5.07.2022

Droga do wolności [SasuHina] dla miu

— Nie pozwala pan sobie na za dużo, panie Uchiha? 

— Ależ skąd pani Hyuuga. Mogę pozwolić sobie na dużo więcej — odgryza się. W głosie ma seksowną chrypkę podniecenia i sam ten dźwięk sprawia, że wilgotniejesz. 


Wieczór jest spokojny i wtórny. Podobny do setek poprzednich i kolejnych, pompujących strumienie monotonii do nic nieznaczących, ludzkich żyć, które ustają w letnim upale. 

Mimo późnej godziny miasto pozostaje puste. Śmiertelnych obezwładnia gorąc, jeden z tych, podczas których starzy i samotni umierają w ciszy pozbawionych klimatyzacji mieszkań, a las zapala się od promieni słońca skupianych przez resztkę szklanej butelki po żubrówce. Pokonuje ich też bezchmurne niebo, z którego spływa zmiękczający beton i smalący skórę żar.

Pogoda, niedorzeczna i rozregulowana nawet jak na sunijskie standardy, przeszkadza też tobie, chociaż martwy organizm nie jest w stanie na nią zareagować, a nadwrażliwe oczy chowasz za rondem bawełnianego kapelusza i odgradzasz od natrętnego światła barierą stylowych okularów o barwionych, wzbogaconych filtrem soczewkach.

Chłodny i przyjemnie sztucznie oświetlony hotel opuszczasz dopiero, gdy słońce chowa się za horyzontem, a jego promienie słabną, miękko obtaczając złotem dachy i ulice. Pozwalasz sobie na te drobne opóźnienie wobec planu, mając pewność, że nie zmieni to końcowego rezultatu.

Lekki wiatr szarpiący letnią sukienką pachnie rozgrzaną nawierzchnią, tanim plastikiem masowo produkowanych pamiątek i skwierczącym na zatłuszczonych grillach i rusztach jedzeniem. Jest gorzki z domieszką kwaśnego zepsucia, a mimo to stanowi przepełniony wolnością powiew świeżości równy nadmorskiej bryzie.

Kawiarnia, w której siadasz jest brzydka i przedpotopowa, z oceną na google maps mniejszą niż przeciętna. Kawa zawsze jest tu kwaśna i chłodniejsza niż otoczenie. W każdym łyku wyczuwasz inną nutę pleśni i szczurzych szczyn. Nie dziwi cię to, bo w zwykle nasranej turystami dzielnicy, żaden lokal nie przejmuje się jakością ziaren, ani wytycznymi sanepidu, odcinając kupony od ciągle rosnącej ilości zamówień. Mimo to wracasz do niej, niczym gastronomicznie bezgustna ofiara syndromu sztokholmskiego, i pijesz lurowatą americanę z obitej, ceramicznej filiżanki. Zupełnie przypadkowo mając przy okazji idealny widok na podrapaną fasadę sąsiedniej kamienicy i interesujące cię mieszkanie.

Twój mąż nie popierałby tego, tak jak nie poparł żadnego twojego działania odkąd tylko stałaś się jego. Widząc cię w tym stanie, lekkiej ekscytacji, może nawet upojenia adrenaliną i ogłupienia nadchodzącym zwycięstwem, w najlepszym wypadku zbyłby wszystko aż nadto wymownym milczeniem. W końcu każda słabość jest dla niego odrażająca.

Obserwowanie mężczyzny przynosi ci zatrważającą satysfakcję. Świadomość wygranej rozkosznie rozlewa się na języku, słodsza od przepełnionej niewinnością, dziecięcej krwi. Znalezienie haka na Madarę, sposobu ucieczki od niego, przez lata spędzało ci sen z powiek, pozostając nieosiągalną mrzonką. 

Teraz, najbrudniejszy sekret, chroniony tak ściśle, że nawet jego ukochany brat nie miał o niczym pojęcia, znajduje się na zaludniającej się ulicy. Idzie w zasięgu twojego wzroku i mieszka w kamienicy, przy której przesiadujesz godzinami. Zupełnie nieświadomy zagrożenia i całkowicie zależny od twojego kaprysu. 

Nawet patrząc na jego ciemne oczy i młode, pełne witalności ciało, nadal zdajesz się nie dowierzać, że wielki Madara Uchiha posiada ludzkiego potomka. Słabość, małostkową i na wskroś ludzką, za którą wszystkie wielkie rody zabiłyby bez mrugnięcia okiem.

A ty masz go teraz na wyciągnięcie ręki.

            * * *


Zamyślasz się. Ze wzrokiem skupionym w brudne dno filiżanki zupełnie nie zauważasz, gdy mężczyzna podchodzi i zatrzymuje się obok. 

— Hinata, nie spodziewałem się tu ciebie. Miałaś być później. — Jego radość stanowi miłą odmianę. Szczery uśmiech kontrastuje ze znanym ci mrokiem Uchihów na tyle mocno, że czasem zapominasz o pokrewieństwie, które dzieli z Madarą.

Otaczająca go młodzieńcza energia, na wskroś ludzka i przewidywalna, jest odświeżającą odskocznią. Uwielbiasz się w niej zanurzać, chociaż na moment zapominając o własnym mroku. Więc wyciągasz ze stanika banknot, którym planowałaś zapłacić, wsuwasz pod spodek i dajesz się porwać, tak jak wiele razy wcześniej, gdy budowałaś zaufanie do ciebie. 

Jego dłoń jest ciepła i duża. Otacza twoją mocnym, zapobiegającym ucieczce chwytem. Prowadzi między ludźmi i wzdłuż udekorowanego zabytkowymi kaflami korytarza. Otarciem kciuka zaprasza do przestronnego mieszkania o suficie tak wysokim, że zawyża metraż o kilkanaście metrów, dodając do ceny co najmniej jedno zero. 

Przestrzeń jest spadkiem po tragicznie zmarłych rodzicach, a przynajmniej za taką uchodzi. Dobrze wiesz, że tak naprawdę stanowi skromny prezent nestora rodu, obsesyjnie zapatrzonego w ostatniej ludzkiej puli własnych genów. Jego obecność dostrzegasz w każdym meblu i kolorze ściany. Nawet ozdobne pojemniki na przyprawy, wystające zza szklanej, kuchennej witryny, przypominają ci surowy, industrialny gust męża.

Sasuke, jak to na mężczyznę przystało, nawet nie zauważa twojego wahania. Prowadzi cię wprost do salonu, gdzie sadza na markowej kanapie i opada obok ciebie. Niedbałym ruchem ściąga ci kapelusz i zdejmuje okulary, rzucając je gdzieś w kąt. Kładąc łokieć o oparcie, odwraca się aby lepiej widzieć twoja twarz. 

— Tak lepiej — oznajmia. Jest nonszalancki, wyluzowany i absolutnie apetyczny, nawet otoczony obłokiem ostrych, bazujących na alkoholu perfum. 

— Nie pozwala pan sobie na za dużo, panie Uchiha? — chcesz udawać obrażoną, ale twój głos wybrzmiewa radością. Musisz przyznać, że uśmiechy wszystkich mężczyzn z tego rodu są równie oszałamiające. 

— Ależ skąd pani Hyuuga. Mogę pozwolić sobie na dużo więcej — odgryza się. W głosie ma seksowną chrypkę podniecenia i sam ten dźwięk sprawia, że wilgotniejesz. Sposób, jakim akcentuje twoje panieńskie nazwisko, to samo, które straciłaś i którego nie słyszałaś od ponad sześciu wieków, porusza nawet twoje martwe serce. 

Kątem oka dostrzegasz ścienny zegar. Układ jego wskazówek daje ci jeszcze odrobinę czasu, więc pozwalasz sobie na ostatnią chwilę normalności. Podciągasz bose stopy na siedzenie i sięgasz po pilot. Odsyłając mężczyznę po lampkę wina, przeglądasz nowości dostępne na jednym ze streamingów i bez większego przekonania włączasz którąkolwiek. 

Wspólne siedzenie na kanapie nigdy nie jest w stanie cię znudzić. Mimo ludzkiej, bezcelowej natury, sprawia ci nieopisaną przyjemność. Wtulona w bok mężczyzny skrajem świadomości skupiasz się na lecącym w tle hicie Netflixa, poddając się żałośnie przewidywalnej i płytkiej fabule. 

Mija kwadrans, może dwa. Momentami żałujesz podjętej wcześniej decyzji. Kilka ostatnich miesięcy sprawiło, że polubiłaś Sasuke. Może nawet się do niego przywiązałaś. Jego obecność dawała ci ukojenie, którego jako żona Pierwszego Lorda, nigdy nie zaznałaś. Doskonale jednak wiedziałaś, że nie ma już odwrotu. Każda sekunda wahania mogła wydłużyć twoją mękę o kolejne stulecia.

Przerzucasz uwagę z ekranu na szyję. Patrzysz jak spokojne tętno odbija się na bladej skórze. Przyciskając się do męskiego ciała, ustami badasz krzywiznę jego szyi. Językiem śledzisz przyspieszający puls.

— Chcesz coś? — pyta odrywając cię i sadzając sobie na kolanach. Gdy czeka na odpowiedź, jego wysportowane dłonie głaszczą twoje boki. 

— Hmmm — Przez chwilę udajesz, że się zastanawiasz. Przechylając głowę mruczysz niczym niezadowolona kotka domagająca się pieszczot i ocierasz o męskie krocze, a gdy dostrzegasz w jego oczach dzikość i zwierzęce pożądanie, przygryzasz wargę i wplatasz dłoń we włosy, zwijając lok z miną niewiniątka. 

Usta Sasuke są gorące. W chłodnym nawiewie płynącym z klimatyzacji zdają się parzyć nagie obojczyki. Szorstkie palce zahaczają o koronkowe ramiączka sukienki i wolnym, przepełniającym cię napięciem ruchem zsuwają je na przedramiona. Wzdychając przyciągasz jego twarz do swojej, szarpiesz za włosy i drapieżnie atakujesz usta, przeplatając pocałunki podgryzaniem. 

Odradzając się w nowej, wspanialszej formie wampirzyce stają się własnością swoich stworzycieli. W podzięce za wieczne życie muszą im służyć przez wieczność, chyba że znajdzie się wampir, chcący je poślubić. Wtedy mogą zostać przekazane w inwentarz mężowi. Mimo męskiej rozpusty nie mają prawa do własnych kochanków. Dlatego seks z Sasuke był taki wspaniały. Nigdy nie chodziło ci o sam, wyjątkowo przyjemny, akt. Każde związane z nim doznanie potęgowały ból i upokorzenie, którego dozna Madara zrozumiawszy, że jego cenna perła, najczystsza i najniewinniejsza z całego haremu, stała się puszczalską, ludzką dziwką.

Jesteś niecierpliwa. Zrzucasz z siebie sploty materiału a sukienka miękko opada ci na biodra. Poganiasz mężczyznę. Wiercisz się i ocierasz o lniany materiał spodenek, wyczuwając jego nabrzmiałą erekcję. Mimo to on utrzymuje powolne tempo. Wargami drażni dekolt, dłońmi masuje piersi, a gdy nie dajesz za wygraną, wsuwa dwa palce pod materiał majtek i wślizguje się do wilgotnego wnętrza. 

Z trudem łapiesz oddech, czując jak kciukiem masuje szczyt łechtaczki. Zamierasz, gdy palce znikają, pozostawiając cię na skraju spełnienia. Nie jesteś w stanie określić, czy jego chytry uśmiech bardziej cię podnieca czy denerwuje, więc wstajesz chcąc zsunąć fikuśne figi. Jednak nawet, gdy nad nim górujesz, on pozostaje panem sytuacji. 

Chwyta cię za nogi i ciągnie ku sobie, tak abyś opadła wprost na jego twarz. Kiedy drżące kolana blokują się na twardym oparciu kanapy, jego giętki język wije się między wargami i rozpycha się w tobie. Poddajesz się nowemu doznaniu, a gdy pierwsze dreszcze orgazmu przeszywają twoje ciało, warczysz zwierzęco i odrywasz się, opadając mu na kolana. 

Ignorując pełen samozadowolenia, męski uśmiech, rozrywasz zamek w spodenkach i wyciągasz nabrzmiałego penisa żeby jak najszybciej nadziać się na niego i pozbawić Sasuke zmysłów. Ujeżdżasz go gwałtownie i dziko. Pozbawione stanika piersi obijają się o siebie z głuchym plaskiem. Oddajesz się pierwotnym instynktom, a gdy jesteś pewna bliskiego szczytu, pochylasz się i wgryzasz w szyję.

Czujesz sól. Pot wybija się ponad smak krwi, metaliczny i słodkawy. Musi minąć minuta lub dwie aby ślina rozcieńczyła i zmieszała płyny na tyle, byś mogła bez przeszkód rozkoszować się posiłkiem. Każdy łyk przybliża cię do celu. Rozpływa się ciepłem po ciele. Dodaje życia, jednocześnie przyciągając do ciebie ostateczną śmierć.

Wściekłość Madary czujesz jeszcze zanim wejdzie do mieszkania. Ryk, który z siebie wydaje odrywając cię od zwiotczałego ciała potomka jest niczym jęk umierającego piekielnego ogara.

Z satysfakcją przyglądasz się jak skacze wokół chłopaka, bezradny niczym małe dziecko, w amoku próbując go uratować. Ale Sasuke jest martwy. Nieodwracalnie i ostatecznie. Jesteś pewna, że jego serce zatrzymało się w tej samej sekundzie, w której twoje kły opuściły jego aortę. 

Śmiejesz się. Scena, na którą patrzysz tak żałosny, że aż komiczna. Oto Uchiha Madara, władca kręgów piekielnych, tańczy dokładnie tak jak mu zagrałaś. Miota się niczym kukła o splątanych nitkach, w rękach niewprawnego lalkarza. 

— Głupia… Coś uczyniła?! — Odzyskuje kontrolę. Znów jest wyrachowany i kalkulujący każdy krok. — Żałosna dziwka. — Rzuca w twoją stronę. Lodowate palce, twarde jak boki imadła, zaciskają się na twojej szyi. Kciuk zanurza w miękkiej krtani. Odcina powietrze, którego i tak nie potrzebujesz. 

— Sam jesteś żałosny — wypluwasz z siebie mimo braku oddechu.

— Myślisz, że mnie to zabolało? Że cokolwiek mnie to obchodzi? — warczy. Gra w swoją dziecinną grę pełną wyparcia i sztuczności, chociaż przed chwilą widziałaś go żałośnie nagiego, pozbawionego karykaturalnej maski.

Krztusisz się własną śliną, gdy próbujesz przełknąć narastający w tobie śmiech. 

— Proszę cię. Przecież znamy się nie od dziś. — Twój charkot jest ciężki, zupełnie niepodobny do słodkiego i melodyjnego głosu, do którego jest przyzwyczajony. Krzywi się, jakbyś była najbardziej odrażającą topielicą. — Zniszczyłeś mi życie. Zabrałeś rodzinę. Zmieniłeś mnie w to… antychrystyczne bluźnierstwo. Więc ja zabawiłam się twoją ludzką rodzinką. 

Z każdym słowem jego mina tężeje coraz bardziej. Z satysfakcją dostrzegasz na niej ślady niedowierzania. 

— Co? Zaskoczony? Fugaku, Mikoto, Itachi. Wszyscy nie żyją przeze mnie. Byli tak samo nędzni jak ty. Łkali o życie śmierdząc amoniakiem i strachem. — Urywasz, próbując nabrać odrobiny powietrza boleśnie ściśniętym gardłem. — A Sasuke? Z nim przynajmniej miałam zabawę. Może i wyglądacie podobnie, ale on przynajmniej potrafi się ruchać. Przy nim nigdy nie miałam dość…

— Przestań! 

Wydaje z siebie kolejny zwierzęcy ryk. Zaraz za nim zaczyna się litania przekleństw.  Ale ty już tego nie słyszysz. Ostatecznie martwe serce spoczywa w jego zakrwawionej dłoni, a twoje ciało sztywnieje i wysychając opada na podłogę. Na bladej twarzy zastyga delikatny uśmiech.

W końcu jesteś wolna.



SasuHina to taki wdzięczny paring. Mam wrażenie, że dramaty o nich są zbyt często pisanie na jedno kopyto. Mam więc nadzieję, że moja interpretacja, w której to Hinata przybiera rolę "tej złej", a Sasuke jest zaledwie "niewinną odskocznią" mimo wszystko się Wam spodoba. 

miu przepraszam, że tyle czekałaś. ostatnie pół roku zniknęło mi szybciej niż podejrzewałam

bunny jeśli gdzieś tu jesteś, niewidzialna duszyczko, wiedz, że twój tekst nadchodzi

8 komentarzy:

  1. Jestem! Czyżby pierwsza?

    Ten tekst był dla mnie całkowitą niespodzianką i dość smakowitą niewiadomą. Kompletnie nie pamiętałam treści zamówienia, więc z radością przyjmowałam rewelacje, które nam tutaj serwujesz.
    SasuHina nie jest moim ulubionym pairingiem i wszystkie o tym dobrze wiecie. Mimo wszystko Twój sposób narracji, dobór słownictwa i przywiązanie do detali, jak zwykle sprawiło, że czytanie było niezwykle przyjemne. Tego zresztą się od Ciebie spodziewałam, wręcz oczekiwałam. Dobra robota.

    Po pierwsze bardzo spodobało mi się połączenie świata realnego z elementami fantasy. Muszę przyznać, że zorientowałam się dopiero, że coś tu jest nie ten tego, jak Hinata wbiła się Sasuke w szyję. Lepiej później niż wcale jak to mówią xD Ale muszę przyznać - dobry trop. Proporcje ciała, jej ogólna aparycja i połączenie czarnych włosów z jasną cerą i równie jasnymi oczami, pasuje na odgrywanie wampirzycy. Daję okejkę.

    Drugi element, który mnie zaskoczył, to fakt, że Hinata w tym tekście jest żoną Madary. No doprawdy, tutaj puściłaś wodze fantazji kompletnie, choć wizualnie z pewnością fajnie to wygląda :D Może i Madara chciałby mieć taką uległą dziewoję, jak Hinata. Choć w tekście u Ciebie, z ręką na sercu trzeba przyznać, że Hyuuga nie ma ze swoim oryginałem nic wspólnego. Oczywiście nie ma nic w tym złego i nawet taka Hinata bardziej mi się podoba.

    Upodobanie do dramatów, śmierci, rozpaczy, cierpienia i smutnych zakończeń, mamy chyba obie z tego co widzę po treści xD Muszę przyznać szczerze, że może też dlatego to opowiadanie czytało mi się z taką wręcz dziką przyjemnością. Nadajemy na podobnych klimatach. Pisarskich też :D Końcówka totalnie wymiata imo i to jak ostatecznie opisujesz odejście Hinaty. Sasuke zdechł gdzieś tam w tle, więc może o nim rozpisywać się nie będę xD

    Tyle Uchiha umarło z rąk Hinaty.... Fajnie, że ktoś jej dodał w końcu trochę psychopatii. Bardzo mi się to podobało. Ale... Ona jako uwodzicielska wampirzyca przespała się z nimi wszystkim też? Nawet Mikoto? Pożądam miniaturki 18+ ze spotkania Hinaty i Mikoto. Bardzo dokładnego :D hahaha, żartuję. Chociaż może nie...

    Same seksiki całkiem fajne, ale mogłaby się jeszcze trochę z Sasuke pobawić. Mam dzisiaj jakiś taki seksualny niedosyt, hahahaha

    Gratuluję tekstu i czekam na kolejne rewelacje spod Twoich rąk. Buziaki i miłych wakacji <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja w takim razie jestem druga. :D

    Tak, SasuHina to niewdzięczny paring, z którym trzeba się umieć zająć. Ty zrobiłaś to bardzo dobrze. Na pewno wspomniałam, że uwielbiam narracje drugoosobową. Co podobno jest bardzo rzadkie. Jednak mnie kupuje. Uważam też, że trzeba umieć się nią dobrze posłużyć. Tutaj mamy bardzo dobry przykład. Gratuluję.

    Historia ciekawa, wplątanie Madary bardzo rozsądne, co powoduje jeszcze mniej oczywistą opowieść. Wampiry? Kupuję to w takim wydaniu. ^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a no i oczywiście zapomniałam: ze wszystkiego najbardziej zauroczyła mnie wzmianka o leżącej butelce po żubrówce :D

      Usuń
    2. Dziękuję! Wampiry to moja słabość, nastoletnie guilty pleasure, więc cieszę się, że mogłam wykorzystać ich motyw, a w kolejce mam już następną historię z nim.
      Dziękuję za ciepłe słowa i komentarz!
      Pozdrawiam <3 :D

      Usuń
  3. Cześć. Trafiłam na tego bloga przypadkiem, powracając do Naruto po ran n-ty i szukając po prostu jakiegoś opowiadania SasuHina (a od lat jeżeli już wracam to tylko na angielskojęzyczne fanfiction.net i ao3) i przy czytaniu tego naszła mnie jakaś straszna nostalgia, że aż zatrzymałam się, żeby napisać komentarz.
    Fajnie, że po tylu latach blogi o takiej tematyce jeszcze żyją. Że się zebrałyście i dalej tworzycie, że ludzie dają requesty. I że to sprawia dalej przyjemność :) Dużo weny i radości z pisania Dziewczyny! Oby to był tylko krótki zastój, a nie utrata zapału.
    One-shoty czyta się niezwykle przyjemnie, większość pochłonęłam w jedno popołudnie. Dobry warsztat i kreatywne pomysły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz odnośnie samego one-shota. Pierwsze, co rzuca się w oczy to narracja drugoosobowa. Jest to coś innego, rzadkiego, ale tak samo można się wczuć w główną bohaterkę jak przy pierwszoosobowej. I to, że to Hinata jest tutaj OOC, nie ma pomiędzy nimi żadnych uczuć i kończy się tak, jak się kończy. Pomimo bycia miniaturką zapada w pamięć, w przeciwieństwie do większości słodkopierdzących historii z tym shipem :) Jest oryginalnie i mrocznie. Żadna z głównych postaci nie jest dobra, a zakończenie z pewnej strony można nazwać satysfakcjonującym. Przynajmniej dla miłośników takich klimatów, bo przed śmiercią udało jej się zemścić, a sama ona stała się wybawieniem. Szczerze? Przeczytałabym coś więcej - na przykład co skłoniło Madarę, żeby się z nią ożenić i zamienić w wampira? Dlaczego akurat taka forma zemsty? Jednym słowem: niedosyt. Ale taki pozytywny, bo tak dobrze się czyta.
      Czekam na następne prace! Pozdrowienia! :)

      Usuń
    2. Cześć!
      Bardzo mi miło, że to właśnie pod moim shotem zostawiłaś komentarz :)
      Cieszę się, że przypadło Ci do gustu no i, że zdobyliśmy kolejną duszyczkę w naszych skromnych progach!
      Jeżeli interesuje cię kontynuacja - zapraszam do zakładki zamówienia, co prawda obecnie czas realizacji jest nieskończenie długi ALE myślę, że warto :D
      Zachęcam też do komentowania prac innych autorek. Każdy odzew jest dla nas motywacją do szybszego działania ;)

      Usuń
  4. Ach tak, druga osoba narracji. To robi taki klimat, uwielbiam jak się nim posługujesz, Krropa. Co innego pisać, co innego poznać czyjś tekst w takim stylu. Tylko Ty możesz tak kreować opisy. Brzydkie, odpychające, kiedy opowiadasz o lokalu pachnącego szczynami, a jednak jest to skonstruowane w taki sposób, że aż brzydota zachwyca. Jest to prawdziwe. Dość z opisami małych uroczych kawiarni i bezchmurnego, rześkiego nieba. Lud chce brudu i prawdy, świata takiego jakim wygląda, a nie poetyckich upiększeń.

    Hinata jest tutaj taka cyniczna, doświadczona. Nie ma w niej strachu i chyba to jest najlepsze. Chce dokonać zemsty i nic na niebie i ziemi jej nie powstrzyma. Całkowite, cudowne OC dla mnie. Jej zemsta na Madarze jest przemyślana. Nie ma tu mowy o nagłym zrywie, akcji spowodowanej wściekłością. Chociaż niezaprzeczalnie wściekłość w niej jest. Lub była. Zmieniał się w dążenie do celu, który wykonała perfekcyjnie. Pozbawiła go ludzkich krewniaków w sposób, którego nie potrafił z nią powiązać aż do ostatniej ofiary. Ale to też tylko dlatego, że mu na to pozwoliła. Na samym końcu miał zobaczyć co uczyniła, dowiedzieć się, że reszta zgonów też była jej dziełem. A później miała umrzeć. Najgorsze, co w tym wszystkim mogło ją spotkać, to inna decyzja Madary. Gdyby postanowił jej nie zabijać, tylko więzić nadal jako swoją lub coś w podobnym klimacie. Ale ona go znała, wiedziała że wściekłość nie pozwoli mu się zatrzymać i ją zabije. Dokładnie tak jak chciała. Wielki władca (?) czy jakaś ważna wampirza szycha, postępował tak jak ona tego chciała. Cały czas marionetka w rękach niepozornej żony.

    Cudeńko! Coś za dobrze Ci wychodzą te SasuHina. Może nowe OTP? xD

    OdpowiedzUsuń

Wena żreć coś musi — jeśli czytasz, to doceń naszą prace i skomentuj!