji K. Czasem tak już bywa, że plany jedno, a wykonanie drugie ;)
Um, nie wiem, dał jej pierścionek, ale... Ale to dużo nie zmieni, prawda? Podoba mi się koncepcja tego związku. Nawet jeśli jest pojebany troszkę xd No bo Kakakshi nie potrafi pójść dalej, dlatego też myślę, że to nie jest kolejny etap. Gdyby był inny, mógłby odejść z Konohy. Nadal wykonuje misje, ale nie ma już pozycji kage, oddawać hołd poległym może gdziekolwiek, pomnik nie jest mu do tego potrzebny, ale nie robi tego wszystkiego. Imo boi się, nawet jeśli kocha Mei, to czuje jakąś blokadę i nie pozwala, żeby stało się to codziennością., Może myśli, ze w taki sposób chroni ja przed sobą? Smutne, piękne uczucie.
OdpowiedzUsuńNo i opisy, tak mówię o tym znów xD
Podziwiam Cię za to, że potrafisz ten świat tak stworzyć. Ja zawsze biegnę do wydarzeń, czego nie lubię w swoim pisaniu. Jakoś nie umiem inaczej. Tutaj duża część tekstu to opis jego drogi i nic w tym nie przeszkadza. Zagłębiłam się w ten świat, oczekiwałam razem z Kakashim na spotkanie i to było cudowne.
Buziaki~
Widzę, że ktoś tu przejmuje moje nawyki w byciu pierwszym komentującym xD Dobrze, dobrze cieszę się bardzo.
UsuńNo z Kakashim to już tak jest. Wydaje mi się, że on nie do końca umiałby się odnaleźć w związku w takim... powiedzmy, że kanonicznym świecie xD Dlatego poszłam bardziej w stronę relacji z doskoku, na odległość. Gdzie ta dwójka miała szansę poznać się jako kage, zbliżyć, a później została rozdzielona przez obowiązki. Jakoś nie wyobrażam sobie, że Kakashi mógłby poświęcić dobro wioski dla Mei, mimo najszczerszych uczuć.
Dziękuję <3 Ja to chyba muszę się rozkręcić przy każdej historii takim przydługim, obrazowym wstępem, żeby potem móc dorzucić akcję. Z kolei zazdroszczę tobie, że możesz bez problemu zacząć "od środka" i przeprowadzić nas przez swoją historię zupełnie bez przygotowania :D
Łożeszjacieniemogenareszciekutwałał ♥
OdpowiedzUsuńPo tym jak dostałam informacje, że wleciało zamówienie i w dodatku mojego ukochanego sensei'a pośpiesznie wyrwałam niczym teletubiś na łące w tych gifach z fejsbuczka. Musiałam się bardzo powstrzymywać by nie pisnąć z radości bo jak zawsze byłam w pracy xD Znów się udało nie zostać przyłapaną, więc moja posada jeszcze jest stabilna :D Ale dlatego też czytałam na raty, jednak ponownie już w domowych pieleszach rozkoszowałam się tym tekstem (całym).
Przede wszystkim dziękuję. Za to, że przyjęłaś ten paring. Uwielbiam Kakashiego i mogłabym o nim czytać wszystko (no prawie). W tym zamówieniu był taki jaki powinien być - pociągający, tajemniczy, nostalgiczny iii damn intrygujący. ♥
Super opisałaś ich relacje, pragnienie bliskości oraz to, że starali się być związkiem incognito. To miało swój urok. Nie spodziewałam się takiej historii, ale przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczona. Im dłużej czytałam, tym więcej chciałam i nie mogłam się nadziwić, że to koniec. Ale satysfakcjonujący koniec.
Jeszcze raz dziękuję i ślę mnóstwo weny i czasu, który każdemu by się przydał. Oraz czekam na kolejne Twoje miniatury ♥
P.S. Skleroza nie boli - nawet nie wiesz jak zaniemówiłam, kiedy czytałam te fragmenty z piosnki, która jest mi bliska i przyprawia o kolejny klimat nostalgii ♥
UsuńK. dziękuję! Przede wszystkim za to, że przybiegłaś tu niemal natychmiast <3 Dla takich zamawiających aż miło pisać, bo zawsze wiadomo, że zjawią się i napiszą czy było ok czy może jednak nie xD
UsuńWgl ja to dobra jestem, twój komentarz widziałam od razu a odpisuję dzisiaj, ale shhhh.
Przyznam bez bicia, że Kakashi jest dla mnie zagadką i bardzo ciężko mi się o nim pisze. Nie czuję typa i na prawde bardzo bałam się, że tekst o nim będzie daleki od prawdy xD Mega się cieszę, że jednak mimo braku jakiś głębszych dialogów, udało mi się opowiedzieć ciekawą historię <3
A co do piosenek... No ja je też uwielbiam i są dla mnie mega nostalgiczne. Idealnie pasowały mi do tego tekstu :D
WOWKI 🤩😍
OdpowiedzUsuńCzyli podobało się? xD
UsuńKropa no naprawdę, ustalmy sobie coś. Chwalenie pod każdym Twoim zamówieniem kwiecistych, plastycznych, emocjonalnych i niesłychanie obrazowych opisów, robi się już powolutku nudne xD ja się rozpływam i rozpisuje o Twoim talencie. Ty się cieszysz jak dziecko z komentarza i tak w kółko. Weź spieprz jakiś opis, żeby Cię można było skrytykować czy coś.
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że zdecydowanie dłużej i łatwiej można się rozpisywać na temat tekstów słabych, a z kolei przy tych bardzo dobrych, dopieszczonych, napisanych z wyważeniem, często najprostszych słów brakuje. Bo przecież wszystko się udało, każde słowo i zdanie jest na swoim miejscu. Każde wyrażenie i emocja zawarta w tekście coś ze sobą niesie. I tyle. Wszak wszyscy możemy się rozejść. Pozamiatała.
Rozwala mnie to, że czytam, jak się Kakashimu przykleja maska do mordy, on człapie po wysłużonej wykładzinie i zamiast mój mózg stwierdzić, że to po prostu nudne, to nie mogę przestać czytać, myślę "zajebiście" i lecę dalej xD No to talent trzeba mieć doprawdy.
Sugestia, że być może mieszkańcy wioski mgły używają specjalnych jutsu, żeby utrzymać mgłę na swoich terytoriach, totalnie kupiła moje serce. Czysty sweg. Też bym tak zrobiła. Musi by przecież klimatycznie, mrocznie i z przytupem, coby potencjalni wrogowie, nie czuli się zbyt pewnie.
Kaszalot nie wkurza, choć bez wątpienia wydaje mi się, że pozostaje sobą. Czysty spokój. Brak przerostu formy nad treścią w tym człowieku. Rozumiem jego przywiązanie do przeszłości. Do pewnych ludzi. Symboli. Obietnic. Jest to raczej wkurzające, jak się tak zdroworozsądkowo na to spojrzy. A z drugiej strony myślę, że go rozumiem, bo postępuję i czuję się w życiu dość podobnie. Ciężko iść do przodu, gdy przeszłość wciąż jest dla Ciebie szalenie ważna i jej elementy, wydarzenia są niejako głównym budulcem danej osoby. Zrezygnować z tego, to trochę jak zrezygnować z własnej tożsamości. Niby można, ale z drugiej strony... Tak średnio się chce.
Ich relacja jest taka słodko-gorzka. Choć raczej z przewagą goryczy. Są dorośli, trudno się dziwić. Im człowiek starszy, tym lepiej nad tymi emocjami panuje, albo przynajmniej powinien. W życiu kierowanie się wyłącznie sercem trochę ciężko się sprawdza. Tym bardziej, gdy jest się kimś takim jak Mei. Albo przeżyło przeszłości podobną dokładne tej Hatake.
Pierścionek za liściem dębu wywołał mimo wszystko uśmiech na mojej twarzy. Odczytałam go jako symbol nowej, niepewnej, ale tlącej się gdzieś tam w tle nadziei. Może Kakashi naprawdę jest gotowy na pewne zmiany? A może to wyłącznie chwilowe? Tylko on to wie. Tak czy siak niezależnie od ostatecznego rezultatu życzę mu szczęścia i pogodzenia się z własnymi demonami, bo chyba tego właśnie mu brakuje.
Dobry, subtelny tekst. Tak trzymać :D
Lacia, mordo. Ty to jak nasmarujesz komentarz to jakbym drugą swoją prace czytała :D
UsuńDziękuję, że tu zajrzałaś i w dodatku wylałaś na mnie tyle miłości! Oh kurcze.
No ja ci mówię, prędzej czy później coś wyjdzie chujowe i będziesz mogła sobie ponarzekać, obiecuje :D Miło mi, że nawet najgłupsze i najbardziej błahe chwile wychodza mi ciekawie i pozwalają zapchać tekst przy okazji nie zanudzając czytelnika na śmierć.
Wgl to takie wspaniałe, że każdy zwraca na coś zupełnie inneg uwagę, czytając ten tekst. Myśl o mgle, która po prostu tam jest przez decyzję władz była u mnie gdzieś w tle i pojawiła się mimochodem a dla ciebie, jako odbiorcy, była ważnym elementem. Mega! :D
Cieszę się bardzo, że mimo braku dialogów, mimo jakiegokolwiek zaznaczenia ich charakterów, uczucie i całokształt były do czytania. Trudno było mi się skupić na tej parze, bo postacie są mi kompletnie, no nie powiem, że obce, ale nie czytam o nich dużo o ile w ogóle więc taki "lekki" romans był jedynym tekstem na jaki było mnie stać.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz! Ściskam mocno <3